„Bez dwóch zdań, chrystianizm wszystko zepsuł. Mąciwoda. Stulecia bezużytecznie głębokie. Jak żałuję że karmiłem się jego substancją. Objadłem się po uszy. Biada, po tysiąckroć biada ![…]
Chrześcijaństwo jest mi nie potrzebne. Z wyjątkiem dwóch, trzech punktów (których?). Stanowi regres względem starożytności. Dwadzieścia wieków straconych.”Emil Cioran. Zeszyty 1957-1972

 

Duchu Święty, przyjdź!

Oczywiście, rzeczy dla nas, podróżujących we śnie, znajome i zwyczajne są przez mistyków chrześcijańskich przedstawiane jako nadzwyczajne, potworne i obezwładniające, przyprawiające o głęboką melancholię. To syndrom katolickiej histerii.
Konanie, krzyżowanie, noc duszy – to wszystko określenia, które nie mają nic wspólnego z odczuciami, jakich można doświadczyć po tamtej stronie. Te przerażające relacje podnoszą niepomiernie bariery, które dla laików pragnących doświadczyć spotkania z tamtą stroną stają się nieprzekraczalne. Samych „obdarzonych” wglądem stawiają zaś gdzieś pomiędzy świętością i szaleństwem.
Doświadczanie tamtej strony to wspaniała podróż duchowa, pełna owocnych odkryć i zachwytów nad dotąd opacznie tłumaczonymi nam duchowymi faktami.
Oto próba opisania takich przeżyć, uczyniona przez mistyka katolickiego, w typowym dla chrześcijańskich mistyków języku:

„Maryja jest równie obecna, aby podtrzymywać głowę swego Dziecka w momencie zdejmowania z krzyża [chodzi o mistyka! – przyp. J.B.]. Gdy władze są uśpione, Ona wzbudza w tym, który przeżywa straszliwą noc ducha, porywy miłości, choć Jej obecność stała się jeszcze bardziej dyskretna – aż po zniknięcie w straszliwej nieobecności, którą na płaszczyźnie liturgicznej przeżywamy w Wielką Sobotę. Jezus zstępuje do piekieł bez Maryi, bez Ojca. Nam to zstąpienie do piekieł przypomina „pójście do piekła”, gdyż postrzegamy to miejsce oczyszczenia jako absolutne oczyszczenie. Szukamy Maryi i nie znajdujemy jej, tak jak oblubienica w Pieśni nad pieśniami szukała oblubieńca najpierw na swym posłaniu, potem wśród ulic i placów. Był tam, tuż za murem, to znaczy w grobie.
Był, lecz na sposób obecności-nieobecności, zbyt jeszcze zaskakujący. Nie poznajemy jeszcze ogrodnika czy pielgrzyma, nieznanego przyjaciela, który oczekuje nas na brzegu, rozpaliwszy ogień, abyśmy razem z Nim spożyli posiłek. Świat, na którym właśnie się rodzimy, już obecny tu na Ziemi, jest tak bardzo inny, że nie możemy poznać ani Tego, który jest naszą wielką miłością, ani naszej własnej Matki. Ludzie bardzo blisko znający Tego, którego rysy są jedyne, najpiękniejszego z synów ludzkich, chodząc przez wiele lat po drogach Ziemi Obiecanej, nie poznają Go. A przecież to nie On się zmienił, On jest ten sam wczoraj, dziś i jutro!”Brat Efraim, Mireille Mardon-Robinson
Podobne rozczarowanie, co do formy, przeżyłem w czasie lektury książki Ibn Arabiego Księga o podróży nocnej do najbardziej szlachetnego miejsca. Tyle że ten autor, z kolei,widział wszędzie Mahometa i muzułmańskich mędrców.
Na szczęście i pośród chrześcijańskich mistyków możemy znaleźć ludzi ducha, mniej egzaltowanych.

Franciszek Salezy mówi do Joanny de Chantal:

„Tak, św. Piotr powiedział, że dobrze być na górze Tabor i oglądać Przemienienie, ale twojej przeoryszy tam nie ma. Ona jest na Golgocie, gdzie widzi tylko zmarłych, gwoździe, ciernie, bezsiłę i przerażające ciemności, porzucenie i opuszczenie”
Wracajmy do naszych podróży. U Brata Efraima przeczytałem ciekawe stwierdzenie:
„Trzech próśb Ojciec wysłuchuje zawsze: o mądrość, o wylanie Ducha Świętego i o udział w Jego cierpieniu. Pierwsze dwie to prośby biblijne…”
I na tym drugim poprzestanę, bo o udział w cierpieniu Jezusa Chrystusa na razie prosił nie będę.

Proszę o wylanie Ducha Świętego. Duchu Święty, przyjdź !
Pewna znana firma produkująca pasty do zębów wprowadziła na rynek nowy produkt. Reklamuje swoją nową pastę do zębów w zaskakujący sposób. Pudełko, które z zewnątrz wygląda jak nowa pasta o szerokim spektrum działania, zawiera dwa rodzaje past specjalistycznych konkurencyjnych firm!!! Jedną, większą tubkę – pastę impregnującą oraz dwie jednakowe, ale o połowę mniejsze od pierwszej, pasty przeciwzapalne. Najdziwniejsze jest to, że firma wypuściła pod swoim logo dwie, a właściwie w jakimś sensie trzy (!) pasty konkurencji w jednym (!) pudełku od pasty, jaką właśnie reklamuje!!!
Jestem w sklepie, stoję obok dolnej półki, na której były wyłożone te pasty. Były, bo „rozłapano” wszystkie pudełka, poza jednym. Cały zamysł reklamowy polegał na tym, że po naciśnięciu pudełka wyskakiwały trzy opakowania innych past niż ta, która jest opisana na zewnętrznym opakowaniu. To pudełko, które pozostało, jest wadliwe, bo nic z niego nie chce wyskoczyć! Powinno się otworzyć na lewą stronę. Naciskam kilka razy, ale opakowanie nie działa tak, jak powinno.
Dzwonię do firmy promującej tę pastę. Pani, która odebrała telefon, zapewnia, że to musi zadziałać !

Próbuję jeszcze raz. Zepsute. Pewnie dlatego nikt go nie wziął. Dziwne, bo reklamówki były za darmo. Wydawać by się mogło, że pasta to pasta i nikt nie powinien wybrzydzać.
Stoję nad tym pudełkiem i myślę sobie, że ludziom powinno zależeć na tym, aby produkt działał pod każdym względem, w pełni, tak jak było w pierwotnym zamyśle, nie tylko pod względem treści substancjalnej, ale również substancjalnej formy! Z tego jednak widać, że chodzi im bardziej o działanie reklamowego pomysłu niż o zawartość. Ciekawe, że pasta impregnująca, czyli wnikająca w szkliwo, była tylko jedna, a przeciwzapalne, czyli łagodzące zapalenie, zaczerwienienie (!) podtrzymujących zęby tkanek, aż dwie. Skojarzenia są nieuniknione! Troistość jest tylko opakowana w jedność.
Budzę się. I wypowiadam sakramentalne:
Duchu Święty… PRZYJDŹ !
Zasnąłem.
Głos:
– Z twojego punktu widzenia…
Głosowi towarzyszy obraz. Jest nieruchomy. Estetyka obrazu przypomina tę z ilustracji w jehowickiej Strażnicy!
Obraz: po lewej stronie jest człowiek, chyba ja. Od prawej ku lewej opadają ku niemu trzy stworzenia. Pierwsze od końca, najbardziej po prawej, to PTAK. Drugie, bliżej i niżej, to PRAPTAK. Trzecie, najbliżej człowieka stojącego po lewej stronie i najniżej, to jeszcze bardziej prymitywna forma. Rozum podpowiada mi, że to GAD. Ale to wcale nie jest takie pewne. To jakiś twór, który powstaje na swoim poziomie z praptaka. Jest miękki jak ssak, chyba nie ma łusek. Jest niedookreślony!!!
Budzę się na odgłos budzika.
Trochę przypominało to ilustrowany łańcuch ewolucji ptaków, ale to nie o to chodzi. To COŚ zaczyna lądować, a jednocześnie upraszcza się wraz ze zbliżaniem do człowieka!!!
Dziwi mnie odwrócenie stron, logika wskazywałaby, że człowiek powinien być po prawej stronie, a zstępowanie Ducha Świętego od lewej ku prawej (???). Chyba że… No właśnie, przecież ja byłem obserwatorem sceny, dlatego dla mnie było wszystko odwrócone!

Uwaga, trzymajcie się foteli bo zapowiada się bomba!!!
Kładę się spać i wołam w swoim wnętrzu:

Duchu Święty, przyjdź !!!
Zasypiam i….
Siedzę przed swoim laptopem i eksperymentuję z prawym klawiszem wbudowanej myszy. Po naciśnięciu na ekranie wyświetlają się różne jego funkcje. Klikam w jedną z nich. Sprawdzam, jaki dało to efekt. Na ekranie ukazuje się mało wyraźne zdjęcie. Na dodatek siedzę nieco bardziej na lewo, więc ekran jest ciemniejszy, niż kiedy patrzę na wprost. Twarz na ekranie przypomina…Alfa !!! Tego z filmu dla dzieci. Poprawiam się na fotelu, tak aby przyjrzeć się lepiej twarzy na ekranie. Teraz, kiedy patrzę na wprost, widzę, że to moja własna gęba. No, może jest trochę zasnuta poziomymi smugami, jak na kiepskiej kserokopii.
Ciekawe to wszystko, tym bardziej że mój laptop nie ma wbudowanej kamery!!!
Znowu naciskam prawy klawisz. Wyświetlają się wszystkie jego funkcje. Przyglądam się tej, której kliknięcie wywołało powstanie tego zdjęcia. Funkcja jest nieaktywna. Klikam na ikonę włącz. Komputer wydaje z siebie dźwięk jak rozklekotana drukarka laserowa albo poskrzekujący jastrząb, charakterystyczny, ostry, zgrzytliwy!!!
Na ekranie pojawia się kwadrat, który zaczyna się logować, co symbolizują małe, czerwone (!) kwadraciki. Wyświetlają się od lewego, dolnego rogu, do góry, do lewego górnego rogu, dalej w prawo, do prawego górnego rogu i w dół – i tak do momentu, aż wszystkie wolne pola zostaną zaczerwienione.
Obraz zostaje załadowany. Patrzę na ekran. Znowu moja twarz, ale tym razem wyraźna, prawie bez poziomych smug. Ten komputer musi mnie widzieć!!! On mnie widzi moimi oczami!!!
Budzę się.
To już było! Muszę sprawdzić sen o komputerze sprzed kilku dni.
Rewelacja, Szirin znalazła sposób na to, jak przekazać informacje z obszaru niedającego się objąć umysłem. Robi nieruchome zdjęcie i odwraca je o 180 stopni!!! Kiedy jest się twarzą w twarz z Bogiem/Duchem Świętym, wtedy ON patrzy na ciebie twoimi oczami!!! Czyli ja przeglądam się w jego twarzy (ekran), a ON we mnie. Czyżby Duch Święty był naszym odbiciem na ekranie „Świadomości” Boga? Obrazem albo raczej procesem/programem/Z.R.-em samego BOGA? A to ci dopiero!? To taki wszechprzenikający donosiciel. Bóg w procesie poznawania siebie samego.
Eeee… te moje próby przybliżenia sobie idei za pomocą słów „potwornieją” w moich ustach. Tak jak w poprzednim śnie ptak natchnienia staje się wołem myśli.
Najpiękniejsze było moje pierwsze odczucie, że odbijam się na ekranie umysłu Boga.
Sen dziwnie spójny ze snem o podążaniu Boga za mną biegnącym po ścieżkach elektronicznego modułu. To chyba wtedy po raz pierwszy komputer przyjął na siebie rolę bycia symbolem Boga!
W telewizji usłyszałem, że czerwień to kolor Ducha Świętego. A jednak?! Ktoś go również widział!!!
Przytaczam sen o tej samej symbolice sprzed kilku tygodni:
„Skończyłem pracę na komputerze i zaczyna mi się coś drukować, w drukarce. Jakieś potwierdzenie (!). Drukarka stoi po mojej prawej stronie i jest odłączona. Nigdy nie miałem wi-fi, więc szukam końcówki kabla, aby, zanim drukarka na dobre zacznie drukować, wetknąć go do gniazda w komputerze!!! Mam wtyczkę w dłoni. Końcówka jest wykonana z przezroczystego gumowatego tworzywa. Bolce są wciśnięte do środka, więc próbuję, ściskając ich obudowę, spowodować, aby wyszły na zewnątrz.
Kiedy jestem schylony w prawą stronę, kątem oka widzę, jak po mojej lewej stronie przechodzi kot (którego nigdy nie miałem, mimo że lubię koty), przerywam podłączanie drukarki i próbuję pogłaskać zwierzaka. Oburzony kot odtrąca moją rękę łapą (ma schowane pazurki) i jeszcze na mnie prycha!!!
Niby już wszystko skończyłem i zbieram się do wyjścia, aż tu na raz widzę, jak po podłodze, na wprost mnie, ale nieco z lewej strony, sunie, w moją stronę, przewód/techniczny wąż, pusty w środku. Czuję, że ma ostre brzegi i zaraz się we mnie wbije i podłączy!!! Zaczynam uciekać na prawo i budzę się!”.
Kotka już znam. Chciał mnie podrapać kiedy pytałem czy Jezus mnie kocha.

Duchu Święty, opowiedz jeszcze coś o sobie.
Senne obrazy całkiem się rozmyły, ale udało mi się wynieść ze snu jego sens. W ciągłej chęci wyjaśniania powinienem zostawić sobie (po prawej stronie) jakąś próbkę i rozumieć ją po staremu!
Żona wysłała mnie, abym skosztował, jak smakuje reklamowana w TV mrożona (-) herbata. Mógłbym jej właściwie opowiedzieć, że kosztowałem. Przecież tego nie sprawdzi. Staram się być wobec niej w porządku, więc szukam zawzięcie miejsca, gdzie mogę jej zakosztować! Znajduję.
Jest tu spory ruch. Głównie studenci. Nie lubię o nic pytać, więc sam rozglądam się po sali. Na wprost jest spory regał i spora kolejka, po lewej chyba mniejsza, więc ustawiam się w niej. Ciągle jednak nie wiem, czy tutaj tę herbatę dostanę. Niektórzy biorą jakieś jedzenie, domyślam się, że herbata jest dodawana do jedzenia jako napój (czyżby to była jakaś komunia???).
Kiedy dochodzę do takiego wniosku, orientuję się, że przegapiłem guzik, który wszyscy naciskają, przechodząc koło niego. Aby nie stracić kolejki, ponieważ ciągle ktoś nowy ustawia się na jej końcu, robię dziwnie rozciągliwy gest przez swoje lewe ramię. Sięgam poprzez dwie czy trzy osoby stojące za mną i naciskam guzik. To nie to, że go tak zupełnie, nie zauważyłem. Stałem w kolejce, wahając się, czy dostaną w niej tę herbatę. Zareagowałem dopiero wtedy, kiedy po mojej prawej stronie w regale chłodniczym zobaczyłem kartoniki z mrożoną herbatą.

To bar pełen młodych ludzi, więc wszyscy orientują się w otoczeniu dość szybko, ja trochę wolniej, ponieważ mam o wiele więcej danych do porównania (jestem od nich siłą rzeczy bardziej doświadczony).
Kiedy wykonałem ten karkołomny wysięg, w stronę guzika, wybucha afera. Jakaś dziewczyna nacisnęła jakiś jeszcze inny guzik (tego naprawdę nie zauważyłem), zrobiła to bezprawnie. Zwalniał on z pełnej opłaty i był przeznaczony jedynie dla chorych!!! Dziewczyna nacisnęła go, a strażnik, którego nikt wcześniej nie zauważył, chwycił ją za rękę i zapytał:
– Dlaczego to zrobiłaś? Przecież nie masz już zwolnienia!
Ona coś kręci, że właściwie to dopiero się jej to zwolnienie skończyło i chciała jeszcze ostatni raz kupić jedzenie ze zwolnieniem od pełnej opłaty.
Myślę sobie: „Po co się tłumaczysz? Przecież możesz powiedzieć, że nadal jesteś chora albo że masz miesiączkę!”.
Na dodatek z ich rozmowy wynika, że to zwolnienie przyznano jej z powodu odcisków na stopach, które powstały po włożeniu nowych butów!!!
Budzę się, jestem jakoś niespecjalnie wstrząśnięty tymi enuncjacjami. Substancja odpłatnie, fluid gratis. Z całości opłaty zwolnieni chorzy i zapewne umierający! Skądś we śnie znowu pojawiła się czerwień.
Zasypiam.
Głos:
– Tutaj nie można testować tego produktu!!!
Ja, jak to ja, już otworzyłem nieduże pudełko, nikogo nie pytając o pozwolenie. W środku są… zapałki!!! Właśnie wyjęcie jednej z nich spowodowało ten komunikat. Stoję przecież już w kolejce do kasy, więc o co ten szum? Produkt został zaklasyfikowany jako niebezpieczny? Nie powinno się nawet otwierać pudełka? Trochę się dziwię, bo zezwala się na używanie go w domu, i to w prozaicznych sytuacjach!
Budzę się Używanie otwartego płomienia dozwolone jedynie na ziemi, pewnie nad głową. Zasypiam, westchnąwszy do Ducha Świętego.
Głos:
– MOŻNA GO ZOBACZYĆ!!!
Podchodzę do drzwi (znajdują się po mojej lewej stronie), są zabudowane szklaną szybą, tak jak w muzeach wnętrz, aby było wszystko widać, a jednocześnie aby nie dało się wejść do środka. Zaglądam przez szybę. W środku, odwrócony swoim lewym bokiem i twarzą w moją lewą stronę , stoi mężczyzna. Wyprostowany. Ma bardzo prawidłową budowę ciała (wzorzec?). Jest dwa lata starszy ode mnie! JEST NAGI!!!
Kiedy mu się przyglądam zdziwiony, mężczyzna wykonuje jakieś ćwiczenia. Jego obraz przybliża się do moich oczu (zoom) i wtedy widzę, że nie jest nagi – ma na sobie rozpiętą na piersiach koszulę, a do prawej piersi przyczepiony czarny, ażurowy przedmiot, przypominający wielkością szamponetkę do prania (albo mały kaganiec)!!!
To zdziwienie jest bezpośrednim powodem mojego obudzenia (że niby co, nie karmi prawą piersią?). Zaraz, zaraz, coś już o tym było. Kiedy śniłem o matrycach, ten, który wycinał wzory na piersiach i brzuchu „swojego obcego”, odciął brodawkę tej jego piersi!
Zasypiam, ale dziwić się nie przestaję!!!
Ze zdziwieniem , we śnie, stwierdzam, że bardzo wiele osób przed świętami sama wędzi!!!
Stoję, jest noc, trochę śniegu (tak jak na jawie), a po mojej lewej stronie pośród ogródków wznoszą się prosto do nieba słupy dymu. Jest ich kilkanaście.
Budzę się i podrzemuję. Jest przecież Wigilia, więc nie idę do pracy. Śnią mi się podobne „kawałki” jak powyżej, ale nie chce mi się ich zapisywać (a szkoda!!!), ponieważ w pewnej chwili moją czujność wzbudza taki oto sen:
Głos:
– Ja tu sprzątam dość długo!
To mówiąc, facet zabiera z taśmy kasowej spory przezroczysty pojemnik (wygląda trochę jak akwarium) i stawia go na ziemi po mojej prawej stronie. Podchodzi do mnie z naprzeciwka, ja stoję obok kasy, właściwie już za nią, mam ją po lewej stronie. Pojemnik jest wypełniony do połowy owocami. Konkretnie jabłkami.
Obudziłem się i znowu się zdrzemnąłem.
Facet podchodzi jeszcze raz. Teraz trzyma w rękach szufelkę i szczotkę na kiju. Przyszedł, bo wezwała go kasjerka!!!
Najwyraźniej czas kończyć i… wstawać!!!
W moich podróżach pojawienie się kasy sklepowej zapowiada wyczerpanie pozwolenia, tamtej strony, na dalszą eksplorację tematu. Tu wezwanie do zakończenia pojawia się już drugi raz.

Sny zostały zaczerpnięte z trzeciej Księgi Krajobrazów.

Wielokrotnie jeszcze, Duch Święty jawił mi się w snach jako Osoba o jednej piersi męskiej a drugiej kobiecej. Skąd ta dziwność? To forma przejawieniowa Androgynicznej formy Boga z Nieprzejawienia. Taki koncentrat boskiego Androgyna dla nas. Duch Święty, w chrześcijaństwie jest czyli inaczej nazywana przez chrześcijan Sophią-Mądrością Bożą jest tak naprawdę mieszanką Ojca 10 i Matki 10. Kolor czerwony który pojawia się w snach o Duchu Świętym pochodzi od Czerwonego <10 którego śmiało można nazwać synem Ojcomatki 10. Pamiętajmy ponadto że lustrzanym odbiciem Czerwonego <10 jest złoty Metatron 8/3 po naszej stronie Granicy 8/9. Czerwień to znak karmicznej rany, małej i wielkiej karmy,ciągnie się od samego dołu, od poziomów 1 i 5 aż do Nieprzejawionego <10, którego chrześcijanie chętnie określają, i malują, jako Chrystusa Tronującego, w czerwonym płaszczu na ramionach. Doklejając mu twarz Jezusa, co jest do pewnego stopnia nadużyciem metafizycznym. To Pan Karmy, strażnik karmy wielkiej. Jego formą dla małej karmy jest mniejszy strażnik – Lucyfer. Przy każdej okazji, zaznaczam to po wielekroć. Lucyfer nie jest Diabłem. Choć chrześcijanom jest na rękę aby budził przestrach i już sam jego widok powodował zawrócenie zwerbowanego, na potrzeby chrześcijańskiego egregora, narybku, jak najdalej od Granicy 8/9.
Nawet teologowie chrześcijańscy przyznają że Duch Święty ma naturę żeńską. Widać zatem, że to przewaga żeńskości w tym Androgynie powoduje powstawanie Przejawienia, Kiedy równowaga i to na korzyść elementu męskiego, o czym śniłem przy innej okazji wynosi 1.1:1 utrzymuje konstrukcję Nieprzejawienia i ciągnie Przejawienie z powrotem do Źródła.
Jak zatem widzimy, ani Duch Święty nie jest własnością chrześcijan, ani Trójca Święta. Tak, najzwyczajniej w świecie, wygląda pogranicze Przejawienia i Nieprzejawienia. Wiedziano o tym od tysiącleci i przedstawiano w różnych kulturach , w różnej formie, czego zazdrosne o swoje późne odkrycie,chrześcijaństwo nie mogło i nie może znieść do dziś.

„Jego wierzch nie jest spowity jasnością. Jego spód nie jest pogrążony w ciemności.
Jest ono ciągłe, jak nić nieprzerwane. I bezimienne. W końcu znów przemienia się w
nicość.
Dlatego nazywamy je nadawaniem kształtu bezkształtnemu, tworzeniem obrazów z
niematerialnego. Dlatego mówimy, że jest to coś bardzo niejasnego i
nieokreślonego.
Idąc mu naprzeciw, nie dostrzegamy jego twarzy. Postępując w ślad za nim, nie
widzimy jego pleców.
1.Jest tylko jeden Umysł, ale pod nim współzawodniczą dwie zasady.
2. Umysł wpuszcza raz światło a raz ciemność, we współdziałaniu. W ten sposób rodzi się
czas. Na końcu Umysł przyznaje zwycięstwo światłu. Czas wtedy dobiega kresu i
Umysł jest dopełniony.”
                                                                                                     Lao Tsy

Jeżeli Umysł przyznaje zwycięstwo światłu i ciemność znika, to zniknie i
rzeczywistość, ponieważ rzeczywistość jest składową w równej mierze yang i yin. Tak jak urojeniowa minusowość i plusowość świadomości małej i wielkiej karmy. Minusowość jest formą podtrzymującą plusowość a ta poprzez swoje iluzje oddzielności tworzy wciąż minusowość która ją podtrzymuje. Tym samym jest również Duch Święty chrześcijan. Androgyn przejawiony.

„I pytali go uczniowie jego mówiąc, co to było za podobieństwo? A on im rzekł: Wam
dano wiedzieć tajemnice królestwa Bożego, ale innym w podobieństwach, aby
widząc nie widzieli, a słysząc nie rozumieli”. (Łukasz, 8,9-10)