Powszechnie przyjęło się uważać za pewnik, że na końcu ciągu przyczyn następuje skutek a każdy ze skutków staje się kolejną przyczyną prowadzącą do kolejnego skutku.
Dlaczego skutek nie miałaby być prawdziwą przyczyną która wywołuje wszystkie zdarzenia doń prowadzące? Zwykliśmy skutek rozumieć jako wynik zdarzeń tylko dlatego ,że w naszych umysłach czas płynie w jedną stronę .Gdybyśmy spojrzeli na to obiektywnie z zewnątrz tego wektorowego układu czasoprzestrzennego zobaczylibyśmy, że równoprawnym twierdzeniem jest to, że to co my bierzemy za skutek jest przyczyną wszystkich zdarzeń doń prowadzących.

Śmierć jest zatem przyczyną narodzin w świecie obiektywnym jak i ich skutkiem w obiektywnym ale i naszym wektorowym świecie, narodziny są zaś przyczyną śmierci w świecie ludzkim ale i jednocześnie jej przyczyną i jednoczesnym skutkiem w niewektorowym świecie . Niebyt zaś jest przyczyną prowadzącą do wyłonienia się bytu w takim samym stopniu jak byt który uległ nieuchronnym prawom entropii obracając się w niebyt . Paradoks Zenona z Elei podpowiada nam jednak ,że logika klasyczna która go nazwała paradoksem nie dostrzegając w nim odpowiedzi na zagadkę bytu tak naprawdę nie ma żadnego dowodu na to, że istnieją jakiekolwiek odległości pomiędzy tym co my traktujemy jako skutek a co może być równie dobrze obiektywną przyczyną ponieważ każda z pośrednich przyczyn jak kwalifikują ją ludzie nie jest niczym innym niż przyczyną i skutkiem jednocześnie w układzie obiektywnym.

Nie ma zatem niczego co moglibyśmy uznać za skutek bo każdy skutek jest jednocześnie przyczyną samego siebie, nie ma również żadnej przyczyny bo każda jest swoim skutkiem. W taki oto sposób na drodze logiki paradoksowej dotarliśmy do wniosku a właściwie to wniosek zmusił nas abyśmy go powzięli, że nie ma niczego poza bezczasem, bezruchem i bezprzestrzenią, nieistniejącą w swym istnieniu. Nie wspomnę już nawet o absurdzie wolnej woli .
Płynie stąd wniosek jeszcze bardziej porażający. Nasze działanie i wybory będąc wynikiem konieczności a nie wolnego wyboru obnażają nasz byt , czynią z nas przedmiot a nie swobodnie rozstrzygający podmiot. Cała pociecha w tym ,że rozciągnęliśmy w swojej świadomości czas i przestrzeń na tyle że potrafimy stworzyć sobie iluzję ,że tak nie jest i pomiędzy rozpaczą niemocy pojawia się promień nadziei na odmianę. Oscylujemy pomiędzy tym co nazywamy prekognicją a czymś co można by określić deja vu. Pomiędzy przeczuciem że się coś wydarzy a przeczuciem że się coś już wydarzyło.

Tak naprawdę owo przeczucie, teraźniejszość, wyłania się z brahmanicznego(ósmego) poziomu Świadomości , gdzie zamiar i skutek jest jednością a odległość pomiędzy nimi jest jedynie iluzją układów, biologicznych , neuronalnych. Myślenie jest zatem domeną poziomów podstawowych a nie najwznioślejszych. Jakże bolesna wydaje się nam nowa nazwa człowieka jaką nadali nam współcześni neurolodzy. Podmiot mózgowy. Tymczasem widzimy ,że jest jeszcze inaczej, ów podmiot nawet nie jest podmiotem, jest przedmiotem mózgowym.

Uważny czytelnik „Metafizyki nudy” zapyta; dlaczego skoro skutek jest prawdziwą przyczyną naszych działań a ostateczny skutek ostateczną przyczyna dlaczego i ciągnie nas ku sobie jakbyśmy byli z nim połączeni gumką , wciąż jesteśmy głupi zamiast stawać się coraz mądrzejszymi. Zakłada bowiem, że naszym przeznaczeniem jest mądrość. Nic bardziej błędnego. Pomiędzy bajki należy włożyć opowieści o tym, że jesteśmy tu na Ziemi w celu nabycia jakiejś wiedzy , mądrości przedwiecznej i poznania Przyczyny Wszystkiego. Dla co najmniej połowy z nas prawdziwą misją jest właśnie głupota i pozostawanie w jej cieniu. Dlaczego się tak dzieje ? Nie wyjawię tego od razu. Najpierw zaproszę was na ośmiostopniowy kurs zakończonym wręczeniem dyplomu certyfikującym poznanie Ostatecznej Prawdy. Żartowałem. Bardziej niecierpliwych z was zapraszam na Śniących inaczej , pozostałych zaś proszę o kilka miesięcy cierpliwości.