Chodzę razem z kobietą która przypomina nieco moją żonę. Zwiedzamy duży kompleks wystawowy. Budynek nie jest nowy ale wszystko zostało odnowione(uwspółcześnione).Sale ekspozycyjne są jasne, oświetlone i pomalowano na pastelowe kolory. Z długiego korytarza wchodzę co jakiś czas do takich dużych sal ale i do pustych mniejszych ale równie wysokich pozbawionych okien te są puste , ale ogólnie dostępne i również świeżo pomalowane na pastelowe barwy. Cały budynek robi na mnie spore , pozytywne wrażenie. Widać duży wkład pracy, solidne wykonanie a i ktoś kto ten remont zadysponował nie ma żadnych tajemnic przed zwiedzającymi bo wszystkie drzwi są otwarte i wszystkie pomieszczenia dostępne. Trudno powiedzieć czy ta ekipa remontowa była doskonała bo metoda jaką się posłużyli jest co prawda perfekcyjna ale prosta , w sensie minimalistyczna ,pozbawiona elementów zdobniczych. Ot taka gładź tynkowa i na to farba, nie mniej tę część swojej roboty wykonali ekstra. Docieramy do najgłębiej położonej sali(wszystkie pomieszczenia są na jednym (!!!!) poziomie).Na końcu korytarza. I tu znowu pozytywne zaskoczenie. Na końcu korytarza znajduje się wielka hala do jazdy konnej ! Tu jest chyba najwięcej widzów bo w poprzednich salach ekspozycyjnych nie było ich zbyt wielu a w pozbawionych okien w ogóle nikogo. Osób jest tu tak dużo że zza ich pleców widzę zaledwie końskie głowy i jeźdźców. To nie jest wyścig raczej coś w rodzaju pokazów woltyżerki czy raczej tresury koni.
Nie zatrzymujemy się zbyt długo bo my zwiedzamy sam kompleks, nie przyszliśmy tu na jakieś konkretne przedstawienie czy wystawą. Kiedy schodzimy już schodami na dół , do wyjścia , żona już jakby w swojej żonowatości wyraźniejsza idzie kilka metrów przede mną , mijamy wchodzącą pod górę rodzinę. Jest ich spora grupa bo ledwo mijamy się z nimi .Ja idę przy poręczy (poręcz z prawej) i niosę w obydwu rękach jakieś torby, niezbyt wypchane, są z papieru, takie w jakie pakuje się drobne upominki w butikach. Kiedy mijam zakręt schodów widzę, że jedna z nich zaczepiła mi się o szczeble poręczy i została po tamtej stronie , w miejscu gdzie właśnie mijałem przed chwilą wchodząca rodzinę. Na szczęście jakoś ją wyplątuję(!) .

Budzę się.
Radżinisz jak widać pozostawił nam piękną konstrukcję duchową do ogólnoludzkiego użytku i podziwiania(!), sięgającą niemal poziomu brahmanicznego 8 , Ri-pola ale w jego warstwie już przejawionej bo konie były jeszcze/już żywe. Można również zauważyć jakiś defekt na niższym poziomie , poziomie życia rodzinnego.

Pytam zatem; jakie ciemne strony skrywa/ł Osho?

Przeniosłem się do nowego mieszkania wśród zielonych (3) pól (!!!)
Widok z okna nie jest nadzwyczajny(-) , niewielkie górki, raczej takie podmiejskie wąwoziki , trochę rozgrzebane i tak porzucone przez okolicznych inwestorów. Jest jednak i fajny element w tym krajobrazie. Wielgaśny wiadukt z lewej na prawą stronę i to jakiś podwójny jakby jeden nad/za drugim, a może jeden drogowy drugi kolejowy ? Na dodatek bardzo wysoki , widzę go już właściwie na tle nieba i muszę zadzierać głowę żeby go objąć wzrokiem(Granice 5/6 i 8/9 widziane z – 3)Jak na krajobraz industrialny ekstra, ale przyroda w okolicy prawdę mówiąc żadna(-3). Nowy dom jest spory ale właściwie nie bardzo wiem dlaczego się tu przeniosłem ze starego . Wyszedłem na spacer po okolicy i idę z lewej na prawo. Dotarłem do torów biegnących w głąb ekranu , pewnie prowadzą pod tym wielgaśnym wiaduktem, właśnie nadjechał jakiś podmiejski skład więc wsiadłem, co prawda bez biletu ale chyba nie ma kontroli bo nikt się mnie nie czepia. Zresztą jadę tylko tak rozpoznawczo, zwiedzić bliską okolicę nowego domu. Tylko jeden przystanek. Kiedy pociąg się zatrzymał po chwili, na kolejnym przystanku, wysiadam ale na prawo , nie na lewo z której to strony niedawno wsiadałem. Pociąg odjechał a ja idę wzdłuż torów (w głąb ekranu) w kierunku jakiegoś niewielkiego marketu. Wkoło jest raczej pusto, przed drzwiami stoi jakaś kobiet. Może wyszła na papierosa a może nie ma za dużo roboty więc wyszła się przewietrzyć. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że jestem w śnie świadomym. Pomyślałem, że mówi się, że we śnie świadomym można sobie pobarszkować z kobitkami więc postanawiam to natychmiast wypróbować. Podchodzę do kobitki z zamiarem chwycenia jej za biust ale kurczę jakaś chuda ta babka , złapałem ale wrażenia mam niezbyt poruszające. Na dodatek kobita w ogóle nie zareagowała jakby mnie nie widziała. Pomyślałem więc , że wejdę do sklepu może tam spotkam jakąś bardziej piersiastą. No i nie pomyliłem się bo w kolejce przy kasie stała taka jedna. Więc podchodzę do niej i cap za piersi. Niestety zaczęło mnie odstrajać bo już nie widziałem biustu ani swoich rak i nawet już na czułem czego dotykam a widzenie ograniczyło się jedynie do twarzy kobiety stojącej w kolejce przy kasie , równie obojętnej jak ta przed sklepem, jakby mnie nie dostrzegała.

Zapewne stąd brały się te jego trudności z życiem rodzinnym , i tak zostało mu po śmierci.