Choć jesteśmy prochem, to nieśmiertelny duch rośnie
Niczym harmonia w muzyce, istnieje ciemna
Nieprzenikniona biegłość, która godzi
Rozbieżne elementy, sprawiając,
że te przylegają do siebie w jednej społeczności.

 William Wordsworth

 

                                           Nowotwory

 

Pierwsza Śniąca:

Czy istnieje jakieś łatwo dostępne, dla wszystkich, lekarstwo na RAKA ???

Brałam udział w jakiejś zabawie, ale mam wrażenie, że to była również moja praca. Nieco dziwnie to wyglądało. Był tam jakiś wysoki chłopak, który wspiął się na stół i jakby jeszcze wyżej. Wokół niego stały szklanki z sokiem pomarańczowym i woda. I ta osoba stała na górze w samych kąpielówkach, a na niego miały się wspinać dziewczyny w strojach kąpielowych, również ja 😉 trzeba było stanąć na nim – na jego ręce, głowę, która zrobi to pierwsza ta wygrywała. Ja też… Ale ja miałam „chody” u tego chłopaka i zanim on tam stanął zdradził mi jak mam się wspiąć by nie spaść i być pierwsza.
Jakoś, w między czasie zadzwonił ktoś do mnie na komórkę i powiedział, że moja babcia nie żyje. Wtedy się załamałam i nie mogłam pozbierać. Nadal byłam w tym miejscu z wszystkimi ludźmi i brałam udział w tym konkursie. Kiedy spojrzałam na moje stopy, czerwony lakier na moich paznokciach – jakby poodpryskiwał Wstydziłam się i zasłaniałam na wszelkie sposoby palce u nóg.
I co? Mam wrażenie, że śmierć i czerwony lakier maja jakieś znaczenie bo bardzo dobrze to pamiętam 😉
Bądź pozdrowiony 😉

Ja:
Jak widać w tym uleczeniu ma znaczenie brak okrycia, nagość naszej świadomości. Nie jest wykluczone, że dopiero na tym poziomie można uwolnić się od niego tak ostatecznie. Wielkie znaczenie ma nastawienie do najwyższych kwestii duchowych. Babcia, na dodatek martwa, to Przestrzeń Przejawiania się Pierwszego Który się Oddziela od Źródła czyli Logosa.

Mój sen o leczeniu nowotworów :

Na dojrzałą parówę(!) nie ma sposobu !
Tak zakończył się mój sen, nad ranem.
Chodzi o podłączenia które biegną do tego tworu. Kiedy twór zostanie usunięty mechanicznie to i tak pozostają podłączenia(przewody).

Sen który się tak zakończył opowiadał o tym, że po drugiej stronie rzeki, otrzymaliśmy NOWE mieszkanie. Aby przejść przez rzekę musielibyśmy nakładać kawał drogi. Most jest wiele kilometrów w głąb ekranu śnienia. Przechodzimy więc przez rzeką po rurach i przewodach jakie biegną na jej powierzchni. Nadają się do tego nawet rury które są zanurzone w wodzie bo po nich można również powoli przechodzić.

Właśnie wracamy do domu i żona zeszła ze skarpy, do rzecznego koryta, biegnącego w kilkunastometrowym zagłębieniu. Na tyle głębokim, że kiedy zeszła nad sam brzeg rzeki to ja, stojąc na skarpie straciłem ją z oczu. To przechodzenie skończy się dopiero kiedy przyjdzie zima i spadnie śnieg i będzie lód !!! (-)
Wtedy zaczniemy chcąc nie chcąc przechodzić przez ten odległy most.
Dziwnie to wygląda, odwrotnie niżby się tego oczekiwało. Jest jakiś sposób na dojrzałą parówę, aby opóźnić przechodzenie/przerzuty. Czyżby mrożenie ??? A może działanie poprzez sferę urojeniowo minusową ?!

Kolejna noc. Pytam o to jak wyleczyć dojrzałą parówę ?
To dziwny sen, łączy się z okrążeniem regału. Zawracam na druga stronę, idąc z prawej strony regału , ustawionego bokiem do obserwatora a potem po lewej stronie regału, oddalam się od obserwatora. Po lewej stronie idę wzdłuż szeregu jakichś przedmiotów. Wiem, że to już koniec zawodów i stary zawodnik który stoi na końcu szeregu wzdłuż którego idę powinien zostać pominięty, odrzucony(!). O tym, że ten ostatni, powinien być odrzucony wiem od swojego przewodnika, który gdzieś tu jest, w moim pobliżu.
Mimo tego, trochę mi szkoda (!), odrzucić ten ostatni element.Trochę po kryjomu zanurzam w nim palec i oblizuję go. Jest kwaśny jak ocet winny.

Całą noc podróżuję na lewym tylnym siedzeniu samochodu prowadzonego przez obcego kierowcę i jego kolegę przewodnika, siedzącego z jego prawej strony. Obwożą mnie po całej tej przestrzeni.
To jakaś kraina południowa. Coś jak Włochy albo południe Francji. Obejrzałem już tyle miejsc i zabytków, że wszystko zaczyna mi się mieszać.
W końcu zatrzymujemy się w miejscu z którego na górze, oddalonej o kilka kilometrów, widzę zamek. Coś mi się, w związku z tym widokiem, przypomina.
Mówię, że chyba znam to miejsce ale nie pamiętam jego nazwy.
Przewodnik, siedzący obok kierowcy odpowiada, że tak, to jest właśnie to o czym myślę i wymienia nazwę. Niestety nie zapamiętuję jej.
Trochę mnie zdekoncentrowała kobieta która podeszła do drzwi samochodu, tych po lewej stronie. Zaczęła zabiegać (!) o moją uwagę więc już całkiem się pogubiłem.

Po chwili zmienia się sceneria snu i widzę kobietę stojącą na szczycie szarej opadającej w głąb ekranu płaszczyzny. Wiem, że to jest nagrodzona FINITKA (!) ona reprezentuje, na tej płaszczyźnie, w jakiś sposób mnie, będącego we wnętrzu, pod spodem szarego stożka, którego opadająca płaszczyzna jest jedną ze ścian. Ja też jestem FINITEM !!! (oczywiście to Kryształowy Wir 8-12 w swojej minusowej postaci.)
Coś mi świta. Zapytam KIM są nowotwory ???

Drugi śniący:

Zadałem pytanie: jak to jest z tym rakiem, czy istnieje ogólnodostępne lekarstwo na raka, czy rzeczywiście kriogenika może pomóc i o co chodzi z tą parówą?

Bardzo rozbudowane pytanie przyniosło cholernie rozbudowany sen – czego się spodziewałem.
Ciężko ten sen będzie opisać, bo z jego skomplikowanej akcji zapamiętałem tylko fragmenty i w dodatku nie układają mi się w całość , pomimo, iż sen był jak opowieść (był bardzo fabularny).
Mieszkaliśmy chyba w Stanach, w wielkim mieście. Staliśmy i obserwowaliśmy jakieś pokazy akrobacji powietrznej. Latano czymś w rodzaju paralotni ale takiej specjalnej, do bardzo precyzyjnych lotów. Mimo wszystko uważałem, że urządzenie takich pokazów w mieście jest bardzo lekkomyślne i głupie, bo jak będzie miał wypadek , taki lotnik, to runie na budynki.
Staliśmy na naszym skwerze, a był dosyć spory jak na warunki miejskie, poza tym należał do mojej rodziny.

Oczywiście lotnik akrobata, popełnił błąd i spadł na ten skwer ryjąc śmigłem w ziemię. Moja mama się wkurzyła i mówi, że zadzwoni do tych organizatorów i ich zaskarży i opierniczy za głupotę. Poza tym kto się pytał mieszkańców o to aby ktoś mógł wykorzystywać ich część nieba.

(Mamy podobnie jak we śnie Pierwszej śniącej, rywalizację na wysokości i defekt !- JB)

Późniejsze sny były trochę inne i ponownie jak kiedyś, podróżowałem między światami.
Było gdzieś miejsce, chyba portal, gdzie można było przemieszczać się między światami ale tak jakby tylko w jedną stronę – nie można było wrócić – tzn. można było ale było to nielegalne.
Dostęp do pomieszczenia z przejściem znajdował się w specjalnym budynku, pod ziemią(-) i zjeżdżało się do niego windą. W ogóle ten budynek był w czymś w rodzaju metra ale do tego przejścia i tyle. Mogłem też w pewien sposób odwiedzić poprzedni świat ale nie zupełnie fizycznie. Wtedy przechodziłem przez coś w rodzaju telewizorów, ale gdy przeszedłem nie mogłem zabierać nic ze sobą – żadnych przedmiotów.
Jednak ja chciałem się dostać tam jakoś normalnie, ale nie mogłem z tego powodu, że było to nielegalne.

Spotkałem się więc z pewnym gościem/przestępcą, który miał mi dać możliwość powrotu ale ten koleś miał wobec mnie inne plany i mnie sparaliżował, jakąś substancją, która pozostawiała mi świadomość ale paraliżowała ciało, nie mogłem się ruszać. Okazało się, że nie jestem jedynym, który był sparaliżowany. Facet wsadził mnie do auta, gdzie był już ktoś jeszcze i poszedł chyba po kolejnego.
Okazało się jednak, że jestem odporny na tą truciznę paraliżującą i po chwili , odzyskałem możliwość poruszania się.
Pomyślałem, że taki przestępca musi mieć w tym aucie jakąś spluwę i okazało się to prawdą. Wziąłem pistolet i poszedłem tam, gdzie czekał na następnego i strzeliłem mu bez ceregieli, prosto w łeb.
Po tym, nagle, bardzo szybko, pojawiła się policja, a ja zacząłem uciekać.
Potrafiłem bardzo szybko wspinać się na budynki i dzięki temu, adrenalinie i działaniu tej niby trucizny nie czułem zmęczenia i wdrapałem się błyskawicznie na budynek, i zszedłem z niego z drugiej strony, gdzie poszedłem ulicą udając zwykłego przechodnia. Aby jeszcze lepiej zmieszać się w tłum skierowałem się do sklepu i zrobiłem zakupy.
To jest tylko skrawek tej opowieści i bardzo rozbudowanego snu.

Ja:
To potwierdza tylko moje podejrzenie. Nowotwory są jakimś rodzajem rezultatu katastrofalnej nieuwagi, popisów czy rywalizacji pomiędzy sobą, jakichś nieznanych nam bytów, żyjących w nieco innym dostrojeniu niż nasze ale mających związek fizjologiczny z naszym ciałem , mających wpływ na ludzkie zdrowie !!! To tylko pozornie absurdalne. Na dodatek polowanie tego typka który obiecał ci nielegalne przemieszczanie pomiędzy różnymi światami przypomina działania Pająka !!! Śniłeś kimś innym niż człowiek. Tym który jest powodem zaburzenia zdrowia ludzi.

Drugi śniący:

Dobra, inne byty, hmm, ciekawe, może by się dało je leczyć/unikać/wpłynąć na nie, poprzez komunikację z nimi? Hmm, serio, ciekawe. Pytajmy więc dalej.

Ja:
A jak się okaże, że to próba przejęcia kontroli nad zwierzęcym/ludzkim organizmem przez świadomości które mają ochotę na biologiczne ciało a nie mogą się dostać, w drodze inkarnacji wprost, do takiego poziomu istnienia ? Proponuję kolejne pytanie:
Czy nowotwory to manifestacje obcych świadomości ?

Ktoś odnowił a może nawet wymienił, elementy płotu(! Granica !) który odgradza mój dom od ulicy.

To dobrze, że teraz będzie nowszy ale mam dwa zarzuty. Prymitywne wzornictwo i prymitywna kolorystyka !

Oprócz beżu(mieszanka wielu kolorów-czerwonego, czarnego, białego i żółtego), na zewnątrz, w środku rąboidalnego wzoru, pręty wymalowane są na kolory żółty(2 do 8/3) i niebieski(4 do 7+) !
Może gdyby go pomalować w całości, na beżowo, to jeszcze ten jego wygląd, mógłbym znieść.
Gdzieś nawet miałem taką farbę i zaraz, raz dwa, go przemaluję według swoich kryteriów.
Rozglądam się za kurtką, w której miałem klucze do garażu gdzie trzymam farbę. Stanąłem przy samym płocie, aby spoglądając wzdłuż jego konstrukcji, zlokalizować wystającą spomiędzy prętów płotu, kurtkę(formę czyli chodzi o Granicę 8/9). Te wzory i malowania zaburzają percepcję do tego stopnia, że nie mogę jej dojrzeć, patrząc na płot, na wprost.

Kurtka odnajduje się na samym końcu, gdzie płot nieco się wznosi. Podchodzę do tego miejsca. To słupek od bramy(!).
Na przeciw bramy, stoi ciemny(! 8/1) furgon, z rozsuwanymi drzwiami. Drzwi są otwarte a w furgonie ktoś jest. Nie widzę go ale jestem świadom jego obecności.
Aby przepłoszyć, ten niepożądany, pod moją bramą, pojazd, otwieram szeroko lewe skrzydło bramy. Tak aby zagroziło uderzeniem w karoserię furgonu. Furgon „zareagował” i odjechał niespiesznie.

Kolejny sen opowiada o analogicznej sytuacji:
Pokazuję komuś zmodyfikowanego konia. Koń(forma z okolicy 8/2) stoi na szczycie wysokiego podjazdu. Kiedy zorientował się, że o nim mówimy uciekł (!).Na dole podjazdu, pozostawiono również, zmodyfikowanego szczura (mninusowo urojeniowa wersja konia).
Ten stoi w zatoczce ulicy. Ma jakiś wewnętrzny bezwład. Nie ucieka. Nawet kiedy go przestawiłem o kilka centymetrów, dalej jest jakiś zablokowany, chociaż żywy. Ta modyfikacja, przypomina stworzenie żywego organizmu, w sposób sztuczny (!), mechaniczny.
(Mamy zatem do czynienia ze bezmyślnym/pozbawionym samoświadomości „organizmem” o minusowej/niszczącej inne formy w sposób negatywny, formie istnienia.)

Idę ulicą, w prawą stronę. Zamiast towarzyszącej mi osoby, pojawia się domowy, puchaty kot (Myślokształt/Egregor). Biorę go na ręce i niosę z sobą. To wielki, bez wątpienia prawdziwy domowy(!!!) kot.

Teraz z tej ulicy, skręcam pod kątem prostym, w boczną enklawę zieleni (3). Dróżka jest nie utwardzona a wokoło rośnie sporo krzaczków. W tych krzakach słychać miałczenie i prychanie dzikich kotów które walczą z sobą. Stawiam swojego kota na ziemi i mówię do niego, że powinien sobie dać radę, nawet jeżeli nie będzie potrafił walczyć z tymi dzikusami to dzięki gęstemu futerku nie grozi mu pogryzienie. Zdaje się, że w drodze powrotnej mam zamiar go stąd zabrać ale na razie musi poradzić sobie sam. (Ciekawa sytuacja w której swój silny myślokształt wysyłam przeciw dzikim egregorom !!!)

Dotarłem do celu, swoje nocnej podróży. Mam udzielić pedagogicznej reprymendy jakiemuś urwisowi, którego na to spotkanie doprowadziły dwie niewyraźne kobiety (stoją z jego lewej strony- To Matka 10 i Córka 1-8).To ma być rozmowa pedagogiczna, mam mu, na przykładzie swojej dysleksji przekazać, że nawet osoba o pewnego rodzaju dysfunkcji może sobie poradzić i zaistnieć w społeczeństwie, w sposób pozytywny.
(To właśnie walka mojego domowo wyhodowanego myślokształtu z dzikim-chorobotwórczym.)

Nie wiem czy ten gówniarz mnie słucha, bo nawet opiekunki nie są tym co mówię zbytnio zainteresowane, swoją pracę traktują formalnie( To przedstawicielki kanału zstępującego Świadomości, jego przestrzeni w której przejawiają się byty, Demeter/Persefona). Przekonuję się o tym, kiedy docieram do puenty opowieści o swoich perypetiach, z systemem edukacyjnym, mam zamiar przejść do tego, że mimo dysleksji skończyłem wymagające studia.
Opiekunki wraz z niedojrzałym umysłowo i emocjonalnie młodzieńcem wyszły zanim przeszedłem do puenty mojej opowieści. Czuję się nieco dotknięty ale z drugiej strony, ostatecznie, jakiś przykład, zmagania się ze swoim defektem, gówniarzowi przekazałem.
Ten urwis, niezrównoważony typek to nikt inny jak Bóg 8-12 w swojej minusowej bo przejawieniowej postaci !
Pytam kim są Nowotwory(Parówy)?

Znajduję się w swoim domku letniskowym, którego w rzeczywistości nigdy nie miałem. Nawet nie wiem skąd w snach mi się on wziął .Co dziwniejsze ja już nie pierwszy raz śnię ten jednopokojowy tandetny tekturowy(-) domek. We śnie wiem, że bywam tu rzadko ale bywam.

Na środku stoi okrągły stół, po lewej szafka ze stojącym na niej, włączonym telewizorem, który ma zaburzenia na ekranie i nie wydaje żadnego dźwięku. (Telewizor to senne urządzenie do dalekich połączeń,na przykład z Duchem Świętym !)
Po prawej stoi łóżko a za nim znajduje się okno(!).
W pokoju jest ciemno ale po chwili znajduję włącznik i kiedy go naciskam, bez żadnego opóźnienia rozbłyska żarówka(w snach o pomieszczeniach zajmowanych przez obcych gdzie również jest ciemno, prąd płynie bardzo długo zanim pojawi się jako światło).
Łóżko ma ściągniętą pościel. Ta leży bezładnie rzucona u jego „nóg”. Wygląda na to , że nocuje tu nieproszony gość. Teraz go nie ma ale pewnie wkrótce się pojawi. ( Typowe, dla minusowo urojeniowych stanów świadomości, symbole Nieprzejawienia 8-12).
Kiedy porządkuję łóżko i ścielę go na nowo, za łóżkiem, natrafiam na kartonowe pudełko z próbkami perfum(Duch 8-12, w różnych urojeniowych formach, postaciach wyobrażeniowych). To ewidentny dowód na obecność intruza, ponieważ nigdy czegoś takiego tu nie miałem. Początkowo miałem zamiar niczego co nie jest moje dotykać ale ostatecznie zdecydowałem, że w ramach rekompensaty za nieuzgodniony ze mną nocleg, należą mi się cztery(! Czyli zrozumienie na poziomie mentalnym) buteleczki.

W pudełku jest ich kilkadziesiąt(!). Tak w ogóle, to nie mam jakieś specjalnej pretensji do Noclegowicza. Niech sobie tu śpi ale niech nie robi bałaganu(Chaosu 8/2). Po uporządkowaniu łóżka przenoszę swoją uwagę na telewizor i jego zaśnieżony(8) i pasiasty ekran, pasy biegną z góry na dół (To fałdy Zasłony Bytu- Paroket, Granica 8/9). Próbuję coś usłyszeć ale głosu nie ma w ogóle (Jest Nieobecny ale Potencjalnie Jest). Żona mówi, że pewnie popsuty ale ja jestem przekonany, że trzeba tylko znaleźć pilota i nim pogłośnić.

Rozglądam się za pilotem ale trafiam na jakiś bardzo skomplikowany miernik pól elektrycznych. Nie mam nawet pojęcia jak się go obsługuje.
Szukam dalej ale szukanie po chwili przerywam bo wpada mi do głowy, że na obudowie telewizora przecież powinno być pokrętło albo guzik, do regulacji poziomu głosu. Przyglądam się panelowi telewizora. Coś jest ale za przezroczystą(!!!) szybką, nie dostępne z zewnątrz(czyli w pewnym sensie, od strony Przejawienia), zatem i tak muszę znaleźć pilota(Przewodnika/Pośredniaka).
Zamiast niego znajduję znowu kolejny miernik, ten jest w futerale ale też ma taki stopień komplikacji , że zupełnie nie wiem do czego służy.
W końcu natrafiam na pilota ale niestety, ten jest od terminala satelitarnego (!) a nie bezpośrednio od telewizora więc też się nim nie da pogłośnić telewizora chyba, że wyciszenie jest włączone na terminalu satelitarnym ale wątpię bo nigdzie nie widać takiej opcji na jego klawiaturze.
(Oczywiście nieproszonego lokatora nigdzie nie widać bo jest ale NIEPRZEJAWIONY ! Podobnie jak Jego Głos- Logos, którego nie potrafię usłyszeć z powodu swoich ograniczeń w percepcji.)

Nad ranem mam hiper realny sen (5). Po obudzeniu w ogóle nie przychodzi mi do głowy, że to był sen. Pomyślałem, że to wspomnienie z wczoraj. Dopiero kiedy całkiem doszedłem do siebie uznałem, że to absurd bo ja wczoraj nie patrzyłem z góry na żadnego nagiego faceta chodzącego po ogromnej halli maszyn. Robił to, na dodatek, tak demonstracyjnie aby można było docenić jego poświęcenie. Najbardziej działało na wyobraźnie zestawienie jego niczym nie osłoniętej nagości, podatnej na każde zranienie i ogromnych stalowych agregatów, wysokości kilkunastu metrów.

Pytam na czym polega relacja, Nagiego z maszynami i jakie zadanie spełniają nieznane mierniki, którymi nie potrafiłem się posłużyć?

W odpowiedzi. Nad ranem stałem się . . . . . . . . NOWOTWOREM !!!!!
Jesteśmy jak szare, uschnięte na końcach, gałęzie. Kiedy obłamie (odmłodzi !!!) się nasze, martwe końce, chętnie przyłączamy się do żywych i kolorowych organizmów !

(To nie są mierniki a mechaniczne formy które żyją/ożywają życiem istoto organicznych !!! To coś podobnego do wirusów !!! Mają jednak jakąś świadomość może ona jest nastawiona jedynie na poszukiwanie nosiciela ale jednak jest. Na dodatek to też jest forma wyłaniająca się z Nieprzejawienia boskiego !!! Tyle, że z jego postaci minusowej Czyli Pierwszego Który się Oddziela.)

Drugi śniący

Zadałem pytanie: czym zajmuje się operator maszyn i dziwnych wskaźników ze snu Jarka, w kontekście nowotworów. Kim jest operator? Sam nie wiem po co tak to skomplikowałem ?

Pamiętam piąte przez dziesiąte. Jestem w jakimś mieszkaniu, w bloku. Jest w nim babcia i mówi mi, żebym sobie zrobił kanapkę. Poszedłem do kuchni, a kuchnia, strasznie bezsensownie zrobiona. Kuchnia jest w połączeniu z pokojem, tzn jest w pokoju ale przedziela i oddziela ją blat kuchenny, całkowicie, nie ma przejścia, chyba, że skoczyłbyś przez blat !
W kuchni jest bardzo mało miejsca. Przygotowałem sobie ser, żółty w plasterkach i idę dokoła aby zrobić sobie kanapki. Babcia mówi nagle, że sera żółtego jest dużo mniej niż miała, a ja na to, że tak bo ten ser (2) jest mój a nie babci. Pamiętam też, że po coś schodziłem do innego mieszkania w tym bloku, niżej. Mieszkanie w którym byłem miało chyba nr 6 (nie dam se głowy uciąć ale może to było 12 ?! Teraz nie pamiętam) i zszedłem niżej do mieszkania aby coś sprawdzić.
Kolejny sen: ( żona?) ma jakiegoś drugiego gościa, którego niby toleruję ale znoszę to z trudem. Śpimy razem? Proponowałem jej małe co nieco, ale nie chciała.
Wyszedłem z pokoju bo zbierałem się do pracy, zszedłem na dół, ale wróciłem na górę bo miałem przy sobie komórkę żony i chciałem jej zostawić. Wchodząc patrze a oni mają ze sobą akcje i są zmieszani. Powiedziałem, że przyszedłem tylko po to aby oddać jej telefon. Udaję spokojnego ale jestem wściekły. Później do niej zadzwonię i się z nią rozmówię, że musi wybierać albo ja albo tamten. W sumie to chyba wziąłem tą komórkę specjalnie aby ich móc sprawdzić.
Tyle pamiętam, nic nie kapuje ale może ty połapiesz się o co chodzi.

Ja
To sny o wymuszonej , niechcianej wspólnocie. Przestrzeń w której się przejawia świadomość człowieka chorego na nowotwór zdradza go z kimś innym. O czym śniliśmy już wcześniej. W pierwszym śnie te przestrzenie to obwarowana kuchnia-nowotwór, blat to żona a zewnętrze, pokój w którym są obydwoje to ty reprezentujący chorego na nowotwór. Co bardziej zaskakujące to również schemat Przejawienia,Granicy 8/9 i Nieprzejawienia oraz relacji w nich zachodzących tyle, że minusowo zwulgaryzowanych !!!
Dzisiaj zapytamy czy można się z tej niechcianej ” wspólnoty” jakoś wymiksować ?

Czy można zerwać kontakt z Nowotworem ?

Idę ulicą, pod górę. To ulica Pana Tadeusza. Bardzo rzadko bywam w snach w tym rejonie. Kiedy dochodzę do skrzyżowania w kształcie litery T, z ulicą Grażyny widzę, że skrzyżowanie jest zablokowane przez dwie ciężarówki. Cysterny z chemikaliami. Chyba są uszkodzone?
Kiedy przemykam pomiędzy zderzakami, obydwu ciężarówek wiem, że sporo ryzykuję bo jeżeli te chemikalia gdzieś tutaj wyciekają to mogę umrzeć !

Przeszedłem i nic się nie stało. Skręcam w prawo i znajduję się w pomieszczeniu w którym, na samym jego końcu, po prawej stronie, siedzi niewyraźna Chinka (kanał 2-6-8). Przyniosła duży przezroczysty(!) worek. To jej wytwory(nowotwory ! ). To kawałki kiełbas w pleśniowej otoczce. Kiełbasy są różnej grubości, na przekrojach widać surową czerwień(1 i 5) mięsa, na którą nasuwa się już biały(6) pleśniowy(-) nalot . Przede mną, właśnie z tego worka, wybrała sobie jeden z takich kawałków, moja szefowa z pracy (6).
Chinka nie chciała od niej żadnej zapłaty, ponieważ Ona jest tutejsza (!).Kiedy ja wybieram kiełbasę, szukam jak najcieńszej. Mam wewnętrzne przekonanie, że taka jest najlepsza. Kiedy w końcu znajduję taką, po prawej stronie worka, Chinka mówi, że kosztuje trzydzieści złotych(3 i 0 to astral i Brama astralna prowadzący poza granicę 5/6), dla nietutejszych. Szefowa która stoi za mną , po prawej ,sugeruje niewerbalnie, abym powiedziała, że jestem tutejszy ale ja postanowiłem zataić przed Chinką swoją tożsamość.
Skoro sama nie rozpoznała mojej tutejszości to ja mam swoją godność i nie będę tracił twarzy dla kawałka kiełbasy.
Podaję Chince trzydzieści złotych, w dwóch banknotach, dwadzieścia(2 ale prowadzące do żółtego z poziomu 6) i dziesięć złotych (1 prowadzące do 5 -obydwa są czerwone w obrębie małej karmy, są w pewnym sensie tożsame) .Chinka je przyjmuje ale kiedy odchodzę od worka Chinka orientuje się po mojej lekarskiej torbie i białych(6) lekarskich spodniach wystających spod palta, że jestem ze służby zdrowia czyli jakby stowarzyszony z tutejszymi.
Jakby pojednawczo, chyba orientując się, że ja współpracuję z szefową , mówi z uśmiechem :
Doktor !?!

Myślę sobie, bez łaski i odwracam się o sto osiemdziesiąt stopni (5/6) kierując się do drzwi wyjściowych. Widzę, że Chinka odbywa wewnętrzną walkę motywów, zorientowała się, że popełniła gafę.
Szefowa podąża do wyjścia za mną i w momencie kiedy mijam technika siedzącego po lewej stronie, zamyka szklaną(8/9) przegrodę która oddziela Chinkę od nas trojga, dobrych znajomych. Robi to aby tamta nie usłyszała informacji jaką chce mi udzielić. Pracownik techniczny mówi do mnie, że szukał tej części samochodowej(zastępczej) o którą prosiłem ale niestety, nie udało się jej znaleźć (!!!)

Budzę się z nieprzyjemnym uczuciem, że sam siebie, z własnego źle pojętego poczucia godności/indywidualności pozbawiłem jakiegoś przywileju.
Co do uniknięcia to mowa była, poza sferą duchową, o chemii w jej dwóch znaczeniach,mięsie, energii i jej zaburzonym przepływie.

Zwracam się do Szirin z prośbą o ochronę przed Nowotworami:

Sen śnię nad ranem. To sen z bardzo wysokiego poziomu abstrakcji. Nie ma w nim postaci tylko figury geometryczne. Po obudzeniu z wielką trudnością udaje mi się przywołać sens snu.
W śnie występują dwa okręgi. To dwa byty. Ten z lewej jest obcy ten z prawej tutejszy. (Właśnie o tym był poprzedni sen , o tym że nietutejszy czyli nie duchowy a fizyczny (czyli Nowotwór w wymiarze fizycznym) nie dostanie energii z poziomu 2 bez pewnej odpłaty, obawiam się, że koszty ponosimy my byty biologiczne, nowotwory również umierają na planie fizycznym, owszem ale często dopiero razem z nami !)
Obydwa okręgi jakby reprezentowały mnie ale jednocześnie kogoś innego!!!

Okrąg z prawej próbuje otrzymać znacznik. To taka mała ciemnoczerwona kropka która ma zostać umiejscowiona w lewej górnej ćwiartce. To jest jej właściwe miejsce. Okrąg po lewej jest obcy i nosi w sobie atmosferę przestrzeni z której przybył. To piętno niewolnictwa !!!
Mimo to dostał znaczek który przysługuje tutejszym, wolnym bytom. Tyle, że jego znaczek jest w „przypadkowym” miejscu na okrągłej tarczy, nie tak precyzyjnie umieszczony, jak u wolnych .
Mam w tym śnie nieodparte wrażenie, że ten proces oznaczania kropką, ktoś tu monitoruje. Ten byt ma cechy zbiorowości i jest tylko albo aż nie fizyczną obecnością. (Nagi wśród maszyn !!!)
Obserwuję jak następuje właściwe odznaczanie/zaznaczanie czerwoną kropką białego okręgu, po prawej.

Najpierw na jego powierzchni, pojawia się jakaś przezroczysta substancją którą można ubijać (patyczkiem?) jak białko jajka. Po chwili ubijania, w miejscu przewidzianym na kropkę, u wolnych pojawia się zmętniały pęcherzyk. Wystarczy wtedy przekłuć pęcherzyk i od razu pojawia się pod nim czerwona kropka znacznika.
„Widząc” to okrąg po lewej, próbuje powtórzyć tę samą procedurę aby mieć właściwie a nie „przypadkowo” umieszczony znacznik a może to taka neurotyczna chęć powtórzenia zadania samodzielnie (!) procesu wyróżniania wolnych? Okrąg z lewej własnowolnie pozbywa się swojej „przypadkowo”jak mu się wydaje , umieszczonej kropki. Efekt tego działania jest taki, że pozbywa się tej którą już ma a nowej nie jest w stanie samodzielnie uzyskać !
(Na tym polega właśnie przebicie z jednej do drugiej przestrzeni tych bytów konkurujących o zwycięstwo, cały proces przypomina zapłodnienie komórki i nie jest wykluczone, że zmiany nowotworowe są naniesione na zapłodnioną komórkę jako jej wadliwy cień już u zarania życia albo nawet agresor starający się do niej upodobnić , nałożyć na nią SIEBIE aby zyskać życie w fizycznym ciele)

Kiedy się budzę, nie mieści mi się to w mojej nie do końca ludzkiej głowie bo moja tamtejszość (ludzkość 1-5) jest już ukryta pod ciepłym(8/2) paltem tutejszości (duchowości 6-8).

Drugi śniący:

Zadałem pytanie; jak można z tej wymuszonej przyjaźni z nowotworami się uwolnić?
Mam wrażenie, że ok, jest o tym o co pytałem ale nie widzę tu jakiejś odpowiedzi/rozwiązania.
Dobra, no to lecim…
Z tego co zapamiętałem było tak. Jechałem rowerem do pracy, ale zazwyczaj jeżdżę samochodem. Droga wiedzie trochę na około ale szybkimi drogami. Jadąc rowerem nie ma sensu jechać tą drogą a drogą krótką między domami, ale tej drogi nie znam za dobrze i boję się trochę, że mogę się zgubić.
Jadę tym rowerem (jednoślad -okolica 8) i spotykam kolegę z pracy, takiego chłopka-roztropka.
Jedzie też rowerem. Pytam go czy zna drogę i mogę za nim pojechać, nawet chyba on mi to proponuje. Jest taki przyjacielski, na siłę trochę, a ja uprzejmy bo w końcu, dojadę do pracy. Jednak po drodze on chce gdzieś wstąpić, wstępujemy. On zaczyna tam jakieś gadki z innymi a ja stoję jak kołek ,znudzony, bo w ogóle mnie to nie interesuje (kwestia obcości-tutejszości i złośliwości, nie do końca zamierzonej ale jednak realnie odczuwalnej; JB).
W końcu wkurzony tym, że się to przeciąga, grzecznie mu oznajmiam, że ja jednak sam dojadę bo obawiam się, że się spóźnię. On na to, że nie ma obaw i będziemy przed(!!!) czasem, jego drogą. ( To jeden z trzech wariantów przekraczania Granicy 8/9 – JB)
Gość przekonuje mnie, żebym został to pokaże mi zaraz laskę, w której jest zakochany. Mówi o niej, że jest taka czysta, dziewicza, że nawet się nie goli no, że nie goli na nogach i w miejscach intymnych.
Poszliśmy na to spotkanie i widzę, że ta jego dziewica to zwykła kurwa tylko, no fakt , nie ogolona. Laska od razu załapuje, że ja wiem o co chodzi i aby mnie uprzedzić mówi kolesiowi z wyrzutami: bo ty cały czas tylko ze mną gadasz i spacerujesz za rękę i żadnych konkretów. A on: bo cię szanuję i szanuje twoją czystość ( ja stoję z boku i się śmieję, bo naiwniak jak cholera) ona kontynuuje: no ja dla ciebie chciałam zostawić męża i chłopaka a ty nic, jak kłoda, to ja myślałam, że jesteś niezainteresowany. A on jak zaślepiony: ale ja cię kocham i polazł za tą swoją nieskazitelną lafiryndą.
Mało tego, uważał mnie za tego który ich połączył w końcu razem – co za głupek myślę, ale jestem uprzejmy i udają zrozumienie. W końcu był tak zadowolony, że sam zadeklarował, że chce mi coś naprawić. (Pamiętajmy, że ta opowieść dotyczy nowotworu; JB).To dałem mu z uprzejmości CD playera, który i tak nie działał aby się odczepił i go se ponaprawiał. W końcu mi go niby naprawił i postanowiłem z ciekawości sprawdzić i nie działa, ale trochę postukałem i zadziałał w końcu ale kiepski z niego mechanik, a do tego głupek. Tyle pamiętam.

Drugi śniący opowiedział nam jak się uwolnić. Naprawić odtwarzacz CD czyli odtwarzacz nagrań karmicznych.To coś więcej niż kod genetyczny, powielający/odtwarzający informację na matrycy DNA. DNA jest jedynie anteną karmy. To odzyskanie dostępu do nagrania źródłowego. Głupkiem w snach jest najczęściej Ojciec z poziomu 10 i >10. Połączenie Lilit(Babki) z Ojcem/Dziadkiem to słuszna koncepcja, ciekawe, że Źródło Świadomości wie o tym że Lilit (Przestrzeń Protoprzejawiania się Pierwszego Oddzielającego się Od Boga Źródłowego- Logosa/Szatana/Chrystusa )jest czysta. Jedynie ludziom się wydaje że Szatan i jego domena jest złem, tymczasem to naturalny mechanizm o czym dodatkowo dowiedzieliśmy się obserwując w moim śnie Nagiego nadzorującego Wielką Maszynerię.

Dzisiaj zpytamy: Dlaczego w ciągu ostatnich trzydziestu lat ilość zachorowań na nowotwory wzrosła i wciąż rośnie? Czy to jest forma regulacji populacji ludzi poprzez przestrzeń skąd przychodzą obcy będący podstawą Nowotworów, czy ma to też inny cel/przyczynę?

Drugi śniący
Byliśmy z żoną na wakacjach, był też tam mój kolega Marek .
( Marek –imię należące do wąskiej grupy najstarszych imion rzymskich(imion właściwych, praenomen, utworzone z Mart-ico-s od imienia boga Mars, Martis i oznaczające „należący do Marsa, związany z Marsem” . W hindizmie Mara – Mara albo Marya to bóg śmierci. Mara Asura to wedle większości tradycyjnych szkół buddyjskich zły duch, demon, który kusił Buddę. W hinduizmie i buddyzmie symbolizuje kobiety, które próbują z pomocą pożądania i uwodzenia zawładnąć duchowymi uczniami guru, aby doprowadzić ich do zaprzestania praktyki duchowej i odpadnięcia od Drogi Bożej. Oczywiście zasada działa w dwie strony, a Mara Asura potrafi przybierać zarówno męską jak i żeńską postać. Zaraz się o tym przekonamy śledząc sen -JB).

Z samych wakacji nic nie pamiętam, praktycznie nic ale pamiętam , że mieliśmy właśnie wracać do domu. Z jakichś względów żona pojechała sama z dzieckiem, a ja chyba miałem dokończyć pakowanie i pojechać jakimś drugim samochodem, co ciekawe maluchem(-), ale był to taki tymczasowy samochód. Ja nie chciałem jechać tak długiej drogi sam i pomyślałem, że pojadę z Markiem jego autem. On chciał też jechać ze mną ale musiałem jeszcze gdzieś do kogoś wstąpić. Poszedłem do tego kogoś (nie wiem kto to był) ale go nie zastałem, choć pozwolono mi na niego poczekać. Była też tam jego partnerka, pani przylepa.

( „Przylepa” to owa Asura wcześniej wspomniana ale to również to co określamy w Europie sukkubem i inkubem, Żydzi nazywają przestrzeń Świadomości która w hipostazach zniża się do naszego umysłu-Lilit. Śniący rozpoznają w Niej swoją Babkę. To przestrzeń przejawiania się Pierwszego Oddzielającego się od Boga Źródłowego. Oczywiście Lilit/Babka ma swoje hipostazy poprzez Matkę , Córkę aż do drobnych kusicielek /kusicieli sennych jak owe Mara Asury czy sukkuby/inkuby.
Nie powinniśmy ich utożsamiać z Apsarami/Gandharwami jak czynią to niektórzy, zdawało by się zorientowani w jodze snu i śnienia. Mam na myśli książkę Michaela Katza Joga snu ale o tym ze szczegółami w oddzielnym artykule o Apsarach -JB)

Bardzo sympatyczna dziewczyna i bardzo ładna, miała umiejętność zbliżania się do każdego faceta. Robiła to świetnie ale jednocześnie jakby zaginała na niego parol. Byłem świadomy tego, że mnie kokietuje, ale w jej towarzystwie czułem się przyjemnie. Gościa do którego przyszedłem wciąż nie było wciąż a ja wiedziałem, że Marek się już niecierpliwi.(Sytuacja doskonale odwrócona, względem poprzedniego snu !!! Co wynikło z niecierpliwienia się Marsa/Mary za chwilę- JB)
W jakiś sposób, w domu tego kogoś, okropnie się zraniłem. Skaleczyłem się w nogę, dość głęboko, wzdłuż , nad moją starą raną od piły (na prawdę kiedyś skaleczyłem się piłą obrotową, osłona ostrza się nie zamknęła – w rezultacie miałem paskudne rozcięcie na udzie, na głębokość 10 cm i szerokość około 17cm – długa historia)
Zaciąłem się znów paskudnie ale nie było aż tak źle jak kiedyś więc postanowiłem zaszyć sobie ranę sam, igłą i nicią i dopiero później to załatwić porządnie, bo chciałem już wracać do domu, a wiedziałem, że Marek nie ma zbyt wiele cierpliwości. Po zeszyciu pobiegłem od razu przed dom ale jego już nie było.

Dzwonię do niego na komórkę i pytam gdzie jest, a ten jak się okazało jest już daleko. Trochę mu nagadałem obrażony, że mnie zlekceważył i rzuciłem słuchawką. Znów się wokół mnie zakręciła dziewczyna, przylepa i jakoś zacząłem z nią rozmowę, żeby pojechała ze mną. W takim układzie nie wracałbym sam, czego bardzo nie chciałem. Namówiłem ją w sumie, trochę z takich egoistycznych pobudek, bo wiedziałem, że ten jej facet nie będzie z tego zadowolony. Mnie na niej nie zależało ale polubiłem jej towarzystwo i o to tylko mi chodziło. Pytała o miasto w którym mieszkamy, bo ona była takim włóczęgą, więc postanowiła znów zmienić miejscówkę. Chyba też wiedziała, że do mnie nie przylgnie na długo bo mam żonę i dziecko. Tyle z tego pamiętam.
Później miałem jeszcze jeden sen o pracy, gdzie pracowałem w biurze i wszystkich bardzo starałem się zadowolić, wzmacniając swoją pozycje. Moja szefowa ( To jedna z wersja „Przylepy”- JB) przekazywała mi bardzo dużo swoich kompetencji i mogłem nawet podpisywać dokumenty za nią. Właśnie ktoś przyniósł dokumenty do podpisu dotyczące tymczasowego miejsca parkingowego i chciałem je podpisać, ale ktoś na mnie najechał, że biorę za dużą odpowiedzialność i lepiej dać to do podpisania szefowej osobiście.
Postanowiłem, że wpadnę do jej gabinetu i zapytam ją szybko o to, a dokumenty podpiszę ewentualnie sam – nie będę zawracał jej głowy.
Jeszcze na końcu pamiętam, że poszedłem skontrolować tą nogę ale okazało się, że to się ładnie zagoiło i wyglądało jakby było profesjonalnie zszyte. Przemilczałem jednak fakt, że zaszyłem to sam. Zapytałem jednak o taki ślad zszycia wyżej – taki twardy mały, zaczerwieniony otworek( Mamy tu aluzję do czerwonej kropki z moich snów; JB), a lekarz na to, że tak się zszywa profesjonalnie. Nie pamiętam jak to zszywałem ale nie jestem raczej profesjonalistą. Tyle pamiętam z tych snów.

U mnie wyglądało to tak:

Dlaczego rośnie liczba ataków Nowotworów na ludzi ?

Wchodzę do autobusu środkowymi drzwiami. W lewej ręce trzymam torbę a w drugiej tackę z trzema trójkątnymi naleśnikami. Mam zamiar zjeść je w autobusie. Liczę na to że oprę się gdzieś, postawię torbę i spokojnie zjem, nie tracąc czasu, czekając na kolejny autobus. Wchodzę i mówię głośno, trochę do siebie a trochę do młodych ludzi którzy są w autobusie, wszędzie pod ścianami i oknami. Mówię :
– Zrobię sobie Szwecję. (Szwecki stół ?)
Niestety na moją deklarację brak jest jakiejkolwiek reakcji, ze strony któregokolwiek z młodych. Udają, że nie usłyszeli.
Nie mają zamiaru ustąpić mi nawet kawałka miejsca które nadawałyby się do oparcia. Stoję więc balansując ciałem pośrodku autobusu. Kiedy autobus zatrzymuje się na kolejnym przystanku i robi się zamieszanie, jak to przy wysiadaniu, w moich naleśnikach ląduje czyjś łokieć.
Jeden z naleśników przykleił się do rękawa jakiegoś młodzieńca. Myślę sobie o zachowaniu młodych, niezbyt dobrze, dlatego jeszcze, ze złości, dociskam ten naleśnik do jego rękawa ;
a masz za twoją nieużytość.

Pozostałe dwa naleśniki po potrąceniu mnie, przez kolejnego „ślepca”, razem z tacka lądują na podłodze, po lewej stronie pojazdu. Na szczęście lądują tak, że tacka jest pod spodem. Podnoszę je więc, nie zabrudzone i kiedy w autobusie robi się trochę luźniej zjadam je ze smakiem, w sposób nieco kolidujący z powszechnymi wyobrażeniami o higienie i estetyce jedzenia. Jednym słowem podnoszę je z podłogi i zwinąwszy w rulon pcham je sobie do gęby .
Jest nas za dużo i nie starcza miejsca dla wszystkich, a na dodatek wszyscy się lekceważymy i dotyczy to chyba różnych poziomów istnienia, stąd ta obojętność Nowotworów wobec naszego ludzkiego cierpienia z powodu ich wygodnictwa i omawianej już formy automatycznej bierności !
Pytam kto tym kieruje.

Sny są dwa i nad wyraz krótkie .
Pierwszy symboliczny. Zamek królewski w Lublinie. Więzienie i katownia w czasie ostatniej wojny. Dzisiaj muzeum . (Muzeum Form to nic innego jak Nicość 8/2)
Drugi z poziomu ponad przyczynowego. To czarny sześcian (8/1) z którego jest pobierana kopia.
Jednym słowem to matryca matryc !!!

Drugi śniący:

Zadałem pytanie: na czyje zlecenie nowotwory nas wykańczają?
Sen 1: jestem w jakimś sklepie, dziwnym, bo to połączenie sklepu motoryzacyjnego i księgarni. Jest to chyba sklep mojego wujka. W sklepie stoję za ladą ale nie obsługuję. Przychodzi klientka z jakąś skargą, że ona przez ten sklep(!) miała jakieś problemy(!) i nie mogła coś tam (dokładnie nie pamiętam) ale chodziło o to, że ona domaga się zapłacenia jej rachunku za telefon do ojca(10). Zawołali ochroniarza. Zdziwiłem się, że mają w takim sklepie ochroniarza, na etacie ale ponoć odwiedza ten sklep wielu wariatów i sami się zastanawiają czy nie otworzyć lombardu.
Sen nr 2 jest zima i dużo śniegu, straszne zaspy i nieodśnieżane drogi. Ja jakoś jednak daję radę samochodem przebijać się przez te śniegi. Gdzieś docieram i spotykam jakąś parę bogatych arystokratów. Chcą bardzo się ze mną i z moją żoną zakumplować. Mówią, że nie są szczęśliwi, że są samotni na szczycie i nie mają znajomych. Nie lubią ludzi ich pokroju, uważają ich za sztywnych, dwulicowych, bezwzględnych i bezuczuciowych drani.
Chcą spotykać się z ludźmi naszego pokroju bo jesteśmy otwarci, mili, szczerzy. Proszą nas o dyskrecję, zwłaszcza przed służbą, bo boją się utraty autorytetu. Pytam dla czego nie zaprzyjaźnią się ze służbą? Mówią, że to ryzykowne i mogliby się spoufalać w trakcie pracy. Ot tyle.

Ja:

Pierwszy sen to połączenie Kroniki Akaszy z Serwisem Pojazdów Świadomości (Szpital 6), którego obsługa jest przez te istoty, podobnie szalone jak Ojciec 10, zmuszana do pokrycia kosztów łączności z Nieprzejawieniem ( W którym wszyscy są martwi w sensie biologicznym). Ta sytuacja wskazuje na to że to istoty które uważają się za równego Bogu Nieprzejawionemu. Widać jaka jest przewrotna(!) logika tych Nowotworzących. Rozwiązaniem problemu byłby lombard czyli poziom pomiędzy nimi a nami na którym owe istoty musiały by przynosić/ponosić koszty, jakiś zastaw w zamian za możliwość opanowywanie ludzi. Zapewne nieco by ich to zniechęciło do przyklejania się do naszych matryc DNA.
W drugim śnie sytuacja minusowo urojeniowa w jakiej się owi ,znudzeni sobą „arystokraci” z urojenia doczepiają do ludzi. Wskazanie na minusowo urojeniowy poziom 6. Bycie lekarzem w palcie(8/2) pokrywającym biel 6(a wcześniej Nowotworem) w poprzednich snach, który był pomyłkowo przez dysponentkę energią wzięty za nie swojego (nie duchowego 6-8) to podobna opowieść o lekarzu z poziomu 6, leczącym z życia !