Me życie jest cieniem
me życie jest chwilką
co ciągle ucieka i ginie
by kochać cię Panie
tę chwilę mam tylko
dzień ten dzisiejszy jedynie
choć nie wiem jak życie popłynie
dziś strzeż mnie dziś broń mnie
dziś tylko o Panie
przez dzień ten dzisiejszy jedynie
Krystyna Makuła-Trochimiuk (1944-2019)
Na czym polega rozwój duchowy ?
Sen pierwszy
Miasto wprowadziło nową usługę. Bilet do podróżowania jedynie w centrum miasta. Oglądam wyłożony kaflami brzeg przystanku na Krakowskim Przedmieściu (główna ulica Lublina). Na wysokości Banku.
Z jakimś mężczyzną, oglądamy i dotykamy elastycznego połączenia płytek z chodnikiem. Da się ugniatać i mam wrażenie, że jest tej spoiny zbyt mało.
Chyba od tego mężczyzny dowiaduję się, że kiedy wszystko dobrze zastygnie będzie można brzeg tych płytek pomalować na jaskrawy kolor.
Teraz ruchem konika szachowego przemieszczam się w lewo i znajduję się na innym przystanku, ale w pobliżu tego samego skrzyżowania. To ulica 3-go Maja. Nadjeżdża autobus.
Mam zamiar, powracając nim do skrzyżowania, pojechać w prawo na przystanek, z którego przeskoczyłem przed chwilą.
Razem ze mną wsiada mężczyzna. Podchodzi do kierowcy i prosi o bilet.
Po nim podchodzę ja i również proszę taki sam. Miejski, do podróżowania po centrum, jako że mam zamiar pokonać autobusem niewielką odległość.
Sądząc, że skoro bilet po centrum ma być tańszy pytam czy będzie kosztował 2 złote. Kierowca jednak ku mojemu zaskoczeniu odpowiada, że 2.90 (więcej niż normalny. Symbolika wskazuje na poziom energetyczny 2 i minusowo urojeniowy 9).
Myślę sobie, to gruba przesada, udaję, że zaczynam szukać pieniędzy, autobus tymczasem już dojechał do skrzyżowania i skręcił na nim, ale nie jak się spodziewałem w prawo, ale znowu ruchem konika szachowego w lewo.
Tym bardziej zdecydowałem, że nie zapłacę i kiedy tylko autobus się zatrzymał na przystanku w samym centrum, pod Pocztą Główną, wyskoczyłem na zewnątrz.
Idę w prawo, w kierunku, w którym chciałem, ale znowu nastąpiło jakieś dziwne przesunięcie i teraz znajduję się dużo dalej, na lewo niż przystanek, na którym wysiadłem.
Idę jezdnią, ponieważ na chodniku stoi wieloczęściowy pojazd, w którym siedzą pasażerowie.
Ma jechać w prawo w kierunku, w który zmierzam. Zaglądam do środka przez okna. Sporo ludzi, ale drzwi do pojazdu są po jego lewej stronie tak jakby to był autobus z lustrzanej strefy ruchu lewostronnego. Ten fakt podkreśla również to, że autobus stoi pod prąd normalnego kierunku jazdy.
Ciekawie wyrażona idea, że punkt/przystanek, który moglibyśmy określić prawdziwym celem rozwoju duchowego jest nieuchwytny ponieważ każde moje działanie powoduje minięcie się z nim.
Drugi sen
Jadę autobusem, ale to nie jest autobus miejski, raczej dalekobieżny. (Senne autobusy to ustalone linie, którymi porusza się Świadomość w swojej zbiorowej przestrzeni 6-8, mają one jednak większą swobodę niż pociągi i tramwaje).
Skręcamy ruchem konika szachowego w lewo i zatrzymujemy się na przystanku nieopodal kościoła Wieczerzy Pańskiej. (Niedaleko mojego domu 4, kierunek stolica).
Znowu obok mnie znalazł się mężczyzna, który jedzie w to samo miejsce. Tym razem jednak opłatę należy uiścić przy wysiadaniu (Widać opłata związana jest z odległością, na jaką autobus przewiózł pasażera).
Pierwszy wysiada mężczyzna. Pyta kierowcę ile ma zapłacić? Ten odpowiada, że od czterdziestu pięciu złotych do pięćdziesięciu. (Poziom mentalny 4 z przesunięciem ku kauzalności 5) Ja też chcę tu wysiąść, ale nie mam tyle więc robi się afera.
Wszyscy trzej stoimy na chodniku przed drzwiami autobusu. W pewnym momencie mówię, zadzwonię na policję i okaże się, czy bilet na takim krótkim odcinku z Alei Kraśnickiej na Warszawską może aż tyle kosztować ?
Wchodzę do budyneczku, który stoi w głębi, za przystankiem. Tu jest więcej osób. Koniec końców kierowca zostaje zabrany. Przyjechało dwóch agentów ABW rozpieprzyli chyba ten autobus bo widzę w tym miejscu tylko stertę rupieci. Agenci ledwie trzymają się na nogach chyba są pijani albo aż tak zmęczeni. (To objaw interwencji Nieprzejawienia 8-12)
W głębi po lewej, za domkiem przystankowym widzę wielki wykop. Ogromny dół (W tym miejscu powinien znajdować się Kościół Wieczerzy Pańskiej). Krawędź jest zabezpieczona prostym ogrodzeniem z desek. Z tego ogromnego wykopu dobiega mnie pieśń pracującego w wykopie mężczyzny. Jest chropawa i niezbyt melodyjna, ale jej treść jest głęboką modlitwą dziękczynną.
We śnie rozumiem jej słowa i gdybym się lepiej skupił to pewnie bym je zapamiętał. Czym dłużej trwa modlitewna pieśń, tym nabiera większej ogłady i staje się coraz bardziej podniosła. Czuję wzruszenie.
Idę po złoto- rudych liściach, jakie opadły z drzew stojących wokół, w głąb ekranu śnienia w stronę budynku. Domek przystankowy stał się czymś w rodzaju kościoła, stamtąd idą w moją stronę ludzie.
Gdybym miał się pokusić o egzegezę drugiego ze snów, musiałbym ująć ją tak:
Przewoźnicy naszej świadomości, im więcej obiecują, tym krótszy jest dystans, który z nami pokonają a cena odwrotnie do niego proporcjonalna.
Konstatacja, na pierwszy rzut oka, trudna do przyjęcia. Rozwój duchowy związany jest z zagłębianiem się we własne urojenia, coraz bardziej minusowe, im głębsza jest nasza iluzja rozwoju duchowego, tym wznioślejsza pieśń miłości do Boga. Trudno uwierzyć, że oddalanie może stać się przybliżaniem. Może właśnie w tym tkwi tajemnica nagłych nawróceń ? Wydaje się jednak, że nie ma sposobu, który prowadzi wprost do sedna odpowiedzi na moje pytanie. Dojrzałość duchowa, bo chyba o nią nam chodzi, a nie o wciąż oddalającą się metę rozwoju duchowego, którego pojęcie i zrozumienie ewoluuje razem z naszym błądzeniem, wymaga wykopania porządnego dołu 🙂
Liście muszą opaść martwe, abyśmy mogli stąpać po wierzchołkach drzew, których były mieszkańcami, możemy doświadczyć ich obecności nawet nie odrywając się od ziemi.
Drugi śniący
Śniła mi się dziewczyna, która miała przejść jakąś operacje piersi, czy jakoś tak i zrobili jej tę operację jakoś z marszu, dając tylko środek znieczulający miejscowo, bez narkozy. Musiała patrzeć jak jej tą operacje wykonują.
Uważam, że rozwój duchowy i poszerzenie jaźni to trochę różne kwestie. Mnie w pytaniu chodziło o podniesienie jaźni do prawdziwego obserwatora.
Bardzo ciekawe ćwiczenie proponuje pewien gość o pseudonimie Arjuna.
Mówi tak: słuchaj mojego głosu. Co słyszy głos ? Nie musisz się wysilać, aby go słyszeć, nie musisz używać umysłu, on nie musi uczestniczyć. Zobacz kto tak naprawdę słucha mojego głosu? Kto jest słuchaczem, kto obserwatorem, ale tym prawdziwkowym itd. Co ciekawe on uważa, że do oświecenia nie trzeba wcale medytować. Wystarczą odpowiednie ćwiczenia, które on opracował, w jaki sposób zrealizować, że jest się tym wyższym obserwatorem i nie jesteś tym umysłem itd. facet mówi dość klarownie i uważam, że jego metoda jest bardzo skuteczna i szybka do osiągnięcia.
Ja
Myślę, że tak. W ogóle nie trzeba niczego ćwiczyć, wystarczy zdać sobie sprawę, że nasze wytwory emocjonalne, mentalne i zdarzenia, jakie nas spotykają to warstwa nieistotna dla Obserwatora 7-Duszy, która nas ma w swoim posiadaniu, one jedynie wiążą uwagę umysłu i kotwiczą ją w przestrzeni jawy.
O jednym zazwyczaj się nie mówi, że nasza chęć oświecenia nie musi być zgodna z planem Obserwatora 7.Wiele wskazuje na to, że osobowe byty reprezentujące w naszym umyśle poziomy Świadomości, nadzorując procesy wewnątrz Boga czuwają nad tym aby właściwa część dążących do oświecenia nie doznała go autentycznie a jedynie uległa wrażeniu, że je osiągnęła. Inaczej Bóg wróciłby do punktu potencjalności „na naszych oczach”.
Niewielu o tym wie, ludzie zazwyczaj nie „rozmawiają” z Duszą-Obserwatorem 7, większość z nich nawet nie wie, że jest to możliwe. To, co nie umyka ich uwadze to doznania odmiennych stanów świadomości; w medytacji, modlitwie, śnie. To je biorą za oświecenie.
Wracając do symboliki twojego snu- kobieta o jednej zdeformowanej/zoperowanej piersi to Duch Święty (Sophia, Nieprzejawiona Dobra Matka w swoich dziewiczych hipostazach Przejawienia).
Jeśli wierzący (w tym przypadku mowa o buddyście) oznajmił posiadanie mocy mistycznych (iddhi), mianowicie, że on będąc jednym stał się wielopostaciowy, a będąc wielopostaciowym stał się znów jednym, staje się widzialny albo niewidzialny; nie napotykając oporu, przenika przez mur, wał, wzgórek, jakby to było powietrze; przenika z góry na dół, przez zbitą ziemię jak przez wodę; bez zanurzania się przechodzi po wodzie, jakby to był stały grunt; podróżuje po niebie z nogami skrzyżowanymi i podwiniętymi pod siebie, jak ptaki na swych skrzydłach. Księżyca nawet i Słońca, tak silnych i potężnych, dotyka i odczuwa swą ręką; osiąga, pozostając w swym ciele, nawet niebo Brahmy…Swym jasnym, niebiańskim uchem przewyższającym uszy ludzkie słyszy on zarazem dźwięki ludzkie i niebiańskie, czy byłyby oddalone, czy bliskie… swym własnym sercem wnika w serca innych istot, innych ludzi, poznaje je… niewierzący powie do niego: „A więc panie, jest taki czar czarem Gandharva. Jego mocą dzieje się to wszystko”. Tak Kewaddho! Właśnie, ponieważ widzę niebezpieczeństwo, jakie tkwi w praktyce mistycznych cudów (iddhi), brzydzę się nimi i nienawidzę ich, i wstydzę się ich.
Sammana Phalla Sutta