Proszę o informację na temat twórców objawień i ilości wykreowanych przez nich cywilizacji podobnych do naszej którym mogą się objawiać.
Stoję/stoimy w kolejce a może raczej w kolejce pionowej i poziomej co przypomina ogromną szafkę na buty, na brzegu zbiornika wodnego , czekamy na przeprawę. Ktoś z nadzoru sprawdza czy nie ma zagrożenia wybuchem. Czuję przez skórę jak i kilku innych że coś się tu szykuje , opuszczamy swoje „półki” i zanim jeszcze zarządzone ewakuację kolejki wycofujemy się z głębi ekranu ku obserwatorowi. Wszyscy jesteśmy ubrani w jednakowe czerwone kombinezony. Pozostali , ci którzy pozostali w swoich ciężarówkach ustawionych w kolejce na półkach wydaja się nie doceniać zagrożenia.
Widać nawiązanie do czerwonych, blokujących, prostokątów i jednego „cesarskiego”/zbiorczego z poprzednich snów. Oczywiście to poziom kauzalny/czerwony 5, granica 5/6
Zasypiam ponownie.
Odziedziczyłem dwór . Już nie pierwszy raz w snach dziedziczę czyjąś tradycję. Z zewnątrz wydawał się niewielki ale w środku jest ogromny. Niby jestem jego przyszłym właścicielem ale ni mam wiele do gadania bo we dworze znajduje się szkoła z internatem dla panienek z dobrych domów, tak zwana pensja. Sam dwór jest w środku zachwycająco start, wszędzie pełno starych bibelotów, jest nawet wielopiętrowy stary domek dla lalek (!!!)sprzed kilkuset lat. Stropy ze starymi belkowaniami. W pierwszej części snu zwiedzam część dworu po lewej stronie ekranu śnienia skąd wyprowadzili się już dawni (najstarsi)lokatorzy poza jednym. To stary bardzo znany aktor do którego ściągają do dziś dnia pielgrzymki (!!!)jego dawnych wielbicieli. Jakaś młoda dziewczyna wpadając w przesadny patos deklaruje że będzie o niego dbała do końca życia. Myślę sobie że to fajnie i ma facet szczęście że o nim pamiętają i mimo naiwności takich młodzieńczych deklaracji jest to w sumie miłe. Wnętrza mojej części są nieco zdewastowane , proste , bez żadnych ozdób , nie tak wyrafinowane jak w drugiej części dworu po prawej stronie , dzisiaj zamieszkanej, ale puste pomieszczenia blisko okien wydają się być w lepszym stanie. Teraz po obejrzeniu pustostanów udaję się do części zamieszkałej przez jakichś poważnych rezydentów i zajętych na pensję . Wchodzę to tu to tam, przepraszając mieszkańców i tłumacząc wciąż od nowa że jestem spadkobiercą tego dworu ale przyszedłem tylko na chwilę i tylko w celach poznawczych i proszę aby się nie niepokoili moją wizytą bo nie mam wobec nich żadnych roszczeń. Nikt mnie nie wygania. Podziwiam odrzwia , naprawdę starożytne, pięknej snycerskiej roboty, belkowania stropów , ozdobne sztukaterie , meble, to właśnie z jednym z tych pokoi moja uwagę zwraca wielopoziomowy domek dla lalek, ogromny i stary. W tym samym pokoju jeden z dwóch mężczyzn tu zamieszkujących stara się przede mną ukryć flakony z kompozycjami (!!!!), zabierając niektóry z nich z zaskakująco nowoczesnego regału(Ciężarówki z pierwszego snu stały właśnie na takim regale , oczywiście skala jest zmieniona) , jak sadzą we śnie flakony zawierają perfumy ( w jednym z pierwszych snów z tego cyklu dawano mi je już do powąchania !!!) jakby chciał ich najnowsze rodzaj czy może wzornictwo samych flakonów zataić przede mną. Mówię pojednawczo żeby się nie fatygował , ja już się odwracam bo mnie nie interesuje czym oni się tu zajmują , ja przyszedłem po oglądać dawne wyposażenie, stare zabytkowe przedmioty , mówiąc to odwracam się od nowego regału w stronę właśnie wspomnianego wcześniej starego piętrowego domu dla lalek. Chyba ich tymi słowami uspokoiłem , zresztą zaraz wyszedłem. Zwiedzam dalej, idę korytarzem w prawą stronę. Po jego prawej stronie zaglądam przez oszklone drzwi do wielkiej sali chyba dawniej była balową a dzisiaj jest tu luksusowa stołówka z długimi stolami przy których siedzą właśnie w długich rzędach pensjonarki ubrane w jasne , niemal białe suknie w starym jeszcze dziewiętnastowiecznym stylu. Długie , fałdziste , niemal skrzypiące krochmalem. Jadalnia jest bardzo długa i prowadzi do niej wiele drzwi z ciągnącego się w głąb dworu korytarza. W sali jest bardzo jasno , nie tak jak w pomieszczeniach zamieszkałych przez rezydentów tam jest dość ciemno. Podobnie jasno było w części już opróżnionej z mieszkańców , tej bardziej prymitywnej.
Zachodzę do jeszcze jednego z prywatnych pomieszczeń , natykam się tu na znanego współczesnego kompozytora (!!!), mieszka tu wraz z żoną (We śnie tożsamości użycza mu Krzesimir Dębski). Mnie w tej rozmowie również towarzyszy moja żona. Tego typu rozmowy w snach są uzgodnieniem stanowisk , pewnym rodzajem synchronizacji rozmówców. Podobną miałem z Lucyferem zanim mi pozwolił na głębszą eksplorację Świadomości.
Rozmawiamy o różnych sprawach. Wiem że znalazłem się w nieco niezręcznej sytuacji więc postanawiam ją wyjaśnić od razu. Przepraszam za mój dawny pomysł stanięcia z nim w szranki w konkursie na hejnał naszego miasta. On odpowiada ,że nie ma o to do mnie pretensji, słuchał mojej kompozycji(!!!) i poza kilkoma ewidentnymi błędami formalnymi jest pomysłowa i całkiem interesująca.(Chodzi o moją próbę stworzenia własnego wszechświata.) Ja podkreślam że nie mam żadnego przygotowania kompozytorskiego i to była taka amatorska kompozycja, trochę moja a trochę inspirowana pomysłami innych kompozytorów. Podkreślam , oddając szacunek jego dziełu, że włodarze miasta kierowali się zapewne nie tylko pięknem (zdaję sobie sprawę we śnie z tego że trochę przeciągam strunę :))jego dzieła ale i status jego twórcy , podkreślając zatem jeszcze raz wielkość jego dzieła nie i niemożność równania ich , to dwie różne klasy profesjonalna i amatorska, konkluduję że po 50 latach kiedy powie się ,że autorem kompozycji był K.Dębski każdy będzie wiedział kto to , gdyby kompozytorem był J.Bzoma nikt by nie wiedział kto to taki , chodzi zatem nie tylko o wielkość kompozycji (znowu zakamuflowany przytyk:)) ale splendor jaki otacza kompozytora . Rozmawiamy przechodzi na inny temat, rozmawiamy o młodych, generalnie ale szczegółowiej o tym ,że przestają być młodzi kiedy zaczynają zwracać uwagę na innych a nie tylko na siebie i na swoje widzimisię. Kompozytor przyznaje mi w zupełności rację.
Ogólnie udana wizyta.
Oczywiście młodzi to młoda cywilizacja , która zyskuje dorosłość kiedy zamiast konkurować troszczy się o wspólne dobro. Moje zakamuflowane przytyki świadczą zatem jeszcze o mojej niedojrzałości ale są na tyle drobnymi potknięciami że jestem tam tolerowany jako przyszły spadkobierca ich cywilizacyjnej schedy. Oczywiście nie muszę dodawać ,że na początku znowu pojawiło się ostrzeżenie przed zagrożeniem na poziomie kauzalnym naszej cywilizacji.
Dwór, ich lokum, znajduje się na granicy 5/6, jak już wcześniej wspomniałem, cały sen rozgrywający się w jego wnętrzach był snem realnym (kauzal 5).
Wyraźna jest również odpowiedź na pytanie o ich inne kompozycje. Stare cywilizacje mimo, że już minione pozostawiły po sobie starych aktorów, zapewne tych którzy zaplątali się w małym kole karmy , o nich również się pamięta i opiekuje się nimi ich „młodzież”. Na regale który udało mi się mimochodem podpatrzyć było wieleset kompozycji ,w tym również wiele nowych.
„Żadna organizacja nie doprowadzi człowieka do tego, co duchowe. Jeśli w tym celu tworzy się organizację, to staje się ona podporą, źródłem słabości, zniewolenia; nieuchronnie paraliżuje jednostkę, przeszkadza jej wzrastać, ustanawiać swą wyjątkowość, zależną od odkrycia, samemu dla siebie, tej absolutnej, nieuwarunkowanej Prawdy.”
„Zrozumiawszy, że chcąc dokonać całkowitej przemiany w strukturze swej psychiki, nie możemy opierać się na żadnym zewnętrznym autorytecie, spotykamy się z nieskończenie większą trudnością odrzucenia swego własnego wewnętrznego autorytetu, autorytetu swych odrębnych, drobnych doświadczeń i nagromadzonych opinii, wiedzy, pojęć i ideałów. Jeśli wczorajsze doświadczenie czegoś was nauczyło , to staje się ono nowym autorytetem- ten autorytet dnia wczorajszego jest równie szkodliwy, jak autorytet sprzed tysiąca lat.”
Krishnamurti