Chcę odwiedzić poziom przyczynowy Czerwonego <10.

Każda z bytów ulokowanych na wybranym poziomie Świadomości ma również swój poziom kauzalny który wplata go w narrację Konieczności. Nasz ludzki, to poziom 5 przyczynowo- skutkowy, który jest nieoddzielny od fizycznego 1. Pytam jak wygląda to w przypadku Czerwonego <10 Pana Wielkiej Karmy z wnętrza Nieprzejawienia ? Na ludzki rozum powinien być nim On sam. Powinna istnieć jakaś tożsamość jego bóstwa i kauzalności. Przecież to już jest poziom Konieczności.

Sen jest bardzo trudny do zapamiętania.
Pozioma (przede mną ) membrana .Ta powierzchnia mimo, że wydaje się pokryta przez prozaiczne treści ma również naprawdę głębokie podłoże .
(Te treści wyglądają jak osoby)
Pod koniec snu przesuwam się, ze strefy gdzie znajduje się membrana, na prawo.
Budzę się.
Teraz muszę zapytać co jest pod tą membraną. Zapytać o te, naprawdę głębokie, treści.

Drugi śniący:

Śniłem o tym, że ktoś mi przedstawiał usługi krematoryjne. Pokazywał mi jak wszystko jest elegancko wykonywane. Specjalna trumna do spalania zwłok zrobiona z łatwopalnego drzewa. Usługa kompleksowa. Tylko tyle pamiętam niestety. Może jednak się przyda…

Trzeci śniący:

Pamiętam tylko, że montowałem jak w programie do montowania filmów, poszczególne sceny, jakiejś życiowej sekwencji. No i pamiętam koleżankę z pracy w tej sekwencji i jakichś niezidentyfikowanych ludzi.

Podróżowałeś w tej samej okolicy co ja .Spotkałem was w dwoistych postaciach. Ciebie i drugiego ze śniących, kiedy wracałem z lewej strony na prawą. Moskwa i mój golibroda to czerwień ciała przyczynowego Czerwonego Chrystusa.
Poprosiłem o wyjaśnienie sensu ostatnich snów i wyraziłem chęć śnienia wspólnie z wami, dzisiejszej nocy. No i poprosiłem żeby było ciekawie i obyło się wreszcie bez jakichś przemocowych, brudnych aktów.
Sny były bardzo złożone i trudne do jasnego opisania, zobrazowania. Szczególnie 1 😉
1. Wsiadam z kimś do pojazdu, wygląda jak bolid formuły I.  Ten ktoś zabiera mnie w podróż. Jest bardzo słonecznie  i rześko, jak w jasny poranek lub słoneczne popołudnie. Bolid mknie bardzo szybko. To jest wielka droga. Wydaje mi się, że jechaliśmy po strukturze „świadomości”. Tak jakbym mijał jakieś konstrukty myślowe, ułamkowo wyłapywał błędy logiczne w myślach pojawiających się i łopoczących na „odcinkach tej świadomości”, coś takiego, ale to niejasne.
Na koniec podróży widzę (może od początku on ze mną jedzie, nie jestem pewien) kolegę z pracy, którego „u mnie” jeszcze nie było. Moim oczom na planie sennym ukazują się kontury świata, taka jakby mapka świata, ale wygląda jak ciąg glutów. Ja wiem, że to nieudolny rysunek naszego świata. Świat jest podzielony na 2 kolory – czarny i biały. Na północy i południu (na obrzeżach) generalnie dominuje czarny, a w centrum biały. Głos (kolega) mówi, żebym o czymś nie myślał z lewej strony, bo z lewej jest MOSKWA i to ryzykowne, czy jakoś tak (?). Potem głos mówi, że ten biały kolor to jest jakby rozwój ludzkiej świadomości, czarny to są zagrożenia dla ludzkości, ale to generalnie (dla Brahmana, Atmana, Świadomości) nie ma większego znaczenia.
2. Jestem w jakiejś chatce górskiej, na odludziu. Razem ze mną jest jakiś starszy podróżnik ,chyba z jakąś kobietą. Czekają w tym miejscu na „objawienie jakiejś prawdy”, ukazanie się mocy jakiejś istoty. To ma być jakieś odkrycie. Ten człowiek mówi, że przed nim w tym miejscu byli inni ludzie z zamierzchłych czasów (być może mówi o jakimś chrześcijańskim świętym, czy innej postaci historycznej). Jeden z tych ludzi miał dotknąć tej prawdy, ale utknął gdzieś i nie poszedł dalej. Chodzi o to, żeby w tej chatce (może na dalszych jej kondygnacjach, w przeciwieństwie do historii poprzedniego podróżnika) spędzić określony czas, w określonym momencie i wtedy ma się postać ukazać (chyba jak forma buddyjskiego strażnika, z energii i światła (?)).
Człowiek pokazuje mi co zastał na miejscu w tej chatce. Uruchamia taki blaszany projektor filmowy, który ma nas zbliżyć do tej prawdy. Na ścianie pojawia się światło rzutnika i wyświetlany jest film. Film jest czarno biały z kadrami jak z  „4 pancernych”. Jakiś czołg, jakieś lasy, polonez chyba przejeżdża gdzieś, ludzie po tych lasach chodzący etc. Ukazanie się tego oczekiwanego zjawiska ma być poprzedzone jakimiś efektami świetlnymi, kolorami, nie wiem.
Generalnie ja się udaję w ciut inne miejsce. Chcę obserwować cały proces, ale z bezpieczniejszej odległości. Szukam jakiegoś sąsiedniego pomieszczenia, tak bym to światło widział, ale żeby mnie nie oślepiało. Żeby mnie nie oślepiło szukam jakichś żaluzji czy kotarki żeby osłonić od tego przychodzącego światła nieco okno. Chodzę od „chatki” do „chatki” i pytam o to ludzi.

Znalazłeś się na granicy 8/9.Nawet ją przekroczyłęś i spotkałeś mnie oczekującego w Nieprzejawieniu 8-12 na wyjaśnienie Czerwonego <10. Potem wycofałeś się z „naszą” stroną Paroketu-Zasłony Bytu, do Przejawienia 1-8.
Przed zaśnięciem zastanawiam się do kogo  mam się zwrócić o patronat? Szirin, jak widać, to zbyt nisko. Proszę  zatem Dobrą Matkę o to aby ułatwiła mi podróż na drugą stronę Granicy 8/9 i lot „ponad” ciałem przyczynowym Czerwonego <10.

Obudziłem się z niejasnego, wielowątkowego snu.
Zanim zapisałem poniższe kila zdań zapomniałem o czym była reszta snu:
To jakiś rodzaj treningu. Widzę kilka osób w szeregu. Jednej z nich, tej  nieco na lewo od środka  szeregu wystaje z szyi/z mostka, pręt. To tę osobę wybieram.
Obudziłem się i ponownie zasnąłem, rozczarowany mizernym rezultatem. Ponawiając prośbę.
To nie tyle trening, choć można i tak to nazwać, a treking. Idę /idziemy w głąb ekranu śnienia. Piszę idę /idziemy bo jest  mnie dwóch a ten drugi niby towarzysz wystaje ze mnie jak planeta, na mechanicznym modelu układu słonecznego, obiegająca słońce. Kiedy się zatrzymuję jestem jeden. Kiedy idę, jest nas dwóch.
Właśnie się zatrzymałem  na jakiejś górze. To co miałem przed sobą, mam teraz po prawej stronie. To co miałem z lewej mam teraz przed sobą, bo się obróciłem w lewo, o 90 stopni.
Wszystko jest pokryte dziwnie lekkim a jednocześnie spoistym jak nylon śniegiem. Nachyliłem się i włożyłem w niego rękę. Pod spodem nie czuję żadnego oporu jakby nic pod nim nie było. Trochę zrobiło mi się dziwnie, ale nie drążę we śnie tego tematu, bo myślę sobie, w tym śnie, – co mnie to obchodzi .
Spoglądam na lewo. Tam, niżej, jest wielka również wyściełana śniegiem dolina.
Teraz (kiedy obróciłem się o 90 stopni) za tą  dolina widzę kolejną wysoką pokrytą śniegiem górę. Z prawej, doliną, idą dwie osoby. Mógłbym zejść w ich stronę ale to kawał drogi na dół. Nie bardzo chce mi się wracać bo przecież dolina jest ślepa (!!!) i zamykająca ją góra będzie taka sama jak ta na której teraz stoję, więc mój wysiłek, nie miałby sensu. Odwracam się o 90 stopni w prawo i znowu jestem na swoim szlaku prowadzącym w głąb ekranu śnienia.
Ruszyłem. Znowu jest mnie dwóch. Ten drugi jest raczej z prawej choć to nie jest takie do końca pewne. Z głębi ekranu śnienia nadchodzi  kolejnych (a może tych samych których widziałem idących dnem doliny), dwóch facetów, w cienkich ubrankach (mają na sobie  koszulki z krótkimi rękawami itd.).Widzę, że jest im chłodno, zresztą chyba o tym właśnie z sobą rozmawiają.
Myślę  zatem sobie, dedukując jak Sherlock Holmes, skoro zrobiło się im zimno to znaczy, że idą z ciepłego domu czyli idąc w tamta stronę  skąd przyszli dokądś dojdziemy. Mnie nie jest zimno ale w tej bieli nie wiem dokąd mam iść.
Docieramy do osady która przypomina nieco bazę trekingowa w Himalajach albo  galaktyczną osadę z Gwiezdnych Wojen. Jednym słowem atmosfera kosmopolityczno- turystyczna.
Nie wiem co mógłbym/moglibyśmy tu robić aby zostać na dłużej . Nie bardzo mam ochotę znowu błądzić po śnieżnych bezdrożach  Totalnej Bieli ( 6-8) więc godzę się na ogolenie u miejscowego balwierza.
Mijam jakąś misę, po lewej, przypominającą kropielnicę przytwierdzoną do ściany i docieram we wskazane miejsce w głębi niewielkiego ale chyba głównego placu tej osady. Usiadłem na wskazanym stołku, przed jakimś facetem, który  dopiero po obudzeniu skojarzył mi się z postacią Tronującego Boga/ Chrystusa w szkarłatach, z obrazu Boscha.
Usiadłem i początkowo nawet nie zwróciłem na niego uwagi. Był jakiś taki….. nieokreślonego koloru i wtapiał się nieco w tło tego całego majdanu. Na dodatek, sprawiał wrażenie niewidomego.
Bardziej rzucał się mi w oczy drugi facet, siedzący nieco z prawej, czyli po lewicy tego który okazał się być golibrodą .
Kiedy usiadłem, ten pomocnik, szepnął do mojego „oprawcy” :
– Nieco w lewo.
Balwierz trzymał poziomo przed sobą, w obydwu rękach jakiś rodzaj listwy, gigantycznej brzytwy?Na oko, półtorametrowy !
Po słowach swojego pomocnika wziął małą poprawkę w lewo i nim się zorientowałem lewym końcem listwy (dla niego prawym) ćwiachnął mnie po  lewym policzku.
Sztych był wymierzony zadziwiająco precyzyjnie jak na NIEWIDOMEGO (!!!!!!!!). W sam raz aby mnie nie skaleczyć a jednak ogolić  z  tej strony, do samej skóry.
Poczułem dość silny nacisk ostrza ale na szczęście nie na tyle silny aby mnie skaleczyło.
Zerwałem się ze stołka i nie odwracając się odskoczyłem do tyłu, krzycząc -kurwa mać czy -Jezu Chryste bądź -ja pierdolę, lub coś podobnego. Przecież nie dam się golić ślepemu golibrodzie. ,Jak mnie ciachnie z drugiej strony to mi obetnie nos !!!
Ktoś radzi mi  zdecydowanym głosem ;
-Siadaj !
Ale ja, mam gonitwę myśli. Nie jestem  przecież samobójcą !
Obudziłem się dość rozemocjonowany. Przemyślałem sprawę i chyba jutro dam się ogolić ŚLEPEMU !

Drugi śniący :

O co chodzi z tą membraną, ze snu Jarka?

Specjalnie się nie przykładałem ale coś wymodziłem.
Sen 1. Mam w planie pojechać do mojego drugiego domu, ale mam wątpliwości czy jeszcze go nadal mam, bo nie pamiętam czy płaciłem za niego czynsz. Pojechałem z żoną ale czułem się jakoś nieswojo. Bardzo długo nie byłem w tym domu i nie pamiętałem nawet jak on wygląda.
Gdy przyjechaliśmy była noc ale zamiast drzwiami weszliśmy przez okno, na 2 piętrze, używając drabiny. Okazało się, że obawy nie były słuszne bo w tym domu było całkiem przyjemnie. Wszędzie były jasne i czyste wykładziny, jasne ściany, porządne masywne drzwi do pokojów, super fajnie.
Zastanawiałem się dla czego nie odwiedzałem tego domu tak długo i czemu nie weszliśmy przez drzwi na parterze skoro mam klucz…

Drugi sen. Byłem u jakiejś bogatej kobiety, w domu. To nie był mój dom ale mogłem się po nim poruszać. Gospodyni nie było. Na meblościance znalazłem zabawkowy, kolorowy pistolet, w częściach a w zasadzie to były takie dodatki do pistoletu – upgrade-y. Ten pistolet jest ostatnio bardzo popularny. Widać, że gospodyni ta zabawka się bardzo podoba bo ma bardzo dużo tych części.
Były to oczywiście tylko fragmenty snów ale tylko to zapamiętałem.

Trzeci śniący
Wychodzi na to ze byliśmy w tej samej wiosce tylko u mnie była chyba wiosna a nie zima, może rozmawiałem właśnie z Tobą gdy byłeś na tropie czegoś istotnego? Jakieś wnioski ?

Ogólne wnioski są oczywiste. Szczegółowe pojawią się kiedy Ślepy mnie ogoli 🙂
Proszę o dokończenie golenia przez Ślepego Balwierza.

Widzę trzy, następujące po sobie, przestrzenie w których przesuwa się jakiś aktywny czynnik, z lewej strony na prawą stronę.
Kolejny sen.
Jest nas trzech. Jesteśmy częścią jakiejś organizacji/zespołu. Teren po którym się teraz poruszamy został już wcześniej, przez nas zbadany, przeprowadziliśmy symulację tej akcji, teraz wykonujemy ją naprawdę . (Próba kontynuacji wczorajszego ogolenia zostaje podjęta )
Zadanie polega na dostaniu się na najwyższe piętro budynku i wrzuceniu w otwór zsypowy bomby wielkości kaloryfera (!!!).
W tym zamachu (Ślepy balwierz, jakby tego nie określić, zamachnął się swoją dwustronną brzytwą) mamy wysadzić cały budynek w powietrze zrzucając bombę na sam dół, kanałem zstępującym, do samych podstaw budynku.
Poruszamy się w górę (chyba windą). Skądś, przyplątała się do nas kobieta, która poruszając się w górę, razem z nami, trochę nas niepokoi swoją niespodziewana obecnością.
Nasza szpica uderzeniowa to dwie osoby. Ja i drugi kolega , niesiemy bomby w workowatych plecakach. Trzeci z naszej grupy stanowi rodzaj ochrony, no i jest z nami ta cholerna baba, która nie wiadomo po co plącze się koło nas. Nie tak to zaplanowaliśmy !
Dotarliśmy na ostatnie piętro. Tu miały znajdować się drzwi do zsypu, pod numerem 12(!!!).
Otwieramy je, a tam drugie drzwi, z innym numerem 1 albo 13(?). Cholera, jak się zacznie pieprzyć to pieprzy się już do samego końca!
Podchodzimy do innych drzwi, po przeciwnej stronie korytarza, na nich jest ten sam numer który był na drzwiach wewnętrznych pod dwunastką. Otwieramy. Za nimi są również drzwi wewnętrzne i mają . . . . numer 12.
Jasna cholera! Które teraz mamy wybrać ??? Może trzeba by zamienić zewnętrzne drzwi zdejmując je z zawiasów.Wtedy te z wewnętrzna dwunastką miały by z zewnątrz również dwunastkę.
Decyduję nie zmieniać drzwi zewnętrznych a otworzyć te które mają wewnętrzny numer 12, czyli jak się w tym zamieszaniu, w końcu ustala, w przestrzeni, po prawej stronie. Kobieta tymczasem udała się do tych naprzeciw, po lewej, tych z zewnętrznym numerem 12.
Otwieram nasze drzwi. Znowu nie tak jak miało być.
Nie ma za nimi żadnego otworu zsypowego tylko damska łazienka. Pomieszczenie jest podzielone na dwie(!) kabiny a na środku stoi kobieta. Trudno powiedzieć czy to ta sama, która poszła na lewo ale być może jest z tamtą, jeżeli nie tożsama to przynajmniej jakoś powiązana, jestem całkiem zdetonowany tą sytuacją.
Na szczęście nie zostaliśmy jeszcze zdemaskowani i możemy wycofać się bez budzenia podejrzeń mówiąc, że szukaliśmy męskiej łazienki.
Wracamy na korytarz. Nic z tego nie będzie. Jestem załamany.
Wszystko wywróciło się na nice(!!!), nastąpiła jakaś ogólna degrengolada. Już miałem się poddać, kiedy natchnęła mnie konstruktywna myśl. Wyrzucimy bomby oknem, zobaczyłem je właśnie po prawej stronie, na korytarzu.
Podchodzę do okna. Jestem cały roztrzęsiony i jest mi już właściwie wszystko jedno, czy nas tu ktoś zdemaskuje, czy nie. Po prostu wykonamy swoją robotę jak maszyny, krok po kroku. Rozchylam worek i wyciągam wielką jak kaloryfer bombę. Bomba ma zapalnik na wierzchu i wygląda trochę jak wkład mrożący do lodówek przenośnych. Kolega odkręca zapalnik a ja otwieram okno i spuszczam po parapecie płytę bomby.
Widzę, że w sumie dobrze zdecydowałem bo zaraz naprzeciw wieżowca, w którym się znajdujemy, stoi bardzo blisko, nieco niższy budynek, tworząc w ten sposób szczelinę, prowadząca na sam dół. Trochę to przypomina zsyp którego szukaliśmy tyle, że ten jest jakby zewnętrzny.
Puszczam bombę. Waham się, przez chwilę, czy powinniśmy odsunąć się od okna, w głąb korytarza ale to chyba nie ma znaczenia przy takiej sile eksplozji, jaka nastąpi za chwilę.
Czekamy ale nic się nie dzieje. Niewypał ?
Podchodzę do okna. Bomba nie wpadła w szyb pomiędzy budynkami a zawiesiła się na krawędzi tego niższego. Jak pech to pech! Pewnie zapalnik jest uderzeniowy, musi nastąpić większy wstrząs. Przez chwilę, we śnie następuje chwila ogólnej dezorientacji.
Drugi kolega chyba już nie wyciąga swojej bomby. Tymczasem ja, widzę w tym zamieszaniu film z przyszłości, pokazujący, że po jakimś czasie bomba na dachu niższego budynku zostaje odnaleziona ale wersje wydarzeń są chyba dwie; detonacja albo dezaktywacja.
Obudziłem się rozemocjonowany. Pytam o co chodzi ?
Stoję nad wielkim kotłem z pokrywą na zawiasie. W środku jest rozgrzewająca się woda albo oliwa. W każdym bądź razie kiedy wrzucam do niej coś co miało by się w niej smażyć/gotować okazuje się, że temperatura jest jeszcze zbyt niska.
Drugi sen.
Jedziemy samochodem. Jestem jego kierowcą. Z prawej na lewą stronę, przechodzi szereg białych postaci. Przez chwilę, po obydwu stronach, ich i mojej, następuje wahanie, kto kogo ma przepuścić, ale ostatecznie szereg rozrywa się i powstaje w nim przerwa przez która mogę przejechać.
Jak z tego widać zamach brzytwą Ślepego Golibrody się ni powiódł a w każdym bądź razie został odwleczony w czasie i jego rezultat nie jest wcale pewny a właściwie jest dwoisty(!). Poziom na jakim miał być przeprowadzony uniemożliwia logiczne planowe i postępowanie, zatem te sny potwierdzają moje wcześniejsze ustalenia, że Czerwony <10 jest postrzegany przez niższe świadomości, takie jak my za rodzaj zamachowca/destruktora pewnego ładu. Oczywiście tak to wygląda w naszym pojęciu bo ten ład jest zstępująco -wstępujący i polega na konstrukcji i dekonstrukcji. Stąd ta krucha równowaga w zawieszeniu spadającej bąby. Są przecież dwa policzki i zawsze zostaje nadstawiony ten po przeciwnej stronie 🙂

Drugi Śniący:

Miałem jeden sen z którego nie jestem zadowolony. Intencja: Dać się ogolić razem z Jarkiem.
Sen był o tym, iż ponownie odwiedzałem ojczyznę (niekoniecznie była to Polska), spotkałem mojego starego kumpla Marka (już miałem podobny sen kiedyś) i pytam się go, co u niego słychać. Mówi mi, że w miarę mu się powodzi i buduje sobie teraz dom bliżej centrum, choć ma z tym pewne problemy (nie pamiętam dokładnie). Opowiada mi też, że zerwał ponownie z kolejną dziewczyną. Tym razem dziewczyna głupio go oszukała, niby nic wielkiego ale jemu się to nie podobało.
Później poszedłem do banku. Okazało się, że miałem tu kiedyś konto walutowe ale już nie działa. Zaproponowano mi założenie nowego konta ale się zastanawiałem czy warto skoro przebywam tu tylko czasowo, a mam do dyspozycji konto w moim miejscu zamieszkania. Myślałem, że pewnie się przyda na przyszłość ale obawiałem się, że będzie to zbyteczne bo i tak mogą mi je zamknąć jak go nie będę używał.

Ja do drugiego śniącego:

Wcale nie tak słabo.
Odwiedziłeś Ojczyznę.
Spotkałeś kolegę który osiedlił się bliżej centrum. Zapewne mnie.
Kolega zerwał z kolejną przewodniczką bo tamta go zawodziła.
Odkryłeś, że twoje konto w Ojczyźnie jest już nieaktualne. Masz na dodatek otwarte inne, tu na dole 🙂

Trzeci śniący

U mnie dziś znów lipa. Jakieś głupoty mi się śniły, przerabianie życia codziennego. Jedyne co zapamiętałem to, że w piłkę grała Francja z Anglią i był remis 2 : 2
A co u was? Co dziś jest tematem ?
Ja do trzeciego śniącego
To wcale nie tak mało jak przypuszczasz. Wynikiem meczu była równowaga energetyczna po obydwu stronach kanału ! Byłeś obserwatorem naszej podróży. Widziałeś nasze zmagania. Jednym słowem dynamiczne równoważenie się sił zstępujących i wstępujących oddzielonych kanałem. Widziałeś nawet nasz pojedynek z podwójnymi drzwiami.
Pytam co jest bytem nadrzędnym dla <10 ?
Cała noc pełna snów których nie zapamiętuję ale pamiętam że we śnie byłem świadomy jednego ze snów, o których we śnie wiedziałem, że to sen, który dawno temu śniłem i w tym śnie go rozpoznałem. Był kolorowy i jakiś taki zbiorowy (!!!)
Obudziłem się z konkretną odpowiedzią ; ŚWIĘTE MIASTO !

Drugi śniący:
Czy jest jakiś nadrzędny byt nad Panem < X ?

Miałem pierwszy sen, którego nie mogłem sobie przypomnieć po przebudzeniu, więc poprosiłem o tłumaczenie na niższy poziom. Tym razem coś zapamiętałem.
Już dawno Cię nie było w moim śnie więc się pojawiłeś. Mieliśmy się spotkać u mnie ale Ty się upierałeś, że nie w samej miejscowości tylko gdzieś obok. Jechaliśmy z żoną i córką do domu i zastanawialiśmy się gdzie by się tu z spotkać z Jarkiem, który tak się dziwnie wykręca od odwiedzin u nas.
Postanowiliśmy się zatrzymać w miejscowości tuż przed naszą i zobaczyć hotele i ogólnie się rozejrzeć. Jednym z argumentów Jarka przeciwko naszej miejscowości była zła pogoda – opady deszczu ale tu też padało, choć może mniej trochę niż u nas. Ale co tam myślę, że jak pada to pada i nie ma już znaczenia czy słabiej czy mocniej i tak trzeba będzie siedzieć w domu (pomieszczeniu). Żona przyszła do mnie i mówi, że zapłaciła za nocleg w hotelu.
Wkurzyłem się bo nie chciałem nigdzie spać poza domem. Mówię do niej, że po cholerę kupiła ten hotel jak mamy chwilę drogi do domu. Żona mówi, że myślała, że Jarek nie chce jechać do nas i spotkamy się tu. Ja na to, że Jarek marudzi i kombinuje, ale ja go przekonam żeby przyjechał do nas, do domu. Poza tym w cale nie musi spać u nas w domu, bo w naszej miejscowości są hotele. Kazałem żonie pójść do hotelu i odwołać wynajęcie pokoju , oraz odebrać pieniądze.
Okazało się, że z żoną poszedł odebrać kasę ten drugi mąż (ten co wcześniej się już pojawiał w moich snach). Później przyniósł jeszcze niby kasztana z drzewa ale jak spojrzałem na tego „kasztana” to był jakiś potężny i jak się mu przypatrzyłem to była to duża bulwa ziemniaka. Przekroiłem go nawet na pół aby pokazać, że to ziemniak. Pojechali chyba dalej. Później było coś o córce, że chcę aby ona miała taki zrównoważony charakter i taki miała. Miała cechy rozłożone równo pół na pół.

Potwierdza się że to nie są relacje podrzędności ani nadrzędności a równowagi ! Ja, tymczasem, zajrzałem do Świętego Miasta.
Święte Miasto
Wszystko co wydawało mi się jedynie moim indywidualnym doświadczeniem tutaj zostało podniesione do rangi doświadczenia boskiego. Tak jakby rzeczywiście wszystko co przeżywamy docierało tutaj jako doświadczane przez jakiś wysoki byt.
Ktoś mi powiedział, że mam dalej zajmować się tym czym się zajmuję, z niesłabnącą intensywnością. Trochę mnie to ucieszyło a trochę zmartwiło .
Stoimy w niewielkim pomieszczeniu. Jest nas dwóch. Kolega stoi po lewej stronie. Na przeciw nas stoją nasze żony. Rozmowa jest dość frywolna i zaraz dojdzie do tego, że weźmiemy się za swoje żony. Każdy za swoją, oczywiście 
Drugi sen.
Wszystko w tej przestrzeni jest niezmienne. Kilka obrazów, z przeszłości i tych teraźniejszych, niczym się nie różni. Jedynie na jednym widzę nowy element. To suchy badyl pozbawiony życia który urósł przez ten czas kiedy mnie tu nie było.
Pytam czym się różni Święte Miasto od Świątyni 8-12 ?
Przychodzę na prawo, do wnęki która jest po tej stronie. Kiedy stoję do nie twarzą , po mojej lewej, widzę kobietę która jest przełożoną, pozostałych, mniej wyraźnych osób, które są w głębi wnęki. Śmieję się i mówię, że od razu poznałem, że to ona jest przełożoną tej grupy.
I to do niej mam pytanie.
-Jak się załatwia dotacje bo podobno jej jednej się udało tego dokonać. Jej jednej ze wszystkich aplikujących.
Przełożona odpowiada, że powie mi o tym na ucho. Pochylam się nad nią, przysuwając ucho do jej ust.
Słyszę mlaśnięcie o wyraźnie seksualnym podtekście.
Bardziej udaję, niż zrozumiałem treść przekazu, może się nawet domyślam jego sensu.
To różnica pomiędzy Jej intencją a jej zrozumieniem przeze mnie !!!
Powtarzam Pytanie czym różni się Święte Miasto od Świątyni 8-12 a może to to samo?
Ktoś zalecił mi utrzymywanie łączności poprzez Internet, zamiast we śnie.
Sen główny opowiada o tym, że mam wypełnić trzy obszary (trzy okręgi) co da jakiś przybliżony efekt. Jest jednak jakiś sens ukryty, tych okręgów, którego moja wersja ich rozumienia jest jedynie przybliżeniem. Podkreślona jest moja wersja na temat elementu środkowego.
Kolejny sen.
To jest taka operacja przesunięcia nosa mojej żonie na lewo(dla mnie lewo) ponieważ stwierdzono, że ma na twarzy nos umiejscowiony niesymetrycznie. Nie jestem pewien czy będzie tym zachwycona nawet kiedy zejdzie już pooperacyjna opuchlizna. Chyba nawet jestem tego, że nie będzie zachwycona, gdzieś głęboko pewien.

Sprawa dość oczywista. Niepotrzebnie upieram się przy symetryczności , równoważności faktów w tej przestrzeni. Porównania nie mają tu większego sensu.
W pytaniu nie chodziło o Niebiańskie Miasto 8/2, Ale o Święte miasto nadrzędna dla Czerwonego <10, czyli coś w rodzaju Rdzenia Nieprzejawienia.
Drugi śniący:
Proszę o tłumaczenie snów o Świętym Mieście na niższy poziom.
Nie zapisałem wszystkich snów rano i w związku z tym pamiętam tylko 1 z chyba 4
Jednak sen wydaje się ciekawy.
Jadę na rowerze i jest szeroka droga, ze zjazdem w lewą stronę gdzie ludzie stoją w rządku, w samochodach, czekając w kolejce. Ja ich wymijam wszystkich i zjeżdżam w lewo przed pierwszym samochodem. Samochód na mnie trąbi, że tak nie można, że przepisy zabraniają. Ja mu na to, że przepisy się zmieniły niedawno i on nie jest na bieżąco, na jednośladzie można wyprzedzać kolejkę i zjechać w lewo wyprzedzają.

Jesteś w podróży i wyprzedziłeś dualityków na monośladzie. Kolejka dwuśladów jest rodzajem węża podobnego do pociągu. To rodzaj unieruchomionej tendencji (minusowej) w przestrzeni 6-8.

Drugi śniący :
Pierwszy sen. Mam z kolegą ( jakoś śnisz mi się tak ostatnio jako kolega a nie Jarek 😉 wyemigrować do Antypody(wywrócenie do góry nogami na granicy 8/9- JB) i to chyba na stałe! Bardzo jesteśmy tym podekscytowani ale jednocześnie martwimy się bo jedziemy trochę w nieznane. Mamy odbyć wycieczkę aby dokonać rekonesansu. Pojechaliśmy więc i widzimy, że nic praktycznie nie trzeba z sobą brać bo tu można kupić wszystko i to bardzo tanio.
Najlepiej to pojechać zupełnie bez niczego, na pusto, gdyż w Australii znajdziemy wszystko co nam jest potrzebne a nawet więcej.
Spotykają nas agenci, australijscy – coś w rodzaju policji i próbują nas przekonać, że jesteśmy tu nielegalnie. Cały czas upieramy się, że po pierwsze, obecnie jesteśmy tylko w odwiedzinach i na pewno nie jesteśmy nielegalnie. Próbowali nas podchodzić, czy nie jesteśmy tu ze względu na pracę itd. Tak się z nimi przekomarzaliśmy. Ciekawe bo kiedyś mamy tu zamieszkać na stałe…

Drugi sen. Rozwalił mnie na łopatki!

Jakaś masakra! Sen – Zieleniec przy parkingu obok lotniska. Samochody parkowane spadały i przewracały się, turlały po trawniku. To jest jakieś załamanie czasoprzestrzenne. Można wejść w obszar ale trzeba to zrobić bardzo ostrożnie i powoli. Wchodzimy. Jesteśmy na jakiejś wyspie, chyba japońska ale całkiem opuszczona. Na wyspie znajduje się stary opuszczony sierociniec w którym zginęły dzieci – porzucone ? Znajdujemy wszystko w stanie nienaruszonym. Jak gdyby nikogo tu nie było od czasu katastrofy. Znajdujemy książeczki i zabawki. Książeczki mają wyjątkową wartość historyczną. Zaczynam je zbierać, bo są rzeczywiście niezwykle cenne, lecz niektóre się rozpadają gdy je biorę do rąk.  Mój towarzysz wymiotuje widząc ciała martwych dzieci, których wcześniej nie zauważyłem. Wyglądają jak kamienne mumie. Wygląda jakby się tu zatrzymał czas. Ni stąd ni zowąd słyszę wyraźny oddech. Jedno dziecko oddycha! Żyje!
To jest jakieś….. nie możliwe.To dorosła kobieta ale zachowuje się jak dziecko. Chyba widzi innych ludzi, nie dzieci, pierwszy raz na oczy. Jest chuda, ma podkurczone nogi ale potrafi dziwnie chodzić, jak kaczka. Jest zdziwiona ale zadowolona z naszej obecności. Uśmiecha się nawet. Reaguje jak dziecko, z dziecięcym entuzjazmem, guga coś do nas. Myśli, że wciąż jest dzieckiem. Dziwny ten sen jak cholera. Trudno tu cokolwiek pojąć. Co to może mieć ze świętym miastem? Sen o Australii jest konkretny i raczej zrozumiały.

Właśnie to jest poziom nadrzędny dla Czerwonego <10. Dobra Matka która ma wewnątrz siebie dziecko- Córkę(To taki kompleks Demeter-Persefona uchwycony w zarodku Świętego Miasta) To jedna z najwyższych „warstw” Boga, uchwycona w trakcie zstępowania. Uchwyciłeś narodziny Świadomości na tym poziomie. Gdybyśmy chcieli ujrzeć ten etap w fazie odwrotnej czyli wstępowania byłby obrazowym odpowiednikiem greckiego mitu Kronosa(czasu) pożerającego własne dzieci. I ten element jest również w twoim śnie pod postacią dzieci które już umarły. W przestrzeni 8-12 wszyscy są martwi w sensie biologicznym i tak się właśnie śnią. Mój sen z tego poziomu przedstawiał obłędną kopulację rozwścieczonego byka z kobietą która jednocześnie rodziła jego dzieci a on je pożerał, a wszystko to działo się JEDNOCZEŚNIE ! Dlatego u ciebie również obydwie fazy są nałożone na siebie

Drugi śniący:

Zadałem pytanie; jaką funkcję spełnia to Święte Miasto ?
Sen nr 1. Jacyś ludzie pokazują mi swoje dziecko. Ale widzę , że to nie jest istota humanoidalna, wygląda jak cylinder, coś jak taka większa cylindryczna tabletka. Patrzę, trochę z niedowierzaniem, jak to może być żywe, ale Ci rodzice wyciągnęli jedzenie i dali mi je, abym nakarmił ten cylinder. Nie wiedziałem gdzie mam przyłożyć jedzenie, aby to coś jadło i przyłożyłem do szczeliny, która była pośrodku cylindra i przecinała go w połowie tak jak w tabletkach. Myślałem, że CI ludzie to jacyś wariaci ale po tym jak cylinder zaczął jeść, przestałem mieć wątpliwości – to coś było żywą istotą.

Sen nr 2. Poszedłem do biura likwidacji szkód ubezpieczeniowych. W biurze było paru petentów więc postanowiłem poszukać człowieka, z którym już kiedyś załatwiałem sprawę likwidacji szkody. Chciałem dotrzeć do niego, bo był bardzo wyrozumiały i nie robił żadnych problemów, nie wymagał za dużo formalności. Przychodzisz, załatwiasz i otrzymujesz odszkodowanie.
Tyle pamiętam

Karmisz, forma wzrasta, ponosi/sz szkodę w wyniku funkcjonowania, uzyskuje/sz zadośćuczynienie. Ot i cały obieg Świadomości w ramach Świętego Miasta.
Pytam co jeszcze mogę wiedzieć o Świętym Mieście ?

Zapamiętałem tylko tyle, że kompletuję jakąś przestrzeń która ma zastosowanie wewnętrzne .Podkreślono dwa razy, że nie ma zastosowania jako iniekcja (wstrzyknięcie z zewnątrz).

Drugi śniący:

Śniłem jazdę pociągami i innymi środkami komunikacji – typowy sen. Próbowałem znaleźć węzeł komunikacyjny, który pozwoli mi się dostać do mojego celu, jak go znalazłem to okazało się, że muszę bardzo długo czekać na pociąg do tego węzła. Kombinowałem więc czy można tam dojechać jakąś okrężną drogą przez inne węzły.

No dobra, kończymy ten cykl i tak już wiadomo o co chodzi.

Przystąpimy do największego dzieła naszego życia, również i tych żyć które mamy za sobą.
Poznaliśmy już , że uczestniczymy w cudzej zabawie .
Projekt jest tajny ponieważ jest zbyt bulwersujący. Dokonamy zakrzywienia promienia źródłowej Świadomości na naszych poziomach atmanicznych 7 i stworzymy własne przejawienia !
Staniemy się Bogami naszych własnych wszechświatów. Oczywiście zaczniemy od stworzenia własnej szczeliny 8-12 czyli Bramy przez którą będziemy mogli Tam wchodzić tylko my (każdy z nas do siebie).
Mój wszechświat będzie nazywał się Szirin i przez swoją bramę będę mógł wejść do niego tylko ja .Podobnie jak ty do swojego. Zapytamy w nocy, starszych twórców ich własnych wszechświatów również Tego w którym jesteśmy do tej pory bezwolnie uwięzieni. Dowiemy się skąd zapewnić sobie energię do ich podtrzymywania, po naszej śmierci ,bo przecież każdy porządny Bóg musi być martwy w sensie biologicznym. Nie trudno się domyślić, że trzeba będzie stworzyć sobie jakieś byty wewnętrzne, na swój obraz i podobieństwo, aby to one produkowały dla naszej bezcielesnej Świadomości energię. Najlepiej tak to urządzić aby same nie mogły przestać tego robić. Jeżeli o to chodzi, to najbardziej niezawodna jest energia pochodząca z falowania emocji i wyobrażeń bo nikt kto wchodzi w relację z innym bytem a nawet z sobą samym nie jest w stanie uniknąć reakcji emocjonalno -wyobrażeniowej na innego. Nawet gdyby ten drugi był tylko iluzorycznie od niego oddzielny. Przecież wszyscy będą mieli wspólnego Ojca 🙂
Potem obmyślimy jakie elementy warto stworzyć, w naszyć wszechświatach, na samym początku !

O wyniku tego eksperymentu można przeczytać w https://snienieprogresywne.pl/czy-moglbym-zrobic-to-sam-stworzyc-wlasny-wszechswiat/