Wszystkie pytania, jakie sobie w życiu zadajemy, sprowadzają się do tego jednego, czy warto było.
Pomyłki prowadzą nas nieraz we właściwym kierunku, gdy zabłądzimy czy raczymy zapomnieć, gdzieśmy zmierzali.
Czas lubi się tak nieraz zamienić z innym czasem. Czas jest chytry jak lis, a bywa i złośliwy. Potrafi płynąć w tę i zarazem w przeciwną stronę. A tylko nam się wydaje, że zawsze płynie razem z nami i nasze życie wyznacza mu granice. Nic bardziej błędnego. Ciągnie nas, gdzie chce. I w tył, kiedy nas nie było, i w przód
kiedy nas nie będzie. Bawi się nami wiedząc, że i tak nic nie możemy. Człowiekiem nietrudno się bawić.
Wiesław Myśliwski, Ucho igielne
Modły o sukces
Nie ulega wątpliwości, że człowiek myślący pozytywnie, łatwiej znosi trudy życia, co na pewno, wychodzi mu na zdrowie, łatwiej jest z nim również żyć innym, ale jak wszystko w świecie dialektycznych „dwóch końców”, tak jest i w tym przypadku.
Czym innym jest wynik przyciągania i pozytywnego myślenia psychopaty a czym innym osoby z gruntu dobrodusznej.
Samo przyciąganie, jak i pozytywne myślenie może wyrodzić się u osób o niestabilnej psychice w rodzaj nałogu czy nerwicy natręctw, nie są również wykluczone manie, stany paranoidalne, sycące się iluzją wszechmocy.
Kiedy przejrzymy Internet, można znaleźć wiele wypowiedzi krytycznych.
Można by się zastanowić, czy nie jest to trzecie próba sprzedania nam tego samego towaru.
Pierwszy raz sprzedanego jako myślenie pozytywne, drugim razem jako prawo przyciągania. Te dwa przypadki w zasadzie mają z sobą bardzo wiele wspólnego, chociaż niektóre pola, którymi się zajmują, są w pewnym stopniu rozbieżne.
Przypadek trzeci agresywnej krytyki, najczęściej opiera się na zarzucie braku badań, stricte naukowych, tych koncepcji.
Pozytywne myślenie, faktycznie jest trudne do zbadania, bo deklarowane pozytywne myślenie, poddanego takiemu badaniu, nie jest tożsame z jego wewnętrznym przekonaniem. Może zwyczajnie być przed badającym odgrywane, a nawet przed samym sobą.
Inaczej jest z prawem przyciągania, to akurat da się zbadać, chociaż wymagałoby to długotrwałej obserwacji. Cała trudność takich badań polega na tym, że należałoby tę samą osobę poddać badaniu dwóch typów zachowań jednocześnie, co jest oczywiście niemożliwe. Podobnie jak zachęcanie badanego do działania bez przekonania, a potem zachęcenie go do działania z silnym przekonaniem o osiągalności celu. Nie da się wykluczyć zachodzenia obydwu stanów, niwelujących swoje oddziaływanie.
Krytyka obydwu praw- pozytywnego myślenia i przyciągania- bierze się najczęściej z pewnego rodzaju zawiści o to, że samemu się na to nie wpadło wcześniej, przynajmniej nie wykorzystało się szansy publicznego zdefiniowania tych prawideł i zarobienia na tym grubszej gotówki albo co najmniej osiągnięcia sławy i tysięcy cytowań, co w środowisku naukowym jest takim samym narkotykiem jak pieniądze wśród laików 🙂 Widzimy zatem, że cudze, pozytywne myślenie i przyciągnięcie sukcesu, może innych nieźle wkurzyć, co starający się o opanowanie tych technik również musi wziąć pod uwagę.
Co może, niektórych z czytających ten artykulik zdziwić, przeprowadzono jednak takie badania (Badania Dunedin), szeroko zakrojone, randomizowane badania, nad statystycznie znaczącą populacją, losowo wybranych osób. Badaniem objęto osoby z różnych środowisk, od dzieciństwa do wieku dorosłego i nadal się je kontynuuje.
http://www.nieprzykladna.pl/natura-wychowanie-czyni-nas-tym-jestesmy-czesc/
Z badań tych wynikło nie tyle prawo przyciągania wprost ani może niebezwzględny sukces pozytywnego myślenia, jako warunku osiągnięcia życiowego sukcesu, bardzo różnie definiowanego na potrzeby poszczególnych badanych, ile KONSEKWENCJA w działaniu.
Tak jest, ta prosta konkluzja, na której osiągnięcie pracowało setki naukowców i tysiące badanych, trudząc się nad zbieraniem danych.
Przyznacie, że kiedy się dobrze zastanowić, to właśnie konsekwencja jest sekretem sekretu przyciągania, jak i pozytywnego nastawienia do świata, do samego siebie i swojego bycia w tym świecie.
Konsekwencja powoduje, że wciąż jesteśmy aktywnie nastawieni na cel i zauważamy każdą, nawet najdrobniejszą szansę, mogącą nas przybliżyć do jego realizacji.
Sukces w osiągnięciu wybranego celu, do którego dąży się konsekwentnie, nie zapewnia jednak szczęścia. To rządzi się swoimi prawami.
Te odkryli śniący progresywnie i zapewne nie zarobią na tym wielkich pieniędzy. Zapewne dlatego, że większość z osób zainteresowanych prawami przyciągania uważa, że lepiej być mniej szczęśliwym w pałacu niż bardziej szczęśliwym w chałupie.
Szczęścia doświadczamy w tych momentach, kiedy znajdziemy się w nurcie Konieczności, co niestety zdarza się niezbyt często, ale właśnie to kryterium, poczucie szczęścia, jest tego widomym sygnałem.
U podstaw technik myślenia pozytywnego, jak i Sekretu-prawa przyciągania, stanął amerykański mit; od pucybuta do milionera. Nie przez przypadek wszystkie one pochodzą z Ameryki północnej. To świat wyobrażeniowo – emocjonalny 3. Na takich podstawach go zbudowano na jawie, tak też zaistniał w świecie astralnym i właśnie dlatego, jako taki, śni się nam jako Ameryka.
Ameryka to wielkie marzenie i wielka nadzieja ludzi, przynajmniej tych, którzy zapragnęli oddać się w jego władanie.
Przy pozorach rozsądku, bo wydaje się oczywistym, że nasze pozytywne nastawienie poparte ciężką pracą ma szanse silniej przyciągnąć zaplanowany sukces, często nie zauważamy, że społeczeństwo propagując taką ideologię, pozbywa się odpowiedzialności za tych, którzy mimo pozytywnego myślenia i ciężkiej pracy sukcesu nie odnieśli.
Co ciekawe nietrudno w tej ideologi dojrzeć elementy protestanckiej predystynacji, która mówi, że sukces jest najlepszym sprawdzianem naszej bogobojnej religijności, wręcz naszego wybrania. Ten, kto go nie odnosi, jest przeznaczony, na odrzucenie przez Boga a brak sukcesu jest tego widomym objawem.
Oczywiście ci, którzy sukcesu nie odnieśli wiedzą o tym, zatem ukrywają jego brak swoim zachowaniem, pozorami dobrobytu, ale to ukrywanie, z czasem, sięga jeszcze głębiej, do samo oszustwa.
Jak pisał Emil Cioran w Złym demiurgu:
„Człowiek nie domaga się wolności, lecz jej pozorów. Tylko o nie zawsze gorliwie zabiegał. Skoro zresztą, jak już powiedzieliśmy, wolność jest tylko doznaniem, to jakaż różnica między byciem wolnym a uważaniem się za wolnego”.
To stwierdzenie jest tak samo prawdziwe, kiedy wolność zastąpimy słowem sukces, bogactwo, sława.
Czy brak sukcesu również może stać się sukcesem? W czasach kiedy coraz większej wartości nabiera czas wolny chyba tak.
Musimy poczynić jeszcze jedną obserwację. Ludzie, którzy uruchamiają w sobie mechanizm przyciągania czy pozytywnego myślenia, nie zawsze a chyba nawet najczęściej, nie robią tego z chęci rozwoju osobistego i chęci dzielenia się przyciągniętym dobrobytem, sukcesem, innymi zdobyczami. Więcej. Jestem przekonany, że kiedy „pozytywny sukcesor” jest nieprzygotowany na sukces wewnętrznie, przekracza swoją konieczność, to sukces może stać się dla niego samego, jak i innych, bombą z zapalonym lontem. Zdobyte dużym nakładem czasu i zaangażowania psychicznego, efekty pozytywnego myślenia, czy przyciągania, mogą okazać się destrukcyjne! Mogą spowodować, że pochłonięci iluzją kontroli nad wszystkim, stracimy kontrolę nad własnym życiem. Większość z nas nie ma bowiem pojęcia, nie tylko o głębokich procesach, które toczą się w naszym otoczeniu, ale nawet o własnych intencjach, które legły u podstaw zajęcia się omawianymi technikami. Musimy zatem zdawać sobie sprawę, że jeżeli nie oczyścimy, swoich najgłębszych intencji realizując tę powierzchowną, oczekiwaną narrację, otworzymy się również na jej mroczne aspekty, nad którymi trudno będzie nam zapanować.
Poszukiwanie szczęścia wprost, nigdy nikogo do niego nie doprowadziło. Podobnie jak plany mające na celu rozwój duchowy. Czynimy je zawsze w stanie bycie duchowo niekompetentnym, zatem z definicji nie zmierzamy do rozwoju, a jedynie jego iluzji.
Nie inaczej jest z wyborem mentora mającego za nas, poprowadzić „nami”, rozwój. Wybieramy takiego, który wydają się nam właściwi. Kiedy połączymy tę konkluzję z innym prawem, mówiącym o tym, że każdy awansuje, na drobinie sukcesu, do momentu, w którym straci kompetencje do dalszego awansu, możemy mieć pewność, że każdy z nauczycieli przekracza swoje możliwości, zwodząc nas, najczęściej również siebie, w najtrudniej poddających się kontroli, sferach duchowości.
Kryteria, jakimi posługujemy się w przypadku sukcesu materialnego czy zdobycia uznania otoczenia, są najczęściej pochodną oczekiwań i norm społecznych, a nie naszych własnych. Gdyby były one nasze własne, to najprawdopodobniej nie byłyby tożsame ze społecznymi. Być może nawet okazałyby się dla niego zagrożeniem.
Myślimy zatem pozytywnie i przyciągamy, to co wydaje się nam wartościowe, w tej chwili. Opieramy się oczywiście na własnej obserwacji innych osób, które uważamy za szczęśliwe i zrealizowane.
Czy tak się okaże, kiedy zrealizujemy się na wzór tych innych ?
Wtrącę tu krótką dygresję na temat firm prowadzących sprzedaż bezpośrednią i technik stosowanych przy formatowaniu sprzedawców, opartych właśnie na omawianych prawach.
Jak mówi przykład jednej z firm, sprzedawcy, aby utrzymać się na szczycie rankingu w firmie, co wiązało się z prestiżem, utrzymaniem pozycji człowieka sukcesu a przede wszystkim wysoką samooceną, kiedy już nie mogli zwerbować nowych chętnych do dalszej propagacji produktu, sami kupowali towar na kredyt zaciągnięty w banku, zapełniając niesprzedawalnym towarem garaże i mieszkania! Nie trudno domyślić się jak się to kończyło.
Mottem takich firm jest: zarobione pieniądze przeznacz, w pierwszym rzędzie, na realizację swoich marzeń, swoje rachunki, jeżeli ci na nie starczy pieniędzy, opłać na samym końcu. Jeżeli nie starczy ci na nie pieniędzy, potrzeba ich pozyskania będzie najlepszym stymulator kreacji prawem przyciągania.
Tego rodzaju prawa rozwoju są, jak się nam wydaje, prawem, o którym zyskaliśmy wiedzę dopiero po ogłoszeniu owych praw z ambony liberalizmu. Kiedy się jednak głębiej nad tym zastanawiamy, pojawia się pewien niepokój, czy nie jest to oszustwo mające na celu zwalenie troski, którą powinno odznaczać się społeczeństwo, na jednostki, których największym sukcesem okazuje się często, samo tylko przetrwanie.
Dawne religie zwracały uwagę na troskę, jaką powinno się obejmować tych, którzy z własnej lub nie swojej winy zostali pozbawieni, czy raczej nie osiągnęli sukcesu.
W społeczeństwie goniącym za sukcesem widujemy również pewne inicjatywy wzorowane na tych przedliberalnych, ale nie możemy być pewni czy to nie jest jedynie forma zapewnienia sobie większego komfortu i wytłumienia agresji, pozbawionych sukcesu. W laickim liberalizmie przestają bowiem obowiązywać obietnice dla maluczkich, jakoby mieli odebrać swoją nagrodę po śmierci.
Celowo staram się pomijać, w swoich rozważaniach, moją ulubioną Konieczność, bo użycie tej konstrukcji zbyt szybko wykaże nam, pozbawiając nas przyjemności dywagowania, o za i przeciw, myślenia pozytywnego, które przyciąga nie zawsze, to co powinno. Wszelkie zabiegi przekraczające Konieczność doprowadzą nas do iluzji sukcesu albo sam taki sukces przytłoczy nas i pochłonie jako swoją własną iluzję, a my staniemy się żywicielem jego myślokształtnej poczwary.
Wiem, że wiele osób ma całkiem inny pogląd na Konieczność, wybierając Wolną Wolę.
Czy dostrzegacie zaskakujące podobieństwo wolnej woli i bezwarunkowo potraktowanego prawa przyciągania i pozytywnego myślenia? Czy nie są z nią tożsame?
Czy nie leży u podstaw tej koncepcji rewolucja, której jednym z przejawów było z pewnością chrześcijaństwo, zrzucające z tronu światopoglądu, dawnych społeczeństw Los (Konieczność)? Nie kwestionuję, że taka postawa doprowadziła ludzkość do większego dobrobytu materialnego, ale czy celebrowanie własnego istnienia i czas, jaki mieliśmy na to, przed wiekami, nie był zbyt wielką ceną za wciąż wyślizgujący się nam z rąk sukces i pogoń za nowością.
Czy do pomyślenia jeszcze sto lat temu byłoby określenie- emocjonalne zużycie przedmiotu? Coraz częściej również drugiego człowieka-partnera !
Przemycane nam wszelkimi sposobami, usprawiedliwiające, powodujące, że pobłażliwie wybaczamy nietrwałość związków, idei, przekonań, celowe, fabryczne psucie produktów, wypuszczanych na rynek. Ich lichość, z założenia są bowiem przeznaczone, do krótkotrwałego zaspokojenia.
Czy to nie jest pułapka na nas? A może to sposób na naszą ewolucję, pozbawienie nas przywiązania do czegokolwiek? Nie jest to brak przywiązania z pobudek ideologicznych a pozbawienie mas wolnej woli i przywrócenie Konieczności w jej wynaturzonej formie. W formie wszechwładnych mód, trendów i potrzeb sztucznie stworzonych przez koncerny i ich trudnych do określenia właścicieli.
Chrześcijaństwo nie zniosło niewolnictwa. Wręcz podtrzymało przekonanie Greków, że demokracja jest możliwa tylko z udziałem pracy niewolników. Jak ich w dzisiejszych czasach nazwiemy, kim są, pod czyją postacią się ukrywają to już jedynie kwestia naszej spostrzegawczości. Modlitwa dawnych niewolników, do bogów, została zastąpiona właśnie przez tę współczesną modlitwę agnostyków i ateistów. Prawo przyciągania może być zrealizowane jedynie w stanie „łaski uświęcającej”, czyli w akcie pozytywnego myślenia! Warunkiem spełnienia, przyciągnięcia tego, o co proszą, jest pozytywne nastawienie do samego siebie i do świata, który tylko czeka, aby nas nagrodzić. Trzeba jedynie spełnić warunki, jakie nakłada na petenta ten Wielki Algorytm!
Nawoływanie do rewolucji nie ma większego sensu, bo ta już wielokrotnie była prowadzona, krwawo lub nie, na różnych polach. Najwyraźniej musimy pogodzić się z kondycją ludzką i przestać się buntować, jako niewolnicy, którzy w wyniku licznych rewolucji osiągnęli tyle, że teraz muszą sami zabiegać o swoje utrzymanie i przetrwanie. Łatwiej jest żyć tym którzy posiadają znaczne dobra, kiedy wiedzą, że reszta myśli pozytywnie, patrząc na ich dobrobyt.
Świetnym przykładem prawa przyciągania i pozytywnego myślenia, w działaniu, jest również nie kto inny jak „pan Stefan”. Operator, bardzo postdziecięcego wózka, wypełnionego złomem i butelkami, którego mijam, idąc rano, do pracy.
Na jego twarzy maluje się poczucie sukcesu, tym większego im bardziej pełny jest jego pojazd. Sukces ten daje mu spokój, który nań sprowadza pewność nieodległego posiłku.
Tak jest, przyciągamy, to co wydaje się nam warte przyciągnięcia. My przedstawiciele klasy średniej, którą na zachodzie nazwano by klasą ustabilizowanej nędzy, przyciągniemy wakacje w Malezji, samochód albo mieszkanie, na których utrzymanie nas nie będzie stać, które będziemy spłacać latami, aż w końcu odsetki nas przytłoczą. Tymczasem, pan Stefan, ograniczając swoje potrzeby, ryzykuje dużo mniej 🙂
Warto zatem mierzyć siły na zamiary, nie przyciągniemy, bo to zwyczajnie niemożliwe, zamożnych rodziców czy dziadków, ustosunkowanej rodziny, wielopokoleniowych majątków, dobrego wykształcenia wymagającego talentu i ogromnych nakładów finansowych, kreatywnej wyobraźni, pozwalającej tworzyć wielkie działa artystyczne czy wielkie wizje społeczne. Jeżeli tego już nie posiadamy, to prawo przyciągania na nic się nie zda.
Co najwyżej da nam iluzję, którą będziemy karmić się kilka miesięcy, lat, dziesięcioleci aż ustaniemy, pojąwszy, że tracimy czas, na przyciąganie prawa przyciągania myśląc o nim coraz mniej pozytywnie.
Owszem czasem udaje się przyciągnąć; zamożnego małżonka, czasem jedynie sponsora, pracę na samozatrudnieniu w korporacji, za cenę stania się niewolnikiem takiego związku, co psuje nam przyjemność z cieszenia się takim sukcesem, mimo rozpaczliwych prób pozytywnego myślenia o nim.
Całe szczęście, że każdy z nas posiada jednak jakiś talent, Talent Konieczny, który w porę, właściwie rozpoznany i KONSEKWENTNIE rozwijany, może doprowadzić nas do prawdziwego SUKCESU ! No a talenty bywają różne, niektóre bardzo zabawne 🙂
Co do snów, na temat pozytywnego myślenia i przyciągania to było ich niewiele i były krótkie. Otóż Król wystawia na zewnątrz, za szklane okno, rękoma mało dla mnie widocznej kobiety, nie te owoce (pomarańcze), które są dorodne, te sobie zatrzymał, ale te najnędzniejsze, które są zdefektowane albo bliskie zepsucia. Moją rolą w tym śnie było zastosowanie przyniesionej tutaj, przez siebie, tarczy, której przesłony miałem użyć do oddzielenia, drogi wyjścia po lewej od drogi wejścia po prawej. Robię tak zapewne, aby się te potencjalnie powracające owoce nie mieszały. Jest to jednak mój własny pomysł ! W naturalnych warunkach przestrzeń tu, w Środku, jest otwarta i niepodzielona.
Jak widać. Oddzielanie czegokolwiek od czegokolwiek, dzielenie na sukces albo jego brak, myślenie pozytywne albo mniej pozytywne, jest jedynie naszym problemem, tych lichych owoców, wypchniętych za okno 🙂
Zaintrygowała mnie ta pustka po prawej stronie i brak powracających owoców.
Pytam, co to miałoby znaczyć w kontekście myślenia pozytywnego i prawa przyciągania.
Sen był pudełkowy 🙂 Przychodzę z prawej strony, z lekko zakrwawionym gazikiem 5×5 (!).
(arab. ghazal to lekki, młody, również liryczny wiersz-oda)
Podchodzę do faceta, który nadzoruje pudełko po lewej stronie. Pudełko jest jeszcze(!) zupełnie puste. Facet myśli w moją stronę, że nieco się pospieszyłem i w zasadzie mogę sobie jeszcze, z ty lekko zakrwawionym gazikiem, pochodzić aż inni zapełnią pudełko swoimi gazikami.
Przyjąłem to ze zrozumieniem, bez entuzjazmu, ale i bez smutku. Mam jeszcze sporo czasu. Widać obydwie metody wyprzedzają ewolucję ziemian.
Czy nie miał zatem racji Cioran, mówiąc, że nie o wolność zazwyczaj tu idzie, a o jej pozór?
O zniewolenie wyobrażeniem wolności.
Obserwujmy !