Stnislav Grof jest przekonany (vide: Realms of Human Unconscious, III: LSD Psychoterapy), że odkrył ścisły związek pomiędzy snami, stanami wizyjnymi po zażyciu LSD oraz przyczyną zaburzeń swoich pacjentów, a określonymi przez niego czterema fazami doświadczania przez płód ciąży a potem porodu. Według niego skutkować ma owo płodowe doświadczenie w życiu późniejszym konkretnymi problemami osobowościowymi.

Zacząłem się zastanawiać, czy niedojrzały centralny układ nerwowy rzeczywiście jest w stanie przeprowadzić aż tak precyzyjną detekcję. O stronie duchowej tych procesów Grof raczej nie wspomina.

Odróżnienie przez niedojrzały układ nerwowy płodu bodźców pochodzących z ucisku spowodowanego obecnością bliźniaka, wzdęciami jakie nawiedzają ciężarną matkę, naciskiem na płód mięśni w czasie defekacji czy codziennych urazów mechanicznych matki od akcji porodowej byłoby raczej trudne. Nie wspomnę o skutkach celowego wiązania brzucha przez matki chcące ukryć ciążę czy odwrotnie, cesarskim cięciu które powinno, według epistemologii Grofa, powodować narodzenie osoby z modelową psychiką.

Gdyby było tak, jak to nam przedstawia Grof, nasza struktura świadomości byłaby poza wszystkimi wymienionymi, również historią zaparć naszych ciężarnych matek.

Bodźce, które wymieniłem, wikłają nieskończenie ułożoną tak precyzyjnie przez Grofa strukturę BPM (Basic Perinatal Matrices) od I do IV do tego stopnia, że aż trudno uwierzyć w wartość diagnostyczną takiego podziału.

Mimo to opieranie się na owym podziale postępowania w psychoterapii psychodelicznej nie musi być wszakże błędne.

Dlaczego ?

Otóż, jestem przekonany, że rozpoznane fazy BPM I-IV, zaobserwowane przez Grofa, istnieją!!!

Nie są jednak wyrazem reakcji centralnego układu nerwowego dziecka na bodźce zewnętrzne zarejestrowane w czasie życia płodowego i porodu. Są natomiast głębokimi stanami Świadomości (jungowskiej jaźni) i odczytywaniem/zapisywaniem (!) przez dojrzewający centralny układ nerwowy „stanów czynnościowych”, owych skwantowanych subtelnych warstw Świadomości rezydujących poza ciałem fizycznym płodu. Co więcej, owo zapisywanie trwa jeszcze przez pierwsze lata życia dziecka.

Mówiąc krótko, fazy BPM dotyczą pokonywania wewnętrznych granic Świadomości (C.G.Jung nazywa ją jaźnią, czyli nieświadomością indywidualną przechodzącą w nieświadomość zbiorową).

BPM IV to to, co istnieje od stanu zwykłej mózgowej świadomości do pierwszej Granicy 5/6 (obrót ekranu śnienia o sto osiemdziesiąt stopni); BPM III to poziomy pomiędzy Granicą 5/6 i granicą 8, krawędzią Szczeliny 8-12 (dla śniącego to obrót ekranu śnienia do góry nogami); BPM II to z kolei wnętrze Szczeliny 8-12 i brama ust androgynicznego Brahmana (wynicowanie ekranu śnienia). BPM I to nic innego jak faza jedności z Parabrahmanem, czyli przekroczenie bariery oddzielności jakiegokolwiek Ja od samego Źródła). Wszystkie stany jakich doświadczamy, przekraczając lub zbliżając się do owych granic, pokrywają się bowiem z obserwacjami Grofa i relacjami pacjentów poddanych terapii LSD. Odwrócenie kolejności matryc wynika z ukrytej intencji interpretacyjnej nas obydwu. Grof jest/był psychologiem transpersonalnym, a ja jestem mistykiem śniącym progresywnie. Ów płodowy imprinting stanów granicznych i zawartych pomiędzy nimi warstw indywidualnych zapisów świadomości można by śmiało nazwać zapisem karmicznym konkretnego bytu, a na wyższych poziomach konkretnej grupy bytów, karmą zbiorową.

Trudność ze zdefiniowaniem, gdzie znajduje się przyczyna owych przeżyć, jaką napotykają podobni Grofowi badacze, przypomina mi dezorientację amatorów OOBE i LD uparcie twierdzących, że doznają wyjścia poza ciało fizyczne bądź kierują świadomie swoim postępowaniem w trakcie tzw. świadomego śnienia (LD).

Nie rozumieją oni, że to „przedkopernikański” błąd, jaki popełnia ludzki umysł, interpretując tak, jak wiele innych zagadnień, niedostrzegalne dla niego na jawie doświadczenie synchronizacji ja z Obserwatorem. Świadkiem, jakim jest Świadomość. Jung rozpoznałby w owym „wyjściu poza ciało” pierwszą fazę inflacji ego.

Na tych płytkich poziomach odpowiadających poziomom astralnemu (OOBE) i mentalnemu (LD) fizyczny umysł utożsamia się z Obserwatorem, jakim jest atmaniczny poziom Świadomości, Obserwatorem, który operuje w przestrzeni obróconej do lokalizacji świadomości dziennej o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy jesteśmy już bardziej wprawieni w podróżowaniu nocą, wtedy w snach widzimy swoje odbicie w lustrze lub swój obraz na ekranie. We śnie na tych poziomach początkującemu śniącemu (obenaucie) nie przychodzi na myśl, że zachodzi tu proces percepcji z dwóch punktów „widzenia” jednocześnie. We śnie w przestrzeni 1-5, wewnątrz kulistej granicy 5/6, występuje bowiem Obserwator i świadomość śniącego jednocześnie jako swojego oddzielnego odbicia, współświadome. Bardzo trudno jest niedoświadczonemu śniącemu je rozdzielić, bowiem „obydwie” świadomości doświadczają wszystkiego w tej przestrzeni równocześnie. Zmiany w narracji sennej dokonywane przez Obserwatora są omyłkowo brane przez ja śniącego za akty jego własnej, ludzkiej woli. W tej przestrzeni czas pomiędzy przyczyną a skutkiem jeszcze istnieje. Dystans ten skracany jest powyżej granicy 5/6, a na poziomie atmanicznym praktycznie jest już niezauważalny, choć istnieje w jego dolnej warstwie jeszcze pewna dwoistość. Czyli ciasna przestrzeń i specyficznie jeszcze płynący czas.

Zapewne sprawiam Obe-nautom i Ld-nautom wielki ból. Tyle wysiłków, zapisanych i przeczytanych przez nich ksiąg o tym, jak świadomie śnić i wychodzić poza ciało, ale ich międzygalaktyczna podróż poza ciałem niestety nie przekracza metra, obrębu aury ludzkiej. Wrażenie przemieszczania się w przestrzeni maskuje przesuwanie się ich percypującej, w tym konkretnym momencie, świadomości pomiędzy jaźniami poszczególnych warstw Świadomości (Castaneda nazwał te momenty i ich świadomość punktami scalenia). Ogólnie rzecz ujmując, warstwy Świadomości są skwantowane, a każda z warstw ma swój własny poziom percepcji, własną jaźń (na szczęście stan ten jest normą w przeciwieństwie do patologicznej dysocjacji – osobowości wielorakiej, której podmioty pozostają ze sobą bez związku. Podobnie jak różni się od siebie doradczy-progresywny głos śnienia od głosów słyszanych przez schizofreników, zazwyczaj destrukcyjnych), co dodatkowo wzbogaca na różne sposoby przeżywanie snów i ich percepcję w trakcie podróżowania po swojej wewnętrznej drabinie Świadomości. Stąd mnogość postaci, przewodników, strażników w naszych snach. Podróżowanie „poziome”, przesuwanie swojej uwagi do przedziałów astralnych innych istot świadomych (wynikające z istnienia ogólnie dostępnej na tym poziomie – astralnym i mentalnym – tzw. zbiorowej nieświadomości) umożliwia obserwowanie poprzez tego rodzaju obejście astralne i mentalne rzeczywistości wyobrażonej, przeżywanej, pomyślanej czy nawet zapamiętanej z poziomu jawy (szpiegostwo PSI) na inny sposób niż nasza indywidualna. Z doświadczenia wiem również, że „magiczne” tarcze ochronne na tych poziomach nie są zbyt szczelne i łatwo je obchodzić „górą” lub „dołem”.

Za nadzwyczaj interesującą obserwację uważam tę, której dokonałem w czasie nocnych podróży: właśnie owo skwantowanie warstw Świadomości, transcendencja poszczególnych poziomów wobec siebie istniejąca jedynie wtedy, kiedy podróżujemy w stronę Źródła. Kiedy powracamy stamtąd do dziennej świadomości, wszystko jest połączone, immanentne. Jest Źródłem!

Jarosław Bzoma

Korekta przez: Radek Ziemic (2015-04-03)