Co będzie głównym narzędziem depopulacji , wybuch wielkiego wulkanu , upadek komety czy coś innego?

Maszerujemy w sporej grupie. Sen nie mówi z jakiego powodu . Trudno określić czy to wycieczka czy migracja?

Wychodzimy z jakichś zarośli na prawo na otwartą przestrzeń i tu przewodnik zarządza przerwę w marszu. Wyciąga wielki kawał zafoliowanego mięcha i odciąwszy węższą krawędź opakowania , zaraz po tym jak wypłynęła z niego mazista glaja odcina kawałek mięsa i podaje go mi. Każdy może brać ile chce tego mięcha, nie ma ograniczeń, wystarczy jedynie wcześniej uprzedzić przewodnika ile ma odkroić.
Wziąłem do ust kawałek. Po smaku poznaję, że to szynka. W smaku nie jest zła , chociaż twarda i trochę zbyt słona.

Obudziłem się i przyznam, że trochę jestem rozczarowany, żadnych spektakularnych wybuchów, kataklizmów. Nie wykończą nas wulkany , bomby solne a zwyczajne konserwowane żarcie ?
Zasypiam.

Na kuchence, na palniku po lewej stronie coś sobie gotuję. Sen nie przywiązuje widać do tego uwagi bo zapomniałem co to było. Skończyłem i wychodzę z kuchni. Dobrze, że się trochę ociągałem bo kiedy właśnie mijałem drzwi słyszę, że na kuchence coś kipi. Odwracam się a tu na najmniejszym palniku , tym z prawej widzę rondelek z jakąś czarną mazistą substancją a w środku tej mazi grudę czegoś. To chyba jakaś konserwa. Trudno powiedzieć co to jest ale wydaje się, że nastawiłem coś do odgrzania i zupełnie o tym zapomniałem. Dobrze, że jeszcze nie zdążyłem wyjść z kuchni. Bo miałbym niezłą erupcję.

No tak, wulkan mamy w garnku, przez własną głupotę damy się wykończyć żarciem.