„Jakiekolwiek by było twoje opiekuńcze bóstwo, medytuj przez długi czas
nad formą – jako czymś jawnym, a przecież nie istniejącym w rzeczywistości,
tak jak forma stworzona przez magika. (…) Potem pozwól, żeby wizja
bóstwa opiekuńczego zaczęła znikać – poczynając od jej krańców, aż do
momentu gdy nic już nie będzie widoczne. I przejdź do stanu Jasności i
Pustki — nie możesz pojmować ich jako czegoś — pozostań w tym stanie
przez chwilę. I znów medytuj nad bóstwem opiekuńczym, i znów medytuj
nad Jasnym Światłem; czyń tak na przemian. A potem pozwól, żeby twój
własny intelekt zanikł stopniowo poczynając od jego krańców.”
Tybetańska księga umarłych
„Ponadto, Anando, w wolnej od przeszkód przejrzystości i cudowności, które pojawiają się po tym, jak skandha odczuwania zanikła, ów dobry człowiek, który kultywuje samadhi, nie jest niepokojony przez żaden zaburzony mentalny stan i doświadcza doskonałej, jasnej koncentracji. W samadhi jego umysł tworzy kolejną złudną myśl i pragnie wędrować, czyli wychodzić szczytem głowy i wędrować w duchowym ciele. To znaczy, jego duch wychodzi i udaje się do różnych miejsc. Pozwala więc swym subtelnym myślom ulatywać, jako że zachłannie szuka przygody. Jego duch wylatuje i chce być wszędzie, żeby oglądać widoki i trochę się zabawić. Wtedy demon z niebios korzysta ze sposobności, na którą czekał. Jego duch opętuje innego człowieka i używa go jako rzecznika, żeby objaśniać sutry i Dharmę. Ponadto, Anando, w wolnej od przeszkód przejrzystości i cudowności, które pojawiają się po tym, jak skandha odczuwania zanikła, ten dobry człowiek nie jest niepokojony przez żaden zaburzony mentalny stan i doświadcza doskonałej, jasnej koncentracji. W samadhi jego umysł łaknie objawień z daleka, wkłada więc całą energię w intensywne badanie, jako że zachłannie poszukuje niewidocznych duchowych odpowiedzi. Wtedy demon z niebios korzysta ze sposobności, na którą czekał. Jego duch opętuje innego człowieka i używa go jako rzecznika, aby objaśniać sutry i Dharmę. Ten człowiek, zupełnie nieświadomy, że jest opętany przez demona, twierdzi, że doszedł do niezrównanej nirwany. Kiedy spotyka tego dobrego człowieka, który pragnie objawienia, przygotowuje miejsce do siedzenia i wygłasza Dharmę. Na krótko ukazuje się Słuchaczom w ciele, które wygląda na stu lub tysiącletnie. Budzi się w nich kalająca miłość do niego i nie mogą znieść rozstania z nim. Stają się jego osobistymi sługami, niezmordowanie składając mu cztery rodzaje ofiar. Każdy z członków zgromadzenia wierzy, że ten człowiek jest jego poprzednim nauczycielem, jego pierwotnym dobrym i mądrym doradcą. Budzą w sobie miłość do jego Dharmy i lgną do niego jak przyklejeni, czując, że uzyskali coś niesłychanego. Ale kiedy demon się zmęczy opuści ciało tamtego drugiego człowieka. Wtedy zarówno uczniowie, jak i nauczyciel popadną w konflikt z prawem. Powinniście być tego świadomi zawczasu i nie dać się schwytać.”
„Forstępne zabogniane gotania z abbozu w Mulingarii są w trakcie tego
świszensajtu teilweizjęte. Jak umodny świat z Fryzimskiej Kremtartartii
rozładowuje ciężkie fursje, słabierając się wieprzemakalne chlaszcze.
Nizgnij Nowgolosz. Jak szpinańskie rudaki tatuwatowały się na powtórne
przyjścia antychlorsta. Hebenerosy za Pokój Aromu. Jak Alibej Ibrahim
żyszy o Bella Suora do kryptołych świąt a Hasaria Arumbskich Mocy wycina
diablańce dokoła jehumisfeury. Natucz się Nonnych wyrazów”.
James Joyce – Finneganów Tren
Nietrudno będzie nam przejść ze świata sufizmu do przedbuddyjskiego Tybetu jako, że wymiana technologii duchowych pomiędzy mistykami różnych kultur była często praktykowana , o czym możemy się przekonać na pograniczu kultur , choćby pograniczu islamu i hinduizmu i hinduizmu reformowanego czyli buddyzmu gdzie nie tak dawno powstał Pakistan. Sięgając sto lat wstecz natrafimy tam na Ali Fazel Tabbatiego (Tybetańczyka !) znanego w Maszhadzie nauczyciela sufickiego, jemu podobni przybywali do Chorasanu z Tybetu i Indii od wieków(Pamiętacie Niebiańskie Miasto- Chorezm z moich snów opisanych w Krajobrazach i Chorason/Choronzon Johna Dee czy Alistaira Crowleya?).
Mistycy wędrowali od stuleci, często całymi latami aby poznać najtajniejsze nauki, bezpośrednio od jawnych lub nawet ukrytych mistrzów, jak kiedyś tak i dzisiaj nic ich nie jest w stanie powstrzymać. Byli również pośród nich tacy którzy pielgrzymowali do nauczycieli czy miejsc świętych we śnie jak suficki(!) święty(aulej) Kontuś mieszkający w Łowczycach w Wielkim Księstwie Litewskim czy jak Derwisz(!) kadi Czelebi Murzicz Hadży(przydomek hadż-pielgrzym to właśnie świadectwo tego wyczynu) który wybrał się z Litwy, z pielgrzymką do Mekki, osobiście. W XIX stuleciu przed pielgrzymkami do Mekki derwisze z Azji niejednokrotnie prosili władze carskie o zezwolenie na przejazd przez europejską część Imperium Rosyjskiego.
W Polsce, do Lusławic, do matecznika braci polskich (1560-1664) do słynnej ariańskiej „Szkoły Lusławickiej”, pielgrzymowali uczniowie nawet z krajów niemieckich, podróżując piechotą przez kilka miesięcy. Działał tam i zmarł znany reformator religijny Faust Socyn (Socynianie).W XIX w mieszkał przez kilka lat Jacek Malczewski. Krzysztof Penderecki również nie przez przypadek wybrał Lusławice na miejsce swojego osiedlenia i założenia międzynarodowej akademii muzycznej -Europejskiego Centrum Muzyki , dokąd dzisiaj pielgrzymują osoby chcące doświadczyć mistycznej mocy muzyki.
Powróćmy do tematu zapowiedzianego w tytule.
Dzogczen – Wielka Doskonałość, Wielkie Spełnienie. Samowyzwolenie. Najwyższa nauka i praktyka zarówno przedbuddyjskiej tradycji szamanistycznej bon jak i szkoły ningma buddyzmu tybetańskiego.Tę tradycję zapoczątkował budda nirmanakai Szienrab Miłocze (tyb.gshen lha’Od dkar) tradycja bon utrzymuje, że żył siedemnaście tysięcy lat temu, pisma bon poświęcają jego biografii piętnaście (specyficznie wyglądających) tomów.
Pogląd dzogczen na rzeczywistość mówi, że rzeczywistość i istoty jej doświadczające są doskonałe i zupełne. Nic w nich nie wymaga przekształcenia jak w tantrze ani niczego nie trzeba porzucać jak w sutrze, wystarczy jedynie rozpoznać czym jest naprawdę i zaniechać konceptualizacji, porzucić lgnięcie i niechęć. Dzogczen był zawsze czymś w rodzaju zastrzeżonej wiedzy i do dziś jest przekazywany światu bardzo oszczędnie a elementów niedopowiedzianych w przekazie dla „obcych” których w ogóle się im nie wyjawia nie brakuje. Sporym polem do nadużyć duchowych w dzogczen jest kult lamy i ta cała gurujoga z nim związana, bardzo łatwo tu o ześliźnięcie się w przyszłe związki karmiczne wieczny mistrz-wieczny uczeń. Przyjęcie schronienia w Sandze i w Buddzie w zasadzie przeważającej liczbie adeptów, podobnie jak w chrześcijaństwie, gwarantuje egregorialny taniec przez kilka inkarnacji w tym samym towarzystwie. Podobnie jak ślubowanie Bodhisattwy które ma oświeconych trzymać tutaj aż nie wyzwolą z karmy wszystkich pozostałych istot zadziwia w swojej absurdalności ponieważ nigdy wszystkie istoty nie zostaną wyzwolone z prostego powodu, wciąż część Świadomości zstępuje i zostaje uwięziona w Przejawieniu a część z jej przejawionych elementów wraca do Nieprzejawienia, taki jest jego mechanizm kiedy przełożymy go na język czasu i przestrzeni. Gdyby dało się to zmienić Przejawienie nie mogłoby w ogóle zaistnieć na podstawowej Źródłowej „płaszczyźnie” Nieprzejawienia. Najczęściej prosty wykład wiedzy duchowej jakim jest dzogczen okrywa się w buddyjskie „zawijasy” i sprzeczności mimo, że mówi się w dzogczen, w jego podstawowym przekazie, że w absolutnym sensie nie ma niczego do oczyszczenia, nikogo do oczyszczenia ani żadnego oczyszczenia. Zatem ukrycie rdzenia tych nauk polega na czymś innym, na stworzeniu barier i ślubowań których większość z praktykujących nie będzie miała odwagi przełamać aby je tak naprawdę naukę zastosować!
Tymczasem same nauki nie są ukryte, w przestrzeni onirycznej dla podróżującego we śnie stają się wyraźnie widoczne zapewne dlatego, że wynikają z samej struktury Pola Świadomości. Wiele razy w swoich artykułach poświęconych śnieniu progresywnemu wspominałem o tożsamości Rigpy i Szczeliny 8-12 czy Kunszi i Kryształowego Wiru. Nie mogłem zatem ich nie zauważyć. Różnica pomiędzy jogą snu i śnienia w dzogczen a śnieniem progresywnym polega jedynie na niewielkiej kulturowej odmienności obrazowania i definiowania pewnych stanów w Europie i Tybecie . Możemy powiedzieć, że nauki dzogczen stanowią sposób na całkowite wyciszenie i uspokojenie.
Tylko tyle czy aż tyle ?
Chodzi o osiągnięcie pierwotnego stanu niedualności, odczucie Świadomości niezanieczyszczonej przejawionymi artefaktami.
Zazwyczaj nawet jeżeli sądzimy, że jesteśmy spokojni, rozluźnienie pozostaje tylko konstrukcją naszego umysłu. Dzog (rdzog) oznacza „doskonały”, w takim sensie, że niczego nie brakuje, a wszystko w tym stanie jest zawarte. Czen (chen) oznacza całkowity. Dzogczen oznacza zatem, że w tym pierwotnym stanie niczego nie brakuje i wszystko jest doskonałe. Rzeczy jakich doświadczamy w świecie przejawionym jawią się nam jako niedoskonałe, ponieważ nasz sposób postrzegania jest niedoskonały. Doskonała Podstawa Wszystkiego , Nieprzejawiona Świadomość „istnieje” poza czasem.
Adept dzogczen ma za zadanie pogłębiać swój wgląd do czasu, kiedy będzie mógł stan świadomości Doskonałej Podstawy Wszystkiego utrzymywać we wszystkich życiowych okolicznościach, przez całą dobę, wliczając w to wszystkie aspekty naszego życia ; sen, leżenie, siedzenie, chodzenie, jedzenie, mówienie, myślenie i jakiekolwiek inne aktywności ciała, psychiki i umysłu. Mamy zatem przed sobą przykład techniki pamiętania.
Z racji swojego specyficznego doświadczenia zwrócę waszą uwagę głównie na aspekt snu i śnienia w dzogczen. W buddyzmie tybetańskim znane są sny milam ter (skarby snu), tymi skarbami są nauki jakie się w snach otrzymuje , uważa się że pochodzą od oświeconych istot, podobnie jak w sufizmie. Zostały celowo przed ludźmi ukryte aby wraz z ich rozwojem mogły przynosić pożytek odpowiednio rozwiniętym osobom. Nauki o śnieniu i śnie zostały zawarte w starożytnym tybetańskim tekście Tantra Mahamaji, wiele tysięcy lat temu.
W praktyce jogi snu – dzogczen, czerpiącej z szamanistycznego, przedbuddyjskiego bon , praktyki związanej z wizualizacją kolorowych świateł/thigle, możemy rozpoznać najstarsze i uniwersalne doświadczenie ludzkie.Obserwujemy to w szamańskim doświadczeniu indian z drugiego końca świata. W „Voices of Our Ancestors” indiańska szamanka Dhyani Iwahoo przekazuje nam tajniki takiej projekcji astralnej, znanej jej przodkom, podobno od wieków:
„Usiądź wygodnie z wyprostowanym kręgosłupem.Oddychaj naturalnie i uspokój swoje myśli. Wyobraź sobie spiralę wstępującą z Ziemi poprzez podstawę twego kręgosłupa. Te dwie spirale, Nieba i Ziemi, ojca i matki, spotykają się w twoim sercu. U podstawy kręgosłupa wyobraź sobie złoty trójkąt, wewnątrz którego płoną trzy święte ognie: niebieski, czerwony i żółty. Poniżej pępka wyobraź sobie ciemnozielony pierścień, w splocie słonecznym niebieski kwadrat wypełniony pomarańczowym słońcem, w centrum dwa trójkąty stykające się wierzchołkami, w centrum gardła niebieski kanał oświetlony pojedynczą gwiazdą, na środku czoła złoty trójkąt, a ponad głową siedem gwiazd, jedna nad drugą. Skoncentruj się na tym, że energia Ziemi wstępuje ruchem spiralnym przechodząc przez wszystkie energetyczne centra. W pępku rodzi się pieśń samogłosek A-E-I-O-U, rezonując głęboko w twym kręgosłupie. Kiedy energia jest już w splocie słonecznym, wymawiaj na głos dźwięk HA-HA-HA-HAAA, wyrzucając przeponą z siebie wszystkie blokujące emocje jak gniew, lęk,wstyd, poczucie winy itp. W centrum serca wyśpiewaj dźwięk AH, wysyłając różowe światło mądrości i miłości we wszystkich kierunkach. Medytuj wraz z każdym oddechem, że wszystko wokół ciebie jest przejawem tej samej energii.
W centrum gardła skoncentruj się na dźwięku OOO. Kiedy energia dojdzie do szczytu głowy wyobraź sobie, że korona twojej głowy otwiera się, aby przyjąć światło z gwiazd i wtedy koncentruj się na dźwięku EEE. Z siedmiu gwiazd nad twoją głową spływa na ciebie kaskada tęczowego światła i wypełnia twój umysł i ciało. Światło to zostaje wchłonięte przez każdą komórkę, każdy atom twego ciała. Następnie wyobraź sobie, że z twego serca płyną fale różowego światła do twoich bliskich, przyjaciół, rodziny, społeczności, w której żyjesz, i wszystkich istot. Jest to delikatne światło współczucia i miłości. Po pewnym czasie światło to z powrotem wraca do ciebie i jest wchłonięte przez twoje serce. Pozostań przez chwilę w nieporuszonej, bezforemnej medytacji. Na zakończenie jeszcze raz przyciągnij do siebie obie spirale z nieba i Ziemi, aby połączyły się w twoim sercu. Podziękuj za dar czystego umysłu i ogień wewnętrznej mądrości.”
(Fragment ten pochodzi z książki Marka Hasa „Medytacje szamańskie”)
Czerwień to poziom świadomości 1 i 5 (fizyczny i kauzalny) stanowiący otaczającą naszą postać karmiczną , czerwoną kulę. W związku z tym że pozostajemy w karmie nie zawsze sobie zdajemy że to ten sam punkt połączenia z wielką karmą 6-8, za naszymi plecami. Żółty to poziom energetyczny 2, zielony to poziom wyobrażeniowo-emocjonalny 3 (astralny), niebieski to mentalny 4.
Dla porównania przedstawię procedurę szamanów bon. Pominę praktyki oddechowe (te chyba dostatecznie szeroko omówiłem przy okazji praktyk sufich) i wizualizację jidamów , skupimy się na bezpostaciowej kuli światła – dakini Saldzie Du Dalmie(dosłownie; ta która rozjaśnia poza koncepcjami-Tantra Matki) jako przejawionej reprezentacji Rigpy(Szechiny/Szczeliny 8-12 czyli Kryształowego Wiru), oczywiście przez cały czas pamiętamy, że formy osobowe jak i fenomeny upostaciowione są jednie formami konceptualnymi, symboliczno-egregorialnymi, wspomagającymi każdą praktykę mistyczną.
Wprowadzanie świadomości do kanału centralnego;
Kładziemy się ; mężczyźni na prawym boku , kobiety na lewym.
Rozpoczynamy od wprowadzenia świadomości do kanału centralnego;
-wyobrażamy sobie w czakrze gardła, piękny, czerwony, czteropłatkowy kwiat lotosu. Pośrodku kwiatu , pionowo ustawiamy tybetańską literę A, jaśniejącą i półprzezroczystą. Odbijającą w sobie czerwień kwiatu. Na każdym z płatków znajduje się jedna z sylab; RA z przodu, LA z naszej lewej strony, SZA z tyłu i SA z prawej (oczywiście chodzi o wizualizacyjne wzmocnienie siły projekcji choć sama wibracja sylab jest również pomocna). Czekamy aż nadejdzie sen koncentrując się łagodnie na literze A. Aby jeszcze bardziej nasycić swoją przejrzystość poleca się tworzenie z centralnego A całego łańcucha wielu A wznoszącego się do korony głowy, po chwili wizualizujemy powrót A do czakry gardła, jeżeli wtedy nie zaśniemy możemy powtórzyć tę technikę kilka razy. Jak widzimy indiańska szamanka Dhyani Iwahoo dysponowała podobną , jak twierdzi tradycyjną wiedzą, zakładam oczywiście, że nie przeczytała o tym w jakiejś współczesnej książce.
Kolejna procedura zwiększa wyrazistość;
Po dwóch godzinach snu budzimy się, leżymy podobnie jak poprzednio. Koncentrujemy uwagę pomiędzy brwiami. Wyobrażamy sobie tam białą jaśniejącą kulę(Thigle).Różne kolory thigle przedstawiają różne właściwości świadomości (poziomy).Pozwól się wchłonąć temu światłu. Zaśnij w tym stanie.
Wzmacnianie przytomności;
Po kolejnych dwóch godzinach. Wykonujemy leżąc na plecach, głowa podparta przez wysoką poduszkę,łydki skrzyżowane.
Koncentrujemy uwagę na sercu. W czakrze serca wyobrażamy sobie czarną, świetlistą sylabę HUNG skierowaną do przodu. Stapiamy się z tą sylabą tak aby wszystko stało się czarnym HUNG. Spoczywamy spokojnie umysłem na sylabie i zasypiamy.
Teraz możemy sięgnąć po głębszą wiedzę bon. Jogę snu.
Joga snu wykorzystuje wizualizowane thigle aby wspierać świadomość medytującego w miarę zanikania kontaktu ze światem. Podczas zagłębiania się w medytację snu roztapiają się poszczególne doświadczenia zmysłowe.
Zasypiamy na prawym lub lewym boku w zależności od płci, mężczyźni na prawym , kobiety na lewym(chodzi o fizyczny ucisk/zablokowanie kanału wzmacniającego iluzję rzeczywistości).
Mamy do dyspozycji układ pięciu thigle, usytuowany poziomo w stosunku do długiej osi ciała, na poziomie serca.(W nawiasach podaję swoją numerację poziomów Świadomości)
-Żółty (2)-Przód
-Zielony (3)-Lewa
-Niebieski (4)-Prawa
-Czerwony (5)-Tył
-Białoniebieski (7+)-Środek
Sposób postępowania;
-stapiamy świadomość z thigle znajdującym się z przodu, żółte (2)
-w miarę znikania zewnętrznych podpór świadomości(bodźców zmysłowych) przenosimy świadomość na lewe thigle, zielone (3).
-po dłuższej chwili przenosimy uwagę na czerwone thigle, z tyłu (5).To nic innego jak punkt połączenia znany z krytykowanych, za brak rzetelnej wiedzy antropologicznej, prac Castanedy.
-kiedy doświadczenie zmysłowe niemal gaśnie przenieś świadomość na niebieskie thigle z prawej strony (4).
-w momencie kiedy przestajesz czuć ciało i wpadasz w odrętwienie zmysłowe (paraliż przysenny)przenieś świadomość, na środkowe świetlistoniebieskie thigle pośrodku serca, czyli środek całego układu złożonego z czterech zewnętrznych thigle i piątego wewnętrznego.
Kilka uwag.
Etapy nie powinny być wykonane pośpiesznie ani nie powinny być wyraźnie odgraniczone od siebie, obracamy uwagę skupianą na thiglach w lewo lub w prawo. Próba wyjścia przez czerwone thigle (5, sen RD), na dodatek w połączeniu z leżeniem na plecach spowoduje wstrząsy parapadaczkowe, często takie wyjście powiązane jest w fazie hipnagogów z efektem „Jakubowego zmagania się z aniołem” czyli strażnikiem karmy(1-5) a po zasnięciu z efektem „Dnia świstaka”.
Przez żółte thigle staramy się nie wychodzić !
W zależności od tego przez którą bramę chcemy wyjść ku Nadduszy 7+ , przez bramę 3 (OOBE)czy 4(LD), na tym thigle kończymy okrążanie układu, zanim przeniesiemy wizualizację do thigle centralnego. Kierunek obiegu nie ma większego znaczenia, doświadczymy jedynie we śnie innej symboliki i kolorów.
Jeżeli praktyka zostanie prawidłowo wykonana stopimy się z białobłękitnym kryształowo świetlistym blaskiem i przeniesiemy świadomość do Źródła (8-12).
Tybetańska joga snu i śnienia wiąże thigle żółte z aspektem ziemi, zielone z powietrzem, niebieskie wodą, czerwone z ogniem a thigle centralne reprezentuje aspekt przestrzeni.
Ja czynię to w nieco inny sposób. Żółty to kolor poziomu 2, zielony 3, niebieskie 4 , czerwone 1 (5).Centralny błękit odpowiada poziomowi 7/7+.
Można się oczywiście zastanawiać jaką przyczynę ma zamiany kolorów obserwowanych w śnieniu progresywnym i tych z praktyki dzogczen:
-czerwonego w śnieniu progresywnym 1/5 na żółty w dzogczen
-niebieskiego 4 na zielony
-zielonego 3 na niebieski
– żółtego 2 na czerwony
Odpowiedź jest dość prosta, dzogczen odwraca kolory zwierciadlanie, jakby medytujący już (!) był po tamtej stronie granicy 5/6 co ma ułatwić przebicie się przez nią i wciągnięcie przez thigle centralne. To taka ciekawa i niewinna sztuczka, niezauważalna dla początkujących.
Chciałbym wam zaproponować odmianę tego ćwiczenia przypominającą suficką
Praktyka Szagal, opisaną w pierwszej części Metafizyki eksperymentalnej, polegającą na uchwyceniu, rozbudowie, przekształceniu każdego ze zmysłów fizycznych w jego duchowy odpowiednik aż do zlania się z reprezentacją poszczególnych fizycznych zmysłów, z ich duchowymi reprezentacjami w naszej duszy 7, czterech elementów; ognia, wody, powietrza i ziemi z ich reprezentacją w piątym elemencie -duszy 7 w thigle środkowym( to nic innego jak quintessentia alchemików).Wyprowadzamy odpowiedni preelement z duszy 7 podnosimy własną energetykę odpowiedniego zmysłu i zwracamy preelement duszy w ten sposób skracając za każdym razem dystans fizycznego zmysłu z jego reprezentacją w duszy7, pozwala to wyostrzyć zmysły duchowe w czasie podróży sennych jak również szerzej odbierać rzeczywistość jawy:
Element ognia (światło) wzmocnienie widzenia nadzmysłowego (rozpoznanie tożsamości woli i Konieczności), kolor żółty (poziom Świadomości 2).
Wyobraź sobie, że absorbujesz uniwersalne światło z wszechświata do
swojego fizycznego ciała, wdychając je przez płuca i skórę. Kiedy rozpoczynasz ćwiczenie, uważaj swoje ciało za pustą przestrzeń, którą wypełniasz uniwersalnym białym światłem. Wyobraź sobie, że światło przenika wszystko, widzi wszystko i widzi poprzez wszystko. Kiedy już w swoim ciele poczujesz wewnętrznie jego odpowiednie ciśnienie przesuwaj światło w kierunku od stóp i dłoni ku głowie,kondensując je na samym końcu w obydwu oczach.
Kiedy już ukończysz kumulowanie światła w oczach, wyobraź sobie, że
twoje oczy posiadają teraz wszystkie cechy jakie ma światło. Utrzymuj ten stan przez kilka minut. Kiedy osiągniesz pewność, że oczy wypełniają wszystkie elementy jakie niesie ze sobą światło, wyobraź sobie, że wypromieniowujesz je z oczu do uniwersalnej przestrzeni z której zaczerpnąłeś owo światło. Kiedy pominiesz fazę oddawania światła może się zdarzyć, że oczy pozostaną jasnowidzące i nie będziesz w stanie odróżnić tego, co fizyczne, od tego, co duchowe. W całym tym ćwiczeniu chodzi o doświadczenie roztopienia się w blasku i ponowne oddzielenie się od niego stając się jego fizyczną reprezentacją w postaci wzroku.
Element powietrza– rozwijanie słyszenia nadzmysłowego (głos śnienia)- intelekt, kolor niebieski(poziom Świadomości 4).
Procedura jest podobna do poprzedniej.
W tym przypadku sprzęgamy zmysł słuchu z jego reprezentacją w duszy 7.
Wdychając powietrze przez płuca i skórę. Całe ciało staje się wypełnione powietrzem jak balon.
Wyobraź sobie, że pierwiastek powietrza przywołuje zdolność słyszenia ponadzmysłowego w twoim mentalnym a zarazem i fizycznym ciele. Kiedy już osiągniesz wewnętrzną pewność, że element powietrza jest wystarczająco naładowany twoją intencją przejdź do wysyłania
tak przygotowanego powietrza do całej głowy utrzymując jednocześnie świadomość że jest to powietrzna reprezentacja twoje duszy 7, przenieś z ta świadomością powietrze o obszaru uszu, wyobrażając sobie, że rozwinąłeś właśnie zdolność słyszenia nadzmysłowego. Musisz również poprzez wyobraźnię rozpuścić skumulowany element powietrza. W ćwiczeniu chodzi o odczucie sublimacji tej formy świadomości z przestrzeni duszy 7 w elementy zmysłu słuchu.
Element wody– Czucie nadzmysłowe (wyobrażenia-uczucia-emocje) , kolor zielony (poziom Świadomości 3)
Istotne jest aby określić jaki element , ogień, powietrze, woda czy ziemia dominuje w naszej relacji z astralem 3. Jaka forma odbierania jego urojonej rzeczywistości dominuje. To Zielona(!) brama przez którą możemy opuszczać w miarę bezpiecznie naszą karmę w celu penetracji świata duszy i ducha8-12, pod warunkiem, że narracji astralnej nie pomylimy z polem duszy i ducha którego są jedynie personifikacjami. Czy jest nim mental– powietrze (4) z ośrodkiem czucia na czole, czy są to emocje-woda (3) z ośrodkiem czucia na poziomie serca; efekty świetlne /energetyczne– ogień(2) z ośrodkiem czucia w splocie słonecznym czy skłonność do projektowania egregorialnych bytów odgrywających przed nami narracje-element ziemi (1 i 5) którego ośrodek czucia jest w dłoniach bądź udach. Kiedy już w ten sposób określimy nasz astralny ośrodek czucia, możemy rozpocząć praktykę. Poprzez czucie ponadzmysłowe rozumiemy zdolność
odczuwania i wyczuwania wszelkich zjawisk i energii, które zachodzą w duszy 7 za pomocą jej reprezentacji w naszym ciele fizycznym. To rodzaj duchowej psychometrii którą możemy zastosować na jawie wyczuwając w tych ośrodkach czucia interakcję z bodźcem zewnętrznym jaki spotyka nas w życiu.
Do tej kategorii należy również umiejętność materializowania naszych planów, tu ma swoje źródło intuicja. Procedura polega na naładowaniu swojego ciała elementem wody poprzez oddychanie płucami oraz skórą i równoczesna wola aby ten element przywołał w nas czucie ponadzmysłowe.
Dla rozwoju astralnego czucia nie używa się bezpośrednio elementu wody, lecz siły jej adhezji.
Wyobrażamy sobie, że całe ciało unosi się w uniwersalnym wyobrażeniu wody, tak jakbyśmy
znajdowali się na środku nieskończonego oceanu. Wszystko, co czujemy, to woda i tylko woda. Kiedy zyskamy pewność że tak jest, stopniowo eliminujemy wyobrażenie uniwersalnej wody i rozpuszczamy element wody zawarty w nas w kierunku elementu uniwersalnego reprezentującego wodę w duszy 7/7+ czyli przenosimy siebie do środkowego błękitnego tigle stapiając się z naszą duszą. Chodzi o upłynnienie naszej iluzji bycia oddzielnym od duszy i zlanie się z nią w jedno.
Element ziemi– poziom ciała fizycznego(1) które jest jednym ze strumieni poziomu kauzalnego (5), dlatego obydwa są koloru czerwonego . Tak jest , ciało i jego historia jest personifikacją jednego ze strumieni poziomu przyczynowo-skutkowego 5. Umysł jest częścią ciała i źródłem lokalnej świadomości małej karmy. Zmysły fizyczne które mogą być tu ćwiczone jako reprezentacja głębokich struktur Świadomości duszy 7 to smak ,węch i „dotyk” ponadzmysłowy, ćwiczenie poszerza świadomość fizyczną tych zmysłów oraz pozwala doznawać tą drogą przekazów świadomości z poziomu duszy 7. W snach zmysły te otwierają się u śniącego najczęściej jako ostatnie. Można je ćwiczyć podobnie jak element wody czyli wyobrażając sobie element ziemi od zewnątrz, jakbyśmy byli otoczeni światem fizycznym będąc w środku doskonałą pustką a element ziemi był naszą formą którą w ćwiczeniu wypełniamy substancją symbolizującą żywioł ziemi a kiedy zgromadzimy jej odpowiedni potencjał ,we wnętrzu naszej formy, stapiamy granicę oddzielającą formę od całości elementu ziemi aby ulec rozkładowi.
Takie przekształcenie zmysłów w nadzmysły w śnieniu progresywnym jest bardzo przydatne i poszerza polowy dostęp do Świadomości z ponad granicy 5/6.
Można się zastanawiać jak się ma czterobiegunowość do dialektyki naszego postrzegania do dualizmów w święcie fizycznym. To coś jak elektromagnetyzm czy korpuskularnofalowość.
Element ognia jest głównie „elektryczny”/korpuskularny, a woda – „magnetyczna”/falowa. Powietrze reprezentuje głęboką równowagę pomiędzy tymi dwiema formami Jedności ponadzmysłowej, to kontinuum łączące te dwa bieguny niejako od podszewki. Podszewki materii. Ponad granicą 8/9 ten głęboko duchowy aspekt powietrza reprezentuje androgyniczność. Czwarty biegun czterobiegunowego magnesu małej karmy , element ziemi, reprezentuje połączone działanie tych trzech form istnienia Duszy, tu na Ziemi. Jest materialną formą dla Duszy.
Wspominałem już o kanałach lateralnych, Idzie i Pingali. Prawa strona ciała jest stroną aktywną, czyli „elektryczną”- kanał zstępujący, strona lewa jest pasywna, czyli „magnetyczna” i tworzy kanał wstępujący. Kundalini odpowiadałaby zatem żywiołowi powietrza.
Większość metod stosowanych przez obenautów jest jeszcze prostsza. Leżenie na boku, skupienie uwagi przy zamkniętych oczach na wysokości czoła, odliczanie od stu do jednego(kabaliści wycofali się z liczenia do dołu ze względu na możliwość minusowego dostrojenia i wejścia na poziom piekielny czyli znany niektórym z szamanizmu dolny świat). Potem kolejne etapy to doprowadzenie do deprywacji sensorycznej i odrętwienia całego ciała- paraliż przysenny, potem indukcja pojawienia się drżenia dysocjacyjnego całego ciała , uchwycenie pisku w uszach i trzasku w karku , oczekiwanie na pojawienie się hipnagogów, potem na utratę świadomości jawy i po chwili odzyskanie świadomości w sobowtórze astralnym , który w świecie astralnym(3) jest faktycznie widoczny, moment wydostawania się z ciała fizycznego wygląda różnie; obracamy się , wytaczamy , chwytamy astralną dłonią astralną kopię klamki drzwi w pokoju w którym śnimy etc. etc.
Oczywiście takie wrażenie wyjścia z ciała jest efektem osiągnięcia poziomu dysocjacyjnego mózgu a nie rzeczywistego opuszczenia ciała fizycznego. Podróżujemy , warto to jeszcze raz podkreślić nie w świecie fizycznym a w astralnym dostępnym wszystkim ludziom i zwierzętom jak otwarta przestrzeń , to ona zawiera kopie astralne naszej rzeczywistości które sami tam umieściliśmy podobnie jak kopie innych światów i dawne wrażenia innych istot które współtworzą tę ogólnodostępną przestrzeń (poziom wyobrażeniowo-emocjonalny 3, to część Kroniki Akaszy).Iluzja rozdzielenia się ciał pochodzi z zaburzenia w lewym płacie skroniowym i zakręcie obręczy a konkretnie jeszcze głębiej w Wyspie (nomen omen „Wyspa Świętych” to poziom 6) które odpowiadają za odczucie lokalizacji ciała w przestrzeni. Jeżeli nie zaśniemy w tym stanie głęboko i nie wyjdziemy poza granicę 5/6 możemy podróżować po świecie astralnym 3 i mentalnym 4. Kiedy zapędzimy się w kierunku poziomu czerwonego 5, kauzalnego i wejdziemy w sen realny(RD) nie będziemy w stanie odróżnić czy to stan jawy czy snu. To jest właśnie to słynne zabezpieczenie ludzkiej świadomości przed opuszczeniem małej karmy poprzez punkt połączenia, brak poczucia snu , przekonanie o narracji toczącej się na jawie, spotkanie ze strażnikami karmy , często jest ich trzech (Cerber) lub wpadnięcie w pętlę lewoskrętną wtedy wydaje się nam, że nie możemy się obudzić. Pamiętajmy że wyjście ze snu realnego jest zawsze po prawej stronie, jest nim oczywiście również przebudzenie się z lękiem bo niepokój zmienia automatycznie energetykę snu. W snach LD i OOBE jesteśmy świadomi, że śnimy, obydwie fazy różnią się od siebie stopniem naszej kreatywności co do narracji jaką manipulujemy w OOBE jesteśmy bardziej bierni w LD bardzie twórczy co do zmieniania zastanych dekoracji snu. Podczas
podróży astralnej(OOBE) będziemy w stanie odczuć teksturę, gorąco, zimno itp., będziemy w stanie doświadczać dźwięków, zapachów i smaków. Natomiast podczas podróży mentalnej(LD) nie
będzie żadnych doznań przypominających „raporty” ze zmysłów fizycznych.
Niczym innym jak opisem dysocjacyjnego wyjścia z ciała jest biblijny opis uśpienia Adama i wyjęcia żebra które okazuje się być kobiecą stroną Adama. To opis wydobycia z wnętrza człowieka jego przestrzeni w której się przejawił. To nic innego jak ujawnienie w nas Przestrzeni która nas spersonalizowała.
Pamiętajmy, że sny urojeniowo minusowe-piekielne (-2), OOBE (3), LD (4) i RD (5) są snami karmicznymi i niczego poza rekreacją lub frustracją nie wniosą do naszego żywota mistyka.
Dla podróżnika Świadomości podstawowe znaczenie ma zdolność do kontrolowania własnych reakcji w każdej sytuacji której doświadcza przed przekroczeniem granicy 5/6 ponieważ powyżej tej granicy sen staje się nieświadomy i niepodatny na ludzką wolę. Szczególną uwagę należy przykładać do interakcji ze sferą astralną(własne przekonania , czy obce egregory, tulpy/elementale, elementaria, astrale zmarłych lub nawet Obcy z poziomu astralnego to tylko niektóre z niebezpieczeństw astralu 3). Istoty astralne mogą łatwo manipulować emocjami i percepcją podróżnika, który nie posiada wysokiego stopnia samokontroli. Wewnątrz sfery astralnej bardzo łatwo jest ulegać własnym złudzeniom, więc konieczne jest, by podróżnik był w stanie odróżniać swoje własne pragnienia,oczekiwania czy dotychczasowe przekonania od obiektywnej rzeczywistości.
Równie niebezpieczne są głodne duchy gromadzące się wokół bramy energetycznej 2.
Podróżnik Świadomości, który nie rozwinie wcześniej swoich astralnych zmysłów po odseparowaniu od swojej fizycznej formy będzie głuchy, bez czucia, ślepy i podatny na indukowane z astralu emocje.
Możemy oddzielać sny powstające z codziennych wrażeń które są najcięższą formą narracji sennej od snów które powstają z przejrzystości. Niemniej i jedne i drugie różnią się tylko stopniem ukonkretnienia struktur świadomościowych ciągnących się od Szczeliny 8-12 aż na sam dół Przejawienia, ukonkretniając się w warstwie przyczynowo skutkowej która w efekcie rozpada się na poziomu świadomości małej karmy, są przecież wzajemnie splecionymi elementami tkaniny Konieczności. I właśnie z tego splatania się tendencji które równoważąc się tworzą Konieczność możemy wywieść sensowność koincydencji akauzalnej Junga czy przyczynę skuteczności wszelkich dywinacji czy samej astrologii. W kabale obok kilku form Gematrii czyli łączenia w logiczne związki słów o identycznej wartości liczbowej funkcjonowała mniej znana technika zwana Gezera szawa, polegająca na odnajdowaniu takich samych słów w różnych miejscach Tory i łączeniu takich zdań, zawierających wspólny rdzeń w postaci wybranego słowa, w spójną wypowiedź. Zaskakujące, ponieważ Gezera szawa przypomina metodę stosowaną przeze mnie w śnieniu progresywnym.
A zatem do metafizyki eksperymentalnej zaliczymy również sen astralny(OOBE),mentalny(LD) i realny (RD). Niestety to sny karmiczne z dość niskiego poziomu, dotyczą małej karmy(1-5) i jeżeli nie potraktujemy tych bram snu jedynie jako przejścia uwięźniemy w snach karmicznych zamiast ruszyć ku Szczelinie 8-12 nazywanej przez dzogczen Rigpą a przez kabalistów Szehiną. Wszyscy mistycy znają te przestrzenie i aż trudno uwierzyć, że nie naucza się o tym na lekcjach religii w szkole podstawowej 🙂 Dość często, niezbyt odpowiedzialnie stosowanym rozwiązaniem jest stymulowanie dysocjacji nagraniami hemi-sync , powinny być używane sporadycznie a skutki w postaci zaburzeń świadomości na jawie, szczególnie u młodych osób, powinny powstrzymać nas przed ich dalszym stosowaniem. Najbezpieczniejsze pod tym względem są sny nieświadome, nazwane przeze mnie progresywnymi, i choć ich zapamiętanie wymaga również krótkich epizodów dysocjacji to ograniczają się one jedynie do fazy wybudzania.
Oczywiście zasadnicze pytanie jakie powinien zadać początkujący mistyk lub jedynie kandydat na mistyka , starszemu mistykowi , powinno brzmieć;
Po co mam się tym zajmować?
Odpowiedź jest możliwa choć składa się z kilku elementów. Zajmujemy się tym po to aby poznać kim będziemy kiedy uwolnimy się od urojenia życia , aby bez kolejnych splątań jakie „mijamy” na swojej drodze stać się na powrót Czystą Podstawą Świadomości.
Najcenniejsze i najbardziej owocne duchowo są umiejętności wchodzenia w stany wizji mistycznych w sposób naturalny, poddanie się głębokiej Świadomości z wdzięcznością i z wybraną intencją, z jaką będziemy śnili lub podróżowali na granicy jawy i snu.
Szamańskie bębnienie tworzące stojącą falę theta, sufickie zawodzenie, ruch ciała w zamkniętych cyklach powodujące sny na jawie, <table border=”0″ width=”643″ cellspacing=”0″ cellpadding=”2″>
<tbody>
<tr>
<td bgcolor=”#ffffff” width=”639″>czyli właśnie dysocjację, wydają się być stosunkowo mało niebespieczne. Szczególnie ze względu na sporadyczność tych doświadczeń, odświętność. Rytuały tego rodzaju indukują dwie częstotliwości; podstawową , jawową -beta (podtrzymywaną przez ruch, taniec, śpiew) i theta(4-6Hz) , częstotliwość śpiącego umysłu/medytującego umysłu indukowana przez dźwięk lub relaksację. Człowiek pogrążony głęboko w rytuale jest świadom swojej wizji właśnie dlatego, że jego umysł połowicznie czuwa. Jeżeli słuchacz/pacjent pozostaje całkowicie bierny,wtedy synchronizuje się z częstotliwością theta i zasypia stając się łatwym podmiotem działań szamana/mistrza ceremonii który kontrolując swoją wizję, synchronizując wspólna przestrzeń astralną działa na tym poziomie uzdrawiając chorobotwórcze wyobrażenia pacjenta lub usuwając pasożytujące na astralu pacjenta fantomowe myślokształy lub szkodliwe byty duchowe. Jeżeli pacjent również tańczy dozna wizji na jawie i może częściowo interaktywnie uczestniczyć w działaniach uzdrawiających szamana.
Szaman jak każdy lekarz naraża swoją praktyką własną równowagę duchową dla dobra ogółu i ponosi pewne konsekwencje swego powołania. Jeżeli intencje szamana są czyste nie ominie go nagroda duchowa.
Należy pamiętać, że wszelkie metody o których piszę, oraz całe krocie innych, nie opisanych z racji braku miejsca czy chęci ukrycia pewnych informacji albo zwyczajnej nieznajomości takowych przeze mnie, są jedynie podporami służącymi odłączeniu umysłu dialektycznego i z czasem stają się zbędne ponieważ ich długie stosowanie prowadzi do rozwinięcia poznania intuicyjnego.
Ja używałem do tego celu zwykłego snu. Zapamiętywałem sen aby nad nim rozmyślać i kolejnej nocy poznać wybrane szczegóły, nazwałem taką, coraz głębszą eksplorację snów progresją snu, wtedy możemy poznać, umysłem jakim dysponujemy tu w małej karmie 1-5, wszystko co może nas zainteresować w dziedzinie ducha i nie tylko.
Kiedy znudzi nas zadawanie kolejnych pytań, kolejnych z wydawałoby się niekończącego się ciągu i zaczniemy się rozglądać nieco szerzej okaże się, że wokół pytającego, pytań oraz odpowiedzi na nie udzielanych, istnieje przestrzeń w której one się pojawiają, która jest nieporuszona i doskonale przejrzysta. To ona jest ich Źródłem. Czystą Podstawą Świadomości .
Dionizy Areopagita nauczał swoich współczesnych „Pierwsza przyczyna przede wszystkim nie jest ani bytem, ani życiem. Albowiem to ona była tym, co dopiero stworzyło byt i życie. Pierwsza przyczyna nie jest też pojęciem ani umysłem. Albowiem to ona była tym, co stworzyło pojęcia i umysł”.
Można się spierać czy mistyka powinna być wspierana farmakologicznie. O ileż łatwiej wtedy docieralibyśmy do sedna. Kiedy towarzyszy temu odpowiednia świadomość nie ma to zapewne większego znaczenia ale któż z nas wie czy nasza świadomość jest już odpowiednia? Dlatego osobiście uważam , że mistyka stymulowana chemicznie jest co najwyżej metafizyką rekreacyjną i nie powinno się wokół niej roztaczać nimbu ezoteryczności. Co więcej, do takiego rekreacyjnego sposobu spędzania wolnego czasu należałoby zaliczyć wszystkie stany wywołane intoksykacją, również alkoholową bibą. W moim rozumieniu czysty , przynoszący trwały pożytek, eksperyment duchowy powinien wynikać z trwałej zmiany stanu świadomości, wypracowanej o własnych siłach. Wymaga to długiego przygotowania , oczyszczenia z iluzji i błędnych wyobrażeń , emocjonalnych traum etc.
Nieokiełznana zachłanność , trudno ją chyba nawet nazwać duchową, prowadząca do wymuszania chemiczną przemocą, wglądów w przestrzeń duchową, jest bez wątpienia jeszcze jednym przejawem pożądliwości ego. Jako przestroga niech towarzyszy nam świadomość o realnym istnieniu „złych podróży”.
Pisałem już w artykule o Swedenborgu, że emocje są reakcją w dużej mierze niezależną od nas, nie wiadomo nawet czy jesteśmy ich autorami czy jedynie rezonatorem. Może jednak być i tak , jak za chwilę się przekonamy, że są reakcją naszej świadomości agnostycznej która w ten sposób przemawia do nas. Przeciekaniem do naszej świadomości intelektualnej wyzwalającym w nas rezonans prowadzący do realizowania Konieczności. W ten właśnie sposób to co myślimy czy czynimy, planujemy, czego unikamy jest wyrazem stanów Duszy które my w swojej ignorancji odczytujemy jako własne emocje. Psychologia nie rozpoznaje w tym działania Konieczności , chętnie interpretuje owe stany, które tak naprawdę nami sterują, jako dyskontowanie nagromadzonych na drodze ewolucji zbiorowej i indywidualnej zapisów nieświadomości.
Możemy oczywiście celowo zanurzyć się w wybranej emocji, celowo znaleźć się w sytuacji ją generującej , sprowokować pewnymi czynnościami które wcześniej skojarzyliśmy z konkretnymi emocjami , niejako przyzywając je, jednak nasze wydawałoby się „planowe” działanie jest jedynie realizacją innego impulsu, sterującego, będącego formą wymuszania na nas zamiany energii fizycznej i mentalnej i emocjonalnej na realizację schematu Konieczności.
Kiedy uczniowie zapytali swego nauczyciela o najdoskonalszą metodę odrzekł:
Gdy siedzę, to siedzę. Gdy stoję, to stoję. Gdy idę, to idę. Ta odpowiedź poruszyła uczniów i odrzekli: Nauczycielu, co mówisz, czynimy to również, ale jesteśmy dalecy od twojej mądrości. Wtedy nauczyciel potrząsnął głową i powiedział: Nie! Gdy siedzicie, to już wstaliście. Gdy stoicie, to już wyruszyliście w drogę. Gdy idziecie, to już doszliście.
„Rzeczywistość, którą uważamy za rzeczywistą, nie jest rzeczywistą rzeczywistością. Rzeczywista rzeczywistość otwiera się przed nami dopiero wtedy, gdy opuścimy codzienną świadomość ego i wejdziemy w wyższą sferę świadomości, którą można – w odróżnieniu od personalnej świadomości w sferze ego – określić jako świadomość transpersonalną.” Willigis Jager OSB
Co dla wielu osób może być zaskoczeniem, odczucia euforyczne jakie pojawiają się w czasie mistycznej wędrówki są często większą przeszkodą niż uczucia przygnębiające. Większa jest, bowiem pokusa identyfikowania się z uczuciami przyjemnymi i zatrzymania się na nich.
„Wydaje się człowiekowi, że zaszedł daleko i nie bardzo jest gotowy sięotworzyć. Dlatego autor „Chmury niewiedzy” doradza ukrycie przed Bogiem tęsknoty za Bogiem.To, że trzeba porzucić nawet pobożne myśli, sprawia niektórym uczestnikom kursów spore trudności. We wskazówkach dotyczących modlitwy jesteśmy zachęcani do pielęgnowania pobożnych myśli i uczuć. W kontemplacji są one odrzucane tak samo jak świeckie myśli i uczucia.” Willigis Jager OSB
„Mistyczne doświadczenie polega na doświadczeniu jedności formy i pustki, na przeżyciu jedności własnej tożsamości z Pierwszą Rzeczywistością. Ten stan świadomości jest celem duchowej drogi. To stan doświadczenia mistycznego. A kto go doświadczył, ten staje się innym człowiekiem. Jego religijne wyobrażenia ulegają zmianie. Dokonanie tego kroku przypomina pod pewnym względem śmierć, dlatego w tradycji mistycznej nosi nazwę śmierci ego, mistyczne doświadczenie doprowadza człowieka do tego, że nie identyfikuje się już on z pierwszoplanowym ego i tym samym staje się otwarty na rzeczywistość, w której ego już nie dominuje. W mistyce doświadczamy, że ego jest tak samo manifestacją prarzeczywistości, jak wszystko inne. Dzięki temu ego nie staje się „mniej ego”, lecz „bardziej ego”. Mistycy nie doświadczają zaniechania swojego ego jako straty. Ego – dzięki doświadczeniu nadrzędnej rzeczywistości – jawi się jako coś jeszcze bardziej cennego. Myśl o stracie w ogóle się nie pojawia. Dlatego mistycy są prawie zawsze bardzo silnymi osobowościami. Tak długo, jak długo wykonuje się religijne działania lub wypowiada wyznanie wiary, ponieważ chce się dzięki temu coś dla siebie osiągnąć, nie idzie się drogą mistyki. Na wyższym stopniu świadomości to, co przedtem uważaliśmy za całą rzeczywistość, rozpoznajemy jako jej część. W doświadczeniu mistycznym duchowa rzeczywistość doświadcza siebie poza swymi manifestacjami i zagęszczeniami. Kto jednak uparcie kwestionuje, że istnieje transpersonalna płaszczyzna świadomości, ten z góry zamyka sobie dostęp do mistyki. C.G. Jung: „Doświadczenie religijne jest absolutne. Nie można o tym dyskutować. Można tylko powiedzieć, że nigdy takich doświadczeń się nie miało, a rozmówca na to: »Przykro mi, ale ja miałem«. I to jest koniec dyskusji. Wszystko jedno, co świat myśli o doświadczeniu religijnym. Ten, kto je ma, posiada wielki skarb, który stał się dla niego źródłem życia, sensem i pięknem, który światu i ludzkości daje nowy blask”. Czas, w którym świadomość religijno-mityczna obejmowała wszystkie dziedziny życia, minął. Została osiągnięta kolejna płaszczyzna świadomości, płaszczyzna mentalna, która od kilku pokoleń panuje nad naszym rozumieniem świata i siebie samych. Obecnie jednak ukształtowanie i rozwój naszych mentalnych możliwości dochodzi do kresu. Osiągamy próg, który mocą naszego naukowego i technicznego rozumu możemy, co prawda, jeszcze trochę przesunąć, ale którego nie jesteśmy w stanie przekroczyć za pomocą rozumu. Tym samym osiągnęliśmy punkt, w którym jesteśmy zmuszeni uwolnić drzemiące w nas potencjały, ażeby dzięki nim doświadczyć więcej z prawdziwej rzeczywistości. Uwolnienie potencjału drzemiącego w świadomości dokonuje się w przestrzeni transpersonalnej. To mistyka.”Willigis Jager OSB
Rozum każe oglądać jedną stronę po drugiej. Od wewnątrz obie strony są jednak doświadczane jako jednia. To jednoczesne doświadczenie zupełnej pustki i całkowitej pełni.
Nie chodzi o to, że ludzkość rozwijając świadomość będzie doświadczała jakichś specjalniejszych stanów mistycznych niż te jakich doświadczali mistycy od wieków ale chodzi o to aby swojej rzeczywistości, tu i teraz, doświadczać przez pryzmat odwiecznego doświadczenia mistycznego. Praca, zabawa, sport, nuda, radość, depresja to u swojej podstawy stany równie mistyczne jak medytacja zen czy akt strzelisty Teresy z Avila. Wystarczy jedynie zyskać odpowiednią perspektywę i postrzegać życie przez pryzmat który ukaże nam, że konkretne doświadczenie jest niezbędnym bo dopełniającym elementem współistnienia całości.
Doświadczenie snu i jego progresja uzmysławiają nam, że podejście do świadomości jako wielu płaszczyzn takich jak podświadomość świadomość czy nieświadomość wynika z błędnego założenia że ich relacje są linearne i wynikają jedne z drugich. Tymczasem jest zupełnie inaczej, to tylko nasz linearnie analityczny umysł tak postrzega Pole Świadomości z którego się wyłaniamy jako Jego zmętnienie. Psychologia zachodnia chętnie przedstawia sny jako łącznik nieświadomego ze świadomym. Należy jednak widzieć te procesy znacznie szerzej. Znaczenie snów nie jest ich podstawową funkcją. Są tylko pozornie projektowane przez umysł śniącego, a sama ich analiza przypominać interpretację plam atramentu w testach Rorschacha. Sen nie posiada znaczenia jakie mu przypisujemy, to co my uważamy za język snu jest rzutowaniem naszego cząstkowego zrozumienia napływających bodźców z bezosobowego fluktuującego pola Świadomości, podobnie jak w astrologii nie układ gwiazd przemawia do nas czy determinuje nasz los, jest jedynie wyrazem tendencji nieskończenie wielkich Pól Świadomości. Powinniśmy zatem rozumieć obserwowane przez nas procesy jako niższe bo cząstkowe przejawy szeroko pojętych tendencji Przejawienia.
Zachwyca nas to, że możemy ze snem wchodzić w relację uczeń-nauczyciel ale w rzeczywistości znaczenia jakie sny nam przekazują są jedynie pozornie/lokalnie istotne ponieważ po przekroczeniu poziomu brahmanicznego 8 nie istnieją już żadne sensy ani znaczenia. Znaczenia i wiedza jaką przekazują nam sny należy do sfery autoiluzji lokalnych świadomości w stanie dualności czyli będących w iluzji rozdzielenia na podmiot i przedmiot postrzegania, jej najwyższą formą jest znane z kabały Da’at ja przypisałem jej numer 8/1. Nie jest to jednak chaos jakby chcieli to widzieć ci którzy koniecznie chcą nadać definicję wszystkiemu co zaobserwowali na zewnątrz swojego ja. Nie istnieje również sens, brak sensu czy sens ostateczny .To tylko koncepty jakich wiele. Może to dziwne ale pogląd na temat znaczenia snów również należy w końcu porzucić aby przekroczyć tę subtelną granicę pomiędzy jogą snu a jogą śnienia. Pomiędzy snami które są wynikiem odbłysków karmy w zwierciadle niezaburzonej Świadomości Nieprzejawienia. Znaczenia snów są przecież podobnym snem jak same sny i jak zdarzenia na jawie. Kiedy człowiek zbliża się po wielu dziesiątkach lat do kresu życia widzi to wyraźnie. Życie i jego zdarzenia którym nadawaliśmy cechy istotności na samym końcu wydają się tylko sposobem na wypełnienie przestrzeni pomiędzy kolejnymi chwilami jaśniejszej percepcji i wynikało ze sposobu istnienia pędzącego umysłu, gnanego przez emocje i złudne konieczności, plany podobno wymagające konsekwentnej realizacji. Najpełniej możemy tego doświadczyć umierając w pożyczonej szpitalnej piżamie na szpitalnym łóżku obok odrapanego kaloryfera jako ostatniej z panoram rozciągających się przed naszymi oczami. Nie chodzi mi o znaną we wszystkich kulturach metodę ukazania nicości naszych wysiłków podejmowanych przez całe życie ale o chłodne spojrzenie na realną wartość wszystkich znaczeń do jakich umysł przywiązuje tak wielką , nieskończenie wielką bo urojeniowo wielką wagę. Dlaczego zatem mielibyśmy przywiązywać wagę do znaczeń snów skoro nawet znaczenia z jawy zamieniają się w iluzję wspomnień ?
Czy nie warto przeniknąć od razu do tego co stoi poza treścią snów i zdarzeń jawy, do niezmąconej podstawy doświadczenia ? Gdzie i jak możemy ja ujrzeć, doświadczyć? Chociaż nie da się zobaczyć oczyma ani nie pojmiemy jej umysłem nie jest to Wielkie Nic !
Wystarczy zdać sobie sprawę, że wszystkie fakty, te ze snów i te z jawy zachodzą w przestrzeni której z zasady w ogóle nie dostrzegamy. Tymczasem to ona zrodziła wszystko co pozornie nią nie jest a tak naprawdę jest jej materializacją, krystalizacją! Dlatego właśnie umysł definiuje Jej doświadczanie w snach jako „Trzeszczący”, „Kryształowy” Wir. Definiuje Ją mimo, że Jej nie postrzega wprost, ma jednak jakiś nieuchwytny, nawet dla samego siebie, dwunasty „zmysł”, aby prowadzić tę percepcję w każdym(mistyku) doświadczającym tego stanu, dość podobnie.
Odbiera te wydawałoby się nieuchwytne bo Nieprzejawione „naprężenia”, „splątania”.
Kiedy dotrzesz do tego poziomu zrozumienia , naprawdę , a dzieli cię od niego jeden błysk świadomości, a nie tylko do zrozumienia jako jednej z wielu koncepcji, nie będzie miało dla ciebie znaczenia czy sen niesie jakieś przesłanie czy informację, czy zdarzenia jawy prowadzą w tę czy inną stronę. Zaskoczenie woltami jakie wyczynia rzeczywistość, jako taka(aż chciałoby się w tym miejscu użyć kantowskiego określenia numen :)) bywa bardziej dogłębnym doświadczeniem, pełniejszym uniesienia niż jakakolwiek nasza własna reżyseria czy interpretacja.
Twoje doświadczenie stanie się zupełne ! Staniesz się wolny od wszelkich uwarunkowań, staniesz się kroplą wody w . . . Oceanie Świadomości.Te pretensjonalne porównania są nie do uniknięcia 🙂 Ciągła praktyka pamiętania(tym właśnie jest między innymi suficki dhikr) o swojej rzeczywistej naturze dodaje do naszej refleksji, a może tylko odsłania, ekstatyczny zachwyt ostatecznego rozpoznania rzeczywistości Przejawienia. Poddajmy się zatem snom i życiu tak aby płynęło wokół nas i poprzez nas i zachwycajmy się tym doświadczenie dopóki możemy sobie go uświadamiać.
Wiem jakie przerażenie budzi myśl o puszczeniu się urojeniowych uchwytów jakie wystają z Nieprzejawionej przestrzeni. Nie warto tego robić zanim w pełni nie zrozumiemy istoty tego aktu ale warto pamiętać, że w każdej chwili mamy taką możliwość. O tym wyzwoleniu, pełnym mistycznej ekstazy, o unii mistycznej, mówią od wieków mistycy. Śnienie progresywne jak każdy sposób na poznanie warunków na jakich istniejemy jest tak naprawdę jednym ze sposobów na doprowadzeniem nas do momentu śmierci mistycznej która różni się tylko od jej fizycznej siostry tym, że otwieramy oczy jeszcze po tej a nie tamtej stronie Zwierciadła.
Celem praktyki mistycznej w omawianym przypadku, chodzi o jogę snu i śnienia dzogczen czyli o śnienie progresywne, jest usunięcie wszystkich karmicznych przeszkód w „budynku” Świadomości. Usunięcie deformujących zanieczyszczeń powstałych w wyniku naszych urojeń czyli zrównoważenie świadomości kanału centralnego. To jego pełna przepustowość jest warunkiem doświadczenia Szczeliny 8-12 (tyb.Rigpa, heb.Szechina-Pole Świętych Jabłoni, chociaż w tym ostatnim przypadku rozpoznanie kabalistów jest obarczone pewnym błędem, ponieważ Pole Świętych Jabłoni to przestrzeń w której przejawia się Ogrodnik a to symbol Ndduszy, poziomu 7+, chociaż z drugiej strony na tle Szczeliny 8-12 jest to niełatwe do uchwycenia tym bardziej ,że wiedza kabalistyczna obarczona jest jeszcze innym, poważniejszym błędem rozwijaniem najwyższej urojeniowej formy ludzkiego poznania, czemu odpowiada w Drzewie Życia 11 sefira Da’at = kolor srebra czyli poziom 8/1 Nigredo/Albedo). To i tak nieźle ponieważ świadomość małej karmy 1-5 ma skłonność do wpadania w urojeniowość minusową i potrafi ukazać nam poziom 8/1 na tle Szczeliny 8-12 jako minusową karykaturę poziomu brahmanicznego 8 – piekła pełnego płomieni z mostem cienkim jak ostrze miecza prowadzącym nad jego otchłanią.
Kiedy uda nam się pomyślnie oczyścić kanał centralny, drogę środka, mamy dostęp do przejrzystej, kryształowej , wirującej Świadomości u Jej Źródłowej podstawy. To odczucie wielkiej harmonii. Proces oczyszczania w snach przedstawia się nam zrazu jako napotkanie demonicznych strażników którzy bronią dostępu do wybranego poziomu z czasem postępowania procesu oczyszczania stają się oni naszymi przewodnikami (najczęściej po lewej stronie ekranu śnienia, po prawej pojawiają się realne byty przewodników o wysokim poziomie „duchowości”, elementy naszej duszy 7) po to aby pod koniec oczyszczania otworzyć się przed nami jako przestrzeń wybranego poziomu Świadomości. Często otworzony do naszej eksploracji kolejny wyższy (starszy)poziom Świadomości śni się nam jako nasze dziecko, w snach dziecko jest tak naprawdę starsze od nas, zapewne stąd wzięło się nieporozumienie związane z techniką odszukania dziecka w sobie. To nie o takie dziecko chodzi o jakim myślała psychologia lat osiemdziesiątych. To osobowa forma eksplorowanego poziomu, co ciekawe tych dzieci na naszej drodze pojawia się kilkoro. Podróż kanałem centralnym na poziomach 1-5 to w naszych czasach podróż samochodem osobowym.
Na poziomach 6-8 terenowym , ciężarowym lub w okolicach poziomu 8 jednośladem. Linie Konieczności jakim podlegamy to linie autobusowe i pociągi .Te ostatnie to doświadczenie Kundalini podróżującej kanałem centralnym. Czasem śnimy wznoszenie jako wspinanie się na słup lub drzewo , również wspinanie się po schodach czy drabinie. Zazwyczaj w takich okolicznościach giną nam buty kiedy przekraczamy granicę 5/6 czyli wychodzimy z małej karmy albo samochód którym dotarliśmy do kolejnej granicy 8/9. Kradzieże samochodów którymi przybyli śniący do wrót Szczeliny 8/12 jest nagminnym doświadczeniem 🙂 Oczywiście z minionych czasów Świadomość zna naszą symbolikę innych pojazdów Duszy, konia czy powóz, Mahomet odbył swoją podróż we śnie do Jerozolimy (Święte Miasto 8/1) właśnie na rumaku o kobiecej głowie -Al Buraku. Na poziomie na którym kradnie się nam samochody znajduje się Ri-pole czyli wielowymiarowa(Ri =18 ale to wciąż jest przestrzeń dipolarna zatem to przestrzeń dziewięciowymiarowa) przestrzeń śniąca się od wieków mistykom jako Pole Zdychających Koni (Nicość 8/2).To wszystko pojawia się w przestrzeni pozbawionych jakichkolwiek cech i to o tę przestrzeń pozbawioną wszelkich świadomościowych „wykrzepień” chodzi, o przestrzeń niby pustą a nie pustą , ponieważ z niej to wszytko co się przejawia się wyłania. I kiedy staniemy się tą przestrzenią w całym Jej ogromie a jednocześnie pozbawionej wymiaru małości osiągniemy cel naszej podróży. Ostatnim przedcelowym poziomem który może „pomyśleć” Jestem jest Źródłowy Punkt z którego wybucha Kryształowy Wir Świadomości lokalnej (czyli Pierwszy Oddzielający się).To ten Punkt i Wir nadaje skalę sobie i już niepustej pustce. Siłą rzeczy jest zwrócony do wewnątrz bo na zewnątrz nic dla niego nie jest świadome a jest „kryształowy” ponieważ pierwsze pochodne formy poza byciem świadomym swojej oddzielności nie posiadają jeszcze treści. Owo wewnątrz, przez eony które są na tamtym poziomie „jedną chwilką”, wydaje się całym wszechświatem. Świadomość tymczasem zagłębia się sama w sobie tworząc coraz bardziej szczegółowe formy napełniające się własnymi urojeniami bycia, i tu dochodzimy do ludzkiej świadomości stania się oddzielnym od całego świata który pozornie będąc na zewnątrz nas jest tak naprawdę w nas ,w naszych zmysłowych relacjach z nim i urojonych sądach o nim. O tym śnimy w najgłębszych snach progresywnych. Oczywiście takich Punktów Pierwotnych i takich Wirów o różnych skalach jest każda ilość ale nie mają z sobą komunikacji innej niż przez bezprzestrzenną przestrzeń, czyli właściwie jeszcze Nieprzejawiony Bezwymiarowy Punkt którego Pierwszy Oddzielający się jest jedynie zwierciadlanym odbiciem a może właściwie powierzchnią Zwierciadła. Z tego wynika równoległość wszechświatów.
Zapewne zastanawiacie się co trzeba uczynić aby rozpoczął się proces oczyszczania centralnego kanału Świadomości. Jakie medytacje, jaki typy oddechów, jakie wizualizacje należy wykonywać, jaką postawę ciała przyjąć, czy czasem nie trzeba artykułować jakichś specjalnych, świętych sylab, mantr,dhikrów,litanii ?
Niczego od nas się nie wymaga! Wystarczy nasza niezachwiana wola dotarcia do Źródła Świadomości, do Jej Podstawy, czyli bezwarunkowa gotowość na przemianę wewnętrzną. Czasem warto zaufać autonomicznym bytom dla których przestrzenie powyżej granicy 5/6 (ale jedynie tych z ponad tej Granicy) są naturalnymi poziomami istnienia, przyjąć ich pomoc (musimy „przejść” przez nie ,stając się niejako nimi na czas przejścia)której udzielą podróżnikowi Świadomości bez stawiania warunków i na zasadzie braterstwa przyjmą rolę naszego przewodnika. W świecie Świadomości panuje powszechnie respektowana zasada, że nic bez zgody podróżnika się nie wydarza.
Sen jest rodzajem ekranu na którym obserwujemy co noc jak nasza własna trupa teatralna iluzorycznych aktorów, symbolizujących poszczególne elementy Świadomości, dostosowuje się do najbardziej podstawowych warstw Świadomości Źródłowej. Czasem odgrywany jest dramat a czasem farsa. Przy niezachwianej woli śniącego zawsze się to udaje i wtedy scena, aktorzy i widz stają się jednym.
Zaczerpnąłem z Wikipedii kilka informacji które są potwierdzeniem skuteczności drogi śnienia progresywnego i sensowności nieudrapowanego rdzenia metody dzogczen na drodze do zyskania właściwego poglądu na strukturę rzeczywistości. W dzogczen, będącym rodzajem tantry, zaczęto głosić, coś co w świecie hinduizmu i buddyzmu nie było wcale takie oczywiste, że zrealizowanie trzech ciał Buddy( 1-5/6-8/8-12) możliwe jest w ciągu jednego życia osoby je praktykującej. Według buddyzmu tybetańskiego Budda( i jego trzy ciała) pojawiał się mahasiddhom indywidualnie jako ich jidam, a w czasach historycznych jako Siakjamuni w szatach mnisich, a jako niehistoryczny budda dla bodhisattwów, np. by przekazać sutrę lotosu. Dla innych buddów Budda jest dharmakają(Ostateczną prawdą, mądrością. Wszystko obejmującą, nigdy nieustająca „takością”, istotą i podstawą wszystkiego, nigdy nie powstałą, ani niestworzoną i nieuwarunkowaną przez przyczyny i skutki , poza wszelką uwarunkowaną percepcją, poza wszelkimi punktami odniesienia. Mówiąc językiem śniących progresywnie dharmakaja to Nieprzejawienie 8-12).
Myśląc o Buddzie mamy zatem do czynienia ze strukturą duchową podobną a chyba nawet identyczną z sufickim Al Khidrem. Można było to właściwie rozpoznać ponieważ uzyskano obiektywizujące narzędzie w postaci śnienia !
O trzech ciałach Buddy. J.Lacan nazwałby je Realnym(dharmakaja), Symbolicznym(sambhogakaja) i Wyobrażeniowym(nirmanakaja). Dla mnie to odpowiednio 8-12, 6-8 i 1-5.
„Prasangika najbardziej ceniona doktryna buddyzmu tybetańskiego, wykazuje wszelkie podziały „prawdy” jako odnoszące się tylko do poziomu konwencjonalnego, czyli złudnego, tylko wydającego się (konceptualnie). Poziom ostateczny można zrealizować tylko poza-konceptualnie, przekraczając wszelkie owe podziały. Wszystkie punkty odniesienia, takie jak: istnienie, nie-istnienie, zarówno istnienie i nie-istnienie, ani istnienie i ani nie-istnienie, winny być przekroczone. Prawda ostateczna, czyli całkowity wgląd współzależności wszystkich zjawisk, niemożliwa jest do uchwycenia w żadnym ze stanowisk. Wszelkie podziały owego stanu ostatecznego, np. na „trzy ciała Buddy”, są jedynie dydaktyczne, a nie dogmatyczne. Prasangikę odróżnia od innych doktryn to, że obala autonomiczne stanowiska (sanskryt. svatantra) wszelkich doktryn, poprzez doprowadzenie do absurdu w strategii reductio ad absurdum inaczej zwanej z sanskrytu „prasanga”.
W swatantrice rozpatruje się tę kwestię użyteczności iluzji (sansary), tj. prawdy konwencjonalnej. Użyteczności jednak jedynie do czasu, aż zostanie wszelka iluzja (niewiedza) przekroczona, niczym lek placebo:
Motywem stojącym za tym jest zaprezentowanie usunięcia trucizny chwytania się wewnętrznych i zewnętrznych formacji (tłum. dualizmu i konceptualizmu), dzięki zrozumieniu płynącemu ze współzależnego powstawania i logicznego rozumowania, jako tylko narzędzi w posługiwaniu się zręczną iluzją, czyli prawdą konwencjonalną. Z tego powodu swatantrika oryginalnie w Indiach zwana była doktryną „Madhajamaki, która ustanawia iluzję poprzez rozumowanie”.
Znaczenie soteriologiczne prawdy konwencjonalnej jest więc w madhjamace niezaprzeczalne. Można wyrazić to uproszczeniem: „wydające się” wydaje się coraz mniej, prowadząc jednak we właściwym kierunku, aż do stanu buddy. Madhjamika Czandrakirti w „Wykładni Środkowej Drogi” (sanskryt: Madhyamakavatara) oznajmia:
Prawda konwencjonalna jest metodą. Prawda ostateczna jest tym, co wyłania się z (tej) metody. Ci co nie wiedzą jak rozróżniać między tymi dwiema (prawdami). Popadną, z powodu niewłaściwego rozumowania, w poślednie ścieżki.
Szczegółowe podejście rozpatrywane jest w doktrynie jogaczara.
Tradycyjnie proces ten opisany jest przykładem leczenia katarakty (alegorią do niewiedzy)]:
Aspekt wyobrażony (1) jest niczym konceptualne przekonania pacjenta, że omamy spowodowane kataraktą to różne widziane obiekty, np. opadające włosy. Aspekt zależny (2) to niczym stan samego procesu subiektywnego widzenia przez pacjenta tych omamów. Aspekt doskonale obecny (3) jest niczym stan pacjenta po jego wyleczeniu, w którym nie ma żadnych koncepcji na temat opadających włosów dlatego, że proces widzenia omamów już się nie wydarza. W tym stanie po uzdrowieniu nie będzie natomiast już żadnych punktów odniesienia czy dualistycznych podziałów. Żadnej niewiedzy. Kompletnie żadnych podziałów pomiędzy dharmadhatu Buddy i dharmadhatu pacjenta. Inaczej mówiąc, będą to trzy kaje Buddy. Proces leczenia zdawał się wcześniej być, niczym tylko zręczna iluzja (sansary). Koniecznym było radzić pacjentowi, że opadające włosy są i należy je mu usunąć. Niczym „Wszystko-spełniający Klejnot”…
Trzy aspekty nie są trzema oddzielnymi ontologicznymi „bytami”. Nie jest tak, że wyjmując aspekt wyobrażony (1) od aspektu zależnego (2) osiągamy aspekt doskonale obecny (3), tak jak zarzuca się doktrynie czittamatry.
Jogaczara naucza o aspekcie zależnym jako dynamicznym procesie porzucania iluzji jedynie. Ma to status soteriologiczny: Aspekt zależny (2) odpowiedzialny jest za kontynuację doświadczania, które z nieoczyszczonego od aspektu wyobrażonego dociera do aspektu doskonale obecnego poza wszelką iluzją. Od początku tego procesu coraz bardziej jest się obecnym swojej prawdziwej natury,natury Buddy.
Siunjata (brak tożsamości „ja” i zjawisk) jest po prostu innym określeniem podejścia do procesu leczenia naszych subiektywnych odniesień do wyobrażonych tożsamości. Tak długo, jak jest błędne widzenie obiektów, również jest i subiektywny proces. Poprzez zrealizowanie, że obiekty są wyobrażone, subiektywny proces naturalnie ustaje. Z drugiej strony, jeśli obiekty miałyby naprawdę istnieć, niemożliwym by było ich usunięcie.
Trzeci karmapa Rangdziung Dordże (1284–1339) uzupełnia to, używając traktatu „Pochwała dharmadhatu” (sanskryt. Dharmadhātustava) autorstwa Nagardżuny:
Takowoż, kiedy wszelkie tymczasowe zasłony (niewiedzy) – ściślej definiując my sami jako „czujące istoty” – będziemy nieobecnymi, jest tylko kwestia formalną czy „nasze” dharmadhatu (natura buddy) i „cała reszta” dharmadhatu (czyli natura buddy wszystkich buddów) są tym samym czy różnią się, ponieważ to co nazywane jest „czującą istotą” jest niczym innym jak tym właśnie błędem samym w sobie, co czyni takie rozróżnienia.
Innymi słowy oznacza to, że natura Buddy ze wszystkimi doskonałymi cechami jest wrodzona naturalnie wszystkim „czującym istotom”. Główny traktat jogaczary o naturze Buddy, „Mahayana Uttaratantra Shastra”, opisuje to następująco:
|
Realizowanie trzech ciał Buddy w buddyzmie tybetańskim
Tantry jogi najwyższej to szczególne metody, które umożliwiają praktykującemu przebywanie w stanie natury umysłu zwanym „Przejrzyste Światło”. Przebywa się w nim za życia podczas medytacji i podczas procesu snu. Jest wtedy stanem, gdy osiągnie się rozpuszczenie wszystkich subtelnych wiatrów (sanskryt. prana) swego ciała w czasie fazy dzokrim (Wylie. rdzogs rim) i stanem z którego następnie powstaje Ciało Iluzoryczne (Wylie. sgyu-lus).
Jeżeli przebywanie w „Przejrzystym Świetle” można będzie kontynuować pod koniec naturalnego procesu własnej śmierci, co po tybetańsku nazywać się będzie tukdam (wylie. thugs dam), to w zamian formowania się stanu przejściowego bardo stawania się (Wylie. Sidpai bardo) nastąpi formowanie się tantrycznego „Iluzorycznego Ciała” (Wylie. sgyu-lus), „ciała” z którego następnie może być wybrane „Ciało Emanacji” (tulku, Wylie. sprul sku). Tantrycznie transformowane jest w ten sposób tworzenie się własnej samsary w tworzenie się trzech ciał Buddy odpowiadających mahajanie, odpowiednio dharmakai, sambhogakai i nirmanakai. Powszechnie znanymi postaciami tulku w buddyzmie są dalajlamowie i karmapowie.
Buddyzm tybetański zawiera również dzogczen. W dzogczen stan oświecenia to stan „pierwotnego buddy” nazywanego Samantabhadrą (tyb.ཀུན་ཏུ་བཟང་པོ, Wylie. Kun-tu bzang-po). Stan ten według nauk nintik (Wylie. sNying thig) odpowiada „trzech ciałom Buddy” w rigpie: pierwotnie czystej (Wylie. Ka-dak) Esencji (Wylie. Ngo-bo), spontanicznie zrealizowanej (Wylie.Lhun-Grub) Naturze (Wylie. Rang bZhin), wszechobecnej mocy (Wylie. Rtsal) Współczucia (Wylie. Thugs rje) dla nieprzebranych manifestacji. Padmasambhawa opisuje to tak:
W rigpie trzy kaje są nierozdzielne i w pełni obecne jak jedna: pusta, przez nikogo niestworzona – jest więc dharmakają, jej świetlista jasność reprezentuje właściwą pustce przejrzystą promienność – jest więc sambhogakają, jej pojawianiu się nic nie może przeszkodzić – jest więc nirmanakają.
Możliwości zrealizowania dzogczen trzech ciał Buddy za życia można opisać następująco: do stanu „pierwotnego buddy” powraca się za życia w trekciö poprzez rozpoznanie pierwotnej czystości (Wylie. ka-dak) lub w tögal poprzez następujące Cztery Wizje (Wylie. snang ba bzhi) spontanicznego zrealizowania (Wylie. lhun-grub) trzech ciał Buddy: 1) Bezpośrednie zrealizowanie dharmaty samej w sobie (Wylie. Chos-nyid mngon sum) otwiera wrota do czystych krain, tzn. pozostałych wizji; 2) Powiększające się doświadczenie (Wylie. Nyams gong ‘phel ba) odsłania wizję nirmanakaji; 3) Rigpa osiąga pełną dojrzałość (Wylie. Rig-pa tshad phebs) odsłaniając wizję sambhogakaji; 4) Wyczerpanie wszystkich zjawisk dharmaty (Wylie. Chos-nyid du ‘dzin pa tsam yang zad pa), gdzie rozpuszcza się samo w sobie skupienie na dharmacie, odsłania wizję dharmakai, aż do stanu „pierwotnego buddy”.
Możliwości zrealizowania dzogczen trzech ciał Buddy zgodnie z procesem umierania, bardo i odrodzenia, można opisać następująco:
Ci spośród praktykujących dzogczen, którzy nie urzeczywistnili dharmakai dzięki praktyce trekciö ze stanu procesu umierania, lub nie urzeczywistnili sambhogakai na drodze praktyki tögal ze stanu pośredniego bardo dharmaty (Wylie. Chos-nyid Bar-do), mają możliwość osiągnięcia nirmanakai ze stanu pośredniego bardo stawania się (Wylie. Srid-pa’i Bar-do)”
(Wikipedia)
A zatem otrzymujemy te same wnioski które wynikają z obserwacji w śnieniu progresywnym tyle, że przedstawia się je dla osób istniejących tu i teraz, w stanie splątania urojeniem oddzielności od Źródła. Dlatego wszytko jest opisane do góry nogami a to co na zewnątrz jako to co wewnątrz. Jeszcze raz potwierdza się zatem potrzeba własnego doświadczenia tej rzeczywistości aby pojąć to co jest w zasadzie oczywiste. Zapomniano jedynie dodać, że to nie my decydujemy o powodzeniu naszych starań w tym względzie z poziom atmaniczny 7.Nasz ludzki sukces jest zatem wykładnią decyzji o powrocie do Źródła „naszego” poziomu atmanicznego czyli Duszy indywidualnej. Pozostali których Dusze takiej decyzji nie podjęły będą odnosić w staraniach o wyzwolenie porażkę albo iluzję postępu aż do odpowiedniego momentu. Jak nas informują sny jest jeden wyjątek. Nasza niezachwiana determinacja, wtedy opuścimy małą karmę i przestaniemy w niej inkarnować ale zawiśniemy na poziomie Wyspy Świętych poziomu buddycznego 6 w oczekiwanie na powrót wszystkich aspektów „naszej” Duszy 7 ze swoich karmicznych „misji” , dostarczania energii emocjonalnej poziomowi 7. To małe oświecenie.
Warto przytoczyć w tym miejscu Sutrę Surangamę z dodatkowym komentarzem Mistrza Hua.
Wśród buddystów, tak przecież pieczołowicie dbających o zachowanie wszelakich nauk i fizycznych szczątków Buddy Siakjamuniego, akurat ta sutra przetrwała jedynie w języku chińskim. Sutra Surangama (S.S.) https://mahajana.net/teksty/sutra_surangama/sutra_surangama.pdf niewątpliwie zawiera wysokogatunkową prawdę chociaż jak każda apofatyka tak i ona ma problem z zakończeniem swojego ciągu dowodzenia. Mam na myśli ów końcowy ornament który zmęczeni słuchacze puszczają już pomiędzy uszami. Stwierdzenie, że Wszystkość nie tyle jest i nie jest zarazem co dotyczy czegoś co można by nazwać dynamiczną samością. Oczywiście dynamika ta istnieje jedynie po stronie naszego umysłu.
Sny w tym samym względzie informują podróżujących do Ostatecznej Przyczyny Wszystkiego, że Bóg podąża śladem czynionym przez samoświadomych i nigdy nie przestaje stawać się, właśnie na tym polega Doskonałość, na ciągłym jej osiąganiu a nie na osiągnięciu ostatecznego pułapu wszechmocy który jest przecież urojeniem , i pułap i możliwości. Tym stanem właśnie jest właściwe oświecenie. Sutra Surangama wyjaśnia jak błędne zrozumienie pustki form prowadzi wyznawców do rozwiązłości, okrucieństwa lub oszustw duchowych. Mówi o pięćdziesięciu demonicznych stanach jakie na nas czekają przy przekraczaniu kolejnych poziomów Świadomości, aż do jej Zatraty. Próba wyobrażenia sobie tego ostatecznego stanu kiedy się jest na niższym poziomie prowadzi wprost do upadku w Otchłań Urojeń.
Pułapki te poznajemy również w śnieniu progresywnym, dlatego przeznaczone jest dla tych którzy mają wyczucie subtelności gry umysłu jaką 'ja’ prowadzi ze sobą i w jakimś sensie ze Świadomością. Jak każda ścieżka i ta ma oczywiście swoje pułapki, podobnie jak buddyzm, nie w warstwie tekstowej a w rozumieniu tego co się się czyta czy słucha. Dopiero kiedy zestawimy to co mówią podążający innymi poważnymi ścieżkami mistycznymi z własnym doświadczeniem, po latach bezustannej praktyki pozwoli nam osiągnąć równowagę. Gdy skandha myślenia zostaje przełamana przestajemy śnić sny z narracją a nawet sny geometryczne, pozostaje czysta podstawa Świadomości i jej fluktuacje pól już nie interpretowane przez umysł. Kiedy wyruszamy w sen niczego na początku nie pamiętamy , potem pamięć snów rozwija się w sposób oszałamiający aby pod koniec tej drogi znowu zniknąć z pola Świadomości, dzieje się tak zgodnie z mechanizmem znanym mistykom od dawien dawna. Świadomość ja mistyka, mimo że rozpoznana jako urojona, zostaje jednak zachowana i poza okazjonalnymi , natychmiast gasnącymi poruszeniami emocjonalnymi tak we śnie jaki na jawie jest Obecna do czasu aż utraci swój biologiczny nośnik.
Przyjrzyjmy się bliżej przekazowi Buddy zawartemu w Sutrze Surangamie.
Nicości 8/2 jest znana w buddyzmie jako obszar skandhy formowania.
„Gdy podstawowa natura tej migoczącej fluktuacji powraca do swej pierwotnej czystości, jego nawyki ustaną jak fale opadające, by stać się czystą, spokojną wodą. To jest kres skandhy formowania. Ów człowiek będzie wówczas mógł przekroczyć zmącenie żyjących istot. Rozważając przyczynę skandhy formowania, widzi się, że jej źródłem są subtelne i ukryte złudne myśli.[…]Ponieważ ów człowiek usunął źródło myśli, nie ma już powodu, by powstawały. W stanie płynięcia, zatrzymania i obracania myślący umysł — który był przyczyną tworzenia i niszczenia — teraz ustał na zawsze, a więc naturalnie ów człowiek sądzi, że jest to stan nie-tworzenia i nie-niszczenia. Skutkiem takiego rozumowania, snuje domysły, że ten stan jest stały.[..] W praktyce samadhi umysł tego dobrego człowieka jest mocny, niewzruszony i właściwy, i demony nie mogą go już niepokoić. Może dogłębnie badać pochodzenie wszystkich kategorii istot i kontemplować źródło subtelnej, przelotnej i stałej fluktuacji. Ale jeśli zaczyna spekulować o sobie i innych, może popełnić błąd, wysuwając teorie częściowej niestałości i częściowej stałości”(Surangama Sutra)
Mówi się wtedy , że rzeczy są niestałe, ale mówi też, że rzeczy są stałe. Ten sposób jest słuszny i tamten sposób też jest słuszny. To ostatnia z wielkich pułapek umysłu. Migocząca oznacza, że jest tam nieco światła, ale nie jest ono jasne. Fluktuacja oznacza, że stan zaburzenia ma łagodny charakter. To pierwsze splątania i początek kształtowania form z Nicości 8/2 i początek wiedzy Przejawienia o samym sobie czyli Czarny 8/1(Nigredo/Albedo) lub jak chcą kabaliści Da’at. Najwyższa wiedza której wyobrażeniem wypełniają istoty splątane ową przestrzeń, wiedza jakiej można jeszcze nauczać a którą trzeba przekroczyć własnym doświadczeniem.
„Gdy ów człowiek kontempluje cudownie jasny umysł przenikający dziesięć kierunków, dochodzi do wniosku, że stan głębokiego spokoju jest ostateczną duchową jaźnią. Wtedy rozważa: Moja duchowa jaźń, która jest stała, jasna i nieporuszona, przenika dziesięć kierunków. Wszystkie żyjące istoty są w moim umyśle i tam się rodzą i umierają same z siebie. Dlatego mój umysł jest stały, natomiast te, które podlegają narodzinom i śmierci są całkowicie niestałe.[…]Wiedząc, że skandha myślenia zanikła i widząc przepływ skandhy formowania, ów człowiek snuje domysły, że ciągły przepływ skandhy formowania jest stały i że skandhy formy, odczuwania i myślenia, które już zanikły, są niestałe.[…] Ten człowiek snuje domysły, że źródło życia płynie i funkcjonuje nieustannie.”(S.S.)
Skoro nie ma nawet umysłu, gdzie mogłyby być złudne myśli? Jeśli to zrozumiecie odkryjecie, że w rzeczywistości nie ma żadnych złudnych myśli! W Skarbcu Tathagaty nie ma niczego, nawet niczego.W okresie poprzedzającym czas Przejawieniu (sutra określa na osiemdziesiąt tysięcy eonów) jest bezruch, w którym nie może niczego usłyszeć ani zobaczyć. Poszukujący znowu popada w dualizm i dzieli umysłem na to co istnieje i to co poprzedza istnienie. Poszukujący wnioskuje z tego, że wszystko na świecie jest w połowie skończone a w połowie nieskończone. Uważny czytelnik widzi już jak próbujący pojąć wpada w pętlę hermeneutyczną ! Niezmiennie broni dwóch stron sprawy. Jeśli nie mówi o istnieniu, to mówi o nieistnieniu. Jeśli nie omawia pustki, omawia formę. Ponieważ mówi z punktu widzenia dwóch stron, nie może znaleźć Równowagi. Ostatecznie decyduje się na to że nic nie istnieje. Jego urzeczywistnienie zostaje oparte na nieistnieniu. Poza apofatycznym mówieniem nie, nic nie mówi. Ktoś drugi urzeczywistnienie opiera na istnieniu i zawsze odpowiada tak, co prowadzi do podobnego absurdu. Trzeci mówi; i tak i nie – istnienie jest również nieistnieniem. Ale w nieistnieniu nie ma istnienia.
Ktoś inny po przełamaniu skandhy umysłu i skandhy form stwierdza ; skoro uczucia, myśli, zdarzenia i przedmioty nie istnieją już teraz, to jak takie formy mogą istnieć po śmierci? Pod wpływem swoich badań i porównań uznaje, że po śmierci nic nie istnieje. Może z tego wnioskować, że nirwana oraz przyczyna i skutek są puste, że są tylko nazwami i ostatecznie nie istnieją. Czuje się zatem zwolniony z obyczaju,moralności i umów społecznych.
Jeszcze inny, jeśli chodzi o formę, odczuwanie i myślenie widzi, że istnienie nie jest naprawdę istnieniem. Po przełamaniu skandhy formowania widzi, że nieistnienie nie jest naprawdę nieistnieniem, że to, co nie istnieje, wydaje się również istnieć. Dlatego według niego nie ma ani istnienia, ani nieistnienia.
Pozostaje już tylko przełamać się przez skandhę świadomości. Stany świadomości, odbiór poprzez zmysły i relacje z obiektami nie łączą się już w pary. Są niedualne. Nie są już rozróżniane, a więc nie ma przestrzeni w którą dążący do oświecenia mógłby wejść. Nie ma żadnej odległości pomiędzy przedmiotem postrzegania i postrzegającym. Zerwawszy związki przyczyny i skutku stał się z nimi identyczny.
„Anando, powinieneś wiedzieć, że ów dobry człowiek wyraźnie ujrzał skandhę formowania jako pustą i musi zawrócić świadomość do źródła. Zakończył tworzenie i niszczenie, ale jeszcze nie urzeczywistnił subtelnego cudu ostatecznego spokoju.” (S.S.)
Jako że jego świadomość jest nieograniczona, może wejść w doskonałe Źródło. Ale jeśli to, do czego powraca, uważa za przyczynę prawdziwej stałości i uznaje to za najwyższy stan, popełni błąd lgnięcia do tej przyczyny.
Właśnie ten moment w snach przedstawia się jako wejście w Usta Ostatecznego Androgyna (Kiedy wahałem się we śnie jak go nazwać głos śnienia podpowiedział mi: Iśwara) a jeżeli świadomość osobnoąci podróżnika i celu podróży nie ustanie zostanie wypluty.
Wszystkie zdolności które były do tej pory oddzielne, po przełamaniu skandhy świadomości, jednoczą się „uszy mogą jeść, oczy wąchać” zatem to stan który w ciele niektórzy z nas , oczywiście w sposób nieporównanie bardziej ograniczony, mogą doświadczyć w postaci synestezji.
Kiedy przylgniemy do koncepcji Źródła i umiejscowimy je popełnimy błąd lgnięcia dlatego w snach przestrzeżono mnie abym nie odwiedzał Świątyni Kryształowego Wiru zbyt często ponieważ wytworzę sobie jej urojony obraz i ustanowię go urojeniowo jako jedynie właściwy.
Właśnie dlatego mistyk po dotarciu do Źródła musi wrócić do życia a nie utknąć w iluzji stałości i ostateczności swojego wglądu, ponieważ jak mówił św. Augustyn Bóg jest jak okrąg który środek ma wszędzie a obwód nigdzie. Oświecenie ma na drugie imię „nieuchwytna fluktuacja”.Nie ma chwytającego i pochwytywanego ponieważ nie ma pomiędzy nimi odległości ani procesu chwytanie ponieważ nie ma czasu ani przestrzeni.
Kiedy wstąpiłem na stopnie Świątyni Kryształowego Wiru (zbliżyłem się do Punktu Źródłowego) mając za sobą cztery stożkowate, gorejące, filary Serafinów, z zaskoczeniem stwierdziłem, że na szczycie schodów nie ma niczego! Zapytałem serafina z lewej(!) strony; i co dalej ? W odpowiedzi usłyszałem; wróć i wejdź jeszcze raz. Kiedy to zrobiłem, urojenie Świątyni powstało i mogłem wejść do niej i zobaczyć grę androgynów niejako widzianą od drugiej strony, wtedy powróciłem na jawę.
„Jeżeli to, do czego powraca, uważa za schronienie, będzie podejrzewał, że jego ciało i umysł stamtąd się wyłaniają, i że wszystkie rzeczy wypełniające przestrzeń w dziesięciu kierunkach również stamtąd się pojawiają. Będzie wyjaśniał, że to miejsce, z którego wyłaniają się wszystkie rzeczy, jest naprawdę trwałym ciałem, które nie podlega tworzeniu i niszczeniu. Tkwiąc wciąż w tworzeniu i niszczeniu, przedwcześnie uznaje, że przebywa w stałości. Skoro ma błędne pojęcie o nie-tworzeniu, nie ma również jasności co do tworzenia i niszczenia. Ugrzązł w pomieszaniu. Jeżeli uważa to za najwyższy stan, popełni błąd, uznając to, co nie jest stałe, za stałe. Będzie snuł przypuszczenia, że Najwyższy Bóg (Iśwaradewa) jest jego towarzyszem. Nie mając jasności co do bodhi Buddów, utraci wiedzę i zrozumienie.”(S.S.)
„To jest stan, w którym snuje błędne przypuszczenia oparte na idei, że istnieje schronienie. Odchodzi daleko od doskonałej penetracji i odwraca się plecami do miasta nirwany, w ten sposób zasiewając nasiona wypaczonego poglądu o doskonałości.” (S.S.)
Z tym miastem nirwany to bym uważał, to Niebiańskie Miasto, czyli urojenie z poziomu Czarnego 8/1 a konkretnie jego formy ludzkiej „wszechwiedzy” czyli Oświecenia, zapewne ostatnia pułapka wszystkich kultur stworzonych przez cywilizacje świadomych bytów myślących, czyli klasy Da’at.
„Opierając się na swojej idei, że istnieje świadomość uniwersalna, formułuje teorię, że wszystkie rośliny w dziesięciu kierunkach czują i nie różnią się od ludzi. Twierdzi, że rośliny mogą się stać ludźmi, i że po śmierci ludzie ponownie stają się roślinami w dziesięciu kierunkach. Jeżeli uważa, że idea nieograniczonej, uniwersalnej świadomości jest najwyższa, popełni błąd, uznając, że to, co jest nieświadome ma świadomość. Wasisztha i Sainika, którzy utrzymywali ideę bezgranicznej świadomości, staną się jego towarzyszami. Nie mając jasności co do bodhi Buddów, utraci wiedzę i zrozumienie.” (S.S.)
Tu jeszcze mocniej :
„Jeśli osiągnął wszechstronność w doskonałym stopieniu i zamiennym funkcjonowaniu zdolności zmysłów, może snuć przypuszczenia, że wszystkie rzeczy powstają z tych doskonałych przemian. Wtedy szuka światła ognia, rozkoszuje się czystością wody, kocha okrężny ruch wiatru i kontempluje twory ziemi. Czci je i im służy. Bierze te doczesne elementy za fundamentalną przyczynę i uważa, że są wieczne. Popełni zatem błąd, uznając to co jest nie-tworzeniem za tworzenie. Kaśjapa i bramini, którzy pragną przekroczyć narodziny i śmierć, pilnie służąc ogniowi i czcząc wodę, staną się jego towarzyszami. Nie mając jasności co do bodhi Buddów, utraci wiedzę i zrozumienie.” (S.S.)
„Stan, w którym w pomieszaniu podąża za tymi elementami, ustanawiając złudną przyczynę, która prowadzi do złudnych aspiracji opartych na spekulacjach o jego przywiązaniu do oddawania czci. Odchodzi daleko od doskonałej penetracji i odwraca się plecami do miasta nirwany, w ten sposób zasiewając nasiona wypaczonego poglądu o przemianie.” (S.S.)
„Może snuć przypuszczenia, że wewnątrz doskonałej jasności jest pustka i opierając się na tym, zaprzecza miriadom przemian, przyjmując ich wieczne ustanie za swoje schronienie. Jeżeli uważa to za najwyższy stan, popełni błąd, uznając to, co nie jest schronieniem, za schronienie. Ci, co przebywają w śunjacie Niebios [Ani Myśli, Ani Nie-myśli], staną się jego towarzyszami. Nie mając jasności co do bodhi Buddów, utraci wiedzę i zrozumienie.” (S.S.)
To błąd urzeczywistnia stanu Takości oparty na idei pustki wewnątrz doskonałej jasności.
„W tym doskonale stopionym, czystym, jasnym oświeceniu, kiedy bada ów wielki cud, może uznać go za nirwanę i przestać czynić dalsze postępy. Jeżeli uważa to za najwyższy stan, upadnie i stanie się Pratjeką o stałej naturze. Oświeceni Przez Uwarunkowania i Samotnie Oświeceni, którzy nie zwracają się ku wielkiemu pojazdowi, staną się jego towarzyszami. Nie mając jasności co do bodhi Buddów, utraci wiedzę i zrozumienie.”(S.S.)
To z kolei błąd w którym medytujący, opierając się na doskonaleniu umysłu dąży poprzez zrozumienie do realizacji ustania.Na tym poziomie argumentacji słownej bon przegrał z buddyzmem i po przeformatowaniu podstaw swojej argumentacji zmienił się w dzogczen.
„To stan, oparty na stopieniu umysłu z doskonałym oświeceniem, w którym urzeczywistnia wielką jasność. Odchodzi daleko od doskonałej penetracji i odwraca się plecami do miasta nirwany, w ten sposób zasiewając nasiona niemożności porzucenia przywiązania do jasności doskonałego oświecenia.” (S.S.)
„Tępe i pomieszane żyjące istoty nie poddają siebie ocenie. Kiedy napotykają takie sytuacje, ich umysły są zamącone indywidualnymi upodobaniami i przeszłymi nawykami, dlatego zatrzymują się, żeby spocząć w tym, co biorą za ostateczne schronienie. Twierdzą, że urzeczywistniły nieprześcignione bodhi, tym samym wypowiadając wielkie kłamstwo. Gdy ich karmiczna odpłata jako eksternalistów i wyrodnych demonów się skończy, wpadną do Bezlitosnych Piekieł. Słuchacze i Oświeceni Przez Uwarunkowania nie mogą czynić dalszych postępów.”(S.S.)
A kiedy już w naszym doskonałym, jasnym, czystym umyśle nastąpi przemiana wtedy:
„Będzie to jak czysta waidurja*, która zawiera drogocenny księżyc i w ten sposób przekroczycie dziesięć wiar, dziesięć miejsc pobytu, dziesięć praktyk, dziesięć przekazów, cztery dodatkowe praktyki oraz przypominające wadżrę dziesięć poziomów praktyki Bodhisattwów i doskonałą jasność równego oświecenia. Wejdziecie w morze cudownych ozdób Tathagaty**, zakończycie kultywację bodhi i powrócicie do stanu nie-osiągania.
Jeśli potraficie rozpoznać demoniczny(urojeniowy ; JB) stan, gdy się pojawia i usunąć brud ze swego umysłu, to nie rozwiniecie błędnych poglądów.
Ułuda w zasadzie nie ma przyczyny, ale swoim złudnym myśleniem tworzycie przyczyny i skutki. Jednak ci, którzy mają mylne pojęcie o zasadzie przyczyn i skutków, nazywają to przypadkowością. Nawet pusta przestrzeń jest iluzorycznym tworem; o ileż bardziej są nim przyczyny i skutki oraz spontaniczność, które są tylko spekulacjami stworzonymi przez zwiedzione umysły żyjących istot.”(S.S.)
Oczywiście iluzja trwałego oświecenia na jaką powołuje się wielu „oświeconych” którzy jakoby pozbyli się swojego „ja” wynika z braków w ich wykształceniu logicznym ponieważ aby wydać taki sąd trzeba przystać na istnienie dualizmu, składającego się na przedmiot i podmiot czyli brak iluzji „ja” i tego kto stwierdza brak takiej iluzji czyli nie kogo innego niż. . . . „ ja” 🙂 Każda próba wzbogacenia lub rozmontowania swojego „ja” prowadzi do jego rozrostu , podobnie jak nauka uważności która najczęściej , a przynajmniej przez pierwsze lata, sprowadza się do bycia obsesyjnie świadomym ,że się jest świadomym każdej chwili, czyli uważnym 🙂 Prawdziwi mistycy godzą się z zachowaniem 'ja’ małej karmy 1-5, wystarcza im, że są świadomi jego urojeniowości ,podobnie jak niskiej wartości urojonych sądów które małe „ja” wygłasza eks katedra. Zupełnie czym innym jest stan w którym zmienia się projekcja ja małej karmy1-5 na Ja Obserwatora 6-8 a Ta na Samość Świadomości Szczeliny 8-12 ale większość z poszukujących nie rozumie tej zmiany z indywidualnych na „wszystkie kierunki iednocześnie” Świadomości Źródłowego Obserwatora i tego, że Ten nigdy i nigdzie nie niknie. Właśnie dlatego używam określenia Nieprzejawienie a najchętniej tylko 8-12 zamiast Pustka czy Takość.
*Czyste, Bezforemne Krainy, między innymi Waiduria czy Waikuntha. Wajkuntha, wajkuntha-swarga, wajkunthaloka, świat Wisznu.Brahmaloka, świat Brahmy.Światy te ulokowane są na szczycie góry Mahameru, osi świata, to nic innego jak Dom Świadomości który śni się dzisiaj podróżnikom jako wieżowiec czy drzewo. Hinduizm owe loki utożsamia z planetami zamieszkiwanymi przez owych bogów czyli przestrzenie w których Świadomość przybiera tego rodzaju stany.
Muktikopa upaniszada opisuje następujące rodzaje wyzwolenia jakie osiąga się na poziomie Brahmaloki:
- salokja – bezcielesny jogin rezydujący w brahmaloce w błogości, bliski Brahmie, postrzegający Go wszędzie we wszechświecie
- sarupja – jogin zrównany z formą Brahmy, tożsamy
- samipja – bliskość nieznająca przeszkód w zbliżeniu
- sajudźja – jedność z Brahmą osiągnięta poprzez samadhi-medytacyjne pochłonięcie Samadhi nie polega na izolacji od świata, tylko na takim zjednoczeniu z nim, które wolne jest od lgnięcia do zjawisk. Niezmącony stan wewnętrzny. Mieszając hinduizm czy bon z buddyzmem nie popełniamy jakiegoś wielkiego nadużycia ponieważ buddyzm w czystej postaci praktycznie już nie występuje, może za wyjątkiem Sri Lanki. **Tathagata to jedno z określeń Buddy, oznacza „ten, który osiągnął wyzwolenie”. Słowo to jednak nie występuje we wszystkich tekstach kanonu palijskiego, co więcej, jest używane w różnych kontekstach. Gdy Budda mówi o sobie w trzeciej osobie, określa siebie właśnie jako tathagatę, również w odniesieniu do arhatów.
Buddyzm wyróżnia pięć skandh-splątań (formy, odczuwania, myślenia, formowania i świadomości )ale nas interesują trzy ostatnie ponieważ dwa pierwsze zawierają się trzeciej, jednością są tak naprawdę wszystkie. Ja wyróżniam tych poziomów 12 + trzynasty, dla celów praktycznych podzieliłem je na trzy grupy/przestrzenie 1-5, 6-8 i 8-12, podstawową przyczyną istnienia wszystkich skandh jest myślenie urojeniowe. W snach dowiadujemy się dość prędko, że kiedy my obserwujemy Świadomość potrafimy ten akt mentalnie przeprowadzić tylko w formie ich oddzielania , transcendentnie. Grupy/przestrzenie są na dodatek oddzielone granicami 5/6 i 8/9. Kiedy spoglądamy okiem Obserwatora czyli osiągniemy stań świadomości przełamujący granicę 8/9 wtedy wszystko jest immanentne i nieoddzielne. Pamiętam taki moment po przebudzeniu kiedy zorientowałem się że „po tamtej stronie” wszystko jest upakowane tak gęsto, że nie ma pomiędzy „osobami” i „przedmiotami” żadnej rozdzielności a „tu” na jawie pomiędzy przedmiotami i osobami są ogromne odległości. Kiedy przekroczymy skandhę formowania(Nicość 8/2) doświadczamy skandhy świadomości czyli tego co w śnieniu nazywam doświadczeniem Szczeliny 8-12 lub Nieprzejawieniem a jak chce dzogczen czystą podstawą Świadomości. Jak mawiają nauczyciele buddyzmu „Skandha myślenia jest jak toczący się potok, natomiast skandha formowania przypomina zmarszczki na wodzie. Kiedy pozostaje tylko skandha świadomości, nie ma już fal na czystej, stojącej wodzie”. Oczywiście „biada temu” kto utrwali w umyśle wyobrażenie wody, fal i ich zaniku 🙂 To nic innego jak Lacanowskie Wyobrażone, Symboliczne i Realne.
Nie byłbym sobą gdybym nie zapytał snu o „Morze cudownych ozdób Tathagaty”:
To długi wielo -przegubowy autobus/pociąg(funkcja falowa czyli przestrzeń pomiędzy granicami 5/6 i 8/9 ) prowadzony przez Czarnego (!) który w moim przekonaniu robiąc to złośliwie zmienia kierunki łamiąc rozkład jazdy i prawa fizyki szuka sobie tylko znanego sposobu który prowadzi do tego aby nie zabrać mnie na pokład. Ja w tym pojeździe (!!!) raz jestem to znów z niego wysiadam starając się ominąć momenty kiedy przegubowiec robi zwroty w innym kierunku w którym mi jest po drodze. Wtedy wysiadam na przystanku i czekam na normalnego kierowce aby podjechać kawałek dalej. Kiedy ponownie znajduje się w pojeździe dharmy widzę że robi się w nim coraz bardziej pusto. Ubywa elementów wyposażenia. Mam zwyczaj stać na tylnym pomoście .Obok wciąż spotykam tam jakiegoś starszego faceta u kresu wytrzymałości. Kiedy opuszczam ten pojazd w momencie kiedy robi kolejny zwrot aby łamiąc prawa fizyki zawrócić o 180 stopni i zjechać ze szklanej galerii w dół słyszę głos śnienia informujący mnie że pasażer zmarł. Pytam czy na pewno zmarł czy tylko stracił przytomność. Nie , zmarł powtarza głos.
Pasażer to oczywiście mój własny cień jeden z tych które morduję czynnie lub biernie je pozbawiam życia, od początku swojej podróży , pojawiają się najczęściej po lewej stronie. Szklana galeria to oczywiście granica 8/9 i Kryształowy Wir a pojazd to dharma jak widać kierowana przez Wielkiego Czarnego 8/1, wcale nam ten kierowca nie sprzyja, skoro sami sobie nie sprzyjamy, jest rodzajem pułapki która wiezie nas w różnych kierunkach. Ci którzy umierają, a raczej ci którzy umierają swoimi cieniami są właśnie tymi ozdobami w naszyjnika Tathagaty – Sziwy <10(ten pojazd to dharma i taniec Sziwy) bo Mahakala8/1 jest jego lustrzanym przejawieniowym odbiciem. We śnie umrzeć to tyle co przekroczyć te lustrzaną granicę w stronę Nieprzejawienia w punkcie urojeń które umierają. W nieprzejawieniu nie ma bowiem życia biologicznego.
Kiedy osiągniemy stan doskonałej wdzięczności i równowagę trwałego nieulegania emocjom Dusza 7 na nas ślepnie, przestaje nas widzieć, tak jak kot traci świadomość obecności myszy która przestała się poruszać. Stajemy się tożsami z Atmanem 7 , doświadczamy wtedy tej wielkiej samolubnej miłości Duszy do samej siebie która powoduje Jej oddzielenie od Źródła Świadomości , miłości do swojego przejawiania się. Osiągnięcie tej przezroczystości wobec duszy to rodzaj oświecenia ale tego mniejszego- to stanie się buddą Nirmanakaji. Do tego stanu wiezie nas pojazd dharmy ale pamiętajmy, że kierowcą jest Czarny 8/1 i jego lokalne hipostazy Cienie. Nie łudźmy się, że na trwałe samodzielnie osiągniemy Nieprzejawienie. Na drodze do tego stanu stoi nasza własna Dusza 7 która decyduje o powrocie, my sami możemy najwyżej dotrzeć na Wyspę Świętych 6 lub jak wspomniałem stopić się z poziomem atmanicznym duszy 7. Nawet stanie się przezroczystym, tożsamym z duszą jest jedynie cząstkowym oświeceniem a podróż ze zwrotami kierunków w rozumieniu rzeczywistości jest niczym innym jak urojeniową minusowością która nie pozwala nam opuścić pojazdu dharmy ponieważ jak wspomniałem podążanie drogą dharmy* może być i zazwyczaj jest pułapką. O tym mówi również Sutra Surangama jeżeli dokładnie się w nią wczytamy. Moje zachowanie polegało na wykorzystaniu pojazdu Mahajany** wtedy kiedy jedzie w pożądanym dla mnie kierunku a kiedy zmienia trasę wysiadam i czekam na mniejszy pojazd (Hinajany) bo ten Wielki już się na przystanku na którym go opuściłem nigdy po raz drugi nie zatrzyma i o tym wiem we śnie .To jest ta przewrotność Wielkiego Czarnego 8/1 o której wspominałem mówiąc o kierowcy pojazdu .
Jak już wspominałem , myli się ten kto sądzi, że o pełnej realizacji decydujemy sami.
Moment powrotu duszy przedstawia kolejny sen, po obudzeniu długo pozostawałem pod wrażeniem jego wymowy.
Moja ukochana (7)stoi w głębi ekranu, ktoś kto jest doskonałym pływakiem znajduje się gdzieś z prawej strony ale jest dla mnie nieuchwytny . Z lewej jest jeszcze ktoś czwarty jakby męska reprezentacja mojej ukochanej czyli personifikacja pola przejawiania się mojej duszy indywidualnej. Przychodzę aby naprawić relacje z nimi wszystkimi. Opowiadam, że na Ziemi skończyłem remont domu (świadomości), pozostał już tylko długi korytarz dzielący dom na dwie połowy. Kończę w nim odtwarzać stare ornamenty które są malowane w sposób iluzjonistyczny (!!!), wszyscy wybuchamy śmiechem kiedy wypowiadam słowo iluzjonistyczny. W tym samym momencie kiedy spoglądam na roześmianą twarz mojej ukochanej, stojącej w głębi ekranu śnienia, przy jakiejś poprzecznej balustradzie, Ona odwraca się i skacze głową do dołu , do rzeki płynącej, jak się okazało, pod mostem na którym staliśmy wszyscy czworo. Rzeka płynie w górę ekranu śnienia.
To Granica 8/9. Ja i personifikacja duszy z mojej lewej strony jesteśmy wstrząśnięci jej odejściem. Podbiegamy do balustrady i szukamy wzorkiem ciała naszej Duszy 7 czyli naszego Pola Indywidualnego Przejawiania się . Pośród kryształowo czystego nurtu rzeki(Dharma w swoje najczystszej formie) przez moment wydaje się, że widzimy jeszcze jej ciało ale to jakby traciło swoją oddzielności od nurtu. Biegniemy na lewo aby zejść z mostu po tej stronie, ponieważ boimy się skoczyć za Nią na wprost , wiemy że już jej nie dogonimy, mamy jednak nadzieję , że ta część Świadomości która jest doskonałym pływakiem zrobi to za nas. Nie widzimy jednak jego ciała w wodzie ani na moście. Zniknął w momencie skoku Pola przejawiania się duszy do kryształowego nurtu płynącego w górę ekranu śnienia.
Obudziłem się w pomieszaniu, w nie przebrzmiałym jeszcze do końca śmiechu i dopiero rodzącym się smutku.
Zamiast skakać wprost za Duszą, w nurty świętej rzeki, szukałem obejścia i dbałem o swoje bezpieczeństwo. Co z tej nauki ma wyniknąć ?
Zasypiam i ledwie zamknąłem oczy musiałem się uchylić w prawo przed opadającym ostrzem po lewej stronie. Co to było ? Ja to wiem. To słynny most, cienki jak ostrze miecza biegnący środkiem otchłani od Granicy 8/9 do Źródła Kryształowego Wiru, do Jego Nieprzejawionej Świątyni . Wciąż piszę o tym, że nie można się na niej wahać. Jak widać wiedza i zrozumienie to jedynie połowa sukcesu. Sen pokazuje, że samowyzwolenie nie jest takie proste jak można by to wnosić po zapoznaniu się z jak najbardziej właściwymi zaleceniami 🙂
Właśnie dlatego dzogczen, Dźnianajoga, kabała czy gnoza w formie jaką znamy tu w Europie nigdy nie wygrała z religijnością popularną, z jej obrzędowością, prowadzoną w zastępstwie wiernych przez kapłanów. Ani jedna ani druga z form duchowości nie jest lepsza, jest tak samo nieskuteczna kiedy nie zostaniemy wezwani do powrotu. I odwrotnie, każda metoda okazuje się cudownie wydajna kiedy zostaliśmy wezwani, czyli obdarzeni łaską wiary.
Gnoza czy mistycyzm,będący jej formą , najczęściej przegrywa z religijnością obrzędową. W Europie czy na bliskim i dalekim wschodzie jest tak samo nieskuteczna w pierwszym z wymienionych przypadków, wymaga natomiast ogromnego nakładu czasu i zaangażowania. Obrzędowa gra pozorów jest dla większości wiernych atrakcyjniejsza a jej skuteczność lub jej brak są identyczne !
*Dharma oznacza „prawo” „regułę” chociaż ma i inne znaczenia. Kiedy myślimy oDharmie Buddy, czyli nauce Buddy. Wtedy piszemy ją dużą literą, dharma z małej litery – w znaczeniu abhidharma: zjawiska ( fenomeny) i czynniki mentalne składające się na naszą rzeczywistość. W zależności od szkół są one różni klasyfikowane. Oznacza również przepływ, strumień.Dharma oznacza „wszystkie zjawiska”. To znaczy „całą egzystencję”. Ale również nauki Buddy Śakjamuniego. n Dla przykładu podążamy za dharmą, studiujemy dharmę, w tym kontekście nie możemy powiedzieć, że studiujemy wszystkie zjawiska, albo że wykonujemy praktykę wszystkich zjawisk. Dlatego właśnie napotyka się trudności dokonując przekładu.
**Hinajana – oznacza Podrzędny Pojazd,Gorszy Wóz,Niższy Wóz (w palijskim:hina to;1.gorszy, niższy,2.pozbawiony), choć często tłumaczy się tę nazwę jako Mały Wóz. Nazwa hinajana współcześnie jest używana jako określenie podstawowego poziomu nauk buddyjskich przez tradycje mahajany. Nieprzerwany przekaz nauk dawnych szkół hinajany istnieje nadal m.in. w buddyzmie tybetańskim. Według VI Synodu Buddyjskiego w Rangunie – używania określenia „hinayana” w odniesieniu do szkół współczesnego buddyzmu powinno się zaprzestać .
„Anando, tych pięć rodzajów odbiorczych skandh — formy, odczuwania, myślenia, formowania i świadomości — rozwija się wraz z pięcioma rodzajami złudnego myślenia. A więc tworzonych jest również tych pięć rodzajów złudnego myślenia.
Chciałeś również znać głębię i zakres każdej sfery. Forma i pustka są granicami formy. Kontakt i rozdzielenie są granicami odczuwania. Pamiętanie i zapomnienie są granicami myślenia. Niszczenie i tworzenie są granicami formowania. Wkraczanie głębokiej czystości, by zjednoczyć się z głęboką czystością, przynależy do granic świadomości.” (SS.)
Aby jeszcze głębiej przełamać wasz sceptycyzm co do urojeniowości tego czego doświadczamy zmysłowo polecam książkę Oliviera Sacksa „Antropolog na Marsie” i opisany tam przypadek Virgila który stracił wzrok jako noworodek z powodu katarakty, odzyskał go po późniejszej operacji ale w związku z tym, że jego mózg nie nauczył się widzieć kiedy wychodził z domu widział rzeczywistość rozkawałkowaną , patrzył na coś lub zauważał to tylko wtedy, gdy go o to proszono. Nie wiedział jak używać oczu widział ale nie patrzył ! Nie zdawał sobie sprawy z odległości. Czasami wydawało mu się, że powierzchnie i obiekty wynurzają się przed nim, że są bardzo blisko, podczas gdy tak naprawdę były wciąż dość daleko. Szczególnie niebezpieczne były dla niego schody, ponieważ patrząc na nie, widział płaską powierzchnię równoległych i krzyżujących się linii.Virgil bezustannie wyłapywał z otoczenia przeróżne szczegóły: kąt nachylenia jakiegoś przedmiotu, krawędź, kolor, ruch ale nie umiał ich zsyntetyzować, odebrać ich wszystkich jednocześnie. Nie mógł pojąć dlaczego wieżowce się nie przewracają. Pojęcie przestrzeni było dla niego niezrozumiałe. Dla człowieka niewidomego ludzie istnieją dopiero wówczas, kiedy mówią. Ludzie są w ruchu, są „czasowi”, przychodzą i odchodzą. Pojawiają się znikąd i znikają. Nie potrafił rozpoznać wizualnie żadnych dwuwymiarowych kształtów, nawet tak prostych jak kwadrat czy okrąg, które bez problemu rozpoznawał dotykiem . Dotknięcie kwadratu nie miało dla niego nic wspólnego z jego wyglądem. Niewidomy który zaczął widzieć ma identyczny problem z pojęciem szerszej, o jeden zmysł, rzeczywistości podobnie jak człowiek próbujący doświadczyć świata pozazmysłowego a raczej nadzmysłowego. Nie mogąc przezwyciężyć braku spójności otoczenia, którego my, a ściślej nasze mózgi, patrzące od urodzenia już nie dostrzegają, Virgil oślepł psychicznie mimo, że oczy miał zdrowe. My również nie zrobiliśmy niczego innego, oślepliśmy, nie mogąc ogarnąć wielopłaszyznowości innych form przejawiania się rzeczywistości, nie dostrzegamy ich. Kiedy na moment uda na się uruchomić dodatkową percepcję pozazmysłową tego co „ujrzeliśmy” nie traktujemy jako realności naszej egzystencji a jedynie jako iluzję, wraz z upływem czasu staramy się o tym „niefortunnym” doświadczeniu zapomnieć. Twierdzimy, że to z czym nie możemy się zetknąć fizycznie. np. dotknąć, ujrzeć jedno dwu lub trójwymiarowo, powąchać, usłyszeć nie istnieje. Jeżeli nasz mózg nie potrafi tego doświadczenia zinterpretować nie ujrzymy niczego! Skoro oko nie widzi czegoś bardzo małego czy ujrzy coś co przekracza nasze pojęcie o rozmiarze? W fizyce granicą percepcji jest stała Plancka, granica pomiaru, granica wszelkiej podzielności. „Odległość Plancka”najmniejszą możliwą odległość pomiędzy dwoma przedmiotami, które pozornie przylegają do siebie. Podobnie „czas Plancka” najmniejszy możliwy interwał czasowy. Czy jest również górna nieprzekraczalna granica odległości i czasu niemierzalna naszą ludzką skalą? A czy istnieją skale obiektywne, pozaludzkie ? Czy zapach przekraczający nasze zdolności recepcji jest nadal zapachem czy może już światłem albo dźwiękiem dla nieludzkiego oka czy ucha,? To co nam wydaje się materialne i trwałe dla „niekogoś” jest niepostrzegalne ? Nasza rzeczywistość powstała dopiero wraz z rozwojem świadomości ? Skoro jej ewolucja nie została zakończona czy rzeczywistość będzie rozwijała się, rozszerzała nadal ? Czy percepcja ogarnie całą Rzeczywistość istniejącą obiektywnie, ponadludzko, czy zawsze na jej straży będą już stały nasze dwie stałe Plancka, dolna i górna ? Czy to co poniżej i powyżej „zasłony” Plancka nie jest jedną rzeczywistością ? Czy jest taki „Ktoś” dla kogo jest ona jedna i niepodzielna? Czy w jakiś sposób jego jedna rzeczywistość obejmuje również nas a jeżeli tak to w jaki sposób a jeżeli nie to dlaczego ? W ogóle co znaczy słowo dlaczego, czy nie jest ono jeszcze jedną „granicą Plancka” ? Czy gorący poziom brahmaniczny , jego Nicość 8/2 to nie moment narodzin naszego wszechświata i przejawienia Świadomości zyskującej w ten sposób czas i przestrzeń do działania. Ten duchowy upał to owe słynne 100 000 000 000 000 000 000 000 000 000 000 stopni, w tym przypadku nie ma znaczenia czy Celsjusza czy Kelwina. Poziom 8/3 to przestrzeń o średnicy 10 do -33 potęgi, podczas gdy dzisiejsza średnica jądra atomu to 10 do -13. Ten wybuch na swojej protoczasowej płaszczyźnie istnienia trwa wciąż jeszcze. Coś co jest niemal poza czasem nie zmienia się w znany nam sposób, tak zmienia się jedynie jego echo, zwierciadlane odbicie ? Okres ekspansji inflacyjnej trwający 10 do -35 lub 10 do -32 sekundy powiększył wszechświat 10 do52 potęgi. Od rozmiaru jądra atomu do wielkości jabłka. To jabłko(!) zobaczycie w snach progresywnych. Właśnie takich rozmiarów jest Nieprzejawienie 8-12. W Krajobrazach opisałem sny o tej „golfowej piłce” wyniesionej ze Świątyni pod wezwaniem, nomen omen, Ducha Świętego. Od momentu powstania Granicy 8/9, do dzisiaj wszechświat rozszerzył się już tylko 10 do 9 potęgi. Pole wielkości jabłka było/jest(!) jedynie polem sił i było/jest w zasadzie jednorodne, nie zawiera w sobie cząstek materii, tak jak to „jest” to we wnętrzu Nieprzejawienia 8-12 kiedy podróżujemy tam w snach. Powstają zagęszczenia które swoimi korzeniami tkwią poza czasem i poza pierwotną przestrzenią, wielkości jabłka. To pierwotne formy Nicości 8/2, potem dopiero powstaje pierwsza -Złota Matryca- kosmicznej tkaniny, Zasłona Bytu. Płaszcz Metatrona 8/3. Metatron paradoksalnie jest Tym Który Jest (!) na zewnątrz płaszcza a nie w jego wnętrzu, we wnętrzu Złotej Zasłony jest Nicość 8/2 a w niej zawiera się Nieprzejawienie. Metatron jest Odbiciem Nieprzejawienia 8-12 w Zwierciadle 8/9=13 Tkaniny- Matrycy/Zasłony/Płaszcza.
Wszechświat jest w owej chwili absolutnie Czarny (8/1!) i panują w nim niewyobrażalne temperatury 8/2. Mniej więcej po 200 sekundach powstają pierwsze izotopy wodoru i helu. To właśnie ten względny i zarazem absolutny wymiar czasu oddzielony Złotą Matrycą 8/9 jest warunkiem kreacji która po naszej stronie Granicy 8/9 pozornie się rozwija a po tamtej jest niezmienna, czasowo i przestrzennie. Płaszcz/Zasłona/Ganica 8/9 to bariera Plancka. Tę granicę czasu Plancka 10 do -43 sekundy, potrafi przekroczyć jedynie mistyk. Fizycy tego nie potrafią na drodze obliczeń i badań. Fizykom jednak zdarzają się chwile wglądów mistycznych wywołane ogromną koncentracją myśli i wtedy wyznają, że ujrzeli coś niewiarygodnego :„struktura przestrzeni zapadła się tak głęboko w stożek grawitacyjny, że czas przebiegał tam od przyszłości do przeszłości, aby rozbłysnąć u końca stożka miliardami chwil wieczności”. Czyż to nie mistyczny obraz Kryształowego Wiru we wnętrzu Szczeliny 8-12 opisany przez pewnego żeglarza Świadomości? Jak już wiele razy wspominałem nie da się odróżnić energii jako takiej od Świadomości. Nicość 8/2 ,czyli dla fizyka próżnia kwantowa, jest sceną na której cząstki pojawiają się i giną w niewyobrażalnie krótkim czasie. Nicość to prawie nic, jednak to znacznie więcej, a raczej całkiem inaczej, niż „Nic” Nieprzejawienia 8-12. Materia to jedynie skamielina, pochodząca z najdawniejszego okresu kiedy pomiędzy interakcjami zachodziła idealna równowaga jak pomiędzy Nigredo i Albedo 8/1. Ten moment narodzin czasu i przestrzeni wciąż istnieje u wlotu do „worków” czasowoprzestrzennych jakie rozszerzają się w głąb Przejawienia czyli „do wewnątrz” Nieprzejawienia. Bergson kiedyś powiedział – kreacja to”zanikający gest”, inaczej mówiąc ślad wydarzenia, które znikło zanim powstało. Świat jaki obserwujemy to wyraz utraconej symetrii jaka jeszcze istniała na progu Nicości 8/2,oczywiście kiedy patrzymy na to z naszej strony.
Jean Guitton : „Wydaje mi się, że poza barierą Plancka ukrywa się jakaś forma pierwotnej energii o nieograniczonej mocy i Czas Absolutny, bezkresny, który nie był jeszcze otwarty, podzielony na przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W tym okresie kiedy czas nie miał jeszcze owego symetrycznego uporządkowania, teraźniejszość była tylko lustrem dla tego czasu absolutnego, który nie płynął, analogicznie do totalnej niewyczerpanej energii, to Stwórca .”
Dlaczego zatem to wszystko co widzimy i nad czym rozmyślamy zaistniało? Dlatego, że w taki sposób dla naszego splątanego umysłu który jest jedynie zawirowaniem mającym swój początek wszędzie i nigdzie, jawi się jako osobność, fałd zasłony która jest całością . Aby tego nie dostrzegać musimy postawić pomiędzy tamtą i tą stroną Zasłony wiele barier myślowo zmysłowych. To spostrzeżenie ściśle wiąże się z odpowiedzią na pytanie; czy wszechświat się rozszerza ? Kto to powiedział ? Fizycy? A jeżeli w pewnej zamkniętej dla nas „przestrzeni” rozszerza się i kurczy jednocześnie? Wystarczy jedynie myślowo przenicować na drugą stronę „worek” wszechświata i wszystko się odwróci. Te dwa procesy zachodzą dynamicznie i jednocześnie bo ocena co się wydarza zależy od tego kto nadaje skalę i jakie zajmuje miejsce w obserwacji. To coś znacznie więcej niż Interpretacja Kopenhaskiej.
Czy postępujący w Przejawieniu rozwój świadomości równoważny jej zatracie nie jest próbą odzyskania przez zwierciadlane odbicie doskonałej symetrii Nieprzejawienia ? Próbą z Konieczności(!) udaną ponieważ samoświadoma jednostka w urojeniowej iluzji oddzielności jest odwróconą na nice Wszystkością.
Stąd niepojęta skłonność do samoorganizacji cząstek w coraz bardziej uporządkowane struktury próbujące unieść coraz większą świadomość, mimo przeciwstawnej sile entropii. Świadomość podlega innym zasadom niż fizyczne prawa termodynamiki, Ona dąży do niedążenia (z naszego punktu widzenia) , jest wyrazem dążenia Przejawienia do równowagi pomiędzy Nieprzejawienia. Może się to dla naszego sposobu widzenia rzeczywistości przejawiać jako prawo topologicznej stabilizacji ładunków; Cząstki zawierające w swojej strukturze naprzemienne łańcuchy atomów łączą się w stabilne układy z konieczności! Różne formalnie pierwotne kombinacje dają różny efekt końcowy. Może powstać materia niebiologiczna dająca formacje mineralne, związki chemiczne, kryształy lub taka która generuje formacje biologiczne rozmnażające się w inny sposób niż na przykład hadrony czy minerały. Prawdopodobieństwo jest niczym innym jak Koniecznością. Nie ma przypadku są jedynie różne stopnie uporządkowania, nasz umysł nie w pełni rozpoznając hierarchie tych stopni łatwo przychodzi do wniosku o przypadkowości zdarzeń. Wyższe hierarchicznie przyczyny decydują dla nas niepostrzegalnie o tym co wydarza się na poziomie niższym, nawet na poziomie subatomowym. Gdyby siły jądrowe spajające atomy czy siły elektromagnetyczne pomiędzy elektronami a jądrem były inne o ułamek procenta nasz wszechświat wyglądałby zupełnie inaczej, ponieważ zmieniło by to rodzaj oddziaływań wewnątrz atomów prowadząc do powstania konkretnych pierwiastków i reakcji chemicznych zachodzących w takiej wersji natury co zapewne stoi u podstaw wszechświatów równoległych. Gdyby atomy naszego ciała przybliżyły się do siebie w oddzielającej je gigantycznej próżni o niewielki ułamek procenta to zniknęlibyśmy z tej płaszczyzny istnienia. Jak już zauważył Swedenborg to co niewidzialne jest również materią tyle że inną , niekoniecznie subtelniejszą, być może zatem siły oddziałujące wewnątrz atomów odpowiadają za tworzenie rzeczywistości równoległych, nisz ekologicznych dla różnorakich bytów fizycznych, również tych które bierzemy za duchowe. Różnimy się zatem od aniołów i demonów jedynie stopniem uporządkowania i sił oddziałujących pomiędzy cząstkami subatomowymi ? Na dodatek cząstki elementarne nie są przedmiotami a przejściowymi skutkami nieustannych interakcji pola, czymś w rodzaju splątania, stanu pośredniego wynikającego z sieci oddziaływań o którym często piszę przy okazji Czystej Podstawy Świadomości(Nieprzejawienie) a które nazywa się w fizyce kwarkami i gluonami(ja bym to określił polem gluonowym ale fizycy zapewne widzą to inaczej, określenie gluonów polem gluonowym daje lepsze pojęcie o tym skąd owe kwarki się wyłaniają). Nie mogę się powstrzymać przed dygresją na temat samej nazwy kwark bo gluony najwyraźniej mają kleisty źródłosłów. Nazwa kwarków pochodzi od samego Jamesa Joyce’a i jego „Finneganów Trenu”, książki -„pępka snu”, dostatecznie dziwacznej, wywracającej słowa i znaczenia na nice, w tym wypadku quaker-qark. Wiążę to z Kwakrami-trzęsącymi się. Członkami Stowarzyszenia Przyjaciół. Wyznawców światła z XVII w. Aż prosi się o przypomnienie Bractwa Sarmoung. Nie chodzi zatem, jak twierdzą niektórzy polscy komentatorzy Trenu, o cenę sera za trzy marki. Zamiana kwakra na kwark pozwala wyłowić z tego słowa wiele innych sensów tak jak czynił to J. Lacan zainspirowany Joycem. Dzięki dziwaczności tego słowa można było, po odkryciu pierwszych trzech kwarków, przypisać im wiele transcendentnych znaczeń, tak jak ich natura dająca się obserwować tylko pośrednio(dzisiaj odkryto ich już sześć par, sześć kwarków i tyleż antykwarków) jako byty matematyczne lub po reakcji elektronów o nie się potykających. Kwarki nie występują w przyrodzie swobodnie. To mikroskopijni skazańcy dożywotnio pozbawieni wolności. Ich więzienia fizycy nazywali hadronami, mają zawsze dwójkę lub trójkę lokatorów. Zależnie od składu zamieszkującego celę, wśród nich wyróżniamy protony, neutrony, kaony, piony, ypsilony i kilka innych. Jeżeli skazańcami są dwa kwarki górne i jeden dolny, mamy do czynienia z protonem, jeśli dwa dolne i jeden górny – z neutronem i tak dalej. Z tego miniaturowego więzienia jeszcze na naszą stronę „nikt” nigdy nie uciekł. Widać wyjście znajduje się z „tamtej strony”. Co więcej mimo sporej swobody wewnątrz hadronów gdy tylko spróbujemy kwarki oddalić od siebie, natrafiamy na silny opór(za opór odpowiadają gluony działające jak guma ekspandera zwana „asymptotyczną swobodą”, przypominająca pozorną autonomię hipostaz od archetypu u Junga). Gdy użyjemy ogromnej energii aby rozbić hadron energia spowoduje powstanie nowej pary kwark-antykwark, nie uzyskamy wolnych kwarków, z jednego hadronu powstaną dwa !!!
Jest w tym jakaś dziwna analogi z naszą funkcją w Przejawieniu, i naszą jego świadomością, w obrębie małej karmy 1-5 .W naszej relacji do Duszy 7.
Zapytałem snu czym są gluony owa guma która trzyma kwarki. Sen odpowiedział że to pole typu „Iwona” czyli nie dająca się zwerbalizować, dwoista przestrzeń która ma cechy sprężystości analogiczne do tych jakie obserwujemy w cisowym łuku.
Kwarki zdają się być granicą naszej iluzji istnienia materii jako rzeczywistej. Jak wynika z moich snów kwarki są przedbytami z poziomu krzyża i antykrzyża(swastyka i sauwastyka), czyli poziomu <10.
Na pytanie jaka jest ich funkcja odpowiedź snu brzmiała ; tańczą z sobą w parach czerpiąc energię z dwóch rodzajów zimnej energii, białej i czarnej. Dziwna to odpowiedź bo sugerowałaby, że to my, nasza splątana percepcja dostarcza im energii. Urojeniowa moc przejawionej części Świadomości determinuje ich istnienie. Tak jakby to co przejawione przeciągał „punktowo” Nieprzejawienie w formie kwarków na swoją stronę. Zapewne chodzi również o urojeniowe wyobrażenia jakie tworzymy na ich temat.
Jak zwykle wszystko jest odwrotnie i bardziej do góry nogami niż się umysłowi zdaje!
A , jeszcze jedno, kwarki ze snu wciąż na nowo odzyskują pamięć jak mają tańczyć ponieważ nie pamiętają tego same z siebie a dopiero w interakcji z innymi kwarkami! Tak jakby pamięć była zdeponowana poza nimi jako osobnościami!
Na te elementy sen szczególnie zwracał moją uwagę. Pamięć , taniec i zimna energia białoczarna czyli dwubiegunowa i urojeniowo minusowa, generująca zstępowanie Świadomości ale i z naszych urojeń czerpiąca siłę do swojego istnienia być może jedynie dla nas i poprzez nas. I to jest chyba nawet cała tajemnica istnienia Przejawienia. Ono istnieje w świadomości bytów splątanych, samooszukujących się co do swojej oddzielności od Źródła.
Nie to żebym się wymądrzał ale wydaje się, że na podobny trop wpadł laureat Nagrody Nobla, fizyk Isidor Isaac Rabi (urodzony w Rymanowie) w reakcji na wiadomość o odkryciu mionu zapytał: „A któż go zamawiał ?”
Kwarki są zatem przedformami wyłaniającymi się z Nicości 8/2 (Ri-pole, pole zdychających koni tym właśnie jest Pole gluonowe, które powstaje jako zakłócenie zwierciadła podczas przekraczania go przez jeszcze w pełni nieprzejawioną przedcząstkę Czerwonego <10) po przekraczaniu Zwierciadła 8/9=13 przejawiają się jako pozorna wielość – zwierciadlane odbicie -Metatron 8/3 nieprzejawionej jedności Czerwonego <10 .
A oto i wspomniany fragment „Finneganów Trenu” dotyczący słowa kwark, jak widać nie ma w nim mowy o cenie sera, za to jest odniesienie do Wszechmogącego. Jak zwykle niewielu czytało ale wielu wiedziało co zostało napisane:
„-Niech kwarki trzy ma Mark!
Choć nieszczególnie nośny ma bark
Choć jest niezbyt celny i wart niewiele mark,
Strzyż, O Wrenorle Wszechmocny, strzyż nie byłby to śmieciuszki żart
Gdyby tak w mrocy hukać koszuli musiał ów stary ptak
I ruszać na łów gdzie są portki pstre, obszukiwać Palmerstown Park?
Hohoto pan pierzny Mark!”
James Joyce, Finneganów Tren, str. 383 w tłumaczeniu Krzysztofa Bartnickiego
Te przedcząstki a raczej jedna jednością Nieprzejawienia, przedcząstka o wielu obliczach, ponieważ zwielokrotnienie jest iluzją fizyków i zwykłych ludzi. W naszym, mistyków, rozumieniu ,w ogóle nie istnieje a przejawia się jedynie jako reakcja Ri-pola na nieprzejawione zaburzenie powierzchni Zwierciadła. Jednym słowem Metatron 8/3 jest reakcją na przekroczenie Zwierciadła przez odwrotność Nieprzejawionej Cząstki z „przestrzeni” Źródłowej czyli Czerwonego <10. Podstawą naszej rzeczywistości są zbiory pól czyli zaburzeń jakie spowodowała ta jedna cząstka Metatronowa(przejawieniowo boska !) przekraczając Zwierciadło 8/9=13 jeszcze jako Nieprzejawiona <10. Zbiór skutków mających wspólnie Konieczną przyczynę nazywamy właśnie Polem, również w sensie w jakim tego słowa używa fizyka kwantowa. Cząstki widzialne są czymś w rodzaju węzłów interferujących pól Zwierciadła 8/9=13 które przecież nie jest płaskie, a „pofałdowane” wchodzących z sobą w relacje. Polem pierwotnym , doskonałym o najwyższej symetrii bo Nieprzejawionym jest Kryształowy Wir Nieprzejawienia 8-12 a właściewi to co lezy u podstaw jego Punktu Źródłowego..
Trochę bylibyśmy rozczarowani gdyby Źródłowy Punkt z którego wynika Wir okazał się „czubkiem palca” opartym na klawiszu „enter” Nieprzejawionego, jedynie dla nas, komputera i Programisty 🙂
Konieczność prowadzi do zachowania symetrycznej struktury, zdeterminowanej przez warunki początkowe konkretnego wszechświata, na którą potrzebna jest energia czyli świadomość. Zatem ewolucja wynika z samej natury Świadomej energii. Konieczność również obala popularne wyobrażenie o wieloświecie on istnieje ale rozdziela się z „poziomów” Nieprzejawienia a konkretnie „dzieje się to” na tajemniczym poziomie 15. Przejawienie jest ze swojej natury kompletnie Koniecznie i aby wieloświat mógł w nim zaistnieć musielibyśmy zniknąć z jednego świata tego Przejawienia aby pojawić się na stałe w innym i prowadzić alternatywne życie, nie moglibyśmy żyć w stu równoległych rzeczywistościach które rozdzieliły się w punktach krytycznych .W teorii wieloświatów wszystko jest rzeczywiste w przeciwieństwie do Interpretacji Kopenhaskiej gdzie nic takie nie jest, ponieważ to obserwator materializuje ścieżkę , w wieloświecie musiałby się pomnażać na każdym skrzyżowaniu a obserwatorów byłaby nieskończona liczba. Byłby to świat podwójnie urojony czyli zapewne minusowy-piekielny.Tymczasem wszystko trzyma się w Przejawieniu kupy i się nie rozłazi ponieważ zamknięta w sobie Konieczność jest spowodowana tym, że wszystko jest wynikiem zaburzenia zwierciadła 8/9=13 przez jedną jedyną samoświadomą Cząstkę a nasze rojenie posiadania wpływu na rzeczywistość Nieprzejawioną urojona, taka sam jak wpływ cienia na przedmiot który go tworzy.
Właśnie dlatego „każda” przejawiona cząstka wie co dzieje się z drugą, co już zauważył Alan Aspect w roku 1982, przecząc tym samym przekonaniu Einsteina o realnej oddzielności cząstek. Tak jak w przypadku hologramu. Jeżeli „przedrzemy” go na dwie części każda z nich będzie zawierała cały , identyczny obraz , dalsze dzielenie nie zmieni tego faktu. To będzie wciąż ten sam, zupełny obraz tyle, że na wielości nośników. W naszym przypadku obrazem Źródłowej Świadomości jest urojeniowa świadomość oddzielności każdego z nas na „papierze” ciała. Dlatego właśnie możliwa jest podróż po Świadomości i unia mistyczna.
Musimy zrozumieć, że już na poziomie 8/1 , a nawet 8/3 , Świadomość bycia kimkolwiek jest jedynie iluzją w jaką popada nie w pełni doświadczający Pełni Świadomość. Na początku który wciąż jest ponieważ ulega iluzji że jest (!) , na poziomie 8, wszystko jest wysoce choć nie w Pełni uporządkowane, determinując , powielając, swój błąd bycia Tam „na górze” tu „na dole”. Musimy zatem przyjąć, że wszystkie fenomeny paranormalne i duchowe które wystąpiły choć raz na poziomach dostępnych człowiekowi wynikają z istniejącej struktury Konieczności. Jeżeli zdarzają się rzadko to jedynie z powodu ograniczeń jakie sami sobie postawiliśmy.
„ Mistyczne tradycje wielkich religii przestrzegają przed przypisywaniem zbytniej wagi zjawiskom towarzyszącym ludziom na drodze rozwoju duchowego, takim jak telekineza, prekognicja, wizje, ekstaza, lewitacja, rzekome przeżycia reinkarnacyjne i tym podobne. Oczywiście, takie doświadczenia mogą być ważne dla poszczególnych osób, a nawet dla jakiejś grupy, ale nie są one celem. Przede wszystkim nie należy ich interpretować błędnie jako znaku szczególnego wybrania. Te parapsychologiczne zdolności nie mają nic wspólnego z duchowością. Poprzez nie ujawniają się potencjały, które posiadają wszyscy ludzie, a które tylko nieliczni potrafią rozwinąć. Podobnie jest ze zdolnościami muzycznymi. Mają je wszyscy, ale tylko nieliczni stają się wirtuozami. Czy istnieje coś takiego jak talent mistyczny, który umożliwia ludziom zdobycie transpersonalnych doświadczeń jedności bez wchodzenia na drogę duchową jakiejś religii? Każdy człowiek bez przygotowania może zdobyć takie doświadczenia. Nie potrzeba w tym celu wykonywać żadnych specjalnych praktyk duchowych. Myślę o ludziach takich jak F. Holderlin, R.M. Rilke lub F. Nietzsche.Często jednak brakuje takim ludziom układu odniesienia, w którym mogliby zlokalizować swoje doświadczenia, albo odrzucają religijną wykładnię z powodów ideologicznych. Nietzsche nie umiał sobie wyobrazić, że można interpretować doświadczenia egzystencjalne w kontekście chrześcijańskim lub w ogóle religijnym. Stąd pozostał mistykiem, który zatrzymał się w pół drogi. Który, co prawda, przebił się do obszaru transpersonalnego, potem jednak stracił orientację. Lęki, obawy, uczucie opuszczenia i rozpaczy w obliczu „śmierci Boga” mogą, ale nie muszą się pojawić.”
(Co zaskakujące, odkrycie Śmierci Boga jest jednym z doznań na drodze mistyka. Bóg naprawdę Nieżyje! Ale jedynie w sensie biologicznym ; JB)
„Niemało ludzi z dużą łatwością osiąga szczyt – a gdy się tam znajdą, często wybuchają głośnym śmiechem. On śmiał się, dlatego, ponieważ oświecenie okazało się takie proste – ponieważ się przebudził i stwierdził, że rzeczywistość może być zupełnie banalna, a jednak doskonała. Nagle człowieka śmieszy cały ten mozół, cała teologia, cała filozofia. Dla kogoś, kto zdobył doświadczenie mistyczne, moralność schodzi na drugi plan. Wypełnia go wszechogarniająca miłość do wszystkiego i do wszystkich. Miłość staje się dla niego jedyną normą, przenika całe jego postępowanie.” Willigis Jager OSB
Do takiego człowieka odnoszą się słowa św. Augustyna: „Ama etfac quod vis” – „Kochaj i rób, co chcesz”. Jeśli twoje działanie przenika duch miłości, wypełnia ono samo z siebie wszystko, co zaleca moralność – i nie wyjdzie zuchwale poza obyczaje i zwyczaje, bo byłoby to nie do pogodzenia z miłością. Jak powiada Eckhart: „Cóż ci to szkodzi, człowiecze, jeśli pozwolisz Bogu być w tobie Bogiem?” (Kazanie 6).
Mogę zacytować Rumiego, jednego z największych mistyków sufickich :
„Jeśli istnieje jakiś miłujący na tym świecie, to jestem nim Ja.
Jeśli istnieje jakiś wierzący lub chrześcijański pustelnik, to jestem nim Ja.
Osad w winie, podczaszy i śpiewak, harfa i muzyka, umiłowany i świeca, napój i radość pijącego, to jestem Ja.
Siedemdziesiąt dwa wyznania i sekty na całym świecie nie istnieją w rzeczywistości.
Klnę się na Boga. Każde wyznanie, każda sekta to Ja.
Ziemia i powietrze, woda i ogień, nawet ciało i dusza to Ja.
Ogień piekielny, możecie być pewni, z płonącym przedsionkiem piekła, ba, nawet raj, Eden i rajskie dziewice, to Ja.
Ta Ziemia, to niebo i wszystko, co one kryją, aniołowie, elfy, geniusze i cała ludzkość, to jestem Ja”.
”Religia to niejako Księżyc, który w nocy oświetla Ziemię, ale świeci światłem Słońca. Gdy Księżyc wchodzi między Słońce a Ziemię, następuje zaćmienie Słońca. Podobnie jest z religiami. Słońce jest tym, co boskie. Ono daje światło religiom, ażeby oświetlały człowiekowi drogę. Jeśli jakaś religia nada sobie zbyt duże znaczenie i wciśnie się między Boga a człowieka, to zaciemni Boga. Wtedy następuje zaćmienie Boga. Klasyczne drogi duchowe są rodzajem map ducha, które pozwalają precyzyjnie określić, gdzie jesteśmy i jakie procesy duchowe nas czekają. Istnieją pewne różnice pomiędzy poszczególnymi drogami. Ale ostatecznie drogi te mają prawie taką samą strukturę podstawową. Wszystkie prowadzą na ten sam szczyt.”
„Niektóre osoby dzięki narkotykom przeżywają stany, które wynoszą ich poza codzienną świadomość. Jeżeli robią to pod opieką doświadczonego nauczyciela duchowego, takie doznania mogą okazać się pomocne. Ale jeżeli narkotyki są tylko przygodą, to nie ma wówczas elementu zwanego przez mistykę procesem oczyszczenia. To, że człowiek długo idzie jakąś drogą, odmienia go gruntownie. W doświadczeniu narkotycznym taka przemiana najczęściej się nie pojawia. Często są to tylko doświadczenia pseudomistyczne, które pozostają w sferze emocji. Pseudomistyka ruchu New Age nie odmienia człowieka. Zamiast tego utrwala stan przywiązania do ego, ponieważ oferuje przyjemne „doświadczenie jedności”, którym się ego szczyci, ego wciąż od nowa chce przeżywać przyjemne uczucie pozbywania się siebie. Prawdziwy nauczyciel zwróci im uwagę, że do tych doświadczeń prowadzi długa i ciężka droga, że jest to proces przemian, który czyni przezroczystymi struktury ego ludzkiej psychiki i który może prowadzić przez fazy dezorientacji oraz zwątpienia. Ostatecznie jednak człowiek dochodzi do punktu, w którym poznaje, że może swoje ego spokojnie pozostawić, by wejść na wyższą płaszczyznę rzeczywistości. Ktoś, kto poczynił takie doświadczenie -wszystko jedno, czy jako uczeń czy jako nauczyciel – nie będzie się starał nikogo do niczego nakłaniać. Doświadczenie mistyczne jest pradoświadczeniem. Ten, kto je czyni, nie może zatrzymać go dla siebie. Musi je wyartykułować i będzie to czynił w sposób, który odpowiada jego osobowości. A to właśnie najtrudniej zaakceptować instytucjom religijnym. Dlatego kościoły chrześcijańskie zmuszały mistyków i mistyczki do redogmatyzacji doświadczenia mistycznego”. Willigis Jager OSB
„Skończone ! – powiedział ktoś nad nim.
Usłyszał jeszcze to słowo i powtórzył je w swojej duszy:
„Śmierć się skończyła, już jej nie ma”.
Lew Tołstoj,Śmierć Iwana Iljicza