Czym jest/był Qetzalcoatl ?  https://pl.wikipedia.org/wiki/Quetzalcoatl

Jakaś zbiorowość młodych osób chce zejść z góry na dół. Przyjechałem windą na to wysokie piętro  więc nie bardzo mi odpowiead podróżowanie z nimi spowrotem na dół. Nie wiem czy zbiorowość to uwzględniła czy ktoś kto im/jej przewodzi (głowa) zdecydował, że oni zejdą krętymi schodami. W każdym razie ta decyzja mnie uspokoiła. Będą schodzili schodami w postaci jasnego proszku wysypywanego ze srebrnych prostokątnych torebek. Aby jednak proszek nie pozostał na schodach Pierwszy który zarządza tą zbiorowością zadecydował , że srebrne pakiety nie będą otwierane na górze ale zrzucane na dół pojedynczo, środkowym kanałem/szczeliną jaką tworzą schody oplatając pustą przestrzeń klatki schodowej. Dopiero na dole torebki będą otwierane, bez strat proszku i na dole będzie się usypywać z tego proszku wężowaty kształt odcinek po odcinku otwierając torebki po kolei !

Poprosiłem aby Qetzal pojawił się w swoim całym majestacie, oczywiście pod warunkiem że będzie to dla mnie bezpieczne.

Spodziewałem się parady jak w chiński nowy rok a tu takie pitu , pitu.
Po lewej pojedyncza spirala przekazuje swój wzorzec spirali po prawej. Dwa razy podkreślono że ta spirala po lewej niczego nie syntetyzuje. Dopiero ta po prawej odpowiada za syntezę mocznika.
Jednym słowem czczono DNA które w wizjach skojarzyło się im z wężem skąd mieli wiedzieć że mają te węże w sobie. Zaciekawiło mnie jednak co innego dlaczego mocznik ? Muszę sprawdzić od którego momentu ewolucji organizmy żywe go syntetyzują. Być może dopiero u kręgowców.
Czyli pierwszych Quetzalopodobnych gadów i płazów .

Kilka miesięcy po tym śnie natrafiłem na relację Michaela Harnera, antropologa badającego kulturę
Indian Conibo w peruwiańskiej Amazonii. Swoje wrażenia z ceremonii opisał tak:

„Przez szereg godzin po wypiciu wywaru znajdowałem się, choć nie śpiąc, w świecie dosłownie wykraczającym poza moje najdziksze sny. Spotkałem ptasiogłowych ludzi, jak i podobne do smoków stwory, które objaśniały, że są prawdziwymi bóstwami tego świata. Otrzymałem pomoc innych duchowych pomocników w próbie przelecenia przez najdalsze części Galaktyki. Przenoszony w transie, w którym to, co nadnaturalne, wydawało się naturalnym, zdałem sobie sprawę, że antropolodzy, łącznie ze mną samym, głęboko nie doceniają ważności narkotyków w kształtowaniu ideologii krajowców.”
„Zobaczył dwie dziwne łodzie płynące w powietrzu o wielkich smoczo-głowych dziobach, podobnych do tych w statkach Wikingów. Na pokładzie spostrzegł wielką ilość ludzi z głowami błękitnych sójek i ludzkimi ciałami, jak ptasiogłowe bóstwa ze starożytnych grobowych malowideł egipskich.
W pewnej chwili Harner zorientował się, że wizje te emanują z gigantycznych wężowych stworów spoczywających na dnie jego mózgu. Zaczęły one wyświetlać przed oczami badacza obrazy zarazem informując go, że jest to wiedza przeznaczona wyłącznie dla zmarłych i umirających.
Najpierw pokazały mi planetę Ziemię, jaką była przed eonami czasu, zanim pojawiło się na niej życie. Zobaczyłem ocean, nagi ląd i lśniące niebieskie niebo. Następnie z nieba spadły setkami czarne punkciki i wylądowały w pustynnym krajobrazie. Miały toporne skrzydła podobne do pterodaktyli i wielkie wielorybie ciała. (…) Wyjaśniły mi w jakimś rodzaju mowy myślowej, że przyleciały skądś w przestrzeni. Przybyły na planetę Ziemię, by ujść przed nieprzyjaciółmi. Stwory pokazały mi następnie, jak stworzyły życie na planecie w celu ukrycia się w jego różnorodnych postaciach i zamaskowania swojej obecności. Przede mną wspaniałość stworzenia i różnicowania się roślinnego i zwierzęcego świata … setki milionów lat działania … miała miejsce z żywością i w skali niemożliwej do opisania. Dowiedziałem się, że smoko-podobne stwory znalazły się w ten sposób wewnątrz wszystkich form żywych, włączając człowieka.
Patrząc wstecz można by powiedzieć, że były one niemal jak DNA, chociaż w tym czasie, 1961 roku, nic o DNA nie wiedziałem.”