Niech twoje ciało spoczywa, jakby było zwłokami,
Niech trwa, jakby nie miało właściciela.
Niech twój umysł spoczywa jak przestrzeń,
Niech trwa bez punktu odniesienia.
                                                          Maczik Labdryn

 

Kilka słów o rozkawałkowaniu i reintegracji świadomości.

Rozkawałkowanie to dojrzałość do „samokrytyki” naszego małego ja (1-5). Ten ruch świadomości ku uznaniu istnienia wielopłaszczyznowej rzeczywistości psychicznej za realną , początkowo jest odbierany przez nasze 'ja’, umysłu fizycznego, jako zjawisko patologiczne. Porzucamy monoteizm 'ja’ na rzecz politeizmu strumienia naszej Świadomości aby na koniec powrócić do jedności w wielości.
To postawienie się naaszego małego ja osoby ludzkiej na równi z innymi ośrodkami 'ja’ naszej Świadomości , przede wszystkim z 'ja’ innych aspektów zakotwiczonych na poziomie buddycznym 6, a żyjących w innych ciałach fizycznych małej karmy, jak i Ja naszej wspólnej duszy indywidualnej 7 , Ja Nadduszy 7+ jak i JA poziomu brahmanicznego 8/1 a nawet 8/3, JA wielkiej karmy <10. Rozkawałkowanie to uznanie ich wszystkich jako elementów składowych strumienia Świadomości w którym uczestniczymy. Z punktu widzenia klinicysty to fragmentacja schizoidalna. Centrum staje się ambiwalentne. Wszystkie te elementy z jakich się składa 'nasza’ Wielka Świadomość znajdują odbicie w każdym z 'ja’ które również traktują swoją samoświadomość jako numer jeden.

Te osobowości składowe są numerami pierwszymi na swoich poziomach 'naszej’ wspólnej Świadomości . Ja Świadomości rozkawałkowane jest właściwym sposobem istnienia Świadomości , składa się Ona ze swoich zaprzeczeń, kontrastów i ciągów stopniowalnych(strumień wstępujący i zstępujący); pozytywnie zakończonego Albedo 8/1 ale i negatywnie rozpoczynającego się Nigredo 8/1.Wszystkie archetypy z poziomu 8/1 mają samoświadomość i swoje 'ja’ tak samo wykrystalizowane i egoistyczne jak nasze, ludzkie. Owe liczne osobowości wspólnego strumienia Świadomości wciąż wydobywają się z naszego ja ziemskiego w przeróżnych okolicznościach z jakimi musimy się konfrontować w życiu, najczęściej odbywa się to dla naszego 'ja’ nieuchwytnie. To co kiedyś było afektem , symptomem obsesją teraz okazuje się jednym z podmiotów równoprawnych naszemu, z naszego strumienia Świadomości. Ten proces we śnie przedstawia się jako spotykanie spersonifikowanych reprezentacji poszczególnych warstw wspólnej Świadomości , początkowo przy dużej niezgodności na współistnienie na równych prawach odbieramy takiego reprezentanta jak byt opresyjny, „strażnika”, z czasem kiedy dochodzi do synchronizacji „strażnik” staje się „przewodnikiem”, a za jakiś czas otwartą dla naszego współistnienia przestrzenią. Tak przejawia się właśnie reintegracja, może dziać się na wielu poziomach jednocześnie i tak jest zazwyczaj bo to cecha podstawowa przestrzeni 6-8. Ponowne scalenie właśnie dlatego manifestuje się dodaniem nadliczbowego elementu by stworzyć nowy ośrodek reintegracji wspólny dla całego strumienia Świadomości. To takie Nad-Ja. Często punktem rekrystalizacji staje się 'ibbur. Byt duchowy z innego strumienia Świadomości który przeszedł już taki proces, pozwala nam utworzyć swoje wspólne scalone Ja. Wspólną Świadomość sieć świadomości wszystkich małych 'ja’. Podobna funkcję pełnią ziemscy nauczyciele i guru (gurujoga), a raczej ich dostęp do wysokiego poziomu Świadomości.

Rozkawałkowanie w sufizmie

Al-Ğunayd opracował trzystopniową doktrynę poznania sufickiego. Wymaga ona najpierw oddzielenia spraw odwiecznych od przemijających (ifrād). Dopiero po osiągnięciu tego stanu możliwe jest osiągnięcie drugiego stanu doświadczenia mistycznego, w którym osobowość mistyka łączy się z Bogiem, jego indywidualne istnienie zanika, zaś atrybuty Boże zastępują własne atrybuty sufiego. Następuje więc, podobnie jak u Al–Bistāmīego, stan fanā’, ale nie jest to stan docelowy doświadczenia mistycznego. Tym stanem docelowym jest stan baqā’ ba‘da al –fanā‘, w którym człowiek na nowo staje się świadomy sam siebie, a jego atrybuty zostają mu przywrócone, przeobrażone i uduchowione przez zbliżenie się do Boga. https://snienieprogresywne.pl/metafizyka-eksperymentalna-czesc-iv/

W każdej z form rozkawałkowania obrazu świata jaki ma nasz umysł i ponownej reintegracji, nowej świadomości tak zwanego Nowego Człowieka, chodzi o wyodrębnienie Świadomości Obserwatora z niezróżnicowanej świadomości ja. Obserwator jest zasłonięty w umyśle poprzez siłę impulsów zmysłowych, ciągły natłok myśli i obrazów doświadczanych przez umysł z zewnątrz i od wewnątrz. Ściśle powiązana z porzuceniem poczucia oddzielności od Źródła, swojego przywiązania do ciała osobniczego jest praktyka Chod o której teraz napiszę szerzej. To świetny sposób na pozbycie się lęku o nie i o jego utratę. Pozbywamy się całego cienia związanego z naszym tu, teraz, byciem. Oczywiście sami możemy sobie ułożyć teksty które będziemy wypowiadać w trakcie praktyki. Oryginalne praktyki bon mają tę zaletę, że są już wzmocnione jako myślokształty , mocne zakotwiczenia w przestrzeni Świadomości, do której to, Świadomości bez ciała fizycznego, aspiruje praktykujący chod. Istnieje oczywiści niebezpieczeństwo niedostateczności praktyki własnej jak i pochwycenia naszej świadomości przez egregor stworzony przez praktykujących chod. Tak jak ze wszystkimi mistrzami ze wschodu próbującymi zaszczepić swoją kulturę duchową u nas, chodzi nie tylko o promocję kultury ale o pozyskania na zachodzie osób wzmacniających ich egregory. Podobnie jak zdarza się to w gurujodze, również w „gurujodze” chrześcijańskiej(!) ale po to mamy swój rozum i możliwość kontrolowania takiego procesu we śnie. Ofiarujemy, tak naprawdę, przywiązanie umysłu do swojego ciała a nie ciało fizyczne. Oczywiście w trakcie praktyki manifestują się różne zjawiska , również takie które mogą przerazić ale świadomi prawdziwej natury umysłu powinniśmy owe wizje traktować z właściwym im dystansem, jako projekcje własnych niepokojów i lęków umysłu. Rozczłonkowanie ciała może nam się przydarzyć we śnie jak to opisałem w „Seksie z Bogiem”: https://snienieprogresywne.pl/seks-z-bogiem/

O Phoła które jest wymagane w większości linii przekazu praktyk Chöd , pisałem w : https://snienieprogresywne.pl/metafizyka-eksperymentalna-czesc-iv/

Praktyka chöd pozwala nam wykonać to rozkawałkowanie na jawie w czasie projekcji mentalnej. Umartwianie fizyczne ciała, jakie znamy z praktyk nie tylko chrześcijańskich jest podobną w duchu, metodą mistyczną, praktyką oddzielenia Obserwatora >7 od umysłu 3-4 i jego nośnika, ciała fizycznego.

Praktyka chöd: Khadroi Ghe-gyang

„Chod lub Lu-jin, jest jedną z bardziej niezwykłych praktyk duchowych. Chod dosłownie oznacza „odcinanie”. Lu-jin oznacza „rozdaje swoje ciało”. Oba terminy symbolizują oddanie swego ciała, bez przywiązania, w charakterystyczny rytualny sposób.
Praktyka odbywa się na ogół za pomocą wizualizacji (chociaż od czasu do czasu, na żądanie, w Tybecie i innych regionach Himalajów – np. Dolpo), można wykonać ją w obecności martwego ciała jako część obrzędu pogrzebowego.
Głównym celem Chod jest zerwanie z własnym ego, odcięcie pięciu trucizn świadomości i ignorancji. Chod w najwyższym zrozumieniu oznacza urzeczywistnienie Natury Umysłu.
Praktyka Chod pierwotnie pochodzi od Yum-chen Sherab Jyam-Ma (Wielkiej Kochającej Matki Mądrości) i jest przekazywana za pośrednictwem kolejnych mistrzów do dnia dzisiejszego.
Khadroi ghe-gyang jest jedną z najbardziej popularnych wersji praktyk Chod. Praktyka ta została skomponowana przez wielkiego uczonego Bonpo i mistrza Dzogczen Shar-za Tashi Gyaltsena (1858–1935), który osiągnął Jha-lu Wod-ku Chen-Po (Wspaniałą realizację ciała tęczowego) – rozpuszczając się w światło i zostawiając tylko włosy i paznokcie.”

Chod (czod, ch{o}d,chöd )to praktyka, która „zabija” dwa ptaki jednym kamieniem.
Z jednej strony zabija przywiązanie do ciała i do swojego ja które traktuje to ciało jako swoje. Obydwie iluzje zostają drastycznie zredukowane, poprzez wizualizowaną amputację poszczególnych części naszego ciała i ofiarowanie ich innym bytom. Chod to praktyka zaspokajania wszystkich istot, zwłaszcza naszych wierzycieli i wrogów, poprzez ostateczną i kompletną ofiarę z własnego ciała, wzmacnia wielkie współczucie i zrozumienie czym jest droga istot będących w stanie oddzielności od Źródła Świadomości.

Wobec takiej postawy, chrześcijańska „Koronka do Miłosierdzia Bożego ” nie jest wcale praktyką ekstremalną. Nie trudno w niej rozpoznać elementy rozkawałkowania chociaż nie każdy z wypowiadających tę modlitwę jest świadomy, że Jezus Chrystus jest w nim samym, jak pisał w swoich listach Paweł z Tarsu!

„Ojcze Przedwieczny, ofiaruję Ci Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo najmilszego Syna Twojego, a Pana naszego Jezusa-Chrystusa na przebłaganie za grzechy nasze i całego świata.
Dla Jego bolesnej męki, miej miłosierdzie dla nas i całego świata.”

„Mówi się, że jeśli otrzymało się inicjację i wyjaśnienia do cz{o}d,
dobrze zrozumiało znaczenie praktyki i skutecznie ją wykonywało, to
wówczas można przyjąć dowolny typ postępowania. Nawet jeśli ktoś zachowuje
się w dziwny sposób lub jest uważany za obłąkanego, nie ma to znaczenia.
Istotną częścią praktyki cz{o}d jest zrozumienie ostatecznej natury
umysłu i rozpoznanie jej śunjaty*. Jednocześnie rozwija się wielkie
współczucie dla wszystkich istot, wiedząc, że cierpią, ponieważ wciąż nie
znają natury umysłu. Cz{o}d obejmuje zarówno ostateczny aspekt,
realizację natury umysłu, jak i aspekt względny, praktykę współczucia.
Praktyka cz{o}d umożliwia rozwinięcie obu tych aspektów, które
stanowią podstawę Dharmy.

Odcięcie ego u korzenia.

Słowo cz{o}d znaczy po tybetańsku 'odcięcie’.
Całe nasze cierpienie stanowi rezultat trzech trucizn:
pożądania-przywiązania, nienawiści-awersji i ślepoty (= niewiedzy). Te
trzy trucizny same w sobie stanowią produkt utożsamienia się z 'ja’.
Cz{o}d, odcięcie, odnosi się do faktu całkowitego odcięcia, u
korzenia, tego utożsamienia się, dzięki czemu związane z nim problemy
zostają automatycznie wyeliminowane. Weźmy jako przykład zatrute drzewo.
Aby się go pozbyć, można pozbawić je liści i owoców albo obciąć gałęzie,
ale najprawdopodobniej gałęzie, liście i owoce pojawią się w następnym
roku. Jeśli jednak wyrwie się je z korzeniami, można mieć pewność, że na
nowo nie wyrośnie. Cz{o}d opiera się na praktyce phowa, wyrzucenia świadomości. Wykonywana w kontekście cz{o}d, posiada również swoje cechy charakterystyczne. Phowa
występuje w trzech wariantach: zewnętrznym z symbolami i podparciem;
wewnętrznym z symbolami i bez podparcia; oraz tajemnym, bez symboli czy
podparcia.
Ego utożsamia się z ciałem; to przeświadczenie jest głęboko w nas
zakorzenione. Aby się go pozbyć, w cz{o}d zawiera się praktyka
phowy, podczas której umysł i ciało widzi się jako odrębne.
Praktukując phowę, medytujący wizualizuje, że 'ja’, zwykła
świadomość, zostaje wysłana do nieba i łączy się z śunjatą przestrzeni.
Medytujący pozostaje wówczas w stanie, w którym umysł jest
wszechprzenikający jak przestrzeń, poznanie jest wszechobecne jak umysł, a
dharmakaja jest wszechobecna jako poznanie. Mówi się, że ta
phowa zwana 'otwarciem bram nieba’ jest sto razy wyższa od zwykłej
phowy.

Ofiary:
W każdym rytuale ofiarowuje się Trzem Klejnotom wodę, kwiaty i kadzidło.
[Praktykujący] wyobraża sobie, że te ofiary są niezliczone. W cz{o}d
dokonuje się ich zgodnie z pewną procedurą. Ofiarę składamy bogom
i demonom, ofiary wywodzą się z różnych organów zmysłów. Bogom i boginiom,
ich emanacjom wzrokowym, ofiarowujemy wizualizacje form ; ich emanacjom dźwiękowym, ofiarowujemy dźwięki; ich emanacjom zapachowym ofiarowujemy zapachy itd.
Mówiąc ogólnie, wszystkie rytuały obejmują ofiarowanie jakiejś tormy. W cz{o}d jako
tormę ofiarowujemy nasze ciało i krew. Różnice polegają na tym, iż
myślimy, że wszechświat jest zbiornikiem zawierającym tormę i że istoty,
które go zamieszkują, są tormą. Inna możliwość w cz{o}d polega na
wizualizowaniu skóry jako zbiornika, a ciała i krwi jako tormy. W końcu
uznajemy, że – w oparciu o zewnętrzne zjawiska – ofiarowuje się
jako tormę naszą zdolność myślenia.
Kiedy mamy do czynienia z demonami lub szkodliwymi duchami, składamy im
jeszcze więcej specjalnych ofiar. Dajemy im miłość, współczucie, nasze ciało
i naszą krew.

Cztery rodzaje gości:
Pośród różnych rodzajów ofiar składanych podczas rytuału, główne, które po
wyprowadzeniu umysłu za pośrednictwem praktyki phowa, wykorzystują
ciało w różnych formach, noszą nazwę 'białej uczty’ i 'czerwonej uczty’, i
zostają sprezentowane czterem kategoriom gości:
– Gościom honoru: Trzem Klejnotom, buddom, bodhisattwom i lamom.
Ofiarowujemy im nasze ciało przekształcone w różne ofiary: zewnętrzne,
wewnętrzne i tajemne.
– Gościom zdolności: strażnikom Dharmy jak również bogom i duchom. Chociaż
nie są wyzwoleni, skierowali się ku Dharmie, ożywieni motywacją
przynoszenia pożytku istotom po przyjęciu zobowiązań u Buddy Śakjamuniego,
Padmasambhawy lub Maczig Labdron. Myślimy wówczas, że nasze ciało zostaje
przekształcone we wszystko, co przynosi im pożytek.
– Gościom współczucia: istotom sześciu światów [samsary]. Wszystkie one
były naszymi ojcami i matkami. Dlatego jesteśmy im winni wdzięczność.
Okazujemy ją myśląc, że nasze ciało staje się wszystkim tym, czego mogą
sobie życzyć.
– Gościom, którym jesteśmy coś winni, czyli duchom szukającym sposobu, aby
nam zaszkodzić. Czynią tak z powodu karmicznych długów, które
zaciągnęliśmy wobec nich w poprzednich żywotach. Szkodziliśmy im, być może
nawet zabijaliśmy je. Aby im to wynagrodzić, ofiarujemy im obecnie nasze
ciało i krew, którymi się pożywiają.
Jeżeli umysł raz zostanie wyprowadzony poza ciało, ciało poprzez
wizualizację zostaje przekształcone w wielką ilość ofiar, odpowiadających
tym, do których są przeznaczone.
Przede wszystkim, ciało przyjmuje postać wielu przyjemnych i pięknych
obiektów, które ofiarowuje się rdzennemu lamie i lamom linii. Ofiary
nazywa się dziewięciorakimi, ponieważ każdy z trzech elementów osobowości
lamów – ciało, mowa i umysł – obejmuje trzy stopnie ofiar: zewnętrzne,
wewnętrzne i tajemne. W tej fazie medytacji ofiary w czterech postaciach –
zewnętrznym, wewnętrznym, tajemnym i ostatecznym – rozciąga się na jidamy,
buddów i bodhisattwów.
W drugim stadium, po przekształceniu ciała, substancje naprawy i
spełnienia ofiaruje się opiekunom i strażnikom Dharmy.
Trzecie stadium jest nakierowane na sześć klas istot. Pojawiają się dary w
postaci pięknych rzeczy do widzenia, przyjemnych dźwięków do słyszenia,
smakowitych potraw do jedzenia, subtelnych zapachów itd.
W końcu ofiary kieruje się do czwartej kategorii istot, wobec których
zaciągnęliśmy dług karmiczny.[ Nie chodzi tu o ludzi, lecz różne
kategorie duchów] W niezliczonych przeszłych żywotach popełnialiśmy
czyny, które powodowały cierpienie innych.”

( W moim rozumieniu owe poprzednie żywoty nie są naszymi-Maryśki czy Wojtka-jak się zwykło przyjmować powszechnie, nawet w kręgu kultury buddyjskiej czy hinduistycznej, w rozumieniu spoglądających na ten proces z poziomu małej karmy 1-5 . Powinniśmy je rozumieć jako jednoczesne, z punktu widzenia Obserwatora 7 . To Jego wcielenia, to On mógłby powiedzieć o sobie, że On się inkarnuje, Dusza indywidualna 7 a nie każdy z Jej licznych aspektów, w które rozgałęzia się na poziomie 6. To powszechne przekonanie o tym, że nasze małe ja zmienia ciała, pochodzi z błędnego rozpoznania umysłem, który myśli o sobie, że to on jest nieśmiertelny.
Tym co żyje w kolejnych, z naszego punktu widzenia, ciałach, jest wielkie Ja Obserwatora 7. Aby dać pewien wyraz komplikacji jaka powstaje przy próbie zrozumienia procesów karmicznych musimy rozumieć, że karma czyli zbiór myślokształtów które operują w umysłach inkarnowanych aspektów, Duszy 7, jest rodzajem pasożyta na połączeniu Duszy i ludzkich świadomości jednego Domu Duszy. I tak jak Dusza ma nas a nie my duszę tak samo owa zbiorcza karma jednego Domu Duszy włada naszym sposobem postrzegania rzeczywistości.
Wszystkie aspekty konkretnej Duszy mają te sama karmiczne obciążenia i profity ponieważ to one ją budują wzmacniają i rozpuszczają a ona zwrotnie działa na każdy z nich.
Z punktu widzenia życia jednego z aspektów to karma nami kieruje , sami nie mamy tyle mocy aby ową zbiorową karmę Domu nasze Duszy całkowicie rozpuścić ale mamy wpływ na jej osłabienie. Dopiero progres wszystkich aspektów może doprowadzić do zaniku karmicznego odkształcenia w postrzeganiu i zanik tworzenia myślokształtów którymi tak naprawdę jest karma. Tak jak Dusza 7 ma swoje aspekty które inkarnują, tak Karma która pasożytuje na tym połączeniu zniekształca świadomość aspektów w podobny sposób. Pracując nad osobistym wyrwaniem się z karmicznej iluzji pracujemy nie tyle dla siebie co dla całego Domu Duszy i jej wszystkich aspektów.- JB).

„Zabijaliśmy ich lub zadawaliśmy im cierpienie. Zaciągnęliśmy więc wobec nich karmiczny dług. Ten dług może, na przykład, ściągnąć na nas chorobę. W tej serii ofiar, które wizualizujemy, składamy je naszym ciałem, krwią, kościami oraz wszelkimi innymi częściami naszego ciała, aby ich zadowolić. Praktykujący cz{o}d uzna, że te nieprzyjemne doświadczenia stanowią produkt szkodliwych duchów i pomyśli:
„Te istoty, chociaż obecnie przynoszą szkodę, były w przeszłości moimi ojcami i matkami. Obdarzały mnie wielką dobrocią. Jeśli obecnie chcą się żywić na moim ciele, z radością złożę je na ofiarę”. Zwracając się do nich, praktykujący myśli:
To ciało jest moje, zróbcie z nim to, co da wam przyjemność. O wiele
przyjemniej jest mi ofiarować je tobie niż zatrzymać je dla siebie.

Całkowita akceptacja
W perspektywie cz{o}d chorobę można zintegrować z praktyką. Kiedy
choroba powstaje, to zamiast pragnąć ją odrzucić, myślimy: „To dobrze.
Obym dzięki tej chorobie przyjął na siebie wszystkie choroby i całe
cierpienie wszystkich istot!” Jednocześnie uważamy, że tę chorobę mogli
wywołać nasi karmiczni wierzyciele. Bez względu na to, czy to oni ją
wywołali, podtrzymują i w związku z tym mogą doprowadzić do końca, czy
nie, mówimy do nich: „Chodźcie! Zapraszam was! Jeśli mam chorować, niech
choruję. Jeśli mam umrzeć, niech umrę!” Cokolwiek się zdarzy, wszystko
postrzega się poza zjawiskami w śunjacie danej sytuacji.
Mówiąc ogólnie, kiedy jesteśmy chorzy, szukamy natychmiastowego uleczenia
przez lekarza, terapię albo nawet rytuały. Podejście cz{o}d jest
całkowicie odmienne. W pełni akceptujemy chorobę i śmierć. Ciało zostaje
zintegrowane w pojęciu śunjaty i nie stanowi dłużej obiektu, o który
należałoby się martwić. Zostaje po prostu ofiarowane tym, którzy pragną
zobaczyć chore ciało.
Czy ta praktyka może być niebezpieczna, jeśli praktykującynie posiada odpowiednich kwalifikacji?
Odpowiedź Kalu Rinpocze: Jeśli posiada się wystarczające zrozumienie
śunjaty i współczucia, nie ma żadnego niebezpieczeństwa. Wtedy można
przekształcić nawet to, co nazywamy przeciwstawnymi przyczynami: demony,
przeszkody, lęki i wszelkie negatywności.
Maczig Labdron powiedziała: „Jeśli posiadasz wroga i postanowisz użyć
noża, aby go zniszczyć, to być może ci się to uda. Ale jest też możliwe,
że to wróg pozbędzie się ciebie. A kiedy zaprzyjaźnisz się z wrogiem, twój
wróg zniknie”. Podobnie, jeśli jesteś chory i chcesz powrócić do zdrowia,
ale nie jesteś pewien, czy ci się powiedzie, rezultat jest niepewny.
Jeżeli myślisz, że ta choroba jest czymś dobrym, już jesteś zdrowy,
ponieważ nie musisz niczego odrzucać.” Kalu Rinpocze

Praktyka Czod, metoda radykalnego pokonania lgnięcia do „ja”.

https://buddyzmwadzrajana.blogspot.com/2014/09/praktyka-czod-metoda-radykalnego.html

Niech twoje ciało spoczywa, jakby było zwłokami,
Niech trwa, jakby nie miało właściciela.
Niech twój umysł spoczywa jak przestrzeń,
Niech trwa bez punktu odniesienia.
Maczik Labdryn

„Do dziś mam żywe wspomnienie inicjacji Czod udzielonej przez Tengę Rinpocze. Przestrzeń, moc, radość i współczucie, tak mógłbym podsumować to, co się działo, kiedy Rinpocze obdarzał nas tak niezwykłym prezentem, jakim jest przekaz praktyki Czod.

Czod jest niezwykle efektywną i pełną mocy praktyką, która przynosi praktykującemu potężne doświadczenie szczodrości jak i uwolnienia od lgnięcia, przywiązania do „ja”: korzenia samsary. Czod jest niezwykłym narzędziem służącym do rozwoju praktykującego, i pomagania innym istotom. Poprzez tą praktykę, każdy kto jest w stanie rozpoznać swoje lęki, nie ważne czy ich źródło znajduje się na zewnątrz czy też są wewnętrzne, może stawić im czoło i pokonać je, oraz wykorzystać jako ścieżkę do urzeczywistnienia Przebudzenia, stanu Buddy.

Praktyka Czod jest to doskonała ścieżka prowadząca bezpośrednio do Przebudzenia. Jest ona całościowa, kompletna, jeśli ktoś poświęca się tej praktyce nie musi koniecznie jeszcze coś innego praktykować. Jeśli ktoś praktykuje wyłącznie medytacje Czod, praktykuje kompletną naukę Buddy Siakjamniego. Wszystkie aspekty ścieżki sutr i tantr są zawarte w jednej sesji medytacji Czod. Czasem jest tak, że w celu pogłębienia zrozumienia pewnych aspektów dharmy, żeby rozwinąć pewne aspekty naszej głównej praktyki, dodatkowo praktykuje się wybraną praktykę Czod.

Krótko o praktyce Czod
Praktyka Czod sanskr. Ccheda-sadhana opiera się na naukach o pustce, przedstawionych w Pradźniaparamita sutrach, i jest ich praktycznym zastosowaniem. Do jej rozpowszechnienia szczególnie przyczyniła się wybitna mistrzyni Maczik Labdryn.
Słowo „Czod” znaczy po tybetańsku „odcięcie”. Celem medytacji Czod jest odcięcie podstawowej niewiedzy, polegającej na złudnym lgnięciu do poczucia Ja. Praktyka Czod, znana jest też jako tyb. lydzin „ofiarowanie ciała”. Po wyprowadzeniu świadomości z ciała (praktyka Phoła) medytuje się, że własne ciało zostaje ofiarowane różnym istotom. Ten aspekt Czod wynika z tła filozoficznego i kosmologii buddyjskiej. Ofiary składamy czterem rodzajom gości:
• Buddom, jidamom, guru
• Strażnikom Przebudzonym i światowym
• Istotom sześciu sfer (piekieł, głodnych duchów, zwierząt, ludzi, półbogów i bogów)
• Demonom, dłużnikom karmicznym itp.
Ofiarowując pierwszej grupie nektar pomnażamy dwa nagromadzenia zasługi i mądrości. Od strażników otrzymujemy ochronę. Ofiary złożone dwóm pozostałym grupom między innymi sprawiają, że karmiczne długi z istotami sześciu światów są wyrównane. Życzy się, aby dzięki tej ofierze wszystkie istoty zostały uwolnione z samsary. Jest to wyjątkowo szybki i skuteczny sposób pokonania własnego egoizmu, którego korzeniem jest przywiązanie do
tego ciała. Maczik Labdryn wyjaśniła, czym jest właściwe zrozumienie praktyki Czod:

„Najgorszym demonem jest nasze lgnięcie do iluzji „ja”, poprzez które pojawiają się ostatecznie wszelkie cierpienia. Odcięcie tego lgnięcia jest celem Czod, stąd nazwa „odcinanie”.

Milarepa skomentował to następująco:

„Uważaj demona za demona, a będzie ci szkodził. Bądź świadomy, że istnieje on tylko w twym umyśle, a wyzwolisz się od niego. Rozpoznaj jego pustość, a wnet go zniszczysz.”

W Tybecie praktykujący Czod są z reguły Nomadami, wędrującymi z miejsca na miejsce wraz ze swym skąpym dobytkiem, jako żebracy. Często nie posiadają nic oprócz rytualnego, bębenka damaru i trąbki z kości udowej. Mieszkają w małych namiotach, używając rytualnego trójzębu (khatwanga) jako masztu i czterech rytualnych sztyletów (phurba) jako kołków do namiotu. Tradycyjnie praktykę Czod wykonywano, często samotnie, w odludnych miejscach, zwłaszcza na cmentarzach i polach kremacyjnych.

Przerażające energie takich miejsc służą do zintensyfikowania wrażeń praktykującego. Jogin, przywołuje wszystkie istoty, wobec których zaciągnął karmiczne długi, aby przyszły wziąć zapłatę w postaci jego ciała. Wzywa się również demony i złe duchy, którym ofiarowuje się na pożarcie ciało w jego zwykłej postaci. Wewnętrzne “demony” to zwykle ukryte lęki, takie jak lęk przed chorobami czy śmiercią. Poprzez ofiarowanie własnego ciała, będącego samym centrum przywiązania do fizycznych form, osłabia się tendencję do nadawania realności dualizmowi przedmiotu i podmiotu, siebie i innych, konwencjonalnych idei dobra i zła.
Rozpoznaje się wtedy, że własne lęki są jedynie rezultatem mentalnych splamień, które same w sobie są pozbawione wrodzonej egzystencji.

Linie przekazu Czod.
Istnieje wiele linii przekazu praktyki Czod. Praktyka ta wywodzi się z Indii, była stosowana przez takich wybitnych mistrzów jak: Wasubandhu. W tradycji mahapandity Naropy, znana była jako „Nauki Naropy Jednego Smaku”. Natomiast w tradycji Arjadewy nauki te znane są jako „Zwięzły Tekst” lub Nauki Arjadewy. Nauki te były przeniesione do Tybetu głównie przez dwóch mistrzów Guru Rinpocze i Padampa Sandzie. Kiedy Guru Rinpocze praktykował i przekazywał nauki Czod to używało się tutaj nazwy Sang Czod „Sekretne Czod”. Najbardziej znana, bezpośrednio trafiająca do celu, stała się linia nauk przeniesiona do Tybetu przez indyjskiego mahasiddhę Padampa Sandzie sanskr. Kamalasila, który nauczał w Tybecie między innymi praktykę Czod.

Ogólnie linia pochodząca od Padampa Sandzie była znana jako Szidzie „uspokojenie cierpienia”. Najbardziej znana w Tybecie linia praktyki Czod pochodzi od Maczik Labdryn wybitnej uczennicy Padampy Sandz

Maczik Labdryn, rozwinęła praktykę Czod, wprowadziła różne nowe elementy, szczegółowe wizualizacje. Dzierżycielami założonej przez nią linii praktyk Czod (Obecnie nie istnieje jako osobna szkoła), zostali liczni jej potomkowie, stąd pochodzi wiele odmian Czod. Choć Maczik i jej dzieci nie stworzyli żadnych wielkich instytucji, Czod rozszerzyło się wśród praktykujących starych szkół na całym obszarze Himalajów. Obecnie każda ze szkół buddyzmu tybetańskiego ma praktyki Czod. W szkole Kagju za szczególnie znakomite miejsce pielęgnowania tej tradycji uważa się klasztor Surmang we wschodnim Tybecie. Maczik Labdryn przekazywała nauki Czod oparte na trzech drogach, zwanych trzema tradycjami Czod:
Przekaz Czod według tradycji sutr pochodzi od Buddy Siakjamuniego. Od Buddy Siakjamuniego przekaz przeszedł do Bodhisattwy Mandźiuśri, przez niego do Arja Nagardżuny, przez niego do Arjadewy, od którego przekaz trafił do Padampa Sandzie, od którego przekaz otrzymała Maczik Labdryn.
Przekaz Czod według tradycji tantr przyszedł z dharmakaji, Wielkiej Matki Pradźniaparamity, przez sambhogakaję Wadżrajogini, która udzieliła przekazu nirmanakaji Arja Tarze, od której przekaz nauk, w serii wizji, otrzymała Maczik Labdryn.
Przekaz Czod zjednoczonej tradycji sutr i tantr przyszedł od bodhisattwy Mandźiuśri poprzez Arja Tarę,  następnie dakini Sukhasiddhi, która przekazała nauki  Arja dewie. Od Arja dewy przekaz trafił do Padampy Sandzie, od którego przekaz otrzymała Maczik Labdryn.

Praktyka Czod w tradycji Karma Kagju.

Praktykę Czod Maczik Labdryn przekazała swoim osiemnastu wielkim uczniom. Jednym z nich był III Karmapa, Rangdziung Dordże, który miał duży wpływ na rozwój praktyki Czod w Tybecie.

Jest to zwięzła praktyka Czod do codziennego wykonywania przez joginów i joginki. Dwa wcześniej wspomniane teksty są dosyć długie i wykonanie ich zajmuje wiele czasu. Tekst Lydzin, jest jak gdyby esencją i służy on codziennej praktyce, co jest zaznaczone w tytule – jest to coś, co możemy zawsze mieć przy sobie, jest to krótki tekst i dzięki temu możemy go regularnie wykonywać. Lydzin jest najbardziej znaną praktyką Czod z tradycji Karma Kagju, z ładnymi melodiami. Oprócz tego Dziamgon Lodro Thaje napisał dwa bardzo krótkie teksty praktyki Czod, składające się zaledwie z kilku linijek. We wszystkich wersjach sens jest taki sam. Są to doskonałe praktyki medytacji dla osób prowadzących intensywny tryb życia. Ich wykonanie zajmuje ok. 5-10 minut.
Inną znaną praktyką Czod tradycji Karma Kagju jest Milam Lungten, czyli „Przepowiednia we śnie”, ułożona przez Karma Czagme Rinpocze.
Nazwa wzięła się stąd, że Karma Czagme miał sen, w którym otrzymał przepowiednię, która głosiła, że jeśli będzie się praktykowało wizualizację w taki właśnie sposób, to można przedłużyć życie nawet o 12 lat, nawet jeśli pojawiły się wszystkie oznaki śmierci. Sam Karma Czagme nie był pewien czy ów sen miał jakieś znaczenie, czy jest tylko iluzją, i spytał się swojego nauczyciela. Nauczyciel odparł, że sen zgadza się z ustnymi naukami, które on sam otrzymał od swoich mistrzów i w takim razie jest to sen posiadający znaczenie. Karma Czagme opisał więc formę wizualizacji, która pojawiła mu się we śnie. Jest to wspaniała praktyka. Nie jest zbyt długa. Jej wykonanie zajmuje około 10-15 minut, w zależności od tego ile razy powtarza się pewne rzeczy. Na przykład Tenga Rinpocze sam lubi i poleca tę praktykę Czod, głównie ze względu na to, że nie jest zbyt długa. Jest łatwa do codziennej praktyki lub jako uzupełnienie innych praktyk. Według wskazówek Tengi Rinpocze, można ją robić bez instrumentów tj. bębenka damaru, dzwonka i trąbki z kości udowej. Karma Czagme powiedział, że można ją robić cicho, nawet bez tekstu, jedynie medytując wszystkie fazy praktyki. Z tego powodu jest ona łatwa do praktykowania w naszych zachodnich warunkach.
Warto wspomnieć, że IX Karmapa ułożył trzy wersje praktyki nyndro mahamudry, krótką(najczęściej praktykowaną na Zachodzie), średniej długości i długą, która również zawiera praktykę Czod.

Teraz przedstawię wam tekst dotyczący szczegółów praktyki Chod Szardza Taszi Gjaltsen -Śmiech Dakiń
( Tekst jest oznaczony klauzulą nie rozpowszechniania zatem, proszę go nie rozpowszechniać)

Ilustracje dotyczące białej i czerwonej uczty, wizualizacje, o których mówi Szardza Taszi Gjaltsen w Śmiechu Dakiń można znaleźć w książce innego autora, książka ta nie została przetłumaczona na język polski:
Chöd Practice Manual and Commentary
http://promienie.net/images/dharma/books/karmapa-14th_chod-practice.pdf

 

Praktyka Chöd
Śmiech Dakiń
Praktyka składania ofiar z ciała pochodząca z Wielkiego Skarbca Najgłębszego Nieba

Dedykacja
„Wszelkie rodzaje czystych działań dokonanych poprzez ciało, mowę i umysł dedykuję dla pożytku wszystkich czujących istot sfery pragnienia, foremnej i bezforemnej. Oczyściwszy całą negatywna karmę powstałą wskutek niewiedzy, nienawiści i przywiązania obyśmy szybko osiągnęli całkowity stan buddy dharmakaji, sambogakaji i nirmanakaji.

Przygotowanie do praktyki
Przyjmuję schronienie w nauczycielach, bóstwach opiekuńczych i dakiniach
HRI HO DZI RA DA-KKI DE-ŁA HO
Aby rzeczywiście osiągnąć moc dakiń i działać jak one, wykorzystane zostaje w tej praktyce ciało iluzoryczne. Zostaje ono ofiarowane podczas Ganapudży. Dla wykonania praktyki udajemy się w miejsce budzące lęk i podporządkowujemy sobie ziemię. Następnie, wykorzystując jogę zrozumienia tożsamości samsary i nirwany, śpiewamy pieśń i tańczymy taniec pełnego radości pierwotnego poznania. Przy wtórze bębenka i dzwonka, które oznaczają nierozdzielność metody i wglądu, recytujemy z mocą poniższe teksty płynące ze stanu nieobecności ego.

Wykonanie tańca
Nawet jeśli „bóstwa” i „demony” pojawią się tutaj, ich działania pochodzą jedynie z przestrzeni łona Wielkiej Matki. Nigdy nie zanikająca energia podstawy przekształca się w niedualne, pierwotne poznanie, wyrażone we własnej wizji zmieniających się tańców. Poprzez taniec na głowie nieokiełznanego demona który jest lgnięciem do dualności zostaje zniszczona chmara demonów lgnięcia do JA.
Samopowstająca melodia stanu wolnego od JA płynie w przestrzeń, a iluzoryczny taniec wykraczający poza granice prawdy wykonany jest na niebie.
Wydając ryk lwa wyrażający pustkę, jogin wstrząsa podobnym lisom męskim i żeńskim królewskimi demonami. Przepojone cierpieniem dualistyczne postrzeganie JA zostaje starte w proch poprzez taniec błogości i grę pierwotnego poznania.

*(Demony te przebywają w świątyniach i klasztorach, umysł jogina budzi w nich przerażenie)

Przyjęcie schronienia
Przyjmuję schronienie w przestrzeni Wielkiej Matki, Pani Wglądu, wielkiej, pustej, niestworzonej podstawie *. Błagam cię matko, abyś ze współczuciem ochraniała wędrujące istoty sześciu światów, które wszystkie są naszymi matkami, a do których należą również bogowie i demony budzące lęk.

*( Kochająca Matka)

Rozwijanie Bodhiczitty (miłosierdzia,współczucia i wdzięczności)
Lgnąc do dualizmu i nie widząc swojej iluzji, demony ranią wszystkie pozostałe istoty czujące. Oby po urzeczywistnieniu umysłu oświecenia wszystkie one zostały wyzwolone w pierwotnie czystej przestrzeni.

Modlitwa do Dakiń
Jak wspaniale!
Modlę się do Pani Ostatecznej Dobroci, stanowiącej wymiar Prawdy.
Modlę się do Doskonałości Wglądu, stanowiącej wymiar Pełni.
Modlę się do Wielkiej Matki, Wspaniałej Matki Lśniącego Jeziora.
Modlę się do dakini Dobrej, Łaskawej Pani.
Modlę się do dakini Niosącej poprze współczucie ocalenie wszystkim istotom.
Modlę się do dakini Promiennie Płonącego Słońca.
Modlę się do dakini Królowej Istnienia.
Modlę się do białych łagodnych dakiń, modlę się do zielonych, rozprzestrzeniających się dakiń, modlę się do czerwonych, zwycięskich dakiń, modlę się do błękitnych, gniewnych dakiń.
Modlę się do czterech klas straszliwych strażników bram.
Modlę się do pełnego dobroci rdzennego nauczyciela.
Promieniując energią współczującej mądrości tego zgromadzenia bogiń, z mocą podporządkuję sobie bogów i demony tych dzikich, lęk budzących ziem. W majestacie poskromię bogów i demony tych nieujarzmionych, lęk budzących ziem. I poprowadzę nieurzeczywistnione czujące istoty trzech światów w przestrzeń.
Oby wszystkie te istoty osiągnęły pełne oświecenie dzięki połączeniu się z niebiańską przestrzenią jedynej Matki.

Ofiara z ciała
Nienarodzony umysł, oderwany od chwytania się ciała, powinien być wyrzucony w niebo poprzez centralny kanał. Umysł staje się Dobrą, Przychylną Panią, która niszczy demony utrapień, wznoszącą się w tanecznej postawie. Jej czerwono-pomarańczowe promieniujące ciało jest okryte sześcioma ozdobami z kości (i czaszek).

Biała Uczta
Uwolnijmy demona ciała przy pomocy zakrzywionego noża trzymanego w prawej ręce.
Utnijmy mu głowę i odetnijmy szczyt czaszki !
Umieśćmy czaszkę jako naczynie na szczycie tysiąc-trójkrotnego wszechświata* (*niesończony) i włóżmy do niej poćwiartowane materialne ciało.
Krótkie A, emanujące z tajemnej skarbnicy serca-umysłu, staje się ogniem w czakrze pępka i roztapia ciało materialne w naczyniu, aż z jego części powstanie płynny nektar.
Krople tego nektaru o stu smakach spadające a A i HAM* wypełniają niebo i ziemię.

* (Sylaba A w pępku jest czerwona i ognista. Topi się ona odwrócone białe HAM znajdujące się na szczycie czaszki)

Składam ofiarę dostojnym gościom, klejnotom schronienia;
Zgromadzenie strażników nauk uczestniczy z radością,
Osiem rodzajów szkodliwych duchów uczestniczy z przyjemnością,
A wędrujące istoty sześciu światów, które były kiedyś moimi matkami, jedzą z zadowoleniem.
Oby dzięki zadowoleniu dostojnych gości, bóstw ofiarowania dokonały się dwa nagromadzenia-wglądu i zasługi;
Powierzone zadnia wypełnione zostały poprzez uradowanie opiekunów nauk Bon;
Zakłócenia wywołane przez pełne wrogości męskie i żeńskie demony zostały uśmierzone;
A nasze długi spłacone, poprzez zadowolenie istot należących do sześciu światów, które były kiedyś naszymi matkami.

Czerwona Uczta
Jako Dobra, Przychylna Pani, która niszczy demony utrapień, uwolnijmy demona ciała materialnego. Przy pomocy zakrzywionego noża trzymanego w prawej ręce.
Utnijmy butnemu demonowi głowę, i na szczycie tysiąc-trójkrotnego kosmosu, na odartej z niego skórze umieśćmy spiętrzone jego ciało i krew.
Wy, bóstwa i demony obszarów budzących lęk, zgromadźcie się tu, jak sępy siadające na zwłokach-jeśli pragniecie ciała-jedzcie ciało kęs po kęsie! Jeśli pragniecie krwi-pijcie krew łyk po łyku! Jeśli pragniecie kości-żujcie je i wysysajcie szpik! Cieszcie się łykaniem wnętrzności!
Niech spłacone zostaną w ten sposób długi karmiczne przeszłych i przyszłych żywotów!
Niech spokój zastąpi wrogie myśli złośliwych demonów!

Dar Nauk Bon
O wy , bogowie i demony, którzy zamieszkujecie to wielkie, tajemne miejsce:
Proszę, abyście na zawsze porzucili myśli szkodzące innym,
Abyście przyjęli schronienie w czterech źródłach drzewa schronienia Jugdrung*
I odczuli współczucie dla wszystkich obdarzonych świadomością istot, które były kiedyś moimi matkami.

*(Drzewo schronienia Jungdrung to ; nauczyciele, Buddowie, nauki i praktykujący, zwłaszcza bodhisattwowie)

Dar Ochrony
Kiedy wykorzenimy to, co w umyśle stwarza pamiętanie i myślenie,
Staje się całkowicie jasne, że żadne rzeczy trwale nie istnieją-Taka jest prawdziwa mądrość Kunzang
A teraz, po rozpoznaniu swej własnej natury, niech się wszyscy wyzwolą !

Poświęcenie Zasługi i Modlitwa Dążenia
Nagromadzone zasługi, wyrastające z odprawienia tej wielkiej, nieskazitelnej pudży ofiarnej, poświęcam wszystkim bogom i demonom budzących lek miejsc. Oby wszelkie wędrujące istoty szybko, za jednym zamachem, osiągnęły oświecenie korzystając ze skarbu dwóch nagromadzeń.

Nota informacyjna
Zostało to przypieczętowane poprzez nieuprzedmiotowienie trzech rzeczy: działającego, działania i przedmiotu działania .
Mój własny uczeń z Niag Rong, o imieniu Pradżnia, prosił mnie o napisanie powyższego. Uczynił to ofiarowując wraz z nieskazitelnie czystym, jedwabnym katakiem srebrne monety i kwiaty mnie, Szardza Czadrel Rigpa Rangszarowi.
Oby wszystkie istoty obdarzone świadomością uzyskały pełne wyzwolenie dzięki zasłudze wynikającej z napisania tego tekstu.
(Sarva Mangalami) Taszi So.”

Proszę nie rozpowszechniać! Dziękuję.

http://shardza.org/praktyka-chod/
https://www.youtube.com/watch?v=dKiSHXzdYeA

Na zakończenie podam jedną z form praktyki przeniesienia świadomości -Phoła-która jest zasadniczym elementem praktyki chod.
Dla osób oddanych śnieniu i jego samowyzwalającej aktywności, podobnie jak w dzogczen-jungdrung bon, phoła nie jest niezbędne, ponieważ na co dzień pozostaje się w stanie oddzielenia ciała i umysłu fizycznego od Obserwatora obydwu tych stanów, najpierw w snach a potem również na jawie. O różnych rodzajach phoła, szerzej piszę w artykule „Metafizyka eksperymentalna cz,IV”  https://snienieprogresywne.pl/metafizyka-eksperymentalna-czesc-iv/ ,

Poniżej podaję szczegóły wizualizacji prowadzącej do jednego z rodzajów phoła, jako ciekawostkę.

„W trakcie mówienia mantry OM AMI DEWA HRI (trzeba powtorzyć ją minimum 100tys razy). wyobrażamy sobie, że przed nami w niebie na tronie siedzi rubinowoczerwony Budda Amitabha. W rękach złożonych w pozycji medytacyjnej trzyma miseczkę żebraczą. Odziany jest w szaty mnicha. Po jego prawej ręce na lotosie i księżycu stoi Bodhisattwa Współczucia, biały, czteroramienny Czenrezik, odziany w jedwabne szaty i klejnotowe ozdoby. Dwie ręce ma złożone przy sercu w modlitwie, w prawej zewnętrznej trzyma kryształowy różaniec, a w lewej lotos. Po lewej ręce Buddy Amitabhy na lotosie i księżycu stoi Bodhisattwa Mocy – niebieski, dwuramienny Wadżrapani, odziany w jedwabne szaty i klejnotowe ozdoby. W prawej ręce trzyma wadżrę, a w lewej dzwonek.
Kiedy powtarzamy mantrę OM AMI DEWA HRI, wzbudzamy w sobie pragnienie odrodzenia się w Czystej Krainie Buddy Amitabhy. Kierujemy do Buddy prośby, by udzielił nam błogosławieństwa, dzięki któremu spełnią się nasze modlitwy. Na koniec medytacji Amitabha wraz z towarzyszącymi mu Bodhisattwami rozpuszczają się w światło, które wtapia się w nas, obdarzając nas błogosławieństwem.”

Powtarzanie 100 tys razy mantry wydaje się ekstermalne ale w innych tradycjach, choćby takich jak chrześcijaństwo wschodnie, powtórzenie hezychazmu „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną” Dwanaście tysięcy razy na dzień i to co dzień, nie jest wcale niczym zaskakującym!
Obłok niewiedzy, perła europejskiej literatury mistycznej, napisana przez nieznanego autora z końca XIV wieku, zaleca powtarzane jednego słowa najlepiej jedno lub dwusylabowego, autor sugeruje słowa „Bóg” i „miłość”.” Przytwierdź to słowo mocno do serca, by zawsze w nim było, cokolwiek się stanie. To słowo będzie twoją tarczą i włócznią, tak w walce, jak i w pokoju”. Tego rodzaju powtarzanie nadaje nam identyfikator duchowy który pojawia się nawet w snach. Kiedy nasycimy nim naszą świadomość i zastąpimy nimi urojeniowe składowe umysłu bardzo łatwo dokonać przeniesienia świadomości poza umysł ku Obserwatorowi >7.Podobnie jest z każdym zawołaniem mistycznym czy mantrą; Om/ Rama-nama/Hare,Kryszna Hare,Hare/ Nembutsu/ La illaha illah-Lha etc. Wystarczy nasycić nią świadomość i skierować intencją ku Nieprzejawieniu w którym spoczywa Źródło Świadomości. Dobrze jest łączyć owe zawołania z oddechem. Kiedy zawołanie ma część pozytywną i negatywną, wdychamy przy pierwszej części a wydychamy powietrze przy drugiej.

Poniżej, opis wizualizacji ułatwiającej przeniesienie świadomości, według wyjaśnień lamy Ole Nydhala:

„Czujemy bezkształtny strumień powietrza, który swobodnie wchodzi i wychodzi przez czubek naszego nosa, myślom i dźwiękom pozwalamy swobodnie przepływać, nie chwytamy je i nie odpychamy. Następnie myślimy o czterech podstawowych prawdach, wprowadzających nas na drogę oświecenia. Zdajemy sobie sprawę z tej wielkiej, drogocennej szansy, którą mamy tu i teraz. Urodziliśmy się w takim czasie i miejscu, że możemy pracować z naszym umysłem, zmienić go, rozwinąć i osiągnąć poziom, z którego będziemy w stanie pomagać innym. Następnie, zdajemy sobie sprawę z przemijania, z tego że powinniśmy wykorzystać tę szansę teraz. Rozumiemy również przyczynę i skutek, to że nieustannie sami stwarzamy nasze życia. Wreszcie, uświadamiamy sobie, dlaczego pracujemy z umysłem. Robimy to, ponieważ oświecenie jest jedyną trwałą radością. Równocześnie niewiele możemy zrobić dla innych, dopóki sami jesteśmy pomieszani i cierpimy. Widzimy, że nie zawsze potrafimy panować nad tym, co wydarza się w naszym umyśle tak, jak byśmy tego chcieli. Dlatego pragniemy uczyć się od tych, którzy mogą nas tego nauczyć.
Przyjmujemy Schronienie w celu – w Buddzie, oświeconym stanie naszego umysłu. W Naukach, które nas do niego prowadzą. W naszych przyjaciołach i tych, którzy pomagają nam na drodze. W Karmapie – lamie, jednoczącym w sobie błogosławieństwo, metody i ochronę.
Teraz ponad naszą głową na wysokości wyciągniętej ręki, pojawia się osiem pawi, stojących dziobami do środka, wokół czworokąta. Maja piękne, wielobarwne ogony. Na tronie zbudowanym z doskonałych materiałów, leży w pełni otwarty kwiat lotosu o tęczowym kolorze, na nim leży płaski dysk księżyca. Na dysku księżyca siedzi zwrócony w tę samą stronę, co my Budda Nieograniczonego Światła. Jest atletycznie zbudowany i niezwykle piękny. Jego ciało promieniuje jak rubinowa góra w świetle tysiąca słońc. Ma jedną twarz. W dłoniach trzyma na podołku czarę, która zawiera nektar spełniający wszystkie życzenia. Po jego prawej stronie stoi biały, nieco mniejszy od niego Bodhisattwa Nieograniczonego Współczucia – Czenrezig. Po lewej stoi Bodhisattwa Nieograniczonej Mocy – Czianno Dordże. Z tyłu znajduje się przepiękne drzewo, a wszędzie wokół niezliczone ilości Buddów i Bodhisattwów, zarówno męskich jak i żeńskich tej doskonałej linii przekazu. My sami jesteśmy w naszej zwykłej formie i naprawdę pragniemy udać się do wszystkich tych wspaniałości, które znajdują się ponad nami. Chcemy udać się do Buddy i stopić się z jego sercem i umysłem. To jest, to na czym będziemy się bardzo koncentrować powtarzając mantrę. Wiemy, że pola energii pojawiają się zawsze tam, gdzie o nich pomyślimy. Wiemy, że teraz nawiązujemy najważniejszy kontakt, jaki kiedykolwiek nawiązaliśmy.
Od niemającego początku czasu krążyliśmy w górę i w dół, tam i tu, a teraz wchodzimy w kontakt, który zakończy całe nasze cierpienie. Jednocześnie, kiedy będziemy się koncentrować na udaniu się do góry i stopieniu z Buddą, będziemy powtarzać mantrę:
OM AMI DEŁA HRI
Gdy skończymy medytację, przestajemy mówić mantrę, a cała wizualizacja łączy się z Buddą Opame, który staje się tęczowym światłem i płynie do nas w dół poprzez przestrzeń. To światło wypełnia nas całkowicie i w jednej chwili znikają wszelkie formy, łącznie z naszą i pozostaje tylko świadomość bez centrum i bez granic, spoczywająca swobodnie sama w sobie.
Po chwili życzymy, aby całe dobro i zasługa płynące z tej medytacji stały się nieograniczone, popłynęły do wszystkich istot i rozpuściły ich cierpienie dając im w zamian jedyna trwałą radość- rozpoznanie prawdziwej natury umysłu – Mahamudrę.
Kiedy pojawia się świat rozumiemy, że jest to czysta kraina. Każda istota jest Buddą, niezależnie od tego czy o tym wie, czy też nie. Każdy atom wibruje radością i jest scalany przez miłość, a każda rzecz jest doskonała po prostu dlatego, że się pojawia lub wydarza. Istnieje również wielka różnica pomiędzy tym, jak odczuwaliśmy nasze ciało przed medytacją i teraz. Przed medytacją byliśmy naszym ciałem, a teraz mamy ciało i służy nam ono do dawania innym miłości i ochrony.”

*Śunjata-(pāli. suññatā; sanskr. śūnyatā; शून्यता – pustka, pustość, niesubstancjalność; chiń. 空 kōng, kongxing 空性; kor. kong 공, kongsŏng; jap. kū, kūshō; wiet. không, không tính; tyb. stong pa nyid) . Co daje nam osiągnięcie Świadomości Obserwatora ? Pozbawionego potrzeby interpretowania wszystkiego co Świadomość postrzega, do nadawania znaczeń i nazw przedmiotom percepcji. To dla umysłu oznacza pustkę , nicość !
Przez ludzi zachodu pustka często mylnie rozumiana jest jako „pusta przestrzeń”, próżnia, nicość – przez co często oskarża się tego rodzaju koncepcje jak choćby buddyzm o nihilizm. Tymczasem oznacza ona bezjaźniowość, bezesencjonalność, brak trwałej istoty rzeczy, brak podziału na obserwującego i obserwowane. Oznacza nietrwałą , zależną od świadomości i rodzaju zmysłów, posiadanych przez postrzegającego, naturę wszystkich zjawisk. Zjawiska nie istnieją niezależnie(Konieczność), ale pojawiają się współzależnie, dla umysłu jako ukierunkowane następstwa. Przejawiają się, ale nie istnieją niezależnie i samowystarczalnie. Inaczej termin „pustka”/Nicość 8/2 oznacza brak własnej natury. Nie istnieje również oddzielony od zjawisk ich obserwator, tj. jego oddzielna od wszystkiego indywidualność.Należy być świadomym tego,że zdarzenia, ich przyczyny jak i skutki są jedynie warstwą Świadomości i formą percepcji Konieczności jako czasu i przestrzeni w oparciu o którą umysł buduje swoje koncepcje o tym co postrzega i o swojej oddzielności postrzegającego od postrzeganego.
„Nicość- jak pisała Heidegger w „Czym jest metafizyka?”- nie jest przedmiotem, nie jest ona w ogóle bytem. Nicość nie nadchodzi sama dla siebie ani obok bytu, do którego miała by niejako przystawać. Nicość jest warunkiem, który umożliwia ujawnienie się wobec ludzkiej przytomności bytu jako takiego. Nicość nie tworzy po prostu pojęcia przeciwstawnego do pojęcia bytu, ale leży u źródła samej istoty. W byciu bytu dokonuje się nicościowanie nicości”

Władysław Stróżewski pisze o tym tak; „Właściwe rozumienie istnienia można uzyskać tylko poprzez właściwie rozumienie nieistnienia- i odwrotnie. Są one istotnie najściślej ze sobą sprzężone, ale – w perspektywie metafizyki Tomasza z Akwinu- sprzężone inaczej, niż widzieli to Hegel czy Heidegger, Czyste istnienie, bycie nie utożsamia się w żadnym aspekcie z czystym nieistnieniem; pozostają one w swojej bezwzględnej pierwotności absolutnie, radykalnie różne, choć wszelka próba bliższego ich opisania grozi od razu niebezpieczeństwem spekulacji prowadzących do ich utożsamienia. Czyste jest pojawia się także „na tle” nicości. Mówienie o „tle” w odniesieniu do nicości jest już jej interpretacją, przydaniem jej czegoś, co” z istoty” musi być z niej radykalnie wykluczone. Czyste jest i czyste nie jest są jednakowo nieokreślone, a jednak, mimo tej nieokreśloności, zachodzi między nimi różnica najgłębsza i najbardziej radykalna, jaką w ogóle da się pomyśleć. A raczej, jakiej pomyśleć się nie da… Tylko ona zasługuje na miano różnicy metafizycznej. Jej opis jest niemożliwy.”

Nagardżuna w „Podstawowych strofach madhjamaki, Badanie samobytu” pisał – „Ci, którzy postrzegają samobyt (svabhava) i innobyt, byt i niebyt, nie dostrzegają istoty nauki Buddy. W pouczeniu Katjajany Czcigodny, który zna byt i niebyt, zanegował zarówno „jest” jak i „nie jest”.
Gdyby istnienie przysługiwało rzeczy z natury, to nigdy nie przestałaby ona istnieć, bowiem zmiana natury w ogóle nie jest możliwa. Jeśli natura nie istnieje, czemu przysługiwać będzie zmiana? Jeśli natura istnieje, czemu przysługiwać będzie zmiana?
„Istnieje” to pojęcie eternalizmu. „ Nie istnieje” to pogląd anihilacjonizmu. Dlatego mędrzec nie powinien obstawać przy istnieniu i nieistnieniu.”

Zdawałoby się, trzy różne, wykluczające się opinie, na temat relacji przejawienia i nieprzejawienia. Bytu i niebytu. Tymczasem kiedy się im dobrze przyjrzymy od razu da się zauważyć, że to są trzy sposoby w jakie świadomość przekracza Granicę 8/9. Paroket. Można przez ją przekroczyć i powrócić później niż się to zrobiło, wyjść zanim się weszło i wejść w tym samym momencie w którym się wychodzi.

Moje sny o Chöd

To był świat zbudowany z wielkich kubików 5-6 metrów które pojawiały się kiedy zapominało się o tym świecie który znam z jawy. Konkretnie sen odbywał się na Placu Litewskim (Unii lubelskiej) w samym centrum miasta. Kubiki były poustawiane na sobie ciasno wypełniając tę przestrzeń. Po lewej stronie początkowo jakby było ich mniej a ich zwielokrotnienie następowało wraz z przenoszeniem się akcji snu, na prawą stronę ekranu śnienia, jakby przyrastała ich ilość. Wdrapywaliśmy się na nie. Było nas kilka osób. Mieliśmy nimi dokądś się przemieścić. Z tych kilku osób, które ze mną były, nie wszystkie mogły się na te kubiki wdrapać więc jedna z nich , kobieta, trzymała się niższego kubika i w ten sposób również miała możność podróżowania z nami.

Na wszelki wypadek, jeden z nas, wrzucił na stertę kubików szuflę, bo mogła się do czegoś przydać. Wszystkie kubiki wypełniały pustą przestrzeń Placu Litewskiego (Unii). Wiedziałem po obudzeniu, że kiedy sobie przypomnę jaka była intencja tej podróży sennej to zapomnę natychmiast treść snu więc go zapisałem zanim zacząłem przypominać sobie o czym sen miał być. Tak jakby z jednego do drugiego świata można było się przedostawać się poprzez zapomnienie tego drugiego ze światów no i powracać po zapomnieniu tego pierwszego i tak na przemian, na odwrót.
Do tego stopnia utrzymywanie tego snu w pamięci wpłynęło na mnie że żeby sobie przypomnieć o czym mogłem śnić musiałem zajrzeć do notatek do artykułu o Chod aby sobie przypomnieć że to właśnie o tym miał być sen!.

Wczoraj śniłem o również od Chod i widziałem jakąś pustą przestrzenną dzwonowatą formę pustą w środku na zewnątrz której się znalazłem, zatem kiedy teraz sobie przypomniałem o czym te sny miały być, czyli o Chod, zaczęło wszystko do siebie pasować.

Drugi sen:

Jestem w swoim mieszkaniu(4). Stoję plecami do ogrodu (3). Ktoś mi towarzyszy, kilka bytów, ale są niewyraźni. Obserwujemy pełznącego, niezbyt wielkiego węża. Nie jest w stosunku do mnie agresywny. Wąż pełznie w głąb pomieszczenia wzdłuż prawej ściany, potem zakręca w lewo. I tu okazuje się być przydatna łopata z poprzedniego snu. Nie mogę przecież położyć się spać (stracić świadomości) pozostawiając węża w pokoju (4). Nie będę go chwytał bo może być jadowity. Zamierzam się na niego łopatą i zadają mu wymierzony cios, zaraz za jego łbem. We śnie widzę ze szczegółami, jak ostrze łopaty nie może przeciąć wężowej szyi mimo, że uderzenie jest tak silne, że ostrze wyraźnie odkształca dywan na którym leży wąż. Dopiero za drugim czy trzecim ciosem łeb odpada. Nie jest to jednak koniec bo ciało wąż mimo ,że pozbawiony głowy goni mnie po lewej stronie pokoju i próbuje owinąć się wkoło mojej nogi. Te jego próby powtarzają się kilka razy i mimo moje ucieczki w kierunku ogrodu (3) pozbawione głowy ciało węża ściga mnie jeszcze przez chwilę, jakby dysponowało jakimś dodatkowym zmysłem, wzrokiem, nie zlokalizowanym w głowie a w reszcie ciała. Trochę się nawet przestraszyłem.
Jak widać lęk jest w nas, umyśle. Sceny z tego snu są opowieścią o tym co tak naprawdę przeszkadza w praktyce chod.

Trzeci sen:
Wchodzę do autobusu który topograficznie przypomina pokój z drugiego snu. Staję plecami do kierunku jazdy. Po obydwu stronach są trzy miejscowe siedzenia. Po prawej, od strony okna siedzi dwóch staruszków. Jest tu zatem jeszcze trzecie,wolne miejsce, na tym siedzeniu, od środka autobusu. Po lewej na trzy miejscowym siedzeniu siedzi tylko jeden staruszek ale ten siedzi od środka , tak że dwa miejsca od okna są wolne. Mam ze sobą nieokreślony bagaż, jakąś dodatkową objętość poza mną Samym 🙂 Dochodzę zatem do wniosku, że mimo, że trudniej mi będzie zająć miejsce po lewej, od okna, to jak już się tam wcisnę to będę miał więcej miejsca dla siebie niż na dostępniejszym pojedynczym miejscu po prawej. Oczywiście będę musiał obrócić się o 180 stopni wtedy zajmę dokładnie te same dwa miejsca po lewej które w tej chwili zajmują dwaj starcy.
Mamy zatem specyficzne odnalezienie jedności w wielości po przekroczeniu Granicy 5/6.

Budzę się z tego snu z zaskakującym zdaniem , brzmiącym w uszach:
Manieryzm strukturalny – Manieryzm symboliczny.
Mamy zatem specyficzne, subiektywno-obiekywne odnalezienie jedności w wielości, po przekroczeniu Granicy 5/6.

Po obudzeniu wiem, że to jest komentarz do wszystkich trzech snów. Po lewej, manieryzm strukturalny a po prawej manieryzm symboliczny. Początkowo byłem przekonany, że manieryzm to jakiś kierunek malarski z przełomu XIX i XX wieku ale kiedy zajrzałem do książki, ze sporym zaskoczeniem stwierdziłem, że to wiek XVI. Kierunek malarstwa europejskiego, postrenesansowego, świetnie oddający, posługując się manierystyczną deformacją, istotę otaczającej nas rzeczywistości.

O wężach(nagah) w tradycji buddyjskiej :
http://www.taraka.pl/bostwa_wezowe_naga_straznicy