Przed zaśnięciem pytam o Boga jako osobę.
Wchodzę po ciemku do budynku, który w moim odczuciu jest szkołą. Wspinam po schodach na kolejne piętro. Hol zwęża się z dużej przestrzeni, przechodząc w długi wąski korytarz (na wprost wzdłuż lewej ściany). Idę w konkretnym celu. Rozpoznaję to miejsce z głębokiego snu, który nie wydobył się nigdy na powierzchnię zwykłego snu. Na ścianie korytarza po prawej stronie wisi kartka z opinią o mnie! Kiedy byłem tu pierwszy raz, miałem w stosunku do niej jakieś obiekcje. We śnie głębokim, kiedy tu byłem pierwszy raz, zdaje się, że zakleiłem ją inną kartką. Nie chcę jej zrywać. Teraz widzę, że moja, zewnętrzna kartka trochę się pofałdowała. Jest też nowy element – spod naklejonej kartki, do dołu, wysunęło się zdjęcie. Trudno z całą pewnością rozpoznać, kto to jest, panuje półmrok, ale można się domyślić, że to ja. Wygląda to trochę tak, jakby moja kartka, którą zakleiłem kartką z opinią o mnie, pokazała język. Intryguje mnie ta sytuacja, rozglądam się, gdzie tu jest jakiś włącznik światła. Nie chcę zapalać całego światła w holu, ale jakiś niewielki rozbłysk by się przydał. W końcu chciałbym się dowiedzieć, co tu o mnie myślą!
Odwracam się na pięcie i wracam w kierunku dużego holu. Szara ciemność okazuje się rodzajem mgły. Dziwne, że tego wcześniej nie zauważyłem. Widzę to dopiero teraz, kiedy wracam do przestrzeni (!). Jest bardzo cicho, ale czuję, że od strony holu ktoś się do mnie zbliża! Może stróż? Jesteśmy już bardzo blisko siebie. Zaczynam się obawiać tego spotkania. Nie wyczuwam agresji z tamtej strony, ale i tak jestem przerażony. Chciałbym uciec, ale coś mnie powstrzymuje. Stoję w jednym miejscu. Wyczuwam jego coraz bliższą obecność. On (!) jest już bardzo blisko, momentami wydaje mi się, że z mgły na wysokości mojej twarzy wysuwają się w moją stronę dłonie (dwie). Dłonie są ułożone równolegle do siebie, zbliżają się do mojej twarzy powoli, z uwagą! Przez moment wydaje mi się, że dłonie zniknęły, ale po chwili są jeszcze bliżej! Stoję jak sparaliżowany!
Mam sprzeczne odczucia, chciałbym uciec, ale nie mam dokąd, ba, droga na dół prowadzi w jego kierunku, nie ma również powodu, ostatecznie na razie nic strasznego się nie dzieje. Tymczasem na twarzy czuję pierwsze dotknięcie tych dłoni. Dłonie próbują mnie namacać. Najdziwniejsze jest to, że pomiędzy dłońmi nie ma nikogo!
Tego już było za wiele, nie wytrzymałem i obudziłem się,z lekkim przerażeniem.
Po kilku minutach znowu zasnąłem.
Wybrałem kilka elementów spośród tych, które mam na własnej tabliczce. Mają one zastąpić element bliżej mi nieznany. Próbuję zastąpić swoimi elementami znaczenie tego elementu zewnętrznego (!). Tego, który jest na zewnątrz i obejmuje to, co jest w środku, tu gdzie się znajduję.
Budzę się. Zanim wyartykułowałem te zdania, sen, który chciałem zapisać, umknął z mojej świadomości! Zasypiam ponownie.
Przekaz: Jedni potrzebują czcić Boga wewnętrznie, inni muszą go ekstrapolować (!) i tą okrężną drogą uczcić Boga!
To musi być ważna informacja ponieważ zostaje powtórzona jeszcze dwa razy!
Jako odniesienie do świata czarnych – czczenie wewnętrzne i świata białych – czczenie zewnętrzne.