„Mit jest snem zbiorowości, sen jest indywidualnym mitem każdego z nas”.

                                                                                     Joseph Campbell

 

Mit w swojej warstwie dającej się wyrazić i wielokrotnie powtarzać jest zbiorowym  lub indywidualnym myślokształtem, który przejawia się w snach, marzeniach, niepokojach ludzi i zdarzeniach, które z taką mityczną projekcją rezonują w naszym życiu. Czasem bywa symbolicznym opisem istniejących realnie struktur Świadomości, choć nawet wtedy nie jest pozbawiony wyobrażeniowej skazy, ludzkiego sposobu pojmowanie rzeczywistości.
Co jest najstarszym mitem ludzkości ?
Bóg. Zdefiniowana, najszerzej jak to tylko możliwe, dla wybranej społeczności, czy osoby, Wszystkość.

Czy nie jest tak, że „moment”, w którym Otchłań Nieprzejawienia dotyka naszej ułomnej natury, budzi w nas taką intensywność doświadczenia głębi, że jej niewyrażalne przypływy musimy jakoś nazwać, oblec w opowieść, oswoić?

Jedną z tych intensywności nazywamy miłością, inną radością a jeszcze inną smutkiem, przerażeniem, zagubieniem. Gdybyśmy ich nie nazwali były by wciąż wielogłosowym nieoswojonym przez nadanie nazwy, „wyciem” Otchłani.

To najpotężniejsze z drżeń naszej głębi nazwaliśmy Wszechmocnym Bogiem ale mimo tego wciąż jego wyobrażeniowa maska jest zbyt krucha aby ową otchłań objąć i nadać jej ostateczną postać.

Zacytuję refleksję Derridy, wyrażoną w „Wierze i wiedzy”:

„Wydarzenie, aby zaistnieć, musi przedziurawić wszelki horyzont oczekiwania. Stąd przeczucie otchłani w tych miejscach, […] gdzie nie można- ani nie powinno się – ujrzeć nadejścia tego, co powinno lub mogłoby- być może – nadejść. I czemu w ten sposób pozwala się nadejść.”

Bóg jest zatem również mitem i najbardziej pojemnym z symboli Czegoś, Co przekracza naszą wyobraźnię i zdolność poznania. Zapytajmy zatem:

Czego symbolem jest Bóg ?

Pierwszy sen odpowiada na to pytanie, w symbolice poziomu mentalnego (4). W moim przypadku ten poziom jest najczęściej symbolizowany przez dom, w którym mieszkam.

W domu siostra (symbol innych ludzi, ogółu) prowadzi ciągłe remonty, zmiany a przede wszystkim wprowadza przez to bałagan, jaki temu towarzyszy i jest już niemal nie do zniesienia.

Wychodzę na strychu (symbol zbiorowej świadomości ludzi). Dach jest zdjęty a wszędzie, dokoła widzę po rozkuwane ściany, nie inaczej jest w całym domu.

To wszystko przypomina trwałą ruinę w stanie permanentnej przebudowy. Obejrzałem to wszystko, nieco wkurzony i próbuję odnaleźć drogę, którą mógłbym zejść na dół.
Nie wiem, co się stało, ale droga powrotu zniknęła !

Musiałem przecież jakoś tu dostać się z dołu, na tę podniebną wysokość, musi więc być gdzieś i droga powrotna.

Znalazłem, po lewej stronie strychu, jakieś zagłębienie w podłodze, wyglądające na zejście, ale w całą tę wnęka jest wetknięty stary tapczan, ciężki i zakurzony.

Został wrzucony do tej dziury niemal pionowo. Nie będę mógł ani go stamtąd wyjąć, ani się na nim położyć. Obchodzę kolejny raz cały pozbawiony dachu (pokrycia) i zrujnowany (Chaos Nicości 8/2) strych, ale faktycznie, nie ma żadnej drogi powrotu na dół. Zostałem całkowicie odcięty. Wkurzony działaniami siostry i pozbawiony możliwości powrotu do swojego mieszkania (umysłu).

Mamy zatem elementy mentalnej projekcji ludzkich wyobrażeń o Bogu.
Bóg pochwycony w pułapkę, wykluczony z dyskursu mentalnego, wiecznie aktywny (poirytowany- Dies Irae), nie mogący odpocząć, pozbawiony bezpośredniej możliwości wpływania na rzeczywistość, niższych pieter, Obserwator ciągłych zmian ludzkiej rzeczywistości mentalnej. Gdzieś również tli się refleksja o tym, że Bóg przeniósł się z ludzkiej myśli o Nim w dziedzinę uogólnień, abstrakcji i nieograniczoności „od góry”, ale ostatecznie umysł zbiorowości pozbawił Go kontaktu z indywidualnymi umysłami ludzi.

Drugi sen opowiada o symbolach z poziomu astralnego (3), czyli wyobrażeniowo -emocjonalnego. Jednym z elementów tego poziomu jest zieleń, czyli park, ogród lub las, również trawnik.

Stoję, zwrócony plecami do parku. Po prawej stronie, na przystanku czaka spora grupka ludzi.
W rękach trzymam małego jeża.
Chciałbym go wypuścić, żeby sobie pobiegał. Bardzo go kocham i nie chciałbym, aby się mu coś stało.
Na przykład nie chciałbym, aby go coś rozjechało, kiedy wbiegnie na jezdnię. Ponadto nie jest mi obojętne, co pomyślą o moim ewentualnym niedopatrzeniu, bezpieczeństwa jeża, ludzi oczekujący na swój autobus.
Tak sobie planuję, że jeża przeniosę przez ulicę, na drugą stronę i tam wypuszczę go, koło budynku, w którym mieszczą się różne restauracje. Tam będzie stosunkowo bezpieczny.

W tej symbolice Bóg jest troskliwy, zważający na to, co ludzie o nim pomyślą, rozróżniający co jest dobre a co złe, ale w odniesieniu do ludzi a le i do zwierząt. To oczywiście konstrukt społeczny. Czyli to, czego ludzie oczekują od Boga!

Teraz pozostaje nam pytanie; jakie domeny Boga Jego boskości znajdują się pomiędzy ludzkimi wyobrażeniami o Bogu. Jaki jest Bóg poza, pomiędzy, ponad naszymi ograniczającymi Go wyobrażeniami, oczekiwaniami?
Problem ten mieli wszyscy, którzy głębiej analizowali to zagadnienie. Wybrnęli z tego, tworząc teologie apofatyczne, czyli: nie to, nie to.

Kabaliści nakreślili ten problem w jeszcze inny sposób, określając całe ciało Tory ciałem Boga, litery którymi zapisano jej tekst -czarnym ogniem, a biel tła, na jakim tekst został zapisany -białym ogniem. Jednym słowem to że pomiędzy myślami i definicjami Boga jest również Bóg, tyle że niewyrażalny, wiedziano już od dawna.
Jak ten problem rozwiążą sny ?

Co wypełnia przestrzeń pomiędzy przymiotami Boga zrozumiałymi dla ludzi ?

Pierwszy sen, ZR :
Siedzę w samolocie w dwuosobowym rzędzie, po lewej stronie kadłuba samolotu. Od okrągłego okna oddziela mnie pasażer, z którym prowadzę zawiłą rozmowę. W pewnym momencie, bez żadnej zapowiedzi, mój rozmówca siedzący z lewej strony chwyta mnie za ręką i wyrzuca przez okno jednym płynnym ruchem. Przelatuję przez nie bezkolizyjnie i wypadam w przestrzeń , na zewnątrz samolotu.

Oczywiście się budzę. Taka odpowiedź to pójście na łatwiznę, mnie chodziło o jakąś bardziej racjonalną wypowiedź.

Zasypiam głęboko.

Jestem na przyjęciu imieninowym (! Rocznica nadania imienia!) kogoś, kto nie przypomina moją matkę, ale jest Matką in abstracto. Ta Matka jest mało wyraźna, na dodatek nie przejawia się z Ojcem jednocześnie.
Ojciec nie przypomina w ogóle mojego ojca. Ten Ojciec co prawda jest nieco bardziej obecny niż Matka, ale również niewyraźny (To typowa relacja Ojca/Matki z poziomu bezpośrednio poprzedzającego fazę Androgyna. Nieprzejawienia 8-12)
Towarzyszy nam niewysoka (!) żona mojego przewodnika do minusowości. O którym pisałem przy okazji podróży do piekła urojeniowo minusowego -2.To on pozwolił mi, jak latarnia morska, określić kierunek, w który mogę wyjść z minusowości urojeniowej (W skrócie będę pisał żona mppm)

Matka dostała na imieniny prezenty w formie ozdobnych donic (form pozwalających wzrastać). Prezentujemy je Ojcu (Matka jest a właściwie „jest niebędąc” po prawej. Matki jest tym mniej, im bardziej wyraźny jest Ojciec).

Pokazuję Ojcu, że można je przestawiać i różnie konfigurować w przestrzeni. Są wśród nich donice pełne kwiatów (z ziemią), wykonane z gliny, ale jest i jedna trochę podługowata która, na pierwszy rzut oka wygląda jak gliniana, ma wiele ornamentów, ale jest pusta i pozbawiona ziemi, kiedy stukam w jej dno palcem, wtedy dźwięczy jak metal !

Ojciec, widząc te formy (!) donic/osłon wydaje się traktować je z odrobiną lekceważenia. Wtedy żona mppm sięga po ostatni argument, po najnowszą formę donicy, jaką otrzymała Matka.
Donica jest schowana w szafce, po prawej stronie. Żona mppm pokazuje ją Ojcu, który przez cały czas osiąga ledwie swoją obecność i wciąż jest niewyraźny. Przyglądam się tej formie z zaciekawieniem, bo pierwszy raz ją widzę !
Jest przezroczystą podłużną szklaną/kryształową formą z przykrywą. Ma na swojej powierzchni bogate ornamenty, powstałe w wyniku celowego zmatowione. Najciekawsze jest jednak to, że po zdjęciu szklanej pokrywy dolna część nie ma wszystkich krawędzi na jednej wysokości, ale na ukos. Co ciekawe jej wnętrze i samo dno ma taki sam skos, co powoduje, że z jednego końca forma jest bardzo gruba i mało pojemna a na drugim końcu dno jest cienkie, a forma ma maksymalną głębokość. Pokrywa jest odwrotnością(!) dolnej połowy.
Jednym słowem przestrzeń w środku zamkniętej formy, jest dość cienka i biegnie ukośnie z góry do dołu i od lewej do prawej strony. Żona mppm tłumaczy Ojcu i mnie, przysłuchującemu się z zainteresowaniem (Żona mppm siedzi pomiędzy mną (L) a Ojcem (P)), że ta nowoczesna forma nie rozgrzewa się równomiernie, ale najpierw z jednej strony (L) a dopiero potem z drugiej (P) co powoduje tłoczenie soków do góry (moja wyobraźnia ześlizguje się w stronę szklanej brytfanny do pieczenia mięsa)!
Nie chodzi tu jednak o mięso, ale o coś bardziej subtelnego.

Różnorodność form jest tym, co najbardziej zwraca naszą uwagę i im poświęcamy całe nasze zaangażowanie, zazwyczaj pomijamy jednak to, co dzieje się, jest obecne, pomiędzy prezentowanymi donicami. Tam przestrzeń, która pozwala w swoim łonie powstać wszelkiej urojonej istności, prezentuje Nieprzejawionemu Bogu swoje najnowsze osiągnięcia ! Formy do wzrostu/tłoczenia swoich „produktów” !

Każdy człowiek musi znaleźć taki aspekt mitu, który będzie związany z jego własnym życiem. Mity w zasadzie pełnią cztery funkcje. Pierwsza jest mistyczna: gdy uświadamiasz sobie, jakim cudem jest wszechświat i ty sam, i gdy odczuwasz lęk wobec tej tajemnicy. (…) Druga (…) jest wymiarem kosmologicznym (…); ukazuje ci kształt wszechświata, ale w taki sposób, że znów dostrzegasz w nim tajemnicę. (…) Trzecia (…) jest socjologiczna, polega na podtrzymywaniu i uzasadnianiu pewnego porządku społecznego. (…) czwarta (…) pedagogiczna: w jaki sposób żyć po ludzku w każdych okolicznościach. Mity mogą nas tego nauczyć.
                                     Joseph Campbell, Potęga mitu. Rozmowy Billa Moyersa z Josephem Campbellem