Pomysł na kolejną podróż, jakiej się podjąłem, podsunął mi pan T.K.Otrzymałem od niego list, na który odpisałem już następnego dnia:
Rozważę Pana propozycję. Tak bowiem zrozumiałem pytanie, które Pan zadał we wczorajszym liście. To znaczy retoryczne pytanie o to, kto w końcu napisze naszą, europejską księgę umarłych. Zauważyłem, że zlecenia od osób na zewnątrz mnie Szirin wykonuje bardzo rzetelnie (Szirin-staroperskie słowo oznaczające słodycz-to imię mojego dajmoniona, czyli kogoś w rodzaju duchowego przewodnika na to życie, Anioła Stróża.Nie jest wykluczone, że jest to również imię mojej duszy). Można by z tego skorzystać. Z drugiej strony Monroe i Newton już w jakimś sensie opisali etapy podróży pośmiertnej. Z trzeciej zaś strony – co nam szkodzi spróbować stworzyć Unijną Księgę Umarłych?
A oto i sprawozdanie .
Wieczorem pytam Szirin, z wielkim szacunkiem, adekwatnym do stojącego przed nami zadania:
– Czy jest możliwe stworzenie takiej Księgi?
Proszę, aby odpowiedziała mi już na samym początku nocy. Jeżeli to możliwe, proszę o przedstawienie mi jeszcze dzisiaj pierwszego etapu, a potem noc po nocy, kolejno, następnych.
Zasypiam.
Coś tam Szirin do mnie gada, ale puszczam jej słowa mimo uszu i wtedy w jednej chwili dociera do mnie świadomość procesu, jaki zachodzi przed moimi oczami.
Stoję na ulicy Początkowej (do stolicy jedzie się w lewo) twarzą do skrzyżowania z Aleją Warszawską, przed sobą widzę DRABINĘ. Ma szczeble, ale brakuje łączących je boków. Szczeble są utworzone z haseł zapisanych gęstym drukiem. Szczeble są czarne. To nie jest ich jedyny stan, mogą być też koloru białego. Właśnie zbielał drugi szczebel od dołu. Kurczę, muszę zacząć zapisywać przekaz z drugiego szczebla. Pierwszego mi nie żal, nietrudno się domyślić, że na pierwszym etapie trzeba żyć, a potem umrzeć.
Przekaz, oprócz tego obrazu, jest ze świadomości do świadomości. Nie ma poza drabiną żadnego obrazu symbolicznego. To takie odczucie, jakbym właśnie przeżywał konkretny etap wyświetlany przez szczebel!!!
Obudziłem się. Zapisałem i kładę się na boku, myśląc, że na dzisiaj już koniec, co najwyżej będzie rozwijany szerzej drugi szczebel.
Zasnąłem.
Tymczasem Szirin, jak można było jednak przewidzieć, potraktowała zlecenie poważnie i po drugim szczeblu nastąpiły kolejne. Trach, trach, trach – i tak od 04.00 do 07.00 rano. Sen, pobudka, sen, pobudka, aż praca została ukończona!!!
Moja Księga Umarłych:
1. Wiadomo co!
2. Obojętnie, czy świadomie, czy nieświadomie, gdy mija się ten poziom (2), upływa pewien czas, zanim człowiek ustabilizuje swoją świadomość i zacznie zbierać przeżycia do swojego worka (!). Poczucie bezładu jest tak paraliżujące, że głos, albo obecność kogoś na zewnątrz ciała, staje się wielce pomocna.
3. Na tym etapie przyjmujesz kodę (!). Symbolikę, w jakiej rozegra się dalszy ciąg. Świadomość procesu pomocy z zewnątrz ciała (to znaczy: zwoje, czytania, modły) mogłaby się wydawać pomocna, ale to nieprawda!!! Wybieram wersję dla europejskiego ateisty (Tym razem nie dałem się nabrać na wybór drugiej wersji z dwóch. Podobnie jak w innych przypadkach śnienia na inne tematy i tym razem mogłem wybrać pierwszą z lewej – ateistyczną, albo drugą z prawej – religijną. We wcześniejszych snach odruchowo wybierałem dotąd zawsze wersje z prawej strony).
4. Na tym etapie wierzącemu wali się tylko świątynia, niewierzącemu wali się cały znany dotychczas świat!!!
5. Cały proces na tym etapie porusza się, ale bardzo powoli, ponieważ zaczynam szukać dobrych stron jego przebiegu. Znajduję powoli drobne przyjemności, wynikające z bycia w tym stanie!!! Na tym etapie można utknąć, doznając subtelności (!) urojeń. „Człowiek” popada w złudzenie trwałości tego poziomu i próbuje się na nim zadomowić!!!
6. Do tej pory stosowałem kryteria mózg/głowa, teraz zostaję tego pozbawiony. Dołącza się obraz dwóch osób: ta po lewej ekranu ma głowę, ta po prawej – nie!!! Już mieszkałem w tej przestrzeni podczas poprzednich wizyt. Jeżeli chcesz – zostajesz, jeżeli nie – możesz z niej wyjść.
7. Po raz pierwszy od początku podróży odnoszę wrażenie, że ktoś poza mną sprawuje nad tym procesem kontrolę!!! Mogę biernie obserwować formy tworzące się przede mną po lewej stronie, kolorowe romby i inne figury geometryczne. Możemy próbować je współtworzyć albo iść dalej. Formy wyświetlane są za jakąś ciemną skrzynią, stojącą bliżej obserwatora, również po lewej stronie ekranu.
8. Jeżeli zezwalamy (!) na podróż, wsiadamy do „łodzi”, „rury”, czegoś, w czym można się ześliznąć!!! To pojazd, którym dałoby się wydostać ze świata czasu i przestrzeni. Na tym etapie nie jestem pozbawiony możliwości odczuwania tej śliskości i potrafię delektować się tą świadomością.
9. Stoisz teraz przed oknem, gdzie należy wnieść opłatę. Możesz płacić przed okienkiem albo przejść przez drzwi (po prawej stronie okienka) i robić to osobiście, stojąc przed przyjmującym opłatę twarzą w twarz. W pierwszym przypadku trwa to krócej, w drugim dłużej!!! Personalizowanie jest przyjemne, ale spowalnia proces.
10. Stajemy przed formą związaną z naszym wyobrażeniem największej dla nas świętości!!! Obraz: mój obraz składa się z cebulastej, cerkiewnej, kopuły i ze szpicu, na którym zatknięta jest okrągła, tatarska gęba!!! Jestem zaskoczony, więc otrzymuję dodatkowy komentarz. Obraz: obracające się przednie, lewe koło otoczone nadkolem samochodu (logo firmy z gwiazdą). To błotnik naszej wirującej świadomości!!!
11. Na tym poziomie napotykam kogoś, kto nie porozumiewa się na poziomie naszego rozumienia słowa. Ale możemy wymienić się informacjami i intuicjami. Obraz: po lewej stronie, na posłaniu, z głową zwróconą w głąb ekranu, nogami ku mnie (obserwatorowi), leży byle jak ubrany (buro, szaro)… ktoś. Ja, podróżnik, stoję po prawej stronie ekranu, patrząc w twarz leżącego „kogoś”. Głos:
– Nie musi być świetlisty, może wyglądać byle jak.
12. Na tym etapie odnosimy wrażenie, że doczekaliśmy momentu, kiedy wyruszymy w dalszą drogę. Obraz: po lewej stronie ekranu stoi załadowany pakunkami (na dachu) autobus. Tutaj też możemy opóźnić podróż, próbując wejść w relacje personalne z przewodnikiem/kierowcą.
13. Na tym etapie po raz pierwszy od wyruszenia w podróż zostałem posadzony przed pełną miską. Obraz: siedzę w głębi, twarzą do widza, przede mną miska, po prawej stronie ekranu widza „ktoś”, kto podaje mi tę miskę napełnioną czymś, co przypomina kaszę poprzetykaną czymś o kolorze szpinaku.
14. Na tym etapie doświadczamy sympatii kasjerki. Obraz: poczekalnia w kinie Kosmos.
15. Na tym etapie, po przekroczeniu Oceanu, wszyscy mają dobry charakter. Aż trudno się do tego przyzwyczaić. Obraz: ktoś, kto oberwał kawałek framugi drzwi, po lewej stronie wyjeżdża na prawo, w głąb, do Ameryki.
16. Teraz wszyscy chcą naprawić szkody, jakie kiedykolwiek wyrządzili, ale to już nie ma większego znaczenia, bo nikt tych przewinień nie pamięta ani nie ma sposobu, w jaki można by im zadośćuczynić. Obraz: układanie kamieni brukowych pod ścianą stojącą po prawej stronie. Trzy osoby wciskają tu jakieś kamienie, bo już cała droga jest wybrukowana, tymczasem one chciałyby dołożyć swoje siły do wysiłku wcześniej tu przybyłych, tylko pod ścianą został wąski pasek niezabrukowanej ziemi.
17. Na tym etapie jesteśmy postawieni w niezręcznej sytuacji, chcemy innym przebaczyć, ale nas to bardzo krępuje, staramy się jednocześnie za wszelką cenę ułatwić kajanie się osobom, które czują się winne wobec nas, te stoją w przebłagalnej pozie, po prawej stronie ekranu śnienia. Nasze miejsce jest na środku, na krześle.
18. Na tym etapie chodzi o doprowadzenie się do „bezrefleksyjnej głupkowatości”!!! Dosłownie – do stania się bezrefleksyjnym prostaczkiem. Obraz: to nawet trudno przekazać, na środku ekranu stoi osoba będąca w „roztrzepaniu”!!!
19. Na tym etapie, w zależności od stopnia opróżnienia się, na stopniu poprzednim, dostajemy odpowiednią zbroję. Po lewej stronie ekranu. Im mniej udało nam się pozbyć poprzednich wyobrażeń i emocji, tym cięższą zbroję dostaniemy. Jeżeli jesteśmy opróżnieni z poczucia winy z jakiegokolwiek powodu, możemy nie dostać żadnej zbroi!!!
20. Na tym etapie nawet największy dziwoląg otrzyma szacunek naszego Ogrodnika!!! Obraz: jakiś czworonożny dziwoląg, o różnych odcieniach i różnych nogach, zostaje okryty przyjemną w dotyku narzutką.
21. Na tym etapie, kiedy przebaczenie i poczucie winy będą równie bolesne do zniesienia, do tego stopnia, że nie będziemy chcieli ich więcej doświadczać, wtedy osiągniemy równowagę, która nas uwolni. Kiedy jak „pławik” (to określenie ze snu) będziemy powolni ruchom ośrodka, jakiemu się poddajemy, osiągniemy stan doskonałości. Obraz: pławik to chłopiec, który szkicuje każdą moją pozę na zawołanie, bez poczucia zmuszania go do szkicowania z mojej strony i bez poczucia zniechęcenia ze jego strony. Leżę po lewej stronie (tak jak poprzednio „ktoś byle jaki”, tyle że głową zwrócony w stronę widza patrzącego na ekran śnienia, „pławik” zaś wychyla się zza stołu stojącego na środku ekranu w ten sposób, że patrzymy sobie twarzą w twarz).
Budzę się. Skończyliśmy za piętnaście siódma. Wiem, że to nie do uwierzenia, wręcz nieprawdopodobne, ale żadnego słowa nie zmyśliłem!!! Około ośmiu minut na zaśnięcie, jedną podróż, obudzenie się i zapisanie. Sam nie wiem, jak to było możliwe?!
Czyżby „pławik” był mną szkicującym obrazy podróży, a ja tym kimś spoczywającym na łożu i tak na przemian???
Pozdrawiam,
J.B. (ciekaw jestem, jaką ma Pan w tym momencie minę…)
List od T.K.
Witam Pana.
Brawo. Bardzo interesujące, odkrywcze i świeże spojrzenie na przechodzenie w zaświaty.
Ujęcie tego w 21 szczeblach/punktach aż prosi się o rozwinięcie, szerszy komentarz. Mam nadzieję, że Pan to rozwinie. Jest o czym pisać. Ten sen to już samodzielna książka. Sugeruję drążyć ten temat w kolejnych snach.
Ciekawa jest wariantowość naszych zachowań/wyborów w niektórych punktach. Jest wprowadzony element oceny naszego zachowania, a właściwie samooceny. Największymi przewinieniami miałyby być niewybaczanie i poczucie winy. Jest to zgodne ze spostrzeżeniami prawie wszystkich wielkich mistyków. Interesujący jest reset naszych umysłów/świadomości, doprowadzenie do stanu bezwiedzy/prostactwa. Czyżby przygotowanie do nowej inkarnacji? Nie ma, niestety, stanu wielkiej szczęśliwości, raczej cierpienie trudne do zniesienia, na przedostatnim poziomie podróży. Inkarnacji nie zauważyłem, czy może się mylę?
Pozdrawiam,
T.K.
Momentem, gdzie mowa o inkarnacji, jest stopień, na którym nakłada się nam zbroję (nowe ciało, a raczej jego formę), zbroję o ciężarze zależnym od stopnia ogołocenia się.
Kolejnej nocy zapytam o detale.
Ciekawe odniesienie do drzewa życia i do dróg łączących poszczególne sefiroty a które to drogi pokrywają się z dwudziestoma dwoma arkanami wielkimi tarota znalazłem u Nevilla Drury w książce „Mitologia przestrzeni wewnętrznej”.Omawiając wizje astralne Monroe’a pisze;
„Oznacza to, że w rezultacie wielkie arkana ukazują ciąg wizji, które – jeżeli doświadczyć je świadomie, według woli i określonej kolejności – prowadzą stopniowo na coraz wyższe poziomy duchowej rzeczywistości.”
Kiedy powtórnie przyjrzałem się zapisanym przez siebie etapom umierania i porównałem je z rozłożonymi według kolejności kartami wielkich arkanów nie trudno było mi znaleźć zbieżność dwudziestu jeden etapów i dwudziestu jeden arkanów .Dwudziesty drugi etap to ja czyli tarotowy głupiec.
Relacja jest fragmentem III Księgi „Krajobrazów mojej duszy ,księgi o podróży nocnej.”