Aborygeni, Senojowie, Indianie Ameryki Północnej i Alfred hrabia Korzybski.

 „Świat to gigantyczny test Rorshacha

Alan Watts

Nasz świat nie jest nam dany: tworzymy go poprzez bezustanne doświadczenie, kategoryzację, łączenie nowych elementów.”

Olivier Sacks

Ssaki mają ograniczone możliwości widzenia elementów swojego środowiska(nawet, jeśli są to istotne dla nich informacje), jeżeli elementy te były nieobecne w ich otoczeniu w trakcie dorastania.”

Bruce Waxler

Czas snu Aborygenów czyli, ujmując to precyzyjniej; śniący czas czyli oglądanie w czasie snu rzeczy wiecznych czyli śniąca wieczności.

Tak jak początek powyższego zdania ma się do jego końca podobnie przedstawia się pojęcie białych o rzeczywistości metafizycznej doświadczanej przez Aborygenów.

Altjiranga Ngambakala – „Sen wieczności”, „Śniący Czas”, altjira-wieczny czyli oglądanie we śnie rzeczy wiecznych polega na tym ,że był to święty, bohaterski, pradawny czas kiedy natura i człowiek stały się tym czym są ale ani czas ani historia w naszym rozumieniu nie mieszczą się w tak rozumianym przez Aborygenów śnie. Sen był jest i będzie wiecznie śniony. To rdzeń wszechświata odpowiednik Logosu. Śnienie jest kosmogonią. Taki czas snu jak rozumieją go Aborygeni jest wciąż obecny. Świat wyłonił się z bezkształtnej masy. Z niej jak ze snu wyłoniły się istoty. Istoty dały początek poszczególnym liniom życia. Ci przodkowie sami negocjowali normy , eksperymentowali aż wyznaczyli obecnie obowiązujące normy i granice postępowania. Po wykonaniu tych zadań przodkowie zapadli w półsen. Jedni zniknęli z miejsc gdzie się pojawili na samym początku, inni przyjęli formy krajobrazu albo stali się duchami dzieci które mają dopiero się narodzić. Przodkowie przejawiają się nie tylko w formach krajobrazu ale i w sakralnych przedmiotach uczestnikach obrzędów religijnych. Obrzędy przenoszą moc twórczą przodków w dzisiejszą rzeczywistość. Obrzęd nie jest oddawaniem czci czy prośbą ale próbą uczestniczenia w pierwotnych stwórczych działaniach. Gdyby ich zaniechano zginąłby świat. Rzeczywistość nas otaczająca nie jest sceną a zbiorową organiczną całością o dynamicznej tożsamości.

Legendy opisujące „czas snu” stanowią najstarsze istniejące przekazy ustne, szacuje się, że legendy Aborygenów mają ponad 50 000 lat

Według Aborygenów każde wydarzenie pozostawia za sobą jakiś fizyczny ślad, a cały świat fizyczny jest rezultatem działania metafizycznych stworzeń, które dzięki swojemu istnieniu wykreowały go.

Posiadali oni pewne rytuały jednakże były tylko dopełnieniem ich duchowej podróży tu na Ziemi. „Czas snu” tak naprawdę oznacza to, że ci ludzie żyli na granicy dwóch światów, metafizycznego i fizycznego, przez co ich codzienne życie było jak sen. Nie znali pojęcia przeszłości i przyszłości, jedynie doświadczali chwili obecnej – tu i teraz. Wszystko co ich spotykało interpretowali metafizycznie, a nie tak jak ludzie zachodu, co doprowadziło do ich upadku gdy przybyli tam europejczycy. Ten drugi świat jest dla nich bardziej realny niż fizyczna rzeczywistość, jest to świat bogów i dusz.

Czas snu jest cały czas obecny wśród nas, bo przecież co noc przenosimy się do różnych wymiarów. Aborygeni wyróżniają trzy rodzaje światów metafizycznych;

-sferę nienarodzonych, kontrolowaną przez aspekt żeński

-sferę umarłych, aspekt męski

-sfera żyjących, która jest kontrolowana przez pięć zmysłów człowieka.

Lewopółkolowy biały w zetknięciu z prawopółkulowym Aborygenem przeżywa zazwyczaj szok poznawczy ponieważ Aborygeni nie myślą linearnie a trójwymiarowo i taki jest ich sposób wyrażania się:

-Jestem ziemią

-Jestem częścią każdego innego, a wszyscy są częścią mnie.

-Jesteśmy sumą naszych doświadczeń wynikających ze spotkań z innymi ludźmi w ciągu całego naszego życia.

-Moja okolica była częścią mnie ja byłem jej częścią .

Obiektywniej , ogólnie dostępnej wiedzy naukowej białych Aborygeni przeciwstawiają inny pogląd na wiedzę- „Kto ma prawo to wiedzieć”, „Kto jest właścicielem tej opowieści”.

Prawda materialna w opowieści, tak jak ją rozumieją biali, ustępuje miejsca prawdzie oczekiwanej przez społeczność.

Terminy dotyczące pokrewieństwa odnoszą się nie tylko do ludzi ale i miejsc, obrzędów, bytów stwórczych.

Wszechświat jaki zna Aborygen jest pełen relacji z nim i z innymi ludźmi . To Aborygen jest całym uniwersum posiadającym unikalne centrum w postaci ja ale dzieli owo uniwersum z innymi unikalnymi centrami tego wszechświata; Ja jestem częścią każdego innego. Wszyscy inni są częścią mnie.

Uniwersum pulsuje energią życiową którą emituję ku innym i odbieram od innych w tym samym czasie. Twój duch i mój duch w pewnych obszarach wspólnego doświadczenia nakładają się na siebie i przekazują sobie wiedzę o doświadczeniu tych samych spraw z odmiennych punktów widzenia. Zawsze istniał punkt odniesienia mający swoją ciągłość. Ja teraz jest identyczne z Ja kiedyś. Ja od zawsze wędrowało. Zatem nie tylko jestem uniwersum ale i jego historią. Opowieść jest częściowo przekazywalna a częściowo niekomunikowalna. Kolejne warstwy doświadczenia przez które osoba przechodzi należy rozumieć jako wielość rozproszonych danych, nic nie znaczący zbiór danych bez spójności lub powiązane ze sobą we wzorce które nakładając się na inne wzorce tworzą kolejne. Porządkowanie ich nadaje sens indywidualnemu istnieniu.

W religii białych odbija się ich hierarchiczny sposób myślenia. U aborygenów nie ma wodzów są jedynie osoby które podejmują się niektórych funkcji w sprawowaniu niektórych obrzędów lub starsi których obdarza się szacunkiem ale tylko wtedy jeżeli na to zasługują. Prestiż i wiedza są ważniejsze w dynamice społecznej aniżeli funkcja w rozumieniu białych. Pierwsi pomiędzy równymi, to istota takiego postrzegania rzeczywistości. Tak i w religii istoty czczone były równe czczącym je ludziom ale i zwykli ludzie nie byli zwyczajni ponieważ każdy z nich zawierał w sobie część sakralnej rzeczywistości. Nie ma zatem w ich religii ducha który sprawowałby niepodzielną władzę nad innymi duchami i materialnymi bytami.

Warto tu przytoczyć siedem tez W.E.Stannera dotyczących religii Aborygenów:

1)Przodkowie zostawili świat pełen znaków świadczących o ich dobrych zamiarach wobec potomków. Powinno się je traktować jako zalecenia że ludzie powinni postępować zgodnie z odwiecznym wzorcem żyjąc w pewności, że opatrzność czuwa nad nimi.

2)Człowiek złożony z ciała i kilku duchowych zasad jest wartością samą dla siebie i dla innych, ponadto są duchy które się o niego troszczą.

3)Obrzędy są niezbędne do zachowania i odnowy sił życiowych.

4)Materialna część życia jest poddana autorytetowi ducha a dusze zmarłych przyczyniają się do podtrzymania jego autorytetu i zapewnienia jego opieki.

5)Człowiek ma obowiązek dopasowania swojego życia do wzorca podyktowanego przez istotę praktyk religijnych.

6)OBOWIĄZEK AKCEPTACJI DOBRA I ZŁA. OBOWIĄZEK AKCEPTACJI NAWET MIMO NIESPRZYJAJĄCYCH WARUNKÓW CELEBROWANIA ŻYCIA.

7)Obrzędy poprzez swoją symbolikę wskazują na metafizyczną rzeczywistość która sama się objawia poprzez owe znaki.

Religia Aborygenów jest skomplikowanym, wysoce zintegrowanym systemem. Jest najbardziej skoncentrowana na życiu ze wszystkich religii jakie znamy, głosi jego pochwałę. To pozbawiona fatalizmu zgoda na otrzymane warunki życia. Nie dzieli na sfer życia sacrum i profanum. Wszystkie czynności, nawet banalne mają wymiar sakralny. Żyją we wnętrzu sacrum stanowiąc część procesu stwarzania. Nie potrzebują dlatego modlitwy błagalnej, dziękczynnej , pochwalnej. Samo życie jest religią ! Każde życie.Nawet jadowite żmije mają prawo do istnienia , swojej autonomii.Nie są tępione. Aborygeni nie mają pretensji do swojej śmiertelności , dzięki niej mają godziny , wspomnienia i płynące zmiennie życie. Życie jak ogień trawi żyjących. Kiedy jest się sytym życia należy się cieszyć, że przekaże się je młodym. „Teraz kolej na młodych”.

„Bóg dał nam nasze prawo – nie w formie pisanej , jak narodowi żydowskiemu,lecz w formie ziemi, obrzędów i łączących nas z nimi opowieści, zapisanych w naszych sercach i umysłach.”

Wszystkie przedmioty żyją i uczestniczą wraz z Aborygenami w tym samym Duchu. Aborygenów łączą z ich otoczeniem rodzinne związki. Kształt nie jest ważny wszystko partycypuje w duszy czy duchu Czasu snu. Cała Ziemi jest miejscem kultowym. Ludzie związani ze swoim terytorium są jego częścią , wykorzenienie , przeniesienie ich stanowi akt destrukcji całości, w tym ludzi. Dzisiejsi aborygeni domagają się prawa do odwiedzania miejsc gdzie żyli ich przodkowie aby na powrót stać się całością z terytorium. Być znowu na jakiś czas pełnym sobą. Ludzie należą do ich ziemi a nie jak na zachodzie ziemia do ludzi : ”Ja jestem ziemią.”

O elementach krajobrazu mówi się jak o częściach swojego ciała. Ingerencja białych w strukturę ziemi jest traktowana przez Aborygenów jak uszkodzenie ich ciała: „Spychacze zdzierają nam skórę z ciała”.

W zaroślach czują się jak na przyjęciu pośród bliskim im osób.

Wspólne obrzędy są kulminacją życia wspólnotowego. Aborygeni dosłownie żyją dla obrzędów, przygotowując się na wiele miesięcy wcześniej właściwie już świętują przygotowania. Podniecenie podczas przygotowań przechodzi w trakcie obrzędów w utratę kontroli nad sobą.

Kluczem do zrozumienia metafizyki analizowanej kultury duchowej jest zawsze jej postrzeganie czasu. Jak doświadczają czasu Aborygeni ?

Oprócz Czasu snów istnieje i czas zwykły doświadczany jako sekwencyjny i ograniczony. W jego obrębie występują wzory rytmiczne jak na przykład pory roku. Czas zwykły ma głębie trzypokoleniową. Około stu lat.

Przed tą głębią jest już tylko Czas Snu. Choć w innym sensie Czas Snu przenika również czas zwykły. Czas nie istnieje poza nami. Czas jest elementem składowym życia. Czas jako kontinuum które to pojęcie my(biali) sobie wytworzyliśmy , czyli czas linearny mający początek i koniec z trudem mieści się Aborygenom w głowach. Czas zwykły jest zagięty w koła, w cykle przyrody i obrzędów. Co najwyżej postrzegają go jako płytką spiralę czasu. Cykle czasu są nierozerwalnie połączone z odczuwaniem zależności społecznych. Zatem czas zwykły jest czasem społecznym. Planowanie przyszłości nie znajduje zrozumienia wśród Aborygenów. Zapewne dlatego wypłacane im przez białych zasiłki wydają beztrosko już na początku miesiąca.

Wytwarzając nowy rodzaj cykli dostatku i niedoboru następujących po sobie w cyklach miesięcznych czy tygodniowych. Liczy się chwila obecna czyli coś na kształt czasu zawieszonego. Każdy Aborygen wie, że był żywy jest żywy i kiedyś będzie żywy i nie ma to dla niego znaczenia jaką formę to jego bycie żywym będzie miało. Nie koniecznie musi być to forma ludzka. Ci którzy byli żywi oddziałują na tych którzy są żywi itd. To jednostka stanowi continuum. Nie ma przeszłości ani przyszłości istnieje jedynie wciąż rozrastająca się teraźniejszość.

Musimy zdać sobie sprawę że nasza idea czasu jest pochodzenia judeochrześcijańskiego to ta kultura postrzega czas jako linearny i historyczny. Takie postrzeganie czasu zaowocowało powstaniem specyficznego wyobrażenia Boga jako działającego w historii. Proces zbawczy przypisywany Bogu jest właśnie wynikiem takiej iluzji co do czasu! W zasadzie wszystkie inne kultury postrzegają czas spiralnie i kołowo. Oczywiście my również dostrzegamy cykle ale naszym punktem wyjścia do postrzegania czasu jest jednorazowość naszego życia czyli w szerszym sensie jego punktowość natomiast dla aborygenów życie w którym uczestniczą jest wszędzie i zawsze.

Z tej perspektywy zabieganie i bogacenia się dla samego bogacenia jest pozbawione sensu a wręcz wyrazem obłędu i ślepoty na życie!

Teraz pora na mistykę:

Działając odpowiedzialnie wszystkie części kosmosu wchodzą w mistyczną jedność z kosmiczną całością.

Osobisty mistycyzm jest składnikiem życia odpowiedzialnego, wspierając dynamikę procesów mistycznych w całym kosmosie lecz z osobistego centrum.” Debora Rose

To nic innego jak religia immanencji a nie jak chrześcijaństwo transcendencji albo w najlepszym razie transcendującej immanencji. Te subtelne różnice na „wejściu” na „wyjściu” dają kolosalne różnice.

Porównajcie tylko, co przyniosło chrześcijaństwo ; skrajny indywidualizm, pełne lęku poczucie braku tożsamości ze Źródłem Świadomości, które rozwinęło się w ateizm i osamotnienie, oderwanie od wspólnotowego życia i wspólnoty Świadomości.

Bloch wyraził to dosadniej : ”Tylko prawdziwy chrześcijanin może być prawdziwym ateistą a prawdziwy ateista musi być chrześcijaninem.

U Aborygenów nie ma Innego, nie ma barier pomiędzy wnętrzem i zewnętrznością.

Poruszenia Ducha przenikają nas wszystkich!

Dla śniących progresywnie, nawet tych na zachodzie , religia immanencji nie jest zaskakująca. To wynik doświadczenia zdobytego we śnie. Tylko takie wnioski da się wysnuć ze spotkania ze snem. Chrześcijaństwo a wcześniej judaizm odcięły nas od Źródła iluzją nietożsamości z Nim, wprowadzając w fałszywy kanał rzeczywistości.

Aborygeni posiedli dar wychodzenia poza siebie żyjąc tu, na ziemi.

Z jednej strony Aborygen jest urodzonym mistykiem, ponieważ zdolność do przekraczania siebie posiadł od urodzenia, z drugiej, jego szanse na życie w świecie współczesnego kapitalizmu, konkurencji , konsumpcji i kultury mediów są żadne. To tak jakby „Ojców Pustyni” zatrudnić w korporacji. Jestem przekonany że ludzkość jeszcze sięgnie po ten sposób postrzegania życia, jeżeli tylko pokona swój patologiczny indywidualizm.

Dadirri

Głębokie wewnętrzne słyszenie i spokojna pewność siebie. Tak Aborygeni określają stan który na zachodzi nazywamy kontemplacją. Osiąga się ten stan podczas samotnej wędrówki przez zarośla czy podczas słuchania opowieści przy ognisku czy w czasie obrzędów. Kontemplacyjny stan bycia dadirri ogarnia całe ich życie.

„ Nie potrzeba za dużo zastanawiać się i wiele myśleć, wystarczy być świadomym . . . Nasi ludzie nie czują się zagrożeni przez ciszę, czują się z nią najzupełniej swojsko, od tysięcy lat żyją wśród spokoju natury.”

Dadirri to również bezruch i oczekiwanie. Sprawom pozwala się rozwijać ich własną koleją , nie starając się ich przyśpieszać. Oczekiwanie bez zniecierpliwienia i znudzenia jest podstawowym stanem Aborygena, oczekiwanie na zbiory, na dorośnięcie dzieci, na nadchodzące obrzędy związane z cyklami natury.

Siedzenie wśród zarośli czy leżenie na ziemi i przeżywanie tego stanu jako najgłębszej bezmyślowej modlitwy może nam się wydawać nieco dziwaczne ale spróbujcie kiedyś usiąść w krzakach i pozwólcie całkowicie pochłonąć się duchowi tego miejsca, być tak jakby nas tam nie było, tak jakby obserwował otoczenie jeden z niezliczonej liczby punkt punkt zawieszony w przestrzeni , wtedy sami się przekonacie o sile takiego doświadczenia.

Ludzie zachodu w takich zachowaniach dopatrują się tępej pasywności lub apatii, tymczasem takiego wzmacnianie swojego ducha Aborygen potrzebuje kilka razy w tygodniu.

Warto, biorąc przykład z Aborygenów , uzmysłowić sobie, że rzeczywistość nie jest zbiorem rzeczy, spojrzeć na wszystko co nas otacza oczami śniącego jawę. Rozumieć to co pojawia się przed naszymi oczami podobnie jak robimy to interpretując sny.Wchodząc w relacje z przedmiotami, osobami i zdarzeniami snu wydobywamy z nich głąbsze znaczenia. Z jakiegoś powodu nie robimy tego kiedy napotykamy podobne sytuacje na jawie. W ten sposób tracimy metafizyczny wymiar codziennego życia. Kiedy opowiedzielibyśmy sobie zdarzenia minionego dnia tak jak opowiada się sen, wiele moglibyśmy zrozumieć.

Oczywiście daleki jestem od idealizowania Aborygenów i ponownego rozniecania mitu dobrego dzikusa, któremu ulegli choćby tacy badacze jak antropolog Kilton Steward znalazłszy się wśród Senojów.

(Wiedzę o Aborygenach czerpałem głównie z książki Dar Aborygenów, katolickiego księdza, misjonarza, Eugene’a Stocktona)

Senojowie

Według relacji antropologa Kiltona Stewarta Senojowie poświęcają niezwykle wiele uwagi pracy ze snami. Rozwinęli wyszukane metody wpływania na sen za pomocą autosugestii, poszukując w snach inspiracji. Codziennie kolektywnie rozpatrują wszystkie aspekty snów naradzając się nad dalszym postępowaniem z narracją napotkaną we śnie, tak jakby to była równie realna rzeczywistość jak jawa.

W polskich pismach ezoterycznych, co jakiś czas, pojawiają się artykuły o sztuce śnienia malezyjskich Senojów, oparte właśnie na świadectwach Kiltona Stewarta. I tak jak wcześniej ów antropolog tak i autorzy kolejnych artykułów o Senojach opisują ze szczegółami ich poranne spotkania przy śniadaniu, tzw. ”klinikę snów”, spotkania na temat śnionych minionej nocy snów. O pouczeniach starszych śniących wobec młodzieży, jak rozgrywać fabułę snów kolejnej nocy. Możemy również przeczytać tam o tym, że wśród Senojów w zasadzie nie występuje agresja ani choroby psychiczne.

Poznajmy zatem ten lud pochodzenia aborygeńskiego, jego cudowny sposób śnienia i sposób na życie niemal doskonałe ale z relacji kogoś zupełnie innego niż Kilton Stewart.

Mam na myśli G.Williama Domhoffa który za cel postawił sobie konfrontację rzeczywistości Senojów z wyidealizowanym przez organizacje zrzeszające śniących w Ameryce i Europie których guru stał się Kilton Stewart.

Słowo „Senoi” oznacza „człowieka” lub „osobę” w języku tubylców, którzy wciąż potrafili praktykować swój tradycyjny styl życia w latach osiemdziesiątych XX wieku, w górzystej centralnej części Malezji. Ludzie zwani Senoi to dwie grupy:Temari i Semai , którzy są bardzo ściśle związani kulturowo. Temari mieszkają w najwyższych i najbardziej odizolowanych regionach, podczas gdy Semai żyją trochę bliżej terenów nadających się do uprawy. (W 1994 r. W Malezji żyło 15 000 Temarów i 26 000 Semai).

Na obrzeżach dżungli, bliżej cywilizacji, grupy Senojów mieszają się z pierwotną ludnością proto-malajską , która jest tradycyjnymi rolnikami. Te trzy grupy etniczne podzielają wiele pojęć i wierzenia, w tym wiele przekonań o snach choć zachowały swoją wyraźną odrębność kulturową.

Do przełomu wieków XIX i XX, kiedy to Brytyjczycy zakazali tej praktyki, Senojowie byli chwytani przez Malezyjczyków i sprzedawani jako niewolnicy.

Pewien rodzaj izolacji pomiędzy grupami Semai i Temari wynika z tego, że większość Senojów nie podróżuje dalej niż kilkadziesiąt kilometrów od miejsca urodzenia. Fakt, że Semaiowie mówią w czterdziestu różnych dialektach przyczynia się tym bardziej do takiej izolacji. Trudno jest przejść przez lasy deszczowe i góry, większość kontaktów odbywa się zatem pomiędzy wioskami leżącymi wzdłuż jednej z kilku rzek .Temari i Semai żyją w niewielkich osadach od piętnastu do 100 osób. W najodleglejszych miejscach, gdzie zagrożenie ze strony słoni i tygrysów jest największe, osada często składa się z jednego „długiego domu”. W innych rejonach są zazwyczaj dwa lub trzy mniejsze.

Senojowie oprócz upraw zajmują się również polowaniem. Polowanie odbywa się przy użyciu bambusowych dmuchawek.

Senojowie są bardzo tolerancyjni. Pary wchodzą w nieformalne choć trwałe relacje, które nie wymagają rozwiniętych ceremonii ślubnych. Nie mają sztywnego systemu wierzeń religijnych ani rozwiniętych rytuałów. Senojowie wolą wycofać się z konfliktu, nie wstydzą się przyznać kiedy się boją. Są pragmatyczni i bystrzy.

Nie jest jednak prawdą jak twierdzili ich pierwsi badacze Stewart i Garfield, że nigdy nie bywają gwałtowni lub, że ich zdrowie fizyczne i psychiczne jest wyjątkowe. W rzeczywistości interakcje z kulturą dominującą w Malezji doprowadziły Senojów do brutalizacji zachowań.

W latach pięćdziesiątych w czasie wojny domowej bywali bardziej gwałtowni niż członkowie innych grup etnicznych, mszcząc się za akty terrorystyczne skierowane przeciwko Semai. Niektórzy żołnierze mówili wręcz: „Byliśmy pijani krwią”.

Jeśli chodzi o Semai, Dentan zauważa również zbrodnie w afekcie czy poważne kłótnie.

Klimat w jakim żyją Senojowie jest bardzo gorący i wilgotny, w większości obszarów rozprzestrzenia się malaria i żyje wiele niebezpiecznych owadów, pijawek, robaków, dużych węży i trujących roślin. Ludzie obawiają się realnego zagrożenia ze strony tygrysów. Do niedawna wiele dzieci umierało w pierwszym roku po urodzeniu, inne chorowały na malarię lub choroby układu oddechowego. Temari nie nadają imienia dzieciom do drugiego lub trzeciego roku, kiedy są pewni, że dziecko przeżyje.

Wśród Senojów znane są również choroby psychiczne. Dentan pisze: „Robarchek i ja, zebraliśmy informacje, że w większości osad Semaiów występuje jedna do trzech osób, których my i większość mieszkańców osady uważamy za szalone”.

Te antropologiczne raporty są poparte obserwacjami w szpitalu aborygeńskim w Gombak, małym miasteczku położonym kilka kilometrów od dżungli. Spośród dwudziestu pacjentów psychiatrycznych jakich tam leczono dziewięciu to Senojowie, wszyscy byli psychotykami. Pacjenci zostali przywiezieni do szpitala przez krewnych, którzy martwili się ich destrukcyjnymi i nieprzewidywalnymi zachowaniami. Nie byli agresywni, a wycofani. Jeden był maniakalno-depresyjny, miał myśli samobójcze. Ogólnie rzecz ujmując niczym się nie odróżniali od chorych w społeczeństwach zachodu.

Senojowie uczą się bardzo wcześnie, aby bać się obcych. Kiedy obcy przybywają do wioski, rodzice krzyczą „boję się, boję się”, nakrywając głowy niemowląt, które trzymają. Dentan donosi, że gdy się zbliżał, niektóre matki czyniły to niemowlętom jedynie jako lekcję przedmiotową. Robarchek zauważa, że praktyka ta utrudniała mu późniejsze próby dotarcia do dzieci.

Dzieci uczone są przez rodziców strachu przed gwałtownymi burzami, które nagle i niespodziewanie występują co jakiś czas. Burze są bardzo niebezpieczne z powodu silnych wyładowań i wiatru dochodzącego do czterdziestu lub pięćdziesięciu mil na godzinę, niosą z sobą również niebezpieczeństwo powodzi , zalania osiedli nawet tych które są położone wysoko. Dorośli Senojowie stają się w czasie takich burz silnie pobudzeni, czasem wybiegają do dżungli, krzycząc „boję się”.Według tego, co podają Semai z Dentanem i Robarchekem, Senojowie wierzą, że te burze zsyła „Thunder”, duchowy byt, ponieważ jest zły na ich niewłaściwe zachowanie. Aby go uspokoić, ludzie czasem ranią się bambusowymi nożami lub maczetą, zbierają krew w bambusowych pojemnikach napełnianych wodą, a następnie rzucają tę mieszaninę na wiatr , krzycząc; terlaid ,terlaid . Podczas burzy dorośli szukają dzieci i pytają , co zrobiły źle, że spowodowały katastrofę. Kiedy znajdą „winne” dziecko, odcinają kawałek jego włosów i spalają jako rodzaj ofiary dla Thundera.

Jednak najbardziej podstawową cechą temperamentu Semajów jest niski poziom emocjonalności w ogóle. Oprócz , często jedynie odgrywanego przestrachu brak jest silnych wyrazów gniewu, żałoba jest osłabiona, ekspresja radości jest wyciszona, nawet śmiech jest powściągliwy. Niskie zaangażowanie afektywne jest również charakterystyczne dla relacji międzyludzkich.

Najbardziej uderzającą cechą Senojów jest niezwykła adaptacja psychologiczna. Nie spotyka się praktycznie wcale neurozy i psychoz. Senojowie wykazują niezwykłą emocjonalną dojrzałość.

Stewart twierdził, że zainteresowanie snami wśród Senojów jest permanentne „Rodzice pytają o sen swoje dziecko przy śniadaniu, chwalą dziecko za sen i omawiają jego znaczenie”. „Mówią dziecku, jak zmieniać zachowanie i postawę w przyszłych snach, a także zalecają pewne czynności społeczne lub gesty, które sen czyni koniecznymi lub wskazanymi”.

Garfield z kolei pisał, że : „Mężczyźni, młodzież, chłopcy i niektóre kobiety dzielą się swoimi snami z całą grupą, dyskutując o znaczeniu każdego symbolu i sytuacji sennej. Każdy członek grupy wyraża swoją opinię o znaczeniu: członkowie plemienia uzgadniają znaczenia snu ”

W ich kulturze sny są ważniejsze niż w każdym społeczeństwie zachodnim. Jednak teoria snów u Senojów nie jest psychologiczna w takim sensie jak twierdził to Stewart, i nie ma praktycznych zastosowań, które sugerował. Jego sprawozdanie opiera się głównie na pracach terenowych Dentana w mieszanej osadzie Temiar-Semai w 1962 r. I osadach w Semai w 1963 r., Uzupełnionych pismami Robarcheka i Benjamina. Semai, z którym Dentan omówił naturę psychiki wydają się mieć pięć podstawowych pojęć obejmujących podmioty tworzące osobowość. Benjamin na podstawie relacji Temari mówił, że można zredukować je do dwóch „dusz”, które są połączone w sposób złożony i interaktywny. W każdym bądź razie Semai i Temari zgodzili się, że dwie najważniejsze jednostki psychiczne są zlokalizowane na środku czoła oraz skupione w źrenicy oka, mogą opuścić ciało, gdy człowiek śpi lub jest w transie. To właśnie te dwie psychiczne istoty, które powodują sny. Sen to przeżycie, które jedna lub druga „dusza” ma, gdy spotyka się z innymi duszami; zwierząt, drzew, wodospadów, ludzi lub istot nadnaturalnych.

Ruwaay, dusza pośrodku czoła, jest zdecydowanie najważniejsza z tych dwóch, jeśli chodzi o śnienie i jest czasami określana jako „dusza snów”. Ruwaay pojawiają się w snach jako ptaki, motyle, humunculusy czy dzieci. Wszystkie ruwaay są nieśmiałe, dziecinnie i trochę irracjonalne.”Miękka” ruwaay dzieci jest tak lękliwa, że najmniejsza rzecz może ich przestraszyć Czasami wędrująca ruwaay bywa tak zagubiona, że trzeba ją przywabiać w czasie specjalnych uroczystości uzdrawiania zwanych „ceremoniami śpiewu”.

W kulturze Senojów sny mogą być ważne na wiele różnych sposobów . Mogą ujawnić, że kobieta jest w ciąży lub dlaczego dziecko jest chore. Mogą powiedzieć człowiekowi, czy jego nowe pole będzie żyzne. Sny mają zasadnicze znaczenie w kontakcie ze światem nadprzyrodzonym i odgrywają rolę w ceremoniach uzdrawiania. Twierdzi się nawet, że sny mogą przewidzieć pogodę. Mimo to, większość Senojów jest bardzo niechętna do wyjawiania swoich sennych prekognicji . Nie wyjawiają takich snów dopóki zapowiedziane we śnie zdarzenie się nie potwierdzi.

Ważne sny (małe są zazwyczaj lekceważone, określa się je piypuuy), które zdarzają się od czasu do czasu, muszą być rozumiane w kontekście fundamentalnej dychotomii, która istnieje dla Senoi w królestwie niematerialnym. To jest dychotomia między „tymi, którzy nas zabijają” (nazywanymi mara ) i „tymi, którzy nam pomagają „(gunik). Według Robarcheka, mara „są” niebezpiecznymi istotami, które mogą mieć lub nie mają materialnej postaci „. Do tej kategorii należą istoty, które powodują choroby, wypadki i inne nieszczęścia. Mara są nieprzewidywalne i złe. Mogą atakować w dowolnej chwili bez żadnego powodu, chociaż czynienie czegoś nie tak lub obrażanie sąsiada może zwiększyć ryzyko ataku.

Jedyną ochroną przed mara (w judaizmie coś jak dybuk lub głodny duch w hinduizmie; JB) jest kolejny mara, który stał się przyjazny dla osoby lub grupy. Taki mara nazywany jest gunik(’ibbur, sprzymierzeniec, przewodnik; JB), rodzaj opiekuna i może być wezwany w czasie kłopotów.

Mara staje się gunikem, zbliżając się do osoby we śnie, widząc jego pragnienie nawiązania znajomości. Trzeba jednak pamiętać o tym, że mara może oszukać śniącego przygotowując atak na niego. Dowód, że mara naprawdę chce zostać gunikem polega na tym, że mówi śniącemu swoje imię i daje mu pieśń. Ta pieśń staje się własnością śniącego, który może użyć ją do przywołania gunika. Gunik może zostać poproszony o pomoc przez śpiewającego śniącego i jego krewnych, współmieszkańców wsi, na różne sposoby, zwłaszcza do leczenia chorób i unikania innych ataków mary tego samego typu co gunik. Tak więc tygrys gunik chroni mieszkańców przed atakiem tygrysów „obcych” lub „nieznajomego”, a gunik wiatru chroni wioskę przed zniszczeniem przez „nieznajome” wiatry.

Senojowie, którzy zdobywają gunika wzywają go do pomocy przy pomocy pieśni, które mogą trwać nawet trzy kolejne noce. Te ceremonie są konieczne ponieważ gunik jest nieśmiały i trudno go przekonać. Są konieczne; śpiewanie, taniec i rytmiczne uderzenie pałkami bambusa w celu uzyskania akompaniamentu muzycznego aby zapewnić gunika, że jest naprawdę mile widziany. Senojowie nie wymuszają na guniku daru lub pieśni; „Takie żądanie byłoby niedopuszczalne!”:

Ich najważniejszym elementem jest stan transu, w którym poszczególni Semai lub Temari zwracają się do gunika. To właśnie wtedy, gdy człowiek znajduje się w transie gunik przemawia za pośrednictwem swojego ludzkiego „ojca” i jest wysyłany do ciała pacjenta, aby zbadać przyczynę choroby.

Kobiety mogą również stać się takimi mediami i zazwyczaj są lepszymi adeptami tej sztuki niż mężczyźni. Jednak ich ciała nie są wystarczająco silne, aby wytrzymać rygory transu.

Choć sny i gunik w kulturze Senojów odgrywają centralną rolę żaden naukowiec nie spotkał się z poranną kliniką snów opisaną przez Stewarta. Semai i Temari zazwyczaj nie budzą się jednocześnie.

John D. Leary, który uczestniczył w działaniach wojennych w Malezji po stronie brytyjskiej. W 1995 roku wykorzystał dokumenty wywiady, aby napisać szczegółową książkę o roli Orang Asli w tej wojnie. Skomentował kluczowy twierdzenia Stewarta: „Przy wielu okazjach, gdy miałam nocować w chatach Senojów, albo w czasie zasadzki na ochronę grup plemiennych, albo prosząc jedynie o schronienie , nie widziałem żadnego spotkania rodziców i dzieci, które miałoby na celu omówienie ich snów, większość Orang Asli nie wydawała się mieć żadnego posiłku rano „.

Senojowie nie odbywali żadnych specjalnych spotkań na temat snów opisanych przez Stewarta czy Garfielda. Nie było poważnej dyskusji o snach w sali śniadaniowej lub w radach wiejskich, nie podawano instrukcji jak kontrolować sny i nie śpiewano, nie nauczano, pieśni którymi sny mogłyby być kontrolowane. W rzeczywistości ci ludzie nie mają nawet śniadania, co jest doskonałym dowodem na to, jak bardzo Stewart i Garfield zbłądzili w interpretacji rzeczywistości Senojów.

Dlaczego grupowe dzielenie się technikami kontroli snów zniknęło ale nie zniknęły duchy(guniki) tak istotne dla śnienia? Może nigdy go nie było?

Długa wizyta Faraday i jej męża, Johna Wrenla Lewisa u Senojów w latach 1982-83 nie doprowadziła do odnalezienia dowodów na zmianę kulturową czy utratę starszych praktyk snów.

Nie wspominano jakiejkolwiek formy edukacji w zakresie kontroli snu w dzieciństwie lub jakiejkolwiek takiej praktyki wśród dorosłych. W rzeczywistości gwałtownie zaprzeczyli jakoby manipulacja snami była częścią ich kultury. A sny odgrywają tak integralną część w całym ich życiu religijnym, że nie możemy sobie wyobrazić tak istotnej praktyki związanej ze śnieniem która mogłaby zostać zapomniana, gdy sama religia jest tak żywa.

Nie można zatem uniknąć wniosku , że: lud Senojów nie ma jakiejś niezwykłej teorii ani praktyki śnienia.

Senojowie nie używają, a nawet nie znają zasad bezpodstawnie nazwanych „Senoi Dream Theory”.To Kilton Steward, amerykański poszukiwacz przygód,włóczęga, hipnotyzer był ich twórcą .Wiedziony ideą, że społeczeństwo może czerpać korzyści z dzielenia się swoimi snami, a same sny mogą być kształtowane przez proste zasady kontroli umysłu.

W 1974 r. Nowy mit został w pełni zaakceptowany, a jego siła wciąż rosła kiedy rozpocząłem badania nad Senojami pod koniec 1982 roku. W 1978 roku pojawiły się wątpliwości, kiedy dwóch Senatorów odwiedziło Senojów wraz z dwoma nowojorskimi filmowcami. Nie znaleźli Kliniki snów.

Krótko mówiąc to oszustwo, samoobsługowa ideologia, splatana rękami osób z których żadna nie czuje osobistej odpowiedzialności za nie i jego konsekwencje.

Widziana w ten sposób Senoi Dream Theory jest typowym amerykańskim „I can do it”. W latach sześćdziesiątych, była to część próby podboju „wewnętrznej przestrzeni”. Analogia pomiędzy podbojem „przestrzeni wewnętrznej” i „przestrzeni kosmicznej” została użyta przez Stewart już w pierwszych akapitach jego artykułu z 1951 r.

Wnioski wyciągnięte przez Williama Domhoffa można streścić w następujący sposób. Po pierwsze; Senojowie to wspólnota godna wielkiego podziwu, mają swoją praktykę śnienia ale nie praktykują teorii Senoi Dream, jak przypuszczają Amerykanie a za nimi Europejczycy. Po drugie, Kilton Stewart był konfabulantem który źle zrozumiał psychologię Senojów i ich praktykę snu,przypisał im swoje własne idee. Po trzecie; Senoi Dream Theory wydawała się wiarygodna dla wielu ludzi zachodu w burzliwych latach 60. XX wieku, dlatego, że łączyła tradycyjne wyobrażenia białego człowieka na temat ludzkiej natury z opowieścią o utraconej mądrości pierwotnej.

(Na podstawie G.William Domhoff,(2003).Senoi Dream Theory: mit, metoda naukowa i ruch śniących. www:http://dreamresearch.net/Library/senoi.html)

Warto wspomnieć w tej części Metafizyki eksperymentalnej również o rdzennych Amerykanach, aby jednak was nie zanudzić, każdy przecież coś wie o Indianach z Ameryki północnej , na przykład o Wronach, posłużę się dokumentem amerykańskiego departamentu zdrowia. W sytuacjach zagrożenia ich życia i zdrowia najwięcej możemy się dowiedzieć o istotnych dla Indian kwestiach metafizycznych.

J: CAPES ETYKA WYTYCZNE KULTUROWE CG-Native American-3line.doc Native American MCHC 222 South Riverside Plaza CPWR

70 East Lake Street, Suite 205 Metropolitan Chicago, Illinois 60606-6010

WYTYCZNE DLA PODMIOTÓW OCHRONY ZDROWIA ZAJMUJĄCYCH SIĘ AMERYKAŃSKIMI INDIANAMI (RDZENNYMI AMERYKANAMI). PACJENTAMI I ICH RODZINAMI.

TŁO I WPROWADZENIE

Podmioty świadczące opiekę zdrowotną muszą mieć zrozumienie i poszanowanie szerokiego spektrum przekonań i religijnych preferencji ich pacjentów spośród Rdzennych Amerykanów, w celu zapewnienia optymalnej opieki nad nimi. Wraz ze wzrostem liczby Rdzennych Amerykanów, pracownicy służby zdrowia, w tym lekarze i pielęgniarki będą częściej spotykać się z nowymi pacjentami, którzy będą wymagać kontaktu z systemem opieki zdrowotnej. Informacje zawarte w niniejszym dokumencie są ogólne i mają zastosowanie do wszystkich społeczności tubylczych Amerykanów. W Stanach Zjednoczonych jest ponad 500 plemion(dosł. narodów) rdzennych Amerykanów, z których każdy ma własne odrębne zwyczaje, język, kulturę, zestaw wierzeń i praktyk religijnych. Nie ma pojedynczej „religii rdzennej Ameryki”, czyli kościoła i hierarchii. W rdzennej amerykańskiej tradycji religijnej nie ma centralnej postaci, takiej jak Mojżesz, Jezus, Mahomet czy Budda, ani żadnej księgi świętej. Jest to ustna tradycja, która została przekazana z pokolenia na pokolenie, na podstawie pewnych zasad przewodnich, które są internalizowane od dzieciństwa i są integralną częścią życia każdego człowieka.

Zgodnie ze świętą drogą nie dzieli się życia na segmenty, życie jest postrzegane jako jedność.

Jest dwa i pół miliona rdzennych Amerykanów mieszkających w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.

Ponad 100 000 mieszkających w metropolitalnym Chicago. Jest wielu Amerykanów

Którzy przestrzegają tradycyjnych zwyczajów i przekonań duchowych. Jest też wielu tubylców którzy łączą tradycyjny zestaw wierzeń i praktyki religijne Chrześcijaństwa i chciałoby w szpitalu uszanowania zarówno ich tradycyjnej jak i chrześcijańskiej tradycje religijnej. Wódz Seattle powiedział:„Nasza religia jest tradycją naszych przodków – snami o nas starych mężczyzn i kobiet, zsyłanymi im w uroczystych godzinach nocy przez Wielkiego Ducha, a także wizje naszych wspólnot plemiennych – i jest w sercu naszego narodu „.

PRZEKONANIA RELIGIJNE

Istnieje wiele sposobów wyrażania tych duchowych wierzeń, różnią się znacznie w zależności od regionu i od plemienia , jednak pewne podstawowe pojęcia czy wyobrażenia występujące w większości religii tubylczych.

•Wielki Duch, Wielka Tajemnica, Wielki Tajemniczy (Wakan Tanka {Lakota}, Gitchi Manitou{Algonquin}, Orenda {Iroquois}, Maheo {Cheyenne}, Taiowa {Hopi}, Tam Apo {Shosone},Ussen {Apache} etc.) jest wielką mocą, która jest częścią całego stworzenia obecną w wietrze, wodzie, roślinach, drzewach, zwierzętach, kamieniach, niebie, przyjaciołach i obcych. Ta moc nie może być wyobrażana w ludzkiej formie, ponieważ jest to uniwersalna energia i jest dostosowana do całej natury (roślin, zwierząt, ziemi i ludzi). Cała natura, w tym ludzka jest stworzona przez tę wielką moc. Wielki Duch przekazał, że całe życie, tradycje i rytuały mają łączyć ludzi z tą mocą. Wielkiego Ducha nie można zobaczyć ani dotykać; jest obecny w cyklach życia, takich jak ciągła zmiana pór roku, dnia i nocy, wzrostu i śmierci, ruchu słońca, księżyca i gwiazd. Większość rdzennych Amerykanów pielęgnuje tradycyjne (tj. stare zwyczaje i wierzenia duchowe) jak i bardziej nowoczesny (Metodystyczne, Baptystyczne, Rzymsko Katolickie itp.) Podzielają wspólne przekonanie, że istnieje jeden Stworzyciel nieba i ziemi i że wszystkie części kreacji (rośliny, zwierzęta i ludzie) są sobie równe. Podkreśla się konieczność równego szacunku dla wszystkich elementów stworzenia. Rdzenni Amerykanie uważają też, że nasz Stwórca nigdy nie jest karzący ale jest kochającym i sprawiedliwym Stworzycielem. Wielki Duch jest pełen radosnej, cudownej i wspaniałej miłości, która otacza wszystko.

Duch Stwórcy żyje we wszystkim we wszechświecie. Wszystko, co można zobaczyć lub

Dotknąć jest „żywym” duchem lub oddechem. Duch Stwórcy aktywnie wpływa na ludzkie życie w sposób, który może być dobry i zły. Matka lub babka Ziemia odżywia Ducha i podtrzymuje życie, do Niego ludzie powracają po śmierci. Matka lub Babka Ziemia ma być szanowana i doświadczać wdzięczności za życie, które daje do podtrzymania stworzenia. Wszystkie formy życia są zależne od wszystkich innych. Słowa w których Mitakuye Oyasin wyraża tę myśl oznaczają, że ; wszystkie stworzenia są moimi krewnymi, wszyscy jesteśmy wszystkimi, wszyscy jesteśmy połączeni i cokolwiek dzieje się na Ziemi to samo stanie się z dziećmi Ziemi „(Wódz Seattle). Lakota, Święty Człowiek , Czarny Łoś* stwierdza:„Pokój … wchodzi w dusze mężczyzn i kobiet, kiedy uświadomią sobie ich związek, ich jedność, Wszechświata i wszystkie jego moce, a kiedy oni zdadzą sobie sprawę, że w centrum wszechświata mieszka Wakan Tanka, a to centrum jest naprawdę wszędzie. W każdym z nas.

Każda osoba jest powołana do stąpania drogą świętości lub piękna”.To oznacza aby żyć w równowadze i harmonii z wszechświatem i światem duchowym. Każda osoba znajduje swój własne Święty sposób poszukiwania świętości poprzez tradycyjne nauki, modlitwy, wyobrażenia lub sny.

Naucza się (dosł. udziela) moralności, etyki, wartości, przekonań, kultury, zwyczajów, tradycji religijnych i sakralnych poprzez ustną tradycję i przez ceremonie. Tożsamość kulturowa, zrozumienie i łączenie odbywa się poprzez rytuały opracowane przez plemiona przez wiele wieków. Niektóre z nich to taniec, śpiewanie, bębnienie, modlitwa, uwielbienie, ucztowanie, obrzędy oczyszczania, postu . Przykładem tego byłby śpiewak przybywający do szpitala aby zaśpiewać pieśń, modlitwę, z towarzyszeniem bębna.

•Są lekarze, mężczyźni i kobiety, śpiewacy, szamani i uzdrowiciele, którzy zostali dani szczególnym darem Wielkiego Ducha, którzy pomagają pośredniczyć między światem duchowym a ziemskim w uzdrowieniu, odnowie duchowej i dla dobra wspólnoty.

•Humor jest ważną częścią świętego sposobu leczenia, oczywiście musi istnieć ktoś drugi aby przypomniał nam o naszej głupocie.

• Jednomyślność to temat który dotyczy wielu plemion Rdzennych Amerykanów.

Ostateczne decyzje zostaną odłożone, jeśli nie udaje się osiągnąć porozumienia. Powinno się zachowywać ostrożność i poświęcić trochę czasu na refleksję, aby wszyscy mogli dojrzeć do jednomyślności, porozumienia i wspólnych decyzji.

•Wspólnota i związki są ważne. Szeroko pojęta rodzina obejmuje bowiem wiele rodzin, członków plemienia i przyjaciół i / lub całego klanu. Kiedy podejmowane są decyzje zdanie starszych jest szanowane i słuchane.

Okazywanie szacunku jest bardzo ważne. Choroba bowiem występuje wtedy, gdy życie chorego jest „Koyaanisquatsi” – życie jest niezrównoważone.

WIERZENIA ZWIĄZANE Z OPIEKĄ W CHOROBIE.

Zdrowie indywidualnej osoby i / lub plemienia lub rodziny, zależy od prawidłowych działań i interakcji ze światem duchowym. Dobrobyt lub całość przychodzi przez wchodzenie w harmonię z siłami natury i wszechświata. Choroba jest oznaką rozstroju równowagi w duchu, umyśle i ciele. Najważniejszym elementem, istotą naszego istnienia, są działania jednostki na rzecz swojego dobrostanu duchowego.

Z tego powodu, może się zdarzyć, że Rdzenny Amerykanin z uszkodzoną nogą

będzie potrzebował leczenia nie tylko od lekarza, zadbania o fizyczne obrażenia, ale także leczenia duchowego.

Opieka duchowa jest procesem odkrywania przyczyn dlaczego noga została złamana, zrozumienie wydarzenia na płaszczyźnie duchowej a nie tylko fizycznej, a następnie rozpoczęcie pełnego procesu leczenia niezależnie od tego, co było bezpośrednim powodem złamania ; ciało, umysł czy duch.”

Wielu tradycyjnych rdzennych Amerykanów uważa, że choroba przychodzi od sił nadprzyrodzonych.

Przykładami są: Cherokee którzy uważają, że duchy zwierząt przynoszą chorobę, gdy myśliwi nie okazują im właściwego szacunku, inne plemiona uważają, że choroba spowodowana jest złymi działaniami jednostki; Irokezi uważają, że choroba spowodowana jest niespełnionymi pragnieniami i marzeniami; Inuici , że choroba może być wynikiem grzechów popełnionych przez przodków; Inni uważają, że choroba występuje w wyniku kontaktu ze złymi duchami. Poważna choroba może być wynikiem „utraty duszy”, złe duchy, zwłaszcza zmarłych, chwytają duszę osoby chorującej, gdy jest ona poza jego ciałem podczas snu.

Diagnoza utraty duszy oznacza krytyczną chorobę. Pacjent może mieć chorobę wyniszczającą, być nieprzytomny, albo w śpiączce. Leczenie odbywa się poprzez rytuały, które przywracają chorego do równowagi i harmonii. Zdrowie i uzdrowienie budowane są na podstawie uzdrowienia relacji i życiowych powiązań.

Rdzenni Amerykanie uważają, że umiejętność uzdrawiania jest świętym powołaniem. Jeśli ktoś zostanie powołany to musi używać tego daru, aby pomagać innym. Do uzdrawiania są wykorzystywane specjalne miejsca i naturalne środki. Uzdrawiająca moc pochodzi z naturalnych sił Ziemi, które mogą stać się użyteczne dzięki modlitwie. W czasie choroby wielu rdzennych Amerykanów wzywa znającego się na medycynie lub szamana. W większości przypadków także lekarz uważany jest za świętego człowieka, ponieważ panuje przekonanie, że wszystkie uzdrowienia i wskazówki lecznicze pochodzą od dla stwórcy. Wielu dzisiejszych rdzennych Amerykanów wzywa współczesnego lekarza jak i uzdrowiciela praktykującego tradycyjne ceremonie uzdrowienia .

OGÓLNE WIERZENIA I PRAKTYKI (RÓWNIEŻ ICH INDYWIDUALNE ZATOSOWANIA)

Koncepcja „chodzenia w pięknie” Navajo jest wyrażona w modlitwie, a także jako element pożegnania. Nie znaczy to, że powinieneś dostrzegać piękne rzeczy wokół siebie. Piękno oznacza życie w równowadze. Ta równowaga obejmuje nasze wszystkie elementy – ciało, umysł, serce i duszę. Kolejnym obszarem Piękna byłaby wspólnota, rodzina, rośliny i zwierzęta, bracia i siostry. Kolejny krąg obejmuje powietrze, minerały, wodę i ogień. Musi istnieć równowaga … jedność ze wszystkimi częściami, tymi wymienionymi powyżej , naszym ja i z całym wszechświatem. To konieczność.

Większość plemion zezwala na transfuzje krwi. Jednak Navajos nie.

Ogólnie dopuszczalne jest przeszczepianie narządów, zarówno dawstwo, jak i przyjmowanie. Są prowadzone specjalne starania, aby rodzice rdzennych Amerykanów rejestrowali się jako dawcy z powodu trudności w dopasowaniu tkanki. Navajos nie zezwalają na dawstwo narządów.

Świętość życia dla wszystkich (Indian) jest wielką wartością, ale podejście do praktyki aborcyjnej różni się.

Nie oczekuje się utrzymywania terminalnego pacjenta na poziomie wegetatywnym, sztucznego podtrzymywania życia przez dłuższy okres. Pod koniec życia odmawiane są modlitwy, zachęca się rodziny do towarzyszenia umierającemu .

Nie zaleca się wykonywania takich zabiegów wśród osób o tradycyjnym nastawieniu . Jest to jednak dozwolone, jeśli jest to wymagane przez prawo. Współczesne rodziny mogą wymagać szczegółowych informacji dotyczących opieki zdrowotnej.

Opieka medyczna i pielęgniarska

Szacunek dla tradycji

•Przywitaj się delikatnym uściskiem dłoni. Nie patrz prosto w oczy, zwłaszcza starszym. Uściski i dotykanie jest rzadko spotykane. Nie inicjuj ich.

•W czasie przyjmowania zapytaj osobę o jej tradycję i nie spiesz się.

Słuchaj pacjenta, kiedy objaśnia swoją tradycję i swoje potrzeby. Staraj się być wyczulonym na ich przekonania.

•Tym którzy mówią w swoim tradycyjnym języku, zaproponuj wezwanie tłumacza.

•Rdzenni Amerykanie są skromnymi ludźmi. Staraj się zapewnić im intymność.

•W miarę możliwości zapewnij mężczyznom lekarzy i pielęgniarzy a kobietom lekarkę i pielęgniarkę.

•Okaż szacunek wszystkim członkom rodziny. Traktuj wszystko z życzliwością.

•W większości społeczeństw wspólnotowych „inteligencję” mierzy się zdolnością słuchania i rozumienia, a nie umiejętnością zadawania „inteligentnych” pytań. Nie przerywaj … zadając pytania, kiedy słuchasz kiedy ktoś opowiada ci osobiste historie itp. one są jedynie dla ciebie. Nie powtarzaj innym tego co usłyszałeś.

•Wielu ludzi ma z sobą przedmioty uważane za święte. Mogą to być kamienie, pióra, rogi, futra, pazury lub torebki z tkaniny lub skóry. Nie dotykaj świętych przedmiotów. W nagłym wypadku, zadbaj aby święte przedmioty były przy pacjencie, jeśli jest to możliwe.

•Czas księżyca kobiety (cykl menstruacyjny) jest uważany za ważny moment władzy. Taka kobieta nie może uczestniczyć w niektórych ceremoniach „w czasie jej księżyca”.

•Gdy rodzina odprawia ceremonię – wyjdź z pokoju i zapewnij prywatność, chyba, że rodzina prosi cię o pozostanie. Najwłaściwsze byłoby zapewnienie miejsca na uroczyste ceremonie, pozwalałoby to zapewnić rodzinom prywatność.

•Przed wykonaniem jakichkolwiek zdjęć poproś o pozwolenie. Jeśli używasz promieni X, CT-Scan, MRI lub innych przekaż, że wykonanie zdjęcia zajmuje trochę czasu i wyjaśnia procedurę.

•Jeśli u danej osoby konieczna jest amputacja części ciała, zapytaj, czego w tym względzie wymaga tradycja pacjenta i jak postąpić z usuniętą częścią ciała. Niektórzy mogą zażądać, aby część ciała była pobłogosławiona, a następnie po kremacji zachowana aby dołączyć ją w przyszłości do zwłok po śmierci, dowiedz się czy takie amputowane fragmenty mają być pochowane wkrótce po operacji, jeśli taka część ciała nie podległaby kremacji.

Zarządzanie bólem

•Pacjenci mogą nie mówić o nim, ponieważ trudno jest im zaakceptować swoją słabość.

•Pacjenci mogą również bać się uzależnienia lub być wrażliwych na leki. Należy wyjaśnić, że kontrola bólu może przyśpieszyć leczenie.

•Porozmawiaj z pacjentem, aby dowiedzieć się, jakie są jego preferencje co do kontroli bólu.

Czy ma się to odbywać w szpitalu i / lub w domu.

•Jeśli pacjent umiera, może chcieć iść do Stwórcy z jasnym i otwartym umysłem.

•Pacjenci mogą nie wierzyć w leki ze względu na ich przekonanie, że Stwórca ich uzdrowi jedynie poprzez zachowanie tradycyjnej praktyki gojenia.

Pielęgnacja osób w podeszłym wieku

W społeczeństwie Indian Native American starsi są szanowani i traktowani z atencją. Są szanowani jako nauczyciele, depozytariusze historii i plemiennej tradycji duchowej oraz za ich radę. Są postrzegani jako ludzie, którzy mają dużą wiedzę i mądrość, którymi dzielą się z innymi, w każdym wieku. Ich obecność nie jest jedynie tolerowana, sprawia innym radość . To naturalna element życia wspólnotowego. Dbanie o osoby starsze w domach jest postrzegane jako ważna i niezbędna część życia. Przekazują dar mądrości, miłości i wolności ciesząc się nimi wspólnie z rodziną, wyjaśniają niewłaściwość egoistycznego podejścia do życia i podkreślają że nawet krótkie życie może być wspaniałe. Dzieci i starsi powinny być razem. To właśnie dzięki Starszym, ludzie uczą się pełnego kręgu życia do którego należy również śmierć.

Jeśli pacjent potrzebuje opieki, po przebytym leczeniu szpitalnym, w domu, należy przeszkolić członków rodziny jak dbać o pacjenta. Należy poświęcić czas, aby wyjaśnić procedury, z wykorzystaniem praktycznego instruktarzu, aby członek rodziny upewnił się, że w pełni zrozumiał taki proces.

DUCHOWA PIELĘGNACJA / MODLITWA

Święte przedmioty / Rytuały lecznicze

Pakiet Medyczny, torebka medyczna to zbiór obiektów o sakralnym znaczeniu i duchowa moc, która owinięta jest skórą zwierzęcą lub szmatką. Wszystkie elementy są w jakiś sposób połączone z tworzeniem; przedmioty te mogą obejmować; muszle, kamienie, kryształy, pióra i / lub tytoń. Pakunek / torebka lecznicza może należeć do osoby, rodziny lub może to być święty przedmiot plemienia lub klanu. Pakiety te powinny być traktowane z wielkim szacunkiem. Jeśli powierzono nam taki pakiet do przechowania to zarówno wielki zaszczyt, jak i poważna odpowiedzialność.

Święte przedmioty plemion mają znaczne znaczenie duchowe. Przykładami są:

Święta fajka Lakotów; Ludy Pueblo na południowym zachodzie przygotowują na paho święte laski modlitwy, które są rzeźbione i zdobione kamieniami, muszlami i piórami; Huroni i Hopi używają masek które są noszone w czasie świętych tańców; tytoń, szałwia, słodka trawa, pióra. Rośliny lecznicze oraz zioła są darami ze świata duchów i powinny być użyte w leczeniu. Istnieje ponad 400 gatunków dzikich zwierząt i roślin, które mogą być użyte do celów leczniczych.

Może być konieczne okadzenie szałwią, cedrem lub słodką trawą. Dym niesie

modlitwy do Stwórcy. Ta ceremonia zazwyczaj wiąże się z dodatkowym użyciem pióra lub wentylatora. Jeśli dym nie jest dozwolony, szałwię, cedr i słodką trawę można zastąpić smarowaniem odpowiednim olejem.

Węzełki tytoniu są małymi kawałkami tkaniny zawiązanymi sznurkiem lub na gałązce zawierającymi tytoń, które można podać jako znak przyjaźń, lub aby prowadzić modlitwy. Węzełki są aktem modlitwy.

Ceremonia Feather może obejmować omiatanie osoby lub ciała piórami, wiązania

na piórach, czy na piórach w modlitwie.

Malowanie twarzy może być częścią ceremonii przygotowania osoby do zabiegu chirurgicznego lub śmierci, może być też częścią opieki nad ciałem po śmierci.

Zioła lecznicze, oleje, korzenie są często wykorzystywane do uzdrawiania duchowego i emocjonalnego, a także częścią leczenia stanu fizycznego. Zachęcamy lekarzy do konsultacji z lekarzem praktykujący tradycyjne metody w celu włączenia tych metod leczenia.

Fetysze są przedmiotami reprezentującymi moc duchów zwierzęcych, które mogą pomóc w uzdrawianiu. Wielu ludzi uzyskuje szczególną siłę od konkretnego zwierzęcia lub „totemu”.

Ceremonia fajki może być wykonywana przez lidera duchowego w szpitalu lub na zewnątrz w imieniu pacjenta. W miarę możliwości należy nabijać fajkę, która ma być kurzona razem z pacjentem. Jest to zalecane w przypadku, gdy pacjent może wyjść poza drzwi, kiedy warunki nie pozwalają na dymienie w pobliżu pacjenta przywódca duchowy może modlić się z nim nad tytoniem i fajką, zanim pójdzie palić gdzie indziej.

Chantways i pieśni z bębnem lub grzechotką są codzienną częścią uzdrawiania dla wielu Rdzennych Amerykanów. Wizyta śpiewaków plemiennych jest emocjonalnie bardzo uzdrowiająca dla pacjenta. Pacjent może mieć słuchawki i słuchać pieśni-modlitwy regularnie. Bęben reprezentuje bicie serca matki Ziemi. Dźwięk bicia serca jest pierwszym dźwiękiem, który słyszy kiedy jest w łonie matki. Grzechotka jest również związana z ceremoniami medycznymi. Kiedy pacjenci są w śpiączce lub w na progu śmierci, słuch jest często jedynym szczątkowym zmysłem.

Dźwięk bębna lub grzechotki wzmacniają modlitwy uzdrawiające i uspokajają

pacjenta. Są świadomi że nie są sami, nie zapomniano o nich.

Medycyna Lodge lub Inipi Lodge jest ceremonią oczyszczania, która odbywa się w specjalnym „szałasie potu”. Obejmuje modlitwy i prośbę do duchowych przodków o pomoc. Ta uroczystość może być zastosowana przed zabiegiem chirurgicznym. Jeśli pacjent nie jest w stanie wziąć udziału, lider duchowy może wykonywać tę ceremonię w jego imieniu.

Kryształy i święte kamienie mogą być użyte jako część procesu gojenia. Kryształy można układać na ciele pacjenta, może się to odbywać łącznie z modlitwą. Czasami używa się ich ich w modlitwie czterech stron świata zamiast fajki.

ZDROWIE / Preferencje pokarmowe i PRAKTYKI

Post jest tradycyjną częścią przygotowań do obrzędów ceremonii przejścia i duchowej medytacji. Chociaż osoba chorująca powinna być zachęcona do jedzenia, członkowie rodziny mogą pościć w imieniu chorej osoby. Czasami post jest częścią uzdrowienia ciała, podobnie jak oczyszczanie z toksyn.

Rdzenni Amerykanie w czasie ceremonii preferują niektóre tradycyjne pokarmy. Niektóre z nich mogą być stosowane, w postaci naparów. Przygotowując specjalną dietę (np. w cukrzycy lub chorobach serca), wykorzystują tradycyjne przepisy kulinarne, dostosowując je do aktualnych potrzeb żywieniowych.

Początek pielęgnacji

Początek cyklu życia to moment kiedy dzieci przychodzą na świat.

Każdy przechodzi przez życie począwszy o narodziny poprzez niemowlęctwo, dzieciństwo, dojrzewanie, małżeństwo, wychowanie dzieci, starość i śmierć. Wszystkie etapy życia są cenny. Istnieje ogromna liczba rytuałów, które oznaczają przejścia z jednego etapu życia do kolejnego pomagając w utrzymaniu jednostki na drodze i związaniu jej z rodziną i rodzimą społecznością. Droga życia jest duchową podróżą, nie tylko fizyczną. Ceremonia przejścia kolejnych etapów życiowych różnią się znacznie pomiędzy plemionami, jednakże większość grup docenia wartość każdego etapu życia i zaznacza go rytuałem i świętowaniem. Na początku życia istnieje wiele tradycyjnych rytuałów i mogą obejmować:

•Korzystanie z ziół i naparów podczas porodu.

•Pomoc położnej.

•Obecność członków rodziny, przywódców duchowych.

•Zachowywanie pępowiny, która jest następnie dodawana do świętego zawiniątka .Taki pakiet jest przechowywany przez dziecko przez całe życie jako połączenie z matką i matką ziemią.

•Rytuały związane z łożyskiem.

•Śpiewanie dziecku specjalnej pieśni w momencie urodzenia.

•Palenie kadzidła i nacieranie jego popiołem noworodka.

KONIEC PIELĘGNOWANIA ŻYCIA

Rdzenni Amerykanie wierzą, że śmierć jest naturalna i konieczna w kręgu życia. Mogą Różnić się przekonaniami, jak długo mogą trwać podróż z tego ciała tutaj, z Ziemi na radosne spotkanie ze Stworzycielem. Mogą też być różne przekonania co do tego jakie przedmioty są potrzebne, aby uczynić duchową podróż udaną i co należy zrobić dla ciała które się zostawiło.

Pacjent bliski śmierci często odbywa rozmowy z zmarłymi krewniakami.

Zwykle pacjent prosi o tradycyjne pokarmy i jest bardzo ważne, aby rodzina przyniosła te produkty dla pacjenta tak, aby były gotowe przed podróżą. Rdzenni Amerykanie używają pożywienia aby uczcić umieranie i zmarłych, kiedy inni korzystają z kwiatów. Pacjenci mogą również prosić o specjalne modlitwy wywodzące się z ich tradycji a jeśli są chrześcijanami mogą też chcieć obecności pastora lub księdza.

Ciała nie powinno się przenosić, dopóki nie zostanie przeprowadzona rozmowa z rodziną. Można przynieść specjalną odzież, aby ubrać ciało, zanim opuści szpital.

Rodzina może zażądać, aby ich ukochani byli przykryci w momencie śmierci kocem.

Na ciele mogą znajdować się specjalne obiekty ceremonialne. Często zwyczajem jest aby członek rodziny lub przywódca duchowy odciął kawałek włosów zmarłego. To jest dla niektórych plemion szczególnie ważne przy śmierci dziecka.

Tradycyjne rodziny mogą chcieć aby towarzyszyć ciału nawet 4 dni.

Ważne jest, aby porozmawiać z rodziną o ich szczególnej tradycji plemiennej. Na przykład Navajo niszczą ubrania i przedmioty należące do zmarłego i unikają wypowiadania imienia zmarłej osoby, inaczej można przyciągnąć jego wędrującą duszę.

Z drugiej strony, niektóre plemiona będą specjalnie zachowywać dobytek zmarłego

i wielokrotnie wypowiadać imię osoby po jej śmierci w ramach ceremonii.

(tłumaczenie J.Bzoma)

*Czarny Łoś czyli Black Elk czyli Heȟáka Sápa (1863 – 1950) wielki szaman Siuksów (Lakotów) Oglala. Był „wielkim śniącym” swojego ludu, duchowym przywódcą, wizjonerem.

Z racji moich zainteresowań śnieniem pozwolę sobie na kolejny, krótki, cytat na temat stosunku Indian do snów.

„Porównawcze, międzykulturowe studia materiału symbolicznego pochłaniały teoretyków snów od początku psychoanalizy. Szersze międzykulturowe, socjologiczne i antropologiczne badania snów nabrały jednak rozmachu dopiero w początku lat 60., dzięki metodzie Calvina Halla. Carl O’Nell w książce Dreams, Culture and the Individual daje przegląd najważniejszych prac z tej dziedziny.

O’Nell opisuje różne postawy wobec snów w tzw. kulturach prymitywnych. Dwa plemiona indiańskie, Mohave i Yuma, mieszkające nad rzeką Colorado, przypisują snom dużą wartość. Mohave interesują się głównie snami mającymi znaczenie dla zmian w ich kulturze, a Yuma uważają, że sny podejmują wszelkie tematy dotyczące ludzkiego życia. Wspólne dla obu społeczności jest to, że rozróżniają między snami ważnymi i zwykłymi. Ważne sny dotyczą ich kultury jako całości. Sny mogą legitymizować już istniejące praktyki religijne lub dawać inspiracje do nowych tańców i pieśni rytualnych, mogą też potwierdzać moce szamańskie i umiejętności uzdrowicielskie. „Wielkie sny” śnią z reguły specjaliści od sennych marzeń, którymi są osobistości religijne lub uzdrowiciele.

Dla nich sny są bardziej rzeczywiste niż rzeczywistość na jawie, a mówiąc mniej prowokacyjnie: reprezentują rzeczywistość wyższą i bardziej prawdziwą.

U Irokezów „wielkie” sny rozumiano jako przekaz dla całej społeczności. Większość takich snów pochodziła od osób ważnych, ale mogli je mieć również zwykli członkowie plemienia. Podnosiły one chwilowo ich prestiż, lecz nie zapewniały im wyższej rangi na stałe.
Także Mae Enga z Nowej Gwinei przypisują snom znaczenie. Dla nich sny nie „dzieją się” w danej osobie. To ta osoba jest w śnie. Sławny psycholog strukturalistyczny Jean Piaget opowiada, że podobne zjawisko ma miejsce u małych dzieci, co odpowiada przeżyciom mistycznym i doświadczeniom z zakresu psychologii głębi, opisanym m.in. przez Junga i jego kontynuatora Jamesa Hillmana oraz przez chińskiego filozofa, Czuang Tse. U Mae Enga status danej osoby decyduje, czy jej sny można uznać za ważne. Tylko 5–10 osób z około 350 może mieć „wielkie” sny. Taka osoba jest „wielkim człowiekiem”. Znaczenie snów ma przeważnie charakter społeczny i jest wykorzystywane do podejmowania decyzji istotnych dla grupy. Mae Enga mają ekspertów do interpretowania trudnych snów. Podobnie jak Freud, „ludzie wiedzy” próbują wyjść poza sen jawny. Najwięcej wagi przykładają do tych aspektów snów, które mają odniesienie do systemu społecznego. Potrafią nawet zmieniać elementy snów, by stały się bardziej zrozumiałe.
Wielu Indian północnoamerykańskich interesowało się specjalnie snami z duchami opiekuńczymi, w których znajdowali duchowego przewodnika na resztę życia. Zjawisko to opisali to m.in. antropolog Ruth Benedict i George Devereux oraz Robert Lowe. U Indian z plemienia Crow sen dający śniącemu kontakt ze światem duchów był tak cenny, że można go było sprzedać ludziom nie mającym takiego przeżycia. Także Trobriandzi z wysp Melanezji, których badał Bronisław Malinowski, rozróżniają między snami „swobodnymi”, do których nie przykładają żadnej znazcenia (i dla których nie posiadają systemu interpretacyjnego), i snami oficjalnymi, ważnymi dla wspólnoty społecznej.

Amerykański antropolog Roy D’Andrade badał 63 społeczeństwa pod względem ich zainteresowania snami. Stwierdził, że sny odgrywają ważną rolę
w kulturach, gdzie młodzież musi nauczyć się przeżywania na własną rękę
i gdzie sytuacja ta wzbudza lęk, gdyż nie może zbytnio liczyć na pomoc z zewnątrz. Sny są szczególnie ważne w społeczeństwach, w których młodzi mężczyźni, żeniąc się, muszą opuścić wioskę swych rodziców, oraz w społeczeństwach, które mają niestabilną sytuację ekonomiczną, opartą na myślistwie i rybołówstwie – w odróżnieniu od bardziej stabilnych społeczności rolniczych. Tu sny stają się źródłem wiary w siebie i poczucia kontroli nad własną sytuacją życiową.

D’Andrade stwierdził cztery stałe prawidłowości u osób w społeczeństwach, w których próbowano uzyskać kontrolę nad siłami nadprzyrodzonymi.

Postacie nadprzyrodzone występują w snach i dają siłę, pomoc, rytuały
i wiedzę. Eksperci religijni (kapłani i szamani) używają własnych snów do swej pracy. Sny, które zgadzają się z wzorcem kulturowym, są niezbędne do otrzymania ważnych stanowisk. Sny wywołuje się za pomocą specjalnych technik (post, narkotyki, izolacja).”

(Ole Vedfelt . Antropologiczne badania nad stosunkiem do snów)

Przyjrzyjmy się teraz kilku przykładom doświadczeń metafizycznych przedstawicieli różnych kultur.

Zobaczyłem go w swoich snach. Powiedział mi, że chce się bawić. Otworzył

mnie, zaprosiłem go i wszedł do mojego wnętrza. (…) Kiedy był w środku-nie

wiedziałem. I nie pamiętam, kiedy wychodził.”

Arbitrary Law

Czynnikiem kluczowym w przejściu od opętania do

transu(posesywnego/szamańskiego) jest świadoma akceptacja stanu

owładnięcia. I odwrotnie, brak tej akceptacji decyduje o opętaniu, podczas

którego jednostka obstaje przy koncepcji świadomej, sprawczej woli i zaprzecza

jej iluzoryczności […]jednostka jest polem oddziaływań sił, z których tylko

niewielka część podlega uświadomieniu.[…]Poziomy te uobecniają się w

nawiedzeniu przez ducha, gdy opętany nie jest świadomy swojego stanu, a

mimo to duch wie, kogo nawiedził, mówiąc o prawowitym właścicielu ciała w

trzeciej osobie.[…]Dysocjacja regularnie praktykowana w społeczeństwach

szamańskich prowadzi do osłabienia połączeń między różnymi częściami

mózgu, wówczas części te […] mają tendencję do bardziej autonomicznego

funkcjonowania.”

Jakub Bohuszewicz

Z punktu widzenia kognitywisty, antropologa religii a tym bardziej metafizyka eksperymentatora opętania z jakimi walczy chrześcijaństwo, na przykład opętanie Annaliese Michel, można by nazwać nieudaną inicjacją szamańską. Próbą wkroczenia Duszy w obszar świadomości dziennej. Nieudaną nie z powodu braku możliwości dotkniętej takim doświadczeniem a z powodu przeszkód kulturowych, wprowadzenia przez judeochrześcijańtwo do swojego tunelu postrzegania rzeczywistości blokady pomiędzy ja a całą resztę Świadomości. To zabezpieczenie ma uniemożliwić przeciekanie treści z przestrzeni Duszy (6-8), ma charakter wdruku i jest nałożone na osoby nieautoryzowane przez hierarchię kościelną. Ma za zadanie pozbawienie indywidualnego dostępu do głębokich treści Świadomości i ekstrapolowanie doświadczeń wewnętrznych na zewnątrz. Według tej doktryny lepiej aby „Szatan” napadał na nas z zewnątrz naszego ja w postaci pokus i zdarzeń „losowych” niż był rozpoznany jako głos własnej Duszy. Stąd zapewne częsta amnezja transowa jak i trudności w zapamiętywani snów. Chodzi oczywiście o zniechęcenie do kontynuowania indywidualnej relacji ze Źródłową Świadomością(Nieświadomością zbiorową). A ponieważ większość procesów poznawczych przebiega poza świadomością, zatem zablokowanie takiego połączenia zaburza rozumienie a nawet postrzeganie zjawisk których świadomy umysł nie jest w stanie nazwać . To również odcięcie od autentycznej introspekcji zamiast wdrukowanej, zrytualizowanej, niezrozumiałej dla ogółu formy. To pozbawienie umysłu elastyczności.

Prawdopodobnie byliśmy rozszczepieni przez większość ewolucji[…] Możliwe że zintegrowaliśmy się dość niedawno. Niektórzy eksperci sądzą, że w odpowiednich okolicznościach wciąż umiemy wrócić do osobowości wielorakiej.

P.Watts; Ślepowidzenie

Jako przykład podstawowego relacyjnego doświadczenia religijnego można podać przeżycie jednego z Zulusów, opowiedziane Johnowi Lubbockowi :„Dwanaście lat temu poszedłem kiedyś wypasać swoje bydło. Dzień był pochmurny. Usiadłem na skale i zacząłem zadawać sobie smutne pytania; tak, smutne, bo nie byłem w stanie na nie odpowiedzieć. Kto dotykał swoimi rękami gwiazd? Na jakich słupach one się trzymają? Zapytywałem siebie także: wody nigdy nie przestają płynąć, nic innego nie czynią, tylko bez ustanku płyną od rana do nocy i od nocy do rana; ale gdzie się zatrzymują i kto każe im tak płynąć? A obłoki też przychodzą i odchodzą i wylewają się jako woda na ziemię. Skąd przychodzą, kto je przysyła? Oczywiście to nie czarownicy przysyłają nam deszcz – jak mogliby to zrobić? Dlaczego ja nigdy nie widzę, jak podnoszą się one do nieba, żeby je dosięgnąć? Nie mogę też widzieć wiatru – ale czymże on jest? Co go niesie, zmusza go, żeby dął, ryczał i straszył nas? A czyż ja wiem, jak rośnie zboże? Wczoraj nie było na moim polu ani jednej trawki, a dzisiaj tam poszedłem i znalazłem już kilka. Kto mógł dać ziemi mądrość i siłę, żeby tego dokonać? I zasłoniłem twarz rękami.”

Rozbawionym naiwnością pytań Zulusa dedykuję, pod koniec tego artykułu, refleksję filozoficzno semantyczną Alfreda Korzybskiego na temat prawomocności używania przez ludy obszaru języków indo-europejskich słowa „jest”.

„Lubbock widział w tej relacji dowód na racjonalną refleksję „dzikich”. Nie zauważył, że jest to charakterystyka zetknięcia z t a j e m n i c ą, prowadzącego do silnego wyładowania emocjonalnego (smutek, groza), czego rezultatem jest niepokójpoznawczy, poszukiwanie sensu rzeczywistości. Nie wiemy, jak głębokie ani jak silne były konsekwencje doświadczenia, ale można je uznać za przykład doznania poczucia ładu kosmicznego. Choć narrator zastanawia się nad o s o b ą wprowadzającą mechanizm kosmiczny w ruch, to od razu widać, że takie doświadczenie nie musi mieć charakteru osobowego. Inny rozkład obu czynników widać w opowieści amerykańskiego studenta, zaczerpniętej z pracy psychologicznej. Dotyczy ona także nierozbudowanego symbolicznie doświadczenia.

Dwudziestoośmioletni student opowiedział nam ostatnio o doświadczeniu z wędrówki w górach, które stanowiło punkt zwrotny w jego życiu. Urodził się w bogatej rodzinie, ale jego rodzice rozwiedli się w dniu jego szesnastych urodzin. Wkrótce potem zaczął dużo pić i zażywać różne narkotyki i omal go nie wyrzucono z liceum. Po maturze wstąpił do lotnictwa, ale nie zaprzestał brania narkotyków w coraz większych ilościach, w miarę jak narastała w nim depresja i poczucie własnej bezwartościowości. W desperackiej próbie pokonania depresji rzucił się w wir pracy, często pracując ponad sto godzin tygodniowo. Chociaż przyniosło mu to znaczące uznanie i sukces zawodowy, zakończyło się wyczerpaniem, alkoholem i narkotykami oraz kolejną depresją. Ostatecznie, kiedy stacjonował w Berlinie, postarał się o dziesięciodniowy urlop dla poratowania zdrowia i odpoczynku, czuł bowiem, że zbliża się do fizycznej i emocjonalnej katastrofy. Wyruszył szukać wypoczynku w Alpy:

Pewnego ranka zawędrował wysoko i siadł spokojnie na zboczu górskim, próbując przemyśleć swoje sprawy. Poczuł się zagubiony, usilnie poszukiwał czegoś, co pozwoliłoby mu uzyskać kontrolę nad swoim życiem. Nagle poczuł, że ją znalazł. Będąc dotąd jedynie nominalnym, „rytualnym” katolikiem, poczuł nieoczekiwaną pewność, że Bóg istnieje i, co ważniejsze, że czuwa nad nim, opiekuje się nim i akceptuje go. A jeśli Bóg opiekuje się nim i go akceptuje, to on sam także powinien zadbać o siebie i zaakceptować siebie. Z doliny podniosła się chmura i ogarnęła go, siedzącego na ziemi. Kiedy go pochłaniała, poczucie zagubienia stawało się coraz intensywniejsze. Chmura, pod postacią mgły, pochłonęła go, a w jej środku poczuł pewność, że Bóg czuwa nad jego życiem. Kiedy chmura przeszła, odkrył, że „wszystko w nim stało się nowe”. Zmianie tej towarzyszyła zmiana postrzegania fizycznego otoczenia; z wszystkiego wydobywał się ciepły blask. Zielona dolina, białe chmury, drzewa i trawa całe były skąpane w niemal opalizującym świetle.”

Owo przeżycie nieodparcie przywodzi spotkanie we śnie progresywnym z poziomem brahmanicznym8 a w szczególności z brahmaniczną mgłą i drogocenną świetlistą substancją otaczającą formę naszego „ciała” podczas przekraczania Nicości 8/2. Osobiście znam podobną relację grotołaza który zawisł na ścianie jaskini bez asekuracji i możliwości jakiegokolwiek bezpiecznego ruchu. Opowiadał o spontanicznym wyjściu z ciała i oglądaniu swojej sytuacji z zewnątrz ,w stanie nieludzkiej Świadomości.

„To w istocie doświadczenie nawrócenia, raptownego przekonstruowania celów i motywacji życia, które dotychczas zdawało się doznającemu bezsensowne. Sakralnym symbolem jest „odnowienie” pola widzenia, odświeżenie percepcji, odtąd świat jest widziany inaczej, rozświetlony wewnętrznym blaskiem. Tu aspekt poznawczy dominuje nad emocjami, doznający zyskuje pewność Bożej opieki, a więc zagadka życia zostaje rozwiązana. Nie da się wtłoczyć tego doświadczenia do czysto dialogicznego spotkania twarzą w twarz z Bogiem albo też do zjednoczenia czy to z osobową czy bezosobową (kosmiczną) formą sacrum. Zwraca uwagę fakt, że w obu powyższych wizjach podstawowy jest problem ładu kosmicznego, poczucia celowości i sensowności życia. Brak w nich natomiast poczucia totalności doświadczenia, jego wszechobejmującego, nieodpartego charakteru, stanowiącego warunek sine qua non doświadczenia szczytowego(mistycznego-JB).

Szamańskie doświadczenia, zdaniem Hultkrantza, nie powinny mieć nic wspólnego z „komponentą teistyczną”. Jednak opis wizji inicjacyjnych Marii Sabiny, szamanki Mazateków wskazuje, że spotkanie z Najwyższą Istotą jest jej istotną częścią. Istnieje świat poza naszym, świat który jest daleko stąd, choć bliski i niewidzialny. Jest to tam, gdzie mieszka Bóg, gdzie mieszkają zmarli, duchy i święci, świat, gdzie wszystko już się zdarzyło i wszystko jest znane. Ten świat przemawia. Ma swój własny język:

Opowiem, co on mówi. Święty grzyb (teonanacatl) bierze mnie za rękę i przenosi do świata, gdzie wszystko jest wiadome. To one, święte grzyby mówią w sposób, który potrafię zrozumieć. Zadaję im pytania, a one odpowiadają.Kiedy wracam z podróży, którą z nimi odbyłam, powtarzam to, co one mi przekazały i co mi ukazały. […] Sekrety, które mi objawiły, były zawarte w wielkiej Księdze, którą mi pokazano i którą można znaleźć w rejonie odległym od ich świata, wielką Księgę. Po wielu latach, kiedy moja siostra zachorowała […] zdecydowałam się więc wrócić do teonanacatl. Wzięłam ich dużo, znacznie więcej niż kiedykolwiek przyjmowałam, trzydzieści i trzydzieści. Kochałam moją siostrę i byłam gotowa zrobić dla niej wszystko, nawet odbyć bardzo długą podróż, aby tylko ją uratować. Siedziałam przed nią jako ciało, gdyż dusza wkroczyła do świata teonanacatl i widziała te same obrazy, które widziała wiele razy, potem obrazy, których nigdy nie widziała, gdyż wielka gromada grzybów powiodła mnie do najgłębszej głębi tego świata. Szłam aż w pewnym miejscu duende – duch wyszedł mi naprzeciw. […] Uśmiechnął się i nagle trzymał w dłoniach coś, czego przedtem nie miał, i była to wielka Księga z wieloma zapisanymi stronami.

Tutaj – powiedział – Daję ci Księgę, abyś mogła lepiej działać i pomagać ludziom, którzy tego potrzebują, i znać sekrety świata, gdzie wszystko jest wiadome.

Przekartkowałam Księgę, wiele zapisanych stron, i pomyślałam, że niestety nie umiem

czytać i dlatego jest to dla mnie bezużyteczne. Nagle zorientowałam się, że czytałam i zrozumiałam, co jest zapisane w Księdze, i że stałam się bogatsza, mądrzejsza i w jednej chwili poznałam miliony spraw. Uczyłam się i uczyłam. […] Nie potrzebowałam oglądać więcej Księgi, gdyż nauczyłam się wszystkiego, co w niej było. Ale znów widziałam ducha, który mi ją dał, i inne duchy, i inne obrazy, i widziałam, blisko, słońce i księżyc, ponieważ im głębiej wchodzisz w świat teonanacatl, tym więcej widzisz. Możesz też widzieć naszą przeszłość i naszą przyszłość, razem jak rzecz, którą można osiągnąć, która właśnie się zdarzyła. […] widziałam też inne śmierci i innych zabójców, i ludzi, którzy zginęli – nikt nie wie, gdzie są – ja jedna mogłam ich widzieć. Widziałam skradzione konie i starożytne ukryte miasta, których istnienie jest nieznane, i wiem, że będą ujawnione światu. Milion rzeczy widziałam. Poznałam i widziałam Boga; wewnętrzny zegar, który tyka, sfery, które powoli się poruszają, i wnętrze gwiazd, ziemi, cały kosmos, dzień i noc, płacz i śmiech, szczęście i ból. Ten, który zna do końca sekret teonanacatl, może nawet ujrzeć ten nieskończony mechanizm zegarowy.

Jest to opis centralnej wizji, kończącej przerwaną kilka lat wcześniej, z powodu oporu rodziny, inicjację szamańską. W tym przypadku jest to z pewnością doświadczenie szczytowe, absolutne, rozgrywające się poza naszym światem, gdzie następuje totalne zanurzenie w świętości. W splocie dwóch światów, naszego i „świata, gdzie wszystko jest wiadome”, rzeczywistość widzialna jest zwykle dalekim odbiciem niewidzialnej, z tych dwóch tamta jest prawdziwsza, gdyż ten świat jest światem zmienności procesualnej, tamten zaś pozaczasowej stałości. Księga, którą widzi Maria Sabina, jest często spotykanym symbolem wiedzy ostatecznej, powstałym pod wpływem kultury zachodniej, której członkowie swoje mądrości „wyczytują w księgach”.

Taką księgą ostateczną miała być dla rastafarian Holy Piby czy w bylinach Gołubinaja Kniga, w której zawarta jest cała wiedza tego świata, jego przeszłość i przyszłość. Tu aspekt poznawczy wyraźnie dominuje, a zakończeniem doświadczenia jest zdobycie wiedzy dotyczącej całokształtu rzeczywistości: „w jednej chwili poznałam miliony spraw”. Warto zauważyć, że Maria Sabina opisuje Boga jako „nieskończony mechanizm zegarowy”, a więc widzi go w roli siły napędowej kosmosu, o czym wiedza także dana jej była przez centralne doświadczenie. Również i w tym wypadku osobowy charakter Boga nie jest koniecznym elementem wizji.”

Doświadczenie spotkania Księgi jest już sugestią wziętą z zachodniej cywilizacji. Tą Wielką Księga są sześcioskrzydłe ogniste Serafiny. Śnią się jako same skrzydła, bez antropomorficznego ciała. Trochę przypominają choinkowe ozdoby złożone współśrodkowo wycinanki. Wcześniej zanim do mnie przemówił jeden z Nich wielokrotnie obserwowałem Je siedzące przy „pulpitach” w ogromnej „Bibliotece”. Spotkania opisałem w Krajobrazach a ich kulminacyjnym elementem były słowa jednego z Serafinów skierowane do mnie: Poznałeś to co chciałeś poznać chociaż w inny sposób niż się tego spodziewałeś!

„Czarny Łoś, szaman Siuksów, doznał rozbudowanej wizji inicjacyjnej o bogatej symbolice, podstawowy przekaz symboli dotyczył, klasycznej dla Indian Prerii, czwórdzielnej struktury kosmosu i działających w nim mocy. Święte siły (wakan) wysłały następnie Czarnego Łosia, by rozegrał walkę z symbolizującym zagrożenie dla Indian Niebieskim Człowiekiem. Po pokonaniu go Czarny Łoś wspomina kolejny element wizji następująco:

Siedziałem wciąż na swym gniadoszu i raz jeszcze poczułem za sobą zastępy jeźdźców z zachodu, północy, wschodu i południa. Udaliśmy się na wschód. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem zalesione, skaliste wzgórza, z których bił do niebios wielobarwny blask. Stanąłem wtedy na najwyższej górze, a pode mną rozpościerał się krąg świata. Stojąc tam, ujrzałem w i ę c e j, n i ż u m i e m o p o w i e d z i e ć, i z r o z u m i a ł e m w i ęce j, n i ż z o b a c z y ł e m [podkr. – A.S.]. W uświęconym porządku widziałem duchową postać wszystkich istot, postać wszystkich postaci, bo muszą żyć razem jak jedna istota. I zobaczyłem, że święty Krąg mojego Ludu jest jednym z wielu kręgów, które tworzą jeden Krąg, szeroki niczym światło dnia i światło gwiazd, a w środku rosło potężne, pokryte liśćmi drzewo, osłaniając wszystkie dzieci jednej matki i jednego ojca. Zobaczyłem, że była to świętość.”

To z kolei doświadczenie na poziomie brahmanicznym 8, Ri-pola, Pola Zdychających/Powstających Koni czyli pojazdów duszy , padanie lub powstawanie ma oczywiście związek z kierunkiem przekraczania Nicości 8/2 prze Świadomość która udziela nam tego doświadczenia szczytowego(stąd często pojawiają się również Święta Góra lub Święte Drzewo Życia).

„To powtarzająca się cecha doświadczeń mistycznych. Do ich podstawowych właściwości należy, jak stwierdziłem wcześniej, niewyrażalność, wymykanie się próbom opisu ze względu na swój charakter valde alienum, pozostawania poza wszelkimi zwyczajnymi doświadczeniami. Dlatego Czarny Łoś nie jest w stanie opisać tego, czego doświadczył, choć zarówno p r z e d, jak i p o tym centralnym doświadczeniu potrafił przedstawić własne doznania w postaci symboli. Innymi słowy, niewyrażalne jądro doświadczenia religijnego, tuż przed oraz tuż po przejściu „szczytu” doznaniowego,dąży do wyrażenia się za pośrednictwem jawiących się doznającemu symboli. Przyjrzyjmy się kilku innym przykładom tego samego procesu. Niebiańska, „szczytowa” wizja nienieckiego szamana jest przez niego opisywana następująco:

Jeszcze jedna niebiańska ziemia się pojawia. Pojechałem po tamtejszej drodze. Wszędzie ścieżki. To chyba trzecia [najwyższa – przyp. A.S.] ziemia. A jak drugą ziemię przejechałem – nie wiem. Tutaj wiosna panuje. Przez siedem dni jadę, – tam zagajnik. U stóp wielkiego wzgórza przejechałem. I oto z przodu trzy ogromne czumy. Przy jednym z czumów – dom się obraca. Ni e m o g ę d o s t r z e c – Czy cały ze złota czy to prosta chatka. Kiedy się przyglądam – To chyba chata starego Numa. Pewnie dlatego się obraca, Ż e b y m n i e m ó g ł s i ę p r z y j r z e ć, c o t o t a k i e g o. D o b r z e n i e w i d z i a ł e m – reny przyspieszyły. Może to niebiańska ziemia gospodarza naszej ziemi? Nie znalazłem tej ziemi.”

Oczywiście to poziom Świadomości którego doświadczył szaman jest również łatwy do określenia – siedem (!)dni i wiosna czyli wzrost temperatury i kolor złota to dwa ostatnie podpoziomy poziomu brahmanicznego , Nicość 8/2 i Metatronalny 8/3.Pojawienie się 3 czumów i obracającego się domu to wizja poziomu minusowego 3 i 2 czyli piekielnego z charakterystycznymi obracającymi się płaszczyznami uniemożliwiającymi orientację w przestrzeni upadłemu weń nieszczęśnikowi. Dychotomia drewno złoto to typowa wizja piekielna naśladująca poziom Złotego Metatrona 8. Reny to oczywiście to samo co konie, pojazdy Świadomości. Num/Num złośliwy to podobna lustrzaność +/- jak w przypadku Złotego i Drewnianego domu. Szatan jest oczywiście urojeniowo minusowym obrazem Boga.

„Num jest Najwyższą Istotą, mieszkańcem najwyższego poziomu niebios. Dotrzeć do niego mogą tylko najwięksi szamani, innym brakuje mocy na tak wyczerpującą podróż. Ale w momencie kontaktu z Numem zanika zdolność do wysłowienia przeżywanych wizji, pozostaje tajemnica. Podobnie św. Teresa z Ávila:

Raz, będąc na modlitwie, otrzymałam w jednej chwili objawienie, w jaki sposób wszystkie rzeczy widzialne są w Bogu i wszystkie się w Bogu zawierają. N i e w i d z i a ł a m ś c i ś l e o k r e ś l o n y c h k s z t a ł t ó w, a przecież widzenie całości było nad wszelki wyraz jasne. Daremnie kusiłabym się to opisywać, ale obraz tego, co widziałam, pozostał głęboko wyryty w mojej duszy. […] Przedstawmy więc sobie Bóstwo jakby diament, nad wszelki wyraz jasny i przejrzysty, a niezrównanie większy niż wszystek świat, albo jakoby zwierciadło duszy, o którym mówiłam w poprzednim widzeniu. Tylko i jedno, i drugie w sposób tak nieskończenie przewyższający, że słów mi brak na wyrażenie tego. Wszystkie nasze uczynki widzialne są w tym diamencie, wszystkie w nim się zawierają, bo nie ma nic, co by istniało poza tą niezmierzoną wielkością, która wszystko w sobie zamyka. Zdumienie moje nie miało granic, że w tak krótkim czasie widziałam zebranych tyle rzeczy naraz w tym jasnym diamencie…”

Teresa doświadczyła Kryształowego Wiru 8-12.Zwierciadło to oczywiście granica 8/9=13 czyli zewnętrzny poziom Kryształowego Wiru. Teresa określała swoje szczytowe doświadczenie siódmym mieszkaniem ale odpowiadało ono Szczelinie 8-12.Góra zionąca ogniem u Hildegardy to oczywiście Nicość 8/2 , wyzierający z Nicości Wir 8-12 może być czasem interpretowany przez umysł jako drżące światło i faktycznie można porównać ten obraz do trzepoczącego skrzydłami gołębią. Zwierciadlaność na poziomie granicy 5/6 jest mniej oczywista niż ta na granicy 8/9 ponieważ przedstawia się nam jako podwojenie na ja 1-5(w takim śnie obserwujemy samych siebie biorących udział w narracji snu z „zewnątrz”) i Obserwatora(7/7+/8)

„Ale co zawiera owo „zwierciadło duszy”, nie da się już opowiedzieć. Zwierciadło jawi się też Hildegardzie z Bingen:

Pośrodku wschodniej okolicy dostrzegłam potężnie wznoszącą się Górę w formie góry ziejącej ogniem, która była z twardego i jasnego kamienia. Z jej wierzchołka j a k b y zwierciadło zabłysnęło z taką wspaniałością i czystością, że zdawało się przewyższać blaskiem Słońce. W zwierciadle unosiła się Gołębica z rozpostartymi skrzydłami, jak gdyby chciała odlecieć. Zwierciadło zawierało w sobie l i c z n e t a j e m n i c e… Góra zionąca ogniem oznacza Boga w sile Jego sprawiedliwości. Albowiem Bóg jest sprawiedliwy, niszczy wszelką nieprawość, niebo i ziemia mają w nim swoją podstawę i utrzymuje on firmament ze wszystkimi jego stworzeniami tak mocno, jak kamień węgielny utrzymuje razem cały budynek.

Po symbole opisujące doświadczenie (takie jak drzewo i krąg życia Czarnego Łosia, zwierciadło tajemnicy Hildegardy, obracający się dom Numa) oraz gesty rytualne sięga się wobec niemożności dokonania opisu „z natury”. Symbole mają tendencję do obfitego występowania przed i po doświadczeniu szczytowym, dlatego Hildegarda próbuje zaraz po wizji zwierciadła zracjonalizować kojarzone z nią symbole. Jak widać z prezentowanych wyżej opisów doznanych doświadczeń i wizji, doświadczenia religijne są zróżnicowane, choć trudno mówić o podziałach dualistycznych na doświadczenia osobowe i nieosobowe, introwertyczne i ekstrawertyczne itd.

Pewien sens ma wydzielanie doświadczeń szczytowych, różnią się od „zwykłych” (relacyjnych) doświadczeń religijnych przede wszystkim stopniem zespolenia z sacrum, ich istotą jest bowiem przeżycie poczucia jedności i stopienia się z rzeczywistością ponadnaturalną, utrata poczucia własnego ja oraz posadowienia w czasie i przestrzeni. „Głębokość” doświadczenia można też mierzyć stopniem utraty zdolności do bezpośredniego przekazania treści wizji. Pozostaje kwestia relacji między doświadczeniem religijnym a symbolami, które narzucają się umysłowi doznającego w stanie wchodzenia lub wychodzenia z doświadczenia szczytowego.”

(Andrzej Szyjewski.Instytut Religioznawstwa Uniwersytet Jagielloński DOŚWIADCZENIE RELIGIJNE – PROBLEMY TERMINOLOGICZNE)

Definiowanie nietypowych przeżyć i zachowań jako choroby przyniosło naszej kulturze sporo problemów. Naukowy wzorzec normy jest niczym innym niż kolonizacją innych sposobów przeżywania świata, innych tuneli rzeczywistości (T.Leary) przez ten któremu przyznano atrybut obiektywności.

„Objaw ten może bowiem należeć do innego kontekstu kulturowego. Przykładowo zachowanie mistyków buddyjskich dążących do osiągnięcia nirwany było przez psychiatrów o orientacji psychoanalitycznej interpretowane jako samodzielnie wywoływana katatonia. Praktyki medytacyjne zaś były traktowane jako relatywnie prymitywna (w porównaniu z psychoanalizą) forma oddziaływania na psychikę człowieka. Podobnie szamani wywodzący się z różnych tradycji plemiennych byli charakteryzowani jako schizofrenicy, epileptycy bądź osoby cierpiące na demencję. Mówiąc ogólnie, prócz innych zastrzeżeń, jakie budzi ta definicja, trzeba również pamiętać, że jest ona skonstruowana w zgodzie z poczuciem normy zdrowia psychicznego i wynikającego z niej sposobu wyrażania relacji z bóstwem, które funkcjonują w kulturze zachodniej. Ich zastosowanie poza tym obszarem niesie poważne niebezpieczeństwo nieuzasadnionego odnajdywania patologii w odmienności kulturowej.”

Dla przykładu, w kulturze afrykańskiej powołanie się na radę udzieloną we śnie przez dawno zmarłą osobę jest całkowicie akceptowalną motywacją zachowania się w konkretnej sytuacji. W kulturze zachodniej ta sama wypowiedź byłaby wskaźnikiem bezspornego zaburzenia psychicznego, dowodem przeżywania omamów wzrokowych lub słuchowych.

Kolejna z definicji podkreśla, że zdrowie psychiczne to stan wolności od poczucia winy i troski. Ta definicja jest wskaźnikiem postępowania wielu psychoanalityków, którzy za cel stosowanej przez siebie terapii uznają właśnie pozbawienie pacjentów poczucia winy i wywoływanego przez nią neurotycznego lęku, przeżywanego wskutek uchybienia trudnym do realizacji ideałom. Jak wykazują analizy, koncepcja ta nie ma charakteru uniwersalnego. Jest normatywna dla pożądanego sposobu funkcjonowania człowieka Zachodu, należącego do klasy średniej.

Należy też pamiętać, że pojęcia te oznaczają różne rzeczy w kulturze Wschodu i Zachodu. Taoista dążący do samoaktualizacji i samoakceptacji będzie raczej zmierzał do przystosowania się do świata, natomiast samoaktualizujący się człowiek Zachodu będzie się starał podporządkować sobie świat, by zyskać jak najpełniejszą możliwość zaspokojenia swoich potrzeb. Większość z tych potrzeb taoista z kolei uznałby za sztuczne wyobrażenie o sobie, a nie prawdziwą naturę człowieka. Lao-Tsy zwracał uwagę, że przywiązanie do własnych osiągnięć i zalet zastawia na człowieka sidła, zmuszając go do stałego perfekcjonizmu w działaniu. Nastawienie takie stanowi poważne obciążenie dla organizmu,a przez to naraża człowieka na porażkę i chorobę.

Inną definicję zdrowia psychicznego zaproponował Gordon Allport. Jego zdaniem,w zdrowej osobowości musi się znaleźć miejsce na hierarchicznie usystematyzowaną filozofię życia zapewniającą integrację osobowości. Na czele tej hierarchii może się znaleźć tzw. poczucie religijne (religious sentiment), gdyż jest ono najbardziej „pojemne”, a co za tym idzie – ma największą zdolność integrowania całokształtu osobowości. Nie jest to jednak, jak wyraźnie zaznacza Allport, jedyny sposób zintegrowania osobowości. Inna, równie „pojemna” i ważna dla konkretnegoczłowieka wartość może spełnić tę samą rolę.

Do tej samej grupy definicji należy wskazywanie na uzyskiwanie poczucia kontroli nad otoczeniem i poczucie zrozumienia tego, co się w nim dzieje. W ujęciu tym kryje się istotne ograniczenie. Mówiąc o poczuciu zrozumienia otaczającego świata, nie precyzujemy bowiem rozległości świata poddanego poznawczej i emocjonalnej kontroli jednostki. Pozwala to na dokonywanie pod tym względem dość arbitralnych rozstrzygnięć.

Emil Kraepelin, uznawany za ojca współczesnej psychiatrii, w czasie swojej podróży do Indonezji i Chin stwierdził, że pacjenci szpitali psychiatrycznych, z którymi się tam zetknął, tylko w niewielkim stopniu przypominali mu pacjentów znanych z dotychczasowej praktyki medycznej.

Odmienność ta zainspirowała Kraepelina do zaproponowania utworzenia nowej dziedziny psychiatrii, tj. psychiatrii porównawczej, Lucien Glick postawił hipotezę, że znajomość głównego źródła władzy w danym kontekście kulturowym (czy jest to źródło polityczne, mitologiczne, religijne czy technologiczne) pozwala przewidzieć, jakie przyczyny danego zaburzenia będą dostrzegane i jakie zostaną podjęte sposoby jego leczenia. Dominujące źródło autorytetu w danym społeczeństwie stymuluje system opieki zdrowotnej.

To ono decyduje, czy będzie to odwołanie się do autorytetu politycznego, czarów, przewidywania przyszłości, czy też do dorobku nauki.

W zachodnim modelu opieki zdrowotnej uleczenie w sensie medycznym dotyczy jedynie usunięcia objawów , przy niemal zupełnym pominięciu ustosunkowania się do związanych z nimi problemów jednostki i jej otoczenia.

W kulturach opisanych w mim artykule Przyczyny zaburzenia są sytuowane raczej w obszarze osobowościowospołecznym, a w jego przebiegu zwraca się uwagę na skutki w zakresie zaburzenia funkcjonowania poczucia „ja” jednostki, zaburzenia w funkcjonowaniu rodziny i grupy społecznej, do której należy osoba cierpiąca. Leczenie zawiera wiele czynności magicznych i symbolicznych mających na celu udzielenie pomocy pacjentowi w rozwiązaniu jego problemów w kontekście jego funkcjonowania w grupie.

Przywrócenie równowagi w danej społeczności jest zasadniczym celem interwencji uzdrowiciela. Powrót pacjenta do zdrowia stanowi swojego rodzaju „produkt uboczny” tego działania.

W zachodnim spojrzeniu na problem choroby psychicznej dominuje ujęcie horyzontalne. Polega ono na poszukiwaniu bezpośrednich przyczyn choroby na poziomie organizmu jednostki. W tradycji wschodniej pojęcie choroby jest wertykalne. Zaburzenie określa się na poziomie całości funkcjonowania organizmu, relacji jednostki ze społecznością i bóstwem. W konsekwencji proces leczenia też musi zawierać jednoczesne leczenie ciała i umysłu oraz dążenie do poprawy relacji między człowiekiem a otaczającym go światem. Osoby z różnych kultur będą doświadczałytego samego zaburzenia, lecz wyrażały je w odmienny sposób. Weźmy dla przykładu depresję. Członkowie pewnych kultur znacznie wyraźniej będą podkreślali jej fizyczne symptomy, niż zaburzenia nastroju. Tak więc osoby wywodzące się z kultury latynoamerykańskiej lub śródziemnomorskiej będą narzekały na nerwy i bóle głowy, osoby pochodzące ze Środkowego Wschodu będą mówiły o kłopotach z sercem, Azjaci natomiast będą podkreślali zmęczenie, słabość i nierównowagę. Niekiedy pacjenci mogą wyrażać lęk spowodowany – jak twierdzą – czarami, które na nich rzucono, bądź też wskazywać na wyraźne odczucia nawiedzania ich przez zmarłych.”

(Halina Grzymała-Moszczyńska Instytut Religioznawstwa Uniwersytet Jagielloński Ekstaza czy szaleństwo ? Czy można ocenić „normalność” i „patologię” zachowań religijnych?)

Również odróżnienie opętania od transu jest kwestią znajomości mechanizmu jego powstawania, nie zawsze można go określić jako stan patologiczny. Powtórzmy jeszcze raz:

„Czynnikiem kluczowym w przejściu od opętania do transu jest świadoma akceptacja stanu owładnięcia. I odwrotnie, brak tej akceptacji decyduje o opętaniu, podczas którego jednostka obstaje przy koncepcji świadomej, sprawczej woli i zaprzecza jej iluzoryczności.” (Jakub Bohuszewicz, Legion imię moje, …)

Nawet wyleczenie pacjenta za pomocą zachodnich leków nie będzie uznane za kompletne, dopóki kapłan nie odprawi rytuału oczyszczającego pacjenta od wpływu przyjętych leków. Wszystkie diagnozy jak i opisy świata duchowego są równoprawne ponieważ wyrażają system opisu świata z oczywistych względów cząstkowy. Znaczenie form w jakich zyskujemy dostęp do Świadomości jak i zaburzeń którym podlegamy wiąże się z relacją istniejącą między osobą a jej otoczeniem, a więc ze środowiskiem naturalnym i działaniem sił nadnaturalnych. W wielu przypadkach zaburzenia zachowania służą wyrażeniu antyspołecznych emocji i konfliktów społecznych w kulturowo unormowany sposób.

Abrafo Bodam -to epizody psychotyczne pojawiające się okresowo u osób z rodzin przywódców klanu w Ghanie. Osoby te popełniły w przeszłości rytualne zabójstwo. Zabiły człowieka bądź zwierzę, by towarzyszyło zmarłemu przywódcy klanu w podróży do świata zmarłych. Epizody te zdarzają się tylko w obecności starszyzny rodowej. Mogą one polegać na ataku fizycznym i próbie zabójstwa nawet najbliższej osoby. Po zakończeniu epizodu pojawia się amnezja obejmująca przebieg wydarzenia.

Zespół Atopke – śmierć w wyniku przekleństwa – również występuje w Ghanie, w plemieniu Ewe. U osoby, na którą rzucono przekleństwo, pojawia się ślepota na skutek, jak sama twierdzi, uderzenia pioruna i widoku błyskawicy. Po chwili następuje utrata słuchu i możliwości poruszania się, a po nich śmierć.”(ibidem)

Według teorii, mało w Polsce znanego, naszego rodaka, Alfreda Władysława Augustyna hrabiego Korzybskiego, człowiek nie należy do świata zwierząt, bogów czy hybrydowego połączenia obu. Jest natomiast formą życia, która wiąże czas. To wiązanie czasu między generacjami postępującymi arytmetycznie daje człowiekowi możliwości rozwoju samego siebie i wszystkich aspektów życia w tempie postępu geometrycznego. Był również głosicielem E-Prim wypowiadania sądów inaczej niż do tego większość z nas przywykła. Postulował wykluczenie z dyskursu słowa jest na rzecz omówienia uszczegółowiającego na przykład nie „trawa jest zielona” a „moim zmysłom trawa wydaje się być zielona”.Ta zdawałoby się prosta zmiana leksykalna prowadzi do zupełnej odmiany semantyki a co ważniejsze do innego stosunku mówiącego do rzeczywistości.

To Korzybski rozpropagował określenie, że nie możemy mylić mapy z terytorium.

Ale to nie Korzybski był autorem tego zdania, a znany matematyk Erie Bell (1883-1960).

w roku 1933 Korzybski wyłożył główne zagadnienia semantyki ogólnej w kolejnej książce Science and Sanity (Nauka i rozsądek). W publikacji tej przedstawił, że wiedza ludzka i jej przekazywanie ograniczone są przez:

  • strukturę systemu nerwowego człowieka,
  • strukturę języka.

Człowiek nie może odbierać świata bezpośrednio, ale jedynie za pomocą abstrakcyjnych skojarzeń, obrazów odbieranych z układu nerwowego, które w dalszym ciągu są przekazywane werbalnie. W konsekwencji te złożone ludzkie odczucia i nieprecyzyjność języka prowadzą do zniekształceń rzeczywistego obrazu. Odbiór tego, co nas otacza, nie jest strukturalnie podobny do tego, co nas otacza w rzeczywistości.

Korzybski kładł szczególny nacisk na trening w uświadamianiu abstrakcyjności, używając technik przejętych ze studiów matematycznych. Wierzył, że matematyka jest jedynym dostępnym „językiem”, którym można opisywać prawa natury. Jedna z technik pomagająca w uświadamianiu abstrakcyjności polegała na utrzymaniu spokoju wewnętrznego i zewnętrznego, czyli zachowaniu „ciszy na poziomach obiektywnych”, jak ją nazywał.

W 1938 roku utworzył w Chicago Instytut Semantyki Ogólnej (ang.Institute of General Semantics)” -Wikipedia

„Poznawanie zawsze obejmuje proces schematyzacji i upraszczania. Wynika to z ograniczonych możliwości przetwarzania informacji przez umysł człowieka”

Spowodowane jest to faktem, że przetwarzanie informacji percepcyjnych przez nasz układ nerwowy wiąże się z kodowaniem dzięki temu nadają się do obróbki na wyższych piętrach układu nerwowego. Naturalny przepływ informacji z zewnętrznych i wewnętrznych bodźców podlega zmianie reprezentacji (kodu) z poziomu na poziom. Dla Korzybskiego zachowania na poziomie językowym były formą wyrazu zakodowanej reakcji na rzeczywistość. Właśnie dlatego część rzeczywistości nizakodowana przez nasz układ nerwowy umyka naszej percepcji. Analogowe ze swej natury informacje ze świata zewnętrznego aby zostać zauważone przez umysł muszą być przekształcone w formy cyfrowe.

O różnicy między kodem cyfrowym (werbalnym) a analogowym (niewerbalnym) Korzybski pisze tak: „(…) w komunikacji cyfrowej grupa konwencjonalnych znaków (..) uporządkowana jest względem reguł zwanych algorytmami. Znaki same w sobie nie mają prostego powiązania (na przykład zgodności siły) z tym, co oznaczają. Liczba «5» nie jest większa od liczby «3» (…). Słowo «duży» nie jest większe od słowa «mały» i ogólnie nie ma niczego we wzorze (tj. w systemie powiązanych z sobą wielkości), w słowie «stół», co korespondowałoby z systemem powiązanych z sobą wielkości w obiekcie oznaczanym. Z drugiej strony, (…) w komunikacji paralingwistycznej wielkość gestu, natężenie głosu, długość pauzy, napięcie mięśni itd. – te wielkości korespondują (bezpośrednio lub w sposób odwrotnie proporcjonalny) z wielkościami w związku z przedmiotem dyskursu”. Poziomy werbalne stanowią o ludzkiej wyjątkowości, ponieważ umożliwiają człowiekowi abstrahowanie na coraz to wyższych poziomach. Poziom ostatni stanowi w życiu człowieka zasób środków koniecznych do międzyjednostkowej i międzypokoleniowej komunikacji oraz transmisji skumulowanych doświadczeń rasy ludzkiej. Właśnie ten etap umożliwia człowiekowi to, co Tomasello nazywa „kumulatywną ewolucją kulturową”.

Skoro nie możemy i nie postrzegamy elektronu, zjawisk w skali mikro, ale obserwujemy rezultaty ostatecznych procesów elektronowych, wniosek jest taki, że cała nasza wiedza submikroskopowa jest z natury hipotetyczna. To, co widzimy, słyszymy, czujemy, mówimy lub o czym wnioskujemy, nigdy nie jest „tym”, a jedynie abstrakcją „tego”. Ważne zatem jest, w jakiego rodzaju formy językowe wrzucona jest nasza wiedza inferencyjna. Świat jawi nam się, jak gdyby kierowały nim mechanizmy, w jakie każą nam wierzyć nasze abstrakcje najwyższego rzędu. Wciąż tworzymy nowe teorie opatrzone odpowiednią terminologią, by móc wyjaśnić wewnętrzne mechanizmy świata, w którym żyjemy, nas samych w to włączając. Nasze wnioskowania, jako abstrakcje z innych poziomów niż same dane zmysłowe, mogą także brać udział w niższych lub wyższych porządkach abstrakcji. Struktura naszej obecnej wiedzy jest taka, że projektujemy na procesy poziomów cichych, submikroskopowych wyższe abstrakcje, nasze hipotezy, wnioski itd., zamykając w ten sposób inherentną cyrkularność ludzkiej wiedzy, bez której nasze rozumienie natury jest niemożliwe.

Słowa nie są rzeczami, które opisują. Stwierdzenie niby oczywiste ale mało rozumiane przez ludzi podejmujących dyskurs o rzeczach spoza bezpośredniego doświadczenia zmysłowego.

Mapa jest użyteczna tylko wtedy, gdy między nią a terytorium występuje podobieństwo struktury !!! Stąd konieczność przybliżenia swojego języka wyrażającego poznanie do zjawiska pozazmysłowego.

Skoro więc język nie odzwierciedla dokładnie rzeczywistości, traci swoją ważność opozycja prawda – fałsz jako opisująca relację, która zachodzi między realnością a językiem.

między mapą a terytorium musi istnieć jakiś związek. Korzybski przyjął, że jedynym stałym elementem w rozważanych kwestiach może być struktura łącząca mapę i terytorium.

Właśnie ta strukturalna zgodność języka i świata pozajęzykowego stanowi jedyną zawartość ludzkiej wiedzy. O adekwatności mapy do terytorium mówimy wtedy, gdy potwierdzona jest ona poprzez działanie, eksperyment.

Dlatego piszę o metafizyce eksperymentalnej w kontekście powtarzalności zjawisk , w moim przypadku onirycznych, z doświadczeniem innych podróżników we śnie.

Albert Einstein: „Podstawowe zasady Newtona były tak zadowalające z punktu widzenia logiki, że impuls do ich zmiany musiał powstać dopiero pod presją faktów uzyskanych w drodze doświadczenia”

Źródło lingwistycznej konsternacji jakie powstaje przy próbie wyrażenia czegokolwiek co przekracza język w którym to chcemy wyrazić dostrzega Korzybski w założeniach zakodowanych w gramatyce typowej dla języków indoeuropejskich. Chodzi właśnie o już wspominane „jest” / „być”.

Dla Korzybskiego wiedza ma charakter formalny, nie treściowy, i zawarta jest w relacji pomiędzy językiem a rzeczywistością. W śnieniu progresywnym wiedza metafizyczna jest dostępna właśnie gdzieś pomiędzy dynamicznym i tylko częściowo ugruntowanym znaczeniem symbolu sennego a polem Świadomości którego zmarszczki nam uobecnia/petryfikuje.

1. Mapa nie jest terytorium.

2. Mapa nie reprezentuje całego terytorium.

3.Mapa jest samozwrotna.

Mapa jest tworem symbolicznym, zakodowaną reprezentacją terytorium. Wiedza jest zaś wiedzą o charakterze kodu.

„Oznacza to, że można tworzyć różne mapy tego samego terytorium, korzystając z różnych zestawów symboli, uwzględniając często odmienne szczegóły”.

1. Słowo nie jest tym, co reprezentuje.

2. Słowo nie reprezentuje wszystkich faktów.

3.Język jest samozwrotny w takim sensie, że w języku możemy mówić o języku.

Korzybski przykładał istotną wagę do łączników jakich można używać w przekazywaniu /wydobywaniu wiedzy. Wyrażenie czaso-przestrzenny jaki utworzył Einstein okazało się dysponować taka siłą znaczeniowo-pojemnościową że zrewolucjonizowało język fizyki. Wydobyło na jaw element kontinuum niedostępnego bezpośredniej obserwacji. Podobnie stało się z wyrażeniem psycho-somatyczny.

Dzięki Semantyce Ogólnej Korzybskiego ( w jego rozumieniu chodzi o nieco szerzej rozumianą semantykę , jako ewolucyjny postęp świadomości) wiemy, że w gramatyce języków indoeuropejskich nie ma niczego, co wymagałoby od użytkowników rozróżnienia pomiędzy słowami a ich desygnatami.

Niczego, co wymagałoby od użytkowników języka rozróżnienia pomiędzy mapą a terytorium. Stąd zapewne iluzja, że nasze mapy neurolingwistyczne są obiektywne. Na tym błędzie oparto nawet całą dziedzinę pop psychologii, neurolingwistykę.

Wraz z gramatyką języków indoeuropejskich upadają również obecne formy naszej indoeuropejskiej logiki, matematyki, nauki, filozofii oraz religii.

Drogi Hrabio Alfredzie:

Wydaje mi się, że winny jestem przeprosiny, głos wdzięczności i wyjaśnienie. Jak może sobie przypominasz, w lecie 1939 roku po raz pierwszy usłyszałem o Semantyce Ogólnej. (…) Załapałem kwestię «korowego» aspektu [werbalnego] teorii, ale z jakiegoś powodu ta «wzgórzowa» część [zmiana w życiu, czuciu] całkowicie mi umknęła. Jednak w ostatnich miesiącach coś się stało. Dopiero teraz zacząłem «odczuwać», że Semantyka Ogólna ma w sobie coś, czego potrzebuję i co może pomóc. Jakie jest tego tłumaczenie, nie wiem – wszystko, co mogę powiedzieć to przytoczyć odpowiedź mojego prawie trzyletniego dziecka, które zapytane, dlaczego zrobiło to czy tamto, odpowiada: «Po prostu to zrobiłem» (…). Piszę, by powiedzieć, że czasami niektórym rzeczom zajmuje trochę czasu, nim zaskoczą”.

(List jednego z psychiatrów, jaki nadszedł na adres Korzybskiego już po jego śmierci. Kending, A memoir. Alfred Korzybski and His Work, Lakeville 1950)

Z arystotelesowskiego punktu widzenia proces gromadzenia wiedzy to odnajdywanie 'esencji’ natury tej podstawowej substancji, którą można wyrazić definicją. Korzybski zaprzeczył sprawdzalnemu istnieniu takiej niezmiennej substancji. Interpretował on odkrycia nauk przyrodniczych jego czasów jako sugerujące procesualny charakter wszechświata w którym żyjemy. Tak więc nic nie jest z momentu na moment identyczne pod każdym względem, nawet z samym sobą. W tym heraklitejskim przepływie wiecznych zmian pojawiają się jedynie obserwowane regularności. Istnieje podobieństwo struktur(!) nie jednakowość. Wiedza z kolei jest empirycznym odnajdywaniem tego podobieństwa”

(Paweł Kamiński „Język, poznanie i rzeczywistość w semantyce ogólnej Alfreda Korzybskiego”.)

Widzimy zatem sensowność zaobserwowanej w śnieniu progresywnym struktury Przejawienia, istnienia form na poziomie Nicości 8/2 zanim pojawią się byty przez nie formatowane. Dzieje się podobnie gdy sami tworzymy egregory, elementale, elementaria czy sięgając po inny zestaw określeń, tulpy albo golemy. Nadajemy im najpierw formę a potem wypełniamy treścią. Dostrzegamy w tym prymat Świadomości nad bytami przejawionymi. Wszystko co dostrzegamy w Przejawieniu jest zatem treścią utrzymywaną dynamicznie przez formy Nicości 8/2.

Podobnie Korzybski uznał, że tożsamość jako absolutna jednakowość pod każdym względem nie istnieje.

A nigdy nie jest A. Kiedy je wypowiemy lub napiszemy, czytamy na kartce, jedno od drugiego różni się koordynatami czasoprzestrzennymi !

„=” jako wskaźnik równowartości który przyjmuje się dla uproszczenia wnioskowania, podobnie jak kiedyś fizykę Newtonowską, jest wyrazem ludzkiej umowy – zgody na ignorowanie różnic których nie jesteśmy w stanie uwzględnić, na obecnym poziomie rozwoju naszej świadomości.

„Kto włada symbolami , włada ludźmi”. Myśl Korzybskiego możemy rozszerzyć na stwierdzenie; kto włada schematami poznania, wnioskowania, postępowania,zachowania wobec innych a nawet schematami buntu i sprzeciwu ten zaprawdę nami włada .

Człowiek jest istotą która potrafi ujarzmiać czas przekazując wiedzę , obyczaje i symbole poprzez pokolenia, przekraczając w ten sposób ograniczenie możliwości poznawczych pojedynczego życia, pozwalając nam dzięki zbiorowemu dziedzictwu ludzkości przekroczyć ograniczenia intelektualne i czasowe. Utworzony w ten sposób obwód semantyczny który jest po prostu naszym zbiorowym umysłem w którym uczestniczymy jako jednostki, nie do końca zdając sobie z tego sprawę , jest najbardziej podatny na działanie pierwotniejszych od niego obwodów; bezpieczeństwa czy terytorialności typowej dla ssaków. Wystarczy zatem kogoś potraktować z atencją lub pokazać, że jego bezpieczeństwo jest iluzją albo porządnie nastraszyć aby wpłynąć na jego tok rozumowania. Modyfikująca myślenie rola starszych obwodów powoduje , że to co z pełnym przekonaniem uznamy za prawdę nie zawsze nią jest, nawet w jej użytkowym wymiarze. Wystarczy wzbudzić w nas niepokój związany z kwestią przetrwania biologicznego aby przestały do nas docierać jakiekolwiek racjonalne argumenty. Nawet pobudzenie samego obwodu emocjonalnego wystarczy abyśmy zaczęli zachowywać się stadnie.

W przerwaniu tej dominacji starych obwodów nad nowymi pomocna bywa praktyka Czod(Chöd) która przekracza najśmielsze wyobrażenie Europejczyków o duchowości. Być może kiedyś o niej napiszę.

Znamienne, że cywilizacje przyspieszają nie tylko informacyjnie ale i fizycznie, wszyscy poruszają się szybciej , kiedy możliwości ciał fizycznych w tym względzie stają się graniczne wymyśla się środki transportu/przenoszenia/kompresji danych które pozwalają przyśpieszać jeszcze bardziej. W snach Niewidzialni którzy współistnieją z ludźmi na tej planecie poruszają się kilkanaście razy szybciej od nas i to w płaszczyźnie nie kolidującej z nami bo spolaryzowanej pod kątem dziewięćdziesięciu stopni.

Proszę sobie wyobrazić że ten trzeci obwód , ujarzmiania czasu, wyróżniający ludzi spośród innych ssaków naczelnych Korzybski odkrył w 1919 roku we ….śnie!

To jak widzimy swoje życie i jak rozumiemy otaczający na świat można by określić indywidualnymi tunelami rzeczywistości. Wszystkie one są , na ludzki ograniczony sposób, interpretacjami dynamiki bardziej ogólnych tendencji Przejawienia które splatają się w nieporuszoną Konieczność- „Grę o sumie zerowej”. Dla bytów obserwujących nasz świat z „zewnątrz” moglibyśmy stanowić świetną formę dywinacji dotyczącej bardziej ogólnych tendencji Przejawienia, jak nasze karty Tarota czy I Cing.

W części czwartej Metafizyki eksperymentalnej powrócimy do Jungdrung Bon ale nie do tajemnych nauk dzogczen i jogi snu i śnienia ale do innej z sześciu jog Naropy, ultra tajemnej Phoła i Wielkiego Transferu.

Unikając wciągnięcia w egregorialne światy tybetańskich jidamów i mandal, linii przekazu, lamów i gurujogi wiążącej karmicznie z ich mistrzami i mistrzami ich mistrzów, nauczymy się jak wykonać przeniesienie świadomości phoła(samkranti) czyli nauczymy się praktyki świadomego umierania bez powtarzania 100 000 razy (!) mantry Om Ami Dewa Hri w medytacji na czerwonego Buddę czy innych tybetańskich formuł kodujących. Sam czerwony Budda może się nam jednak przydać ponieważ jest tożsamy z Czerwonym <10 jakiego napotykamy w podróżach sennych. Być może niektórym z was uda się osiągnąć zewnętrzny(choć nie jest konieczny ponieważ świadomość nie potrzebuje fizycznej dziurki do tego by mogła opuścić ciało ) znak udanego poła, niewielki otwór w ciemiączku, na szczycie głowy(Brama Wairoczany). Z braku trawy kuśa którą mógłby nam ktoś tam zatknąć wystarczy kropla krwi lub surowicy czy nawet niewielki strupek po obudzeniu. Praktyka ta służy do przenoszenia świadomości w momencie śmierci zwiększając tym samym szanse na wyzwolenie w jednym życiu, w najgorszym razie przeniesie nas na poziom świadomości który sobie „wymarzyliśmy”. Nawet chrześcijanie będą mogli tam znaleźć coś dla siebie i nauczyć się przenosić świadomość do Nieba lub stać się częścią Mistycznego Ciała Kościoła – Jezusa. Jednym ze znaków powodzeniem ich praktyki będzie pojawienie się stygmatów.

Koniec Części III