„Umysł to raczej wszechobejmująca, acz bezwymiarowa rzeczywistość, od której każdy poziom stanowi iluzoryczne odchylenie.
Brahman nie jest żadnym konkretnym doświadczeniem, poziomem świadomości czy stanem duszy – jest raczej dokładnie tym poziomem, na którym akurat się znajdujemy, a świadomość tego staje się źródłem głębokiego spokoju, który trwa pośród okresów najgorszego przygnębienia, niepokoju i lęku.
Niewątpliwie istnieli mistycy, którzy – jako odarci z jaźni pustelnicy – wiedli życie w odosobnieniu, jest to jednak kwestia osobistego stylu życia, którego w żadnym razie nie należy wiązać z mistycyzmem. […] Dla mistyka bowiem najwyższy ideał wyraża występująca w buddyzmie mahajany postać bodhisattwy, który widzi Bóstwo wszędzie i zawsze, w każdej osobie i rzeczy, w każdym miejscu, nie musi więc się odosabniać i wprowadzać w trans, aby odnaleźć swego „boga”.
Jeśli Umysł, Tao lub Bóstwo są stanem, którego usilnie poszukujemy, a jednak poza Umysłem nie ma absolutnie dokąd pójść, wynika z tego, że już dotarliśmy do celu. Znaczy to, że już jesteśmy jednością z Bóstwem” Ken Wilber

Równie inspirujący, cytat z pism Huang Po:

„Zatem wszelka «jaźń», którą sobie uświadamiamy, absolutnie, jednoznacznie i bez wątpienia nie stanowi naszej Jaźni!
Ta kartka […] nie istnieje jako przedmiot «gdzieś na zewnątrz». Między Widzącym i kartką książki, podmiotem i przedmiotem, nie ma żadnej luki, żadnej odległości, żadnej przestrzeni.
Ponieważ utożsamiamy się z tym pseudopodmiotem, wszystkie inne przedmioty wydają się od nas oddzielne – stąd bierze się podstawowy dualizm.
Tak jak nie ma żadnej ścieżki do TUTAJ, nie ma ścieżki do TERAZ. W gruncie rzeczy każdy Umysł, Bóg lub brahman, jakiego znaleźlibyśmy w czasie, nie byłby wcale Bóstwem, lecz istotą wyłącznie tymczasową.
Ściśle rzecz biorąc, nie sposób wejść w Wieczność, ponieważ jest ona zawsze obecna, a każdy stan, w który można wejść, jest stanem tylko tymczasowym”

Alan Watts podsumował to w taki sposób:

„Wszystko, czego trzeba doświadczyć, aby osiągnąć kosmiczną świadomość, już jest obecne, a cokolwiek więcej to przeszkoda i coś zbędnego. Każde «jak», każdy «sposób», każda «ścieżka», jeśli dokądś prowadzi, odwodzi od Teraz. To odzwierciedla fakt, iż, jak ujął to Nagardźuna:«Nie ma absolutnie żadnej różnicy między nirwana a samsarą, nie ma absolutnie żadnej różnicy między samsarą a nirwaną”

A Krishnamurti dodałby:
„O Bogu ani o prawdzie nie sposób myśleć. Jeśli o czymś myślimy, nie jest to prawda”

Brzmi to uwodzicielsko i prowokuje do stwierdzenia, że to już koniec naszych, ludzkich możliwości doświadczenia Boga.
Tylko czy nie jest to pozór głębi, który takie myślenie o Bogu implikuje ?
Ucieczka bocznym wyjściem?
A jeżeli jednak jest możliwe poznanie Boga?
Inaczej mówiąc, gdyby to była cała prawda, to my, myślący o tym, medytujący nad tym, doświadczający tej jedni, stawialibyśmy barierę Temu, który nie zna barier!
Stawialibyśmy barierę, ale jednocześnie określali, jaką rzeczywistość powinna być.

Dotarliśmy do kresu naszego zrozumienia i poznania, ale nie oznacza to, że jest tak, jak najodważniejsi z nas ustalili. Jeżeli by tak miało „wyglądać” Nieprzejawione, to dlaczego zaistniała w ogóle kategoria jednostkowych świadomości? Coś spowodowało, że boskość pozwoliła sobie na to samozłudzenie?
Cząstki boskości popadły w iluzje odrębności?
Do czego ta utrata „tego czegoś” miałaby… – nawet trudno zgodnie z logiką powyższych wywodów nazwać ten proces – Bogu posłużyć?
Proces?
O zgrozo, skoro proces, to i czas, i przestrzeń! A fe! Niższa forma świadomości!
A gdzie ona jest, ta niższa forma? Poza Bogiem? Czy raczej jest jego przejawieniem?
Tylko jak sformułować pytanie, na które moglibyśmy otrzymać sensowną odpowiedź?
Już wiem, o co zapytam!

Zapytam, czy Bogu w ogóle zależy na tym, co o nim myślimy, i czy ma dla niego jakiekolwiek znaczenie, że w niego wierzymy i jak wierzymy?

Czy Boga interesuje, co o nim myślimy, mówimy i jak oddajemy mu cześć?
Do mojej pracy przyszła kobieta, na kontrolę. Ta kobieta jest z mojej branży, nie tak jak dotychczasowe kontrolerki, po krótkim przeszkoleniu, niemające pojęciach o realiach mojej profesji. Od razu widać, że ta kobieta nie czepia się bzdur, jest rzeczowa i obiektywna.
Następuje zmiana symboliki snu i ….
Ktoś przygotował dla mnie dwie zupy. Grzybową i kapuścianą. Zjadłem najpierw to, co gęste, z grzybowej, a potem to, co gęste, z kapuścianej. Pozostało w jednym i w drugim talerzu samo rzadkie. Powiedziałem kobiecie, która mi podawała zupy, aby to, co pozostało w jednym i drugim talerzu, zlała do jednego garnka. Będzie z tego zupa kapuściano-grzybowa i ja to też zjem, bo w zasadzie jest mi wszystko jedno.
Kiedy się budzę, nie widzę aż takiej wielkiej sprzeczności pomiędzy kapuśniakiem a grzybową. Oczywiście podtekst jest jasny: grzyby to rośliny podziemne, symbol śmierci, a w kapuście znajduje się dzieci z pustymi głowami, zatem jest symbolem życia i śmierci , i to na dodatek wielowarstwowego, z głąbem pośrodku!
Reasumując: Bóg nie jest małostkowy, jest „profesjonalistą”. Szczególnie jego aktywna strona. W pierwszym rzędzie interesuje go istotna treść, a w drugim to, co stanowi nośnik owych treści. Z zasady jest mu wszystko jedno, co z czym łączymy i jakie formy czci sobie wymyślamy, ponieważ wszystko do siebie i tak pasuje!
Skoro nawiązałem połączenie z żeńską/zstępującą stroną Przejawienia, zapytam.
Czy Bóg Wszechmocny może zechcieć odezwać się do takiej kruszyny świadomości jak ja ?
Podczas pierwszej części nocy pełno snów, ale niczego nie można wynieść na jawę.
Ponawiam pytanie i kiedy głęboko zasypiam, słyszę swoje imię!
Jest wypowiedziane głosem ni to kobiecym, ni to męskim, ale tak zwyczajnie, że budzę się natychmiast, myśląc, że ktoś stoi przy łóżku i „wzywa mojego imienia”.
Kiedy otwieram oczy, zdaję sobie sprawę, że nikogo obok łóżka nie ma.
Zasypiam, prosząc, aby Bóg powiedział do mnie coś więcej, coś ważnego, co ma mi do przekazania.
Znowu śnię do samego rana, niczego nie mogąc sobie uświadomić!

Budzę się. Trudno nazwać to rozczarowaniem. Powinienem najpierw się dowiedzieć, jakie muszę spełnić warunki, aby uświadomić sobie, co Bóg do mnie mówi. Ot co!
Ponadto miło jest wiedzieć, że Bóg zna moje imię!

Pytam, jakie warunki powinienem spełnić, aby usłyszeć głos Boga, bezpośrednio kierowany do mnie?
Sen:
Powinienem zredukować ilość obrazów, jakie obserwuję, do jakichś czterech (!) i dopiero na tej bazie działać!
Budzę się mocno zdziwiony. Boga można usłyszeć tylko w warstwie czterech dolnych ciał? Zasypiam, prosząc o uściślenie.
Podróżuję z jakąś dziennikarką. Robię to, w tym śnie, już od dłuższego czasu, niestety tych wcześniejszych zdarzeń, ze snu, nie pamiętam.
Na koniec wspólnej podróży wypadałoby jej coś dać w prezencie (moje skąpstwo jest powszechnie znane, więc po tamtej stronie przybiera formy komiczne).
Mam ze sobą jakiś komplet reklamowy kosmetyków, złożony z czterech (!) elementów. Myślę, że ostatecznie mogę jej coś z tego sprezentować, bo mam drugi taki sam w domu, żonie(animie) drugi komplet nie jest potrzebny, bo i tak tego, co ma, nie zdąży zużyć, zanim się przeterminuje.
Mam zamiar dać dziennikarce mydło w płynie, w butelce z pompką.
Dziennikarka wymiguje się przed przyjęciem tego prezentu. Może myśli, że jest używane, bo mydła jest tylko trochę na samym dnie. Wyjaśniam, że to reklamówka, dlatego mydła jest tak mało. Za to w słoiczkach z mazidłem do peelingu i kremem miodowym jest pełno aż po zakrętkę.
Jest jeszcze, w komplecie, buteleczka z balsamem czy czymś podobnym (razem cztery sztuki). Ta butelka również jest pełna.
Skądś pojawia się w moich rękach opakowanie o dziwnej zawartości. W tym opakowaniu, po otworzeniu, na samym dnie, widzę zamknięte w foliowej torebeczce podłużne, białe tabletki. Na wierzchu, na woreczku z tabletkami, leżą połówki opłatków/miseczek stanowiących opakowanie/kapsułkę dla tych pastylek w woreczku foliowym. Dopiero one dopełniają opakowanie. Miseczki/opłatki są w kolorze miodowym albo inaczej, w kolorze skórki od chleba.
Te kapsułki razem z dwoma opłatkami stanowią całość i dopiero w takiej formie, mają służyć do naświetlania radowego (!!!).
To znaczy, że to te kapsułki z tabletką w środku mają być naświetlane radem!
(Rad to nazwa pochodząca od łacińskiego radius- promień. Ra to imię promienistego boga Egipcjan)

Mój szef (4) opowiada, że dziecko znajomego ze Szwecji przywiozło samochód z tropików( Nicość 8/2), bo, chyba ten znajomy, nie wierzy w szwedzkie samochody! Słucham tego, oddzielając paprochy od białych tabletek w opakowaniu z kapsułkami.(Oddzielam ziarno od plew !)

Dlaczego chcę usłyszeć głos Boga? Wcale nie dlatego, że chcę się dowiedzieć, jak działa wszechświat. Mam to tak naprawdę w nosie. Chciałbym otrzymać odpowiedź na jedno, jedyne pytanie! Pytanie zaś jest bardzo konkretne: Dlaczego bawisz się naszym kosztem?
My naprawdę cierpimy i obojętne jest mi, czy po śmierci spotka nas jakaś rekompensata, czy nie. Tylko nie mów, że to cierpienie jest cierpieniem, które również odczuwasz, mając w naszej świadomości udział. To przecież twoja kreacja. Cierp sobie zatem sam bez naszego w tym udziału!

Stoję w kolejce przed ladą bistro. Ekspedientka stoi na wprost, tuż za ladą, tacę z oferowanymi potrawami ustawiono po lewej stronie. Interesują mnie dwie zapiekanki z serem w kształcie małych obwarzanków(koła małej karmy). Ktoś mnie jednak ubiega w ich zakupie, więc będę musiał wybrać coś innego!
Budzę się. Nie bardzo rozumiem. Czyżby znaczyło to, że dlatego cierpimy, bo z braku namysłu (bistro) wszyscy mamy chęć na tę samą potrawę? A może chodzi o dwoistość zera? Zasypiam.

Jest tyle modeli samochodów. Trzeba sobie coś wybrać. Silnik we wszystkich jest ten sam (!), tylko karoseria jest różna, w różnych modelach.
(No jasne, przecież mogę sobie wybrać przyjemną formę życia! Tylko jak to zrobić ?!?)

Spaceruję po parku ze znajomym, który, jak twierdzi, zna się na ptakach. Znajomy sugeruje sposób, w jaki można namówić ptaki do współpracy.
(Ptaki są symbolem powietrza , czyli Nieprzejawienia 8-12, z którego „wytrącają”/rodzą się owe ptaki, warto zatem nadstawić ucha na to co też Znajomy ma nam do opowiedzenia na ten temat !)
Po prawej stronie ekranu śnienia poruszają się zeschłe liście, które zaścielają zielony (3) trawnik.
(Owe liście to jeszcze albo już martwe ptaki! W Nieprzejawieniu-w Bogu- to normalne, że wszyscy są tam już albo jeszcze martwi, w sensie biologicznym).
Trawnik dochodzi do brzegu sadzawki błyszczącej po lewej stronie. (Woda to przestrzeń 6-8) Mówię do znajomego, pokazując na poruszające się liście:
Popatrz, jeż! Nie – poprawiam się – to kot! Nie, to jest jenot!
(Jak widać nie to jest szczęściem co jest i jakie jest a jakie się nam wydaje być, świetny przykład na to, że szczęśliwość czy nieszczęśliwość życia jest jedynie naszą subiektywną iluzją !)

Widzę teraz dokładnie, tak, to na pewno jest jenot. Widzę go z boku. Ma dziwnie szpiczasty długi pysk. Już we śnie przypomina mi szakala z egipskich fresków! (Anubis ! Kojarzy się z mumifikacją i życiem pozagrobowym)
Kiedy „jenot” orientuje się, że na niego patrzę, skręca w moją stronę i rusza w moim kierunku biegiem.
Przestraszyłem się !
Chcąc uciec, robię nieostrożny krok do tyłu i tracę równowagę.(Wpadam w swój własny cień , we własne iluzje )
Tymczasem jenot/szakal jest już w pełnym biegu i ma otwarty pysk. Chyba nie chce mnie polizać!?!
Leżę na plecach i gorączkowo kalkuluję, czy zdążę się jeszcze podnieść. Jeżeli nie to będę bronił się nogami!
Budzę się. Trochę rozemocjonowany. Nie ma to jak osobista relacje z Bogiem!
Dziwny był ten „jenot”/Anubis, pysk miał, szczególnie kiedy patrzyło się nań z boku, podobny do mrówkojada!
Zasypiam.
Przede mną są cztery (!) tacki, z jedzeniem. Trzy są na pulpicie, a czwarta, ta po lewej stronie, nieco niżej od pozostałych trzech, stoi niezależnie. Do każdej z tacek przymierzam przykrywkę z przezroczystego plastiku.
(Przykrywka jest podobna do tej, którą mam na jawie w namnażarce, gdzie hoduję rozsadę).
Kiedy przymierzam przykrywę do trzech tac, stojących na wyższym poziomie, plastik, z którego zrobiona jest przykrywka, jest zupełnie przezierny i bezbarwny. Kiedy przymierzam przykrywę do tacki na niższym poziomie, po lewej stronie, plastik jest nadal przezierny, ale robi się sinoniebieski! (To odpowiednik sadzawki z poprzedniej „ekspozycji”, warto tez zauważyć że obniżenie poziomu , niepełność , zawartość pojemników z kosmetykami i pigułkami, jedynie na dnie to ta sama narracja. Obniżenie przezierności (Kryształowej 8-12) powoduje pojawienie się zakresów mentalnych 4-7-8/1, ja/Ja, wiedzy/wiedzącego i wszystkich tych dialektycznych cech logiki którą znamy, stąd te plewy o ziarna tabletek wcześniej ).
No to mamy problem! Teraz będą nam się zgłaszały do odpowiedzi wszystkie byty z prawej strony, które uważają się za Jedynego Boga!
Tymczasem, okazuje się , że cierpienie jest kwestią naszej osobistej, mentalnej interpretacji !
To również odpowiedź na pytanie co powinienem zrobić aby usłyszeć głos Boga; przenieść jego promień (radius ) na niższy poziom , zmysłowy, mentalny i wtedy Jego usłyszę, zapewne, tak jak w innej podróży we śnie, będzie to wibracja przypominająca skrzeczący głos orła albo wibrującego dzwonu. Czteroelementowość powtarzająca się wciąż w tych snach to odniesienie do owej czteroelementowej natury serafinicznej Boga o której pisałem poprzednio w „Plecach Boga”. Tu jak widać mamy dodatkową informację o spływaniu jednego z elementów owej natury ku dołowi i w jego ramach(zmysłowych) ma się dokonywać to o co pytam.

Cierpienie jako tajemniczy czynnik rozwoju to chytry wybieg logiczny, erystyczny, chciało by się dodać, rozbudowany w chrześcijaństwie do poziomu najwspanialszego katalizatora procesów syntezy ludzko-boskiej. Nikt nie potrafi go uniknąć, bo odpowiada za nie struktura neuronalna naszych ciał, więc przyjęto założenie, że aby nie utracić autorytetu pośredników/przewodników duchowych, najlepiej przekonać wiernych, że jest pożyteczne.
Oczywiście przyczyną naszych, ludzkich nieszczęść jest przede wszystkim nasza jaźń, ale główną przyczyną jest życie Świadomości w formie niepełnej świadomości w tworze biologicznym.
Jedyny sposób na zniesienie cierpienia, którego w żaden sposób nie możemy się pozbyć, to „pionowe” przeniesienie centrum świadomości z fizycznego na wyższy poziom i obserwacja cierpiącego ciała niejako z góry, z poziomu Obserwatora-Duszy 7. Tę radę otrzymaliśmy już w czasach Siakjamuniego.

Tym, którzy tego nie potrafią, pewną ulgę przynosi przekonanie, że ich cierpienie może posłużyć szerszemu dobru, co jest niejako „poziomą” formą przeniesienia świadomości cierpiącego umysłu. To joga cierpienia ! Nauczana od czasów Jeszui ben Miriam.
Psychopatologią jednak jest szukanie cierpienia jako środka treningowego do uzyskania stanu przeniesienia świadomości, a jeszcze większą patologią zmuszanie innych istot do tej formy „duchowości”.
Przejrzałem kolejny raz O Niebie i Piekle, Swedenborga, i przyszło mi do głowy pytanie, jakie mógłbym zadać Bogu!

Jeżeli wyłączę zmysły ciała oraz fizyczny umysł, to co pozostanie ze mnie jako świadomości indywidualnej ?

Ale o tym w następnym odcinku.