Mowa to dom bycia. W domostwie mowy mieszka człowiek. Stróżami tego domostwa
są myśliciele i poeci. Ich stróżowanie polega na tym, że dopełniają jawności bycia;
dzięki ich opowieści jawność ta staje się mową i w mowie jest przechowywana.
Mówimy, że wpatrujemy się w horyzont. Widnokrąg tedy jest Otwartym,
a otwartość ta nie przysługuje mu przez to, że się wpatrujemy. (…) Horyzontalność
jest przeto tylko zwróconą do nas stroną otaczającego nas Otwartego.
Początkowe pytanie: czym jest czas? uległo przemianie i przeszło w pytanie: kim
jest czas? Czas jest jestestwem, tzn. (…) byciem pewnego wyróżnionego, rozumiejącego
owo bycie, bytu zwanego człowiekiem
Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość mają bardziej pierwotne odpowiedniki, które
Heidegger nazywa ekstazami. I tak : ekstaza przyszłości to przychodzenie, zbliżanie
się do swych możliwości bycia rozumianym w projektowaniu. Współczesność
to utrzymywanie się pośród bytu, zwykle pogrążenie w bycie na sposób upadania.
Przeszłość, a raczej byłość, mówi, że jestestwo zawsze jest już rzucone i od swojej «byłości»
nie może się uwolnić.
«Czas» powinien być dostępny doświadczeniu jako «ekstatyczna» przestrzeń gry
prawdy Bycia. Odsuwanie w to, co prześwitujące, winno gruntować
sam prześwit jako Otwarte, w którym Bycie skupia się
w swoją istotę.
Największym, dzięki łagodności swojej gry królewskim dzieckiem jest owa tajemnica
gry, do której został wprowadzony człowiek i czas jego życia, gry, na którą postawiła
jego istota. (…) Gra jest bez «Dlaczego». Gra, gdy gra. Pozostaje tylko gra:
to, co najwyższe i najgłębsze.
Bycie i czas określają się wzajemnie, tak jednak, że ani bycie nie może być uznawane
za czasowe, ani czas za bytujący. Rozważając to wszystko, na każdym kroku popadamy
w sprzeczności.
Czas-przestrzeń oznacza teraz Otwarte, które rozświetla się w dosięganiu-się-nawzajem
naszłości, byłości i teraźniejszości. Dopiero Otwarte i tylko ono przydziela
potocznie rozumianej przestrzeni możliwą rozciągłość. Samo prześwitujące
dosięganie-się-nawzajem przyszłości, byłości i teraźniejszości jest przed-
-przestrzenne. Tylko dlatego może ono przydzielać, tzn. dawać przestrzeń.
Przemyślenie owego potrójnego dosięgania prowadzi do właściwego, trójwymiarowego
czasu. Wymiar (…) nie jest tutaj myślany jedynie jako obszar możliwego odmierzania,
lecz jako przemierzanie, jako prześwitujące dosięganie.
Bycie i czas. Martin Heidegger
Jowisz
Wśród greckich bogów na pierwszym miejscu znajdował się Zeus. Imię Jupiter – Iuppiter (w odmianie przez przypadki w języku łacińskim Iovis– Jowisz) pojawiło się, kiedy Rzymianie przyswoili sobie mitologię grecką, nadając olimpijskim bogom nowe imiona. Obie nazwy, grecka i łacińska, wywodzą się z praindoeuropejskiego imienia Dieus.
Największy, dominujący bóg został oczywiście powiązany z największą planetą Układu Słonecznego, Jowiszem. W Babilonie Jowisz kojarzył się kapłanom z najwyższym ojcem i królem bogów, którego nazywali Mardukiem. W Persji podobnie najwyższy bóg ojciec utożsamiany był z Jowiszem – nazywano go Ahura Mazdą.
Zeus patronował jednemu metali, cynie. Dziś służąca głównie do lutowania, w starożytności uważana była za bardzo cenną, topiona z miedzią, dawała brąz, będący w powszednim użyciu. Być może jednak przyczyną powiązania cyny z Zeusem była nie tylko powszechność zastosowania tego metalu, ale charakterystyczny dźwięk, który powstaje przy wytapianiu i zgniataniu cyny. Ten trzeszczący dźwięk mógł kojarzyć się z Zeusowymi piorunami, ale również z tym, co śniący słyszą w okolicach Szczeliny 8-12, w zwielokrotnionym natężeniu.
W astrologii Jowisz nosi przydomek wielkiego szczęścia. Astrologowie starożytni obdarzyli go przydomkiem benefika. W horoskopie urodzeniowym symbolizuje potencjał wzrostu i rozwoju, również tego, który nie jest pozytywny. Stymuluje każdy rozwój.
Pytam, jak to jest z tym Jowiszem?
Za oknem pokoju(4) rozkwitła na czerwono (1 i 5) magnolia, ale tylko jej lewa(-) połowa, prawa(+) jest zielona(3) (w rzeczywistości ta magnolia, kiedy kwitnie, jest biała).
Budzę się. Jaki ulotny symbol planety jak na tak wielkiego Jowisza.
Zasypiam.
Przyszedłem do lekarza, a właściwie lekarki. Siedzę naprzeciw niej, ona znajduje się w głębi ekranu śnienia. Co chwilę, zamiast zwracać się do niej „pani doktor”, mylę się i mówię: „pani pielęgniarko”(!).
Ona(!), zdaje się moich pomyłek, w ogóle nie dostrzegać.
Przyszedłem zbadać znamiona skórne. Co prawda ona jest chyba internistką(!), a nie dermatologiem, ale ostatecznie nie zwracam na to uwagi.
Ona, przystępuje do badania. Ja, zdejmuję koszulę i odwracam się do niej plecami. Ona, przygląda się moim znamionom i mówi, że to nic takiego, niezłośliwe.
Odwracam się, prawym bokiem, ponieważ tam ostatnio zauważyłem inne, jakby ciemniejsze znamię. Boję się, że to melanoma. Jestem tak przerażony, że nie czekam na to, co powie, tylko budzę się.
Jestem zlany potem. Jestem pewien, że skoro te moje obawy wkroczyły w świat snu, już mogę zacząć pisać testament.
Po kilkunastu minutach trochę się uspokajam i proszę Szirin o prawdziwą, rzetelną diagnozę.
Śnię o kolekcji błyszczących stalą noży marki SOLINGEN. (To zimne srebro powinno mi się skojarzyć z ostrzem urojonej wiedzy z poziomu 8/1, ale wtedy mi się nie skojarzyło)
Budzę się spokojny, jakby mnie to w ogóle nie obeszło. Trochę się nawet dziwię, bo już wyraźnie widać, że zanosi się na ciachu-ciachu, a tymczasem jestem spokojny, wręcz irracjonalnie. Tak jakby mi ktoś coś w głowie poprzestawiał.
Zapomniałem, że sen ma dotyczyć Jowisza.
Pocieszam się, że skoro noże były nie używane a ja dotykałem ich gołymi dłońmi, to może nie będzie trzeba ich używać, a przynajmniej nie teraz.
Na drugi dzień idę spać, prosząc Szirin o powtórną podróż na Jowisza. Trochę się obawiam o to, co tym razem obejrzę.
Przeżywam atak uzbrojonych bandytów, na własne mieszkanie(4).
Brutalni napastnicy, ucieczka z domu, nie jestem w stanie ogarnąć ogromu tego zamętu!!!
Bandyci cały czas żądali ode mnie współpracy!
Jakaś siła zmusiła ich w końcu, do wyjścia na zewnątrz. Kiedy tylko to spostrzegłem, biegiem wpadłem do mieszkania. Zamknąłem za sobą drzwi.
W środku salonu na dywanie siedzi małe dziecko, zajęte swoją zabawą, jakby nie zauważyło niczego, co dzieje się dokoła, żadnego zagrożenia !
Przebiegam przez salon, dopadam do drzwi wychodzących na ogród(3). Są otwarte. W ogrodzie na trawniku, nieopodal kępy krzewów, leży półnagi bandyta. Coś go obezwładniło. Żeby zamknąć drzwi (oddzielające mieszkanie 4 od ogrodu 3), muszę wciągnąć do środka leżący na progu koc (zasłona bytu, tyle że potraktowana minusowo). Koc ocieka wodą (6-8) – chyba pada deszcz? (Przeciekanie Duszy 7, które właściwie rozpoznane daje się zracjonalizować 4)
Bandyta, mimo że nie może się poruszyć, grozi mi bronią i krzyczy, że będzie strzelał. Mam już dość wszystkiego, jestem tak zdeterminowany, że myślę sobie:
– Strzelaj, i tak pewnie nie trafisz.
Zatrzasnąłem drzwi i zaciągam żółte zasłonki (zasłona bytu w dużo lepszej kondycji energetycznej niż mokry koc i co ciekawe z dwóch części zasłony powstała, w tym akcie zasłaniania, jedna), żeby ten typ w ogrodzie miał utrudnione zadanie. Dopiero teraz, kiedy już trochę ochłonąłem, przychodzi mi do głowy, żeby zadzwonić na policję !
Budzę się. Pytam Szirin, o co w tym wszystkim chodzi ? Zamieszanie jak w greckiej mitologii ? Pełnej walk pomiędzy bogami i tytanami ?
Może już nie latajmy na tego Jowisza, niech Szirin po prostu opowie mi o nim, własnymi słowami !
Siedzę naprzeciw dwóch osób, siedzimy w jednym szeregu. Jedna jest na końcu pokoju, druga na środku, pomiędzy tamtą w głębi a mną, nieco na lewo, czyli nie siedzimy dosłownie, w jednej linii. Na tym krześle, nieco po lewej stronie, bliżej mnie, siedzi kobieta w długiej białej(6) koszuli/sukni. Wstaje z krzesła i mdleje, przewraca się na ziemię !!!
Ten ktoś, kto siedzi w głębi, zachowuję zupełną bierność, wobec tego zdarzenia. Czuję, że muszę zareagować.
Budzę się. Jak widać kobieta/przestrzeń, która nas dzieli, mnie/nas i Jowisza jest pozbawiona świadomości a na dodatek z mojego punktu widzenia jest nieco wyobrażeniowa. To oddzielenie ma naturę polaryzacji 90 stopni, a nie realnej odległości. Długa suknie jest symbolem tożsamym z mokrym kocem- przeciekaniem Granicy 5/6.
Pytam, czy Jowisz jest źródłem opresyjności, czy tym, który nas przed nią chroni, obezwładniając źródło zagrożeń? (Z astronomicznego punktu widzenia Jowisz to wielka tarcza, chroniąca nas, wychwytująca mnóstwo kosmicznych śmieci docierających do naszego układu słonecznego).
Zasypiam.
Głos:
– Krewnych można poznać po wydłużonych mózgach?!
Głos:
– Ta rzeczywistość jest bardzo plastyczna. Możesz ją dowolnie kształtować. SPRÓBUJ !!!
Obraz: ściana wykonana z czegoś podobnego do plasteliny.
Czuję, że mógłbym, ale po doświadczeniach ostatnich dwóch nocy niewiele mam w sobie pozytywnej energii, którą dałoby się wykorzystać do stworzenia czegokolwiek sensownego, z tej plastycznej materii. Moje twory w tej sytuacji oddawałyby poziom mojej frustracji.
Budzę się.
Czyżby Jowisz był nie tylko rodzajem buforu, ale i duchowym tworzywem, z którego nasz umysł potrafi stworzyć, co chce???
A więc nasz wewnętrzny lęk pozwala tworzyć sytuacje zagrożenia na zewnątrz nas !
Jowisz nie jest źródłem ciężarów, ma cechy boskie, buforując naszą świadomość. Gdyby zastanowić się głębiej to źródłem zagrożenia jest nasze rozwinięte, odrębne od świata ja i jego lęk przed tym, co może nas spotkać. Jowisz obserwuje nas biernie, w obydwu stanach, przytomności i jej braku. Obserwuje poprzez nas samych. Dziecko ze snu nie odczuwało żadnej opresji !!! Pozostaje jeszcze jedna, chyba najbardziej zagadkowa kwestia -krewni o wydłużonych mózgach !?
Obecnie przypuszcza się, że życie w układzie Jowisza jest możliwe w podpowierzchniowych oceanach, które prawdopodobnie istnieją na niektórych lodowych księżycach Jowisza. Za najbardziej prawdopodobne siedlisko życia uważa się wodny ocean na Europie (ocean na Ganimedesie jest prawdopodobnie uwięziony pomiędzy dwiema warstwami lodu o różnej strukturze krystalicznej (Wikipedia).
Zasypiam.
Jednym słowem ….. zaczęto odbierać u mnie poród. Posadzono mnie na krześle i rozcięto, a może ucięto poziomo szyję po jej lewej stronie !!!
Głos: To żywe lustro dla naszych emocji !!!
Obudziłem się.
Nie dlatego alchemicy przyporządkowali władaniu Jowisza cynę, jako reprezentujący jego przymioty metal, że trzeszczy przy stygnięciu, naśladował dźwięk zeusowych piorunów. Ta cecha jak widać jest projekcją własnej złości na Jowisza. Moim zdaniem wybrano cynę z jeszcze ważniejszego powodu, ponieważ topi się łatwo i łatwo z niej wykonywać odlewy-odwzorowania naszych pomysłów !!!
Jowisz przypomina mi Swedenborgiańskie zaświaty, gdzie każdy po śmierci ma pośmiertną projekcję/życie, zgodne z tym, co ma we własnej głowie.
Gdzieś w tle, z moje pamięci wyłaniają się mitologiczne narodziny Ateny z głowy Zeusa.
W liście do Hegla Schelling pisał: „Nie ma Boga osobowego, a nasz najwyższy wysiłek polega na zniszczeniu naszej osobowości, przejściu do absolutnej sfery istnienia […]ale przejście to wiecznie się oddala- stąd tez praktyczne zbliżenie się do absolutu- a stąd nieśmiertelność.”
„Ponieważ nie ma wtedy niczego jeszcze, co byłoby dla duszy czymś zewnętrznym albo po prostu czymś innym niż ona sama, także i to, co wewnętrzne, nie ma jeszcze odrębnej, sobie właściwie sfery”. Gyorg Szeged von Lukacs
Dopóki/od momentu, kiedy przejawia się osoba, która może powiedzieć o sobie 'ja’- „Ja Jestem, który Jestem”, dopóty możemy mówić o urojeniu zrodzonym w Polu Świadomości, wciąż zatem istnieje również to, co nie jest ja osoby. Cóż zatem byłby to za Bóg, który byłby osobą zanurzona nie w sobie? Oczywiście Zeus Olimpijczyk- Metatron 8/3. Dlatego moja senna brzemienność obrodziła z szyi-Granicy 8/9, a nie głowy -Nieprzejawienia 8-12. Jego ojcem jest Chronos-czas, a dziadem Chaos. Ich żonami są oczywiście przestrzenie, w których mogą się przejawić w formach własnych dzieci.