Odniosłem wrażenie, iż pastor Jon jest zdania, że
wszyscy czczeni przez ludzi bogowie są równi. W Bhagawadgicie,
na którą pastor powołuje się, przypisuje się
Krisznie, o ile sobie przypominam, następujące słowa:
wolno wam kierować modły do każdego boga, którego
wybierzecie, ale tym, który na nie odpowie, jestem ja.[…]
Najważniejsze, że koło Lodowca
do pługa duchowego zaprzęgane są boskie woły
nieśmiertelności: znajdujemy się w Związku Wszechrzeczy,
mając w swej władzy praźródło życia.[…]
Bóg jest bogiem żydowskim! Dlatego
zostaw go w spokoju, Jon. To, co ukradłeś, nigdy nie będzie
twoje. Żydzi mogliby wytoczyć proces tym bogokradcom,
którzy zgodnie z konwencją berneńską, przewidującą
surowe kary za przywłaszczanie patentów i idei,
zostaliby skazani na karę więzienia. Nie mówiąc już o takim
skandalu, kiedy chrześcijanie bez skrupułów zabrali
Żydom ich narodową literaturę, przylepili do niej grecką
partaninę i nazwali Nowym Testamentem, który najczęściej
stanowi zniekształcenie Starego, a na dobitkę jest
pismem antysemickim. Moja dewiza brzmi „Dajmy Żydom
spokój”. Ci, którzy stroją się w kradzionych bogów, nie
spełniają swego zadania.[…]Jedno jest pewne, wielce
szanowni żałobnicy, nie powinniśmy obawiać się czegokolwiek,
ponieważ bez względu na to, czy żyjemy, czy
umieramy, mamy tego samego Boga, co mahometanie,
o którym nieboszczyk pastor Jens w Setbergi zwykł mawiać:
„Allach jest wielki”.

                                                              Halldór Kilian Laxness DUSZPASTERSTWO KOŁO LODOWCA

 

                                    Dusza 7 (Atman)

Dziś chciałbym zapytać się, jakie idee konstytuują nasze ciało atmaniczne- Duszę 7 ?
Tej nocy może wiele się wyjaśnić. Bardzo wiele! Może się nawet dowiem, jaka jest moja prawdziwa misja. Jaki jest sens wszystkich wcieleń „mojej” Duszy, a nawet Jej całej linii Świadomości?

Czarny portfel, złożony z trzech części, rozkłada się siłą bezwładności z góry na dół. Wygląda na pusty (to schemat struktury Świadomości rozkładający się na załamaniach swoich granic, czarny, bo przedstawiony symbolicznie-urojeniowo, przystosowany do pytającego!). Wnętrze 'kieszeni’ jest otwarte na lewą stronę.
Przez całą noc ktoś oprowadza nas po mieście. To są niemieccy (-8!) przewodnicy, a może austriaccy? Oprowadzani jesteśmy przez coraz to innego przewodnika. Dopóki przewodnik jest z nami, niczego z tego, co oglądam nie mogę zapamiętać.
Dopiero kiedy ostatni z nich puszcza moją rękę, odzyskuję świadomość tego, co widzę. Za mną jest cały szereg towarzyszy mojej podróży!
Przewodnik puszcza moją rękę i bezsłownie „mówi” do mnie, że czas już przestać prowadzić nas (!) za rączkę! Ma nas już po prostu dość! Odchodzi w głąb ekranu śnienia, na wprost.
Pozostawia mnie/nas w miejscu, gdzie główna ulica miasta łączy się z ulicą dochodzącą do tej pryncypialnej, z lewej strony. Moją uwagę zwraca zwitek przypominający zgniecioną torebkę foliową. Myślę sobie, że tutaj nawet śmieci porzuca się po niemiecku. Podchodzę do tego zwitka i kiedy poruszam go nogą, ten rozpada się na kilka foliowych torebek. W tym momencie następuje przemiana jednej rzeczywistości w drugą (!). Ten zwitek ma swoje alter ego!
Teraz wygląda jak maleńki porzucony piesek. Jest nieco zmięty jak kłębek torebek, w poprzedniej rzeczywistości.
Chodzę dokoła pieska odwrotnie do kierunku ruchu wskazówek zegara. Kiedy jestem w miejscu, gdzie ulica, dochodząca do głównej, jest po mojej prawej stronie (a nie po lewej jak poprzednio), podchodzi do mnie/nas, z prawej strony mężczyzna. Niemiec ! Teraz następuje kolejna przemiana. Trzecia rzeczywistość zastąpiła tę drugą, ponieważ zaczynam opowiadać komuś drugiemu to, co wydarzyło się w tym momencie!
-Niemiec podchodzi do mnie, patrzy na to, czemu ja się przyglądam, i mówi (!):
– Żadnych papug!
Jego słowa zabrzmiały tak jak zobowiązanie, które człowiek stawia przed sobą, na przyszłość. Przez cały czas oprowadzania wszystkim nam/mnie brakowało (!) choćby jednego słowa wypowiedzianego tak, jak wypowiadają je ludzie. Przez cały czas „mówiono” nam słowa bezdźwięczne. Bardzo chciałem, aby ktoś się wreszcie do mnie odezwał. Dopiero ten Niemiec („niemowa”) przemówił w ludzkim języku!
Kiedy przewodnik puścił moją rękę, od razu zwróciłem uwagę na to, że ulica była szeroka, ale bez żadnych ozdób, wszędzie gdzie okiem sięgnąć jedynymi szczegółami były geometryczne przedmioty pod ścianami zwykłych domów. Po obudzeniu od razu skojarzyła mi się ta ulica i te przedmioty z muzeum form, które kiedyś widziałem na granicy pomiędzy Przejawieniem a Nieprzejawieniem w Nicości 8/2 poziomu ósmego. Zrozumiałem wtedy, że muzeum to właśnie „ziemia niczyja” to granica 8/9 będąca magazynem form! Gdzie niczego nie da się wybudować!

Portfel idei, jakie mam urzeczywistnić w swoich życiach, jest pusty!!!
On jest jedynie pustą przestrzenią rezonującą z naszym stanem świadomości. To my tworzymy preteksty, powody dla swojego bycia oddzielnym od Źródła. Mam jedynie nie papugować, nie kopiować. Być może chodzi tu tylko o nienaśladowanie innych a być może to właśnie forma ostrzeżenia przed tworzeniem własnych wyobrażeń na temat czegokolwiek i uzewnętrznianie ich/projekcja na zewnątrz jako obiektywnie istniejących idei . Bezwładność, z jaką otworzył się portfel, wskazuje na kierunek otwierania się Świadomości na istnienie przejawione. Zstąpienie na sam dół.

Wstałem z łóżka zaskoczony prostotą i głębią odpowiedzi. Jakby na dodatek, już przy śniadaniu, własna żona powiedziała mi, że moje badawcze wysiłki są zbędne. Uzasadnienie?
Ona i wszyscy jej znani ludzie nie chcą Boga, który jest mechanizmem. Chcą kogoś z twarzą, chcą osobowej relacji, chcą kogoś, do kogo będą mogli zwróci się w ostatniej godzinie. Nie chcą by w Tym momencie samotni. Mimo swojej metafizycznej wiedzy muszę jej przyznać rację. Więcej!
Ludzie nie chcą być wolni od wyobrażeń stworzonych na swoje podobieństwo, swoje możliwości poznawcze, duchowe i emocjonalne. Moje pragnienie poznania rzeczywistej struktury bytu i niebytu pozostaje więc fanaberią, której nikt nie potrzebuje. I tu tkwi cała prawda o przyczynie powstawania mitów, religii i nabożnych wyobrażeń.
Ludzie realizują swoje potrzeby przenosząc wyobrażenia o ich istotności w świat Ducha, nie szukają prawdy!
Każdy, kto chce efektownie zakończyć swój wykład o Bogu mówi o Nim, że Jest wręcz przekraczającą ludzkie pojęcie wszechmocą, miłością, sprawiedliwością, miłosierną dobrocią i czym tam kto jeszcze chce. Nikt nie potrzebuje prawdy o tym, że ta Ostateczna Przestrzeń w swojej najwyższej formie Świadomości jest pusta-znaczeniowo-emocjonalnie i materialnie. Ona pozwala, bez żadnych przypisywanych Jej przez nas intencji, rozszerzać się naszym wyobrażeniom o Niej do rozmiarów przekraczających nasz umysł, aż do pęknięcia tego rozdętego balonu wyobrażeń, ponieważ niezróżnicowane na urojone w swojej oddzielności byty, Tło-Nieprzejawienie 8-12/ Źródło Świadomości, nie stawia żadnego oporu naszym pragnieniom i wyobrażeniom o Nim oraz związanym z nimi emocjami. Jak wielkie by nie były, są jedynie nasze i w tej swoiście urojonej formie, są elementem struktury Boga, ale nie są jego naturą!!! Ta jest nieprzejawialna w świecie bytów inaczej niż swoiste, cząstkowe, urojeniowo oddzielne obrazy, niejako a rebours. , Jak którego słońce zwielokrotnione obrazy, w czasie zaćmienia, pojawiają się pod drzewami, na trawie, w formie ogromnej ilości swoich projekcji, obrazów jedynego słońca, załamanego przez soczewkę każdego z miliona liści.

Proboszcz wyjaśnił, że „różni”, jak ich nazywa, nie wymieniając
jednak nazwisk, są zdania, iż najszczęśliwszym
okresem w historii ludzkości była epoka kamienna. Ludzie
wiedzieli wtedy wszystko, co powinni wiedzieć, zupełnie
jak ptaki. Znali zasadę funkcjonowania łożyska kulkowego
i wykorzystywali tę wiedzę do przesuwania bloków skalnych;
prawdopodobnie ma na myśli głazy w Stonehenge.
Nie znali jednak pisma i dlatego jedyną historią, jaką
zostawili, są ich groby. Od tysiącleci mądrzy ludzie mieszkali
w Indiach. Już na kilka wieków przed urodzeniem
Platona napisali Bhagawadgitę — najważniejszą księgę
świata. Siedzieli, patrząc wielkimi oczami w dal, ale nie
posiadali historii. Dlatego też nie zwrócili uwagi, kiedy
przybył Aleksander Wielki i zdobył Indie; nie zauważyli.
Dowiedzieli się o tym dwa tysiące lat później od zagranicy.
Delegat pyta, czy może zapisać w protokole, iż zasada
działania łożyska stoi bliżej dzieła stworzenia aniżeli
nauki historyczne. Pastor Jon mówi, że najbliższe
dzieła stworzenia są chyba formuły matematyczne, dodaje
jednak, że nie zna się na matematyce.
Debi: — Czy Bóg zna trygonometrię?
Pastor Jon Prymus: — Wydaje mi się, że dzieło stworzenia
polega na dodawaniu.
Debi: — Wszelkie zjawiska nadprzyrodzone koło Lodowca
oczywiście dawno się skończyły i już nie występują?
Pastor Jon mówi, że tego nie powiedział, przynajmniej
nie w ten sposób. Uważa, że jest co najmniej jedna rzecz,
której ludzie nie pojmują.
Debi: — Coś nadprzyrodzonego?
Pastor Jon uważa, że zjawiskiem, które wszyscy zgodnie
możemy określić jako nadprzyrodzone, jest czas. Nie
jest on bowiem ani siłą, ani materią; nie jest też wymiarem
ani nawet funkcją, a mimo to stanowi początek i koniec
dzieła stworzenia. Niżej podpisany zapytał, czy koło
Lodowca są jakieś nowe, nieoczekiwane wiadomości o Bogu.
Pastor Jon uśmiechnął się i zapytał, czy wiem, co to
słowo oznacza. Kiedy odwróciłem pytanie, opowiedział,
że kiedy jako młody człowiek był na uniwersytecie, studiował
między innymi starowysokoniemiecki. Okazało się
wówczas, że w językach germańskich słowo „Bóg” początkowo
nie było nazwą czegokolwiek. To nawet nie rzeczownik.
To imiesłów czasu przeszłego od czasownika,
który znaczy adorare; z czasem urzeczownikowił się; Bóg
to jest to, co się czci, das Angebeteine. W pewnym wierszu
starowysokoniemiieckim mówi się nawet o Bogu: „on
jest najlepszym spośród ludzi”. My. Germanie, nie mamy
nawet pojęcia Boga; nie wiemy, co to jest.
Debi: — Według mnie, to nic nie zmienia.
Pastor Jon: — Tak, zgadzam się. Z tym jednak, że
Bóg ma tę właściwość, że może sobie znaleźć miejsce
wszędzie i we wszystkim.
Debi: — Na przykład w gwoździu?
Pastor Jon (dosłownie): — W czasach szkolnych dyskutowaliśmy
czasami zagadnienie, czy Bóg jest w stanie
stworzyć tak ciężki kamień, którego sam nie mógłby podnieść.
Często wydaje mi się, że wszechmoc przypomina
śniegułę, przeciwko której sprzysięgły się wszystkie siły
pogody. Ten ptaszek nie waży więcej niż znaczek pocztowy.
Mimo to wichura nie może go zdmuchnąć, kiedy
podczas największej burzy siedzi w pustym polu. Czy
przyglądał się pan kiedy głowie tego ptaszka? Śnieguła
zwraca swą kruchą główkę w kierunku burzy, dziób
opuszcza ku ziemi, mocno przyciska skrzydełka do ciała,
tylko ogonek jej sterczy. Burza nie może jej pochwycić
i rozszczepia się na niej. Nawet najgwałtowniejsze podmuchy
nie są jej w stanie poruszyć. Tam, gdzie stoi,
jest cisza. Ani jedno piórko jej nie drgnie.
Debi: — Skąd pan wie, że ptak jest wszechmocą, a nie
wiatr?
Pastor Jon: — Dlatego, że zamieć śnieżna to największa
siła na Islandii, a śnieguła jest najsłabszą istotą, która
Bogu przyszła na myśl.
Niżej podpisany spytał, czy dyskusja nie kręci się w
kółko, podobnie jak rozważania o kamieniu, który byłby
za ciężki. Jednak bez względu na to, jak właściwie jest,
gotów jestem zaprotokołować, że objawienie pastora mieści
w sobie między innymi lilie na ziemi, Lodowiec i śnieguły.
Pastor Jon: — Czy pamiętał pan, żeby zanotować, że
w.stosunku do wszechmocy wolno nam umiejscawiać ją,
gdzie nam się podoba, i nazywać ją, jak chcemy?
Debi: — Okay.
Na zakończenie spytałem pastora, ozy chciałby jeszcze
coś dodać. Uznał, że to zbędne, rozwinął jednak swoją
myśl aczkolwiek niezobowiązująco: — Dla tego, kto czci
górę, jak czyniły to niezliczone ludy, Bogiem jego jest
góra; kamień, jeżeli modli się do kamienia; pień, jeżeli
wierzy w pień itd. itd. rzeka, woda w źródle, woda w miseczce,
ryba, wino, chleb; równie dobrze cielę, jak zaczarowany
baran. Najświętsza Panna Maria namalowana
na drewnianej desce wcale nie jest gorsza od szerokodupej
wdowy Libido albo tej kościstej wiedźmy Rewolucji, domagającej
się ofiary z ludzi.

                                    Halldór Kilian Laxness DUSZPASTERSTWO KOŁO LODOWCA (Nobel-1955)