„Dziennik snów” Emanuela Swedenborga
Emanuel Swedenborg, urodził się 29 stycznia 1688 roku w Sztokholmie, zmarł w Londynie 29 marca 1772 roku. Był szwedzkim uczonym, mistykiem i filozofem, ale i asesorem Kolegium Górniczego. To autor ogromnej liczby prac naukowych z wielu dziedzin: poczynając od metalurgii, a kończąc na anatomii mózgu człowieka i metafizyce. Nas zapewne najbardziej zainteresują jego późniejsze dzieła mistyczne, napisane po łacinie, wydane w latach 1758-1771:” Ziemie Wszechświata”, „Sąd Ostateczny”, „Nowa Jerozolima i jej niebiańska doktryna”, ” O Białym Koniu Apokalipsy”, „Niebo i Piekło”, „Doktryna Nowej Jerozolimy w stosunku do Pana, Pisma świętego, życia i wiary”, „Kontynuacja Sądu Ostatecznego i świata duchowego”, „Anielska Mądrość Bożej Miłości i Bożej Mądrości”, „Anielska Mądrość Bożej Opatrzności”, „Apokalipsa Objawiona” czy „Prawdziwa wiara chrześcijańska” .
Sądzę, że wiele osób będzie zainteresowane jego doświadczeniami duchowymi. W latach 1743-1745 Swedenborg przeżył bowiem „kryzys religijny”, manifestujący się szeregiem snów symbolicznych, wizji o charakterze mistycznym, podczas których „człowiek wewnętrzny” (jak Swedenborg określał swojego dysocjacyjnego bliźniaka), oddzielał się od „człowieka zewnętrznego”. Towarzyszyły tym stanom ataki „negatywnych” postaci, koszmary i kuszenia przeplatane stanami uwznioślenia, teofanii, zachwytu duchowym pięknem. Sny i wizje na jawie, doprowadziły go do wielkiej przemiany duchowej i stały się źródłem nowatorskich, jak na ówczesne czasy, poglądów na świat i Boga.
Rękopis „Dziennika snów” znaleziono w Szwecji w 1849 roku, ponad sto lat po jego napisaniu. Nigdy nie był przeznaczony do druku, miał charakter całkowicie prywatny. Dlatego jest tak dla nas cenny, wiarygodny i pozbawiony redakcyjnych uproszczeń. Lata 1743-1745 były zatem dla Swedenborga czasem swoistej nocy umysłu i nocy duszy, jak nazwałby to Jan od Krzyża. Ta wewnętrzna walka duchowa poprzedziła fazę późniejszego przebudzenia i nawiązania pełnego kontaktu z zaświatami. Dziennik Snów jest autentycznym świadectwem przekroczenia granicy dzielącej te dwa światy.
„Im bardziej zagłębiamy się w naszym intelekcie i umyśle, tym bliżej znajdujemy się świata duchowego.” – E.Swedenborg
Podobnie jak „Krajobrazy mojej duszy, dziennik o podróży nocnej”, „Dziennik snów” Emanuela Swedenborga jest relacją z pierwszej ręki. Swedenborg uwolnił tych którzy odważyli się mu uwierzyć od lęku przed piekłem, diabłem i kotłami gotującej się smoły. Pisał; „pod żadnym pozorem nie można twierdzić, że niebo jest na zewnątrz, wokół nas. Ono jest we wnętrzu naszej świadomości. Oszukują się ci którzy sądzą, że pójście do nieba oznaczy bycie włączonym w poczet aniołów, za zasługę przestrzegania dekalogu, bez względu na jakość życia wewnętrznego. Jeśli niebo nie istnieje w nas, nie rozwiniemy owej niebiańskiej przestrzeni w sobie i nic co niebiańskie nie może do nas przeniknąć. Podobnie rzeczy się mają z „piekłem”: nie leży ono w czeluściach, lecz jest stanem naszego umysłu.” To raczej oddzielenie się od Bóstwa, życie w iluzji oddzielności od Niego, skupienie się na rojeniach naszego ja.
Jak zaświadcza Emanuel Swedenborg, w 1757 roku, w świecie duchowym odbył się Sąd Ostateczny. Swedenborg był jego świadkiem! W duchowej przestrzeni wszechświata nagromadziły się miliardy istot, duchów, które jeszcze nie wstąpiły do swojego wiekuistego domostwa, większość z nich o demonicznej naturze. Ich wpływ na ludzi był tak silny, że gdyby nie zostały przywołane do porządku, szybko dokonałyby pełnego zniszczenia duchowego życia na Ziemi. Dlatego odprawiono nad nimi sąd i przywrócono ład, w przepełnionym negatywną energią, wymiarze. Sam Swedenborg sądził, że wszystko to miało związek z upadkiem głębokiej wiary w Kościele. Był do końca swego życia przekonany o symbolicznym charakterze drugiego nadejścia Chrystusa, widząc w tym wydarzeniu aspekt duchowy, czysto wewnętrzny, a nie fizyczny, jak zwykło się w Kościele uważać.
Swedenborg nauczał, że w osobie Jezusa zogniskowana jest cała Trójca, był zatem wcieleniem trzech elementów boskości: Ojca — nieznanej i niepojętej Bożej Miłości, Syna — objawionej w ciele i słowie Bożej Mądrości, i Ducha — Bożej Siły, Energii i Mocy, udzielającej się człowiekowi dla jego uświęcenia.
„Rezultatem rozdzielenia Boskiej Trójcy na trzy osoby, z których każda jest rzekomo Panem i Bogiem, był rodzaj szaleństwa, które ogarnęło cały system teologii i Kościół […] Ta swego rodzaju choroba umysłowa wprowadza umysły ludzkie w stan delirium, w którym nie wiedzą oni, czy jest jeden Bóg, czy trzech. Ustami wyznają wiarę w jednego Boga, zaś w myślach ich panuje idea trzech Bogów tak, że ich umysły i ich wargi, ich słowa i pojęcia, pozostają w sprzeczności ze sobą, czego dowodem i ostatecznym rezultatem jest zakwestionowanie istnienia Boga w ogóle.”
Baczyć należy również na to, że :
„Żadna duchowa zdobycz nie może mieć trwałego charakteru, jeśli u jej podstaw nie leżał akt absolutnie niezależnego od żadnych zewnętrznych czynników wyboru. Nadzieja nagrody lub obawa przed karą, jakkolwiek mogą skierować myśl ku rzeczom wyższym, nie są w stanie zainicjować żadnej duchowej przemiany. Nie więcej mogą zdziałać cuda, wizje, lub obcowanie z umarłymi, gdyż zniewalają one do wierzenia wbrew woli i rozumowi.”
Co więcej :
„Nikt nie może nawrócić się w stanie, który nie jest stanem absolutnej racjonalności i wolności.”
„Ci zatem, którzy dla świętego spokoju i dla zbawienia duszy rezygnują z samodzielnego myślenia na rzecz księży i dogmatów, są okrutnie oszukani. Bowiem spokój, jaki w ten sposób osiągają jest fałszywym spokojem, a ich nadzieja zbawienia zwodnicza. Równie oszukują się ci, którzy wybierają odosobnienie klasztorne, celę pustelnika, albo jakąkolwiek inną formę wycofania się z życia czynnego i robią to niby dla zbawienia duszy. Paraliżują oni po prostu swój rozwój duchowy i ryzykują całą wiecznością swojego istnienia.”
„Życie, które wiedzie do nieba, nie polega na wyrzeczeniu się świata, ale na działaniu w świecie, praktykowaniu miłości bliźniego” .
Swedenborg stworzył skomplikowany system z wieloma nowymi jak na ówczesne czasy tezami, choćby tą o subtelnym ale jednak materialnym charakterze rzeczywistości duchowej. Starał się otworzyć ludziom oczy na fakt, że świat, jaki postrzegają poprzez swe zmysły, jest jedynie osądem oka, nie ma więc to doznanie charakteru realnego, stanowi jedynie konsekwencję mylnego odczytania rzeczywistości, pozoru rzeczy, a nie ich istoty.
„Każdy, kto myśli jasno i rozsądnie, widzi, że wszechświat nie został stworzony z niczego, gdyż niemożliwe jest, aby coś mogło powstać z niczego […] Zatem stworzyć coś z niczego jest sprzecznością, a każda sprzeczność mierzy w światło prawdy […]. Każdy, kto myśli jasno i rozsądnie, widzi również, że wszystko powstało z materii, która jest materią samą w sobie, jedynym pierwotnym bytem, pierwotnym Esse, z którego wszystko bierze swój początek i byt. Ponieważ jedynie Bóg jest substancją samą w sobie — pierwotnym Esse — zatem istnienie rzeczy nie może mieć innego źródła.”
Co istotne, stworzenie świata, nie było dla Swedenborga jednorazowym aktem lecz ciągłym, nieustannie trwającym działaniem.
„Organiczne ciało jest obrazem i typem swej duszy”, (dusza) „modelem, ideą, pierwotną formą, esencją organicznego ciała” . Zatem „ciało poucza nas o duszy, a dusza o ciele, zaś jedno i drugie o prawdzie całości” . („Królestwo zwierząt” ).
Wniosek że ciało jest narzędziem i analogią duszy prowadzi Swedenborga do jego Doktryny Reprezentacji i Odpowiedniości (czyli Korespondencji, stąd już blisko do Człowieka Kosmicznego o którym napiszę w drugiej części swoich rozważań, za miesiąc).
„Odpowiedniość dosięga nie tylko człowieka. […] Niebiosa również odpowiadają sobie wzajemnie. Drugie, czyli środkowe, odpowiada trzeciemu, czyli najgłębszemu. Pierwsze, najniższe — drugiemu, jednocześnie będąc analogią ciała ludzkiego i korespondując z jego organami, członkami, wnętrznościami. Stąd w cielesnej formie człowieka zamyka się niebo i na niej ono spoczywa, jako na swej podstawie. […] Niebo jest tak sformowane, iż odpowiada Panu, Jego Boskiemu Człowieczeństwu, zaś człowiek jest tak uformowany, że odpowiada niebu a przez nie Panu. […] istnieje również odpowiedniość rzeczy zmysłowych z naturalnymi, naturalnych z niebieskimi, niebieskich wreszcie — z boskością Pana.” („O niebie i piekle” )
Zabawne? Prawda? Ano poczekajmy do drugiej części mojej pracy.
„Światło objawia jakość swego obiektu, lecz jakość obiektu ukazuje się zgodnie ze stanem światła, stąd obiekt nie zawsze jest takim, jakim się ukazuje. Otóż, jeśli zamiast światła wstawimy świadomość, pamiętając, że prawda jest jakością jej obiektu oraz, że świadomość jest powszechnie uznana za światło duchowe, dojdziemy do następującej konkluzji: świadomość odkrywa prawdę, lecz prawda ukazuje się zgodnie z możliwościami danej świadomości, stąd nie zawsze prawdziwym jest to, co wydaje się być prawdziwym…” („Cześć i Miłość Boga” )
Dla Swedenborga Wszechświat został stworzony przez Boga i w Nim zawarty. Nie jednorazowym aktem lecz ciągłym, nieustannie trwającym działaniem. Traktował Boga jako Byt sam w sobie, a rzeczy przejawione jak odbicie obrazu Boga w lustrze (!). Aż prosi się w tym miejscu, o przywołanie, Zwierciadło 9=13 ze snów progresywnych. Swedenborg był zwolennikiem tezy, iż wszelki byt i istnienie bierze swój początek z pierwiastka duchowego, bo to on jest podwaliną siły duchowej, która podtrzymuje życie. Ja nazwałem owo Źródło Świadomości, jej form, sposobów istnienia, Nieprzejawieniem 8-12 spoczywającym „po drugiej stronie” Nicości 8/2. (Lacan właśnie To nazwał Realnym.) Głosił rzecz podówczas niesłychaną, że to sam człowiek staje się swoim sędzią po śmierci i potrafi wykreować w tym drugim świecie rzeczywistość niezwykle podobną do tej, jaka otaczała go za życia fizycznego. Jak pisze, człowiek sam ocenia swoje życie na Ziemi i określa charakter własnej, nowej egzystencji. W śnieniu progresywnym możemy prosić, co jakiś czas, o postawienie nas przed takim sądem (chrześcijaństwo określa go cząstkowym), Radą Starszych czy Radą Przodków.
Kiedyś jednak przyjdzie chwila, że na śniącego nie będzie czekał już nikt, ani strażnicy małej karmy 1-5, ani cienie urojeniowe, ani Czarny 8/1, ani nawet Czerwony <10. Wtedy śniący wyruszy ku centrum Kryształowego Wiru, ku Ustom Iśwary wspierając się jedynie na ramionach Serafinów.
Wcale nie żartuję!
„Pod żadnym pozorem nie można twierdzić, że niebo jest na zewnątrz lub wokół kogoś. Ono jest w nim, w jego wnętrzu. Stąd bardzo oszukują się ci, którzy myślą, że iść do nieba, znaczy — być włączonym w poczet aniołów, bez względu na jakość życia wewnętrznego; że zatem niebo może stać się udziałem każdego, mocą aktu bezwarunkowej łaski. Faktem i prawdą bowiem jest, że jeśli niebo nie istnieje w nas, nic niebiańskiego nie może do nas przeniknąć.”
Nikt nie jest zsyłany do „piekła”, minusowej urojeniowości i zmuszony tam pozostać. Co więcej, jeżeli nawet dusza (w sensie w jakim Swedenborg ją określa, należałoby ją traktować nie jak Duszę indywidualną, którą nazwałem Atmanem 7 ale jako jej wydzielony obszar-kompleks świadomości zanurzony w małej karmie 1-5), przebywającą w tzw. piekle (co można określić jako jej niski poziom duchowy, i skłonność do popadania w urojenie bycia oddzielnym od Źródła Świadomości) zapragnie wznieść się wyżej, to i tak po pewnym czasie nie zniesie tego dysonansu i sama powróci na naturalny dla siebie poziom.
„Kiedy dusza się w ten sposób rozdziela dostaje się w towarzystwo duchów dobrych, które oddają jej wszelkiego rodzaju usługi tak długo, jak długo są razem. Jeśli jednak jej życie na ziemi było takie, że nie jest teraz w stanie dzielić życia z dobrem, stara się o rozłąkę z tymi duchami. Taka rozłąka odbywa się raz po raz, aż dana dusza odnajduje tych, których charakter zgodny jest z jej uprzednim życiem na ziemi i między którymi odnajduje ona niejako swoje własne życie. Takim podobnym do prowadzonego na ziemi życia, żyją oni dłużej lub krócej, uważając je za rodzaj nowej egzystencji, po czym udają się w kierunku piekieł. Zaś ci, którzy byli mocni w wierze Pana, stopniowo prowadzeni są do nieba.”
W tym miejscu warto zaznaczyć, że takie piekielne dostrojenie już za życia a tym bardziej, po śmierci, owocuje utratą kontaktu 'ja’ – urojeniowo- minusowego kompleksu z poziomami 6-8. Bieg zdarzeń strumienia kauzalnego 5 przestaje być wyrazem realizacji Konieczności i dlatego aby podtrzymywać trwanie w ciele fizycznym wymaga pasożytowania już za życia na emocjach czerpanych z astralu innych bytów. Po śmierci z oderwanego splątania pozostaje już tylko to co nazywamy Głodnym duchem 2-4. Ze zrozumiałych względów wciąż polującym, w astralu 3, na nowe źródła energii.
W pierwszej części artykułu poświęconego Swedenborgowi nie będę jeszcze mówił szerzej o Człowieku Kosmicznym, Wielkim Człowieku i o tym, że Niebo, z wizji Swedenborga, w całości i w części przedstawia człowieka, czy o tym że każde społeczeństwo (!) w Niebiosach przedstawia Jednego Człowieka, temu poświęcę drugą część artykułu.
Pomimo pierwszego wrażenia absurdalności tej koncepcji wydaje się, że dotarłem do głębszego sensu tej wizji.
Dzisiaj postaram się poddać analizie porównawczej chyba najistotniejszy fragment „Dziennika snów” Swedenborga. Spróbuję ukazać, że jego doświadczenie mistyczne przeżyte w snach jest doświadczeniem powtarzalnym, ponadczasowym i dostępnym również dzisiejszemu podróżnikowi we śnie.
Swedenborg już w osiemnastym wieku odkrył, że człowiek może pozostać na progu świadomości, pomiędzy jawą a snem, wiele godzin i w tym stanie zmniejszonej aktywności mózgu, balansując na granicy dysocjacji, może obserwować świat duchowy, rozpocząć konwersację z istotami będącymi personifikacjami pól Świadomości które Swedenborg interpretował wprost jako rozmowy z aniołami i duchami. Jung nazywał taki proces „czynną wyobraźnią”. Dzisiaj określa się go projekcją mentalną lub astralną. Stanem autohipnotycznym.
Swedenborg pisał:
„Otóż muszę wyznać, że mocą bożej łaski dane mi było przez szereg już lat stale i nieprzerwanie obcować z duchami, słuchać ich rozmów i brać w nich udział. Tym sposobem dane mi było słyszeć i widzieć sprawy innego życia, które są zadziwiające i które nigdy dotąd nie zostały przez nikogo poznane ani ujawnione. W ten sposób zostałem oświecony w kwestiach różnego rodzaju duchów, stanu dusz po śmierci, piekła, czyli ubolewania godnego stanu wiernych, nieba, czyli szczęśliwego stanu wiernych, a zwłaszcza w kwestii doktryny wiary, którą uznają całe niebiosa.”
„Czułem się zmuszony myśleć […], że cała nasza wiedza o niej (tj. o duszy), może być osiągnięta albo drogą zwykłego rozsądku albo poprzez zbadanie anatomii ludzkiego ciała. Lecz podjąwszy ten wysiłek, znalazłem się tak daleko od mego przedmiotu, jak przedtem. Skoro bowiem tylko zdawało mi się, że opanowałem swój przedmiot, natychmiast przekonywałem się, że wymyka mi się z rąk, jakkolwiek nigdy nie straciłem go z oczu […] W końcu jednak zbudziłem się jakby ze snu, kiedy odkryłem, że nic nie jest bardziej oddalone od ludzkiego pojęcia, jak to, co jest mu zarazem najbliższe i zawarte w jego istocie. Dalej, że nic nie jest realniej obecne jak to, co jest powszechne, pierwotne i wyższe — to bowiem przenika każdy poszczególny, późniejszy i niższy przejaw. A cóż jest bardziej wszechobecne od Bóstwa — w nim przecież żyjemy, poruszamy się i bytujemy — i cóż jest zarazem dalsze naszemu zrozumieniu? Podobnie jest z duszą ludzką — jej obecność w ciele jest oczywista, lecz nie można jej znaleźć przez badanie materii, tak jak nie można odnaleźć Boga tą drogą.”
„Byłem wznoszony wewnętrznie do nieba stopniowo, a w miarę mego wznoszenia się, wznosił się również mój umysł tak, że w końcu zdolny byłem pojmować rzeczy, których z początku nie pojmowałem.”
„Najlepszym porównaniem, jakie mógłbym tu uczynić, byłoby zestawienie z chłopem, wyniesionym nagle do godności księcia lub króla, który może otrzymać wszystko, czego tylko zapragnie..” .
„Istnieją pewnego rodzaju wizje, które przychodzą […] pomiędzy fazą snu i wtedy, kiedy człowiek przebudzi się […] To jest najsłodszy moment ze wszystkich, ponieważ to właśnie wtedy niebo odbija się w jego umyśle z największą przejrzystością.”
Momentem kulminującym doświadczenia z pogranicza jawy i snu Swedenborga było zdarzenie jakie zaszło jednego z kwietniowych dni 1745 roku.
W kwietniu 1745 roku Bóg ukazał się Swedenborgowi w gospodzie, po wieczerzy.
Trudno się dziwić, że zdarzenie to początkowo zaniepokoiło Swedenborga:
„Udałem się do domu i w ciągu tej nocy ten sam człowiek pojawił się przede mną, lecz ja nie odczuwałem już żadnego niepokoju. Powiedział, że on jest Panem, Stworzycielem świata i Odkupicielem i że wybrał mnie do objaśnienia ludziom duchowego sensu Pisma. Obiecał, że sam objawi mi to, co mam pisać i tej samej nocy otworzył przede mną świat duchów, niebo i piekło, tak że przekonałem się o ich realności, rozpoznawszy wielu znajomych i przyjaciół. Od tego czasu zarzuciłem studium wszelkiej nauki światowej i zająłem się sprawami duchowymi, zgodnie z nakazem Pana.”
Wybrane fragmenty „Dziennika snów” Emanuela Swedenborga (wraz z moją interpretacją; JB)
(12) 8. O moich nocnych uciechach.
– Dziwiłem się sam sobie, że nie dbam już o sławę, poczułem to wyraźnie. – Że nie mam ochoty na seks, choć przecież zawsze miałem.
9. Jak prawie przez cały czas byłem w bezsennej ekstazie.
(13) 10. Jak sprzeciwiałem się duchowi. I jak mi się to wtedy podobało; dopiero potem spostrzegłem, że to zwykłe głupstwa – bez życia i oderwane.
[…] (14) 11. Spostrzegłem, że odkąd przybyłem do Hagi, zniknął mój zapał i pycha z powodu mojej pracy, co mnie samego zdumiało. – Że moja największa pasja – skłonność do kobiet – tak nagle wygasła. – Że cały czas nocami służy mi mocny sen, więcej niż zbawienny. – Moje ekstazy przed snem i po przebudzeniu. – Moje jasne myśli w tych sprawach.
(15) Jak stawiłem opór mocy Ducha Świętego i co się działo potem; jak ujrzałem ohydne upiory, bez życia, straszliwie skłębione: wewnątrz coś się ruszało i jakieś zwierzę rzucało się na mnie, lecz dziecka nie tknęło. (Wizja spotkania z Nigredo 8/1, z własnym, złożonym, Cieniem wielkiej Karmy;JB)
(16) Zdawało mi się, że leżę na górze, pod którą jest czeluść. Tam, gdzie leżałem, były skalne występy. Chciałem się podnieść, chwytając za jeden z nich, lecz bez oparcia na stopy; pode mną była przepaść: to znaczy, że sam chciałem wydobyć się z czeluści, czego dokonać niepodobna. (Raczej nie chciał w nią wpaść, o czym niżej; JB)
(17) Jakaś kobieta legła u mego boku, jakbym nie spał. Chciałem wiedzieć, kim jest; mówiła powoli, ale powiedziała, że jest czysta, tylko że ja śmierdzę. Zdaje się, że to był mój anioł stróż, bo wtedy zaczęło się kuszenie. (Wniosek Swedenborga jest jak najbardziej prawidłowy, to jego przewodnik, upersonifikowany element jego własnej Świadomości wtłoczony w przestrzeń 1-5, fragment który nie zmieścił się w jego fizycznym umyśle, anima (u kobiet animus) to dopełnienie jego świadomości skorelowanej z ciałem fizycznym i kulturowo spolaryzowanej męsko, anima to dopełnienie mężczyzny do 100% tej części Świadomości która jest przeznaczona do działania w małej karmie 1-5. Proszę się temu nie dziwić ponieważ sami możecie się o tym przekonać śniąc, pojemność mózgów u różnych zwierząt, zwierząt ludzkich, jest właśnie tym co powoduje ograniczenie ich percepcji i determinuje sposób działania w świecie fizycznym, jedynie mała część Świadomości mieści się/synchronizuje/z ludzkim mózgiem: JB)
1744, marzec, 24-25 (20) 3. Schodziłem wielkimi schodami, później po drabinie, całkiem swobodnie i śmiało. Na dole była rozpadlina wiodąca w głęboką czeluść. Trudno było przejść na drugą stronę i nie wpaść w tę dziurę. Po drugiej stronie widziałem postaci, do których wyciągałem rękę, żeby przejść. Zbudziłem się. Znaczy, że grozi mi upadek w otchłań, jeżeli nie otrzymam pomocy. (Konkretnie w świat urojeniowo minusowy. Świat Przejawienia jest dwubiegunowy także pod tym względem, drabina to poziomy Świadomości. Sen prowadzi podróżnika z wnętrza Szczeliny 8-12 w głąb lustrzanego odbicia, czyli do Przejawienia. Wejście w to urojeniowe odbicie Szczeliny 8-12 spowoduje inkarnację tego nurtu Świadomości której częścią marginalną jest Swedenborg. Takie opowieści o historii całego strumienia 'naszej’ Świadomości są bardzo częste kiedy rozpoczynamy progresję snem; JB)
(38) 5-6 kwietnia. W Wielkanoc, to jest 5 kwietnia przystąpiłem do stołu Pańskiego. Pokusa nie odstępowała, zwłaszcza po południu, do godz. 6, choć nieokreślona – to był strach, jakbym był potępieńcem strąconym do piekła. Jednak nie opuszczała mnie przy tym mocna nadzieja, dana mi od Ducha Świętego, wedle listu Pawła do Rzymian 5, 5. Szatanowi dana jest władza, aby różnymi myślami zasiewał w ludzkim sercu niepokój.
(40) Położyłem się o 9; kuszenie trwało z dreszczami do godz. 10. Zapadłem wtedy w sen, w którym objawiło mi się całe moje kuszenie: jak to Er.B. próbował mnie na różne sposoby nakłonić, bym się przyłączył do niego i do jego partii (rozkosz, bogactwo i próżność), lecz nie mógł nic wskórać. Utwierdzałem się w oporze tym bardziej, że okazywał mi pogardę. (To typowe spotkanie z Czarnym8/1 czyli ze swoim własnym cieniem- zespołem wyobrażeń urojeniowych skompletowanych w czasie peregrynacji karmicznych. To że Swedenborg w ogóle to zauważył, jako kuszenie, w tym wypadku świadczy że przekroczył poziom 5/6 i zaczął postrzegać siebie zanurzonego w karmie 1-5 jako byt lustrzany. W tym śnie Swedenborg patrzy z pozycji własnego Atmana 7 nie będąc tego rozszczepienia świadomym. Natręctwa jakie przeżywał dnia poprzedniego są właśnie wyrazem tego lustrzanego rozszczepienia. To nerwica Lacanowska wywodząca się z przeciekania Symbolicznego; JB)
(41) Potem byłem z wężem – ciemnoszarym – który tam leżał i był psem B. Wielekroć uderzałem go pałką, lecz na próżno: nie mogłem trafić go w łeb. Chciał mnie ukąsić, lecz nie mógł. Chwyciłem go za pysk – nie mógł mnie ugryźć, lecz ja także nie mogłem mu wyrządzić większej szkody. Wreszcie chwyciłem go za szczęki, ścisnąłem mocno i trzymałem, póki nie trysnął z nich jakby jad. Rzekłem, że choć to nie mój pies, to chciał mnie ugryźć, zatem musiałem go poskromić. Zdało mi się potem, że mówię, iż próżne były jego starania i że nie ustąpiłem mu ani o słowo, w ten sposób się z nim wadziłem. Zbudziłem się ze słowami: Stul pysk! (Oczywiście wąż to ciąg znaczących jakby określił to Lacan, podmiot nieświadomości uszeregowany w sposób linwgistyczny czyli logiczny, Grecy zaraz by przeprowadzili analogię węża i Zeusowego Byka (Minotaur ma tu również pewną rolę do odegrania, minusową ) wynurzającego się z wody (wąż=funkcja falowa symbolicznej wody).Dla mnie to przestrzeń pomiędzy Granicami 8/9 i 5/6. Pies to oczywiście zapowiedź Czarnego 8/1 ale i wszystkich archetypów poziomu 8. Efekt walki mizerny bo brak zrozumienia, że walczy się z własnymi urojeniami karmicznymi. Oczywiście to poziom urojeniowy- minusowo 8/1. Ostatnia wypowiedź jest skierowana do samego siebie. Tak naprawdę zgodnie z mapą Człowieka Kosmicznego którą Swedenborg odkryje dopiero za jakiś czas widzimy, że sen jest opowieścią o próbie dostania się do wnętrza Szczeliny 8-12 tyle, że na drodze stoi urojeniowo-minusowe Nigredo 8/1; JB)
(43) Zasnąłem potem i zdawało mi się, że przez całą noc najpierw – na różne sposoby – łączyłem się w grzechu z innymi, potem zaś byłem spowijany w dziwnych, nieopisanych korowodach, a więc przez całą noc poddawano mnie [obrzędom] jakiejś dziwnej inicjacji, aż wreszcie powiedziano: Zali jakobita może nie być prawym? W końcu przyjęto mnie uściskiem ramion. Powiedziano potem: on nie ma się nazywać tak czy tak – podali imiona – lecz tak. Tego imienia nie pamiętam, [nie wiem] czy nie był to jakobita. Nie potrafię tego opisać, to była series mystica.[To elementy unii mistycznej we wnętrzu Szczeliny 8-12, forma doświadczania połączenia z androgynem, korowody to kształtujące się już w Nieprzejawieniu nurty proto -Świadomości (hind.guny, śnią się czasem jako czerwone nici, węże (np.kundalini), pociągi, nić którą Ariadna podarowała Tezeuszowi, aby mógł wydostać się z Labiryntu Minotaura- (Minotaur to Zeus potraktowany przez mitologię urojeniowo i minusowo)- to właśnie owe strumienie Świadomości wyłaniające się z Nicości 8/2 podążające z Nieprzejawienia z poziomu Czerwonego <10 na sam „dół” do poziomu kauzalnego 5. Można by je określić tętnicami Człowieka Kosmicznego. Dzisiaj Swedenborg śniłby zapewne o pociągach. Protoświadomości które na poziomi Nicości 8/2 przybiorą swoje formy świadomościowe a na poziomie Czarnego 8/1 popadną w urojenie bycia oddzielnymi od siebie nawzajem a od Źródła w szczególności. Widzimy ponadto, że zamiar dostania się do Szczeliny 8-12 poprzez paszczę Nigredo 8/1 udał się momo przerwania poprzedniego snu, widzimy również że odbyło się to, niejako, na kredyt. To typowa progresja Lucyferyczna; JB]
(44) Potem budziłem się i zasypiałem wielekroć i wszystko było odpowiedzią na moje myśli, lecz tyle było w tym życia i taka we wszystkim wspaniałość, że nic z tego nie zdołam opisać, gdyż wszystko to było niebiańskie – wtedy dla mnie jasne, lecz później nie do odtworzenia. Byłem, jednym słowem, w niebie i słyszałem tam mowę – z jej wewnętrznym życiem, z którego brała się jej wspaniałość i słodycz – jakiej nie sprosta żaden ludzki język. Poza tym byłem przebudzony – jakby w niebiańskiej ekstazie, której także opisać się nie da. (Oczywiste następstwo poprzedniego stanu, wiedza, mowa pozawerbalna (słodycz mowy), nie dająca się wyartykułować w ciągach logicznych. Określenie przez Lacana obszaru Szczeliny 8-12 jako Realnego jest trafne bo to jedyna Realność-podstawa, zapoczątkowanie znaczenia, najpierwotniejszych znaczonych czyli archetypów. Symboliczne jest właśnie złożone z owych ciągów znaczących znajdujących swój początek w najbardziej archetypowych (znaczonych)formach Nicości 8/2, to nurty płynące poprzez Przejawienie. To początek nadania narracji/interpretacji każdego 'ja’ przez Czarnego 8/1. W oczywisty sposób zapoczątkowanej i „wiecznie” uwikłanej w najgłębsze wzajemne relacje archetypowe już u swego zarania swojego urojeniowego powstania; JB)
(46) Poznałem na własnej skórze, co znaczy [przestroga, by] nie kochać aniołów ponad Boga, co o mały włos wszystkiego nie popsuło. Przy Panu nic nie znaczą, [godne są miłości] tylko przez wzgląd na swą pomoc, bowiem ta miłość jest o wiele niższego rzędu. (To zapewne nauka jaką Swedenborg odebrał od Albedo 8/1 przez które przemawia zazdrosny Metatron 8/3; JB)
(48) Doznałem też w umyśle i w ciele uczucia tak nieopisanej błogości, że gdyby była jeszcze większa, moje ciało stopiłoby się od czystej rozkoszy. To było w nocy z pierwszego na drugi dzień Wielkiejnocy i przez cały dzień drugi. (Owa rozkosz to doświadczenie Nicości 8/2, podobnej rozkoszy doświadczamy gdy wyrazimy zgodę na dzianie się według woli Źródła Świadomości (Konieczności), zgody nawet na natychmiastowa śmierć ciała fizycznego, to rozkosz lacanowskiej juissance, w takim momencie odpada od nas całe napięcie jakie ściska nas w formę konkretnej indywidualnej świadomości (psychoanaliza freudowska tę formatującą „zewnętrzną” siłę nazwałaby zapewne superego); ten stan ma również swoje przedstawienie „wizualne” w postaci cudownej świetlistej mgły lub płynnej świetlistej powłoki jaka otacza nas (wyobrażenie objętości jakie pozostaje po nas fizycznych i naszym ja rozpuszczającym się w Nicości 8/2; JB)
(49) 6-7 kwietnia. NB.NB.NB. Wieczorem zaczęło się kuszenie innego rodzaju, pomiędzy 8 a 9, gdy czytałem o cudach Bożych, uczynionych przez Mojżesza. Poczułem, że miesza się w to trochę mój umysł i że nie mogę się zdobyć na tak mocną wiarę, jak należy. Wierzyłem i nie wierzyłem zarazem. Pomyślałem, że to dlatego aniołowie i Bóg ukazują się pasterzom, a nie filozofowi, który pozwala, aby brał w tym udział jego rozum. Zawsze bowiem można zadać pytanie: dlaczego [Pan] musiał się posłużyć wiatrem, żeby ściągnąć szarańczę, dlaczego zatwardził serce Faraona, zamiast działać od razu, i tym podobne, które – choć w duchu się z nich śmiałem – sprawiały, że wiara moja nie była dość mocna. (Oczywiście to nie kuszenie a stan czystej percepcji która kłóci się z powrotem urojeniowych form religijnych z jakimi Swedenborg wciąż myli wysoką duchowość. Dygresja o pasterzach wynika z tego, że Symboliczne (przestrzeń 6-8) stara się go naprowadzić na wiedzę o tym, że Trzej Królowie to trzy warstwy poziomu 8, stajenka to Szczelina 8-12, dzieciątko to Czerwony <10, Matka Boska/Boski Ojczym to 10. Wiatr i szarańcza to symboliczne echo Kryształowego wiru we wnętrzu Szczeliny 8-12, serce faraona 8/3 jest zamknięte lub otwarte dla poziomu 7/7+, równa się zgodzie lub jej brakowi przy wstępowaniu w Szczelinę Nieprzejawienia 8-12; JB)
(50) Spojrzałem w ogień i powiedziałem sobie, że równie dobrze mógłbym wątpić, iż ten ogień istnieje, a wszak zmysły zewnętrzne są bardziej zawodne niż to, co mówi sam Bóg, który jest samą prawdą. Temu raczej winienem dać wiarę niż sobie samemu. Z pomocą takich i podobnych myśli przetrwałem tę jedną lub dwie godziny i śmiałem się w duchu z Kusiciela. Warto pamiętać, że tego dnia wybrałem się do Delft i cały dzień dane mi było kontemplować głębokie uduchowione myśli – tak głębokie i piękne jak nigdy, i to przez cały dzień – co stało się za sprawą ducha, którego w sobie poczułem. (Słowa o ogniu który może nie istnieć w swoim istnieniu to świetna definicja Nicości 8/2. Owa świetlista powłoka dająca mistykowi namiastkę pozaczasowości i pozaprzestrzenności, naturalnego przecież stanu „wnętrza” Szczeliny 8-12, powłoka będąca niczym innym jak graniczną (8/9), powierzchnią Zwierciadła (9=13) oddzielającą pustkę od formy, sformatowaną w ten sposób poprzez wycofanie się Źródła z „fragmentu” Nicości która będąc Nicością jest jednocześnie Wszechpotencjalnością. To lokalne „usunięcie się” Nicości daje czas i przestrzeń. Doświadczenie tego stanu daje radość jeszcze przez kilka dni po jej doświadczeniu przez podróżującego w Nicości 8/2, to kabalistyczne doświadczenie momentu Cimcum; JB)
(51) O godz. 10 poszedłem do łóżka i czułem się trochę lepiej. Po pół godzinie usłyszałem pod głową jakiś huk i pomyślałem, że to Kusiciel odstępuje. Zaraz potem chwyciły mnie dreszcze – od głowy przez całe ciało, z krótkim omdleniem – i to kilka razy; poczułem, że przyszło na mnie coś świętego. (To opis rozpoczynającego się OOBE, eksterioryzacji czyli dysocjacji. Uogólnione drżenie mięśniowe, trzaski w potylicy, piski w uszach są typowymi objawami rozpoczynającej się dysocjacji, objawy występują w różnym nasileniu. Kiedy są wywoływane sztucznie (medytacja, modlitwa, projekcja astralna, nagrania hemi-sync, enteogeny) są łagodniejsze niż te pochodzenia epileptycznego, chorobowego. To padaczka skroniowa, po latach nazwana Padaczką Dostojewskiego. Zazwyczaj towarzyszy jej teofania. Większości obenautów trudno to zaakceptować sądzą bowiem, że każda postać epilepsji wygląda jak na filmach grozy i wymaga włożenia drewienka pomiędzy szczęki – JB)
(52) Potem zasnąłem i koło 12, 1 lub też 2 w nocy, wśród huku, jakby ścierały się ze sobą burze, chwyciła mnie silna konwulsja, od stóp do głów, która wstrząsała mną tak, że nie da się tego opisać, i powaliła mnie na twarz. W chwili, gdy padałem na twarz, byłem całkiem zbudzony i obserwowałem, co się ze mną dzieje. (To silne doznanie spowodowane jest brakiem kontrolowania dysocjacji. Wyjście poprzez bramę astralną 3 (zieloną) poza Granicę 5/6, bez ustabilizowanej świadomości powoduje przeskoki pomiędzy ja 1-5 a Ja 7.To doznanie potrafi przybrać postać nie dającą się odróżnić od realności. Przeżyłem to po kilku tygodniach trenowania OOBE. Miałem iluzję, że moje ciało fizyczne jest podnoszone na metr, dwa i z impetem ciskane o podłogę. Oczywiście nie odczuwałem żadnego bólu ale w takim momencie nie byłem w stanie tego zauważyć, moje przerażenie było nie do opisania. Tym bardziej, że miałem zachowaną świadomość bycia we własnym mieszkaniu, we własnym ciele i, że zaraz zbiegną się nie mniej przerażeni domownicy i zdemaskują moje eksperymenty. Ustabilizowało mnie dopiero wołanie o pomoc do jedynego, jakiego wtedy znałem, Ciągnika Dusz czyli do Jezusa. Analogicznym przeżyciem jest zawieszenie się przy przekraczaniu tej samej granicy (5/6) poprzez bramę kauzalną 5 (czerwoną) przypomina to, bez końca, wciąż od nowa, rozpoczynający się ciąg zdarzeń (jak w Dniu Świstaka) tyle, że we śnie. Doświadczenie, że już nigdy się nie obudzimy bo wciąż budzimy się w kolejnym śnie zamiast na jawie jest nie do przecenienia. Zawiśnięcie na poziomie bramy eterycznej 2 (żółty) a właściwie -2 jest jeszcze niebezpieczniejsze ponieważ można się z tej minusowej urojeniowości nie wydostać bez psychozy czy raczej opętania. Bez Ciągnika Dusz właściwie nie jest się w stanie odnaleźć obiektywnie właściwego kierunku do urojonej realności przejawionej, ten relatywizm we śnie bywa przedstawiony jako przestrzenie które wciąż względem siebie zmieniają położenie, co we śnie daje wyjątkowo silne przeżycie zagubienia a na jawie powoduje zupełne rozbicie. Wychodząc przez bramę mentalną 4 (niebieską) i zawieszając się w niej doświadczamy oczywiście urojeniowego relatywizmu/pomieszania na poziomie mentalnym, gonitwy myśli i natręctw myślowych ale w dzisiejszych czasach nikt już tego stanu nie wyodrębnia jako patologii bo to niemal podstawowy stan umysłu ludzi naszych czasów. Wiem co pomyśleliście po tym opisie. Po co mamy się pchać w to wszystko? Odpowiedź nie jest trudna. Parafrazując wypowiedź znanego polityka; skoro ty nie zajmiesz się Tym Czymś, to To Coś zajmie się tobą, to tylko kwestia czasu; JB)
(53) Zdumiało mnie, co by to miało znaczyć. I przemówiłem, jakbym był zbudzony, choć czułem, że słowa ktoś wkłada mi w usta: O, wszechmogący Jezu Chryste, raczyłeś w łaskawości swojej przyjść do tak wielkiego grzesznika! Uczyń mnie godnym tej łaski! Złożyłem ręce do modlitwy, a wtedy zjawiła się ręka, która ścisnęła mocno moje dłonie. (Zapewne ręka była koloru błękitnego; to Naddusza 7+. Często podróżnik jest czule dotykany, gładzony po policzku, przez taką dłoń, może na taką pomocną dłoń liczyć. Ciągnik Dusz jakim w tym przypadku był Jezus egregorialny dla zwykłego karmity zanurzonego w świecie fizycznym jest bytem tak wysoko postawionym w hierarchii duchowej, że nie ma dla niego znaczenia, ba nawet sposobu na rozróżnienie czy to plusowa Naddusza 7+ czy minusowy urojeniowy egregor, oboczność 7+; JB)
(54) Zaraz potem modliłem się dalej, mówiąc: Obiecałeś, Panie, obdarzyć mnie łaską wszystkich grzeszników – nie możesz więc postąpić inaczej, jak tylko słowa dotrzymać; w tej samej chwili siedziałem na Jego kolanach i widziałem Go twarzą w twarz. Twarz Jego wyrażała świętość i wszystko, czego wysłowić nie sposób; uśmiechał się i sądzę, że taka właśnie była Jego twarz, gdy żył. Przemówił do mnie i spytał, czy mam świadectwo zdrowia. Odrzekłem: Ty, Panie, wiesz to lepiej ode mnie. A zatem czyń, powiedział – co znaczy, jak poznałem w duszy: kochaj mnie naprawdę lub czyń co obiecałeś Boże, wesprzyj mnie w tym swoją łaską! Poczułem, że jestem na to za słaby; ocknąłem się w dreszczach. (Oczywiście to oglądanie twarzą w twarz jest typowo urojeniowe w sensie pozytywnym, sama forma piety sugeruje, że nastąpiło zbliżenie nóg i głowy czyli skrócenie dystansu z pominięciem tułowia, symbolika trzech partii ludzkiego ciała w snach odpowiada podziałowi 1-5, 6-8, 8-12. Myśląc o Bogu jako Jezusie Swedenborg zapewne nie doświadczył spotkania ani z Bogiem ani z Jezusem a z Lucyferem. Zdradza to pytanie zadane Swedenborgowi; Czy masz świadectwo zdrowia?, to pytanie o przepustkę, bilet jaki często śniący słyszą z ust kontrolera ruchu w przestrzeni Świadomości. To Lucyfer nim jest. Syn Jutrzenki, Niosący Światło, a właściwie je odsłaniający, kiedy pozwala nam iść w jego kierunku. W kolejnym śnie/wizji należy zatem spodziewać się przeciekania poziomu 8-12 do małej karmy 1-5 co powinno objawić się u Swedenborga psychozą!; JB)
(55) Znowu zapadłem potem w stan, który nie był snem ani jawą. Myślałem: cóż by to miało być? Czyżbym widział Chrystusa, Syna Bożego? Grzechem jest w to wątpić, lecz powiedziane jest, że trzeba te duchy wystawiać na próbę. Rozważałem to potem i doszedłem do przekonania – po tym, co się wydarzyło ubiegłej nocy – że przez całą [poprzednią] noc Duch Święty oczyszczał mnie, spowijał i hołubił, aby mnie na to przygotować; [przekonało mnie] to także, że upadłem na twarz i chociaż słowa, którymi się odezwałem, i moja modlitwa nie pochodziły ode mnie, lecz były włożone mi w usta, to przecież przemówiłem i wszystko to było święte. Pojąłem więc, że to Syn Boży we własnej osobie zstąpił na dół wśród tego huku i że za Jego to sprawą musiałem upaść na ziemię i zmówić modlitwę, kierując ją do samego Jezusa. (No i mamy pierwszy symptom psychotyczny, włożenie boskich słów w usta Swedenborga!; JB)
(62) 7-8 [kwietnia]. Przez całą noc schodziłem jakby po drabinach w różne miejsca – głęboko, lecz całkiem bezpiecznie i pewnie. Otchłań nie była dla mnie zagrożeniem. Wtedy przypomniał mi się we śnie ten werset, że ani otchłań, ani nic innego, ani w przyszłości, ani ~~ (Mamy teraz odwrócenie punktu widzenia z którego pochodzi percepcja, teraz wizja obserwowana jest „oczami” Czerwonego <10 jak na samym początku kiedy Swedenborg nie zauważył, że miejsce jego ludzkiej percepcji zastąpiła Świadomość Szczeliny 8-12.To kolejny objaw psychozy, owładnięcie osobowością maniczną, stanie się Christoforosem. Przeciek pogłębia się; JB)
(65) Wystawiony też byłem na inną pokusę: nękały mnie myśli, których nie mogłem okiełznać – tak natarczywe, że nie byłem w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o tym, by wreszcie popuścić im cugli – sprzeciwić się sile ducha, który prowadzi mnie inną drogą. Były tak silne, że gdyby łaska Boża nie była silniejsza, musiałbym im ulec lub oszaleć. […] (Właśnie o tym przed chwilą pisałem, przeciek pogłębia się, ze snu na sen; JB)
(67) Spostrzegłem, że myśli te wydobyły ze mnie rzeczy, które od dawna we mnie tkwiły, i przekonałem się tą drogą o prawdzie słów Bożych: że nie ma najmniejszego choćby słowa ani myśli, o których Bóg by nie wiedział, i że gdy nie jest nam dana łaska Boża, odpowiadamy za nie sami.
(Rozpoczyna się równoważenie ja (1-5) i Ja (7), zaraz zapewne pojawi się rozszczepienie na Obserwatora i obserwowanego o wspólnej a jakby oddzielnej świadomości, w takich okolicznościach jeżeli nie jest to przemiana duchowa w pełni zakończona powodzeniem może „narodzić się” nowy schizofrenik, na szczęście przy właściwym prowadzeniu takiej przemiany wszystko z czasem się normalizuje; JB)
(69) Dziwne było to, że mogłem mieć dwie całkiem różne myśli naraz: tę własną, która bez reszty zawojowała inne myśli, i równocześnie myśli pochodzące z kuszenia, których nic nie było w stanie przepędzić; byłem ich więźniem i nie wiedziałem dokąd uciec, bowiem nosiłem je w sobie. (No i mamy świetny przykład rozszczepienia na podmiot nieświadomości, na Obserwatora Atmanicznego, czyli Świadka 7 i małe 'ja’ 1-5. Sugeruje to, że Swedenborg stoi na granicy rozkawałkowania spowodowanego przez lustrzaność granicy 5/6, jeżeli włączy się w to minusowość urojeniowa Czarnego 8/1, na tym poziomie występująca jako jedna z warstw poziomu buddycznego 6, zwana Szpitalem 6/1 to będziemy mieli spektakl szamańsko-mistycznego rozkawałkowania i ponownego złożenia w całość z dodanie jednego dodatkowego elementu, jeżeli nie zakończy się ta przemiana powtórnym złożeniem będziemy mieli, jak już wspomniałem, schizofrenika; JB)
(82) 8-9 [kwietnia]. Zdawało mi się, że trzymam na kolanach psa, który ku memu zdumieniu umiał mówić: pytał o swego dawnego pana, Swaba, był czarny, całował mnie. (Oczywiście to pies poprzedzający Czarnego 8/1, wszystko rozwija się zatem w oczekiwanym kierunku, pies 8/1 zajął miejsce na kolanach Człowieka Kosmicznego owego Swedenborga, człowieka, z konfiguracji piety z poprzedniego snu; JB) Obudziłem się i wołałem o zmiłowanie Chrystusa, że grzeszę wielką pychą, która mnie zwodzi pochlebstwami. Potem zdawało mi się, że w dzień moich rekolekcji, czyli wczoraj, wielu pobrano do armii. (Mamy pierwszy symptom rozkawałkowania -wielu pobrano do armii, ciekawe czy rozwinie się w pełne rozkawałkowanie?; JB)
(83) Weszła potem młoda, ubrana na czarno kobieta (To strażnik małej karmy, niższa forma Czarnego 8/1. Strażnicy z poziomu kauzalnego 5 zazwyczaj występują w trzech osobach (stąd trzygłowy Cerber) z nimi zmagamy się kiedy próbujemy pokonać Granicę 5/6 na wprost a nie jedną z trzech bocznych urojeniowych bram; JB) i powiedziała, że powinienem iść do ~~, wtedy mnie zaszła od tyłu i mocno trzymała całe plecy (za plecami mamy właśnie ten kauzalny punkt połączenia z małą karmą, czerwone tigle jak określa to dzogczen; JB), ręką i wszystkim, tak że nie mogłem się ruszyć. Prosiłem o pomoc kogoś z boku, kto pomógł ją przegnać, bo sam nie byłem w stanie ruszyć ręką. Oznacza wczorajsze kuszenie i że sam z siebie nie jestem w stanie zrobić nic dobrego. Potem się rozległ jakiś gwizd, jak gdyby odlatywał, a mną wstrząsnęły dreszcze. (Objaw początku dysocjacji OOBE, wydaje się, że Swedenborg wyrwał się z objęć strażnika kontynuując „wychodzenie z ciała” i przekroczył granicę 5/6 poprzez bramą astralną 3 (zieloną), zaraz pewnie będziemy świadkami wizji astralnych czyli wyobrażeniowo- emocjonalnych tego poziomu (3/-3); JB)
(84) Potem widziałem kościół św. Piotra, a w nim kogoś, kto zszedł do podziemi, gdzie spoczywa Piotr; i wyniesiono go i powiedziano, że kryje się tam jeszcze jeden. Zdawało mi się, że mogę swobodnie wchodzić i wychodzić; Boże, prowadź. (Swobodnie wychodzić i wchodzić -to informacja o stanie świadomości jaki osiągamy w OOBE, jednak informacja o schodzeniu zapowiada obniżenie dostrojenia do poziomu eterycznego minus dwa, i zaraz będziemy mieli tworzenie duplikatów minusowych, w czasie przekraczania granicy pomiędzy jawą a -2 lub poziomem astralny i -2 często powstają pomniejszone duplikaty postaci (to rodzaj małego rozkawałkowania).W prawdziwym rozkawałkowaniu obserwujemy podzielenie swojego ciała na kawałki, jak w rzeźni! Tworzenie duplikatów minusowych (piekielnych) i obserwowanie ich z plusowości to mikropsja i makropsja jaką znamy z wielu baśni i legend. Kościół św. Piotra to minusowo przedstawiona Świątynia Skały (Kryształowego Muru wewnątrz Szczeliny 8-12 i krypta jako zejście przez Szczelinę 8-12 na dół do Przejawienia). Atak z tyłu spowodował że poprzez poziom 3, jego bramę, został pociągnięty do tyłu w urojeniową miusowość -3, Czarnego 8/1 na tym poziomie Świadomości, poddał się i spadł na poziom -2. Oczywiście obserwował to „oczami” Świadka 7 a to co się działo w Świątyni działo się z jego ja 1-5. Gdyby miał na tyle energii, że wyrwałby się strażnikowi do przodu ruszył by w górę centralnym kanałem łączącym Czerwień 5 i <10; JB)
(85) Potem ujrzałem to wszystko, co nieczyste i przyznałem, że jestem zbrukany – od stóp do głów w nieczystościach (Potwierdza to że znalazł się po stronie urojeniowo minusowej, w warstwie psychologiczne pomniejszył się poprzez poczucie bycia grzesznym; JB). Wołałem o zmiłowanie Jezusa Chrystusa.
(94) 10-11 [kwietnia]. Znalazłem się w podłej izbie, gdzie było dużo ludzi, ale widziałem tylko jedną kobietę, była ubrana na czarno, niebrzydka. Weszła w głąb jakiejś komnaty; nie chciałem z nią iść, choć ruchem ręki przyzywała mnie do drzwi. Potem wyszedłem i czułem kilkakroć, jak chwyta mnie jakiś upiór i w mocnym uścisku trzyma całe moje plecy; wreszcie przepadł. (To oczywiście zaproszenie do powrotu, do wstąpienia w przejawienie urojeniowo dodatnie, po odmowie znowu wciąga go minusowość, Czarny 8/1 z tego poziomu. Właśnie o tym pisałem wcześniej. Z poziomu -2 bardzo trudno się wyrwać ponieważ traci się bezpośrednie połączenie z poziomami powyżej Granicy 5/6 i przy podatności do urojeń minusowych (destrukcyjnych) można jako małe ja ugrzęznąć w tym stania na zawsze. Naprawdę! Tyle, że trzeba być prawdziwym kretynem aby się temu stanowi poddać; JB)
(95) Wyszedłem i zjawił się [inny] szpetny upiór – brzydki starzec (W tym przypadku to już urojeniowo minusowa postać Boga czyli Czarny 8/1 osobiście, czyli cały zestaw negatywnych rojeń Swedenborga z którymi staje twarzą w twarz, zaraz zobaczymy kto kogo pokona, cień ma zawsze tę samą płeć co podróżnik; JB), który robił tak samo; w końcu się ich pozbyłem. To były moje myśli, które miałem za dnia; wydawałem się sobie chyba zbyt niegodny, abym miał w tym wytrwać do końca mych dni. […]
(98) W pierwszym kuszeniu wołałem do Jezusa o pomoc i odeszło; ręce trzymałem splecione pod głową i drugi raz już nie przyszło. Obudziłem się jednak w dreszczach i słyszałem chwilami jakiś głuchy dźwięk, nie wiem skąd. (Wzywanie Ciągnika Dusz, jak już wspomniałem, może nim być każdy pozytywny wysoki byt duchowy, nawet agregorialny, daje efekt podniesienia energetyki i wydostanie się z minusowej urojeniowości, jednak w takim przypadku trzeba powtórnych zaślubin (!) z Duszą 7 inaczej wciągnie nas do minusowości urojeniowej powtórnie. Lepszy efekt, na dodatek trwały przyniosłoby oczywiście rozpoznanie prawdziwej struktury Wielkiego Czarnego, Nigredo/Albedo 8/1 jako naszych własnych minusowych i plusowych rojeń; JB)
(102) Wciąż jestem wykończony na ciele i umyśle, gdyż dręczy mnie to i nie wiem nic oprócz tego, że jestem nędzną i niegodną kreaturą. A zatem widzę, jak dalece niegodny jestem otrzymanej łaski. ( Jak wspomniałem Ciągnik Dusz nie załatwi wszystkiego za nas, to pomoc doraźna; JB)
(117) Potem, gdy wstałem, ogarnęła mnie wielka bojaźń Boża, jakby chłód, który przeszywał mnie dreszczem przy najdrobniejszym ruchu lub myśli, której się bałem, co było znakiem łaski Bożej, że w bojaźni i drżeniu winienem szukać zbawienia. […] I chociaż była w tym niejaka udręka dla ciała, to w duchu cieszyłem się z tego, gdyż sprawia to łaska pańska. Daj Boże, bym w tym wytrwał. (Zimno w snach to objaw minusowości urojeniowej, piekło jest zimne o czym Swedenborg dowie się dopiero za jakiś czas. Natomiast odczucie chłodu jakie relacjonuje sugeruje, że jego wizje miały związek z przebytym właśnie niezbyt silnym napadem padaczki skroniowej, czasem podobny stan chłodu pojawia się pod koniec napadu migrenowego; JB)
(118) Zmagałem się bezustannie z podwójnymi myślami, które zwalczały się nawzajem. (Wciąż pozostały mu objawy dysocjacji, co sugeruje podprogową objawowo epilepsję skroniową a na płaszczyźnie świadomości powoduje przeciekanie Ja – Świadka atmanicznego 7 na jawę.; JB)
13-14 [kwietnia]. (121) Przez cały dzień nękały mnie podwójne myśli (Wskazuje to na ciągły, utrzymujący się również na jawie, stan dysocjacyjny, Swedenborg musiał mieć zatem podprogowe ataki padaczki skroniowej, ataki powtarzały się dość często, stąd ta podatność na spontaniczne OOBE we śnie ale i na jawie, co przyjęło się wśród mistyków określać wizjami; JB) które niejako za pomocą drwiny usiłowały zniszczyć to, co duchowe; odczułem tę pokusę bardzo mocno. Dzięki łasce ducha zdołałem skupić myśli na drewnie, potem zaś na krzyżu Chrystusa i Jego ukrzyżowaniu; ilekroć to czyniłem, te inne myśli same jakby ode mnie odpadały. (Metoda bardzo skuteczna ponieważ podnosi energetykę podróżującego w tym przypadku na jawie do poziomu 7+, na którym zainstalowany jest egregor Jezusa, nie chroni jednak przed silniejszymi atakami cienia z poziomu Czarnego 8/1, ponieważ egregor Jezusa sam jest jego częścią w warstwie negatywnej-poczucia winy i nadchodzącej kary, a w warstwie pozytywnej Albedo 8/1 jest kolorowym i czułym Jezusem z okładek „Strażnicy” (nomen omen! ). Ulgę może przynieść jedynie odwołania się do Miłosierdzia co powoduje przeskok świadomości podróżnika na Czerwonego<10, strażnika wielkiej karmy, jego przestrzeń ma kształt krzyża (!) we wnętrzu Szczeliny 8-12. Może to przerwać „ataki” Wielkiego Czarnego 8/1, naszej własnej urojeniowości minusowej. Warto wtedy wizualizować czerwony równo ramienny krzyż, czyli proto-pole przejawiania się Czerwonego <10.; JB)
(122) Tak kurczowo trzymałem się potem tej myśli, że wydawało mi się, iż odpieram kusiciela krzyżem i że go nim przepędzam; w jednej chwili byłem wolny. Musiałem potem o tym intensywnie myśleć, bo skoro tylko obraz ten znikał z mych myśli i sprzed mojego wewnętrznego wzroku, znów opadały mnie myśli-pokusy. Bogu dzięki, że dał mi tę broń! (Wciąż jednak sprawa nie została załatwiona, prawdziwa natura Czarnego 8/1 nie została rozpoznana, nie nastąpiła reintegracja świadomości, ja wciąż jest rozdzielone od Ja „niezaślubione”; JB)
(136) 17-18 [kwietnia]. Straszne sny: śnił mi się kat, który smażył ścięte głowy, a potem długo – jedną po drugiej – wkładał je, usmażone, do pustego pieca, którego nie mógł zapełnić. Powiedziano, że to jego pokarm; był wielką kobietą, uśmiechał się, miał przy sobie małą dziewczynkę. (Oczywiście to Maha-Kali, żeńska przestrzeń Wielkiego Czarnego 8/1 (Wielkiego Czasu /Mahakala) i rozpalona Nicość 8/2, rozpuszczająca formy przejawione. Głowa to oczywiście Szczelina 8-12, którą aby osiągnąć, należy doznać rozpadu w Nicości 8/2. Wszystko wskazuje że rozkawałkowanie ciała w jego snach przybrało formą „wielogłowia” .Kobieta i dziewczynka to oczywiście para Demeter-Persefona, Matka Boska-Maryja Dziewica czyli Dobra Matka10- Biała Bogini10-1; JB).
(137) Potem, że Zły skrępował mnie więzami i włóczył po różnych czeluściach. Nie wszystko z tego pamiętam. Rzucany byłem w pętach po całym piekle. (Więzy, doświadczenie uwięzienia w urojeniowej formie przejawionej. Włóczenie po czeluściach jest typowym doświadczeniem podróżnika który eksploruje postać Wielkiego Czarnego 8/1, eksploruje swoje własne a czasem również „cudze” wielowarstwowe, wielopoziomowe cienie. Niestety to cofnięcie ze sfery plusowej Nicości 8/2 odebranej przez Swedenborga w sposób urojeniowo -minusowy, dlatego wpada z powrotem do minusowej wielopiętrowej urojeniowości Czarnego 8/1; JB)
(140) Wielekroć tego dnia czułem wewnętrzną bojaźń, a chwilami rozpacz, lecz otrzymałem zapewnienie o odpuszczeniu grzechów. A więc chwilami wystawiany byłem na ciężkie próby, aż do godz. 10, kiedy z Bożą pomocą usnąłem i powiedziane było, jak się zdaje, że coś mi będzie dane z zewnątrz. (To poczucie zapadania się w Czarnego 8/1 często jest związane z rozpoczęciem procesu rozkawałkowania mistycznego/szamańskiego, po trzech dniach i nocach owocuje powtórnym poskładaniem podróżnika w całość oraz dodaniem jednego elementu więcej niż miało się ich wcześniej. Najczęściej jest to 'ibbur (byt przewodni na poziomie naszej indywidualnej duszy 7, szamani nazywają ten element dodatkową kością.)
18-19 [kwietnia] (144) Szedł za mną pies – brunatny, bardzo grzeczny. (To oczywiście stan zrównoważenia Nigredo 8/1, pies 8/1 jako łagodny przewodnik sugeruje wypalenie się negatywnych emocji, wyobrażeń minusowo urojeniowych;JB) Gdy podchodziło jakieś zwierzę – odstraszał je, gdy woda – wskakiwał, żeby sprawdzić grunt; może oznacza psa Tobiasza.
21-22 [kwietnia]. (161) Potem był wielki pies, co wlazł mi pod pierzynę, gdy leżałem, i lizał mi szyję. (Szyja to poziom Granicy 8/9, wszystko wskazuje że Swedenborg wkrótce ją przekroczy, Pierzyna to oczywiście ciepło poziomu Nicości 8/2 ale i mglista puszystość poziomu Brahmanicznego 8 jako całości; JB) Bałem się, że mnie ugryzie, lecz nic się nie stało i powiedziano, że mnie nie ugryzie. Oznacza moje uboczne myśli i że byłem odcięty od myśli o tym, co święte.
(162) Potem byłem z trupą komediantów. Ktoś powiedział, że przybył jakiś Szwed i chce się ze mną widzieć. Zajechaliśmy; zbudowano dla niego wielkie schody. To był pies, opatulony, ze szczeniakiem, którego karmił piersią. (Ciekawa forma przedstawiania Dobrej Matki i Czerwonego <10 -Pieta. Zapewne miał tylko jedną pierś kobiecą a drugą męską. To początek doświadczania strefy Androgynów z wnętrza Szczeliny 8-12, chociaż wciąż jeszcze w sposób urojeniowo miusowy. Pies 8/1 zaprowadził go do minusowo urojeniowej Szczeliny 8-12 a nie do jej plusowego wyobrażenia. Swedenborg zaraz zapewne spadnie na sam dół minusowo urojonego Przejawienia, na poziom -2. Co do trupy komediantów to Androgyny z „wnętrza” Nieprzejawienia 8-12 często mają marionetkowe, wynaturzone cyrkowym makijażem twarze; JB) Oznacza moje przeraźliwe myśli. Coś podobnego zwisało z wędziska, nie chcąc się odczepić, aż wreszcie w innej izbie dało się oderwać, to znaczy, że się od nich uwolnię. (To właśnie ten upadek na poziom -2, którego się obawiałem, ale zanosi się na to że jeżeli „wędzisko” nie puści to Swedenborg jakoś się utrzyma na poziomie brahmanicznym 8; JB)
(163) W widzeniu zdało mi się, jakby coś w powietrzu rwało się na strzępy (Nareszcie! Rozkawałkowanie; JB), co chyba znaczy, że w ten sposób rozdarte będą moje podwójne myśli. Gdy się budziłem, usłyszałem słowa: wszystko łaska, co znaczy, że wszystko, co się zdarzyło, to łaska, i że to dla mojego dobra.
(167) 22-23 [kwietnia] Złe sny: o psach, o których mówiono, że to moi krajanie, które ssały mi szyję i nie gryzły. Między innymi o tym, jak chciałem to robić z dwiema kobietami naraz, ale mi nie wyszło. Nad ranem opadły mnie przeraźliwe myśli – tak jak wczoraj, za dnia – że posiadł mnie Zły, z tą jednak pociechą, że był na zewnątrz i zaraz mnie puścił. (To spotkanie z Dobra Matką10 i jej „córką” Białą Boginią (Hipostazującą do samego dna Przejawienia od 10 do 1 (Demeter -Persefona). Hipostazująca w rozumieniu pozornej autonomii od archetypu -Junga. Choć jeszcze w formie urojeniowych psów stróżujących, z poziomu Wielkiego Czarnego 8/1. Strasznie ciężki przypadek z tego Swedenborga, opiera się jak osioł, włączył się już nawet w to Głos Śnienia, a i to niewiele pomógł.; JB)
(209) 1-2 lipca. Zdarzyło mi się coś osobliwego: chwyciły mnie silne konwulsje – takie jak wtedy, gdy Chrystus wyświadczał mi boską łaskę – jedna za drugą, 10 lub 15 z rzędu. Oczekiwałem, że zostanę rzucony na twarz, jak tamtym razem, lecz nic takiego się nie stało. Przy ostatnim wstrząsie coś mnie uniosło do góry i poczułem pod rękami jakiś grzbiet: dotykałem całych pleców i piersi poniżej. Położyłem się zaraz i zobaczyłem przed sobą także twarz, lecz całkiem ciemną. Byłem wtedy na klęczkach i zawahałem się, czy mam położyć się obok, lecz nie zrobiłem tego, jak gdybym nie miał na to przyzwolenia; wszystkie dreszcze szły z dołu ciała do głowy. (Sytuacja się normalizuje ja i Ja zaczyna się scalać, oczywiście wszystko odbywa się po stronie urojeniowo- minusowej, można i tak. Oby sobie tylko w końcu z tego zdał sprawę; JB)
(210) To było w jakiejś wizji: nie na jawie, ale też nie we śnie, gdyż wszystkie myśli miałem pozbierane; doświadczał tego człowiek wewnętrzny, oddzielony od zewnętrznego: podobne wstrząsy chwytały mnie już kilkakroć, gdy byłem całkiem przebudzony. To musiał być święty anioł, gdyż nie zostałem rzucony na twarz. Co to ma znaczyć, sam Pan wie najlepiej. (Ciąg dalszy opornego scalania;JB)
(227) 29-30 [lipca] Widziałem wielkiego zwierza ze skrzydłami. Wyglądał chwilami jak człowiek, ale z wielką paszczą. Nie ważył się mnie tknąć; natarłem na niego ze szpadą, lecz brakło mi sposobności i siły w ręku, by go trafić. Ujrzałem go wreszcie, jak staje przede mną ze strzelbą; wystrzelił z niej jakby jadem, ale nie zranił mnie, gdyż uszedłem cało. (Pies 8/1 zmienił się w skrzydlatego smoka upadłego anioła zstępującego z Nieprzejawienia 8-12; J B) Zaraz potem wbiłem mu w paszczę szpadę, chociaż niezbyt mocno; pchnąłem głębiej i powiedziano, że został zabity. Za dnia rozmyślałem o niewieście i smoku z Apokalipsy i marzyłem, bym mógł zostać narzędziem, od którego smok zginie, co jednak nie zależy ode mnie, jedynie od woli Bożej. (Swedenborg uległ iluzji sądząc że zabity, martwy we śnie to to samo co martwy w naszym świecie; JB)
(230) 4-5 sierpnia. Ujrzałem, jak ktoś idzie ku mnie z wyciągniętą szpadą. Zdawało mi się, że także mam szpadę, ze srebrną rękojeścią, lecz gdy się zbliżył, nie miałem niczego poza złamaną pochwą. (W paszczy Nieprzejawienia wszyscy są martwi w sensie biologicznym, sen stwierdził jedynie fakt że Swedenborg dostał się do wnętrza Szczeliny 8-12 sondą (szpadą) ale nie zachował świadomości tej eksploracji; JB)
Położył mi się na plecach i gryzł mnie po rękach; wołałem o pomoc, ale nikogo nie było. (Oczywiście Swedenborg zobaczył samego siebie z poprzedniego snu „ustami” Smoka, Szczeliną 8-12, stąd pochwa po jego stronie. Srebro i szpada sygnalizuje poznanie (iluzoryczne, to na ludzkim, mentalnym poziomie) to odpowiednik kabalistycznej sefiry DAAT. Może to być wyrazem scalenia, powrotu Przejawienia do Nieprzejawienia, szpady do pochwy; JB)
(236) 1-2 września. 2-go września chciałem przystąpić do stołu pańskiego, gdyż, jak mi się zdawało, miałem zapewnienie, że moje grzechy zostały mi odpuszczone. Ujrzałem wtedy, jak pędzi ku mnie wielki pies, ale nie zrobił mi nic złego; wskazałem mu kogoś, kto stał przy mnie, lecz jego też nie skrzywdził. Oznacza albo że wczoraj chciałem się przechwalać moją wizytą, albo że ludzie naokoło mi schlebiają. (To sygnał że Swedenborg osiągnął równowagę ale do scalenia wciąż jeszcze nie doszło; JB)
(243) 29-30 [września] Z soboty na niedzielę. Ujrzałem szczyt najwspanialszego pałacu, jaki widziało ludzkie oko; świecił pośrodku jak słońce. Powiedziano mi, że w wysokim gronie postanowiono, iż mam zostać ich członkiem – nieśmiertelnym, jak nikt inny przedtem, z wyjątkiem jednego, który zmarł i znów żył; inni mówili, że było takich więcej. (To doświadczenie wnętrza Świątyni, Kryształowego Wiru we wnętrzu Szczeliny 8-12. Mowa o jednym wyjątkowym który zmarł i znów żył to opowieść o Swedenborgu a nie Jezusie, jakby zapewne jemu się to wydało, to sygnał że nastąpiła reintegracja, scalenie, czego mamy natychmiastowy wyraz w atmosferze i warstwie wizualnej snu; JB)
(247) 3 do 6 [października] Wiele razy postrzegałem, że istnieją duchy różnego rodzaju. Jeden duch tylko – Chrystusowy – niesie w sobie wszelkie błogosławieństwo. Inne wabią nas na 1000 sposobów, byśmy poszli za nimi, lecz biada temu, kto to zrobi. (Nareszcie przejrzał na oczy i poznał czym jest Czarny 8/1; JB)
7-8 [października] (255) Poprzedniej nocy zdawało mi się, że widzę swoją nominację na kapitana-lejtnanta czy coś podobnego, ale poszedłem do sekretarza Biercheniusa, by mu powiedzieć, że wolę zostać na posadzie asesora – czyli nie rozumiałem jeszcze wtedy, co znaczy być żołnierzem i walczyć z Szatanem, gdyż Bóg mu zsyła anioły, aby walczyły za niego. […] (Swedenborg doświadcza powołania na nauczyciela co dzieje się automatycznie po spełnieniu kryteriów duchowych o czym pisałem już wielokrotnie w „Krajobrazach…”; JB)
(256) Ujrzałem też w widzeniu serce pełne krwi; to była miłość. (To doświadczenie spotkania z Czerwonym <10; JB)
(268) 13-14 [października] Powiedziano mi między innymi, że od 14 dni wyglądam coraz piękniej i że zaczynam przypominać anioła.
(270) 18-19 października. O tym jak wielki pies, który wydawał mi się uwiązany, rzucił się na mnie i ugryzł mnie w nogę. Zjawił się ktoś, kto trzymał go za straszny pysk, by nie mógł mnie kąsać. O tym, że wczoraj słuchałem wykładu w Kolegium Medycznym i że zgrzeszyłem pychą, sądząc, że mnie wymienią jako autorytet w dziedzinie anatomii; cieszyłem się jednak, gdy mnie nie wymienili. Później w nocy ujrzałem w widzeniu, jak ktoś odchodzi ode mnie, kulejąc, co chyba znaczy, że po tym ukąszeniu jakby okulałem. (Sen informuje o utracie równowagi na poziomie małej karmy 1-5, czasem śnią się w podobnej sytuacji niesymetrycznie bose stopy lub utrata buta uszkodzenie jednej z nóg może sygnalizować blokadę jednego z kanałów, wstępującego lub zstępującego (oświecającego lub tłumiącego ), utrata obydwu butów lub samochodu zdarza się powszechnie w okolicach granicy 8/9; JB)
(271) 19-20 [października]. Widziałem we śnie zwierzęta, jak jedno po drugim rozpościerały tam swoje skrzydła; to były smoki. Przeleciałem nad nimi, lecz z jednym się zderzyłem. Takie smoki oznaczają grzeszne namiętności. Nie wyglądają jak smoki, dopóki się nie zobaczy ich skrzydeł, o tym wtedy właśnie pisałem.[Smok – zapewne w jego prywatnej symbolice odpowiadał upadłemu aniołowi, Smokowi Przedwiecznemu, ale to nic innego jak wola zstępująca w Przejawienie, wyłaniająca się ze Szczeliny 8-12, pierwotne byty przejawiające się (dualizm skrzydeł), wychodzącymi tu z Nieprzejawienia poprzez bramy Nicości 8/2 (ogień). Z tymi aniołami bywa inaczej niż nam się wmawia. Najpierw muszą „upaść” w Przejawienie aby potem „wzlecieć” ku Nieprzejawieniu. Smok czyli skrzydlaty wąż często bywał utożsamiany z Jezusem czyli ukrzyżowanym wężem. Alchemicy określali go Merkuriuszem. Umarł i zmartwychwstał, mamy zatem w symbolu smoka-węża/Jezusa-Szatana (czyli Logosa) zawartą całą historię Przejawienia która niewątpliwie Swedenborgowi była bardziej znana niż nam, dzisiaj.
„I jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak musi być wywyższony Syn Człowieczy. Aby każdy, kto weń uwierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny.” Księgi Liczb (Jan3, 14–15)
C.G. Jung w „Psychologii a alchemii” pisał o Merkuriuszu: „Kiedy alchemik mówił o Merkuriuszu, to – powierzchownie rzecz biorąc – miał on na myśli żywe srebro (szpada ze snu Swedenborga;JB), ale w głębi duszy chodziło mu o ukrytego czy uwięzionego w materii światotwórczego ducha. Smok jest niewątpliwie najstarszym figuratywnym symbolem alchemicznym o udokumentowanych dziejach. (Smok zazwyczaj strzeże skarbu;JB). W Codex Marcianus powstałym na przełomie X i XI wieku pojawia się jako ouroboros (pożeracz ogona). Alchemicy stale podkreślali, że opus zrodzi się z jednego i do jednego powróci, a zatem że, w pewnym sensie, stanowi ono coś w rodzaju zamkniętego obiegu – podobnie jak smok gryzący własny ogon. (…). Merkuriusz stoi u początku i końca dzieła. (…) jako smok pochłania on samego siebie, jako smok umiera i zmartwychwstaje jako lapis. To właśnie on jest grą barw widoczną w zjawisku cauda pavonis (pawiego ogona) (kolorów-poziomów Świadomości; JB). Jest on metalem, a zarazem cieczą, jest materią, a zarazem duchem, jest zimny, a zarazem ognisty, jest trucizną, a zarazem panaceum – jest symbolem jednoczącym przeciwieństwa.”
„Prawysłannik i prapośrednik porusza się między absolutnym „nie” i absolutnym „tak”, czy też raczej właściwiej: między dwoma zwróconymi przeciw sobie „nie”, między dwoma wrogami, między kobietą a mężczyzną. Stoi on tam na nieistniejącym gruncie i stwarza drogę. Ze świata bezdroży, braku związków, świata płynności i upiorności wyczarowuje nowe narodziny (z Nicości 8/2; JB). Do niego należy zaczarowująca dusze laska czarodzieja i nekromanty, którą tak często widzimy w dłoni Hermesa. Ale do niego należy także laska herolda, która jako symbol pośrednictwa nosi dwa wrogie sobie i zarazem miłujące się wzajemnie, splecione węże.” („Hermes przewodnik dusz” Karla Kerenyiego)
20-21 [października]. (273) Potem zasnąłem. Widziałem dwa psy, które szły za mną krok w krok; pozbyłem się ich dużo później i powiedziano mi w myślach, że tamten dziwny ból był po to, aby mnie od nich uwolnić. A zatem taki ból jest wtedy, gdy wyrywany jest korzeń czegoś, co tkwi głęboko. Warto to sobie dobrze zapamiętać i rozważyć. (Uwolnił się od nierównowagi poznając jaka jest różnica pomiędzy tym stanem a stanem równowagi, dlatego teraz dwa psy idą zgodnie Nigredo/Albedo 8/1; JB)
[kwiecień 1745, dzień objawienia w karczmie.] Bóg ukazał się Swedenborgowi w gospodzie, po wieczerzy (relacja Karola Robsahma, sporządzona na podstawie opisu Swedenborga)„Udałem się do domu i w ciągu tej nocy ten sam człowiek pojawił się przede mną, lecz ja nie odczuwałem już żadnego niepokoju. Powiedział, że on jest Panem, Stworzycielem świata i Odkupicielem i że wybrał mnie do objaśnienia ludziom duchowego sensu Pisma. Obiecał, że sam objawi mi to, co mam pisać i tej samej nocy otworzył przede mną świat duchów, niebo i piekło, tak że przekonałem się o ich realności, rozpoznawszy wielu znajomych i przyjaciół. Od tego czasu zarzuciłem studium wszelkiej nauki światowej i zająłem się sprawami duchowymi, zgodnie z nakazem Pana.” [To oczywiście, jak już wspominałem, Lucyfer a nie Bóg (Goethe w Fauście a za nim Mickiewicz w Pani Twardowskiej, nazwali go Mefistofelesem), Serafin z wnętrza Szczeliny 8-12. Zleceniodawca z Kryształowego Zamku (Świątyni Kryształowego Wiru) jak przedstawił się mi we śnie anagramując swoje imię, zanim jeszcze przystąpiłem do spisania swojego opus magnum, tak samo było ze Swedenborgiem i z wieloma innymi, nikomu nie znanymi mistykami którzy nie mieli odwagi się ujawnić, tymi którzy w „oczach” Syna Jutrzenki wydali się odpowiednimi aby powierzyć im zadanie dania świadectwa prawdzie; JB. Jeżeli o mnie chodzi, czuję się z tym zupełnie dobrze:)]
W rezultacie owych objawień powstało wielkie dzieło Swedenborga; DE COELO ET EJUS MIRABILIBUS ET DE INFERNO EX AUDITIS ET VISIS. Właśnie w oparciu o nie, w drugiej części, dokonam szerszego omówienia Człowieka Kosmicznego.
11-12 [maja 1745]. (285) Wydało mi się, że wybucha nade mną rakieta i że rozrzuca krocie iskier pięknego ognia, miłość do rzeczy wyższych – być może. (To nareszcie plusowa choć oczywiście urojeniowa wizja kryształowego Wiru z wnętrza Szczeliny 8-12, wybuchającego i jednocześnie wsysanego do Punktu Źródłowego; JB)
(Cytaty zaczerpnąłem z „Dziennika snów” . Emanuela Swedenborga. Dom Wydawniczy „Rebis”, Poznań 1996. Przełożył Mariusz Kalinowski.)
Zakończenie części pierwszej
Poglądy szwedzkiego filozofa (nawiasem mówiąc, urodzonego pod znakiem Wodnika, czyli w kanale białym, wstępującym, jego świadomość zatem ma zdolność uchwycenia pozornie niespójnych z sobą zdarzeń liniowych poziomu kauzalnego 5 i uogólnienie ich na poziomie bardziej abstrakcyjnego pola buddycznego 6 ), zostały oficjalnie odrzucone przez współczesnych i potępione zarówno przez kościół, jak i oświeceniowych scjentystów (np. Kanta) oraz racjonalistów. Niewielkie grono jego zwolenników, utożsamiających się z głoszonymi przezeń poglądami, utworzyło w 1757 Nowy Kościół zwany Nową Jerozolimą. W 1788 roku powstał odrębny kościół swedenborgiański, którego wyznawcy pochodzili głównie z Anglii i Szwecji.
Wpływ myśli Swedenborga dostrzegamy przede wszystkim u pisarzy niemieckich (J. W. Goethe), anglosaskich (W. Blake, R. W. Emerson), francuskich (H. Balzac, Ch. Baudelaire, O. Miłosz), rosyjskich (F. Dostojewski) i polskich (J. Słowacki, A. Mickiewicz, Z. Krasiński, C. K. Norwid, T. Miciński, Cz. Miłosz).
Miłosz pisał: „Mnóstwo tomów, tysiące stron pisanych pedantyczną łaciną. Wszystko razem układa się w rodzaj lustrzanego labiryntu (zwiedzonego przeze mnie w drobnej tylko części), który wtrąca wędrowca w stany wewnętrznie sprzeczne, tj. kpina nagle zmienia się w podziw, sprzeciw – w zgodę i na odwrót, zaciekawienie w uciążliwą nudę, zgoda – w kategoryczny sprzeciw. Jedno jest pewne. Wzorowe życie Swedenborga, jego skrupulatność w pełnieniu obowiązków zawodowych i obywatelskich, doskonała organizacja pracy, życzliwość dla ludzi, prawdomówność, sympatia, jaką cieszył w się w towarzystwie, wykluczają podejrzenia o szarlatanerię” .
„Renesans Swedenborga nastąpi, (…) po prostu natrafiamy tutaj na taką zagadkę, że jej rozwiązanie pozwoliłoby nam zrozumieć prawa działania ludzkiej wyobraźni w ogóle.”
Z kolei Karl Jaspers w swoim studium o Strindbergu, Van Goghu, Swedenborgu i Hölderlinie objął ich wszystkich wspólną diagnozą, szeroko rozumianej schizofrenii.
W Polsce fascynacja buddą północy rozpoczęła się już w I połowie XIX wieku. Juliusz Słowacki wczytywał się w księgi mistyka, a lektura ta musiała być dla poety ważna, skoro w autobiograficznej „Godzinie myśli” pisał:
„…z dziecinnego piasku
Na księgach Swedenborga budowali gmachy
Pełne głosów anielskich, szaleństwa i blasku.
Niebu tytanowymi grożące zamachy.”
Reminiscencje lektury dzieł Swedenborga nie trudno dostrzec w dziełach Słowackiego, w okresie mistycznym, w dramatach „Samuel Zborowski”, „Książę Niezłomny” czy w „Królu Duchu” . U Mickiewicza ślady myśli Swedenborga widać w „Dziadach”, przede wszystkim w części III, gdzie sny bohaterów są kluczowe dla zrozumienia całego dramatu. Podobnie w „Księgach narodu i pielgrzymstwa polskiego” . Wpływ Swedenborga odnajdujemy również w dwóch wielkich dramatach Krasińskiego; „Irydionie” i „Nie-boskiej komedii” .
Tłumacz „Dziennika snów”, Mariusz Kalinowski nazwał Dziennik snów „protokołem” jednego z najważniejszych spotkań z Bogiem w dziejach kultury Zachodu.
Za wielki przywilej osób żyjących w naszych czasach należy zatem poczytywać, że do podobnych dzienników snów, krajobrazów duszy, protokołów, mamy dzisiaj znacznie większy dostęp niż ludzie w czasach Swedenborga. Oczywiście mamy wiele innych świadectw z podróży odbytych w świecie Świadomości, dużo wcześniejszych niż relacja Swedenborga. Choćby „Księgę o podróży nocnej do miejsca najbardziej szlachetnego” Ibn Arabiego, czy „Twierdzę wewnętrzną” Teresy z Avila, albo tekst z XII wieku, spisany przez irlandzkiego zakonnika opowieść rycerza Tnugdala, który odbył podróż po zaświatach w towarzystwie anioła – przewodnika. Oczywiście ten opis to świadectwo niestabilności duchowej, urojeniowo minusowa relacja przeskakiwania z poziomu -8 na poziom -2 i na powrót do -8. („Wizja Tnugdala”, ATUT, Wrocław 2012):
„Idąc tedy naprzód, doszli do góry przedziwnej wielkości, bardzo przerażającej i pustynnej. Góra ta dawała idącym bardzo ciasne przejście. Z jednej strony bowiem tej drogi był ogień śmierdzący, siarczany i ciemny, z drugiej zaś śnieg lodowaty i straszny wiatr z gradem. Góra ta zaś była w całości przygotowana do karania dusz, pełna oprawców, tak że chcący przejść nie znajdowali żadnej bezpiecznej drogi. Sami zaś wymienieni oprawcy mieli przygotowane żelazne ogniste widły i bardzo ostre trójzęby, którymi dusili pragnące przejść dusze i pchali je w kierunku miejsca kary. Kiedy nieszczęsne długo już były karane po stronie siarczanej, owymi narzędziami przerzucano je na stronę śnieżną. I odwrotnie: spośród gradobicia zostawali przenoszeni w płomienie ognia.”
Jednak to Swedenborg zrelacjonował nam swoją przemianę wewnętrzną jako pierwszy, tak szczegółowo, w sposób systematyczny, oświeceniowy, choć niepozbawiony religijnych nadinterpretacji, jednak godny już naukowca- eksperymentatora.
Jeszcze jedna dygresja:
Na koniec części pierwszej kilka słów o rozkawałkowaniu i reintegracji. Rozkawałkowanie to dojrzałość do „samokrytyki” naszego małego ja (1-5). Ten ruch naszej świadomości ku uznaniu istnienia wielopłaszczyznowej rzeczywistości psychicznej za realną, początkowo jest odbierany przez nasze 'ja’ numer jeden jako zjawisko patologiczne. Porzucamy monoteizm 'ja’ na rzecz politeizmu strumienia naszej Świadomości. To postawienie się na równi z innymi ośrodkami 'ja’ naszej Świadomości, przede wszystkim z 'ja’ innych aspektów zakotwiczonych na poziomie buddycznym 6, a żyjących w innych ciałach fizycznych małej karmy, jak i Ja naszej wspólnej duszy indywidualnej 7, jak i Ja Nadduszy 7+ jak i JA poziomu brahmanicznego 8/1 a nawet 8/3, JA wielkiej karmy. Rozkawałkowanie to uznanie ich wszystkich jako elementów składowych strumienia Świadomości, w którym uczestniczymy. Z punktu widzenia klinicysty to fragmentacja schizoidalna. Centrum staje się ambiwalentne. Wszystkie te elementy z jakich się składa 'nasza’ Wielka Świadomość znajdują odbicie w każdym z 'ja’ które również traktują swoją samoświadomość jako numer jeden. Te osobowości składowe są numerami pierwszymi na swoich poziomach 'naszej’ wspólnej Świadomości. Ja Świadomości rozkawałkowane jest właściwym sposobem istnienia Świadomości, składa się Ona ze swoich zaprzeczeń, kontrastów i ciągów stopniowalnych (strumień wstępujący i zstępujący); pozytywnie zakończonego Albedo 8/1 ale i negatywnie rozpoczynającego się Nigredo 8/2. Również wszystkie archetypy z poziomu 8/1 mają samoświadomość i swoje 'ja’ tak samo wykrystalizowane i egoistyczne jak nasze, ludzkie.
Owe liczne osobowości wspólnego strumienia Świadomości wciąż wydobywają się z naszego ja numer jeden w przeróżnych okolicznościach z jakimi musimy się konfrontować w życiu, najczęściej odbywa się to dla naszego 'ja’ numer jeden nieuchwytnie.
To co kiedyś było afektem, symptomem obsesją teraz okazuje się jednym z podmiotów równoprawnych naszemu, z naszego strumienia Świadomości. Ten proces we śnie przedstawia się jako spotykanie spersonifikowanych reprezentacji poszczególnych warstw (pól) wspólnej Świadomości, początkowo przy dużej niezgodności na współistnienie na równych prawach odbieramy takiego reprezentanta jak byt opresyjny „strażnika”, z czasem kiedy dochodzi do synchronizacji „strażnik” staje się „przewodnikiem”, a za jakiś czas otwartą dla naszego współistnienia przestrzenią. Tak postępuje właśnie reintegracja, może dziać się na wielu poziomach jednocześnie i tak jest zazwyczaj bo to cecha podstawowa przestrzeni 6-8.Właśnie dlatego sny są tak wielowarstwowe.
Ponowne scalenie właśnie dlatego manifestuje się dodaniem nadliczbowego elementu by stworzyć nowy ośrodek reintegracji wspólny dla całego strumienia Świadomości. To takie Nad-Ja. Często punktem rekrystalizacji staje się 'Ibbur. Byt duchowy z innego strumienia Świadomości który przeszedł już taki proces, pozwala nam utworzyć wspólne dla całej Świadomości naszego strumienia (patrz: guny), scalone Ja. Wspólną Świadomą sieć wszystkich małych 'ja’. 'Ibbura trzeba zachęcać do dłuższej współpracy, nie jest bytem opętującym. Pamiętam swoją rozpacz kiedy po kilku miesiącach intensywnego śnienia ujrzałem, we śnie jak, odchodził uznając swoją rolę za zakończoną. Pamiętam dramatyczne spowolnienie jakiego nie mogłem się pozbyć jeszcze przez kilka tygodni. Natomiast naturalna reintegracja odbywa się zazwyczaj wokół Ja atmanicznego 7, ale to proces z definicji odgórny i długotrwały, z powodu naszej urojonej wyjątkowości.
Oczywiście istnieją gotowe protezy Nad-Ja, zbiorowe, dla wielu Świadomości, w postaci egregorów, zazwyczaj religijnych, ale jak sami możecie się łatwo przekonać, stanowią one, w większej części, zbiór okaleczonych, nie całkowicie zintegrowanych Świadomości. Już samo podejście do Świadomości jako czegoś co powinno być sformatowane według narzuconego schematu, ułożonego jak jedna, uniwersalna recepta dla każdego, jest niewyobrażalnym barbarzyństwem duchowym. Powinniśmy postępować jak dawni alchemicy pozwalając obrazom we śnie nieświadomym pracować nad reintegracją naszej duszy, wystarczy zgoda na nią by stać się uczestnikiem tego procesu, na równych prawach z każdym Jej aspektem. Nie wyznaczajmy map świata duchowego po to aby go skolonizować, cieszmy się uczestnictwem w ciągłej zmienności wydawałoby się poznanych już przestrzeni, w wielkim imaginarium duszy.
Koniec Części I
Jarosław Bzoma