Jestem pisarką(!), zostałam zaproszona do Luwru. Wzięłam udział w uroczystościach, uczestnictwo było ściśle limitowane.
Po jakimś czasie próbuję dostać się do środka Luwru, sama, bez zaproszenia. Dlatego chcę wejść od tyłu. O powodzie, dla jakiego chcę się tam dostać, dowiem się dopiero na końcu snu. Teraz we śnie jest on niedookreślony!
Podchodzę do budynku Luwru od zaplecza. W budynku jest duży ruch, pełno w nim pracowników technicznych, coś remontują, przenoszą. Korzystam z ich nieuwagi i wchodzę. Przyjmuję strategię, która, jak się okazuje, jest bardzo słuszna. Idę za jakąś grupą pracowników, nieco za nimi. Kiedy mijamy inną grupę, przyłączam się do niej, znowu podążając kilka kroków z tyłu. W ten sposób każda grupa, do której się przyłączam, jest przekonana, że jestem pracownikiem z grupy, którą minęli, nie budzi w nich to niepokoju. Przyjmują, że mam jakieś zadanie do wykonania.
Postępuję w ten sprawdzony sposób, nawet wtedy, kiedy jesteśmy już w głębi budynku. Znowu, tak samo przechodzę z grupy remontowej do grupy pracowników merytorycznych. To przewodnicy albo kustosze z samej galerii.
Teraz idę za dwiema kobietami, które odłączyły się od swoich kolegów i idą na wprost, ale ciągle kierując się lekko w prawo. Zatrzymały się, ja również, udaję, że jestem zajęta czymś przy stole stojącym za drzwiami po lewej stronie. Najwidoczniej uznały, że nie jestem kimś, kto mógłby je zaniepokoić, wchodzą więc przez kolejne drzwi do jaśniejszej galerii. Okna są w prawej ścianie. Odczekałam, aż znikną za drzwiami i ruszam za nimi.
Na końcu galerii widzę drzwi, które są celem mojej wędrówki poprzez kręte korytarze Luwru. Wychodzi z nich lekarz. Kobiety, za którymi szłam, skręcają przed samymi drzwiami w prawo, a lekarz oczywiście jest przekonany, że ja szłam z nimi, więc przepuszcza mnie w drzwiach prowadzących do pomieszczenia, z którego wychodzi.
To jest . . . . . . dom wariatów! Szpital psychiatryczny!
Moja znajoma, do której tu przyszłam (!), leży gdzieś w tym albo w sąsiednim pomieszczeniu. Po wejściu do sali widzę, że jest w niej tylko jeden pacjent po prawej stronie w głębi, to mężczyzna. Naprzeciw drzwi w sali jest okno, mężczyzna leży więc po jego prawej stronie. Trochę mnie jego obecność niepokoi. Przecież taki wariat w nocy(!) może być niebezpieczny, szczególnie dla kobiety. Dostrzegam po lewej stronie jego sali przejście do drugiego pomieszczenia. To przejście nie jest zamykane. Idę jak po sznurku, jakbym była świetnie zorientowana w topografii całego Luwru i jego rdzenia, Zakładu Psychiatrycznego. Wchodzę do salki po lewej. Kiedy stoję w przejściu przez ścianę, widzę, że po mojej prawej, również obok okna, leży kolejny mężczyzna, koleżanka zaś leży pod ścianą naprzeciw drzwi, w lewym kącie sali. Ta sytuacja jest już całkowicie nie do przyjęcia. Potencjalne niebezpieczeństwo ze strony wariata po prawej tutaj jest jeszcze większe. Podchodzę bliżej, zastanawiam się, jak ją stąd uwolnić.
Logicznie rzecz biorąc, to jest bardzo łatwe. (rozwiązanie pojawia się we śnie) Trzeba zrobić tak, jak robią to Masajowie.
Budzę się. Masajowie robią to w bardzo prosty sposób. Skaczą jak najwyżej i wtedy poszerzają swój horyzont.
Zaczynam się zastanawiać nad tym dziwnym snem.
Trochę mnie dziwi, że wszyscy brali mnie za swoją. Powracam myślą do momentu, w którym dwie kobiety, które zatrzymały się i obejrzały za siebie, wzięły mnie współpracownicę.
(Kiedy analizowałem ten sen nie wiedziałem jeszcze, że dom wariatów to wnętrze Szczeliny 8-12, tam wszyscy są albo pozbawieni rozumu takiego jaki my znamy, stąd ta skłonność snu do nadawania takiego właśnie kontekstu, albo postaci są szalone albo pijane. Czasem sny opowiadają o Nieprzejawieniu 8-12 jako o przestrzeni osób martwych biologicznie.)
Zasypiam
Okazuje się, że mam ze sobą tron (!). Stawiam go po lewej stronie pod ścianą, obok stołu. Mówię, objaśniając komuś sens tego, co robię:
– Ten tron może udawać wszystko, co tylko się chce (!!!). Można na nim wygrawerować nawet swoje nazwisko.
Budzę się.
A co się dzieje z moją koleżanką, kim ona jest?
Zasypiam. Przestrzeń, która wcześniej było salą z pozornie trojgiem pacjentów (w pierwszym spojrzeniu był tylko mężczyzna a w drugim kobieta i mężczyzna ale tak naprawdę w pierwszym to ja byłam kobietą czyli uczestniczyłam w tej formie androgyniczności 8-12 w drugim pomieszczniu już tylko obserwowałam kobietę i mężczyznę ). W kolejnym śnie który nastąpił po chwili , precyzującym a może nawet zmieniającym optykę ze stacjonarnej na dynamiczną z łóżka przekształcają się w samochody, a z sali szpitalnej powstaje – dwupasmowa jezdnia!
Topografia jest ta sama. Jezdnia skręca lekkim łukiem w prawo.
To ulica, którą wracam do domu (dom symbolizującego mój umysł, poziom mentalny 4 ).
Pacjent na łóżku w sali zaraz za drzwiami zwielokrotnia się(ma bowiem potencję) i tworzy rząd zaparkowanych samochodów po prawej stronie ulicy(bardziej fizycznej). Z sali po lewej stronie tworzy się drugi pas ruchu w tym samym kierunku (wolna przestrzeń do przejawiania się).
Pacjent z poprzedniego snu leżący po prawej stronie sali z lewej strony to teraz ja, który jadę kunktatorsko, co prawda po prawym pasie, ale kołami tak trochę zahaczam o pas lewy. Robię tak dlatego, że prawy pas jest częściowo zajęty przez parkujące samochody, poza tym ta sytuacja nie zmusza mnie do szybkiej jazdy na którą nie mam ochoty. Właśnie w tej chwili widzę, jak lewym pasem szybko dogania mnie inny samochód (łóżko z lewej z koleżanką), będzie mnie za chwile wyprzedzał. Niestety moja metoda unikania lewej strony doprowadza do sytuacji, w której muszę się zatrzymać, podobnie jak samochody z prawej strony. Przyczyna jest banalna: jezdnia nie jest oczyszczana, tworzą się na niej grudy zmarzniętego śniegu( co oznacza minusowo urojeniowy – „piekielny”-aspekt tego poziomu). Aby kontynuować, muszę się zmobilizować, wystartować i przyspieszać w tempie, w jakim poruszają się pojazdy po lewym pasie!
Jednym słowem żeby się wyrwać ze świata obrazów urojeniowo- minusowych, muszę nabrać przyspieszenia. Wtedy dopiero wyjdę poza materialny umysł i jego urojeniowe kreacje, które są niczym innym jak zdjęciami/obrazami ruchu odbywającego się w przestrzeni poza nim po lewej , bardziej subtelnej (szybszej !) stronie.
Płeć we śnie sygnalizuje czy identyfikujemy się z przestrzenią przejawiania się -żeńskość czy ze skoncentrowaną -statyczną potencjalnością-męskość.
Dwoistość płci dawnych bogów daje dodatkowy asumpt do właściwego zrozumienia znaczenia rozdzielności płci po tamtej stronie. Szaleniec którego działań wobec koleżanki się obawiam to Ojciec 10 a moja koleżanka to Matka 10. Obydwoje na pozycji stacjonarnej bo leżą a na dodatek widok jest od strony „wnętrza” Nieprzejawienia , pomiędzy Ojcem-Matką sen umieścił okno czyli szkliste wejście do Szczeliny 8-12. Pierwszy sen jest zatem spojrzeniem z głębi Świadomości jeszcze przed mózgowej/przedneuronalnej. Drugi sen jest opowieścią o mechanizmie powstawania obrazów sennych
Drogi nerwowe, jakie widzieliśmy w tym śnie, można zatem wykorzystywać do wygaszania treści snów jak i do ich przyspieszania w zależności od szybkości falowej impulsu ( alfa -theta)
Jawa to grzęźnięcie Świadomości w ciągach obrazów które umysł szereguje przyczynowo -skutkowo; spowolnienie i spolaryzowanie przez umysł informacji niesionej przez Świadomość do tej chwili polowo właśnie powoduje rozpad pozaczasowego i pozaprzestrzennego sposobu percepcji zdarzeń jakie ma Obserwator 7 a w konsekwencji niemal unieruchomienie Świadomości Obserwatora 7.
To co widzę w wstecznym lusterku, to co mnie wyprzedza i mknie w głąb ekranu na wprost to sygnał o tym, że wyprzedza mnie informacja/świadomość z przestrzeni cienia która za chwilę stanie się moim urojeniowym przewodnikiem na tym poziomie pobudzając mnie do zwiększenia aktywności urojeniowej. Sen, jako obrazy, pochodzi z mózgu, ze splotu dróg nerwowych. Potencjał , dynamika snu pochodzi jednak z najgłębszego centrum tej Galerii Obrazów, gdzie obrazów już nie ma ale jest bezrozumna Świadomość. Dynamikę , narrację, nadaje im świadomość wydobywającą się z naszego cienia, naszej warstwy urojeniowo-wyobrażeniowej małej karmy 1-5 z zasobu jaki karmicznie zgromadziliśmy sami kontynuując kumulację dawnych użytkowników karmy która ma nas. Obrazy snu krzepną przed przebudzeniem na granicy z jawą, kiedy obserwujemy we śnie są tak szybkie, że wyprzedzają percepcję naszego umysłu który wobec nich wydaje się powolny. OOBE czy LD to właśnie takie jechanie jednym kołem po stronie lewej a drugim po prawej. To że śniłem kobietą jest opowieścią o tym, że szalona koleżanka (Matka 10) śniła mnie jako kobiecość przejawiającą się (Córkę 1-8). Cień zawsze jest tej samej płci co śniący zatem śniącym w tym śnie była Przejawiona Świadomość 1-8 a nie Jarek. Moje ja odzyskało swoją samoidentyfikację dopiero w drugim śnie o dwupasmowej drodze urojeniowo -minusowej.
Oczywiście korytarze Luwru i postaci po nich poruszające się to najzwyczajniejsze drogi nerwowe i mediatory nimi podążające, jakie Świadomość wykorzystuje do podróżowania poprzez kolejne struktury mózgu, aż dociera do okien po „prawej stronie”, jakimi są oczy.
(sen pochodzi z IV księgi Krajobrazów, tu wzbogaciłem go szerszą interpretacją )
Czy można manipulując w programowanym śnie, zmieniać rzeczywistość materialną?
Sen wstępny:
Krwistoczerwona kurtyna, która oddziela prawą od lewej strony, zostaje na samym dole, nieco rozsunięta. Niezbyt dużo, akurat na tyle, aby pozwolić wysunąć się szyjce butelki wina.
Budzę się i znowu zasypiam.
Krwistoczerwona raca zostaje wystrzelona po prawej na dole, a ja śledzę jej lot w górę, na lewą stronę.
Budzę się i teraz nie mam wątpliwości. Miałem już podobny wstęp całkiem niedawno. Wtedy na początku widziałem czerwień przesączającą się przez drzwi w lewym dolnym rogu, a następnie klin przebijający płaszczyznę, który po lewej stronie zmienił się z szarego w krwistoczerwony.
W moich snach butelki symbolizują dusze. To rzuca ciekawe światło na poprzedni sen o trzech butelkach zamieniających się w piach. Czerwień to jedna generalnych tendencji Przejawienia wiodąca od Czerwonego <10 do małej karmy , do poziomu kauzalnego 5 który jest w pewien specyficzny sposób tożsamy z ciałem fizycznym 1. Zasłona Bytu czyli Granicy 8/9 pojawiła się w kolorze czerwonym ponieważ pytanie było o sferę przyczynową.
Co do snów wprowadzających, dostrzegam postęp. Zasłona w tym śnie zostaje rozchylona nieco szerzej, moja świadomość nie musi przesączać się poprzez szparę w drzwiach, a i raca leci w górę, a nie poziomo. Spodziewam się po śnie głównym ciekawych wskazówek co do manipulowania rzeczywistością fizyczną od strony snu!
Zasypiam bardzo głęboko.
Zapisuję wszystko, czego się tutaj dowiedziałem. Piszę na jakiejś foliowanej karcie. Folia jest pomarszczona, naciągnięta luźno, trochę zniekształca moje pismo.
Początkowo trochę usprawiedliwiam tego, którego czyny tu opisuję.
Wytapiał tłuszcz z ludzi! Robota jak robota, taki rozkaz, musiał to robić. Niestety, zmieniłem zdanie kiedy pokazano mi, że dla zabawy układał sobie po lewej stronie skrawki skóry i je podsmażał w ludzkim tłuszczu. Jak frytki!
To jakiś obłąkany zbrodniarz!
Głos:
– Da Silva!
Obraz ukazuje mi dalszy ciąg zdarzeń. Da Silva wyławia smażone płaty skóry, odcedza tłuszcz od zanieczyszczeń… Ale to już nie ma znaczenia. Liczy się intencja.
Budzę się. Zaraz zwymiotuję. To jeszcze lepszy sen niż wyjadanie mózgu z głowy diagnozowanego pacjenta! Zasypiam.
To jest zwyczajne hochsztaplerstwo! Każdego można przekonać, że portfel ze skóry nie jest skórzany! Ale potem kiedy zechcemy odwołać wszystko, co zostało powiedziane, obnażając żart, nikt już nie odzyska serca do takiego przedmiotu!
Z lewej strony wychyla się ogrodnik(To potencjał poziomu 7+). Zza niskiego muru obserwuje uważnie prawą stronę.
Budzę się i zasypiam.
Teraz wychodzi na jaw to, że kiedy ta kobieta była w obozie koncentracyjnym, prostytuowała się aby przeżyć.
(Oczywiście w sensie metafizycznym chodzi o połączenie męskości i żeńskości w akcie tworzenia życia u jego podstaw, na poziomie wysokiej koncentracji 7+, umysł dodaje swoją etyczną interpretację)
Jest jej wstyd, bo okazało się, że i tak każdy przeżył, jeżeli tylko miał przeżyć. Bez posuwanie się do prostytucji.
(Sugeruje to ,że działanie od tej strony nie ma większego sensu bo to co się dzieje na poziomie Koncentracji 7+ jest wyrazem Konieczności i nie ma wpływu na szczegóły kauzalnych linii zdarzeń i skutków 5. Konieczność to skutek który jest przyczyną wszystkich przyczyn do niego wiodących, koncentrat brahamniczny 8. Obłąkany okrutnik Da Silva to oczywiście Ogrodnik , męska forma Nadduszy 7+ w tej wersji Leśnik co podkreśla aspekt wyobrażeniowo- emocjonalny snu (zielony3 ),to oczywiści tak brzydko zinterpretowany przez mój umysł Metatron 8/3 będący odwrotności Czerwonego <10 z Nieprzejawienia. Skóra to zasłona Bytu 8/9 a skrawki skóry to to samo co fałdy zasłony poszczególne tendencje wychodzące z Konieczności. Temperatura to Nicość 8/2. Nasza interpretacja etyczna takich obrazów bierze się z prostej przyczyny. Jeżeli jest się w kanale zstępującym jak ja to cechy jakie przydajemy Bogu wynikają z postawienia się w opozycji do Niego. Gdybym był w kanale wstępującym śniłbym tę narrację jako kwiatki i motylki 🙂
Kolejny sen tej samej nocy;
Kiedy kobieta zrozumiała, że pracuje się dla rozwoju ogółu, wykonała swoją pracę perfekcyjnie.
Całość stelaża z rurek obciągnęła jakimś rodzajem powłoki. Łóżko (?) jest dokładnie obciągnięte materiałem, nic nie odstaje, nie ma żadnych uszkodzeń tej skórzastej powłoki!
Wykonała to perfekcyjnie!
(To odniesienie do pierwszego snu w którym moje pismo(zrozumienie) było zniekształcone przez luźną folię na której pisałem.)
Kolejny sen;
Pomiędzy boginią (z lewej) a bogiem (z prawej) istnieje pośrednictwo Indry
niewidoczne, ale nazwane na jego cześć. Otwieram oczy całkowicie przebudzony!
Jak nazwano na cześć Indry jego pośrednictwo? Jawą? Raczej Przejawieniem !
„Indra – w mitologii indyjskiej najważniejszy z bogów panteonu wedyjskiego, najczęściej wymieniane w Rygwedzie bóstwo, król bogów.(Mamy zatem bezpośrednie wskazania na Metatrona czyli Złotego Płaszcza-Zasłony Bytu 8/3. To Odpowiednik greckiego Zeusa. JB). Był panem wojny, uosobieniem odważnego wojownika, bohatera, ale także hulaki, który nadużywał somy, zwielokrotniającej jego moc. Władał deszczem, burzą, błyskawicą i gromem, a ponieważ zsyłał życiodajne deszcze uważano go także za boga płodności. Jego bronią był piorun (sanskr. wadźra). Najbardziej zasłynął jako pogromca demona suszy Wrytry. W mitach często rywalizuje z mędrcami podejmującymi ascezę, dzięki której uzyskiwali nadzwyczajne, niemalże boskie moce. Małżonką Indry jest Indrani zwana też Sachi Devi – piękna bogini gniewu i zazdrości o tysiącu oczu.
W hinduizmie Indra spadł do rangi bóstw drugorzędnych, stając się jednym z czterech Lokapala, stróżów świata – opiekunem kierunku wschodniego”(Wikipedia)