Jan Potocki na obrazie Alexandra G. Warnecka
Motto do snu:

„Wiele światła potrzebują tylko ci którzy maja słaby wzrok!”

Jarosław Bzoma (Tak, to ja :))

 

Szirin, powiedz, co jest największą tajemnicą tych istot?

 

Zasypiam.

Na ekranie śnienia widzę jeszcze jeden ekran. Na nim są trzy mniejsze ekrany. Początkowo na wszystkich widzę film o życiu prymitywnych ludzi. Po chwili zostaną „zatrzaśnięte” dwa ekrany, prawy i środkowy. Pozostaje lewy na którym „dzicy” wiodą nadal swój niezmiennie prosty żywot.

Budzę się.

Najbardziej interesuje ich stadium wspólnoty plemiennej? A nie jak nam się wydawało, nasz rozwój „techniczny”! Stadium rozwoju jakie jest dzisiaj najwyraźniej ich irytuje. Obawiają się nas? To dlaczego w to wszystko nie pieprzną jakąś mega bombą?

Wykażę za chwilę w kolejnej podróży, że nie mogą. Nie dlatego że mają skrupuły, raczej nie, nie mogą tego zrobić z całkiem innej, fundamentalnej(!)przyczyny!

Ale zanim zaśniecie Państwo wraz ze mną proszę o chwilę na szerszą refleksję.

 

Ciekawe czy chodzi im o przestrzeń duchową człowieka pierwotnego czy o jego brak sprzeciwu dla sił które mogą kontrolować  jego umysł .

Reasumując tę kilku dniową podróż:

Interesują ich raczej podstawy  duchowego życia ludzi pierwotnych bo o umysłowym niewiele można w ich stanie  jeszcze powiedzieć, to poziom świadomości jeszcze niemal pusty a może nawet jeszcze nie rozwinięty.

Niecierpliwi ich „nasz” model cywilizacji. Nasi obserwatorzy pod względem indywidualnego stanu posiadania są niezbyt zasobni, to nawet nie wspólnota pierwotna a wspólnota ostateczna!(Zgrzebny lniany postaw płótna wypełniający super zaawansowany technicznie lustrzany ,o tym za chwilę ! statek.)

Obserwatorzy postawili na wspólnotę świadomości. Tępią w sposób drastyczny przejawy indywidualizmu.

To co my nazywamy postępem cywilizacyjnym jest dla nich, a może również obiektywnie rzecz ujmując dla nas , degeneracją. My we wspólnej świadomości widzimy zagrożenie. Oni wręcz przeciwnie. My w dobrobycie widzimy przyszłość. Oni są od nas „starsi” a może nawet jeszcze więcej , są Ludzkością z przyszłości!

Znaczyłoby to ni mniej, ni więcej, że nasza przyszłość, ba nawet może nieśmiertelność jest właśnie w tej wspólnocie!

Jeżeli wspominam o nieśmiertelności to należało by się domyślać, że ta nieśmiertelność będzie warunkowa (jak za czasów faraonów) dopóki wspólnota umysłów pielęgnuje i podtrzymuje pamięć o swoim istotnym fragmencie, dopóty on istnieje w formie kwantu świadomości po oderwaniu od swojego ciężkiego cielesnego podłoża.

Tępią przejawy samomyślenia bo nie chcą dopuścić do rozłamów i wojen! Poziom techniczny swojej cywilizacji utrzymują jedynie jako dodatek funkcjonalny. Nie jest wykluczone, że wszystkie wytwory tej cywilizacji są jedynie myślokształtami! Dlatego trudno tak naprawdę określić, z naszego punktu widzenia, gdzie oni tak naprawdę są. Czy nie jest to jedynie transmisja świadomości ? Być może dlatego muszą się  separować od warstwy współczesnego  nam życia. Jeżeli to my z przyszłości to rozwiązaliśmy w genialnie prosty sposób problemy materiałowo- energetyczne ale jednocześnie wymusiliśmy na społeczeństwie połączenie się w jedność i utratę EGO. To niemal ideał państwa religijno-komunistycznego tak jak go dzisiaj można by sobie wyobrażać.

Potencjalnie mogą porozumiewać się za pomocą głosu, więc mają jednak  jeszcze jakąś fizyczność, z taką możliwością się rodzą i niektórym jest ona użyczana ale udzielana jedynie jako specjalna licencja. Zachowują coś na kształt archaicznych form komunikacji i pierwotnie rozumianej sztuki. Te jednak zachowano jedynie dla elit. One wciąż muszą być zindywidualizowane aby móc decydować. Wygląda na to, że nie okaleczają fizycznie, chyba że członek społeczeństwa przełamie tabu milczenia.

Odwrotnie niż u nas. Kiedy zaczynamy żyć jedynie wewnętrznie traktuje się nas jak niebezpiecznych dla społeczeństwa poza niewielką grupką licencjonowanych osób uprawnionych przez instytucje do milczenia.

Jestem przekonany, że wraz z wysubtelnieniem form komunikacji pozawerbalnej następuje redukcja płatów odpowiedzialnych za mowę ale i coś jeszcze, coś dzieje się z ich wzrokiem. Wszędzie gdzie byłem było dość ciemno!

Albo nie potrzebują już bodźców wzrokowych albo wręcz przeciwnie do widzenia potrzebują mniej światła, o natężeniu jakie my uważamy za niedostateczne aby widzieć!

To ogromna oszczędność energii! Słyszeć zapewne też nie potrzebują. Zapewne jako społeczność utrzymują elitarne grupy swoich współplemieńców którzy na wszelki wypadek mają zachowane zmysły typowe dla ludzi  jeszcze nie w pełni rozwiniętych. Niewykluczone że to właśnie z pośród tych elit rezerwowych pochodził skazaniec któremu brutalnie wyłączono ośrodek mowy.

Niewykluczone że ten tor ewolucji wyznaczył brak energii a może wręcz odwrotnie, potrzeba odcięcia społeczeństwa od powszechnego i łatwego dostępu do niej jaki pojawił się na drodze ku rozwojowi, dający zbyt dużą wolność jednostkom.

Zawsze pojawiają się jakieś nowe deficyty w zamian starych nam znanych. Teraz deficytem dla nich jest brak świadomie istniejącej przestrzeni w jakiej mogli by się poruszać, być może to właśnie my, ich rezerwa z przeszłości z wszystkich czasów, jesteśmy prawdziwą przyczyną ich obecności tutaj i teraz. To nie tylko nasłuch a życie w naszej przestrzeni psychicznej! Dlatego odczuwamy ich jako istoty nadrzędne. Bogów!

Drażni ich więc rozwój nowych źródeł fal elektromagnetycznych na Ziemi. Niepomiernie utrudnia im to penetrację i przejawianie się w ludzkiej świadomości.

Pozwolę sobie na pewną supozycję:

To jest sprzężenie zwrotne, oni nas czyli siebie zmuszą do zaniku cywilizacji materialnej, do ruralizacji planety w ten sposób osiągną nasz, czyli swój cel z przyszłości znacznie łatwiej i znacznie prędzej!

Wróćmy jeszcze raz do skazańca. Jezus na pierwszy rzut oka był postępem duszy ludzkiej ale kiedy rozejrzymy się chłodnym okiem dokoła, w przestrzeni cywilizacji chrześcijańskiej, to ujrzymy w jej łonie eksplozję obłędnej kultury EGOIZMU i osobności bytowania. Nawet zbawienie/oświecenie można osiągnąć w tej kulturze tylko indywidualnie! Pozornie trudno znaleźć związek pomiędzy tym co głosił Jezus a tym co głosi dzisiejszy konsumeryzm i liberalizm. Ale w takim razie dlaczego ta zaraza rozwinęła się w łonie cywilizacji chrześcijańskiej. Zaatakował ją diabeł? Bzdura, to drugie dopełniające ją oblicze podzielonego przez Jezusa JAHWE. Bóg i Szatan to dwie części jednej całości.

Posłużę się Biblijną przypowieścią o ziarnie które obumarło rzucone w ziemie i przyniosło plon. W tym Jezusowym ziarnie było zamknięte całe drzewo cywilizacji chrześcijańskiej,  jej Bóg wraz z Szatanem.

Drugie przyjście Jezusa będzie rozpoznane zawczasu, nikt go nie będzie zabijał, po prostu nie pozwoli się mu już niczego powiedzieć bez wiedzy starszych. Nie rozerwie wspólnoty świadomości zgromadzonej wokół Ziemi!

Bogowie jakich czcili ludzie przez cały czas, krocząc drogą rozwoju, to nic innego jak nasi następcy buszujący we wspólnych dla ludzi przestrzeniach świadomości. Posuwający się czasem do objawiania ludziom swojej woli w bardziej dobitny sposób. Ich działanie jak nam się wydaje, szatańskie albo czasem boskie to nic innego jak manewrowanie ludźmi w kierunku jedynego wyjścia jakie ludzkości pozostało. Oni przecież już wiedzą dokąd zmierzamy, chcą jednak naszą przyszłość a swoją teraźniejszość jeszcze udoskonalić.

 

Powiedzą Państwo; obrzydliwe mrowisko? Ono jest obrzydliwe tylko z punktu widzenia EGO. Bez ego to jest bezpieczeństwo, wspólnota i kolejny krok w Globalizacji, Galaktyzacji, Wszechświatyzacji a w końcu Komunii Świadomości i spoczęcia Boga w samym sobie w bezczasie i poza przestrzenią. Oczywistym jest że takich bogów nie wydała z siebie jedynie ludzkość, jest ich wielu .Spotykamy ich na różnych poziomach istnienia.

Prawda jest straszna i bolesna zarazem. Na szczęście wydaje się nam taką tylko na pewnym etapie naszego rozwoju, na innym będzie nam się widziała jako Nieunikniona Wszechwspaniałość!

Trzy obrazy na ich ekranie opowiadały o wspólnym początku, który jako jedyny jest już niezmienny natomiast teraźniejszość i przyszłość to wszystko można zapisać na ekranie materii w inny sposób od nowa! Oczywiście zapytam swojej duszy czy to wszystko prawda. Jakiś rygor naukowo poznawczy musi być!

 

 

Dziwnym zrządzeniem opaczności otworzyło się w moim umyśle okno prowadzące wstecz, do rozważań z trzeciej księgi. Rozważań o naturze doświadczanie rzeczywistości, o Jezusie jako mistrzu cierpienia i o krzyżu jako potencjometrze poziomu doświadczania. „W zupełności, analogię tę znalazłem nadzwyczaj celną”.

Doświadczanie zdarzenia, jakie jest nam dane, zależy od stanu naszej duszy. Inni powiedzieli by, że od naszej karmy. Co mam na myśli? To, że tych samych zdarzeń możemy jako różni ludzie, doświadczać na różny sposób. Dla jednych spacer Polami Elizejskimi może oznaczać śmierć dla kogo innego nieokiełznaną radość. Natrafiamy na odpowiedni stan naprężenia czasoprzestrzeni i wchodzimy z nim w relację z naszego poziomu dostrojenia do Absolutu. Dlatego rozważanie czy może nam się przytrafić doświadczenie wzięcia udziału w jakimkolwiek zdarzeniu jest sensowne pod warunkiem, że nasz poziom duszy dopuści znalezienie się w takiej sytuacji a jeżeli już, to decyduje o tym, jak ono się nam przydarzy? Czy będziemy świadkiem, zabójcą, ofiarą czy tylko przeczytamy o tym zdarzeniu w gazecie. Przez całe nasze ziemskie życie przenikamy najrozmaitsze pola energetyczne ale wybieramy, nie w pełni świadomie, kierunki zmniejszonego oporu materializującej je energii. Dlatego można przeżyć osiemdziesiąt lat w zaułkach wypełnionych ciemnymi typami i spotykać się głównie z bezinteresowną życzliwością napotykanych ludzi.

Oczywiście Jezus wybrał na skali życia cierpienie a na skali cierpienia bycie ofiarą, zachęca nas również do takiej postawy. Być może w świecie ducha taka dobrowolna ofiara pozwala na dedykowanie innym swojego cierpienia a może jest tylko dla innych drażniącym ich, przez całe życie,  nie ich zobowiązaniem. Któż to wie?

Niestety są pośród nas również tacy, którzy bycie sprawcą i bycie ofiarą mają już za sobą, podobnie jak i inne stany duszy, nijak nie mogą zatem wejść w relację z takim doświadczaniem rzeczywistości jakie jest im zaproponowane przez chrześcijańskie otoczenie. Skoro winda jest już na tym a nie na innym piętrze nie pomoże skakanie po podłodze i zachęcanie jej do zmiany położenia. Oczywiście jeżeli się bardzo uprzemy, tak jak Jezus, guzik na niższe piętro na pewno uda nam się namacać.

Oczywiście wiem że chorując, umierając, najczęściej cierpimy ale to jeszcze nie powód abyśmy cierpieli zanim zachorujemy i umrzemy. Są też inne sposoby rozwiązania tej kwestii. Choćby taki jaki znalazł Jan hrabia Potocki.

No, oczywiście samobójstwo degraduje. Wszystkie duchowe autorytety to potwierdzają. Cierpienie też degraduje. Owszem chrześcijaństwo wpadło na genialny pomysł podniesienia cierpienia do rangi wznoszącego duchowo paliwa ale czasem przy jego nadmiarze może nastąpić niekontrolowany zapłon i wtedy możemy poparzyć się na całe życie, czasem nie tylko to jedno. Czasem też potrafimy w swoim cierpieniu unurzać innych. A przecież nie cierpimy fizycznie dlatego, że Bóg nas nagradza czy wypróbowuje, cierpimy dlatego że żyjemy w bryle mięsa, sterowanej przez neurony które są z podobnie nikczemnej substancji, która z czasem choruje, zamiera i gnije. Nie ma przecież bólu który istnieje realnie. To tylko odpowiedź naszego mózgu na bodziec nerwowy.

Cierpienie duszy wynika jedynie z niezrozumienia przez naszą jaźń swojej roli w całej tej grze iluzji. Właśnie takiemu zrozumieniu staram się dać nieco pełniejszy wyraz już na przeszło tysięcznej stronie tego cyklu. Słowo cykl jest tu bardzo na miejscu bowiem wszystko krąży i przenika z tomu do tomu, kiedy dokładam kolejną część, cykle są coraz obszerniejsze i coraz bardziej złożone. Mam nadzieję, że nie pozostaję z tym wrażeniem sam i że to podnoszenie naszej wyobraźni a za nią prędkości wibrowania naszej świadomości rzeczywiście następuje!

 

List od T.K.:

Witam.

Interesująca i bardzo niepokojąca teza.

Kilka osób przed Panem sugerowało już istnienie społeczeństw mrówek czy pszczół, wcale nam, ludziom nie tak przychylnych. Z podobnym wątkiem spotykamy się u Castanedy w „Sztuce śnienia”.

Uważam za bardzo śmiałe stwierdzenie, że widziane przez Pana byty to ludzkość z przyszłości.

Moim zdaniem, równie dobrze może to być zupełnie inna cywilizacja i wcale nie tak pełna tych wszystkich wspaniałych idei, szczególnie w praktyce.

A nie pomyślał Pan, że to „Diabeł ubrał się w ornat i na mszę ogonem dzwoni?” Tak jest u Castanedy i bardziej bym się skłaniał ku jego poglądowi.

Z pełnym szacunkiem, ale grupowe formy uduchowienia, oświecenia,  grupowa eliminacja czy raczej znaczne ograniczenie Ego, nie są dla mnie przekonujące.

Być może wszelkie znane nam ścieżki tzw. rozwoju duchowego są błędne, nauczając że rozwój duchowy możliwy jest jedynie na drodze indywidualnego, nieskrępowanego poznania i doświadczenia.

Faktem jest, że często jest to poznanie ukierunkowane przez „wyżej wtajemniczonych” (reguły zakonne, itd.), ale nie zmienia to prawdy zasadniczej.

Nie są mi znane akty grupowych oświeceń ani zbiorowe powołania w poczet świętych.

Takie właśnie cudowne zjawiska są indywidualne,  niezwykle rzadkie, wyjątkowe i bezcenne dla ludzkości na drodze rozwoju jednostek, czyli ludzkości.

Ludzkość zaczyna się ode mnie.

Jedynym skutecznym  sposobem naprawy, udoskonalenia, oświecenia świata i ludzkości jest praca nad sobą.

Nikt nie zostaje świętym czy oświeconym na skutek takiego, czy innego prania umysłu. Jest natomiast spora  szansa, że może zostać fanatykiem.

Muszę stwierdzić, że sama myśl o jakimkolwiek ograniczeniu mojego myślenia jest zaprzeczeniem najbardziej elementarnego pojęcia dobra, nieważne czy wspólnego czy indywidualnego.

A co z karmą, reinkarnacją, indywidualną ewolucją duszy, samopoznaniem przez się Boga?

Przykro mi, ale pozostanę przy starym.

Brakuje mi argumentów, że oni to my z przyszłości.

A poza tym, ten niby raj, oświecone i idealne społeczeństwo, gdzie za byle słowo wbijają człowiekowi gwoździe w łeb, oczywiście tylko symboliczna kastracja umysłu wolnomyśliciela, który zagroził idealnemu porządkowi. To przecież żywcem przeniesiony przykład z „Krzyżaków ” Sienkiewicza, gdzie dla dobra ogółu/ludzkości (zakonu) Jurandowi ucina się język i wyłupia ostatnie oko. Wyhodujemy rasę ślepych i niemych, nie dodaję bezwolnych, oczywiście dla powszechnego dobra. Czy to jest lepsze jutro? Czy to jest właściwy kierunek rozwoju? Nie zauważa Pan zniewolenia? Kim są ci, którzy wiedzą lepiej, co wymierzają kary, czy to nie kolejna kasta tyranów?

A przecież już są niby jednością z „wszystkością”?

To nie tak. Trzeba się wszystkiego dorabiać samemu, a „…ode złego zbaw nas, Panie”.

P.S.

Dziękuję za kolejną książkę.

Pozdrawiam

T.K.

 

List do T.K.:

Acha, przestraszył się Pan, że to mogła by być jednak prawda? Sam jestem ciekaw czy dostanę jakąś odpowiedź potwierdzającą albo zaprzeczającą. Nie powiedziałem, że to już koniec ewolucji naszej ludzkiej rasy. To może być kolejny izm. Tym razem taki jak ten z „Koszmaru z ulicy Wiązów”. Odebranie ego prawie całej populacji z zachowaniem jej tkanki psychicznej jako nośnika dla bardziej rozwiniętych albo po prostu silniejszych świadomości albo wręcz dla myślokształtu będącego super holograficzną funkcjonalną kopią autorytetu, taki żywy portret! I to wszystko jako ukoronowanie kilkudziesięciu tysięcy lat ludzkiego potu, łez i krwi. Kto powiedział że karma nie może stać się wspólną, wypadkową karmą jakieś grupy. Taka karma była by karmą tendencji dominującej, przecież wszyscy byli by już „oświeceni” bo nie mieli by ego. Takie duchowe zombie. Ideał buddyjskiego i nie tylko, społeczeństwa. Przywódca nie miałby karmy bo nie istniał by fizycznie, byłby tylko wspomnieniem wielkiej duszy z wszystkimi cechami egregora! Kontrolerami czyli bezpośrednimi beneficjentami mogliby wtedy być ci którzy zachowali ego!

Bu! (jak się to mówi, kiedy chce się kogoś przestraszyć w mailu?)

A swoją drogą, skąd wiemy dokąd to całe gówno zmierza, tam czy już z powrotem ?

No i jeszcze jedno . Nie ma części jest tylko całość !

Pozdrawiam J.B.

 

List od T.K.:

Witam.

Poczekam na więcej informacji.

Pańska wizja jest co prawda nieco lepsza niż całkowity niebyt, ale dla mnie to raczej piekło niż niebo.

Pozdrawiam

T.K.

Odpowiedź na list T.K.:

Nawiązując do Pana ostatniego listu. Ja rozumiem świat Obserwatorów nie jako stan pośmiertny tylko jako  świat  jak najbardziej realnie istniejący w rzeczywistości tyle, że przesuniętej daleko w czasie, naszej przyszłej ludzkiej cywilizacji która wykorzystując możliwości pozazmysłowego bytowanie i działania, w czasie i przestrzeni, oddziałuje i kontroluje to co się działo od jej początku aż po jej stan aktualny w którym zaistniała jako cywilizacja Obserwatorów. W tej cywilizacji nie ma zmarłych o ile starsi tak postanowią.

 

Pozdrawiam J.B.

https://www.facebook.com/jarek.bzoma

 

Cdn.

Jarosław Bzoma