Mistycyzm cz.3

Mistycyzm w wielkich religiach świataDenise Lardner i Johna Tully Carmody.

 

4. Tradycje chińskie

Rytuał (li) jest wyżej ceniony przez konfucjanistów niż taoistów.

Zasada niedziałania (wu-wei) łączy konfucjanistów z taoistami. Kontemplując działanie Tao natury, odkryli aktywna pasywność. Woda doprowadza do erozji skały, dziecko przejmuje władzę nad domem, kobieta wywiera wpływ na mężczyznę, dolina okazuje się lepsza od góry- tak właśnie działa natura: subtelnie, pośrednio, cierpliwie, poruszając się raczej zgodnie z biegiem rzeki niż pod prąd. Taoiści dostrzegają niebezpieczeństwo w przesadnej interwencji, nie wspominając już o stosowaniu przemocy. Uważają, że większość problemów rozwiąże się dzięki cierpliwemu postępowaniu, działaniu poza scena.

Tzu-lu zapytał, jak należy służyć zjawom i duchom. Mistrz powiedział: „Dopóki nie nauczysz się służyć ludziom, jak możesz służyć duchom? Dopóki nie dowiesz się o żywych, jak możesz się dowiedzieć o zmarłych?”

Chiński mędrzec pojawia się na ogół jako zwolennik praktycznej analizy rozumowej kształtującej ludzki umysł […] jego wzrok rzadko sięgał ku mistycznym szlakom. […] W przeciwieństwie do klasycznej Gracji, gdzie wyrazista linia filozofów od presokratejczyków do Arystotelesa pracowała nad problemami spekulatywnymi dotyczącymi tego, w jaki sposób umysł poznaje i w jaki sposób to poznanie wiąże go z bytem, konfucjanizm raczej niechętnie okazuje zainteresowanie spekulatywną noetyką, implikacjami fundamentalnej myśli i medytacji. Dzieje się to dopiero w kilka wieków po pojawieniu się buddyzmu, kiedy ubóstwo konfucjanizmu w tym zakresie stało się szczególnie dojmujące.

Konfucjańskie Chiny są znakomitym miejscem dla kogoś, kto poszukuje sentencjonalnych porad dotyczących relacji międzyludzkich, próżno tam szukać metafizycznych bądź mistycznych głębi. Istnieje szacunek dla duchów przodków i odpowiadające temu skupienie uwagi na czynnościach rytualnych, ale niewiele jest pracy nad doświadczeniem ostatecznej rzeczywistości jako takiej, poza drobiazgami, przez które mogła ona się zamanifestować.

Mencjusz powiedział: „Kiedy w Cesarstwie przeważa Droga, ludzie o małej cnocie służą ludziom o wielkiej cnocie, ludzie o małych zdolnościach ludziom o wielkich zdolnościach. Ale kiedy Droga popada w zapomnienie, wielcy służą małym, silni służą słabym.Oba te stany są zależne od niebios”.

Mencjusz jest zaintrygowany tym, że niebiosa działają w ten sposób. Jednakże to zaintrygowanie nie prowadzi do pogłębionej medytacji nad samymi niebiosami- nad tym, czym jest święte królestwo samo w sobie, jak istoty ludzkie mogą je poznać, do jakiego pełnego otwarcia na nie mogłoby to doprowadzić i jak mogłoby to przekształcić świat ludzki. (Tymczasem takie właśnie są pytania mistyków; JB)

Xunzi: „Naturą człowieka jest zło. Osiąga dobroć jedynie wskutek treningu […]Pokrzywione drzewo wymaga gięcia na parze, aby dostosowało się do zamierzenia stolarza.; jedynie wówczas może stać się proste”.

Zhu Xi najbardziej zbliżył się do mistycyzmu: „Wielka Ostateczność jest jedynie zasadą nieba i ziemi oraz niezliczonych rzeczy. Z należnym szacunkiem dla nieba i ziemi, jest w nich Wielka Ostateczność. Z należnym szacunkiem dla niezliczonych rzeczy, jest w nich Wielka Ostateczność- we wszystkich i w każdej z nich z osobna. Zanim powstało niebo i ziemia, z całą pewnością istniała ta zasada. Jest to zasada głosząca, że przez ruch pojawia się yang. Jest to również zasada, że przez spokój pojawia się yin. Wielka Ostateczność nie ma ani ograniczeń przestrzennych, ani fizycznej formy, ani ciała. Nie ma miejsca, w którym mogłaby być umiejscowiona. […] To nie Wielka Ostateczność działa w nich albo pozostaje spokojna. To są po prostu zasady działania i spokoju. Zasada jest niewidzialna. Staje się widzialna przez yin i yang. Zasada przywiązuje się do yin i yang, tak jak człowiek siada okrakiem na koniu”.

Ostateczna rzeczywistość jest zawsze czymś więcej niż to, z czym możemy sobie poradzić, dlatego też permutacje, jakie rzutujemy na naszą wyobraźnię, są zmienne niczym wzory w kalejdoskopie.

Laozi: „Radosne tłumy- jakby byli na odpuście lub świętowali nadejście wiosny. Tylko mnie bezwład ogarnia i nie daję żadnego znaku jak niemowlę, które się jeszcze nie nauczyło uśmiechać. Włóczęga, który nie ma dokąd wrócić… Takie sprawiam wrażenie. Mnóstwo rzeczy- wszyscy mają więcej, niż potrzebują. Ja jeden wyglądam, jakbym był w potrzebie. Moje serce to serce głupiego człowieka: tępe i bez rozróżnień. Ludzie- wszyscy są pełni światła. Tylko ja jeden jestem jak pogrążony w mroku . Ludzie- wszyscy widzą różnice i podziały. Tylko ja jeden ich nie widzę. Jestem jak dryfujący na środku oceanu, jak wiejący wysoko wiatr, który nigdy nie przestaje wiać. Ludzie- wszyscy mają jakieś cele. Tylko ja jeden jestem jak wielki głupek. Tylko ja jeden inny. Cenię sobie matczyną opiekę”. (Matczyną opieką jest nienazwane Tao; JB)

Nim w pełni przystosują się do miłowania Tao całym sercem, mistycy zwykle czują się wyłączeni poza nawias. Są osamotnieni, ponieważ ludzkie stado zmierza w zupełnie innym kierunku. Czują się niezręcznie, nieswojo i głupio, ponieważ szybkie, gładkie, jasne rzeczy zwykłego życia oraz codzienne sprawy już nie przyciągają ich uwagi.

Klasyczni taoiści byli raczej poetami niż filozofami.

Chińskie tradycje rodzinne sprawiły, że indyjski monastycyzm zdawał się czymś podejrzanym, i choć sangha dobrze się zakorzeniła, powstał także ruch rehabilitujący życie świeckie poprzez oddawanie szczególnej czci bodhisattwom żyjącym w małżeństwie, takim jak Wimalakirti.[…] Chińskie systemy medytacyjne, takie jak chan (czy też w Japonii zen)m w swoich tłumaczeniach z sanskrytu zaczerpnęły z terminologii taoistycznej, co zbliżyło medytację buddyjską do świata duchowego Laozi i Czuang-tzu.

Szkoła huayen uwielbia wszystkie zależności pomiędzy wszystkimi rzeczami, widząc w nich niekończące się płaszczyzny pierwotnego lustra – Wszystkie metafory ostatecznie upadają i okazują się nieadekwatne, ale znaczące jest to, że szkoła taka jak huayen odczuwa pragnienie rzucenia wyzwania mniej intelektualnej, czasami antyintelektualnej prostocie niektórych mistrzów chan i zen. Natura buddy nie musi objawiać się wyłącznie poprzez nierozróżnianie czy pustkę. Może również olśniewać nas niczym fasetki cudownie oszlifowanego diamentu czy też lśniąca od kropel sieć boga, zarzucająca się w oceanie bytu, zbierająca różne rzeczy, wiążąca wszystko we wszechogarniającą, ekologiczna sieć, jaką generuje proces oświecenia, przemieszczanie się buddów do wnętrza i poza czas oraz ograniczony umysł.

Ludzie nie potrzebują wiele. Wystarczy, by mogli mieć nadzieję, że ich życie ma sens, że cierpienia nie są całkiem daremne. Horrorem przenikającym całe życie, skłaniającym człowieka do rozpaczy jest poczucie, że egzystencja, czas, mogą się okazać bezwartościowe, że ich jedynym sensem jest zadawanie bólu. Kiedy chłopskie rytuały zdołały okiełznać ten strach, odepchnąć rozpacz, wypełniły podstawową ewolucyjną funkcję religii, jaką było podtrzymywanie ludzkich działań, sprawianie, by zwycięstwo w grze nadal wydawało się możliwe.

Krótka uwaga na temat poruszanych, w tym cyklu artykułów, zagadnień dotyczących mistycyzmu.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że doskonalenie systemów religijnych i mistycznych rządzi się tymi samymi prawami co ewolucja uzbrojenia i wojna. Umysł wciąż ucieka od nudzącej go zbyt prędko obrzędowości, prostoty wyjaśnień kwestii metafizycznych ku wyższym formom abstrakcji logicznej, co wymusza doskonalenie systemów do poziomów abstrakcji, które poradzą sobie z wprowadzeniem umysłu w stań zadziwienia i odczucie przekraczania jego wciąż rozwijających się możliwości percepcyjnych.