Chcę wziąć udział w podróży Vimaną!!!
Sen

W każdym przedstawieniu dominuje udawanie a nie prawdziwe zachowanie . Właśnie jakąś kobietę (chyba mnie !) namówiono na próbę zagrania roli w sztuce .Kobieta początkowo opiera się ale w końcu godzi się na próbę. Idzie jej to całkiem nieźle. Przed wygłoszeniem swojej kwestii kobiecie kazano wejść na podwyższenie.
Próbuję we śnie dociec jakby wyglądała gra gdyby aktorzy nie przerysowywali swoich kwestii a zachowywali się w czasie gry tak jak robią to na co dzień.
Jakiś profesjonalny aktor zapytany o to przeze mnie odpowiada że nie wie ponieważ nigdy tego nie próbował . Po prostu kiedy zaczyna grać jego zachowanie staje się sztuczne automatycznie, wszyscy przyjęli tę konwencję jako naturalną .

Czekam na przybycie jakiejś osoby ( chyba kobiety ! – siebie z poprzedniego snu! ). Chodzę po ulicy przy jakiej mieszkam w realu . Cała ulica jest rozkopana ( kładą kabel energetyczny po jej lewej stronie) i obawiam się że kobieta na którą czekam nie trafi do mnie .
Ktoś podaje mi komunikaty o stanie zaawansowania jej podróży !
Wiem że już się zbliża.
Idę z dołu pod górę . Po lewej stronie jest świeżo zasypany wykop .Czuje pod nogami miękką ziemię .
Na ulicy jest kilka osób (sąsiedzi ) rozmawiają ze sobą . Na środku ulicy , naprzeciw mojego domu stoją jakieś dwa wozy konne ale bez przyprzężonych koni . Robotnicy wkładają na nie agregaty które służyły im przy kopaniu rowów . Jeden z nich ma kanciaste brzegi . Jest już przykryte niewielką plandeką . Wiem bo wszedłem na ten wóz.Wszedłem aby być lepiej widocznym dla przybywającego do mnie gościa . Wozy jak to wozy ze zdjętymi bokami , mają oprócz desek na spodzie dwie pary kłonic rozstawionych jak litery V .
Budzę się . Trochę chce mi się śmiać z tej drewnianej Vimany!

Zasypiam z nadzieją że jednak przeżyję coś poważniejszego .
– Kiedy wstałem z kanapy ktoś będący za mną kopie mnie w miejsce pod kolanami tak żebym przyjął postawę „ugrzecznionego Japończyka” ( elastyczna postawa czujności)
– Głos : Metr, jest za mało.
– Ktoś kto stoi dużo niżej niż ja podaje mi pojedyncze ziemniaki . Wyjmuje je z worka. Mam te ziemniaki układać dokoła siebie. Ale ten ktoś nie jest pewien czy nam ta „sztuka” wyjdzie.
– Wchodzę po pnączu na balkon . Kiedy jestem już na górze balkon przyjmuje postać drewnianego domku na drzewie bez przedniej ściany . Z przodu jest jedynie niezbyt gruby kołek podpierający daszek . Wchodzę do tego domku i patrzę w dół . Chcę zobaczyć jak jest daleko (!) do ziemi.
Aż się wzdragam w ciele fizycznym. Nigdy nie miałem lęku wysokości ale jednak wysokość kilkunastu metrów nad ziemią nie sprawia mi przyjemności
Budzę się .

Interpretacja.
Wygląda na to że zespół profesjonalnych aktorów nie wie jeszcze czy się nadam do tej roli . Czy zdołam uchwycić konwencję inscenizacji . W pierwszym śnie wsadzono mnie na podwyższenie na próbę. W drugim na wóz wszedłem sam z pobudek praktycznych. W trzecim wlazłem samowolnie na wysokość dla mnie graniczną. Reżyser jeszcze tego nie wie ponieważ Oni robią to już automatycznie, tymczasem ja nie mam żadnego doświadczenia tym względzie.
Jednym słowem czy mnie wezmą zależy od tego czy ja to zniosę .
Ja wszystko zniosę aby tylko dowiedzieć się prawdy.

Wczoraj nie zwróciłem należytej uwagi na jedno. Wykop krył w sobie gruby kabel energetyczny. On nie miał zasilać mnie bezpośrednio ani nawet mojego domu, kabel miał podnieść poziom energii na całej mojej ulicy !
Kładę się i mówię do Szirin . Dość tego udawania . Chcę i mogę polecieć a ty mi to załatwisz !
Zaczyna się. Aż przeszły mnie dreszcze !
Ledwo odpłynąłem w płytkim śnie w ciemność , wyłania się . . . . . . pierwszy wagon. Chyba metro bo światła są w oknach jak w pierwszym wagonie a dokoła jest czarna przestrzeń . Jestem tak zaskoczony że nie jestem w stanie nawet się poruszyć .
Rozjedzie mnie !
Przelatuje przeze mnie pierwszy wagon .
Jestem nadal !
Nic mi się nie stało . Przelatują przeze mnie kolejne przedziały . Jak jeszcze minie kilka sekund przeleci przeze mnie cały skład .
Olśnienie ! To Vimana !
Jedyna okazja ale jak się dostać do środka a właściwie jak dać się porwać(!!!) Vimanie a nie tylko pozwolić jej przelecieć przeze mnie ?
Podpowiada mi „intuicja” : Puść się podłoża , przestań stać jak przyklejony stopami do ziemi !
Zadziałało . Pojazd uniósł mnie z sobą !
Po obydwu stronach widzę okna . To pojazd kosmiczny !
Patrzę przez wybrany przypadkowo luk a może ”monitor” . W trójwymiarowej głębi okna pojawiają się niedokończone struktury . Odcinki połączone pod różnymi kątami . Obraz przypomina mapę nieba i połączone graficznie gwiazdy, w znaki zodiaku .
Struktury którym się przyglądam zmieniają się w rośliny w doniczkach . Moją uwagę absorbują jedynie doniczki. Zdejmuję jedną ale rośliny wiszą w powietrzu , bryła korzeniowa jest tak zwarta że po zdjęciu czarnej doniczki właściwie z rośliną nic się nie dzieje . Doniczki są po prostu jedynie formą. Roślina jest tak naprawdę zakorzeniona nie w doniczce a swoimi gałęziami w przestrzeni (!!!), dlatego wisi w powietrzu .
Przyglądam się jednej z roślin . A właściwie jednej z gałęzi . To długi bezlistny pręt , tak jakby ktoś ściągnął dłonią wszystkie liście ( łodyga jest nawet poocierana) wszystkie liście z wyjątkiem zielonego pędzelka na końcu łodygi . W kontekście mojej percepcji łodygi pada słowo, MACIEŻ !!!
Wraz z zielenią(3) końca łodygi przed moimi oczami wyłania się pode mną widok ogromnej przestrzeni porośniętej trawą, nie widać żadnych drzew albo jest tak wysoko, że wszystko wygląda jak łagodnie pofałdowane pole golfowe .
Za tą przestrzenią wyłania się przegroda która wygląda jakby była uczyniona z cienkich patyczków/maty , utkanych pionowo .Z poza nich prześwieca silne jak słońce źródło światła . Tylko dzięki temu rastrowi mogę patrzeć w tym kierunku .
Ta zasłona wraz z moim zbliżaniem się do niej przekształca się w ogromną instalację !!! Ja jestem jedynie obserwatorem /świadkiem . Nic tu ode mnie nie zależy (takie mam odczucie). Ktoś kto kontroluje całą tę maszynerię jest gdzieś wysoko ponad mną . Ten ktoś doprowadził do katastrofy . Pokazano mi że wyglądało to jak wybuch kuli metanu . Ale ciągle płynie do mnie informacja że kontroler nieomal nie doprowadził do katastrofy , więc nie wiem czy ten wybuch się odbył czy mógł tak wyglądać gdyby się odbył . Boję się że odpowiedzialność zrzucą na mnie a ja przecież jestem tu zupełnie bierny !
Jestem jakimś pracownikiem/wyposażeniem tej instalacji .
Wyłania się z obrazu śnienia tajemniczo uśmiechnięta twarz . Delikatna. Dziecięca albo kobieca , ale może też być twarzą wrażliwego mężczyzny. Taki Every Man Every Time ( Będę go nazywał EMET).
EMET ma oczy które radośnie przesuwają się ze swojego skrajnie lewego położenia w drugie skrajne . Jak u kambodżańskiej tancerki .
Teraz widzę dom o białych ścianach z dachem o poderwanych rogach i z pustymi oczodołami okien . Okna musiał wyrwać wybuch wewnątrz domu .
Przestrzeń która mnie otacza marszczy się w uśmiechu !
Z żabiej (-)perspektywy patrzę na wysoki lakierowany but / buty , to jakoś się zmienia nie jest do końca ustabilizowane. Na krawędzi buta widzę główkę / kulę ( proporcja jak główka makówki wystająca z czarnego gumiaka) .
Szaro żółta pofałdowana powierzchnia w dole . Trochę jak chmury ale bardziej przypomina mi dym.
Ktoś kto wygląda jak EMET, (tym razem cała postać ale bez stóp) stoi w drzwiach które otwierają się w stronę lewą mojego ekranu śnienia . Coś do mnie mówi ale bezgłośnie . Wygląda jakby coś przeżuwał . Jego lewe oko jest zmrużone , prawe otwarte szeroko ( dla mnie jego prawe oko jest lewym ). Wygląda jakby miał w nim monokl. Pierwsze moje skojarzenie to, że jego oko wygląda jak moneta . Jego głowa też jest dziwnie okrągła .
Odnoszę wrażenie że ma zamiar zamknąć drzwi .
I dobrze bo zaczynam się budzić z powodów ode mnie niezależnych . Dostałem dziwnego skurczu a właściwie tiku ponad lewym kolanem . Nie boli ale jest denerwujący , rytmicznie co kilka sekund takie łaskoczące . . . . myk . Szukam pozycji w jakiej mi to nie przeszkadza . Znalazłem . Muszę podkurczyć maksymalnie nogi pod siebie . Po prostu przyjmuje pozycje embriona .
Zasypiam w tej pozycji .
Mam za zadanie przerzucić coś z lewej na prawą stronę . To coś jest trudne do określenia , natomiast wyraźne jest to przez co mam przerzucić to nieokreślone coś. To dwie membrany ustawione do siebie równolegle, do mnie zaś pionowo i na „sztorc” w płaszczyźnie prostopadłej do mnie .W membranach są dwa jednakowej wielkość okrągłe otwory i cała sztuka polega na tym ażeby to coś zostało pochłonięte przez drugi (prawy)a nie pierwszy otwór .

To nie jest łatwe zadanie bo pierwszy otwór chwyta to coś zanim to coś doleci do otworu w prawej membranie. Adresatem tego czegoś jest właśnie ten drugi otwór .
Przebudzenie.
Znowu zasypiam .

Jesteśmy w pomieszczeniu w którym po lewej są drzwi a po prawej okno.
Jesteśmy we trzech , ja i dwóch przyjaciół ( chyba bracia). Widzę jak ktoś podchodzi do drzwi z ich drugiej strony, zatrzaskuje je i blokuje drągiem . Drzwi nie miały zamka a jedynie uchwyt do otwierania. Drąg uniemożliwia otwarcie ich z naszej strony . Facet z wyraźną satysfakcją mówi :
Teraz już nie uciekniecie ! To wasz ostatni raz !
Chodzę jak zwierze w klatce i intensywnie myślę jak mam się uwolnić z tej pułapki . Moi towarzysze stali się zupełnie bierni , nie mają zamiaru stawiać oporu ani uciekać.
Podchodzę do okna po prawej . Pod oknem , czego wcześniej nie zauważyłem siedzi, na krześle, kobieta. Wyglądam ponad nią za okno . Strasznie wysoko .
Pytam czy nie jest jej duszno?
Ona niczego nie podejrzewając mówi że tak . Kiedy jej uwaga kieruje się w stronę okna wyrywam jej z rąk pakunek/torebkę którą trzymała na kolanach. Kobieta jest tak zaskoczona że traci orientację. Ja drugą ręką otwieram okno i wyrzucam torebkę na dwór.
Kobieta ma w tej chwili stan pogłębionej dezorientacji więc kiedy przez okno wyskakuję ja sam ona myśli że skaczę ratować jej torebkę i nie przeszkadza mi w tym.
Schodzę po występach jakich mnóstwo jest na ścianie tego budynku i kolejny raz uciekam .
Idę ulicą u podnóża budynku z którego udało mi się uciec , znowu czuję się wolny !
Skręcam w prawo do jakiejś bramy. W długiej ciemnej sieni pod ścianą , po prawej stronie jest coś co przylega do niej ale jednocześnie stoi na małym stoliku .
Kilka osób otacza tę skrzynkę (Czyżby to był pakunek który zrzuciłem na ziemię). Dowiaduję się od nich że to sejf . Oglądam go ze wszystkich dostępnych mi stron, czyli z prawej , lewej i z góry .
Ktoś mówi że już wszyscy próbowali go otworzyć ale nikomu jeszcze się to nie udało !
Ten skarbiec to miejsce gdzie wszyscy od dziecka wkładają swoje najcenniejsze rzeczy !!!
Sejf wygląda jak zatopiona w grubej folii skrzynka . Ma nawet zatopione na sztorc karbowane ostro odstające brzegi .
Dziwne bo nie jest przytwierdzona ani do ściany ani do stolika. Zauważyłem to podczas moich oględzin. Kiedy trącam stolik sejf najzwyczajniej w świecie się chwieje. Że też nikomu nie przyszło do głowy że by ten sejf zapieprzyć i otworzyć siłą gdzieś na boku ? (Wszyscy mają do dyspozycji tylko gołe dłonie więc otwarcie go tutaj przekracza czyjekolwiek możliwości )
Ja tę zagadkę rozwiążę po swojemu . Rozglądam się czy nikt sejfu nie obserwuje .
Za moimi plecami , naprzeciw ciasnej sieni w której stoi pod ścianą skarbiec znajduje się duża sala . Na jej końcu , w głębi siedzą jacyś „rozhulani” faceci . Boję się że jak mnie zobaczą z tym sejfem pod pachą to mi go odbiorą .
Zastanawiam się jak ich stąd wypłoszyć. Niestety nie wyglądają na takich których byle co przestraszy .
Po prawej stronie sali ,kiedy patrzę w ich stronę a dla nich po lewej , stoi automat z czymś do jedzenia i picia . Myślę sobie że na pewno jest podłączony do elektrycznego systemu alarmowego a może po prostu jest monitorowany optycznie. Zatem mój plan jest prosty :
Wchodzę pomiędzy automat i ścianę i próbuje wygenerować jakiś ostrzegawczy dźwięk i wprowadzić na sali niepokój albo zaalarmować straż z zewnątrz. W tym galimatiasie interwencji mam zamiar buchnąć skarbiec.
Finału niestety nie pamiętam widać nie był istotny. Zamiast niego akcja toczy się dalej .
Wracam z torebką pod pachą ( W świetle dnia sejf wygląda po prostu jak torebka )do budynku z którego okna wyskoczyłem . Pnę się na górę po schodach. Wchodzę do pomieszczenia przez drzwi które teraz są już odblokowane. Przyniosłem torebkę z powrotem aby nie myślano o mnie że jestem jakimś złodziejem .
Stoję na środku pomieszczenia z którego uciekłem przez okno. Przez drzwi wchodzą moi znajomi „bracia” , zaraz za nimi ojciec ale chyba ich a nie mój . Bracia są zadziwieni moją odwagą/brawura/głupotą . Ojciec też jest ze mnie dumny ale nie okazuje tego wprost jest powściągliwy udaje oburzonego . Stara się ukryć przed nami pozytywną ocenę mojej akcji .
Ja mówię im, że ze mną nie tak łatwo się uporać !

Budzę się
Skarb jest na tym samym poziomie co ulica na której czuję się wolny . Na poziomie wysokiego pomieszczenia jest czyjąś własnością( a raczej ktoś go pilnuje jak swojej własność ). Na poziomie ulicy należy do wszystkich i jest niczyj chociaż ta banda darmozjadów powinna go pilnować . To oni bawią się w wygodnych warunkach w dużej Sali z automatem z jedzeniem . Skarb natomiast jest w ciemnej ciasnej sieni właściwie przez nikogo nie pilnowany . No może biernie przez adorujący go niższy personel. Budynek jest tak naprawdę Vimaną

Zasypiam ponownie .
Widzę z góry po prawej stronie ekranu snu ogromny pomnik /budynek(raczej ciemny).
Budynek jest częścią ogrodzonego kompleksu , złożonego z otaczającego kompleks muru, wielkiego pomnika oraz małego „czegoś” wielkości małego budyneczku. Kiedy wchodzimy w obręb muru przez bramę, pomiędzy bramą a monumentem stoi ten mały budyneczek. Aby dojść do głównego monumentu trzeba obejść z jednego albo drugiego boku ten mały budynek . Z tym właśnie jest największy problem . Mały budynek ma jakieś „magnetyczne” właściwości , przyciąga /absorbuje uwagę chcących dostać się do monumentu !
Budzę się . Ten kompleks przypomina topograficznie mały sejf i wysoki budynek z którego szczytu wyskakiwałem przez okno. Tylko, że widzę to teraz z innej perspektywy. Z góry i z zewnątrz.
Wiem że sejf jest przeszkodą ale i wabikiem dla każdego kto chce dotrzeć do wielkiego monumentu.
Ten, nie wabi, jest bierny, czeka na śmiałków. Jest otwarty z zewnątrz , gorzej z próbą opuszczenia go .
Czyżby dotyczyło to nie tylko Boga ale i również Boskich Przestrzeni/Pojazdów / Viman ?!

Przysypiam .
Głos: Od lat umieraliśmy na pacierz(!), raka i inne świństwa !
Pytam Szirin dlaczego nie pokazuje mi jak wygląda Vimana naprawdę ?
Jesteśmy na wsi. Ja ,żona i znajoma(ja, moja anima1-5 i Szirin- 'ibbur 7) . Siedzimy w pokoju po lewej stronie sieni. Jest już ciemno , w pokoju jest włączone światło. Ktoś chodzi wkoło domu . Mam wrażenie że ktoś przyjechał za nami z miasta !!! Ktoś niezbyt przez nas oczekiwany .
Wychodzę , z oświetlonego pokoju, do ciemnej sieni . Odnoszę wrażenie, że ten ktoś otworzył sobie sam drzwi i stoi w sieni po ciemku. Mam wrażenia obecności i eterycznego dotyku jak we śnie z kokpitu UFO .
Pytam się czy ktoś tu jest ?! Nikt nie odpowiada !
Mam bardzo dziwne i raczej niezbyt przyjemne odczucia .
Budzę się.
Pytam Szirin do jakiego znanego mi kształtu , do obiektu jakiej wielkości w skali w odniesieniu do człowieka można by przyrównać Vimanę? Czy Vimany są trójwymiarowe czy istnieją w więcej niż trzech wymiarach ?

Próbuję zasnąć ale napływają mi do głowy takie oto myśli :
Czterowymiarowy pojazd dla nas ludzi musiałby być i nie być jednocześnie. Musiałby istnieć we wszystkich fazach powstawania , bycia i niebycia w czasie i przestrzeni jednocześnie .
Musiałby być wszędzie i nigdzie. Musiałby być potencjalnie obecny.
Aby postrzegać w czterech wymiarach musielibyśmy mieć w trójwymiarowym ciele jakiś „aparat” który by skanował czterowymiarowe byty w chwili i miejscu naszego aktu postrzegania .
Mamy taki aparat .Tym aparatem jest nasz umysł !!!
Nigdzie nie jest powiedziane że wszystko co nas otacza nie jest cztero i więcej wymiarowe !!!!
Żeby te byty postrzegać musimy je zafiksować umysłem w czasie i przestrzeni !!!!
A jeżeli to COŚ nie da się uchwycić umysłowi ? Wtedy odczuwamy jego potencjalność ! Wrażenie obecności !
Ot i cała tajemnica niepostrzegalności kształtu Vimany !!!
Dlatego wszystko co jest do wyobrażenia , najwyraźniej w wielowymiarowym świecie istnieje .
Co więcej wszystko co dla nas wydaje się być obiektywnym , istniejącym poza naszym wpływem na jego fakt istnienia w trójwymiarowym świcie musi mieć swoją samoświadomość musi samo się myśleć aby wynurzać się fragmentarycznie w trójwymiarowym świecie. Musi samo się myśleć i stwarzać się w ten sposób w czasie i przestrzeni. Spotkałem się dawno temu z taką koncepcją w hinduskiej kosmogonii która opisywała nasz układ planetarny ale i wszechświat widzialny jako wierzchołki wielowymiarowego lotosu wynurzające się w naszym trójwymiarowym wszechświecie .
I to by się zgadzało !!!
Dlatego nie ma bytów fizycznych które były by pozbawione świadomości .
Sami możemy takie drobne konstrukcje stwarzać, kreujemy zdarzenia i konstrukcje fizyczne w czasie i przestrzeni ale istnieją one w zależności od płaszczyzny na jakiej dokonaliśmy aktu twórczego albo tyle co nasza świadomość albo rozpadają się , jeżeli były to byty fizyczne którym nadaliśmy jedynie kształt , w tempie i nie bez wpływu na czas ich istnienia , nadanym im przez świadomość która powołuje ich składowe fizyczne do istnienia w naszym wszechświecie .
Podobnie jest z konstrukcjami „zewnętrznymi” kreowanymi przez inne świadomości .
Świadomość jest przyczyną sprawczą czyli pierwotnie wszystkim co istnieje.
Inaczej nic by nie istniało w żadnej postaci , jedno/dwu/trzy czy wielowymiarowej .
Świadomość musi być niepodzielna bo inaczej musiała by być świadomą swojej wielości. Wtedy pewnie powstało by to czego właśnie doświadczamy czyli wieloaspektowość świadomości /materii .
Świadomość aby być siebie świadomą musi tego dokonać , to znaczy stanąć w opozycji do samej siebie . Ciekawe czy świadomość istnieje jeszcze w innych aspektach niż bycie samoświadomością niematerialną i bycie samoświadomą – materią.
Dlatego moje pytanie o wielkość i kształt czy w ogóle istnienie Viman jest głupie !

One istnieją odtąd – dotąd (czasowo i przestrzennie) i w ten sposób w jaki , jakakolwiek ze świadomości siebie świadomej świadomości , stworzyła je w sobie .
Na pewnym poziomie świadomość jest kreatorem , anihilatorem i obserwatorem ( proszę porównać -Trimurti) wszystkiego , tak jak i postrzeganiem samej siebie jako od siebie oddzielnej.
To piękne i straszne zarazem . Świadomość aby czegoś doświadczyć na „zewnątrz” siebie , musi wyłonić w „sobie” światy swojej percepcji . Wypisz wymaluj koncepcja rodem z większości szkół mistycznych, od mistycyzmu żydowskiego po hinduski .
Dlatego też buddyzm , na pewnym poziomie, ma rację. Ponieważ nic poza świadomością nie istnieje , nawet świadomość świadomości samej siebie . Bo był by to już dualizm, który kiedy się z siebie wycofa jest/nie jest , wszystkim i niczym. Niewyobrażalnym , niedoświadczanym , poza percepcyjnym , poza wyobrażeniowym . . . . . .
Neti, neti a nawet, neti !
CHCE MI SIĘ WYĆ !
To takie mądre i głupie zarazem bo do niczego niepotrzebne a jednak niezbędne , żeby o tym wiedzieć i być nieporuszonym !!!
Ale czy to jest Buddyzm ?
Już nie , bo nazwanie tego – izmem to tylko jeszcze jedno wyobrażenie więcej ! Nie ma praw własności , na doświadczenie jasności postrzegania .
Nie jest to jednak nicość, bo jednak jest . To potencjalność czyli BRZEMIENNOŚĆ ! Dlatego padło słowo MACIEŻ !!!
Ale to tylko zmarszczki na oceanie którego nie ma , w swoim byciu .
To samo sprzeczne i niewypowiadalne.
A zatem osiodłajmy nieustraszony stan świadomości , bo nic nas nie jest w stanie dotknąć . Jedyne co może nas spotkać to kolejna zmiana punktu widzenie na Źródło Świadomości .

Zapytałem Szirin czy ma jeszcze coś do dodania ?
Bo Szirin to przecież JA w niezliczonych swoich postaciach !
Czyżby to był koniec „mojej” podróży ?
Po raz pierwszy zasnąłem wolny od wyobrażeń. Samotny samotnością nieskończoną .
Ale czy stałem się przez to szczęśliwszy ? Bo chyba o szczęście chodziło w tym eksperymencie ?
Jak na razie doświadczyłem bycia NIEPORUSZONYM na najgłębszym mi dostępnym poziomie percepcji .
Nic nie powinno mnie dotknąć bo wszystko co mógłbym odczuć jest poza mną (pewnie ten stan minie już przy pierwszym ukąszeniu komara).
Ale wiem gdzie mogę się teraz już przed tym „ukąszeniem” schronić.

Zasnąłem .
Ktoś cichutko zamknął za sobą białe drzwi , z dużą szybą z mrożonego szkła . Te drzwi zamykają się z prawej na lewą stronę .
Zapadam w głębszy sen .
Wracam samochodem razem z żoną i znajomą do domu .
Z samochodem coś się dzieje. Ma tendencję do przyśpieszania bez mojej woli. To chyba jakaś awaria ale nie jest to zbyt niebezpieczne, jeżeli się nie pogorszy to można się do tego przyzwyczaić i nie trzeba będzie wydawać forsy na mechanika.
Do tej pory nigdy nie zauważyłem pasów bezpieczeństwa w samochodach z „poza”. Tym razem usiłuję zapiąć taki pas ale chcę zrobić to już w trakcie jazdy. W związku z nowym zachowaniem samochodu jest to bardzo trudne , nie mogę skupić uwagi na jednoczesnym panowaniu nad hamulcem i zapinaniem pasa .
Zatrzymałem się na poboczu. Wcześniej minąłem jakąś szeroką , boczną drogę odchodzącą od tej którą jadę w prawo. Ta którą wybrałem jest dużo węższa i wyboista dlatego poczułem że zapięcie pasa jest niezbędne .
Przypomniałem sobie wcześniejszy epizod z tej podróży . Po drodze do domu skręciliśmy do sklepu . Kupiłem w nim szklaną półkę pod lustro.

Demonstruję na parkingu , pod wiatą na wózki , żonie i znajomej swój zakup. Półka składa się mi w rękach jakby była rozsuwana i zsuwana w zależności od potrzeb klienta. Podkreślam z dumą tę możliwość, o której przy zakupie nie miałem pojęcia .
Niestety jak się okazuje po chwili nie koniec mojej niewiedzy na temat półki . Półka zsuwa/dzieli się , na coraz mniejsze fragmenty , w pewnym momencie aby te drobiazgi nie rozsypały mi się na ziemię muszę sam je na niej położyć . Teraz już nie jestem dumny z tego zakupu. Mówię lekceważąco :
Chińszczyzna !
Półka jest do wyrzucenia, po prostu cała się pokruszyła. Jedyna cała rzecz jaka mi z tej pułki pozostała a którego to elementu wcześniej nie zauważyłem to mała chromowana lampka, przyczepiona z lewej strony do resztek szkła . Trochę mi szkoda tej lampki wyrzucić, wygląda na element do wykorzystania. Nie będę reklamował bo widziałem co brałem . Gdybym wrócił z tym „kruszywem”do sklepu to bym się tylko ośmieszył. (Oczywiście to minusowy opis zwierciadła 8/9=13 i kryształowego wiru 8-12.)
Ale jednak wyrzucam do kosza wszystko.

Wsiadamy do samochodu. Wyjeżdżam z parkingu tyłem , jakoś tak po kozacku. Samochód (pojazd świadomości) zmienił swoje parametry bo zawsze wyczuwałem jego gabaryty i położenie wobec rzeczy na zewnątrz a tym razem otarłem tylnym zderzakiem o latarnię stojącą przy parkingu. Miałem wysiąść i zobaczyć co się stało ale mi się nie chce, uderzenia żadnego nie poczułem więc otarcie jest pewnie nieistotne
Budzę się. Czyżbym miał okazję dotknąć umysłem stanu oświecenia?

Zasypiam.
Głos : A skoro już jesteśmy przy glonach z zamierzchłych czasów to mógłbyś się zająć tymi roślinami. ( Glony to pierwotne organizmy związane z wodą , czyli z obszarem Świadomości 6-8)
Obraz : Stoję przy stole zrobionym z blachy. Stół ma podniesione krawędzie tak aby tworzył w środku zagłębienie które pozwala nalać tam wody i trzymać w tej wodzie rośliny. Lewa połowa jest pusta za to z prawej jest wiele niskich, liściastych roślin które są ułożone ściśle obok siebie. Trochę ten stół przypomina stół w jakiś centrum ogrodniczym .

Idę z lewej na prawą stronę. Mijam z mojej lewej strony samochód (trochę wygląda jak mój ale jakby nie całkiem ). Samochód jest ustawiony do jazdy z prawej w stronę lewą. Nie odwracam głowy w jego stronę ale łypię kontem oka do środka. W środku siedzą trzy osoby w białych ubraniach . Dwie z tyłu , te są nie wyraźne a trzecia z nich z tyłu i z przodu jednocześnie (!) . Są ściśnięte jak rośliny na stole . Skądś wiem że jadą na pogrzeb! (W rejon 8-12)
Ale myślę sobie dlaczego ubrały się na biało ?
Na kogoś czekają? Miejsce kierowcy jest puste !
Chyba nie na mnie ?
Raczej nie mam ochoty jechać z nimi .
Ta osoba która siedzi i z przodu i z tyłu jednocześnie, w sposób nie do końca określony, kojarzy mi się ze . . . . . świętością (!).
Ja znam skądś jej twarz. Ma taką charakterystyczną okrągłą głowę !
Budzę się .
To . . . . . . . EMET !

Może okazać się szczególnie pouczającym to, że po kilku latach kiedy czytałem o tym jak uruchomić Golema(myślokształt/tulpę/krityię) dowiedziałem się, że należy na jego czole zapisać EMET- Prawda, a aby go unieruchomić należy zetrzeć E i kiedy pozostanie MET -Śmierć Golem się zatrzyma.
We śnie o Vimanach nie mamy jednak do czynienia z psychorobotem takim jak kabalistyczny Golem stworzonym przez inną cywilizację ale raczej z samodzielnym bytem o znaczniej, przekraczającej ludzką, świadomości. Z racji jego innowymiarowej struktury (siedział w moim pojeździe tylno -przednio), sterowanie jego trójwymiarową manifestacją w naszym świecie mogło owszem, odbywać się z innej przestrzeni ale „kudy” nam do tworzenia TAKICH Golemów.

Sen rozpoczynałem chęcią odbycia podróży Vimaną a zakończyłem rewizytą i propozycją właścicieli Vimany przejechania się wraz ze mną moim pojazdem Świadomości!

Nastrój mojej opowieści świetnie podtrzyma film:

https://www.cda.pl/video/1371174fd/vfilm