Sen był hiperrealny (5). Siedzę przy fotelu w swoim gabinecie (6). Jestem bez białego fartucha , w szarym swetrze. Na fotelu siedzi kobieta w średnim wieku. Ma raczej(!) kobiecą twarz pokrytą kwiatowymi ornamentami , namalowanymi cienkimi czarnymi liniami. Zaczynam rozmowę ale nie mówię do niej o niczym co zazwyczaj da się usłyszeć w gabinecie dentystycznym ale o mistyce arabskiej. Właśnie miałem zamiar wymówić imię Ibn Arabiego kiedy do gabinetu wszedł mąż kobiety siedzącej na fotelu. Ma trzy metry wzrostu i ma czarną powierzchowność( 8/1).Przez otwarte drzwi widzę, że siedział w poczekalni razem z dzieckiem (-8/1). Teraz je zostawił w wepchał się bezceremonialnie do gabinetu. Staną przy mnie i rzuciwszy na moje ubranie krytycznym okiem zaczął mnie obierać z jakichś domniemanym nitek czy paproszków. Ma to oczywiście oznaczać brak czystości.
Już to wystarczyło aby mnie zirytować. Wstaję więc i postępując przed nim delikatnie lecz stanowczo wypycham go z powrotem do poczekalni mówiąc, że do tego aby zachować czystość służy fartuch który za chwilę założę zanim przystąpię do pracy.
Aby okazać konsekwencję wychodzę za nim na poczekalnię i udaję się w stronę laboratorium , na lewo. Szukam fartucha bo pamiętam , że go tu gdzieś zostawiłem. Razem z szefem (4) i tutejszym technikiem robiliśmy porządki w laboratorium i dlatego zdjąłem swój biały płaszcz(!) lekarski. Wszedłem do laboratorium ale ono nie przypomina tego z dawnych snów z poziomu buddycznego (6). Jest zlepkiem sypialni i pokoju stołowego rodziców z dziesiątego piętra.
Po lewej stoją dwa łóżka a z lewej i prawej technik i szef. Największy kłopot mam z ich rozróżnieniem bo oni tutaj wyglądają jednakowa i obydwaj są złożeni jakby z dwóch części. Przyjąłem zatem roboczą hipotezę że ten z lewej jest technikiem i do niego kieruję pytanie czy nie widział mojego płaszcza lekarskiego? „Technik” odpowiada tajemniczo, że zaraz sam się dowiem gdzie jest mój płaszcz, muszę się tylko skoncentrować i uważnie przyglądać. Odpowiadam już nieco poirytowany bo przecież czeka pacjentka(Czas się skraca!).
-Nie rób sobie jaj tylko mów gdzie go widziałeś !
A technik dalej swoje , skup się i rozejrzyj !
Nie ma rady muszę się skupić i rozejrzeć bo ten mędrek mi nie podpowie.
Patrzę w lewo , w stronę łóżek i „technika”, patrzę w prawo w stronę „szefa 4”.Nigdzie nie widać fartucha. Na końcu spoglądam na wprost , w stronę dużego okna zajmującego całą ścianę .Nie od razu zauważyłem swoją zgubę bo potrzebowałem kilku chwil na akomodację wzroku ale … jest ! Znalazł się płaszcz ! Wisi na otwartym oknie balkonowym , na dziesiątym piętrze. Na dodatek sam go tam wieszałem i właśnie sobie ten fakt odpomniałem(!). Zdjąłem zatem biały płaszcz długi do samej Ziemi(!) i założyłem go z powrotem.
Koniec snu.
Znowu objaśnień będzie więcej niż samego snu. Po pierwsze Czarny 8/1 na poziomie buddycznym w swojej formie urojeniowej minusowej i „plusowej”. Trudno to szybko wyjaśnić ale Czarny w formie minusowej jest Szatanem i zdarzało się że we śnie widziałem go w poczekalni i samy gabinecie. Opisałem te sny w Krajobrazach. Czarny w swojej formie „plusowej” jest typowym Nigredo z poziomu 8/1.To ten najdłuższy cień naszych najwyższych ale jednak urojonych wyobrażeń , nawet tych o Bogu. To on przypieprza się do mnie w tym śnie, że nie wyglądam idealnie jak to sobie wyobrażamy, że powinien wyglądać ten który nosi biały płaszcz (zasłonę bytu) aż do samej Ziemi.
Mamy zatem część odpowiedzi. Czystość /nieczystość naszych relacji z Bogiem jest urojona. Jung w rozmowie z pewnym lamą uzyskał podobną odpowiedź. Lama orzekł ,że ten kto pragnie przypodobać się Bogu ma przed sobą więcej wcieleń niż ten kto Boga nienawidzi. Wyjaśnił to bardzo sensownie. Ponieważ ten kto Boga nienawidzi traktuje go bardziej serio 🙂
Ja bym nie przesadzał z tak daleko idącymi wnioskami. Z moich doświadczeń sennych wynika, że ten kto Boga nienawidzi nie nienawidzi go sam z siebie ale dlatego, że uczestniczy w prądzie zstępującym Świadomości i aby się oddzielać od Źródła owa nienawiść przybierając różne, najpierw bardziej subtelne, potem bardziej grube formy jest tym co stymuluje oddzielanie się Świadomości podmiotowej Pierwszego od Źródła. Sam w sobie ten proces nie jest ani dobry ani zły podobnie jak szczere adorowanie Boga , ponieważ wynika nie z naszej chęci a z tendencji w jakiej uczestniczymy, czyli w naturalnej maszynerii działającego właśnie w ten sposób Boga. Oczywiście na własną rękę możemy wzbogacać swoją „nienawiść” w urojenia , podobnie jak miłość do Boga możemy urojeniowo ubarwiać w kwietyzm religijnych iluzji.
Co przynosi w obydwu przypadkach efekt opóźnienia w przechodzeniu w tę i z powrotem, przez Samsarę, czyli wielką i mała karmę. Jest zatem odwrotnie niż twierdził Jezus(ustami Apostołów). Kiedy będziemy letni/niezaangażowani w tworzenie iluzji wtedy przestaniemy być wypluwani z ust Boga !!! To nie pierwsza pułapka jaką religie egregorialne zastawiły na swoich budulcowych 🙂
Dla mnie osobiście ciekawsza jest jednak druga część snu. Dla was zapewne niekoniecznie zajmująca. Może o tyle, o ile sami prędzej czy później będziecie mieli podobne doświadczenie. Chodzi o stapianie się górnych poziomów Świadomości. Na moim poziomie szóstym znalazły się poziomy 4/5/6/7/8/(8-12). Włączyłem w ten szereg poziom 7, atmaniczny bo kobieta która siedziała na fotelu to ……Szirin. Mój 'ibbur. Przewodnik dodany mojej duszy .Właśnie dlatego miała konotacje islamskie (Perskie) , makijaż henną i temat rozmowy o mistycyzmie islamskim.
Widać również, że mam już możliwość przeciwstawienia się swojemu cieniowi , Czarnemu 8/1. chociaż wciąż go jeszcze mam. Najciekawsza jest jednak moja indywidualna (wciąż jednak osobna) zasłona istnienia zawieszona na otwartych drzwiach Kryształowego Muru bo to on był właśnie owym oknem.
Od jakiegoś czasu śnią mi się otwarte drzwi do wnętrza Szczeliny 8-12 a nawet indywidualna Szczelina 8-12.To bardzo ciekawy kompromis pomiędzy zstępowanie i wstępowanie. Widocznie zwarcie(unia) nastąpi wkrótce.
No i co ciekawe już od dłuższego czasu w snach jeżdżę bez biletów a kontroler przestrzeni(Ferluca) pomiędzy granicami 5/6 i 8/9 przestał się pokazywać. Właśnie dlatego, że te przestrzenie się skleiły .Utraciły swoją transcendencję(pozorną warstwowość) na rzecz immanencji. Pewnie niedługo mi odbije choć na szczęście przygotowałem się do tego momentu i nieźle przećwiczyłem uszczelnianie granicy 5/6 aby osobowość maniczna nie przeciekała do mojego dziennego stanu świadomości. Tak właśnie wygląda proces stawania się Christoforosem, oświeconym czy jak tam by to nazwać. Wcale się nie wygłupiam, nie chodzi tu o jakieś bycie świętym, super dobrym czy super mądrym, to są bajdy.
Chodzi o osiągnięcie krótkiej ścieżki pomiędzy umysłem a Źródłem. Na co dzień zatem wyglądem i zachowaniem przypominam zwyczajnego dentystę .Gdybym sam siebie spotkał na ulicy niczego bym pewnie sam po sobie nie poznał 🙂