„Żadna rzecz nie powstaje w czasie, lecz w każdej rzeczy czas powstaje na nowo i bezpośrednio z wieczności.”

                                                                                                      F.W.J Schelling – Światowieki

 

„Podróżujemy na wiecznie zmieniającej się chwili aktualnej niczym pasażerowie w pociągu.[…]Moment nie mieści się w czasie- to czas mieści się w momencie.[…]W tym nowym obrazie historia nie jest czymś, co dzieje się w czasie, lecz ścieżką prowadzącą przez krajobraz. Ścieżka jest po prostu ciągłym szlakiem punktów w terenie. […]Rozumiane w tym sensie ścieżki są możliwymi historiami. W tym obrazie czas nie istnieje.[…]Na każdej ścieżce punkt, w którym stoicie, możecie nazwać chwilą aktualną.[…]Jeśli jednak, jak zaproponowałem, wszystkie nasze świadome doznania mają swój początek w rzeczywistej strukturze w obrębie chwil aktualnych, możemy obejść się bez fikcji postępującej teraźniejszości. Znane nam dobrze wrażenie, że czas przesunął się naprzód w kierunku obecnej chwili aktualnej, jest po prostu naszą świadomością przebywającą w tej chwili aktualnej. Odmienne chwile aktualne powodują powstawanie odmiennych doznań, a tym samy wrażenie, że czas w nich jest inny.[…]Jedynymi realnymi obiektami są formy lub idee: doskonałe paradygmaty istniejące w bezczasowym świecie. Podczas naszej śmiertelnej egzystencji dostrzegamy jedynie ulotne mgnienia tych idealnych form.[..] („Kraina” ich istnienia)- jest pokryta mgłą. Jej grubość nie może zmieniać się w czasie(bo czas nie istnieje). W niektórych miejscach jest znacznie bardziej gęsta niż w innych. Chwile aktualne które z sobą współbrzmią, otrzymują więcej mgły[…] Istnieje rywalizacja o mgłę pomiędzy chwilami aktualnymi. Te które ze sobą „współbrzmią” otrzymują więcej mgły.[…]Małe ciała rejestrują to co się stało z dużymi obiektami.[…] Mgła będzie się gromadzić w największym stopniu wzdłuż cienkich, przypominających pajęczynę włókien, które rozgałęziają się i tworzą strukturę podobną do drzewa.[…] Kraina możliwych przedmiotów posiada jeden absolutny koniec, gdzie graniczy z absolutną nicością, natomiast jest nieograniczona w drugim kierunku, gdyż nie istnieją granice bogactwa bytu.”

Mimo, że zdania które zawiera powyższy cytat, zaskakująco przywodzą na myśl konstatacje Leibniza z Monadologii na temat monad czy te ze Światowieków Schellinga to najbliższe nam skojarzenie dotyczyć będzie obserwacji poczynionych przez podróżujących we śnie. Autorem tych zdań nie jest jednak żaden z nich. Zapisał je współczesny fizyk, Julian Barbour w swojej najnowszej książce „Koniec czasu, nowa rewolucja w fizyce.”
Parafrazując powiedzenie Johna Wheelera( tego samego który wymyślił określenia „czarna dziura” i stał się współautorem równania Wheelera- De-Witta, opisującego cały wszechświat) : Czas jest sposobem, w jaki natura zapobiega temu, aby dla naszych umysłów wszystko nie działo się jednocześnie.
Jednym ze sposobów realizowania przez naturę tej właściwości umysłu jest obecność w strukturze Świadomości, której umysł jest obwodowym elementem, Panów Karmy, Strażników Granic 5/6 i 8/9.

 

Chcę poznać bliżej Panów Karmy.

Ja.
Sen bardzo dziwny. Jakby istniała druga pełniejsza warstwa wydarzeń. Widzę to jako fizyczne przestrzenie które są ponad warstwą wydarzeń zubożonych. Tak jakbym trenował na tych wzbogaconych i pełniejszych a nie na tych dolnych (!) uboższych.

Drugi śniący.
Śniłem dwa razy, coś w podobnych klimatach ale słabo to pamiętam. Śniłem o tym, że ktoś zrobił tanią żaglówkę z lekkiego materiału ale wstawił sobie na nią wszelkie potrzebne rzeczy. Między innymi zbiornik z dużym zapasem wody i zapasy jedzenia. Zaprosili mnie na pokład abym z nimi popływał. Ponieważ bardzo lubię pływać zgodziłem się ale później byłem trochę nie zadowolony bo byłem od nich całkowicie zależny.
Marzyłem więc o swojej własnej łodzi, gdzie mógłbym sobie pływać gdzie bym chciał. Jak sobie ten sen przypomniałem to uzmysłowiłem sobie, że sporo w nim sensu. Panowie karmy to sternicy, a my jesteśmy pasażerami na ich łasce i nie łasce.

Spróbujemy się z nimi zaprzyjaźnić. Może się ta znajomość przydać w przyszłości.

Trzeci śniący.
Oto moje sny z tym związane, dużo ich było niektóre zawiłe więc wybrałem to co mi się jakoś kleiło. Od razu mówię, że nie zapisałem ich tuż po obudzeniu, przyszły do mnie jakiś czas potem i zacząłem sobie je przypominać. A więc zadałem pytanie „Kim są panowie karmy?” :
1.Jestem na statku pasażerskim, na jakimś morzu, oceanie. Jestem na jakiejś wycieczce. Siedzę w jednym pokoju z moim kolegą  z pracy, tym samym który we śnie z Tobą „grał” mistrza zen, który przerywa nasze spotkanie. Jemy jakiś posiłek, najpewniej rybę. On siedzi po mojej prawej, w poprzednim śnie był po lewej, jeśli ma to jakieś znaczenie. Mówię do niego, że nie mogę w pełni cieszyć się z rejsu dopóki świat nie jest harmonijny i zrównoważony. Za przykład podaję nasz statek. Inne statki łowią i zabijają tysiące biednych i niewinnych ryb.
2.Wtedy pojawiam się jakby nad oceanem, nad wodą. Widzę leżące, na jakimś lądzie, tysiące martwych, bądź umierających ryb z wytrzeszczonymi oczami. Jest mi smutno. Próbuję wyrzucać je z powrotem do wody, ale szybko dostrzegam bezużyteczność moich starań – one po wypłynięciu i tak za chwilę wpadną w zastawione sieci. Tam jakoś „obecna” jest ze mną, moja narzeczona – może nie fizycznie ale jakoś energetycznie.

3. Przenoszę się do zatęchłej, obskurnej rzeźni – sutereny. To jest wręcz piekielna rzeźnia. Znajduje się w niej wielce muskularny człowiek ze swoim równie wielkim synem. Obaj mają gołe torsy i wyglądają jak kowale. Zabijają toporem zwierzęta. Nie chcę nawet patrzeć na to, tak jest to wszystko mroczne.
Później widzę walkę pomiędzy tym synem, a jakimś młodym, drobnym chłopakiem. Chłopak używa jakichś sztuczek magicznych, „wiedźmińskich” znaków, odpycha nimi napastnika. Syn piekielnego rzeźnika ma w ręce jakiś czerwony eliksir, wygląda jak sok z gumi-jagód. Chłopak mu telekinetycznie go odbiera i wypija łyk. Potem tamten jednak zabiera płyn i bierze potężny łyk. Boję się, że chłopak przegra. Kontynuują walkę.

4. Później seria innych snów. Widzę ocean z lotu ptaka. Na ziemi na werandzie siedzi mój wujek, który rozmawia z kimś z mojej rodziny o tym, że kogoś stracił.  Rozmawiają o tym, że ktoś już kiedyś w ten sposób zginął (chyba na oceanie?).

5. Mam też sen z moim kuzynem, synem tego wujka, który jest ze mną w rodzinnym domu, a to wyjeżdża do Niemiec i wraca samolotem w szlafroku w kolorze niemieckiej flagi. Ciągle coś załatwia. Jesteśmy w jakiejś szpitalnej recepcji, on chce korzystać z drukarki pielęgniarek i zdanie po zdaniu coś mi drukować. Mnie jest trochę głupio, że on tak chce nadużywać ich gościnność. Potem siedzę przy stoliku i gadam z jedną z tych pielęgniarek, przyjazna kobieta opowiada jak to jakiemuś chłopakowi wcześniej chciała pomagać w czymś, ale jej koleżanka z pracy bardzo ostro oponowała. Coś na moją pracę dziennikarza schodzi, że to czasem zależy od innych w dużej mierze, generalnie jest sympatycznie.

6. Jestem gdzieś z moim bratem i jakimś psem. Czegoś szukamy, przechodzimy i lekko przeszkadzamy jakimś dwóm mężczyznom, którzy w coś grają. Niedaleko nich trafiamy na to co nas interesuje, ale już nie pamiętam co.

między 4 a 6 snem przewijają się jakieś zwierzątka kotki, pieski w mieszkanku (może moim) jedno znika, inne mi towarzyszy, trudno powiedzieć.

Chciałbym się spotkać z Panami Karmy
Idę w stronę nadbrzeżnej promenady.(Pionowe ramię litery T).Jeszcze zanim doszedłem do poprzecznej ulicy widzę stojącego przed samym skrzyżowaniem, po prawej stronie, mężczyznę w stroju mnicha (buddyjsko/krysznowego) Po tamtej stronie ulicy idzie jeszcze kilku mniej znacznych mnichów, z którymi już wcześniej gadałem.
Idziemy wszyscy w tę samą stronę, jakbyśmy się mieli tutaj spotkać. Kłaniam się temu ważniejszemu, z drugiej strony ulicy. Widzi mnie ale minę ma dość obojętną. Mniej ważni „mnisi” pokazują mnie sobie. Dotarłem do poprzecznego ramienia T-skrzyżowania i skręciłem w lewo. Tu stoję trzy mniszki(Trzy Parki/Mojry strażniczki małej karmy z tamtej strony granicy 5/6) . Kiedy do nich podchodzę nie przestają rozmawiać. Wiedzą kim jestem, zachowują przyjazny dystans. Słyszę jak rozmawiają na temat czy powinno się jakimś „im” , od czasu do czasu odpuszczać czy naciskać na nich przez cały czas.
Chcąc zabrać głos w dyskusji, oczywiście po to aby zyskać ich sympatię, dodaję od siebie, że z psychologicznego punktu widzenia powinno się napierać cały czas bo kiedy się odpuści to się zaraz zorientują w jaki sposób są sterowani. Mówię, że u nas robili eksperymenty na mnichach i to drugie rozwiązanie(czasowe odpuszczanie) się nie sprawdziło. Widzę, że są zadowolone z mojej rady.
Kiedy się obudziłem zdałem sobie sprawę, że znowu zachowałem się jak Judasz i znów zdradziłem ludzi na rzecz wyższych świadomości.(No niestety muszę się przyznać że zdarzało mi się już nie raz być, po tamte stronie, nielojalnym wobec ludzi.
Jakby nie było jestem tylko agentem wynajętym przez Solarnego Demiurga do wykonanie określonego zadania.
Zasnąłem.
Na głównej ulicy mojego miasta (Krakowskie Przedmieście) po lewej zgromadzeni są „mnisi” a po prawej ludzie. To jakaś impreza plenerowa ale obydwie grupy są wyraźnie od siebie oddzielone. Ludzie nie pałają sympatią do „mnichów”. Tamtym ludzie są obojętni.
Chodzę pomiędzy dwiema grupami z kieliszkiem białego wina(!) w ręku. Ludzie widząc skąd nadchodzę mają do mnie spory dystans.
Kolejny sen.
Stoję w kolejce. Przede mną kilka osób. Za mną stoi już tylko jedna kobieta. Czuję z tyłu na karku jakiś ucisk i jakby drapanie. Jakiś czas nie reaguję ale w pewnym momencie zaczyna mnie to drażnić i odwracam się zniecierpliwiony w stronę kobiety. Ta jak gdyby nic stoi krok za mną. Jest spokojna, nie rzucająca się w oczy, ubrana w ciemną garsonkę. Ot taka biurowa paniusia. Jednak w momencie kiedy się odwróciłem nieprzyjemne połączenie zostało zerwane i drapanie w kark ustało.
(Na karku musi być jakiś portal do sterowania ludźmi, trzeba to przebadać. Przebadałem i po pewnym czasie okazało się, że w tej okolicy jest czerwony punkt połączenia, czerwona brama przez którą jesteśmy wyświetlani w tę rzeczywistość i sterowani za pomocą karmy. Nie był to cień , ten jest tej samej płci co śniący ale minusowo przedstawiona przez podszywającą się pod moją Duszę 7, strażniczka karmy – jedna z Mojr- prządka losu.
Kolejny sen. Na płytkim poziomie.(Dotyczy zatem realności)
Stojący za mną zastanawiają się kto wejdzie w ciało Kamińskiego po jego gwałtownej śmierci. Nie chcą marnować ciała. Widzę białą kulę wielkości piłki tenisowej z wyraźnie wydrążoną częścią krzywizny.
Kolejny sen. Na płytkim poziomie.
Stoję na rynku starego miasta przed kamienicą w której mieści się na jawie konsulat niemiecki. We śnie kamienica jest jakaś taka, niezbyt dobrze wyglądająca. Tak jakby była ulepiona z gliny albo z mokrego piasku. Kiedy stoję naprzeciw niej wiem, że jest już całkiem opróżniona ale mnie to nie przeszkadza, czekam aż nas wpuszczą do pokoju sunnickiego (pada wyraźnie ta nazwa która oczywiście na jawie nie ma żadnego uzasadnienia w odniesieniu do tego budynku).We śnie wiem, że jest pusty i wybebeszony ale mnie to nie przeszkadza. Za to bardzo podoba mi się ta nazwa.
Obawiam się że te dwa ostatnie sny są snami prekognicyjnymi.
Punkt połączenia, na wysokości karku, określa się również jako Horyzontalne Samadhi:scalenie oczyszczonego„ja” ludzkiej świadomości z uniwersalną świadomością poprzez portal/tigle z tyłu głowy.

Trzeci śniący.

1. Jestem z jakimś ludźmi na kolorowej fajnej wyspie – takiej jak z kreskówki trójwymiarowej wręcz. W pewnym momencie kawały tej wyspy zaczynają się rozpadać, odłączać i wypadać na wolne morze. My chyba stamtąd spadamy.

2. Jestem u siebie w domu, gadam coś z mamą. Wcześniej umówiłem się na wywiad z jakimś politykiem. Potem coś się dzieje i o tym zapominam. On przychodzi do mnie, witamy się i zapraszam go do pokoju. Przygotowuję sprzęt, dyktafon etc. ale nagle przychodzi 2 polityk, o którym całkiem zapomniałem. Jakoś z tego wybrnąłem, zaprosiłem obu do pokoju. Myślałem, że obaj są z PO, ale okazuje się że ten 2 jest z PiS. Niby serdeczna atmosfera, ale ten z PO coś tam wrzuca temu z PiS-u, że ten tylko myśli o rozliczaniu ludzi przez IPN.

3. Jestem wraz z narzeczoną w jakiejś sytuacji nieprzyjemnej. Mam swojego mocodawcę ze światka mrocznego, może mafijnego. Chcemy się z tego wymiksować, ale nie wiemy jak. Jedziemy do tego szefa autem. Prowadzę samochód i mówię żonie, że ja będę gadał. Przypominam sobie, że już wcześniej z nim gadałem. Wchodzimy do jego ciemnego domu. Atmosfera gęsta. Jego służąca otwiera nam, pali światło i zaprasza do salonu. Tam widzę w dalszym pokoju chodzi wielka elektroniczna kolejka. Obok nas bawią się dwa małe śmiesznie ubrane psy. Wchodzi ten facet. Na oko 55 lat, siwe dość krótkie włosy, pociągła twarz. Zaczyna jeść pizzę z salami z pudełka i jednocześnie ze mną gadać. Pyta czy my czasem nie mamy jakichś głupich planów, czy my nie chcemy wywiązać się z zobowiązań i czy „nowe środowisko nam nie szkodzi?” Zaczynam się tłumaczyć, nie chcę się zdradzić i chcę wcisnąć mu kit.
Były też jakieś pomniejsze inne sny, jak sobie coś przypomnę napiszę.
Aaa jeszcze jeden ważny sen – chyba nr 2.
Jest jakiś wyścig przez pustynię. Jednemu z kierowców pada silnik i jego samochód rozkracza się na drodze. Przejeżdża motocyklista, który się zatrzymuje i udziela mu pomocy. Potem chyba razem kontynuują podróż.
Jedno pytanie : ja często mam sny w których nie jestem aktorem, nie biorę udziału bezpośrednio w akcji, tylko jak w tym śnie widzę co się dzieje (Obserwuję), obrazki są mi przedstawiane. Jestem obiektywem kamery, który po prostu doświadcza tych obrazów. Czy to charakterystyczne dla danego rodzaju snów np. z poziomu buddycznego?

To Obserwator 7. Dusza indywidualne.To ona obserwuje nie nadając zdarzeniom znaczeń jakbyśmy to my uczynili w każdej z tych sytuacji. (JB)

Co do twoich snów to całkiem fajne. Spotkałeś się z facetem który trzymał w ręku mandalę i kolejka jak koło karmy.
Ciekawe są dwie grupy twoich rozmówców. Widać są dwa ugrupowania Panów Karmy.U mnie w snach też są dwie grupy. Wyspa zapewne jest twoja Grupą Dusz 6/Domem Dusz. Wyspą Świętych określa się również enklawę na poziomie buddycznym 6 na którym lokują się aspekty które wyprzedziły w powrocie inne aspekty Duszy 7 i tam oczekują na wyrównanie, na pozostałe aspekty tego samego Domu Duszy.
Kolejnej nocy Trzeci śniący pyta o mój kark bo mnie śnienie się wyłączyło na trzy dni.
Drugi śniący ma podobnie. Śni nam się coś ale nie możemy niczego sobie przypomnieć po przebudzeniu .
Trzeci śniący:
Zadałem pytanie „Czym jest portal na karku, ze snu Jarka?”
1. Jestem w jakiejś trzyosobowej relacji. Wchodzę do jakiegoś mieszkania, jakiś facet mówi, że chciałby się z jakąś kobietą umówić, tylko musi się przebrać coś przygotować, prosi mnie żebym gadał z jego współlokatorką. Gadamy po ang. z ładną dziewczyną, rozmowa w miarę się klei, coś jej tłumaczę o tym spotkaniu. Na końcu ten przebrany chłopak chyba się widzi z tą kobietą w restauracji.

To moje pertraktacje z kobitką która mi grzebała w karku (angielski=anielski).Ty jesteś świadkiem tego zdarzenia. Restauracja to odnowa, w tym przypadku to coś jak ciągłe odświeżanie obrazu na ekranie.(JB)

2. Idę w okolicy swojego bloku z takim typowym wózkiem do przewożenia mebli z IKEI. Nie wiem czy ten wózek nie imituje sprzętu do nagrywania, kamery. W pewnym momencie zaczepia mnie jakiś facet, który mówi, że jakoś inaczej powinienem ten wózek transportować, że pod spodem coś powinno jeszcze być. Podczas gdy z nim gadam, obok nas przechodzi dwóch facetów, ni to metalowców czarnych, ni to brzydkich łachmaniarzy.(Wszyscy trzej stanowią zespół strażników Granicy 5/6 od naszej strony- Cerber)
Mnie się wydaje, że są agresywni i szukają sprzeczki, ale ten facet pyta czy chcą zapalić papierosa i rzuca im pudełko. Jeden z nich odpala sobie papierosa i odrzuca. Później podczas tej rozmowy, na rowerze, w kasku, przejeżdża mój znajomy. Kiedyś się przyjaźniliśmy, ale od ponad pół roku przestał całkowicie odbierać ode mnie i od narzeczonej tel. nie odp. na maile, smsy etc. Nie wiedzieliśmy co jest przyczyną. To jego odcięcie było dla nas realnie bolesne. Gdy przejeżdża koło nas mierzymy się srogo wzrokiem. Później widzę go jeszcze w sklepie za szklaną szybą. Mojemu rozmówcy mówię, „że to pieprzony zdrajca”.
Szyba to Granica 8/9.Odrzucenie papierosów trzymanych w ustach to obniżenie dostrojenia z 8/2 na, 5/6. Ten który jedzie na rowerze jest z dostrojenia bliskiego Nicości 8/2.Stąd skojarzenie z nieobecnym w stanie niedualnym.(JB)

3. W bardzo płytkim śnie. Widzę jakby wyświetlający się na komputerze list przesuwany z góry na dół kursorem. Tło chyba różowe. List to nie tyle słowa, co słodki, opowiadający kobiecy głos. Dużo w nim niezrozumiałych rzeczy. Kobieta mówi coś, że jest panią słońca, opiekunką jakiegoś coś tam. Że nie umie pływać zbyt dobrze, ale jej dzieci które to umieją robią to spontanicznie, ale nie mogą jej, w prostym przełożeniu, nauczyć. Coś mówi o swoim partnerze. Mówi też o krainie bądź planecie Mayo (czytałem akurat Twoją książkę, w jednym z fragm. opisywałeś Mayo i lot do Jezusa).
Rozmawiałeś z moją Szirin(Słodyczą), czyli z moim 'ibburem(JB)

Po trzydniowej blokadzie spowodowanej grzebaniem w moim karku przez Panią Karmy pytam; co dalej z tym śnieniem?

Jadę na nogach ! Niby w jakimś pojeździe ale nie widać jego obudowy. Stoję bokiem do kierunku ruchu, patrzę na „zewnątrz”. Słyszę że wchodzi kanar(Lucyfer !).Wiem, że mam skasowany bilet wiec traktuje Go obojętnie.Nawet się nie odwracam. W końcu kontroler podchodzi do mnie i prosi o bilet. Sięgam do kieszeni ale w kieszeni mam tych biletów całkiem sporo. Który jest właściwy ?
Trudno się w tym połapać bo wszystkie są pozwijane w kulki(skompresowane informacje). Mówię, że zaraz znajdę i mu pokażę. Kanar jednak wydaje się wątpić w moje uprawnienia i właściwie jest już pewien, że nakrył gapowicza. W moim przekonaniu o prawomocności bycia tutaj wspiera mnie kilka osób które mam za plecami.
Aby sobie ułatwić odnalezienie właściwego biletu wysypuję na ziemie garść tych kulek. Są większe niżby to wynikało z gabarytów normalnego zwiniętego w kulkę biletu. Na dodatek są puszyste, jakby sfilcowane. Kanar stoi nade mą a ja klęczę(!) przed nim na ziemi, nad tymi zwiniętymi kulkami. Nie bardzo wiem czego mam szukać. Podnoszę głowę i pytam kanara jaki numer ma być na tym bilecie. Kanar wskazuje palcem na tabliczkę przyczepioną do przystankowego słupka. To przystanek numer 07 ! (To poziom Duszy 7)
Rozwijam jeden z biletów. Jest ! Stempel ma końcówkę 07.Podaję triumfalnie bilet kanarowi. Ten z obojętną miną sprawdza. Jest bilet, zatem traci zainteresowanie mną. Odwraca się na pięcie i odchodzi, w górę, w prawą stronę, w kierunku budynku przypominającego blaszany supermarket. Blaszak stoi na wzgórku po prawej stronie. Myślę sobie zaraz, zaraz. Teraz to mnie przeproś. Co tak się odwróciłeś na pięcie i odchodzisz, jak gdyby nic się nie stało? Nie mówię tego na głos ale towarzyszące mi osoby wiedzą co chcę zrobić i powstrzymuję mnie abym nie biegł za kanarem i go nie szarpał. Kiedy się opanowuję wspierający mnie, dość niewyraźni na tym poziomie, odchodzą na lewo na dół !

Kiedy się obudziłem od razu przypomniałem sobie jedną z moich wizyt na poziomie atmanicznym 7, kiedy klęczałem naprzeciw przezroczystej kopi samego siebie i byłem z nią połączony głową. Wtedy to ten drugi Ja (Dusza 7) pokazywał mi iskry życia jakie tworzy tu na ziemi, to tak jak by te iskry stały się dzisiejszymi kulkami biletów. Oczywiście to przedstawienie było urojeniowo minusowym obrazem tamtego snu a zamiast Duszy 7 pojawił się Kontroler przestrzeni 6-8, Lucyfer, syn Jutrzenki. Widać, że dostrojenie nabrał wyrazu minusowo urojeniowego po manipulacji na karku. Widać próbowano mnie ponownie dostroić mnie do małej karmy, żebym im nie wyłaził w stronę Duszy 7.