Aby Państwa nie zanudzić odcinkowym thrillerem, przerwę na chwilę opowieść o wehikule czasu i zajmę się innym, jeszcze ciepłym tematem. Oczywiście spodziewam się fali głosów oburzenia, podobnie jak to było w przypadku słynnego Kabalisty, spowodowanej publicznym grzebaniem w duszy bliźniego swego, ale jeżeli jakiś problem mnie intryguje – nie potrafię się powstrzymać. No . . . taką mam słabość. Pewnie głównie dlatego, że mam, oprócz swojej słabości, również swój wytrych do świata subtelnego. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie dodać, że bycie osobą publiczną nie jest przymusowe.
Co Szirin sądzi o nauczycielu Anadi ?
Siedzę w pomieszczeniu. Naprzeciw mnie znajduje się rodzaj szerokiego bufetu. Przychodzi szef z czwartego piętra, stawia na owym bufecie czarną saszetkę i inne swoje drobiazgi; mówi, że był w supermarkecie po prawej i widział warte uwagi kabanosy w zgrzewkach. Każda zgrzewka zawierała inną formę kiełbasy. Jedne były zwinięte w koło, inne ułożone wzdłuż, itd. Były połączone w taśmy po kilka. Chyba po pięć.
Szef proponuje mnie i innym, że przywiezie nam takich taśm ile tylko chcemy. Mnie interesuje tylko jedna czy dwie takie formy. Moją żonę zresztą również, ale ostatecznie mówię do szefa, że dla mnie mogą być dwie takie taśmy. A prywatnie myślę sobie, że skoro żonę zainteresuje jedna czy dwie formy, to ja resztę i tak zjem.
(Wiem skąd wzięły się te pakiety połączone w taśmy. Wczoraj oglądałem dokument o holenderskim alkoholiku, który w ramach resocjalizacji pracował w zakładzie oczyszczania miasta i dostawał z opieki społecznej, w takich pakietach połączonych w taśmy, leki wspomagające kurację odwykową. Facet zamiast leki łykać – sprzedawał je i kupował za te pieniądze piwo).
Szef poszedł do supermarketu na prawo, ale na blacie, stojącym w głębi ekranu przede mną, zostawił torbę z dokumentami i niebieski banknot pięćdziesięciozłotowy przygotowany już na opłatę za test do autoklawu. (Autoklaw to urządzenie dezynfekującego pod ciśnieniem).
Ciekaw jestem, co wykaże test czystości przestrzeni wysokiego ciśnienia, ale sen nad ranem – mimo że sobie go powtarzałem – przed obudzeniem uległ zatarciu. Przypominam sobie jakieś jego resztki, coś, co sugerowałoby powtórkę pierwszego tematu i na tym poziomie.
Czyżby jednak jego nauka była spójnym pokarmem/lekiem odwykowym, zalecanym przez boga solarnego z czwartego/mentalnego poziomu ?
Zadam teraz to wredne pytanie, jakie tylko taki typ, jak ja, mógł wymyślić :
Jakiej tajemnicy Anadi nie chce wyjawić otoczeniu ?
Używa struktur przygotowanych do wojny pomiędzy dwiema stronami jako struktur cywilnych i czyni to pod jakimś warunkiem.
Postanawia prowadzić restaurację na wzór tamtego, starego układu, ale na własne konto.
(Ciekawe, czy chodzi o to, że jest jako osoba zaangażowany w jakąś działalność szpiegowską, czy tylko chodzi o to, że wykorzystuje wiedzą konkurujących z sobą kierunków religijnych do swojego nauczania ?
Pytam, czy Anadi jest agentem któregoś z wywiadów ?
Idę pod górę, a potem w prawo jeszcze bardziej w górę. To ulica Lubartowska (Kiedyś miałem sen o tym, że na tej ulicy odbywają się wyścigi w kierunku dwupasmówki oznaczającej granicę 5/6. Kierunek, jaki obieram w czasie całej narracji, wskazujący na dążenie do stania się równym bogom. Sama ulica Lubartowska w moim mieście nie cieszy się zbyt wysoką reputacją).
Kiedy idę w górę Lubartowską, mijam zamkniętą bramę pod którą przeciskają się dwa szczeniaczki. Mam ze sobą bułkę, więc natychmiast je częstuję; jak mi będzie potrzebna, to przecież sobie kupię, a one pewnie są głodne. Jeden z nich tuli się do mojej nagi, a drugi gdzieś znika. Chyba jest za mną, ale właśnie zrobiło się całkiem ciemno i mogę go wyczuć jedynie ręką. Jest gdzieś za mną.
Ciemno? W takim razie to nie jest przedstawiciel ziemskiej agentury.
Pytam ponownie i zasypiam.
Jadę ulicą Wileńską w górę. Zatrzymałem samochód po prawej i wysiadłem po bułki. Poszedłem jeszcze wyżej i w prawo (!!!). Kiedy wracam, sam się sobie dziwię, bo widzę, że zostawiłem samochód z szeroko otwartymi drzwiami z lewej i prawej strony. Dobrze się składa, że z lewej stoi jakiś facet, to – chcąc nie chcąc – przypilnował skrzydlatego auta. Od swojej strony mężczyzna przymknął nieco drzwi. Widzę, że facet jest mocno zdziwiony moją beztroską.
Wsiadam, zamykam drzwi i sam, bez żadnego pasażera, zjeżdżam z krawężnika. Jadę po takiej wąskiej pochylni, kładce dla wózków. Sprowadzam samochód po tej pochylni na wyczucie, bo samochód ledwie się mieści na niej. No i, oczywiście, jadę dalej ulicą pod górę. Dojechałem do jakiegoś placu. Okazuje się, że z samochodu zrobił się skuter (zmiana wysokości dostrojenia snu na wyższe). Mam ze sobą w siatce dwie bułki. Waham się, czy jechać dalej, czy już muszę wracać. Spoglądam na zegarek jaki mam na lewej ręce. Jest elektroniczny, ale żeby odczytać godzinę – muszę patrzyć na niego z góry, nie zginając przedramienia, a tylko wykręcając dziwnie głowę o dziewięćdziesiąt stopni. Nie da się tego łatwo zrobić, na dodatek – pomiędzy cyframi są przegródki i jeżeli nie ustawię głowy dokładnie pod odpowiednim kątem, to cyfry się zacierają. Przez krótki moment udaje mi się wykręcić odpowiednio głowę i odczytuję godzinę. Jest 4:10 .
[Dodam w tym miejscu drobną notkę ze słownika Anadiego jaki został udostępniony już po opublikowaniu tego wpisu:
„Horyzontalne Samadhi: scalenie czystego „ja” świadomości z uniwersalną” świadomością poprzez portal z tyłu głowy.(To odpowiednik obrócenia ekranu śnienia o 180 stopni.)
„Wertykalne Samadhi: połączenie wszystkich centrów duszy z absolutem.” (To jest medytacyjny odpowiednik synchronizacji poziomów 4 i 10.Świetnie widać że twierdzenie medytujących jakoby udało im się opuścić ciało mentalne-4 i osiągnąć czystą świadomość – 10 jest jedynie kolejnym złudzeniem umysłu.To tylko synchronizacja obydwu poziomów świadomości, specyficzna projekcja mentalna. )
Właśnie o tym śnię w tej chwili.Dziwne jak w śnieniu tak wzniosłe ,z punktu widzenia ludzkiego umysłu dostrojenia, wyglądają mizernie i mało atrakcyjnie .Teraz nastąpi wejście do wnętrza Szczeliny Brahmanicznej 8-12, w obręb kryształowego muru ale najpierw nastąpi obrócenie ekranu do góry nogami.Kontynuując przerwaną narrację :]
Mam więc jeszcze sporo czasu, więc mogę skoczyć do sklepu. Miałem wjechać na placyk na wprost, ale okazało się, że kierunek ruchu jest w prawo. Należy na placyk wjechać, okrążając budynek sklepu w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Sądziłem, że plac jest placykiem przed sklepem, ale kiedy wjechałem pomiędzy sklepem z lewej i półkami z wodą mineralną (woda jest przezroczysta, ale ma smugi jak w zastygniętym lodzie albo krysztale, jakby słodzona i nie rozmieszana) i piwem z prawej na placyk – skręciłem w lewo. Pomyślałem o tej wodzie; chętnie bym się jej napił, bo na piwo nie mam ochoty, gdyż boli mnie po nim głowa. Tak myślę we śnie.
Okazuje się, że placyk jest integralną częścią sklepu a nie parkingiem i z jego lewej strony znajduje się kasa (!). Jest nawet dwu-trzyosobowa kolejka. Zatrzymałem się więc na końcu kolejki. Aby zająć sobie kolejkę – na stołku złożyłem swoje rzeczy: skuter (!) i przezroczystą torbę z dwiema bułkami, a potem poszedłem do sklepu na lewo.
Kasa. Zatem koniec tematu. Guru pochodzi z dysfunkcyjnej rodziny, ale dotarł w rozwoju duchowym bardzo wysoko. Taki znalazł sposób na wyrwanie się. Pewnie zaplanował to przed urodzeniem. Wszystko wskazuje na to, że dotarł aż do wnętrza otaczanego przez kryształowy mur na poziomie szczeliny brahmanicznej. Nie przywiązuje uwagi do posiadania. Warstwa butelek, ze złoto – perlistą zawartością, to koloryt poziomu buddycznego.
|
Co ma do ukrycia ten guru od Jarka? Zapomniałem imienia, ale zwizualizowałem sobie jego facjatę.
W środku nocy coś już wyśniłem, ale nie zapisałem i nic nie pamiętam oprócz jakiejś bardzo futurystycznej struktury: latające samoloty/rakiety etc. Myślałem, że nic z tego nie będzie, bo już wstałem, ale położyłem się jeszcze na chwilę i zdrzemnąłem na godzinę. Sny się zdarzyły.
Sen 1. Żona powiedziała mi, że musimy jechać na badania do lekarza. Pojechaliśmy, ale to był trik żony, bo lekarka była jej znajomą – chciała ją odwiedzić. Z nudów chyba i aby sobie mogły pogadać, zająłem się przyjmowaniem pacjentów na recepcji. Chyba ta lekarka, albo inny babon, przyszła do mnie i zaczęła mi mówić, że na recepcji przyjmuje się klientów bez pierścionków na ręce. Powiedziałem jej w skrócie, że to obrączka ślubna, której nigdy nie ściągam, a poza tym – ja tu nie pracuję tylko pomagam i mam to w dupie. Ogólnie coś mnie tam strasznie wkurwiało, ale byłem tam ze względu na żonę.
(Mój krótki komentarz ułatwiający zrozumienie snu Wojtka. Bardzo ciekawe, bo jak widać – reprezentacja duszy poniżej poziomu kauzalnego, czyli anima Wojtka i Anadiego, dogadały się bez przeszkód. Z jakiegoś jednak powodu mnie też Anadi irytuje, podobnie jak Wojtka -JB)
Sen2. Byłem u jednego z moich wujków w Wiśle (dom obok) i wracając do domu zauważyłem najpierw, że kuzynka Ola z facetem przyjechała małym kamperem (chyba VW ogórek) i że na dachu mieli jeszcze jeden malutki samochód. Przyglądałem się dziwnemu samochodzikowi, ale po chwili moją uwagę przykuło, że pełno ludzi się zjechało na naszą posesję i przede wszystkim rozstawiono stragany. Zauważyłem też, że ludzie przez naszą posesję przechodzą, a przecież w ciągu dnia była zawsze zamknięta. Okazało się, że wujkowie zrobili dodatkową furtkę z tyłu posesji i teraz można było przechodzić przez nią. Zobaczyłem też zdziwiony, że wujek wyładowuje lub załadowuje do swojego auta futerały od kontrabasów, ale takie z dużą, ponadwymiarową „głową”. Poszedłem na górę (piętro) do rodziców i pytam co się tam wyrabia, a oni, że wujek urządza festyn i tak to zorganizował. Pytam też o stragany – powiedzieli, że kiedyś tak robili i powinienem pamiętać, jak za mojego dzieciństwa były stawiane, a potem ludzie się schodzili do nas na festyn. Wówczas to sobie przypomniałem i nie było to już dla mnie takie dziwne. To tyle co pamiętam.
Ja do Wojtka
Widać znano w przeszłości tę przepustowo – festynową technikę łączenia różnych form rozwoju. Pewnie dlatego nas irytuje. Musimy mieć jakieś negatywne skojarzenia z przeszłości związane z takim nauczaniem, dlatego uznaliśmy ją za zapomnianą, zbyt pierwotną.
Przy okazji wpadliśmy na trop jednej z najstarszych hucp świata. Oświeceniowej wizji modo buddyzmi która , coraz bardziej jestem o tym przekonany, nie jest żadnym ostatecznym oświeceniem a jego projekcją mentalną .Zwarciem(soczewkowaniem) pomiędzy poziomem mentalnym(4) a brahmanicznym(10), stąd te zgrzewki.Otóż ten cały Anadi nie jest „gupi”. U mnie pojawia się również jakaś marketowa/hurtowa/pakietowa (zgrzewki ) symbolika techniki osiągania Kryształowego Muru i Świątyni w Szczelinie Brahmanicznej przez Anadiego, ale ostatecznie jeżeli metoda jest skuteczna, to dlaczego nie stosować jej mimo jej archaizmu; może właśnie jej siłą jest jej dosłowność.
Zadziwiające jest to że nikomu do tej pory nie przyszedł do głowy pomysł na sprawdzenie świętych nauk jakąś zewnętrzną metodą.Obserwacją procesu oświecania się z zewnątrz.Odnoszę wrażenie że możemy tego dokonać za pomocą śnienia.Serdecznie Państwa do takiej weryfikacji zapraszam.
Korekta przez: Roma Wolny (2014-09-28)