Kabała jest koniem trojańskim, którego chrześcijańscy kabaliści wciągnęli na własne terytorium.

Chrześcijańskie dogmaty Trójcy oraz Wcielenia miały powstać wskutek niezrozumienia prawdziwych kabalistycznych twierdzeń.

                                                                                                                       Gershom Scholem

 

Niektórzy katolicy przeczuwali jakie niebezpieczeństwo nadchodzi, o czym świadczy tytuł dziełka, zaniepokojonego ekspansją kabały i rodzeniem się kabalistyki chrześcijańskiej,
księdza G. Pikulskiego – Złość żydowska przeciwko Bogu i bliźniemu, prawdzie i sumieniu. Lwów 1760.

 

 

Niezła kabała

„Początki kabały chrześcijańskiej- to znaczy interpretacji kabalistycznych tez w sensie (katolickiego) chrześcijaństwa, a także interpretację chrześcijańskich dogmatów za pomocą kabalistycznych metod i sposobu myślenia- zwykle wywodzi się od hrabiego Pica della Mirandoli. Kiedy w 1486 ten dwudziestoletni młodzieniec wystąpił ze swoimi dziewięciuset „konkluzjami”.( W których stwierdził ), że ezoteryczny judaizm (kabała) jest w gruncie rzeczy właściwie chrześcijaństwem. (Co w gruncie rzeczy nie było niczym innym) jak tylko przeniesioną na grunt kabały wariacją poglądu, który już w XII wieku znalazł swój wyraz w ogromnym kompendium Pugio Fidei Rajmunda Martiniego, mającym służyć interesom propagandy katolickiej.” Gershom Scholem

Najstarsze świadectwa konwersji na chrześcijaństwo na gruncie kabalistycznych metod egzegezy znajdzie się u Abrahama Abdulafii (ur.1240). W tekście poświęconym kabale chrześcijańskiej odnosi się do swoich wcześniejszych uczniów, którzy studiowali u niego kabałę w Kapui, a następnie dokonali apostazji.
To oni „przestawili kolejność liter jednego ze słów Pieśni nad pieśniami z »w cieniu« na »jego krzyż«, tak aby całe wyrażenie oznaczało »kocham jego krzyż« czy też „w cieniu jego krzyża chętnie mieszkam, czy, nawet gdy zmienić to słowo na »ukrzyżowany«, aby znaczyło »w cieniu ukrzyżowanego«.

Kabaliści chrześcijańscy chętnie powołując się na teorię dziesięciu sefirot (Izaka Lurii), że w Bogu jest jedność i wielość, nawet jeśli substancjalnie jest On jeden. Powołują się również na Kabalistów żydowskich mówiących, że boskość zawiera się w trzech imionach: ja, ty, on. Dokonali również utożsamienia Matatrona ze starożydowskiej, ezoterycznej mistyki Merkawy z osobą Syna z Trójcy, który przez wcielenie stał się „posłańcem”.

Nie pozostało to bez wpływu na ortodoksyjnie żydowskich kabalistów. Niektórzy z nich doszli do wniosku, że Jezus i jego uczniowie nie byli jedynie magami i cudotwórcami, o czym mówią najstarsze teksty Toldoth Jeszu (pseudoaramejskiego, średniowiecznego tekstu), lecz prawdziwymi kabalistami- tyle że ich kabała była pełna błędów.

Profiat Duran w swojej Kelimat ha-goym (Hańba gojów) 1397 r.wspomina, że Jan, jak i Paweł błędnie rozumieją kabalistyczną symbolikę sefirot, szczególnie Tiferet i Malchut, stosując ją do nauki o logosie i duchu świętym. „Nauka o trójcy, którą błędnie mają oni za Boga, powstała u nich wskutek błędnego pojmowania tej wiedzy (kabały), mianowicie kabalistycznego pojęcia trzech świateł *, praświatła, czystego, promieniującego światła[…] podobnie ich nauka o wcieleniu zapewne powstała z >>misterium odziania<< [anioła i duszy w ciało, o którym mówią kabaliści.”

*(Nauka o trzech światłach, które promieniują z ein-sof na pierwszą sefirę, pojawiła się około 1250 roku w responsum, którego autorem miał być niajaki Haj Gaon, a następnie przeniknęła do literatury kabalistycznej-Gershom Scholem)

Abraham Farissola z Ferrary (ok.1500r) wspomina o fałszowaniu haggadyczno-kabalistycznych pseudoepigrafów, które zostały „niedawno” sprokurowane w Hiszpanii przez zagraniczną grupę żydowskich konwertytów- „Za pomocą tego rodzaju objaśnień [sermones, druszim] dowodzą oni trójcy, wcielenia [niepokalanego] poczęcia, gloryfikacji i innych dogmatów, na których wznoszą wieże swoich twierdzeń.[…]Bronią oni w nich doktryny wcielenia Boga, narodzin, zmartwychwstania, gloryfikacji i innych kwestii odnoszących się do mesjasza, a także interpretują wersety biblijne odnoszące się do tych kwestii. Posługują się imionami mędrców z midraszy i twierdzą, że ich pisma zaczerpnięte są z midraszy. Gdy jednak szukałem ich tam, nie znalazłem ani jednego. Kiedy pokazano mi je [tzn. owe ustępy], byłem zdumiony i nie mogłem uwierzyć, że coś takiego mogło istnieć u Żydów.”

Owe fałszywe broszury w stylu Zoharu i midraszy tworzono w celu wprowadzenia w błąd jeszcze nienawróconych Żydów i maranów, świeżo nawróconych na chrześcijaństwo, aby utwierdzić ich w postanowieniu konwersji.

U podstaw oryginalnej, kabalistycznej wizji stworzenia legła doktryna głosząca, iż istota bóstwa jest niewyrażalna i niepoznawalna, jako że z Bogiem niczego nie daje się porównać. Nie zważając na paradoksalność już samego sposobu postawienia tego zagadnienia, samo porównywanie zakłada u swoich podstaw błąd dialektyczny.
„To, co boskie, jest zawsze „ponad” i „poza” – „poza życiem, poza czystym istnieniem,
a nawet – wbrew temu, co głosili Platon i Arystoteles – poza myśleniem. Zdaniem
kabalistów, Absolut – boska energia wciąż na nowo stwarza widzialny świat oraz
podtrzymuje go w jego istnieniu. Każdy etap procesu stworzenia kryje w sobie napięcie między światłem na powrót wnikającym w Boga i tym, które z Niego wystrzela. Bez tego ciągłego napięcia, bez tych ustawicznych impulsów Boga wobec swej Istoty żadna z rzeczy tego świata nie mogłaby trwać”(G. Scholem, Mistycyzm żydowski). Stwarzanie – rozumiane jako akt kreacji – polega na dialektycznym napięciu ontycznym, zachodzącym pomiędzy wycofywaniem się
En-Sof w głąb siebie (cimcum) oraz emanacji boskiego bytu, przeciwstawnej wycofywaniu
się bóstwa. „Namacalna, cielesna rzeczywistość ma sens o tyle tylko, o ile wywodzi się z boskiego źródła.
Podobnie, ukryty świat Nieskończonego, boska Nicość, może być dostrzeżona jedynie w realności cielesnego bytu. Taki obraz świata wywodzi się z kabalistycznej dialektyki, która łączy to, co jawne, z ukrytym, pojmując »rzeczywistość« w sposób daleko odbiegający od potocznego rozumienia”. (R. Elior, Mistyczne źródła chasydyzmu). Bytową podstawę Nieskończoności – Ein-Sof – stanowi jednak Ajin, Nicość. Jej koncepcja została dość precyzyjnie zdefiniowana przez kabalistów: Ajin, Nicość, istnieje bardziej niż wszelkie byty tego świata. Jednakże – skoro jest ona prosta i skoro każda [inna] prosta rzecz jest w porównaniu z nią złożona, to jest ona nazywana Ajin.
[…] Jeżeli spytasz: „Co to jest?”, odpowiedź brzmi „Nic”, co oznacza, że nikt nie jest w stanie
zrozumieć Nicości. Jest ona negacją każdego pojęcia. Namacalna, cielesna rzeczywistość ma sens o tyle tylko, o ile wywodzi się z boskiego źródła. Nikt nie może niczego o niej powiedzieć
– oprócz wiary, iż Ona istnieje. Jej egzystencja nie może być ujmowana przez jakikolwiek byt
inny od Niej samej.
Ajin jest zatem Niczym. Istnieje, nie posiadając żadnych atrybutów lub orzeczników.
W odróżnieniu od Ein-Sof, Nieskończoności, która jest wszędzie oraz we
wszystkim, Ajin znajduje się nigdzie, ani nie pozostając w stanie spoczynku, ani nie
będąc w ruchu. Z „zera” Nicości wyłania się „jedynka” Nieskończoności, która stanowi
pełnię, obejmującą wszystko to, co istnieje. Nie bez powodu Gershom Scholem
nazwał kabalistyczną wizję stworzenia „Jedyną w dziejach naprawdę poważną
próbą domyślenia do końca koncepcji creatio ex nihilo”.

Dziedzictwo kabalistycznego sposobu myślenia o tych kwestiach odnajdujemy u współczesnych filozofów, którzy nigdy nie przyznaliby się do kabalistycznej inspiracji.

Nicość- jak pisał Heidegger w „Czym jest metafizyka?- „nie jest przedmiotem, nie jest ona w ogóle bytem. Nicość nie nadchodzi sama dla siebie ani obok bytu, do którego miałaby niejako przystawać. Nicość jest warunkiem, który umożliwia ujawnienie się wobec ludzkiej przytomności bytu jako takiego. Nicość nie tworzy po prostu pojęcia przeciwstawnego do pojęcia bytu, ale leży u źródła samej istoty. W byciu bytu dokonuje się nicościowanie nicości”

Władysław Stróżewski pisze o tym tak; „Właściwe rozumienie istnienia można uzyskać tylko poprzez właściwie rozumienie nieistnienia- i odwrotnie. Są one istotnie najściślej ze sobą sprzężone, ale – w perspektywie metafizyki Tomasza z Akwinu- sprzężone inaczej, niż widzieli to Hegel czy Heidegger, Czyste istnienie, bycie nie utożsamia się w żadnym aspekcie z czystym nieistnieniem; pozostają one w swojej bezwzględnej pierwotności absolutnie, radykalnie różne, choć wszelka próba bliższego ich opisania grozi od razu niebezpieczeństwem spekulacji prowadzących do ich utożsamienia. Czyste jest pojawia się także „na tle” nicości. Mówienie o „tle” w odniesieniu do nicości jest już jej interpretacją, przydaniem jej czegoś, co” z istoty” musi być z niej radykalnie wykluczone. Czyste jest i czyste nie jest, są jednakowo nieokreślone, a jednak, mimo tej nieokreśloności, zachodzi między nimi różnica najgłębsza i najbardziej radykalna, jaką w ogóle da się pomyśleć. A raczej, jakiej pomyśleć się nie da… Tylko ona zasługuje na miano różnicy metafizycznej. Jej opis jest niemożliwy.”

Kabała a wcześniej mistyka Merkawy nie były pierwsze w takim sposobie opisu świata. Myśl ta zapewne poprzez Grecję i platoników przyszła lub była kongenialna z mistyką wschodu.

Nagardżuna w „Podstawowych strofach madhjamaki, Badanie samobytu” pisał – „Ci, którzy postrzegają samobyt (svabhava) i innobyt, byt i niebyt, nie dostrzegają istoty nauki Buddy. W pouczeniu Katjajany Czcigodny, który zna byt i niebyt, zanegował zarówno „jest”, jak i „nie jest”.
Gdyby istnienie przysługiwało rzeczy z natury, to nigdy nie przestałaby ona istnieć, bowiem zmiana natury w ogóle nie jest możliwa. Jeśli natura nie istnieje, czemu przysługiwać będzie zmiana? Jeśli natura istnieje, czemu przysługiwać będzie zmiana?
„Istnieje” to pojęcie eternalizmu. „ Nie istnieje” to pogląd anihilacjonizmu. Dlatego mędrzec nie powinien obstawać przy istnieniu i nieistnieniu.”

Zdawałoby się, trzy różne, wykluczające się opinie, na temat relacji Przejawienia i Nieprzejawienia. Bytu i Niebytu. Tymczasem kiedy się im dobrze przyjrzymy od razu da się zauważyć, że to są trzy sposoby, w jakie świadomość przekracza Granicę 8/9. Paroket. Można ją przekroczyć i powrócić później niż się to zrobiło, wyjść, zanim się weszło i wejść w tym samym momencie, w którym się wychodzi.

Współczesny nam Jacques Lacan, który pod koniec swojego życia, milcząc niczym tirthankara-budowniczy brodów u Adżiwików, noszony przez uczniów na wykłady w których nie brał udziału a był jedynie obecny ciałem, w swoich Ecrits, pozostawił nam odpowiedź na pytanie- Gdzie szukać Prawdy :
Dokąd zmierzam, gdy już weszłam w ciebie? I gdzie byłam wcześniej? Czy powiem ci kiedyś? Ale byś odnalazł mnie tam, gdzie jestem, nauczę cię, za pomocą jakiego znaku można mnie rozpoznać. Słuchajcie, ludzie, bo zdradzam wam tajemnicę. Ja, prawda, mówię.

[…]Psychoanalitycy są częścią pojęcia nieświadomego, stanowią bowiem to, do czego nieświadome się odwołuje.

Podobnie jest z mistykami 🙂

Nie chodzi przy tym o to, że za zasłoną zjawisk coś się skrywa, niedostępne, samo w sobie- ” Same zjawiska (1-5; JB) są następstwem strukturalnej niemożności pełnej symbolizacji (6-8;JB), pełnego „przejawienia się” tego, co pod spodem. Rzeczywistość i pozór nie są rozmieszczone na odrębnych poziomach. Realne (8-12;JB) to ono wspiera rzeczywistość i jednocześnie nie pozwala w pełni ukonstytuować się kolejnym symbolizacjom (6-8; JB). Rzeczywistość (1-5; JB) jest pozorem, ale właśnie dlatego, że w jej sercu, w jej centralnej luce ( !; JB), istnieje coś bardziej realnego niż sama rzeczywistość, co sprawia, że w nieskończoność, w „wiecznym powtórzeniu”, wytwarzane są pozory.” M.Kropiwnicki, Drugie życia Lacana.

Znamy to z przekraczającej natrętny umysł progresji sennej.

Ambicją filozofów jest takie „objaśnienie” świata, aby wszystko stało się jasne i przejrzyste, a życie nie kryło już niczego (albo jak najmniej) niepewnego i tajemniczego.
Czy nie należałoby, przeciwnie, postarać się wykazać, że właśnie to, co się ludziom wydaje jasne i zrozumiałe, jest dziwnie enigmatyczne i tajemnicze?
Czyż nie należałoby spróbować wyzwolić siebie i innych z niewoli koncepcji, których oczywistość zabija tajemnicę?
Źródła bytu tkwią bowiem w tym, co ukryte, a nie w tym, co ujawnione.

                                                                                                   Lew Szestow, Ateny i Jeruzalem