Ten, który z demonami walczy, winien uważać, by samemu nie stać się jednym z nich. Kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie.
                                                                                                                               Fryderyk Nietzsche

 

Dojrzawszy jak materia staje się czarna, raduj się, bo jest to początek dzieła.

                                                                                                                               Rosarium philosophorum

 

Kto uwierzył — ten został zbawiony. Kto dostąpił zbawienia, ten uwierzył,
tzn. poczuł, że wszystkie ograniczające prawa, wszystkie podpory,
wszystkie podstawy, na których się opierał, zostały rozbite, roztrzaskane,
unicestwione. Że wszystkie świece pogasły, wszystkie drogowskazy
zniknęły: «Pan powiedział, że będzie mieszkał w mroku».
Znaczy to, że Pan rzekł, iż jego rodzimym żywiołem jest ciemność,
której człowiek lęka się bardziej niż czegokolwiek innego.

                                                                                                      Lew Szestow

 

 

Mistycy tacy jak Jan od Krzyża przedstawiali tę fazę eksploracji Świadomości jako noc duszy. Nocy zmysłów, która zazwyczaj poprzedza noc duszy, odpowiada we śnie, wydostanie się ponad Granicę 5/6 .
Obszary w których Przestrzeń Przejawienia i Protoprzejawienia pojawia się osobowo, odpowiednio w formie Dziewiczej Matki(Demeter/Persefona) i Najstarszej Ladacznicy (Lilit) były eksplorowana przez wszystkie religie. Wnioski jakie wyciągano z tych wglądów, przynajmniej te które prezentowano jawnie, miały na celu zniechęcenie wiernych przed samodzielną eksploracją tego obszaru.
Odpowiednio pouczeni, w amatorsko realizowanych wizjach, po ujrzeniu czarnej postaci w otoczeniu wypalonego skwarem obszaru nie mieli wątpliwości, że napotkali Szatana. Na tym ich duchowe eksperymenty zazwyczaj bywały porzucane.
Aby zniechęcić ignorantów do samodzielnych poszukiwań wiele stowarzyszeń roztaczało wokół tej postaci aurę grozy.
Przykładem może być Baphomet Templariuszy.
Dr. Hugh Schonfield zajmujący się kabałą i studiujący żydowskie pismo szyfrowe (Atbash), wg niego użyte również w niektórych zwojach znad Morza Martwego, twierdził, że słowo Baphomet można rozszyfrować przy pomocy Atbash. Znaczy tyle co greckie „Sophia (Sofia)” oznaczające „wiedzę” a także „boginię”.

W alchemii, utrata światła, podobnie jak wśród mistyków, świadczyła o oczyszczającym wypaleniu duszy i była to kolejna z faz, którą należało pokonać w drodze do osiągnięcia ostatecznego rezultatu. W alchemicznym tekście Splendor Solis (1582), śmierć przedstawiona jest jako Czarne Słońce (Nadświetlność) wypalające wizyjny krajobraz. To właśnie do tego wypalonego miejsca musimy dążyć i je przekroczyć, jeśli chcemy doświadczyć etapu Sol Niger, inaczej etapu Nigredo/Albedo.

Doświadczamy zatem przestrzeni gdzie dotarli, wiele wieków przed nami, najodważniejsi z podróżników ducha.

Jung bardzo trafnie rozpoznał podstawowe idee, jakie rządziły tą fazą alchemicznej transmutacji.

„Metaforyka i idee alchemii zawładnęły jego wyobraźnią – jej smoki, cierpiąca materia, pawie ogony, alembiki, atanory, czerwone i zielone lwy, królowie i królowe, rybie oczy, odwrócone drzewa filozoficzne, salamandry, hermafrodyty, czarne słońca i biała ziemia, metale (ołów, srebro i złoto), kolory (czarny, biały, żółty i czerwony), destylacja i koagulacja, i całe bogactwo łacińskich terminów. Wszystkie te obrazy były dla Junga najlepszym możliwym wyrazem psychicznej tajemnicy którą ogłaszały, umacniając jego dojrzewającą wizję analogii istniejącej między alchemią i jego własną psychologią nieświadomości.” Black Sun – the alchemy and the art of darkness- Stanton, Marlan College Station: Texas A&M University Press 2005

Cień w rozumieniu Junga jest konstrukcją która powstaje w naszej nieświadomości w wyniku zepchnięcia do niej nieakceptowanych świadomie treści, potem projektujemy je na otoczenie tworząc fałszywe przeszkody bądź przypisując innym projektowaną przez nas motywację. Jest w tej koncepcji łatwa do rozpoznania cecha lustrzanej Granicy 5/6 a czerwonego lwa łatwo utożsamić z, opasującym przejawienie wewnątrz przyczynowe, żelaznym uściskiem poziomu kauzalnego (5) i jeszcze wyżej, Czerwonego <10. Sam cień jednak nie jest jedynie artefaktem który tworzy nasz umysł. Jest przede wszystkim przestrzenią która umysł prowokuje do tego rodzaju twórczości. Dlatego tak trudno, dopóki umysł wykazuje swoje funkcje, jest zaprzestać tworzenia myślokształtów. Każda powtórzona emocja, choćby po najdoskonalszym oczyszczeniu intencji, wywołuje w tej przestrzeni swoje odwzorowanie w formie myślokształtu. Właśnie dlatego tak trudno zatrzymać tworzenie urojeń karmicznych. Czarny 8/1 jest źródłem najbardziej cienistego cienia jako, że stoi w całkowitej opozycji do złotego blasku Metatrona 8/3

Obserwując ten proces od wewnątrz, powinniśmy traktować cień jako element egregorialnego rozszerzenia każdego z poziomów Świadomości.
Nawet do wysokich poziomów, tych ponad granicą 5/6 mamy dostęp jedynie poprzez poziomy(Bramy) astralny(3) i mentalny(4).Tylko wtedy możemy takie doświadczenie zapamiętać, najczęściej jedynie w formie symbolicznej.
Istnieje oczywiście wyjątek. Jest nim przypadek unii mistycznej pozbawionej jakiejkolwiek komponenty poziomu 3 i 4. To przekroczenie Granicy 5/6 poprzez Czerwoną Bramę (5), która łączy „Nienas” bezpośrednio z poziomem Świadomości Czerwonego <10. Piszę „Nienas” ponieważ aby doświadczyć unii mistycznej musimy utracić samoświadomość bycia oddzielnym 'ja’.

Dla Junga to co nazywam Świadomością to oczywiście nieświadomość. Dla mnie cień to boczne, minusowe rozszerzenia (często personifikacja) każdego, nawet ósmego poziomu Świadomości. W tym konkretnym przypadku tworzącego myślokształt w formie Boga Osobowego będącego w swojej warstwie negatywnej swoistym cieniem na tle warstwy pozytywnej jawiącej się jako blask z którego się wyłania. Ten ostatni można by nazwać jasnym cieniem. Arabski średniowieczny mistyk Al Gazali w swojej „Niszy świateł” podkreśla, że ten ostatni blask jest najgłębszą zasłoną Boga nieprzejawionego .

Kiedy stykamy się, podczas podróży sennej, z kolejnym, do tej pory zaniedbanym przez nas poziomem Świadomości, rozpoczynając rozwijanie jego samowiedzy , jego jaźni, najpierw napotykamy przerażającego , dla świadomości poprzedniego poziomu, strażnika. Kiedy podniesiemy zrozumienie, strażnik staje się życzliwym przewodnikiem po to aby po kolejnym rozszerzeniu zrozumienia stać się kolejnym poziomem Świadomości, ze swej natury pustym, który zintegrowaliśmy i przywróciliśmy jako w pełni użyteczny w całej strukturze naszej duszy. Rozpoznanie wszystkich poziomów Swiadomości powoduje ich opróżniene, zanik tworów które tworzyliśmy próbując ich doświadczać umysłem. W efekcie takiego zrozumienia odległość pomiędzy podróżującym a Celem podróży duchowej znika. Transcendentność poziomów Świadomości jest bowiem jedynie iluzją umysłu. W rzeczywistości celem podróży jest osiągnięcie stanu immanancji.
Cień podtrzymywany przez rezonujący z pustką, pozornie oddzielnych przestrzeni Świadomości, na każdym z etapów, jest źródłem zła jakie/które nas dotyka ponieważ wewnętrzne stany są rzutowane na innych, pozornie oddzielnych od nas. Mnożymy swoje problemy, nie zdając sobie sprawy z tego, że przyczyną jest nasze wewnętrzne zaburzenie Świadomości, Jej nieprzezroczystość. Funkcjonalne rozpuszczeni cienia na kolejnym poziomie, wraz z jego pozorną oddzielnością, staje się powodem uwolnienia ogromnej ilości energii jaką w nim uwięziliśmy i traciliśmy na walkę z nim jednocześnie go wzmacniając. Jest to przecież nasza własna konstrukcja egregorialna którą coraz bardziej rozbudowujemy wraz z jej urealnianiem i chęcią zwalczenia go. W snach , kiedy nieprzygotowani próbujemy przekroczyć bramę Czerwoną (5) na naszej drodze pojawia się byt z którym musimy stoczyć bój jak biblijny Jakub z Aniołem. Anioł ów często przybiera dość nieprzyjemną powierzchowność. Co charakterystyczna owa walka przypomina zapasy, kontaktowe starcie polegające właśnie na przekazywaniu i pokonywaniu oporu przeciwnikowi. Zazwyczaj nieudana kończy się przebudzeniem. Kiedy jesteśmy przygotowani nie napotykamy żadnego oporu.

Rolę cienia przyjmuje, na poziomie fizycznym(1), inna osoba, na którą wyprojektowaliśmy naszą negatywną lub co zaskakujące pozytywną iluzję, osoba w której nie rozpoznaliśmy nosiciela wspólnej, Jedynej Świadomości, a potraktowaliśmy ją jako oddzielny byt. Bywa to rozszczepienie, przyczyną zła jak i złego dobra, takiego dobra które jest złem cząstkowym, które pochopnie nazwaliśmy dobrem. Dobro jest złem o ile nie prowadzi do rozpadu odczucia bycia oddzielnym od innych.
Na poziomie drugim , energetycznym cieniem stają się zaburzenia w przepływie energii poprzez liczne kanały i czakry naszego ciała wynikające z nierozpoznania pierwszego cienia co jest przyczyną autoagresji i naszych chorób. Co ciekawe w tym ujęciu, istnienie jakiejkolwiek czakry, zanieczyszczonej czy czystej jest wciąż efektem urojenia o oddzielności tyle, że na wyższym niż fizyczny poziomie. Kiedy urojenie o oddzielności na poziomie tworzenia czakr znika, znika ciało fizyczne które było emanacją czakr w świat fizyczny. Dlatego właśnie podczas Wielkiego Transferu, czyli osiągnięcia Tęczowego Ciała, ciało fizyczne znika !
Na poziomie trzecim -astralnym – wyobrażeniowo-emocjonalnym, cieniem stają się nasze wyobrażenia i powiązane z nimi emocja na temat otaczającej nas rzeczywistości, osób i zdarzeń, myślokształtne algorytmy uczuć i wyobrażeń które wciąż powtarzają swoje procedury, na nawykowe hasło.
Podobnie na poziomie czwartym- mentalnym, cień tworzą nabyte w ciągu życiowej peregrynacji przekonania intelektualne. Często podsycane przez kult najwyższej wiedzy dostępnej do osiągnięcia jedynie w trakcie skrajnej indywiduacji i zbudowania potężnego Ja. Co wydaje się być skrajnym przeciwieństwem tego do czego dąży mistyk, czyli do rozpuszczenia swojego ja w Tym co go przekracza.
Na poziomie piątym, kauzalnym, cieniem jawią się nam zdarzenia które wydają się przypadkiem i w żaden sposób nie rozpoznajemy w nich odbicia naszych problemów z cieniami niższych poziomów, oczywiście jesteśmy przekonani, że przykre zdarzenia spotykają nas niezasłużenie lub przypadkowo.
Na wyższych poziomach cień również związany jest z błędnym postrzeganiem siebie jako indywidualnego ja a nawet boskiego JA, oddzielnego od Źródła Świadomości.

Antropomorfizacja cienia doprowadziła religie, takie jak chrześcijaństwo, nawet te wcześniejsze, gnostyczne czy, późniejsze, ezoteryczne spod znaku Steinera, do zawiłych rozważań o złym i dobrym Bogu, odnajdywaniu hierarchicznych zależności i stopniowania zła, stąd właśnie u Steinera wziął się Lucyfer, Assurowie, Aryman,Szatan.

W moich podróżach, kiedy pytałem o Szatana pojawiała się falująca ciemnogranatowa membrana, która w myśl zasady, że pod kątem dziewięćdziesięciu stopni do płaszczyzny sennej narracji, możemy wejść w dobrowolny(!) kontakt z bytami znajdującymi się na „orbicie stacjonarnej” konkretnego poziomu Świadomości. Granatowy Szatan wyrażałby zatem swoim ponurym odcieniem/przesunięciem barwy podstawowej, patologię poziomu mentalnego (4). Analogicznie ciemna zieleń przedstawiałaby dezintegracją poziomu astralnego(3), ciemnożółty pochodziłby z poziomu energetycznego(2). Ciemna czerwień (krew połączona z cierpieniem) zwiastowałaby nam kontakt z cieniem poziomu kauzalnego(5).

Sol niger, nigredo alchemików, będące przekazem o Nadświatlności 8-12 a nie złem i błędnym wyobrażeniem o wypaleniu-lękiem przed oczyszczeniem, musi zostać pożarte przez zielonego lwa, czyli musi zostać rozpuszczone na poziomie astralnym -zieleń (3) jako, że najbardziej zauważalny cień powstaje przy udziale owego poziomu emocjonalno-wyobrażeniowego.
Alchemicy wspominają również o czerwonym lwie czyli o poziomie kauzalnym(5) stojącym na straży zniewolonych przez samych siebie !

Sny z poziomu ósmego często bywają dramatyczne. Mówią zazwyczaj wielkim żarze. Kiedy nie jesteśmy ostatecznie oczyszczeni z iluzji bycia oddzielnymi, wizje obciążają nas odpowiedzialnością za niedopełnienie kardynalnych powinności, albo o bycie powodem całego szeregu śmierci osób(przewodników) towarzyszących nam w snach.
Tak naprawdę całą odpowiedzialność ponosi pierwotna Świadomość, która nas ukonstytuowała, zdecydowała o naszym byciu oddzielnymi od Źródła i o jej warunkach (grzech pierworodny, o jakim mówi chrześcijaństwo, jest doświadczany najpełniej właśnie na tym poziomie) co bardzo poruszające, sny z tego poziomu obciążają nas w bardzo dramatyczny sposób, personalnie, co najczęściej traktujemy jako oskarżenie naszego 'ja’. Stąd powszechne doświadczenie nieuświadomionego, wolnopłynącego lęku, na którego tle toczy się nasze życie na jawie. Ten lęk jest jak klej który dąży do połączenia w Całość, pozornie naszych aktów woli, które rozdzierają Konieczność.
Całą odpowiedzialność ponosi jednak Źródło Świadomości. To Ono stworzyło warunki, w ramach których istniejemy. Iluzja wolnej woli i co za tym idzie poczucie odpowiedzialności za wybory, które są nasze jedynie dla osób o świadomości nie dotykających swoim zrozumieniem Konieczności. Konieczności która jest prawdziwym powodem dziania się, czasu i przestrzeni, sama będąc ich pozbawioną ale permanentnie brzemienną w rozwijającą się przed naszymi oczami i umysłem, narrację.
Wiemy, że nie jesteśmy winni jako ludzie, ale niełatwo jest przekroczyć pole śmierci 'ja’, 8/2 bez poczucia winy . To ucho igielne na naszej drodze do Nieprzejawionego Boga 8-12.
Sny z poziomu ósmego, bywają tak dramatyczne, że odwracając mimowolnie ich zrozumienie, jesteśmy gotowi przyznać, że spotkaliśmy na swojej drodze zło całego świata, którego sami jesteśmy przyczyną. Obarczamy nim siebie. Ta sytuacja staje się wtedy dla nas obrazem spotkania z osobowym złem, z Szatanem. Mają rację dawne pisma nazywające ten osobowy cień, spotykany przez podróżnika na poziomie ósmym, naszym Oskarżycielem przed Bogiem.
Kiedy spróbujemy wśnić się progresywnie w postać Czarnego, z poziomu ósmego, okaże się że wnikniemy w przestrzeń karmicznego ciągu żyć. Długość pojedynczych jego elementów żyć, może być dowolnie regulowana, bez zaburzenia długości całego ciągu inkarnacyjnego. Tak jakby inne jego elementy kompensowały zmiany które zaszły nieplanowane w jednym z nich. Wszystko zostaje skompensowane w ramach Konieczności poziomu brahmanicznego 8.

Nicość 8/2

Oczywiście przy dzisiejszym stanie wiedzy powinno się dodać, że Nicość nie jest tożsama z próżnią. Jest faktem metafizycznym, ma u swoich podstaw brak struktur czaso-przestrzennych które mógłby wykryć nasz umysł. Kwestia czasu, przestrzeni i form które powstają podczas ich kreacji w Przejawienie, do której często powracam, wydaje się być kluczem do poznania tajemnicy istnienia. U jego podstaw stoi stoi właśnie Brama Nicości, która w pewnym sensie funkcjonuje jako Granica 8/9. Ten element, jeden z trzech, poziomu brahmanicznego 8, pozostaje we wzajemnej relacji z pozostałymi dwoma, jak symboliczny, pusty wewnątrz, stożkowaty płaszcz, który często śni się podróżującym w tej przestrzeni. O Złotej, zdobnej w fałdy i ornamenty form, powierzchni 8/3(Metatron), Czarnej podszewce 8/1(Nigredo/Albedo) i wnętrzu które sobą definiuje ów „płaszcz” czyli właśnie Nicość 8/2. Po odwróceniu „ do góry nogami” na Granicy 8/9, płaszcz zamienia się w Kryształowy Wir 8-12. Po tym wynicowaniu Czarny 8/1 okazuje się Przejawionym odzwierciedleniem Nieprzejawionego Czerwonego <10 (Chrystusa).

Czym innym jest próżnia, nigdy nie jest Nicością jest jedynie stanem o najniższej energii występującym w jakimś obszarze Wszechświata. Dlatego też czerpanie energii z próżni(energia punktu zerowego) dzisiaj wydaje się mało prawdopodobne. Wymagało by to bowiem postawienia się na niższym niż najniższy poziom energii próżni występującej lokalnie. Nie wiemy czy poziom naszej próżni jest tym najniższym czy istnieją inne pod nami do których może spaść nasz Wszechświat, może się zdarzyć że kiedyś w wyniku wysokoenergetycznego zderzenia to „dno” zmieni swój poziom. To co jesteśmy w stanie zdefiniować dzisiaj jako metafizyczną Nicość wynikać może jedynie z ograniczeń naszego umysłu, może okazać się również nicością lokalną .

Skoro czas jest linearny„ gdzie w takim razie jest źródło czasu i do jakiego morza w końcu czas uchodzi? Każdy strumień, jak wiemy, siłą rzeczy jest ograniczony. Gdzie w takim razie byłyby brzegi czasu? […]
Do opisu nowego chronotopu Hans Ulrich Gumbrecht stworzył przykładowo pojęcie „szerokiej teraźniejszości” (breite Gegenwart), sugerując, że przyszłość nie stanowi już horyzontu możliwości, lecz o wiele bardziej zagrożenie; przeszłość natomiast nie jest już czymś, co można „zostawić za sobą”. Z tego powodu teraźniejszość coraz bardziej rozrasta się, przypominając poczekalnię załadowaną przeszłościami, które zalewają ją swoją permanentną obecnością .” SYGNATURY SEBALDA ZWIERZĘTA – WIDMA – RUINY, Katarzyna Kończal

Tu właśnie powinniśmy dostrzec przyczynę istnienia cienia. Trudność niemal nie do przebycia, którą dostrzegamy kiedy próbujemy zatrzymać tworzenie się karmy, czyli spowodować rozpad myślokształtów, które stanowią dla naszego umysłu gotowe algorytmy postępowania czy utarte sposoby myślenia. Właśnie brak owych brzegów iluzji linearności czasu powoduje że umyka naszej uwadze świat który znajduje się po naszej lewej i prawej stronie, nad nami i pod nami. Co udaje się zauważyć dopiero śniąc i uważnie analizując ekran śnienia. Pozór istnienia takiej samej przestrzeni na jawie jest iluzją umysłu bo przestrzeń na jawie jest mimo wrażenia trójwymiarowości, linearna w sensie sposobu jej percepcji, umysł inaczej nie jest w stanie jej postrzegać. Zdarzają się co prawda przebicia z przestrzeni snu, tej przestrzeni wieloczasu, w postaci umykających najczęściej naszej uwadze widm, które czasem udaje się nam spostrzec kątem oka, na granicy pola widzenia. Nie znaczy to że nie wpływają one na stan naszej świadomości mimo że nie są rejestrowana w centralnym polu świadomości naszego umysłu. Wokół przedmiotów, budynków, miejsc a nawet osób, falują czasowo wielorakie przestrzenie, mając moc przywoływania odczuć a nawet obrazów zdarzeń w których rzeczy i ludzie uczestniczyli.
„Widziałem to bardzo wyraźnie, że oni nadal tu są, nadal żyją, stłoczeni w
domach, w suterenach i na poddaszach, że nieustannie wchodzą i schodzą po
schodach, wyglądają z okien, poruszają się w wielkiej masie ulicami i nawet
zapełniają niemym tłumem cały, pocętkowany szarą mżawką przestwór
powietrza.” (ibidem)

„Skoro istnieje coś takiego jak widmowość, to istnieją też powody, by wątpić w
ten upewniający i uspokajający porządek teraźniejszości, a nade wszystko w
istnienie granicy pomiędzy teraźniejszością, aktualną lub obecną realnością tego,
co teraźniejsze, a tym wszystkim, co można jej przeciwstawić: absencją,
nieobecnością, nierzeczywistością, nieaktualnością, wirtualnością, a nawet
symulakrum w ogóle itd. Chodzi o to, by poddać w wątpliwość współczesność
tego, co teraźniejsze z samym sobą. Widmo dewaluuje znaczenie granic oraz ścisłych podziałów, umożliwia namysł nad symultanicznością i pluralizmem czasów, a także wyrywa nas z uspokajającego porządku teraźniejszości, sugerując, że czas nigdy nie jest równomierny ze samym sobą.
Widma nie niwelują jednak zupełnie czasu, lecz dokonują jego rozwarstwienia i
poruszają się w równoległych i nakładających się na siebie czasowościach. Derrida
pokazuje, że czas widma mierzony jest rytmem jego powrotu i „uobecnia się nie inaczej
niż jako to, co mogłoby nadejść (venir) lub powrócić (re-venir)” SYGNATURY SEBALDA ZWIERZĘTA – WIDMA – RUINY, Katarzyna Kończal

O próbach opuszczenia Wielkiej karmy (1 do <10) przez Duszę 7, wyjścia z potrzasku urojenia o swojej oddzielności, nie inaczej jest z człowiekiem próbującym za pomocą umysłu opuścić małą karmę, sensownie pisał już Plotyn, ostatni wielki filozof Grecji, ideami
Plotyna przepojona była twórczość największych Ojców Kościoła
i najznakomitszych mistyków średniowiecza:

W szóstej Enneadzie (VI, 9, 3 i 4) pisze: „W miarę wspinania się do
bezpostaciowego (άνείδεον) dusza, nie mogąc objąć go zgoła,
ponieważ nie doznaje ani «określania», ani jakby kształtowania
przez wieloraki przedmiot kształtujący, ślizga się i lęka próżnego
uchwytu (φοβείται μη ούδεν έχη). Toteż męczy się na takich
wyżynach i chętnie schodzi w dół… A trudność na tym głównie
polega, że nie można Go [Jednego] sobie uświadomić ani za sprawą
wiedzy (έπιστημη), ani za sprawą myślenia (νόησις), więc tak jak
inne przedmioty umysłowe (τά άλλα νοητά), lecz tylko za sprawą
«obecności» (παρουσία), która jest wyższa od wiedzy. Dusza
popada mianowicie w odstępstwo od tego, że jest jednem, i jednem
nie jest już zgoła, ilekroć przybiera wiedzę o czymś, albowiem
wiedza jest określeniem słownym, a określenie słowne wielością
(λόγος γαρ έπιστήμη, πολλά δέ ό λόγος.[…]Kiedy dusza zbliża się do prawdziwej
rzeczywistości, opanowuje ją przerażenie, wydaje się jej, że
pogrąża się w nicości, że umiera. I odwrotnie, kiedy ostateczną,
najwyższą rzeczywistość usiłujemy pochwycić w sieć naszych
ścisłych i jasnych wypowiedzi, gotowych i utartych kategorii,
wycieka ona z nich jak woda z rybackiej sieci, kiedy wyciągają ją
z wody — przeobraża się na naszych oczach w straszną „nicość „.

Jak komentuje Lew Szestow – „Oznacza to, że Plotyn
zdradza podstawowy nakaz swojego boskiego nauczyciela(Platona), wyrzeka
się logosu, stając się, w terminologii Platona, μισόλογος, nienawidzącym
rozumu.”
Eduard Zeller dodaje: „Ostateczny cel filozofii odnajduje Plotyn jedynie
w takim rozpatrywaniu boskości, przy którym wszelka określoność
myślenia i wszelka jasność samoświadomości ginie w mistycznej ekstazie[…] Filozof stracił bezwarunkowe zaufanie do swojego myślenia”.

Chciało by się dodać- To, właśnie go wyzwoliło! Wiadomo od dawna, że ani teologia, ani filozofia, tym bardziej nauki eksperymentalne, nie prowadzą do poznania ostatecznego, są jedynie sposobami pracy z wyobrażeniami i intuicjami badaczy na ten temat. Spotkanie z Podstawą Rzeczywistości możliwe jest jedynie na drodze mistycznej.
Arystoteles co prawda dowodził, że poznanie Boga rozumem jest możliwe, jako że i Bóg i człowiek jest ostatecznie tej samej natury, ale trudno powiedzieć dlaczego założył, że to poznanie miało by się odbywać, w całej swojej pełni, w ramach rozumu i na jego warunkach. Oczywiście do pewnego stopnia jest to możliwe ale za pomocą rozumu nie jesteśmy w stanie określić ani owego stopnia ani właściwości, co do formy i naszego jej zrozumienia. Wiele bowiem wskazuje na to, że myślenie jest pułapką dla Świadomości, pętlą hermeneutyczną, mogącą ukazać jedynie sposób funkcjonowania samego umysłu a nie sposobem na pełne poznanie. Dopiero ustanie działania umysłu pozwala rozpuścić bariery dzielące Pełnię Świadomości w sposób dialektyczny.
Tymczasem może się okazać, że to co mamy wspólnego z Bogiem nie jest dowodliwym myśleniem, ubranym w hieratyczne formy logiczne ale owym marginalnym, niezauważanym na co dzień, brzęczeniem rzeczywistości, słabo namacalnym, ledwie uchwytnym kącikiem oka, czymś na obrzeżach myśli, czymś co nie ulega emocjom ale je obserwuje, tłem na którym pojawiają się dźwięki, obrazy, emocje i myśli.

„Sądzę, iż nie wyda nam się już teraz tak dziwnym fakt, że
Plotyn do pięćdziesiątego roku życia niczego nie pisał, a kiedy
zaczął pisać, nie czytał tego, co napisał[…]Jeżeli Plotyn ma rację
i filozoficzna prawda nie jest dostępna poprzez rozumowanie, to
nie można się jej przecież w żaden sposób „nauczyć”. Nie można
jej też zweryfikować. Więcej: nie można być pewnym, że tak samo
jak te prawdy, które dostępne są na drodze rozumowania, jest ona
zawsze i dla wszystkich ta sama, a nawet zawsze ta sama dla
jednego i tego samego człowieka. Niewykluczone, że Plotyn,
„dotykając” prawdy albo „uczestnicząc” w niej, za każdym razem
widział coś innego. Sam Plotyn niczego o tym nie mówi.
Przeciwnie, wyraża się w sposób pozwalający sądzić, że rzeczy
przedstawiają się całkiem inaczej, że zmienność stanowi cechę
świata empirycznego, w świecie zaś nadempirycznym wszystko
pozostaje ze sobą zawsze identyczne, przemiany nie są tam
możliwe i dopuszczalne.[…]Można,
rzecz jasna, traktować jako brzemię ramy, które wyznacza nam
nasza przynależność do określonego wyznania. Nie oznacza to
jednak w żadnym razie, że wyswobodzenie się od prawdy
teologicznej doprowadza człowieka do wolnych badań. Sądzę, że
teoria dwóch prawd miała swoje źródło w marzeniu o zupełnie
innej wolności, o tej, którą wysławiał Plotyn. ” Lew Szestow , Na szalach Hioba