Często badałem już ten temat i odpowiadano mi zawsze, że nic się nie stanie ale…….chociaż jest to możliwe to dzieje się tak jedynie pod warunkiem, że będziemy wypełnieni tym pragnieniem wciąż i co najważniejsze w sposób niezachwiany. Nawet jedno zawahanie się w tej intencji spowoduje ,że jeszcze niepowołany wróci na swoje miejsce i wejdzie z powrotem w przyrodzony sobie poziom Świadomości zstępującej. To to samo co biblijna opowieść o domu oczyszczonym ze zła do którego kiedy nie pilnujemy drzwi wejdzie jeszcze więcej demonów niźli z niego wypędzono.
W dzisiejszych snach odpowiedziano to samo co zawsze choć jak to zwykle ze snami bywa w nowej formie :
To wybór pomiędzy małżeństwem wewnętrznym a zewnętrznym.

Znaczenie snu jest oczywiste. Chodzi o wybór pomiędzy postrzeganiem Boga w sobie a postrzeganie Go na zewnątrz. To jest ta zasadnicza(!!!) różnica jaka istnieje pomiędzy zstępującą i wstępująca świadomością chcącego dostać się do Źródła. Pomiędzy Świadomością która już wie że Świadek jest w niej, jest jej Ośrodkiem a tą której urojeniowo się wydaje ,że jest od Niego oddzielona. Najczęściej taka świadomość przedstawia sobie Boga jako byt zewnętrzny ale można również popełnić ten błąd iluzji wyobrażając sobie Boga jako swoje wnętrze czyli siebie. To ta sama kategoria iluzji tyle że o odmiennych wektorach. Skutek, szczególnie tego drugiego urojenia bywa najczęściej żałosny.

W wielu snach opisanych w Krajobrazach opowiadałem o tym. W snach przedstawione jest to nam jako zniknięcie lewej ręki , podniesionej kiedy dopiero podążamy ku Źródłu lub kiedy przechodzimy na orbitę stacjonarną Źródła wyciągniętej do przodu. Te druga opcja najczęściej poprzedza nadchodzące powołania na nauczyciela i ślubowaniem we śnie nieświadomy działania dla dobra wszystkich istot. Nie żartuję próbowałem się kilka razy wywinąć ale w końcu sprawę postawiono zdecydowanie i bezdyskusyjnie mówiąc że warunki zostały spełnione i koniec dyskusji. No i tak zostałem nauczycielem. Nie ma się z czego śmiać ! No natręctwo które wciąż mnie dokądś gna. I was spotka to nieszczęście, prędzej czy później, jeżeli będziecie wtykać nos tam gdzie nie musieliście 🙂

Jak się z czasem przekonałem czytając przysyłane do mnie sny, innych śniących inaczej, znikanie lewej ręki jest dość powszechnym symbolem granicznego rozszerzenia świadomości śniącego.
Zapewne stąd wzięło swoje początki rozróżnienie religii na religie lewej i prawej ręki , czyli te skierowane do wewnątrz i te szukające Boga na zewnątrz. Żyjemy w świecie przejawionym w którym nakłaniani jesteśmy do zaangażowania w religie prawej ręki , leworęczne są nam zohydzana. Może nawet sami nauczyciele „lewej ręki” ją zohydzają niezdecydowanym adeptom albo tym których chcą dołączyć do egregorialnej formy kultu (jak ładnie nazwał ją Peter J.Carroll – godformy) swojej religii albo nawet do swojego osobistego duchowego (również pośmiertnego) orszaku, jak ma to miejsce w przypadku czarnej guru jogi , czasem wynika to z cynizmu prowadzącego innych a czasem aby nie zaburzać porządku Przejawienia.

Innym równie silnym jak znikanie lewej ręki przejawem zmiany polaryzacji duchowej jest odkrycie, że w snach to nie my się poruszamy w przestrzeni Świadomości a wręcz przeciwnie to wewnątrz nas jest bezwymiarowy, pozaczasowy, beznamiętny, bezrefleksyjny, wciąż ciekawy świata przejawionego Punkt stały w którym tkwi Świadek , Bóg , a cała przejawiona przestrzeń przesuwa się w górę , w dół , na boki i wokół Punktu.
Nie można jednak pomylić się w rozumieniu tego fundamentalnego dla Świadomości faktu, to nie nasz umysł jest Bogiem ten jest również tym co się porusza na zewnątrz Punktu ;w gorę , w dół i na boki a razem z nim świat zewnętrzny. Bogiem jest nieruchomy Świadek w najgłębszej głębi naszej świadomości.

Na tym polega różnica pomiędzy unią/małżeństwem zewnętrznym a wewnętrznym. Ten stan wewnętrznego małżeństwa ze Źródłem (stąd częste, opisujące tę relację symbole seksualne , lingam/joni) to nic innego jak unia mistyczna, stanie się Christoforosem. Oczywiście mam na myśli stanie się nosicielem poziomu od <10 w „górę” a nie Jezusa chrześcijaństwa. Nawet św. Paweł rozumiejąc to używał sformułowania o Chrystusie wewnętrznym we właściwym znaczeniu. Pewnie dlatego nazywano go z przekąsem Apostołem Gnostyków. Nazwa jest ładna dlatego jej używam bo mówi o staniu się wybrańcem !
Żartowałem.