Gdybym chciał uczynić sobie przedstawienie powyżej nakreślonego systemu w formie kart którymi mógłbym się posługiwać do szybkiej orientacji w moim strumieniu Świadomości, wtedy kiedy nie śnię, wykorzystując cechę Przejawienia zwaną Koniecznością realizowaną w naszym świecie przez tendencje zdarzeń, co Jung nazwał koincydencją akauzalną, a na której można oprzeć każdą formę dywinacji, a na dodatek nikt by jeszcze Tarota nie wymyślił, zabrałbym się do tego tak :

Musiałbym stworzyć talię kart składającą się z dwóch mniejszych talii.

Pierwszą nazwałbym talią Głupiego Boga i miałaby 22 karty, drugą talię można by nazwać talią Głupich Wyobrażeń Człowieka o Bogu jako o bycie Wszechmogącym i Wszechmądrym zarazem. Takim Zorro, Supermanie i Kancie w jednej osobie. Ta druga składałaby się z czterech rodzajów kart po 14 z każdego rodzaju. Dlaczego?

Zacznijmy od talii Głupiego (Bezrozumnego) Boga.

Składała by się na nią pierwsza karta symbolizująca Jego bezrozumność (0) co symbolicznie określałoby Źródło Świadomości na etapie bezwymiarowego pozaczasowego punktu oraz druga karta (21)symbolizująca zwierciadlane odwzorowanie poziomu 13 w lustrze poziomu 9, w którym to odbijający się Źródłowy Punkt (0)przegląda się obserwując swoje odbicie zwane Przejawieniem(21). Obydwie karty zapowiadały by , że zanurzamy się w świat Przejawiony a jednocześnie się z niego wynurzamy jako że czas, ruch i przestrzeń są jedynie naszą iluzją . Potem dopiero narysowałbym 7 par kart (pierwsza para z numerami 20-1(symbolizowały by poziom 12),19-2(poziom 11),18-3(poziom 10),17-4(poziom <10), 13-8(poziom 7+ istnieje tylko gdy zstępujemy „z góry”, zatem zaistnieje tylko w tej talii), 12-9(poziom 7) i 11-10(poziom 6). W nawiasach przedstawiłem poziomy Świadomości .Liczby przed nawiasami rozpoczynające się od 0 i zmierzające do cyfry 10 to kanał zstępujący Świadomości (czarny/lunarny/żeński) a te od karty 11 kanał wstępujący(biały/solarny/męski) zmierzający ku karcie 21. Następnie narysowałbym sześć kart, trzy pary odpowiadające troistości poziomu 8 zależnie od tego czy strumień Świadomości zstępuje (strumień zaczynający się od karty 0 a kończący się na 10 ) wtedy trzy karty poziomu 8 (8/3,8/2 i 8/1) będą miały odpowiednio numery 5,6,7, a kiedy wstępuje (strumień zaczynający się 11 kartą a kończący kartą 21)wtedy poziomy 8 (8/1,8/2 i 8/3) będą reprezentowały karty 14,15,16. Dwie karty, jak już wspomniałem, 0 i 21 są tak naprawdę jednością Źródła w odmiennych fazach stawania się początkiem i końcem Przejawiania się. To Bezwymiarowy Punkt do którego prowadzi Kryształowy Wir. Talia Głupiego Boga obejmowałaby zatem poziomy Świadomości od Źródłowego poprzez 12 do 6 . Karty Głupiego Boga nie obejmują ludzkich poziomów małej karmy 5-1.

21 omawianych kart zawiera się w jednej karcie Głupiego Boga (0).Cała talia Głupiego Boga powinna składać się zatem z 22 kart.

Teraz Zabierzmy się za tworzenie drugiej części, talii Głupich Wyobrażeń Człowieka na temat Boga i Jego Przejawienia.

W naszym wyobrażeniu całe Przejawienie jest wyrazem wszechwiedzy i wszechmocy Boga. Tak oczywiście jest tylko w wyobrażeniach ludzi o Bogu jako Nadczłowieku. Niech zatem człowieka uwikłanego w wyobrażenie o Bogu jedynie na ponadludzką miarę symbolizuje pierwsza karta; nr.1. W tej karcie tak jak w karcie Głupiego Boga(0) będą się zawierały wszystkie pozostałe karty Talii Człowieka.

W związku z tym, że człowiek może swoją ograniczoną świadomością poruszać się w całym strumieniu Świadomości na cztery sposoby, tych ludzkich kart muszą być cztery grupy. Policzmy ile mamy istotnych dla ludzi poziomów Świadomości, 1,2,3,4,5,6,7,8/1,8/2,8/3,<10,10 .7+ jak wspominałem dla człowieka zlewa się z jego poziomem 7. Poziomy <10 i 10 musimy wyrazić niejako podwójnie bo w Nieprzejawieniu aby zaistniały, potencjalnym męskim formom muszą towarzyszyć żeńskie przestrzenie, przestrzenie ich emanacji . Tej podwójności poniżej Granicy 8/9 odpowiadają strumień zstępujący żeński (czarny/lunarny)i wstępujący męski(jasny/solarny). Nieprzejawienie ma jednak wbrew pozorom pewną strukturę, tak przynajmniej przekonują nas sny. Te 4×2 pary kart(dające ich razem16) możemy nazwać kartami Nieprzejawienia niedostępnego dla rozumu człowieka. Inaczej kartami Świątynnymi. Do tych kart Świątynnych powinniśmy dodać jeszcze pierwszą kartę człowieka wyobrażającego sobie Boga jako Super Człowieka( 1×4 kolory). To takie Asy-Choronzony, przyjmujące każdą możliwą z postaci pozostałych kart w obrębie konkretnego koloru. Nie uwzględnię w Talii Człowieka poziomu 9 i 13 bo te są jedynie powierzchnią lustrzanej Granicy 8/9 w którym odbija się Nieprzejawienie tworząc iluzoryczne Przejawienie oraz poziomów 11 i 12 bo te są człowiekowi niedostępne nawet wyobraźnią, to właśnie te poziomy i wszystkie pozostałe zawiera w sobie 4 karty 1 (As), karty Choronzona/Czarnego 8 i są w Talii Człowieka tym czym w talii Głupiego Boga są dwie karty 7 i 14.

Mamy zatem tych człowieczych kart 4×10 + 4×4, co daje nam56 kart .

Dlaczego zostały podzielone na cztery kolory? Ponieważ nasza wiedza o Bogu powstaje w ludzkim umyśle (pierwsza karta-As).To doświadczanie Boga może się jak wspomniałem odbyć czterema drogami. Z małej karmy 1-5 możemy wyjść przez cztery bramy. Bramę poziomu 2 żółtą/energii, przez poziom 3 zielony/emocji i wyobrażeń, przez poziom 4 niebieski/umysłu lub przez poziom 5 czerwony/ kauzalny kiedy Boga rozpoznajemy w otaczającym nas świecie przyczyn i skutków. Takie kolory dominują w snach na tych poziomach i zapewne nie przez przypadek pokrywają się z czterema tigle jogi snu i śnienia jakie znamy z dzogczen.

Każdy z czterech typów(strumieni) poznania ma na swoim przebiegu własną bramę do przekraczania małej karmy w której powstał. Żółty oczywiście w drugiej karcie, zielony w trzeciej, niebieski w czwartej a czerwony w piątej. Warto również zauważyć granicę 5/6 odwracającą znaczenia o 180 stopni pomiędzy kartami 5 i 6 oraz granicę odwracającą znaczenia do góry nogami pomiędzy dziewięcioma kartami (od 2 do10 )Przejawienia a czterema parami kart Świątyni + 4 Asy, cztery formy Choronzona które są czterema aspektami Iluzji. Oczywiście karta numer 1 człowieczego rozumienia Boga/Choronzona jest kartą uniwersalną która ma w sobie wszystkie sensy kart Przejawienia i Świątyni i zdolna jest zawierać w sobie wszystkie obroty na obydwu Granicach. W zwykłym Tarocie nie uwzględnia się tych obrotów i nie rozumie, że odwrotne położenie karty 4 nie jest taką samą odwrotnością jak odwrotne położenie karty 6 czy 7, tym bardziej podwójnej odwrotności(„dogórynogości”) kart Świątyni.

Być może pierwotna symbolika kart Tarota była właśnie taka jak to przedstawiłem. Co równie istotne, ważne jest kto prowadzi dywinację, bowiem inaczej definiują sprawy duchowości osoby ze strumienia zstępującego, dla nich Bóg będzie tyranem lub w ogóle nie będzie dla nich istniał, a kim innym dla osób ze strumienia wstępującego, dla nich będzie schronieniem przed światem. W tym duchu będą również interpretowały znaczenie kolejnych poziomów Świadomości symbolizowane przez karty.

Warto zatem najpierw poznać swoją relację ze Świadomością . Relacja ta jest wyrażona momentem naszych narodzin. Jak opisałem to w „Czy w śnie czarny jest diabłem, a biały aniołem?” , można to, zdawałoby się stałe ograniczenie przekroczyć zmieniając się wewnętrznie i „okrążając” system(koło karmy) w czasie jednej lub wielu inkarnacji lub przełamać go bezpośrednio przedostając się z kanału zstępującego do wstępującego jak robi się to w śnieniu progresywnym. Wtedy jednak musimy pokonać strażników karmy pilnujących tych przejść .W snach często wyglądem przypominają symbol znaku zodiaku który chcemy opuścić:

Ciało atmaniczne
ˇ Baran ^ Ryby
Ciało buddyczne
ˇ Byk ^ Wodnik
Ciało przyczynowe
ˇ Bliźnięta ^ Koziorożec
Ciało mentalne
ˇ Rak ^ Strzelec
Ciało astralne
ˇ Lew ^ Skorpion
Ciało energetyczne
ˇ Panna ^ Waga
Ciało materialne

Bez zrozumienia trzynastostopniowej struktury Świadomości mało kto byłby w stanie operować 78 kartami w tak skomplikowany sposób jak to przedstawiłem, odwołując się jedynie do zapamiętanych znaczeń . A to jeszcze nie koniec możliwości moich kart. Gdyby miały kształt kwadratów można by uwzględniać również położenia boczne. Karty obrócone na lewo mówią o tendencji do urojeniowej minusowo nadinterpretacji karty, karty obrócone w prawo odwrotnie, mówią o zmierzaniu rozkładającego do traktowania wszystkiego zbyt dosłownie.

Oczywiście nie musimy sporządzać własnej talii bo już to dawno wykonano za nas. Karty żółte(2) nazwano denarami, zielone(3) kielichami, niebieskie(4) mieczami a czerwone buławami(5). Wystarczy zatem wziąć swoją ulubioną talię Tarota oraz nożyczki i flamaster, obciąć to co wystaje poza potrzebną kwadraturę i namalować na każdej z kart odpowiedni numer wzbogacając w ten sposób istniejące na nich obrazki i symbole.

Można skorzystać z powszechnie znanych typów rozkładów kart albo sobie takowe wymyślić samemu i zapamiętać (!) zinterpretować wynik rozkładu w powyższy sposób a nauka dywinacji za pomocą kart stanie się dziecinnie prosta a nasze zrozumienie relacji wynikających z życiowych koincydencji zachodzących pomiędzy życiem pytającego a nieprzypadkową przypadkowością rozkładu 78 kart stanie się inspirujące.

Najciekawsze jest oczywiście kontemplatywne rozważanie ujawnionego w ten sposób nurtu Konieczności w jakim się znaleźliśmy, o którego strukturze podobnie jak sny opowiadają karty.

Karty mają swoje ograniczenia i nie są nimi jedynie same karty ale nasz umysł i jego urojeniowe obciążenia. Chcąc go przekroczyć musimy czerpać inspirację z głębszego źródła. Na pytanie które za chwilę zadam karty nam nie odpowiedzą tak wyczerpująco jak sen.

Zapytam Świetlistych bogów (Dewów) z poziomu ósmego czy nie zechcieli by się z nami podzielić istotną wiedzą na temat Boga Źródłowego, taką o której ludzie nie mają pojęcia?

Sen rozpoczyna się od określenia przez którą z bram opuszczę świadomość małej kary. To poziom czwarty, mentalny, symbolizowany przez moje własne mieszkanie.

Jestem w kuchni w miejscu gdzie formują/ważą się wszystkie moje koncepcje. Na kuchence gazowej (temperatura-Nicość 8/2) na wszystkich czterech(!) palnikach stoją płytkie garnki, trzy są wypełnione czerwonymi „owocami”.Czwarty z tych garnków jest pusty. To garnek z prawej strony z tyłu. Do tego garnka przeskakują pojedyncze „owoce” i powracają po chwili do swoich „rodzimych” garnków. Tak jakby chciały mi pokazać że ten czwarty garnek jest pusty i stanowi potencjał do ekspansji zawartości pozostałych trzech.(Oczywiście to cztery bramy prowadzące stąd do Nicości)

Co ma symbolizować czwarty garnek, a konkretnie jego potencjalna pustka?

Jestem w domu na odludziu ! Ktoś mi towarzyszy ale mimo, że jest to kilka osób są nieuchwytne wzrokiem.

Napełniam wodą kawiarkę(Taką z papierowym filtrem! ). Nalałem tej wody tyle, że wylała się poza pojemnik urządzenia(Taka maszynka to mechanizm przejawieniowy wyrażony przez dwa kanały; czarny zstępujący i biały wstępujący). Zbieram wodę w dwie miski, mniejsza i większą i wychodzę z nimi do sieni. Otwieram drzwi. Za drzwiami jest tak ciemno, że nie widać niczego nawet na krok (Nicość 8/2). Gdyby ktoś stał przede mną dziesięć centymetrów twarzą w twarz też bym go nie zobaczył. Taka to jest Ciemność!!!

Wylałem w tę ciemność nieco wody którą zebrałem w miski i z uczuciem ulgi zamknąłem przed(!) sobą drzwi.

W tym momencie na zewnątrz stała się jasność. Jak w dzień. A ja stałem przed szklanymi drzwiami (!). W tym samym momencie ktoś rzucił kamień w szybę za którą stałem. Szyba rozprysła się na tysiące kawałków (Kryształowy Wir).

Widzę sprawców. Kilku podrostków uciekających na lewo. Co dziwniejsze widzę kilku policjantów którzy nie reagują na zachowanie rozbijaczy szyby.

Sen zmienia symbolikę a tak naprawdę wielkie Ja na małe ja. Siedzę w samochodzie, na miejscu kierowcy. Ktoś rzuca kamień i rozbija przednią szybę. Jest mnóstwo odłamków szkła nie tak jak w klejonych współczesnych szybach zespolonych. Wiem, że w moim samochodzie ktoś siedział na miejscu pasażera, z prawej, ale nie potrafię powiedzieć kto to był. Otwieram drzwi i wychodzę na podwórko na którym się zatrzymałem obracając samochód o 180 stopni(!). Staję tyłem do samochodu i oglądam swoje obrażenia. Właściwie nic mi nie jest. Chociaż? Jednak jestem ranny! Poniżej kostki w prawej nodze mam wbity kawał szkła. Ma chyba jakieś 5 centymetrów szerokości. ( Przekładając to na topografię Człowieka Kosmicznego stopa to poziom fizyczny 1).Wyciągam szkło z rany i odrzucam na lewo. W tym samym momencie słyszę z drugiej strony samochodu : UMIERAM!!!

To umieranie jest tak ogromne, że moja rana jest niczym wobec tego wielkiego umierania. Widzę kątem oka jak w stronę UMIERAJĄCEGO za moimi plecami, biegną świadkowie zdarzenia. Mną się nikt nie interesuje ale chyba i nie ma bardzo czym. Chociaż? Rana nie jest wcale taka płytka! Jest dość głęboką poprzeczną Szczeliną która jak usta wypluwa z siebie krew. No ale ja nie umrę od tego, przynajmniej nie od razu, nie tak jak Ten który umiera w sposób Wielki, mam jeszcze trochę czasu! !!

Kim jest ten który tak UMIERA?

Widzę w świeżo urządzonym ale mimo tego nieco pustawym mieszkaniu kobietę i mężczyznę stoję do siebie pod kątem 90 stopni. Mężczyzna umiera/umarł!

Mówi jednak do swojej żony, bo nią jest owa kobieta. Jesteś całkowicie bezpieczna zadbałem aby dom przynosił ci stały dochód który pozwoli ci żyć, nawet po mojej śmierci.

To Umiera Ojciec 11? ??

Znowu następuje zmiana prowadzenia percepcji z ja na Ja. Mam przed sobą tort złożony z wielu warstw ciasta, na samym wierzchu położona została przezroczysta(!) bezbarwna galareta w którą wrzucono to tu, to tam , czerwone owoce. Początkowa ułożyłem tę galaretę tak, że po lewej stronie była z niej utworzona spora górka ale gdy pojawili się za moimi plecami(!) inni twórcy tego ciasta aby dać wszystkim jednakowe prawo do jego tworzenia zdejmuję nadmiar galaretki z mojej górki i staję się w ten sposób równoważny ze wszystkim innym osobom tworzącymi to wielopoziomowego ciasta. W chwili kiedy wyrównałem swoją wyniosłość znalazłem się po drugiej stronie ciasta i odchodzę na lewo (wcześniej byłaby to prawa strona) .Widzę, że moja decyzja była właściwa (!) ponieważ tu jest jeszcze mnóstwo ciasta w stanie formowania(to jest właśnie ta jeszcze niewykorzystana forma z pierwszego snu), nie ma tu nawet jeszcze czerwonych owoców które były liczne w miejscu w którym zacząłem wyrównywać ten twór.

Jak nie trudno zauważyć, to czego o Źródłowej Świadomości nie wiemy to to, że nie jest przytłaczającym swoje zwierciadlane Przejawienia Bogiem Starego ani Nowego Testamentu. Jest równy z każdym a raczej w każdym z nas. Religie mając narzędzia metafizyczne o których informują nas choćby symbole którymi się posługują, wciąż jednak interpretują Boga i nasze miejsce w tej relacji jako hierarchiczne, feudalne. Tymczasem opowieść Boga jest inna, Jego Ja obserwując Pierwszego Oddzielającego się UMIERA (forma jest istotna i podkreśla permanentność i pozaczasowości). Pierwsze fundamentalne dla Przejawienia Ja umiera ponieważ uznaje swój obraz w każdym ze swoich przejawionych odbić za równorzędny sobie! Rozlewa się zatem na wszystkie przejawione formy .

Najprawdopodobniej w tym właśnie kierunku podąży stara teologia. Musi jednak minąć jakiś czas zanim głosicielom odechce się dręczyć nas swoimi frustracjami. Zadziwiające jest, że religie mają wszystkie konieczne narzędzia aby właściwie rozpoznać sytuację człowieka! Wszystko w tej dziedzinie zależy jak widzimy od interpretatorów a nie od Boga. To wierni krok po kroku wymuszą na hierarchach właściwą interpretację. Wyprą ze świadomości zbiorowej hierarchiczne wyobrażenie o Źródłowym Ja jako o Ja tyranizującym, łaskawie wybaczającym pod pewnymi warunkami, tak jak robi to od wieków małe ja ludzi w stosunku do sobie podobnych. Mówienie o miłosierdziu Bożym jest pierwszym zwiastunem tego procesu, choć wciąż sugeruje się nam, że mamy na nie zasłużyć.

Mały suplement do tej podróży.

Kolejnej nocy nie zamknąwszy kanału łączącego mnie z poziomu Dewów zasnąłem, bez podania nowego kierunku. Oczywiście uruchomiło się automatycznie wczorajsze połączenie.

Wychodzimy , ja, kobieta i jeszcze dwie czy trzy inne osoby, o mniej wyraźnej powierzchowności, z tunelu który wyprowadza na z góry śmierdzących odpadków na słoneczne zbocze.

Wyszliśmy na tę świetlistą połoninę i idziemy trawersem już jakiś czas w milczeniu. Kobieta idąca przede mną odwraca się i pyta nas, wszystkich idących za nią.

– Czujecie jak pachnę?

Odpowiadam razem z chórem idących za nią.

-Czujemy, tak samo jak ta góra śmieci z której wyszliśmy przed chwilą.

Ona na to .

-To taki nowy zapach, jest teraz bardzo modny. Dodałam jednak trochę mniej krezolu niż inni bo uważam, że to zbyt pretensjonalne.

Nie wiem czy humaniści już domyślili się o kim mowa?

Oczywiście znając poczucie humoru Dewów już od kilku lat wiem co mają na myśli mówiąc góra śmieci. Alepro publico bono zapytam o to.

Co nazywacie górą śmieci?

To geoidalny koszyk w którym są upakowane półświadome końcówki rozdrabniające materię.

Oczywiście to wyrażenie eufemistyczne. Dewowie potrafią mówić o nas bardzie dosadnie kiedy ich nie słyszymy albo wiedzą, że nie wiemy o kim mówią.

Łyżkojady , śmierdziuchy to tylko te bardziej żartobliwe określenia ludzi.

Nie żebym się jakoś specjalnie dystansował od ludzkości, mówiąc wam o tym. W tym koszyku była również taka końcówka „kapitana” a raczej jego syna, z „poliwalentnym” zakończeniem 🙂

Najwłaściwszym kierunkiem refleksji teologicznej, w omawianych kwestiach wykazał się jak zwykle Emil Cioran.

„Moje pretensje do mądrości- co za farsa! Wszak nie ma dnia, bym nie odczuwał jakichś morderczych impulsów, zresztą najzupełniej jałowych; no, ale są, i to tym gorsze, że nie płyną z usprawiedliwionej żądzy zemsty, z zadanego komuś upokorzenia, z konieczności zadośćuczynienia. Wypływają z mojego „ja”, tego, które od rana do wieczora odgrywa przed sobą komedię zobojętnienia. Chęć destrukcji jest we mnie silna, niewątpliwie; wszelako równie silne jest moje przekonanie o groteskowości na skale kosmiczną, która równoważy wszystko, włącznie z ową chęcią.”

Jarosław Bzoma