Wkrótce po opublikowaniu poprzedniego artykułu dociera do mnie kolejna osoba mająca podobny problem.
1. list od pana P.
Witam, Panie Jarosławie znalazłem Pański mail w komentarzach tutaj: „Czy w śnie czarny jest diabłem, a biały aniołem?” Mam podobne doświadczenia z nocnymi atakami jak jedna z osób piszących komentarze, dlatego ośmieliłem się do Pana napisać z prośbą o pomoc. Otóż mam dość lekki sen i wystarczy, że zasypiam i już mnie wyrzuca z ciała w astral, a tam zazwyczaj czeka na mnie jakiś natręt i atakuje. Jest silny, przyczepia się na ogół do pleców i ściska, szarpie itd., nie mogę się od niego uwolnić, jedyny ratunek to powrót do ciała, ale nie zawsze się to od razu udaje. Od tego czegoś bije tak zła energia, że na samą myśl przechodzą ciarki. Zaznaczam, że sam nie wałęsam się po astralu, a z ciała wyrzuca mnie automatycznie (pierwszy raz jakieś 6 lat temu, teraz mam 31 lat) zwłaszcza jak leżę na plecach, to wiem że przy zasypianiu na 99% mnie wywali, jest to męczące – takie wylatywanie z ciała i wracanie, ale do tego się przyzwyczaiłem, jednak do tego czegoś, co mnie atakuje, nie da się przyzwyczaić. Nie zawsze tak było, że mnie to coś atakowało. Wyrzucało mnie, ja wracałem do ciała i zasypiałem, ale od dłuższego już czasu to coś mnie atakuje. Np. dziś w nocy takich ataków z siłowaniem się z tym bytem miałem chyba 5… Wydaje mi się że czasem jak w trakcie ataku wołam o pomoc, to coś/ktoś mi pomaga ale nie mogę tego na 100% potwierdzić i zidentyfikować. Czy jest może jakiś sposób aby się tego pozbyć? Czy mógłby Pan w jakiś sposób mi pomóc? Pozdrawiam P.
Moja odpowiedź
Witam. Łączy pan pojawienie się tej postaci, oczywiście czasowo, ze śmiercią kogoś znajomego, bliskiego? Zajmował się pan wcześniej okultyzmem? JB
2. list od pana P.
Dziękuję za kontakt. Nie, nie łączę tego czasowo ze śmiercią nikogo kogo znałem. Jeśli chodzi o okultyzm, wręcz przeciwnie, zawsze wystrzegałem się tego typu informacji, nie mówiąc już o ewentualnych praktykach. Zawsze zdawałem sobie sprawę z czym to się mogło wiązać, więc nigdy nawet nie starałem się w jakikolwiek sposób zagłębiać w tę wiedzę. Uważam się za wierzącego, nie mnie oczywiście oceniać jakość mojej wiary, ale mentalnie zawsze kierowałem się w stronę Boga, żeby być bardziej precyzyjnym w stronę Jezusa, jakoś łatwiej mi było sobie odbiorcę mojej wiary spersonifikować. Teraz po kilku latach doświadczeń z opuszczaniem ciała, wiem, że całość wygląda inaczej niż uczy religia chrześcijańska, mimo to Jezusowi zostałem wierny. Zatem jeśli chodzi o okultyzm, to stanowczo nie. Pozdrawiam P.
Moja odpowiedź
Spod jakiego jest pan znaku zodiaku? Od jak dawna pojawia się ta postać w pana przestrzeni? Czy jest ciemna czy ma jakieś inne kolory poza czarnym? J.B.
3. list od pana P.
Jestem zodiakalnym Rakiem. Postać jest ciemna ale nie mogę dokładnie określić koloru ponieważ strach powoduje, że nie jestem w stanie skupić się i obiektywnie przyjrzeć się postaci. Pojawia się ona od wielu miesięcy. P.
Moja odpowiedź
Spróbuję ją obejrzeć z tamtej strony. Na razie proszę się zachowywać zwyczajne, jak co nocy. Proszę niczego nie zmieniać w swoim zachowaniu. Jak coś uda się ustalić napiszę o tym jutro. J.B.
Podróż rozpoznawcza w sprawie pana P.
Schodzę w dół (Pan P. to zodiakalny Rak – strumień czarny zstępujący, z „centrum świadomości” zlokalizowanym pomiędzy ciałem mentalnym i astralnym, łatwość podróżowania w OBE astralnym, podobnie jak znany sporej liczbie pasjonatów OBE D. Sugier).
Schodzę w dół. Potem idę w lewo w głąb ekranu śnienia, przez dużą oszkloną halę. Po swojej lewej stronie mam kolejkę złożoną z kłębowiska cieni. Idę w kierunku czoła tego strumienie postaci, w kierunku wyjścia! Od czoła kolejki nadchodzi mężczyzna, idzie w moim kierunku, kiedy zrównujemy się pochodzi z mojej prawej stronie. Przyszedł tu również idąc wzdłuż kolejki tyle, że z przeciwnego kierunku niż ja.
Zatrzymujemy się i zwracamy twarzami ku sobie. Teraz kolejkę mam za plecami.
Mężczyzna bez słowa dotyka moich ramion. Ja w odpowiedzi czynię ten sam gest. Nie mocujemy się. To twarde męskie powitania a właściwie próba poziomu energetycznego.
Teraz kiedy wyciągnąłem ręce w kierunku jego ramion zdaję sobie sprawę z tego, że jesteśmy ubrani identycznie!!! Mamy na sobie grube szare koszule z materiału o grubym splocie oraz kamizelki z czegoś grubego i sztywnego w kolorze naturalnie wyprawionej skóry.
Przez chwilę stoimy naprzeciw siebie trzymając się w tym egzaminującym uścisku.
Mężczyzna musi uznać moją równorzędność ale czuję, że nie do końca jest przekonany co do tego, że jesteśmy tacy sami. Staram się nie patrzeć mu w oczy aby się nie zdradzić. Mężczyzna nie ma wyjścia a chyba i aparat analityczny jakim dysponuje nie pozwala mu do końca właściwie ocenić dziwną dla niego sytuację. Nasza moc jest równorzędna więc mężczyzna mnie puszcza i odchodzi w prawą stronę czyli w kierunku końca kolejki!!! Wygląda to trochę na zmianę warty przy kolejce!
To był twardy zawodnik. Twardy i bezwzględny. To najprawdopodobniej BOT. Samo stanowiący w zakresie swoich kompetencji ale zaprogramowany automat duchowy. Pan P. ma po prostu zbyt niską energię przy wychodzeniu i BOT wychwytuje jego bierność. Poznając po tym jego pochodzenie ze śniącego ciała fizycznego. To dlatego kiedy pan P. odwołuje się do siły wyższej zostaje przepuszczony. Kiedy zaś próbuje wyjść biernie zostaje blokowany.
Recepta jest prosta. Należy odwoływać się przed snem do swojej duszy. Od razu energetyka zostanie podniesiona. Można też prosić o opiekę i prowadzenie swojego przewodnika ( np. Anioła stróża – popularna modlitwa jest tu wystarczająca ).
Oczywiście kolejka, po lewej stronie, gdzie spotkałem BOTa to pozbawione ciał fizycznych świadomości.
4. list od pana P.
Na wstępie bardzo dziękuję za chęć zbadania sprawy i pomoc. Panie Jarosławie jak dobrze zrozumiałem ten byt – czyli BOT – jest w czymś rodzaju posłańca/tworu jakiś innych istot o wyższym potencjale energetycznym którym on służy np. do ściągania energii ze śniących lub przebywających w astralu ludzi? I generalnie chodzi o to, że jeśli miałbym na tyle dużo energii, żeby być mu równorzędnym, albo mentalnie nastawiony, pewny siebie, lub występując w tym momencie z poziomu duszy (czyli z wyższego poziomu), to by mnie nie atakował bo kolokwialnie mówiąc atakuje tylko słabszych – o niskiej energii? Czy przyciąga go jakiś rodzaj konkretnej energii emanującej ze mnie czyli np, strach, złość, itd. czy bardziej robi to automatycznie – jak jest okazja to atakuje?
I czym jest dokładnie ta kolejka, kłębiących się cieni. Czy to żywi którzy wychodzą do astralu, a na nich już czekają te BOTy? Proszę mi wybaczyć pytania chciałbym to możliwie dokładnie zrozumieć.
Oczywiście dam znać jak będę miał jakieś doświadczenia. Jednego jestem pewien, dziś w nocy spałem jak dziecko, ani razu się nie budząc ani w astralu, a nie w realu; na przestrzeni miesięcy takie spokojne noce stanowiły może 15%. Nie wiem czy to za Pańską zasługą ale sobie wypocząłem. Jeszcze raz dziękuję i Pozdrawiam P.
Moja odpowiedź
O botach można by napisać książkę. Z jakiegoś powodu, a jest ich pewnie wiele, zaganiają ludzi do ciał kiedy ci spontanicznie albo z niskim zapasem energii starają się opuścić ciało fizyczne. Zaganianie odbywa się przeważnie poprzez przestraszenie czyli wzbudzenia w śniącym niskich emocji. Te natychmiast powodują powrót do ciała. To prawdziwa plaga początkujących podróżników. Po jakimś czasie, sam się pan przekona, BOTy stają się dla nas przewodnikami po przestrzeniach których są wysuniętymi strażnikami/pieczęciami. Ale najpierw trzeba nabrać nieco sił. Uprzedzam, że agresja skierowana w ich stronę nie jest żadnym rozwiązaniem one są na swoim terytorium i w tej „dyscyplinie” zawsze maja nad nami przewagę. Jedyny sposób to dać im poznać swoją siłę pod postacią nieporuszoności! Mnie jakiś czas temu przedstawili się jako Znaki Rurowe (etymologia tego zwrotu wywodzącą się od słów: symbol i rura – daje nam zbitkę znaczeniową, określającą coś co nie jest istotą źródłową a co przewodzi strumień, informację, od źródła ku peryferiom). Dlatego właśnie nazywam je ZR. Pozdrawiam JB
5. list od pana P.
Witam. Dziś nad ranem miałem niecodzienne zdarzenie. Całą noc przespałem spokojnie i dopiero nad ranem w bardzo płytkim śnie właściwie już nie spałem (słyszałem dochodzące dźwięki z za okna) przed oczami zaczęły mi się pojawiać i przewijać jak slajdy bardzo krwawe obrazy. Odzyskałem stuprocentową świadomość, skoncentrowałem się i postanowiłem się przyjrzeć co to jest mimo, że czułem strach. Na obrazach w większości przypadków byli cierpiący – w jakiś sposób maltretowani ludzie. Niektórzy zostali wpychani w przepaść inni z jakiegoś powodu krzyczeli z przerażenia, jeszcze inni mieli zmasakrowane twarze. Slajdy te przesuwały się dość szybko ale ostatni obraz zatrzymał się na dłużej tak jakby ktoś chciał, żebym się temu przyjrzał dlatego mogłem to zrobić. Obraz przedstawiał pokiereszowaną, zniekształconą twarz mężczyzny, podobną do tego Goluma z „Władcy pierścieni” tylko bardziej ludzką, zdeformowaną i złowrogą. Jak już się przyjrzałem usłyszałem szum podobny do strojonego radia, a potem pojawił się wyraźny choć jakby trochę zniekształcony – modulowany głos. Cytuję: „To ja!”, w tedy ja się zapytałem, „Ty, czyli kto?” Próbując maksymalnie się rozluźnić i dostroić, żebym dobrze usłyszał ewentualną odpowiedź, na co ta postać głośno i wyraźnie choć tak jakby przez niedostrojone radio jak wcześniej odpowiedziała. Cytuję: „Kamil Grudniewski.” Od razu starałem się utrwalić aby nie zapomnieć usłyszane imię i nazwisko, a potem nastąpiło pewnego rodzaju wessanie i odzyskałem pełną świadomość w realu. Żeby nie zapomnieć tego nazwiska od razu zapisałem je w notatniku telefonu.
Nie mam pojęcia co to wszystko mogło oznaczać, nie znam żadnego Grudniewskiego i nie mam pojęcia dlaczego w tak negatywny sposób miałby mi się przedstawiać… Chyba że w celu wywołania strachu ale przyznam, że po pierwszych pojawiających się obrazach opanowałem strach i resztę zdarzenia mogłem rejestrować obiektywnie. Zakładam też, że podane imię i nazwisko mogło być jakiegoś rodzaju zmyłką, lub manipulacją, abym z tego powodu się nad tym zastanawiał/programował się tym? Nie wiem, staram się obiektywnie na to spojrzeć.
Dzielę się tym doświadczeniem Panie Jarku z Panem, być może Pan zechce to w jakiś sposób zinterpretować. Dodam, że podobne wizje pokazywały mi się wcześniej ale nigdy tak dokładnie z tak wyraźnym głosem i do tego z konkretnym imieniem i nazwiskiem kogoś o kim nigdy nie słyszałem. Pozdrawiam, Piotr
Moja odpowiedź
Gratuluję postawy. To typowy BOT. Imię znaczy zapewne tyle co „szlachetna gruda ” albo jest to równie „inteligentny” kalambur. Tak trzymać. Niech ich pan lekceważy, razem z ich krwawymi obrazami. Może im pan powiedzieć, że ich pan kocha i chętnie zabierze ich do samego Źródła. Sam pan zobaczy jaka, z ich strony, będzie reakcja. Pozdrawiam Jarek Bzoma
Sprawa poszła nadspodziewanie łatwo – zatem trzeba znaleźć nowy kierunek podróży. Temat nadarzył się sam. Obejrzałem film o Janie od Boga (Joao de Faria z Brazylii).To podobno największy współcześnie żyjący uzdrowiciel. Kiedyś już słyszałem o nim, ale wtedy nie przyszło mi do głowy, że mógłbym udać się do niego z prośbą o wyleczenie moich chronicznych dolegliwości.
Tym razem na taki pomysł wpadłem:
Mówię do Szirin: Skoro ty nie możesz mi pomóc, to zaprowadź mnie do Joao.
Sen o podróży do Joao
Jadę ze znajomym ( to mój szef z czwartego piętra – lokalny, solarny bóg naszego Układu Słonecznego!!!).
Taszczymy jakąś pakę. Paka jest niezbyt wielka ale ciężka nadzwyczaj. To jakiś składany mebel w kartonie.
Wcześniej albo później (tu następuje jakaś anomalia czasowa we śnie bo nie wiem kiedy ten dodatkowy sen mi się śnił przed tym głównym, w czasie jego trwanie czy na końcu? !) szliśmy z prawej na lewą stronę wzdłuż dwupasmówki przebiegającej koło Bazaru (Bazar to symbol mojego niższego ciała buddycznego. Dwupasmówka zaś to symboliczna granica dwubiegunowo płynącego czasu pomiędzy ciałem buddycznym a przyczynowym, ta dziwna droga w moich snach pełni również symboliczną rolę strumienia zstępującego i wstępującego, bywa w snach zalewana i wtedy pływa po nim na łodzi pozbawiona rozumu przewoźniczka. Przy tej trasie ulokowano w moich snach również egipskie Pole Trzcin, jednym słowem to główna magistrala mojej Świadomości a w realu, droga tranzytowa przez miasto w którym mieszkam, nomen omen, nazwana Aleją Solidarności ) Jednym słowem cofamy się w prawo, w kierunku mojego domu (ciało mentalne).
[Teraz następuje właśnie ta wstawka] Podchodzimy do jakiegoś domku po prawej stronie jezdni. Jest nieco niżej niż droga ale niewiele. Jakiś bałagan dokoła. Jakieś uschnięte krzaki zasłaniają nową terenówkę marki Citroen. Mówię do szefa, że idziemy właśnie do Joao de Faria. To chyba jego samochód. Wiem, że szef miał kiedyś też Citroena ale kiedyś Citroeny to była straszna lipa. Mówię, że te czasy już minęły i współczesne Citroeny to niezłe samochody.
Teraz następuje kolejny przeskok czasowy i wysiadamy z autobusu po tej samej stronie po której wsiedliśmy do niego koło Bazaru i koło domku z Citroenem. Autobus odjechał na prawo na niższe dostrojenia a ja mówię do szefa który powoli staje się już tylko moim znajomym, że autobus jedzie nieco w innym kierunku niż mój dom (c. Mentalne) dlatego musieliśmy wyjść z niego i teraz będziemy przechodzić na drugą stronę dwupasmówki (na stronę ciała przyczynowego) Teraz kiedy jesteśmy po drugiej stronie stoimy plecami do jezdni a twarzami do wzniesienia (c. przyczynowego )droga po tej stronie biegnie z prawej na lewą czyli od mojego domu ale ja wiem we śnie, że aby wrócić do domu będę musiał wejść nico do góry i w prawo. Chcę wrócić do domu po własny samochód. Przyjadę tu po kolegę który przypilnuje w tym czasie paczkę. (Graniczna droga w snach jest niżej niż skarpy symbolizujące c. buddyczne i c. przyczynowe dlatego, że w tym miejscu w innych snach, śnionych z innego ciała subtelnego, z nieco inną symboliką, następuje odwrócenie ekranu śnienia o 180 stopni)
Mam nawet taki pomysł, żeby otworzyć karton i zabrać woreczek z drobnymi częściami. Zawiasami i kluczykami, ścianki zostaną z kolegą. Otwieramy pudełko, wyjmujemy deski. Moją uwagę zwraca jasna przegroda która będzie stanowiła dno pawlacza i sufit szafy(kolejny symbol granicy/drogi/odwrócenia ekranu śnienia). Tymczasem orientuję się, że miejsce gdzie rozpakowujemy to pudło to jakaś druga wersja domu właściciela terenowego Citroena. Pokazuje się i właściciel a raczej właścicielka. Mówi, że możemy swoje pakunki schować na tylne siedzenie jej samochodu (samochód jest ustawiony do jazdy w prawo i nie jest już konkretnym samochodem a jakimś. Terenowy Citroen który stał pod domem w pobliżu Bazaru, kiedy stałem tam był ustawiony przodem w tę sama stronę.
Zaczynam zbierać z ziemi drobne elementy jakie wysypały się z paczki, są pośród nich wskazówki od zegara. Deski których było niewiele, zamieniają się tymczasem w ogromną stertę starych książek i czasopism. Teraz rozumiem dlaczego ta paczka była aż taka ciężka. Układam je w jako takim porządku na stercie i zaczynam nosić po kilka sztuk do samochodu kobiety. Kładę je na tylnym siedzeniu. Na stercie książek zauważyłem stary numer „Małego Modelarza”(zestaw do klejenia kartonowych modeli z dzieciństwa).Widzę, że na stercie oddzielnie lezą wykroje, oddzielnie okładka. Poskładałem to do kupy myśląc, że może się to jeszcze komuś przyda. Zaniosłem kolejną kupkę książek do samochodu. Tymczasem kobieta rozmawia z nami przez ten cały czas, kolega odszedł w głąb ekranu śnienia a ja nadal noszę książki na prawo do tego samochodu. Nie bardzo słyszę co kobieta do nas mówi (mam głowę we wnętrzu jej samochodu)to chyba kolega z nią rozmawia ale ja również coś tam dopowiadam. Ona mówi, że pracowała kiedyś w policji, zanim się tu przeniosła. Ja odkrzykuję z głową w środku jej samochodu, że pewnie w obyczajówce. Ona poprawi mnie mówiąc, że nie, że w prewencji. Ja odkrzykuję, że pewnie w prewencji zapobiegającej przemocy rodzinnej. Ona na to, że nie, że przeciw narkotykowej i jakiejś tam jeszcze, nie dosłyszałem.
Wyłażę z tylnego przedziału samochodu i wracam na lewo tam gdzie stoi kobieta. Ona z półki która wisi na ścianie po mojej lewej stronie, na wysokości mojej głowy zdejmuje buteleczkę. jedną z dwóch nieotwartych. Obydwie są mocno zakurzone. W środku musi być jakiś bezbarwny olej bo ten kurz się przylepił do butelek jakby były zatłuszczone. Inne buteleczki na półce są puste i powywracane. Kobieta wybiera jedną z tych dwóch. Tę bardziej pełną (korki są niedociśnięte do końca stąd zapewne ten wyciek), bierze ją do ręki i mówi, żebym wpadał do niej od czasu do czasu to ona będzie mi robiła masaże. Wymienia jakieś nazwy typów tych masaży.
Myślę sobie; dopiero by było gdyby żona się dowiedziała. Ale kiedy przyglądam się kobiecie nie wygląda na demona seksu czy prostytutkę, to raczej dojrzała kobieta starająca się zarobić w ten sposób na utrzymanie. Myślę nawet, że to fajnie mieć takiego kogoś znajomego kto człowieka pomasuje bez zobowiązań. Naprawdę mam chęć tutaj wrócić na te masaże ale trochę mi wstyd. W każdym bądź razie obiecuję, że odwidzę ją!!!
Budzę się. Kurczę to na pewno masaże lecznicze bo ona dawała mi do zrozumienia, że chodzi o masaże brzucha!!!
Chcę natychmiast wrócić do Joao de Farii, niech mnie masuje, moja żona ze snu(opiekuńcza emanacja ciała buddycznego operująca we wnętrzu ciała przyczynowego) na pewno się o to nie pogniewa.
Zasypiam.
Ktoś pokazuje mi, że aby być leczonym przez cały czas powinienem nosić na sobie, zarzucone na plecy jakieś płótno pokryte rysunkami. Płótno we śnie leży na łóżku, w moim własnym domu (c. mentalne). Ja mówię, że rozumiem, że to taka mapa lecznicza. On poprawie mnie zdecydowanie. Nie, to taka Kapa!
Ktoś zwraca się do mnie; A teraz ostatnie pytanie!
-Dlaczego zielony groszek jest słodki???
Budzę się. Lubię groszek ale dlaczego wynikło to w tej chwili? Że zielony? Coś co leczy ciało astralne(zieleń)? ??Słodycz, to również imię mojej duszy – Szirin (ciało buddyczne-atmaniczne)!
Istnieje zapewne związek pomiędzy emocjami a stanem duszy. Jest również wpływ odwrotny. Pewnie dlatego zielony groszek (ciało buddyczne ma wiele takich „groszków”, każdy w jednym z ciał przyczynowych które to grupuje w sobie ciało buddyczne-atmaniczne. Grupa dusz – Dom dusz )
Biała kapa to zapewne rodzaj indywidualnej matrycy jaką posługuje się umysł nawet w stanie spoczynku. Dlatego właściwe rozumienie jest formą ciągłej terapii choroby z poziomu ciała fizycznego.
Zasypiam z nadzieją na ten masaż!!!
Widzę jak z głębi ekranu śnienia, z góry, schodzi grupa zakapturzonych osób w ciemno brązowych habitach. Jeden z nich, idący w środku, niesie zielona gałąź palmową. Reszta w prawych dłoniach trzyma jakieś małe pakuneczki.
Mój niepokój natychmiast wzbudziły te ciemne habity. Coś jest nie tak. Tymczasem mnisi kiedy spostrzegli, że się zaniepokoiłem natychmiast się zatrzymali. Moja uwaga została zwrócona na tą zieloną gałązkę. Zrozumiałem, że ich cel jest pokojowy. Przestałem się bać a oni znowu ruszyli w moją stronę.
Budzę się. Jasna cholera to jakieś ciemne, zstępujące byty. Obym za to nie beknął. Jednak chęć wyzdrowienia jest silniejsza więc zasypiam z decyzją ; róbcie swoje!
Widzę, że tymczasem grupa mnichów zeszła jeszcze niżej niż jest mój punkt obserwacji w śnie tak, że teraz są pode mną. Odwracam się o 180 stopni tak aby zobaczyć dokąd oni idą przechodząc pode mną. Kiedy się odwróciłem zamarłem w zachwycie. Za mną jest wielka świątynia wypełniona gęstym złotym pylistym światłem. Mnisi wchodzą do jej wnętrza, ruszam w tę sama stronę lecąc nad nimi w pylistą złotą poświatę wypełniającą wnętrze.
Obudziłem się a szkoda!
Po południu dotarły do mnie informacje od Wojtka i Joanny.
Wojtek dotarł również na miejsce ale kanał komunikacyjny zająłem ja więc on po krótkim zapoznaniu się z Joao udał się wyżej, bliżej Źródła gdzie towarzysząc ochronie Joao, ze świata duchowego, sam będąc miłośnikiem gier RPG stoczył bój w ich towarzystwie. Zwycięską walkę z siłami ciemności których w miejscu uzdrawiania jak zwykle kręci się sporo.
Joanna dopiero jest w drodze do Brazylii ponieważ ona podróżuje bardzo dokładnie i niemal dosłownie.
Druga podróż do Joao
Niczego nie pamiętam poza krótkim snem nad ranem.
Przyszedłem tutaj z kimś znajomym. Stoję nad jakimś koszem i obcinam owoce Noni z gałązek jakie trzymam w ręku. Co ciekawe owoce są zbędne dla moich potrzeb, wiem, że wystarczą liście na gałązkach. Owoce opadają do podstawionego kosza ale to tylko po to aby się nie zmarnowały. Komuś się zapewne przydadzą. Na stercie zielonych owoców Noni, w koszu, leżą dwie czerwone papryki. Mówię do kilku osób które są niewyraźne ale są w pobliżu dokoła mnie ; dobrze, że papryki są dwie, jedna będzie dla mnie druga dla mojego towarzysza.
Wkładam paprykę do ust, robię to trochę z przekory bo nie mam jej zamiaru zjadać, tymczasem wszyscy którzy mnie otaczają podnoszą raban, że nie mam prawa wziąć papryki nawet do ust, że to mi zaszkodzi!
Budzę się.
Wojtek tymczasem, w nocy spotkał się z ochroną Joao w ich obozie, ochrona była ubrana w stroje z czasów napoleońskich. Pokazywał im swój miecz rodem ze Star Treka, generalnie zaprzyjaźnili się, istne braterstwo broni. Nareszcie spełniło się marzenie Wojtka aby zostać wojownikiem po tamtej stronie!
Joanna nadal, już drugą noc z rzędu, podróżuje do Brazylii. Chyba stąd wzięły się zloty czarownic bo kobiety zamiast docierać do sedna raz dwa znajdują przyjemność w długich przygotowaniach.
Po subtelnych masażach Joao czuję się nieco lepiej. Wracam więc myślą do sprawy Pana P. Nie odzywa się już kilka dni. Pewnie już nauczył się radzić sobie z BOT ami.
Warto by było sfinalizować tę podróż i poprosić o zgodę na jej publikację, tak aby i Państwo mogli o niej przeczytać. Piszę więc list do Pana P:
„ Co tam u pana słychać…”
6. list od pana P.
Witam. Panie Jarosławie, przez jakiś czas był spokój ale dziś znów było źle. Nad ranem kilkukrotnie wyrzucało mnie z ciała i za każdym razem coś ściskało moje niefizyczne ciało i czułem ucisk na dole kręgosłupa i czułem tam przechodzący prąd. Tak jakby coś w to miejsce było podłączone i odsysane bo czułem jakby przystawioną rurę odkurzacza. (tak to przynajmniej może porównać). Próbowano też mnie przestraszyć strasznymi obrazami ale dawałem im odpór rozpraszając świadomość. Jak to robiłem to znowu aplikowane mi były tak przeraźliwe dźwięki do głowy, że myślałem, że mi ją rozwali. Huki, trzaski, krzyki, wysokie dźwięki trąbki, i cała gama różnych dzwonków o wysokich tonacjach… Chciałem zachować spokój i przyjrzeć się sytuacji, ale ucisk na kręgosłupie był zbyt duży i te dźwięki w głowie nie pozwalały mi nic z pozycji obserwatora sytuacji zarejestrować tylko jej bohatera/uczestnika, więc wolałem uciec do ciała 🙁 Wołałem o pomoc opiekuna/anioła/Boga ale nic to nie dało (: Znów moje morale bardzo spadło 🙁 Pozdrawiam. Dziękuję bardzo za zainteresowanie i bardzo proszę mi mówić na ty… P.
Mój list do P.
Zajrzę do ciebie w nocy 🙂 JB
P. do mnie: „Zapraszam! :)”
No pięknie, chyba ten rzekomy BOT zrobił mnie w konia? Byłem przekonany, że to ja go oszukałem upodobniając się do niego a tymczasem to on nabrał mnie przybierając wygląd, który zasugerował mi niegroźny automat duchowy.
Trzeba wracać na ring.
Proszę przed zaśnięciem Szirin o pomoc w zjedzeniu niesubordynowanej duszy. Zapraszam również Jana od Boga. Chcę się w ten sposób odwdzięczyć za jego zabiegi. Uznaję, że dobrze będzie pokazać mu czym się zajmuję. Ponadto liczę, że nie stracę nocy i w między czasie Jan zrobi mi kolejny zabieg terapeutyczny.
Namierzenie pasożytującej duszy nie będzie trudne, znam jego wygląd, na dodatek sam się przedstawił jako Kamil Grudniewski, co go określa jeszcze dokładniej! Lecimy.
Sen o Kamilu
Obudziłem się po dwóch godzinach i aż usiadłem na łóżku z wrażenia. Mamy go!!!!!!!!!!!!!!!
Niczego nie zapisuję bo skoro go osaczyliśmy, to mamy go w garści i nie ma znaczenia czy zapamiętam szczegóły. Kładę się z powrotem myśląc jakby się go teraz pozbyć z przestrzeni bliskiej żywym ludziom.
Zasypiam.
To całkiem ciekawy facet, pokazał nam jak robi w konia całą Policję Przejawieniową (Trudno w to uwierzyć ale takowa jest i pilnuje przestrzegania reguł gry po tamtej stronie. Czasem są nadspodziewanie szybcy ale czasem z niejasnych dla mnie powodów, choćby w sprawie Kamila, zachowują się jak bezrefleksyjna grupa zaprogramowanych automatów, niewykluczone, że to po prostu jakaś odmiana BOTów). Kamil, swoją drogą, jest naprawdę szybki, myśli zawsze dwa kroki do przodu tak, że tamci dopóki on ma odpowiedni zasób energii na pewno go nie złapią.
Te jego obejścia są tak wyrafinowane energetycznie, że po obudzeniu nie jestem w stanie opisać ich w języku symboli czy nadać im jakąś przyczynowo skutkowa narrację. Zachowuje się jak as lotniczy. Udaje mi się zapamiętać jedynie końcowy fragment snu w którym Kamil jest już ustabilizowany. Ale ma to miejsce dopiero na dziesiątym piętrze w mieszkaniu rodziców (10 poziom brahmaniczny).Jesteśmy na tym poziomie we trzech. Żona została na poziomie buddycznym będąc jego niższą emanacją, przystosowaną do działania wewnątrz przestrzeni przyczynowej. Pozostałem ja, Jan od Boga ( na tym poziomie jest już niewyraźny ) i Kamil który na tym poziomie wygląda jak pięćdziesięciokilkuletnia, szczupła kobieta o wyglądzie prawie męskim.
Rodziców w formie widzialnej oczywiście nie widzę, niejako, odpryskiem ich istnienia jest właśnie androgynicznie wyglądający na tym poziomie Kamil.
Jesteśmy tutaj bo to najodleglejsze miejsce gdzie Kamil mógł dotrzeć uciekający przed pościgiem Policji Przejawieniowej. Zdążyliśmy się już nieco zaprzyjaźnić chociaż moja rola jest nieco Judaszowa, a on jest zbyt bystry, aby tego nie rozumieć. Moim zadaniem jest dociążanie jego wibracji i określanie w ten sposób jego położenia. On wie o tym ale czuje do mnie pewien rodzaj szacunku, a może chce mieć świadka swojego męstwa w tym ostatnim starciu. Teraz towarzyszę Kamilowi już bez przerwy, nie odstępując go na krok. Jesteśmy w pokoju ojca. Kamil otwiera okno i wywiesza na zewnątrz swoja anarchistyczną flagę. Mimo, że jesteśmy tutaj od paru chwil Kamil zdążył już przymocować zaczepy do flagi po bokach okiennej ramy. Znowu zdaję sobie sprawę z tego, że on nawet spowolniony i tak jest szybszy ode mnie.
Kamil łazi po parapecie i nie okazuje lęku wysokości. Poprawia flagą tak aby zwisała równo, tak jak ta która wisi pod oknem papieskim w Watykanie. Ja wyglądając przez okno widzę, że na dole, na ulicy Zana z lewej na prawą stronę jedzie ogromny, czerwony pojazd. Z prawej nadjeżdżają dwa mniejsze, spięte jakąś liną. Łapią ten duży, wielkości i koloru wozu bojowego straży pożarnej samochód i ciągną go w przeciwnym kierunku ( W lewo ).
Zwracam uwagę Kamila na to co dzieje się na dole. To rodzaj antycypacji tego co go czeka wkrótce tu na górze, policja najwidoczniej zaczyna łapanie od pochwycenia ciała przyczynowego(czerwień wozu bojowego) czyli od ciała subtelnego o cięższych wibracjach.
Z pokoju ojca wychodzimy do przedpokoju. Zaglądam w wizjer w drzwiach wejściowych, po lewej stronie. Z windy wysiada grupa ubranych na czarno Policjantów Przejawieniowych. Po schodach w górę biegnie druga grupa ale ci osłaniają się białą zasłoną. Szkoda mi tego Kamila. Zawsze czułem sympatię do anarchistów. Tymczasem widzę, że nie ma już żadnych szans. Mógłbym go nie uprzedzać ale nie chce być Judaszem do samego końca. Mówię do niego; już tu są. Kamil jest na to gotowy. Mówi do mnie odsuń się od drzwi bo mogą strzelać.
Wzruszyłem się trochę jego troską o mnie. Ostatecznie jest równym gościem. Wycofujemy się w głąb mieszkania do living roomu (nomen omen).
Nie słyszałem kiedy wyłamali drzwi ale wiem, że Policja Przejawieniowa jest już w środku. Kamil stoi w otwartych balkonowych drzwiach w głębi pokoju. Widzę, że ma zamiar wyskoczyć przez balkon z dziesiątego piętra.
Mówię do niego ; nie rób tego. Przecież nie ma sensu abyś wiecznie uciekał. Daj się złapać, potrzymają cię kilka lat a potem znowu będziesz wolny!Tymi słowami dociążyłem Kamila tak bardzo, że odszedł od drzwi i wrócił na środek pokoju.
Tymczasem w drzwiach prowadzących z przedpokoju pojawia się komisarz w jasnym prochowcu i podchodzi do stołu którym, nawet nie zauważyłem kiedy, Kamil zatarasował te drzwi. Stół jest okrągły. Zasiadamy zatem przy nim we trzech. Niewyraźny Jan od Boga nie zmienia położenia przez cały czas naszej bytności na dziesiątym piętrze i znajduje się w kuchni pomiędzy pokojem ojca a living roomem. Ja siadam naprzeciw komisarza, Kamil siada z mojej prawej strony. Siadamy do negocjacji.
Spoglądam na komisarza i myślę ; przydałem się? !
On na to ; i tak byśmy go złapali.
Akurat! Pomyślałem sobie i obudziłem się we własnym łóżku.
Budzę się o piątej rano. Mam mieszane uczucia ale wiem, że porządek jednak musi być przestrzegany. Nie można żerować na żywych ludziach tylko dlatego, że chce się być anarchistą duchowym.
Mój list do P.
O piątej rano delikwent został aresztowany przez „Policję Przejawieniową”. Powinieneś mieć już spokój. Pozdrawiam Jarek
8. list P. do mnie itd.
Panie Jarosławie szczere podziękowania za zainteresowanie i chęć pomocy 🙂 🙂 Nie będę wypytywał o szczegóły akcji, żeby nie zabierać Pańskiego czasu. Jakby coś ciekawego się działo, Dam znać 🙂 Pozdrawiam, Piotrek
Ja do P.: „To bardzo ciekawe zadanie. Jestem bardzo zainteresowany finałem całej sprawy. Jeżeli pozwolisz opiszę twój przypadek, oczywiście anonimowo. Pozdrawiam Jarek Bzoma”
P. do mnie: „Oczywiście, proszę opisać i rozpowszechniać! 🙂 P.”
Po otrzymaniu ode mnie sprawozdania z całego przebiegu zajścia..
P. odpisuje:
Niewiarygodne! Bardzo ekspresyjnie ale rzeczowo Pan to opisał, czyta się jak dobre sensacyjne opowiadanie. Jeszcze raz dziękuję za pomoc 🙂 Proszę mi powiedzieć czym jest ta policja przejawieniowa? Czy to jakieś boty z ograniczoną świadomością, których zadaniem jest wyłapywanie tego typu złodziei energii jak Kamil…? Czy są to jakieś odrębne byty, typu żyjący kiedyś na ziemi ludzie? Swoją drogą zazdroszczę Panu pewności siebie w „poza” i tak mocnej koncentracji, że nie traci Pan świadomości tylko realizuje założony plan. Fajnie 🙂
Mój list do P
Nie wiem dokładnie, co to za byty, Kiedyś dwaj tacy policjanci złapali złodzieja, który trzymał rękę w tylnej kieszeni moich spodni, podróżowałem wtedy po wielkim sennym terminalu przesiadkowym. Często widuje się ich po tamtej stronie snu w radiowozach (!!!) – nie żartuję, po dwóch. Interweniują również przy naruszaniu prawa karmy, przy próbach manipulowania z tamtej strony rzeczywistością fizyczną. Oczywiście tylko wtedy kiedy manipulujący przekracza swoje kompetencje! Jakaś ich odmiana wypełnia rolę ochrony podróżujących świadomie. Również ochraniają i prowadzą świadomości które opuściły ciało ostatecznie. Nie raz stawali w mojej obronie kiedy byłem w poważnej opresji. Chyba najpoważniejsze takie zdarzenie miało miejsce podczas mojej podróży po Układzie Słonecznym, konkretnie na Marsie. Opisałem tę sytuację w drugiej księdze. Jarek
List do mnie od P.
Panie Jarosławie spałem dziś jak zabity, żadnych nawet najmniejszych negatywnych doświadczeń 🙂 Jednak przed zaśnięciem przed oczami na dłuższą chwilę pojawił mi się obraz trójkąta w którego środku było oko. Już wcześniej na przestrzeni kilku lat, niejednokrotnie ten obraz mi się pokazywał w różnych kolorach i teksturach, ale zawsze rozpraszałem świadomość, żeby nie ulec przypadkiem jakiemuś negatywnemu programowaniu /manipulacji /halucynacji. Wiem, być może reaguję na wszystko zbyt strachliwie (co zapewne też w jakiś sposób definiuję w konsekwencji moją energetykę) ale biorąc pod uwagę moje nieprzyjemne doświadczenia, mimo wszystko wolę się nie otwierać na to czego nie znam. Wracając do tematu tego oka na trójkącie, sprawdzając w necie, symbolika tego nie jest jednoznaczna, może Pan wie coś na ten temat? Pozdrawiam P.
Ja do P.
Pokazano mi kiedyś oko w kontekście subatomowej budowy materii. Źrenica był membraną równoważącą ciśnienie pomiędzy Świadomością a przejawioną materią. W moim odczuciu to symbol nawiązania kontaktu z Czystą Świadomością. Proszę się zatem nie obawiać tego elementu snu.Pozdrawiam Jarek
Pytam, dokąd zabrano Kamila po zatrzymaniu?
Śnię kilka snów o miejscu w którym następuje zmienianie nawyków. To jakiś rodzaj przeformatowania ale inny niż w szpitalu dusz.
Pytam zatem na jakim poziomie odbywa się takie przeformatowanie.
[„Wylęgarnia” dusz jest zlokalizowana na Słońcu, Szpital gdzieś w jego pobliżu, w każdym razie to domena boga solarnego(poziom4- mentalny) pytam zatem gdzie jest ten poprawczak w którym wylądował Kamil?]
Świecę, jakąś polaryzującą światło lampą, na zbiór wielu elementów. Każdy z nich ujawnia w tym świetle swoją charakterystyczną, tylko dla siebie, polaryzację.
Dziewczyna w jasnozielonym(kolor wyższej partii c. astralnego) berecie odprowadza swojego chłopaka na miejsce zbiórki. Idą z prawej na lewo. Kiedy dochodzą do przejścia dla pieszych napotykają grupę podobnych im par. Przed przejściem powstał zator. Chłopak który jest w ciemnozielonym bercie (niższa wibracyjnie część c. astralnego) spogląda na wprost, podchodząc bliżej przejścia z lewej strony tej grupy, chce zobaczyć jaka jest przyczyna tego zatoru. Okazuje się, że prozaiczna, wszyscy czekają na zielone światło. Sygnalizator jest chyba uszkodzony (albo światło czerwone jest spolaryzowane tak, że dla nich niewidoczne)bo światła czerwonego trzeba się chyba tylko domyślać bo takiego koloru sygnalizator nie wyświetla. Chłopak cofa się w prawo na sam koniec zatoru. Stoi nadal obok swojej dziewczyny która go tu przyprowadziła. Nie mniej jest dla niej jeszcze bardziej oschły. To utwardzenia swoich uczuć wobec niej następowało stopniowo. Im bardziej zbliżali się do miejsca zbiórki chłopak stawał się dla swojej dziewczyny bardziej nieczuły. Podobnie jest z innymi uczestnikami tej zbiórki.
Zator powstał tuż przed przejściem, w pobliżu KULu (Katolicki Uniwersytet Lubelski). Jego budynek jest tuż za przejściem. Kiedy stoi się przed sygnalizatorem uniwersytet jest po prawej stronie a Park(!) po lewej!!! ( Park to miejsce w którym dusze czekają na dalsze dyspozycje karmiczne).
Budzę się. Wiadomo o co chodzi. Poprawczak jest w naszym układzie w domenie boga solarnego pomiędzy poziomem (jak nazwał to Monroe – fokusem) religii a parkiem, na poziomie 3, astralnym-zielonym, emocjonalno-wyobrażeniowym ale wciąż wewnątrz naszego Układu Słonecznego. Subiektywnie na poziomie ciała astralnego wciąż jeszcze wewnątrz ciała przyczynowego ( c. przyczynowe – kolor czerwony – obejmuje wewnątrz siebie 3 inne poziomy jest więc to tak naprawdę poziom zawierający w sobie wszystko co istnieje w czasie i przestrzeni, od 1 do 5) utrzymując poziom świadomości wewnątrz ciała przyczynowego jego czerwieni nie da się zobaczyć. Czasem prześwieca przez błękit ciała mentalnego wtedy odnosi się wrażenie fioletu, którego jako takiego nie ma ponieważ jest jedynie mieszaniną tych dwóch barw. Ciało przyczynowe jest dla naszej świadomości wraz ze swoim czerwonym kolorem widzialne dopiero z poziomu buddycznego(białego).
Reasumując, Kamila przyprowadzony do części formatującej, nadającej mu strukturę odpowiednich wartości, widać jego problem polegał na przeroście ciała emocjonalno-wyobrażeniowego. Nie jest wykluczone, że to podróżnik astralny ( Świadome treningi OOBE powodują często niekontrolowany przerost tego poziomu świadomości co może nawet za życie spowodować jego dysfunkcję – opętanie. Również po śmierci niezrównoważony rozwój ciał subtelnych bywa zasadniczą przeszkodą w rozpuszczeniu ciała przyczynowego i unifikacji z ciałem buddycznym. Ta dysfunkcyjność ciał subtelnych, wewnątrz ciała przyczynowego(ciał ; eterycznego, astralnego i mentalnego)jest właśnie przyczyną reinkarnowania w kolejnych ciałach fizycznych.
Minął tydzień.
P. do mnie
Witam. Panie Jarosławie, jakiś czas miałem spokój, dziś rano znów przyczepił się do mnie jakiś natręt. Przyczepił się do mnie, wybudzając mocnym uściskiem. Chciałem się wyrwać i krzyczę do niego, żeby mnie puścił, a on na to, że nie puści! I tak ścisnął moje astralne ciało, że myślałem, że wykituję z bólu, jakby mnie ściskali w jakimś ogromnym imadle… Z trudem udało mi się przefazować do ciała fizycznego, do którego wróciłem z takim wstrząsem, że aż łóżko zaskrzypiało…: ( Proszę wybaczyć moje natręctwo ale jakby kiedyś mógł Pan do mnie zajrzeć i zobaczyć co za typ tym razem mnie wykańcza, to byłbym bardzo wdzięczny. Pozdrawiam P.
Mój list do P.
Dobrze, zajrzę. Zobaczę czy to ten sam opresor, tyle, że uciekł, czy to może winna jest twoja podatność na zwabianie pasożytów.
Kamila odprowadzono do powtórnego formatowania, jeżeli to duch to z takich miejsc się nie ucieka. Chyba, że on jest żywym człowiekiem i atakuje z poziomu ciała astralnego wtedy po powrocie do ciała mógłby umykać P.P. na dodatek mając twój „identyfikator” łatwo do ciebie wraca. W takim przypadku mielibyśmy problem bo jeżeli on to robi celowo, jako żywy człowiek, to trzeba było by go chyba zabić bo po dobroci z takim OBE- łobuzem niewiele się wskóra. Pozdrawiam Jarek
P. do mnie
Więc to może być bardzo poważna sprawa, ale skoro on robi to jako żywy z poziomu astralnego to przed takim nie ma możliwości żadnej obrony? Energetycznej, czy jakiejś innej? Pozostaje tylko ucieczka do ciała fizycznego? P.
Ja do P.
Jeżeli to ktoś żywy to nie ma na niego innego sposobu jak przeganianie go przez kogoś równie sprawnego, przynajmniej dopóki nie zmieni swojej przykrej mentalności. Zobaczę czy to jest ten sam co poprzednio czy ktoś nowy.
P do mnie
Aha, rozumiem, albo sam zdecyduje, żeby nie przychodzić albo będzie to robił nadal. Patowa sytuacja. Dziękuję za chęć sprawdzenia. P.
Ja do P.
Trzeba go jakoś zniechęcić, poproszę Władców Karmy aby zainteresowali się jego zachowaniem! Jarek
Proszę przed zaśnięciem aby Szirin pomogła nam w tej sytuacji. To niesprawiedliwe. Można ścierpieć swoje karmiczne zadania, te są sprawiedliwe bo są wynikiem naszych działań. Nie sprawiedliwe jest utrudnianie ludziom życia ze strony bytów subtelnych które nie należą do naszej ziemskiej karmy. Powołuję się zatem w prośbie na rażące pogwałcenie prawa ludzkiej karmy pana P. przez osoby albo byty na nim pasożytujące!
Sen o poluzowaniu śrub
Mechanik który dokręcił w motocyklu dwa elementy o które go prosiłem (jakąś rurę dolotową i wylotową), mówi do mnie, że motocykl jest dobry, ale niedbale zmontowany. On przecież teraz nie będzie skręcał wszystkiego część po części, to zbyt wiele pracy a jemu nikt za to nawet nie podziękuje. Chodzę za nim i męczę go prosząc o pomoc. Mówię,, że pal sześć gdyby to była pralka. Jak by się rozleciała w łazience to nikt nie ucierpi bo rzadko ktoś stoi w trakcie całego cyklu prania w jej pobliżu. Co innego moto-cykl. Jego istota polega przecież na tym że się go nie opuszcza w czasie jazdy!
Wyszliśmy już z pomieszczenia w którym motocykl stoi, po prawej stronie ekranu śnienia. Rozmawiamy stojąc po lewej, oddzieleni od motocykla szybą. Mechanik chciał już widać wracać do swoich zadań, po lewej stronie, ale po usłyszeniu mojego argumentów zaczyna przyznawać mi rację. W pewnym momencie mówi:
– Dobra, zrobię to!
Budzę się. Nie spodziewałem się, że to „poluzowanie śrubek” struktury ciał subtelnych. Naprawdę sądziłem, że to ataki wymierzone świadomie w P.
Tymczasem jego niespójna struktura musiała przywabiać, różne astralne świństwo, swoim niekontrolowanymi wyciekami energii.
Rano wysłałem sprawozdanie z podróży do P.
P do mnie
Bardzo ciekawe alegorie Pan przedstawia 🙂 Rozumiem, że miałem „wycieki” energii czym zwabiałem różne byty nią się żywiące? Bardzo dziękuję za okazaną po raz kolejny pomoc. Proszę też podziękować Pańskiemu nie fizycznemu przyjacielowi, który bezpośrednio brał udział w akcji pomagania mi. Sam mu/jej postaram się podziękować mentalnie, może coś z moich podziękowań doleci 🙂
Dziękuję za wszystko i obiecuję już Panu, Panie Jarosławie się nie naprzykrzać. Proszę jeszcze tylko o informację, czy w jakikolwiek sposób sam mogę próbować utrzymywać ciała energetyczne w ładzie? Czy jest to w ogóle w jakimkolwiek stopniu możliwe? Czy są na to jakieś ćwiczenia, czy coś powinienem robić a czego się wystrzegać? Słowem czy są jakieś zasady „konserwacji” nie fizycznych ciał? Pozdrawiam P.
Ja do P.
Jakieś ćwiczenia są, ale ja ich nigdy nie stosowałem. Pomyślałem sobie też, że chyba sam nie jesteś całkiem bez winy. Twoja łatwość w opuszczaniu ciała z czegoś musi wynikać. Nie jest wykluczone, że to jakiś dług karmiczny. Musiałeś kiedyś pośredniczyć w kontaktach z bytami subtelnymi. Pozostaje ci jedynie cierpliwość i stawianie czoła przeciwnościom. Sądzę, że medytacja i wypalenie karmy poprzez poznanie swoich najgłębszych struktur świadomości dużo by pomogło. Trochę trzeba będzie popłakać nad sobą! Pozdrawiam serdecznie Jarek
P. do mnie
Zabrzmiało to trochę złowieszczo… Ale być może jest właśnie tak jak Pan pisze, może w jakimś poprzednim żywocie sam żerowałem na energii innych i teraz muszę doświadczyć tego samego?: ( Może jestem zbyt naiwny (mam nadzieję, że to nie buta) ale podczas moich wizyt w zaświatach miałem kilkukrotnie kontakt z istotami napełniającymi mnie tak silną energią miłości, że była aż przytłaczająca, w trudnych chwilach daje mi to iskrę nadziei, że nie do końca chyba jestem odcięty od źródła? Przepraszam za te osobiste wynurzenia i jeszcze raz dziękuję za zainteresowanie. P.
Ja do P.
Sądzę, że kontakt ze źródłem masz doskonały. Niemniej musiałeś się zajmować czymś co rozluźniło strukturę twojego ciała przyczynowego. Może byłeś medium albo kimś kto wykorzystywał byty subtelne do oddziaływania na rzeczywistość?
Poproś przed snem aby opowiedziano ci o tym, jaki popełniłeś błąd na swojej drodze? Sen ci na pewno odpowie.
Serdecznie pozdrawiam Jarek
Jarosław Bzoma