Czy Całun Turyński jest autentyczny ?
Wracam z daleka do domu. Najpierw wsiadłem w firmowy(!) autobus, który nadjechał jako pierwszy, ale po drodze z niejasnego powodu uznałem, że właściwy jest ten, który jedzie za nim i przesiadłem się do niego. Zapewne licząc na to, że ten drugi będzie jechał szybciej, skoro dogonił pierwszy autobus.
Kiedy dojeżdżamy do Ronda Krwiodawców (! Mała karma 1-5 i Wielka karma 1-10 !), na przystanku, jeszcze przed skrzyżowaniem (!), zatrzymują się obydwa autobusy. Wysiadam z tego drugiego, który jest nieoznakowany(!). Widzę, że firmowy wciąż jest przede mną, ale uznaję, że mimo tego, że jest wciąż pierwszy, to nie przesiądę się do przodu, ponieważ do domu(4), który jest za tym skrzyżowaniem, dotrę szybciej na piechotę.
Rozważam w myślach czy w ogóle warto często podróżować tą linią, bo koszt jest spory, dwanaście złotych!
Na Krakowskim Przedmieściu, głównej ulicy miasta, zaparkowałem białego Fiata Uno (niech się stanie jedność), którym przyjechaliśmy tu z żoną. Tuż przed dawnym zakładem odzieżowym, którego jednym z szefów był mój ojciec, teraz w tym samym miejscu otworzono bank. (To symbole, które przenoszą mnie w kierunku Nicości 8/2- „szycie” form/przelewy energii/jedność, sam budynek przypomina kształtem wielkie pianino!)
Żona wysiadła pierwsza i poszła w głąb ekranu, porozmawiać z ciemnoskórym bardzo wysokim (! Nigredo 8/1) mężczyzną.
(Wczoraj śniłem o Szatanie. Ktoś poprosił mnie we śnie, abym przestał zadawać pytania, tylko posłuchał, co On ma do powiedzenia. Niewiele pamiętam z jego wypowiedzi, ale utkwiło mi w pamięci, że to ja (czy też moimi ustami tamten) zadaje pytanie retoryczne, osobom obecnym w pomieszczeniu mówiąc;
– Przecież wszyscy wiemy o tym, że nie jesteśmy tu szczęśliwi.
Druga część wypowiedzi dotyczyła sposobu osiągnięcia szczęścia, ale nie była tak dobitnym stwierdzeniem, jak ta o byciu nieszczęśliwymi.
Przedwczoraj na pytanie, czy Szatan istnieje, odpowiedziano mi:
– W 70% to jesteś ty a w 30% tamta strona !!!)
Wracając do przerwanego wątku, na temat całunu.
Wysiadłem z białego uno i idę w kierunku w którym udała się żona, czyli ciemnoskórego wielkoluda.
Nie zamknąłem za sobą drzwi(!) dlatego nieco się jeszcze waham. Może powinienem wrócić i je zatrzasnąć?
Szeroko otwarte, stanowią zaproszenie(!) dla niepożądanego gościa ? Mój niepokój nie jest bezpodstawny, ponieważ z tamtej strony ulicy (od strony sklepu Weltbildu- niem. Światopogląd !) idzie ktoś, kto mógłby być potencjalnym amatorem niezamkniętego samochodu. Stoję i waham się.
Tymczasem, sam nie wiem, czy to podmuch wiatru (tchnienie !), czy natężenie mojej uwagi powodują, że drzwi zatrzaskują się same. Uznaję, że takie zamknięcie wystarczy. Jest mało prawdopodobne, aby ktoś podszedł i szarpał za klamkę.
Kolejnej nocy, ciąg dalszy całunu.
Jestem wraz z żoną w mieszkaniu, jest z nami również mały chłopiec. Nagle wyszedł na klatkę schodową i zbiegł na sam dół. Myślałem, że wybiegł, ot tak jak to mają w zwyczaju mali chłopcy, bez zastanowienia i że zaraz wróci. Tymczasem on wybiegł i gdzieś przepadł !
Opowiadam o tym zdarzeniu grupie osób, które go poszukują, chyba nawet prowadzą jakieś dochodzenie!
Po lewej stronie widzę okrągłe pole, wielkości pokrywki. Coś jest w nie wkładane wielokrotnie (!!!). To coś, kiedy zanurzy się, w tej przestrzeni, zostaje przez to pole pochłonięte i w nim znika. (Tak jak chłopiec, który zbiegł z góry na dół).
Zatem naprawdę ciało zniknęło z całunu ?!?!?
Zmieniam pytanie. Pytam, czy ślady, jakie są na całunie, są autentyczne?
Wchodzę na pośrednie piętro. Towarzyszy mi tutejszy przewodnik, który poza tym, że jest moim przewodnikiem, jest właścicielem kolekcji starych przedmiotów.
Kolekcja jest umieszczona za szkłem, po lewej stronie, na ścianie. Piętro, na którym znajduje się kolekcja, jest pośrednie, gdzieś pomiędzy trzecim a piątym. Nie jest konkretnie czwartym.
Przy wejściu do pomieszczenia, gdzie przyszliśmy długim korytarzem, minęliśmy przy samych drzwiach, po lewej stronie, grupkę wychodzących z niego osób. Przewodnik pokazuje mi swoją kolekcję w sposób specyficzny, tak jakby nie chciał mi narzucać oceny, czy przedmioty są stare, czy nie. Pozostawia tę kwestię mojej ocenie.
Gdzieś jednak, w przestrzeni okalającej to miejsce, odbieram przekaz, że jednak są to przedmioty starożytne.
Po lewej stronie ekranu stoi przewodnik i czeka na mój werdykt.
Czyli wyglądają na starożytne, ale kwestia autentyczności, wiary w nią, pozostaje pozostawiona do oceny mnie samemu. Mogą być starożytne, ale nie muszą być oryginalne albo być czym innym niż się o nich sądzi dzisiaj.
No ale ja nie chciałbym wierzyć w autentyczność a wiedzieć. Mieć pewność.
Czym są ślady na całunie ?
Przekaz- To są ślady krwi !
Chodzę i morduję świadków jakichś zdarzeń!
Ostatni siedzi po lewej stronie stołu, ja po prawej. Nachylamy się do siebie. Mężczyzna, który się niczego nie spodziewa, do ostatniej chwili, nie może pojąć, że właśnie poderżnąłem mu gardło !!!
Ktoś, kto mnie tutaj wpuścił, sprawdzał, czy nie jestem uzbrojony. Zaskoczenie mojej ofiary jest tym większe.
Kiedy odchodzę, moja ofiara leży w śnieżnobiałej pościeli i jeszcze nie zdaje sobie sprawy, z tego, co się stało. Przyciska do szyi róg kołdry. Widać jak pościel nasiąka krwią.
(Kim był ten, któremu podciąłem gardło, wyjaśnię pod koniec tej podróży)
Pytam po przebudzeniu czy to krew Jezusa?
Po schodach, prowadzących na prawo, schodzi czterech mężczyzn. Są oczyszczeni !!!
Są jednakowi. Widzę ich plecy, są nieokreślonego koloru. Są przezroczyści ?!
Ja tymczasem stoję na szczycie schodów i obserwuję ich schodzenie. To stare miasto. W rzeczywistości dziennej, na dole tych schodów znajduje się Kościół. Nieco po lewej, latarnia, która jest włączona całą dobę, upamiętnia Żydów, którzy tu mieszkali przed wojną, a którzy zostali zamordowani w jej trakcie.
Gdzieś wśród dość zawiłej narracji, której nie udaje się zapamiętać, jest również pocałunek na pożegnanie !
Wygląda na to, że to rzeczywiście jest krew, ale czy Jezusa ?! Na pewno to krew żydowska. Tak jak uprzedzał mnie kustosz. To kwestia własnego przekonania. No i pamiętajmy, że na wysokich poziomach Świadomości to, co stare może być nowym.
Czy ślady na całunie są śladami pozostawionymi przez Jezusa?
Po lewej (!) duża przestrzeń zalana krwią, jej dawna czerwień zamieniła się już na kolor sepii.Ta stara krew to krew …. miejscowa. Co innego niewielka ilość krwi, po prawej (!) stronie.Ta jest żywo czerwona i z zewnątrz.
Coś po lewej(!) stronie biegnie przez niskie uprawy. To zwierzę domowe. Kiedy przemykało, było dość długie i nie wiadomo jakie.
Po prawej(!) zaś biegnie polująca na to zwierzę, kuna. Dziwna ta kuna, wygląda jak biały kot, na bardzo długich nogach. Rozgląda się za tym czymś domowym, ale widząc nas i jakąś bryłę, która oddziela go od łasico- kota, z niezadowoleniem odbiega na prawo.
Po lewej krew starych ofiar ze zwierząt domowych ? Po prawej drapieżnik czekający na krew. To mi przypomina krwiożerczego demona religijnego na długich szczudłowatych nogach z innych snów.
Kapłani ?
Rozlali krew Jezusa, tak jak to robili ze zwierzętami ofiarnymi ?! Co ciekawe ostatnio pojawiły się doniesienia, że Jezus nie był Żydem, a należał do jednego z plemion współegzystującego z Żydami, w okolicach Jerozolimy.
Sprecyzuje pytanie.
Czy Jezus kiedykolwiek leżał w tym całunie ?
Przyjechaliśmy z żoną do Szwajcarii, w poszukiwaniu koleżanki żony, która dawno temu wyjechała do tego kraju. (Flaga Szwajcarii to biały krzyż na czerwonym polu jest zatem negatywem krzyżokształtnej przestrzeni protoprzejawienia , której elementem jest Czerwony z poziomu <10)
Kiedy pytaliśmy się o nią, ktoś skierował nas do tego starego domu.
Żona, zdaje się, pozostała na zewnątrz, a ja, na wprost, przebijam się przez bardzo zniszczone, zrujnowane pomieszczenia. Wszedłem nawet na niezbyt wysokie piętro. Dotarłem do okna, po przeciwległej stronie, wyjrzałem przez nie, na ulicę, biegnąca po drugiej stronie domu.
Żona tymczasem już tam jest! Zatrzymuje przechodniów i pyta o koleżankę.
W pewnym momencie, z prawej strony nadchodzi wysoka (!) kobieta, o twarzy, o męskich cechach (androgyniczność). Jest zniecierpliwiona i chyba nieco zła na moją żonę. Pyta, po co moja żona Jej szuka?
Na dodatek, w tak nędznym miejscu. W starej ruderze !!! (Rudera to właśnie całun)
Po krótkiej wymianie zdań męska kobieta odchodzi wkurzona, nie na żarty. Powraca na prawą stronę. Jej irytacja jest spowodowana, moją obecnością w budynku i w ogóle, tu w Szwajcarii.
Chodzi o to, że ja tutaj jestem elementem niepożądanym, czy raczej nie wypróbowanym, niepewnym !
Jednym słowem koleżanka żony (animy) ma pretensję o to, że żona mnie tutaj przyprowadziła !!!
(Spotkanie z Jezusem we śnie często związane jest z jego egregorialnym potencjałem, który wyraża się w formie iskrzącej energii, czy wręcz złości, uzewnętrznianej w stosunku do podróżującego we śnie, szczególnie kiedy podróżujący nie jest skłonny oddać swojej energii egregorowi – ciału mistycznemu KK.)
Teraz jestem już na zewnątrz budynku, koło mojej żony. Okazuje się, że razem z nerwową koleżanką przyszła jeszcze jedna osoba, ale ta nie odeszła. Czeka na nas, a właściwie na mnie, ponieważ żona nie będzie towarzyszyła mi już dalej, w tej wycieczce.
Idziemy w lewo, okrążając zdewastowany budynek, ciągle w lewo, aż znajdujemy się przed dużym szwajcarskim drewnianym (-) domem.
To tu mieszka koleżanka żony. Po drodze opowiadam nowemu przewodnikowi, że dla zmyły, aby miejscowi nie interesowali się moją i mojej żony obecnością, tutaj, położyliśmy na trawniku atrapę samolotu (Krzyż). Miał tłumaczyć naszą obecność tutaj, a przynajmniej nasz sposób przybycia. Miało to zapobiec wybuchowi sensacji ! Czyżby pojawienie się śniącego było tu aż taką rzadkością ?
Wchodzimy do domu. Wnętrze jest giiiiiiigantyczne. Ściany są ciemnobrązowe (minusowość koloru czerwonego), z ogromnych bali. Ogrom budynku robi na mnie wrażenie, ale staram się nie dać tego po sobie poznać. (Sen od początku próbuje mnie zepchnąć w minusowość , zdominować mnie, przejawia się to w pomniejszaniu mnie/animy a w powiększaniu tutejszych bytów! Takie zabiegi są typowe dla minusowości poziomu Nadduszy 7+. Bo ta ma i taki swój wymiar, podobnie jak wszystkie inne poziomy Przejawienia 1-8).
Nie dziwię się, że koleżanka żony była oburzona tym, że szukaliśmy jej w jakimś nędznym śmietniku (całunie)
Idziemy w głąb budynku, przewodnik znajduje się po mojej prawej stronie.To jest tak wielki (!) budynek, że w jego wnętrzu po lewej stronie widzę mniejsze domy !!! W głębi, po prawej widać światło płynące z klatki schodowej. Domyślam się, że koleżanka żony jest posiadaczką tylko jednego z tych mieszkań – domów (!!!). Skręcamy w lewo (pod kątem prostym, na orbitę stacjonarną tego poziomu !) i idziemy po wewnętrznych schodach w górę. Schody są ogromne i bardzo wysokie. Na schodach, jest spory ruch. Ludzie, w wielobarwnych ubraniach, idą do góry, inni na dół. Początkowo sądzę, że to są lokatorzy, ale im jesteśmy na wyższym poziomie, tym bardziej nabieram przekonania, że to są pacjenci !!!
Nerwowo chorzy !!! (Dom jest minusową kopią Nieprzejawienia 8-12, szaleństwo jest zwulgaryzowanym wyrazem stanu Świadomości Nieprzejawienia 8-12)
Docieramy do kolejnego piętra (chyba trzeciego).Tu, w holu, stoi spora grupka ludzi. Kiedy mijamy ich, z prawej strony, słyszę z lewej, ale już spoza mnie, z tyłu, wysoki dźwięk.
Aż drgnąłem! Pomyślałem, że ktoś chce mnie zaatakować, któryś z pacjentów. (To dźwięk Kryształowego Wiru 8-12)
Kiedy spojrzałem w lewo, uchwyciłem wzrok koleżanki żony, która stała jeszcze głębiej, z lewej strony, schowana za pacjentami, stojącymi w holu. Kobieta przygląda się bardzo wnikliwie (! Budzi we mnie skojarzenie z Nadduszą 7+, taką jak moja hieratyczna (-) Maestroza!) .
Chyba mnie analizuje (skanuje dźwiękiem- to się często zdarza, kiedy śniący próbuje wejść do Królestwa Niebieskiego, czyli do Nieprzejawienia 8-12! ).
Kobieta różni się od osób, które spotykałem na schodach tym, że jest wysoka, jasno ubrana a na ramionach ma rodzaj kolistego kołnierza leżącego na ramionach, dokoła szyi. To rodzaj cienkiej kryzy. Przypomina trochę egipski kołnierz, jaki widujemy na starych malowidłach świątynnych.
Chyba mnie tu wpuści, bo nie doświadczam żadnej, wyraźnej agresji z jej strony, mimo że wzrok ma nieustępliwie przeszywający !!!
Kolejnej nocy.
Proszę Szirin o powrót do ciemnobrązowej chaty w Szwajcarii i o poznanie jej gospodarza.
To parking, w głębi ekranu (topograficznie odpowiada holowi na piętrze, gdzie spotkałem koleżankę żony, tę z kryzą na szyi). Nie można na nim zostawić samochodu, tym bardziej w świetle wjazdu. (Nie mogę zatem zatrzymać się na dłużej, w miejscu, gdzie stałem w poprzednim śnie).
Możliwe jest to jedynie z lewej strony (tak jak właśnie stała grupka „pacjentów” i schowana za nią kobieta w kryzie).
Pośrodku placu „parkingowego” został pochwycony pewien osobnik i jest na nim wykonywana kara izolacji, osobnik, który był twórcą niebezpiecznej, dla duchowego porządku świata, sekty !!!!!!!!
Nie wierzę własnym oczom, JEZUS!?!
Całe ciało ma obłożone elastycznymi, przezroczystymi płachtami, które nadzorują jego ograniczenie wolności.
Został w ten sposób odizolowany od ludzi.
Kiedy się budzę, nie mogę ochłonąć z wrażenia. Zatem te ślady na całunie to ślady pochwycenia-unieruchomienia duchowego, a nie zmartwychwstania ???
Nawet ja w swoim wrodzonym sceptycyzmie byłem przekonany, że to był facet całkiem pożyteczny. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że tamta strona traktuje go jako uwodziciela ludzkich dusz !!! Przez cały czas sny wyraźnie dają mi do zrozumienia, że Jezus to byt o dwojakiej naturze, ja się jednak uparłem, żeby mimo wszystko widzieć głównie jego dobre strony !!!
c.d.n