Cień jest problemem moralnym, który rzuca wyzwanie całej ego-osobowości, albowiem nikt nie potrafi zrealizować cienia nie rozwijając w poważnym stopniu stanowczości moralnej. Przy realizacji tej chodzi przecież o to, by uznać rzeczywistość ciemnych aspektów własnej osobowości. Akt ten jest nieodzowną podstawą wszelkiego rodzaju samopoznania i dlatego też z reguły spotyka się z poważnym oporem.
(…) o ile możliwe jest poznanie względnego zła, które tkwi w naszej naturze, o tyle spojrzenie w oczy złu absolutnemu jest doświadczeniem równie rzadkim, co wstrząsającym.

                                                                                               Carl Gustav Jung, Archetypy i symbole

 

Egzorcyści

Ratujemy opętaną która swoich nowych „przyjaciół” zyskała w rezultacie praktyk okultystycznych.
Wzywam Policję Przejawieniową. Wzywam również swoją Nadduszę 7+ i Jej minusowy poziom-Maestrozę oraz Duszę 7 i wspierającego Ją 'ibbura– Szirin.

Egzorcyzmem będziemy się zajmowali we troje, z czynnym udziałem opętanej. Aby łatwiej było się nam skoncentrować na osobie, dysponujemy zdjęciem egzorcyzmowanej.

Ledwie zasnąłem a tu widzę płonący budynek. Otworzyliśmy (!) wielkie wrota i wypuściliśmy przerażonego pożarem konia. Koń biegnie z głębi ekranu ku obserwatorowi .
Zasypiam głębiej.
Brałem udział w zbiorowym działaniu. Zamierzonym na ogromną skalę. Mój udział był tak marginalny, że właściwie byłem jedynie widzem zdarzeń których nie pozwolono mi zapamiętać!
Zapisałem i proszę żeby mi pokazali jak to się robi ?

Nad ranem próbuję przyrządzić jeszcze raz potrawę jaką wcześniej wykonałem, wraz z żoną.
To jakiś rodzaj białego (!) sosu z kolorowymi warzywami bardzo drobno posiekanymi.Coś jak rizotto, tylko rzadsze.
Teraz chcę wykonać je powtórnie, ale samodzielnie(!), na przybycie nowej znajomej. Obmyśliłem jednak, że zmodyfikuję tą potrawę i dam warzywa grubo pokrojone, aby kolory były widoczne wyraźniej. Kiedy zabieram się do przygotowania swojej wersji potrawy i chcę grubo pokroić warzywa okazuje się, że ja je już dodałem, sporządzone na sposób mojej żony. Kiedy to zrobiłem ???
Musiałem tę czynność wykonać AUTOMATYCZNIE według nadrzędnej procedury !!!

Druga śniąca

Ja miałam dziwny sen i być może zasugerowałam się zdjęciem tej opętanej, bo chyba ją widziałam we śnie..

Stałam przed jakąś bramą i nagle ona podeszła – miała ciemne włosy i chyba białą szatę na sobie.
Zaczęłyśmy rozmawiać, ale nie wiem w jakim języku. Ni to angielski, ni to polski. Nie wiem o czym rozmawiałyśmy.

Za bramą była polana, a na niej jeże. Było ich cale mnóstwo, jakby się pasły na tej polanie – było zielono, pełno kwiatów, zielone drzewa, trawa. Słońce świeciło niesamowicie mocno.
Nagle w oddali zobaczyłyśmy niebieskiego konia, podeszłyśmy do niego, przyglądałyśmy mu się, ktoś z oddali – jakiś męski głos – zaczął do nas wołać – zatrzymajcie go, łapcie go, on mi tylko z całego stada pozostał.

Koń zniknął za pagórkami, a my stałyśmy na bosaka, na tej polanie, jeże zaczęły biegać wokół nas.
A ja mowie do niej- załóż jakieś kapcie, bo się ukłujesz kolcami.
I nagle przeniosłam się do domu, otworzyłam szafkę z butami i wyciągnęłam kapcie…
I sen się skończył……………

Miałam później jeszcze jakiś krotki sen o imprezie, na której było mnóstwo osób, z mojego radia, w Polsce. Tańczyliśmy, bawiliśmy się, aż nagle ktoś zapukał do drzwi, ja otworzyłam i zobaczyłam jakąś dziwna postać, która patrzyła na mnie spod kapelusza.
Wystraszyłam się i tak mocno zatrzasnęłam drzwi, że muzyka, w tle – zamilkła..

Trzeci śniący

Prosimy Policję Przejawieniową o interwencję i ochronę opętanej.

Brak pamięci snów ale od rana chodzi mi po głowie melodia jakbym ją słyszał we śnie a ogólnie to sobie ją przypomniałem parę dni temu i ją słuchałem Marka Bilińskiego „Ucieczka z tropiku”.

Dobrze ci się skojarzyło. U Drugiej śniącej też była ucieczka- niebieskiego konia(!), brama i gorąco. Wydaje się że to ten sam koń którego uwolniliśmy w moim śnie. Na polanie, za bramą, jeże jak miny, rozrzucone w trawie(3) uniemożliwiające pogoń za błękitnym pojazdem świadomości który postradał jeźdźca. Sen bardzo słoneczny i energetyczny z wysokiego poziomu, a u mnie :
Teraz zbadamy kwestię wzorów/pieczęci/tatuaży jakie w snach o egzorcyzmowaniu pojawiają się na śnionych postaciach, jako że ta wyprawa nie jest pierwszą. W tych snach rolę tatuowanej skóry/szaty przejęło rzadkie rizotto z kolorowymi kawałkami warzyw. Nastąpiło upłynnienie tatuowanej bariery, otwarto bramę!
Czym są łaty/tatuaże na ciele lub ubraniu, śnionych postaci ?

1- Tłukę jedną z szyb, pierwszą z lewej strony, jedną z dwóch warstw.
2-Jest nas kilkoro. Stoję nad rzeką płynącą w poprzek ekranu śnienia. Ktoś podchodzi do mnie, z tyłu i obejmuje mnie rękami. Początkowo delikatnie ale i to niezbyt mi odpowiada. Po chwili kiedy uścisk jest już naprawdę silny i odbiera mi możliwość swobodnego poruszania rękami, zaczyna mnie to ograniczać i budzi niepokój.
3- Teraz jestem w pomieszczeniu gdzie znajdują się dwie pary osób .Rozdziela nas jakiś przedmiot ,stół czy może łóżko. Ja jestem w parze ze starszą ode mnie kobietą jej funkcją we śnie jest bycie matką. Być może matką jednej z osób z tej drugiej pary. Podchodzę do niej od tyłu i obejmuję ją rękami początkowo tak jakoś niezobowiązująco ale po chwili robię to coraz silnie. Ściskam ją z rosnącą namiętnością której na samym początku , w chwili kiedy zaczynałem ją obejmować, w ogóle nie było. Kobieta chce się z tego objęcia uwolnić tak jak ja w poprzednim śnie.
Rozumiem z tych snów, że tatuaże, łaty, pieczęcie obserwowane we śnie to więzy które ograniczają wolność indywidualnych świadomości które na siebie przyjęły je dobrowolnie, nie zdając sobie sprawy że to co początkowo brały za przyjemne i bezpieczne stało się z czasem dławiącym ograniczeniem .

Trzeci śniący

Czym są tatuaże i znaki z moich i Jarka snów o egzorcyzmowaniu ?
Bardzo niewiele pamiętam oprócz krótkiego motywu.
Śnił mi się mój kolega Piotrek. To jest mój sąsiad, którego lubię ale umiarkowanie. Ma pewne cechy, które mnie czasem drażnią. To jest bardzo mądry facet, ma wyższe wykształcenie chemiczne ale pracuje jako fotoreporter. Ma jakieś dziwne kompleksy i za każdym razem gdy opowiada o sobie, a bardzo to lubi, chwali się kogo to nie poznał i co nie zrobił, ale zawsze robi to z dużą przesadą i natychmiast czujesz, że koloryzuje, a mnie nigdy nie interesuje co on mówi. Tak poza tym to świetny facet i gdy nie wpada w te historyjki o sobie to można z nim rzeczowo porozmawiać, we wszystkim co robi jest perfekcjonistą i należy mu się uznanie.
Śniło mi się, że pokazywał mi swój zdobyczny obiektyw optyczny, do aparatu. Pokazywał mi go i eksponował numer tego modelu. Mówił mi, że ten obiektyw jest niezwykle cenny i rzadki, gdyż wyprodukowano tylko kilkanaście sztuk. Wyróżnia się znakami(!!! JB) z tej serii ale ma dodatkowe znaki świadczące o jego unikalności.
Chyba trochę to wyjaśniło ale nie do końca. Widziałem takie znaki u siebie i mojego dziecka. Warto by było wiedzieć, czy jest się takim unikatem, z dodatkowymi znakami/tatuażami 😉

No nie wiem, czy ściśle określający/ograniczający znak identyfikujący jest powodem do radości 🙂
Ten sen jest przewrotny, bo to co ilościowo pomniejszające(!) nazywa wyjątkowością. Jak widzimy byt ze snu nosi cechy Piotra-petrus-skała, bardzo inteligentnego mitomana któremu zdaje się, że jest wszechmocny.

Teraz pora na sen egzorcyzmowanej, która miała za zadanie obserwować we śnie nasze działanie! Oczywiście egzorcyzmowanej wydaje się że jej sny są bez związku z naszymi działaniami , zapewne dlatego że czuje się „unikatowym obiektywem” 🙂

Witam, pisałam tego maila wczoraj po przebudzeniu trzy razy, z telefonu i najwyraźniej nie dochodził.
Mój wczorajszy sen, który przeszedł w świadome śnienie:
Śniła mi się impreza na której było dużo ludzi, w jakimś domu, który wyglądał jak leśniczówka , taki wielki nowoczesny dom stylizowany na leśniczówkę.
Impreza była tak głośna, że przyjechała policja i zaczęła nas spisywać, dalej już nie pamiętam.
(Sen o tej imprezie i jej zamknięciu(zatrzaśnięciu) miał Druga śniąca. JB)

Nie sądzę jednak, żeby ten sen cokolwiek do całej sprawy wnosił , była to pierwsza połowa nocy ( od około 23 do około 3 w nocy nigdy nie mam OOBE)
Obudziłam się o 3.40 ( praktycznie nie ma nocy żebym nie obudziła się około tej godziny) poszłam do kuchni napić się wody i położyłam się spać ponownie.
Tym razem sen zaczął się od czegoś chyba nie istotnego bo tego nie pamiętam .
Pamiętam, że wyszłam z domu mojego kolegi, na ulicę. Poczułam, że jestem właśnie w stanie świadomego śnienia, taki impuls.
Pomyślałam wtedy, że chcę latać, uniosłam się do góry, chyba najprzyjemniejszy ze wszystkich lotów, wykonałam w powietrzu kilka ruchów jakbym pływała i poczułam, że zaczynam spadać, że lot nie idzie, jakby brakowało siły.

Znalazłam się wtedy na jakimś małym daszku z rynnami. Siedział tam czarny kruk, który po chwili zmienił się w małego lisa. Zaczęłam go głaskać i dałam mu swoją rękę.
Najpierw zaczął ją lizać a potem delikatnie podgryzać. Kiedy podgryzanie było coraz intensywniejsze poczułam niepokój i chciałam się obudzić. (Analogia z opieczętowanymi szatami/skórą. JB)
Obudziłam się w łóżku i czułam jeszcze, że coś chce mnie znów wciągnąć, byłam w paraliżu sennym. Wtedy moja skóra ugięła się i poczułam ugryzienie małych ząbków.
Obudziłam się całkiem i jeszcze przez kilka sekund czułam mrowienie w miejscu ugryzień.
Kolejnej nocy.
Dziś nie śniło mi się nic niepokojącego. Sen był dziwny, jak każdy mój sen ale nic nie dręczyło mnie i nie sprawiało bólu.
Śniło mi się, że miałam dużo rodzeństwa i dostaliśmy nowy dom, wybierałam sobie pokój, w tym domu, i za każdym razem przybywało pokoi, odkrywałam kuchnie, coraz piękniejsze pokoje, byłam szczęśliwa. Obudziłam się raz o 1.40 a potem zasnęłam o 7, na chwilę i o dziwno nic mnie nie podgryzało ani nie wyszarpywało z ciała.

Mam tylko pytanie , czy kiedykolwiek będę pewna, że te demony nie wrócą? Mam i zapewne będę miała na ciele tatuaże, które zrobiłam będąc w głębokiej depresji po utracie ojca, kiedy bardzo fascynowałam się okultyzmem myślę , że one je przyciągają ale nie mam co do tego pewności , mam wytatuowany cytat Aleistera Crowleya : ”Czyń wszystko według własnej woli, nich będzie twoim jedynym prawem”, tytuł piosenki ” Gloomy sunday ” i krzyż ankh z cytatem ”Ankh ef en khonsu”.

Od jakiś trzech lat w ogóle nie wracałam do takich spraw i właśnie od tego czasu te demony mnie dręczą bardziej niż zwykle.
Pierwsze wyjście z ciała miałam w wieku 4 lat a pierwsze odwiedziny demona kilka miesięcy po śmierci klinicznej, kiedy miałam 12 lat. Wstałam z łóżka z dziwnym szumem w uszach a w rogu pokoju zobaczyłam świecące czerwone oczy. Jakieś trzy miesiące wcześniej, wybrałam się po zakończeniu gimnazjum, nad wodę z siostra i jej chłopakiem, pływałam i nie wiem co się stało ale wpadłam w dół bo była to żwirownia. Byłam pod wodą jakieś 4 minuty i jakimś cudem znalazłam się przy brzegu i chwyciłam za nogę chłopaka siostry, który mnie szukał ale po 4 minutach już rezygnował i wychodził na brzeg. To było wprost nierealne, jak się tam znalazłam. Po reanimacji, kiedy leżałam na brzegu, nagle zobaczyłam niebieski obraz przed oczami i usłyszałam miły głos , że ”wszystko będzie już dobrze”.

Kolejne przerażające wydarzenie, które na zawsze zapamiętam to pierwszy paraliż senny w wieku 17 lat.
Spałyśmy w jednym pokoju z bratem mojej koleżanki, kiedy zostałam u niej na noc. On spał w łóżku za nami. Obudziłam się około godziny trzeciej i usłyszałam niesamowite wycie.
Obróciłam się ( w OOBE) a nad chłopakiem wisiała ogromna czarna kula, z której wydobywały się krzyki cierpienia. Kula jakby mnie zauważyła i powoli zaczęła lecieć do mnie, przyleciała i spadła mi na klatkę piersiową, wtedy się obudziłam.

Chłopak dwa lata później dostał choroby psychicznej i skoczył z mostu na skałę, która roztrzaskała mu kręgosłup, mnie od tej właśnie pory bardzo intensywnie dręczą demony.
Wczoraj właśnie śnił mi się dom tego chłopaka.
Innym razem obudziłam się w łóżku z jakby mumią, człowiekiem zawiniętym w bandaże, obróciłam się w jego stronę , bo poczułam ruch w pościeli i wtedy go zobaczyłam, ruszał się.
Na drugi dzień obudziłam się znów z nim ale się nie ruszał. W całym pokoju były muchy, siadały na ścianach i oknie, na mojej szafce nocnej leżał telefon, na który bezustannie dzwoniła kobieta i pytała: gdzie jesteś , halo odbierz i tak w kółko. Muchy zaczęły mnie obsiadać i wtedy się obudziłam.
Byłam w tak strasznym szoku, że przesiedziałam godzinę, bez ruchu a potem ubrałam się i wyszłam z domu, do koleżanki, kiedy przechodziłam koło kościoła, właśnie wnosili do niego trumnę.
Potem już jakby standardowo budziłam się sama w domu(w paraliżu), a ktoś spłukiwał wodę, zamykał drzwi od łazienki i szedł do mnie, albo coś wypuszczało wodę z wanny, wychodziło z niej i też szło do mnie kiedy się budziłam.
To było straszne ale skończyło się jakieś 2 lata temu i z paraliżu zmieniło się w OOBE i teraz doświadczam takich rzeczy już po wyjściu z ciała, rzadko miewam sam paraliż.

Uff trochę to przydługie, ale wiele lat zajęło mi analizowanie, myślenie nad tym. Chodziłam do psychiatry bo to mnie przerastało ale to nic nie dawało, to coś jest bardzo głęboko i myślę , że w którymś momencie życia to przeniknęło do mnie i tu leży problem. Jakaś jakby larwa, która siedzi we mnie i karmi się właśnie takimi rzeczami jak strach i ból.

Trzeci śniący, podsumowuje śnienie, pisząc maila do egzorcyzmowanej jako, że tylko on z nas trojga miał z nią kontakt.

Nie ma problemu i nic się nie stało, że piszesz o szczegółach dopiero teraz. Według mnie wszystkie nasze sny są zadziwiająco zbieżne! Twój sen potwierdza to, że akcja się w pełni udała. Prosiliśmy przecież o interwencję Policję Przejawieniową i ta się zjawiła, zwłaszcza w Twoim śnie!

Przeczytaj uważnie nasze sny, które Ci wysłałem. Pamięć snu przychodzi do nas w takiej spakowanej formie, tam gdzie bywasz w nocy świat jest wielowymiarowy i trudny do ogarnięcia dla ludzkiego umysłu. Powiem nawet więcej, dużo większą informację z tamtej strony możesz dostać po LSD lub DMT ale większość ludzi jest na to nie gotowa a takie zdarzenie jest zazwyczaj skokiem szokowym. OOBE to tylko przedsionek świata duchowego – wciąż istnieje w nim dualizm, czyli dobro i zło, ale na wyższych poziomach (tak to umownie nazywamy) od 5 poziomu nie ma już zła i dobra w ludzkim rozumieniu. Jesteś wrażliwą i białą istotą, która stara się wrócić do Źródła. Tyle tylko, że do realizacji tego celu ty wybrałaś okultyzm.
Okultyzm sam w sobie nie jest taki straszny ale lepiej pozostawić go w spokoju. Tatuażami się też nie przejmuj w końcu nie mówią nic złego 🙂 sam Crowley w gruncie rzeczy nie był jakimś złym człowiekiem tylko się trochę pogubił – wiem o nim dosyć mało ale wystarczająco by wiedzieć, że nic Ci nie grozi.
My nie zajmujemy się w wychodzenie z ciała, wolimy śnienie poza kontrolą i otrzymywanie informacje i działanie na najwyższych poziomach, możesz się co prawda dostać tam również z Astralu ale będziesz to pamiętać jak sen, nad którym nie masz kontroli umysłu.
Co noc zadajemy pytanie lub wybieramy intencję.
Sen to doskonała forma samorozwoju i medytacji – nie ma kościołów, mnichów, mistrzów duchowych – sama sobie jesteś tym wszystkim i dowiadujesz się informacji z pierwszej ręki od Twojego pierwotnego Ja. Poproś o spotkanie z przewodnikami i ich ochronę. Ja uważam, że nic już nie wróci. Radzę śnić codziennie i koniecznie zapisywać każdy sen. Po pewnym czasie zaczniesz rozumieć język snów – zaczniesz rozumieć o czym do Ciebie szepcze dusza 🙂 – nie potrzebujesz nas ale zawsze możesz z nami korespondować i opisać swoje sny, zawsze zadawaj pytanie lub śnij z jakąś intencją. Nie ma złych pytań.
Sam przechodziłem depresję, przez 4 lata się leczyłem, oprócz tego miałem ataki paniki – od kiedy śnię wszystko mi się powoli układa, a depresja jest już daleko ode mnie. Zobaczysz jak to jest gdy zawiązujesz ściślejsze relacje ze swoją duszą i wyższą jaźnią. Niczym się nie przejmuj 🙂

Pozdrawiam serdecznie

Oczywiście entuzjazm Trzeciego śniącego jest godny pochwały ale……poczekajmy na dalszy rozwój wypadków.
Jaką technikę działania ukrywa przede mną PP. Dlaczego nie mogłem świadomie uczestniczyć w ich działaniach ?

Mój pomysł ich wykonanie, ale cała energia pochodzi ode mnie, działanie odbywa się na mój koszt. Nic nie da obciążanie ich odpowiedzialnością, za to co się zdarzyło. Cała odpowiedzialność spada na mnie. Tyle przekaz senny.

Oto dwa sny mówiące o tym wprost.
Przyszli wypili cienką kawę jaką im podałem. Woleli by inną, taką z ekspresu ale skoro jedna i druga ma być moja a oni godzą się nawet na tę rzadką, to po co mam się wysilać i robić tę bardziej skoncentrowaną ?

Przyszli i zabili kobietę leżącą na łóżku, po lewej stronie, na której co prawda chciałem się zemścić ale miałem jakieś opory przed tym. Jestem w szoku. Chętnie sam bym to zrobił z drugiej strony mimo, że tego nie zrobiłem, bo miałem pewne zahamowania, będę w pełni za to odpowiadał. Niby mam świadka swojej niewinności, ponieważ w pokoju byłem jeszcze z kimś nieokreślonym (był z lewej strony) ale grupa która wykonała moje skryte zamiary wyszła na prawo i zniknęła na schodach prowadzących w dół. Jak więc udowodnię moją „niewinność” ? Chciałem ich jakoś zatrzymać, ale kiedy wybiegłem za nimi, okazało się, że na kręconych schodach prowadzących stromo w dół niczego nie widać. Jest całkiem ciemno. Chciałem rzucić za nimi cegłę czy dwie jakie znalazłem po prawej stronie, na korytarzu. Mając nadzieję, że chociaż trafię jednego i w ten sposób go unieruchomię. Miałbym wtedy dowód na to, że to nie ja ją zabiłem ale rzucanie w ciemną studnię schodów nie przynosi żadnego efektu .
Zapisałem i zastanawiam się. Muszą być z niskiego poziomu skoro uciekli w mrok i na dół. Pytam zatem z którego poziomu/posterunku byli ci PP ?
Snu nie zapamiętałem ale zdanie z jakim obudziłem się rano w zasadzie wyjaśnia wszystko :
-Współpracują ze sobą !
Zatem Policja z wszystkich poziomów współpracuje z sobą, oczywiście na mój koszt !
Czy pomaganie innym w uwolnieniu się od bytów demonicznych nie obciąża karmicznie pomagającego ?

Sen był bardzo rozległy i dość przyjemny. Udało mi się jednak zapamiętać coś, co przypominało tablicę z wyszczególnionymi pionowo, jeden pod drugim, poziomami.
Chyba chodziło o to, że relacje te mają wiele poziomów.
Nad ranem obudziłem się ze snu w którym stałem nad sporym pudłem, przyciskałem je kolanami do ściany i wyjmowałem z niego przedmioty. Potem wkładałem je w jakieś znacznikowe (!) torebeczki. Te przedmioty które udało mi się włożyć do torebek były już praktycznie moje i odkładałem je na lewo. Byłem wtedy ich już prawie zupełnie pewny. Właśnie zwróciłem się w tę stronę aby odłożyć kolejne dwa przedmioty w torebkach. W tym samym momencie licząc, że tego nie zauważę czyjaś ręka z prawej strony, z dołu capnęła jeden z przedmiotów z pudła stojącego przede mną.
Wygląda na to że trzeba jednak zachować pewną czujność aby nie być okradzionym.

Trzeci śniący

Czy pomaganie innym, w uwolnieniu się od bytów demonicznych, nie obciąża karmicznie pomagającego ?
W zasadzie nie pamiętam prawie nic, oprócz jednego motywu: jakaś kobieta miała szafę strasznie długą i nie była ona, jak to normalnie bywa, w środku domu tylko na zewnątrz, w takiej wnęce. Wisiało tam masę ubrań. Pytałem ją po co te ubrania? Później zamazane i ……. w końcu babka mówi tak: tak jak wy zbieracie się w grupy, tak my robimy to samo po tej stronie, w poszukiwaniu białka.
Tyle pamiętam tylko, a był to za pewne jedynie fragment rozmowy z nią.

Ja zadaję jeszcze raz to samo pytanie, tyle że jak widać sen spersonalizował odpowiedź i opowiedział mi o tym jaki stosunek dopiero co egzorcyzmowana, ma do swoich wybawicieli :

Chodzimy sobie całą grupką. Jesteśmy dość prymitywni, ale nie psuje nam to dobrego humoru . Jesteśmy wyposażeni w łuki i strzały. Szczególnie ja jestem pewny siebie i chyba nawet przewodzę tej grupie. Dotarliśmy do czegoś w rodzaju granicy. Za nią są siódemki (!) ale jakieś takie odwrócone. Nie widać ich ale wiem, że to tereny siódmych !!!

Grupa idąca za mną mówi, żeby tam nie wchodzić ale ja mając dzisiaj wyjątkowo dobry humor mówię, że niczego się nie trzeba bać, po tamtej stronie granicy. Wskazuję na pusta drogę prowadzącą w głąb ekranu śnienia. Przechodzimy przez granicę drogą. Nikt nas nie zatrzymuje ani nie legitymuje.

Po przejściu kilkudziesięciu metrów, wciąż idąc kilkanaście metrów przed całą grupą, zauważam po obydwu stronach drogi, ustawione co kilkadziesiąt metrów, pół zapory, zawierające pomarańczowe elementy, chyba ozdobne.

Mówię do kolegi że to takie ich Ajdole (!). Trochę się z nich podśmiewam. Mówię, że to takie totemy tych prymitywów (!!!) którzy tutaj żyją.
Moi mówią, żeby ich nie kopać(!) ale ja chyba tak aby dać wyraz swojej dominacji walę buciorem w jeden czy drugi.

W oddali, po lewej stronie. Jakiś kilometr albo jeszcze trochę dalej, widzę grupkę tych tutejszych prymitywów. Oni też mają takie pomarańczowe „wstawki” , podobnie jak ich graniczne totemy/półzapory. Tyle, że im te pomarańczowe elementy, wystają po obydwu stronach z za głowy.

-Ćwoki! Mówię do swoich, wskazując zgrupowanie prymitywów, na skraju odległego lasu.

Ci pod lasem potrząsają dzidami chcąc nas przestraszyć. Kilku nawet rzuciło nimi ale odległość jest tak duża, że nie stanowi to dla nas żadnego zagrożenia.
Czuję jednak, że dalej nie ma się co pchać, w to terytorium, bo jednak te ćwoki jak podejdą bliżej to mogą nas poturbować, mimo naszych łuków.

Zawracamy, niby od niechcenia i niespiesznie, kierujemy się w stronę granicy tą samą drogą którą tu przyszliśmy. Po jakimś czasie nieco przyśpieszamy. I właśnie wtedy kiedy do granicy mamy już ze trzysta metrów, rozglądając się dokoła, zauważam niewielki lasek, tuż przy samej drodze, po jej prawej stronie, i w tym momencie wydarzenia przyśpieszyły dość niespodziewanie i przyjęły dla nas całkiem nieoczekiwany obrót.

Dziwne, że kiedy szliśmy w tamtą stronę żadnego lasku nie zauważyłem.
Kiedy byliśmy już blisko lasku a moja grupa ewakuowała się dość pospiesznie wyprzedzając mnie, pomimo tego, że szedłem kilkanaście metrów za nimi, to ja jako pierwszy zauważyłem wystające z lasu ostrza dzid!

Zawołałem do swoich aby przyśpieszyli bo te prymitywy zastawiły na nas, przed samą granicą, zasadzkę.
Grupa przede mną przyśpieszyła, na co zasadzeni na nas w lesie, zareagowali próbą pojmania nas.
Wydaje się, że grupa zdążyła ich uprzedzić i zanim ci z dzidami, dobiegli do drogi, moi byli już przy same granicy. Niestety moja sytuacja stała się w tych okolicznościach, nieoczekiwanie niebezpieczna.

Kilku (3 ?) typów z dzidami odcięło mi drogę. Biegnąc bardzo szybko widzę ich na środku drogi, skręcam w lewo i wbiegam pomiędzy rzadkie krzaki po lewej. Teraz z niejaką ulgą stwierdzam, że po tej stronie jest dużo śniegu a rzadkie krzewy, spowolnią zatem reakcję moich wrogów. Ponadto pokładam ufność w moich możliwościach, do jeszcze wydajniejszego biegu.

Ku mojemu zdziwieniu faceci z dzidami wcale nie mają trudności z krzakami i zaspami śniegu. Mimo, że wciąż koryguję tor swojego biegu w lewo, tak aby kąt pod jakim biegną ci z dzidami korygować w ten sposób aby nasze drogi się nie przecięły, wciąż to przecięcie jest możliwe !!!
Przyśpieszyłem maksymalnie ale oni wcale nie są gorsi w bieganiu i wiele wskazuje, że do granicy będę się musiał zbliżać coraz większym łukiem i może dojść do tego, że oni wciąż będą pomiędzy mną a granicą i uniemożliwią mi jej przekroczenie!!!

Nie ma rady. Szybciej już biec nie potrafię muszę przestać tracić czas i siły na asymptotyczne zbliżane się do granicy i kiedy jesteśmy już blisko siebie, a granica jest już ledwie kilka metrów przede mną, rzucam się, koziołkując, całym ciałem w przód.
Nie widzę czy oni gonią mnie nadal, czy przekroczyli granicę aby mnie dopaść, po tej stronie, czy też granica dla nich jest nieprzekraczalna ?

Jestem niemal pewny, że nie będą przestrzegali jaj istnienia, bo tutaj poza drogą nic jej nie wyznacza, a śnieg jest taki sam po jej obydwu stronach. Kiedy otwieram oczy, nie widzę ich przy mnie. Jestem nawet zaskoczony, że mimo ich determinacji musieli zatrzymać się przed granicą. Czyżby te pomarańczowouche prymitywy z dzidami przestrzegały jakichś reguł ?

Skok jaki wykonałem przy przekraczaniu granicy, był połączony z przewrotką. To taki sam obrót jaki zrobiłem przy ucieczce z poziomu minusowego, z „piekła -2”.
Wszystko wskazuje na to, że tym razem uciekaliśmy z minusowości po tamtej stronie Granicy 5/6 . To tam jest biało ale …. zimno !!!

Zapisałem i zasnąłem prosząc o naświetlenie jeszcze jakiegoś innego aspektu tej sprawy.

Jadę w autobusie. Stoję przy tylnych drzwiach. Autobus zatrzymał się na przejściu nie mogąc kontynuować dalszej jazdy, ponieważ tuż przed nim inny z autobusów zajął cały przystanek.

To przystanek przy PARKU(3), po prawej stronie. Przed przejściem widzę kobietę znaną mi już z widzenia. Stoi tak blisko jezdni, że oddzielają nas jedynie drzwi autobusu. Już dwa razy podróżowaliśmy obok siebie tym samym autobusem. Jesteśmy więc trochę takimi znajomymi z widzenia. Przez chwilę zastanawiam się czy ona nie chce wsiąść po raz trzeci i czy nie poprosić kierowcę o otwarcie drzwi, już teraz. Kobieta jednak udaje, że mnie nie widzi. Domyślam się, że nie chce podtrzymywać ze mną jakichś personalnych związków. Autobus traktuje jedynie jako użyteczne urządzenie.

Jadę w autobusie bardzo wąską uliczką (topograficznie miejsce to przypomina punkt na tej samej trasie, tyle, że jest wcześniejszy niż ten przed chwilą. To chyba taki manewr snu abym zrozumiał zachowanie kobiety. To ten inny aspekt, o który prosiłem przed zaśnięciem.

Po obydwu stronach stoją wysokie kamienice. Ta droga przypomina miejski kanion .
Obserwuję drogę przed nami, przez przednią szybę. W oddali widzę że na ulicy, nieco z lewej strony leży kobieta (ta sama która dopiero co, stała przed przejściem na zewnątrz autobusu). Inna którą znam dużo lepiej, podbiega do leżącej z prawej strony. Autobus z powodu zajścia musi się zatrzymać bo nie da się ominąć leżącej i tej drugiej, udzielającej jej pomocy. Ja już stąd widzę, że ta która leży jest przytomna i nie potrzebny jej masaż serca(!) do którego zabiera się moja dobra znajoma. Do tego stopnia nie jest on leżącej potrzebny, że ta odpycha gwałtownie nogami od siebie tę drugą, chcącą udzielić pomocy, kobietę.

Nad ranem następuję pewien rodzaj podsumowania snu, o przekraczaniu granicy.
Mam przed sobą dwie połówki rozkrojonej gęsi. Gęś jest przekrojona nietypowo. Na połowę górną i dolną. Z górną połową nie ma problemu jest własnością „znajomych” i można dodając nieco białego (!) ryżu osuszyć ją i będzie to przyjęte życzliwie. Co innego dolna połowa. Mimo, że zawiera dużo płynu/sosu wewnątrz,tak jakby stanowiła naczynie, wsypanie do niej ryżu, który by wchłoną ciecz ma dwa aspekty. Jeden to taki, że trzeba wsypać ryżu dużo więcej, niż do górnej połowy a drugi to taki, że dolna połowa należy do samodzielnych (!) obcych dla mnie osób i mój gest związany z wsypywaniem białego ryżu w celu osuszenia jej , przez tę grupę oddzielnych/obcych, będzie przyjęta bez żadne wdzięczności i raczej jako rodzaj daniny na ich rzecz.
Biały ryż to „Białko” ze snu Trzeciego śniącego i rzadkie rizotto z mojego snu !!!

Drugi sen egzorcyzmowanej !!!

„Zadałam to pytanie o szkody jakie ponoszą egzorcyzmujący, już przedwczoraj, ale dopiero dziś
dostałam odpowiedź.
Poprosiłam też przed snem o ochronę i pomoc w podjęciu pewnej decyzji.
Obudziłam się o trzeciej i położyłam spać na nowo.

Coś zaczęło wydzierać mnie z ciała, słyszałam trzaski w głowie, śmiechy i takie krzyki jakby co
najmniej kogoś palili na stosie.
Widziałam serię dziwnych obrazów, które bardzo szybko się przesuwały.
Krzyczałam żeby mnie To zostawiło i przebudziłam się, w końcu zasnęłam.

Śniło mi się , że z kilkoma osobami goniłam, po wielkiej, opuszczonej fabryce, jakąś mafię.
Po kilku godzinach prób ich ujęcia, udało się nam to i wyprowadziliśmy ich przed budynek.
Nagle zrobiło się tam bardzo dużo ludzi i szliśmy w kierunku bramy (!!! JB), w słońcu ,z nimi
zakutymi w kajdanki i z jakimiś flagami. Śpiewaliśmy, że : ”Przyjdzie dzień kiedy spalę ten świat ”
czy coś takiego, nigdy nie słyszałam takiej piosenki.
Wszyscy się cieszyli a przestępcy szli pokornie, z opuszczonymi głowami, ja trzymałam jednego
z nich bardzo mocno a on nawet nie próbował uciec.

Potem obudziłam się na chwilę i śniło mi się , że złapałam na łące jeża.
Włożyłam go do puszki i wrzuciłam mu jakąś małą mysz.
Poszłam na spacer do parku a tam stały akwaria z jeżami, które kupuje się w zoologi.
(To pochwycone byty opętujące – jak rzepy czepiające się ludzi- uwięzione przez PP i naszą
skromną grupę operacyjną 🙂

Były takie zdrowe i zadowolone (urodzone w klatce) pomyślałam o moim jeżu, że ledwo co się
rusza , jest wygłodzony i nieszczęśliwy.
Pamiętam , że bardzo się bałam, że udusił się w tej puszce ale otworzyłam ją a on żył.
I pomyślałam sobie wtedy, że to dzikie zwierzę i potrzebuje wolności i z wielkim smutkiem
wypuściłam go na trawnik.”

Jeż jak rzep, kolce jak dzidy! Całość jak mina morska! Nad takim tworem zlitowałaś się zamiast,
zostawić go uwięzionego w tym pudełku na wieki ?!? Taka jest właśnie ostatnia z linii obrony
bytów opętujących. Wzbudzenie litości w opętanym a nawet egzorcyzmującym. Na jawie i
w małej karmie 1-5, w umyśle egzorcyzmowanego przejawia się to jako niewdzięczność wobec
wybawicieli, może się to również skończyć zamiast wdzięcznością, kradzieżą ich energii.
Można by podsumować całość naszych działań w ten sposób, że działanie egzorcystów nic nie
znaczy wobec wewnętrznej zgody/pragnienia bycia opętanym. Powiem więcej, gdyby nie
świadoma albo nawet nie w pełni uświadomiona chęć bycia opętanym, najczęściej aby w ten sposób
zrealizować popęd ego do bycia wyjątkowym (Jak ów obiektyw Piotra) cały egzorcyzm nie byłby
potrzebny by owe byty pasożytujące nie miały by możliwości posesji niezainteresowanego taką
relacją.

Cytowany we wstępie C.G Jung piszący: Cień jest problemem moralnym, który rzuca wyzwanie całej
ego-osobowości, albowiem nikt nie potrafi zrealizować cienia nie rozwijając w poważnym stopniu stanowczości
moralnej. Przy realizacji tej chodzi przecież o to, by uznać rzeczywistość ciemnych aspektów własnej osobowości.
Akt ten jest nieodzowną podstawą wszelkiego rodzaju samopoznania i dlatego też z reguły spotyka się z
poważnym oporem.

W kontekście naszych egzorcyzmów, Jung mimo swojej odkrywczości pozostawał wciąż
psychologiem o proweniencji protestanckiej (i do końca życia nim pozostał), stąd tak
silne podkreślanie stanowczości moralnej z całkowitym pominięciem roli bytów zewnętrznych i ich
gier strategicznych prowadzonej z nami, bez naszej świadomości, o czym Jung chyba nie chciał
wiedzieć wpychając wszystkie te kwestie do wspólnego worka z nieświadomością.
Pomijam kwestię pozornie świadomego wyboru drogi i samej decyzji o indywiduacji.
Jung stał się dla zafascynowanych jego osobą archetypem starego mędrca, a jak wiadomo zwolennicy
każdego mędrca stają się jego wyznawcami, którzy sami trwając na kolanach chcą również innych
zmusić do klęczenia.
Bez indywidualnej praktyki śnienia progresywnego, poznania naszej własnej struktury
świadomości mitologii i kosmogonii wewnętrznej, nigdy nie dowiemy się jaka jest prawdziwa
natura naszych wyborów.

Znalazłem ciekawa notatkę na temat związków Junga z kwestiami, które poruszyłem w Egzorcystach:
Okultystyczny świat Carla Gustawa Junga

Septem sermones ad mortuos