Pomijam oczywiście kwestie identyfikacji, samoidentyfikacji i izolacji czy zmuszania noszącego taki strój do określonych zachowań czy też do wymuszania takichże na otoczeniu. Chodzi mi o metafizykę tego zjawiska.

Sen:

Jestem ubrany w czarny garnitur, we śnie wciąż krąży w moim umyśle świadomość że pełnię jakąś funkcję , w moim przypadku odczytuję to jako bycie lekarzem. Towarzyszy mi również jakaś bezforemna nieantropomorficzna świadomość bytu, na zewnątrz mnie. Przygotowaliśmy bukiet kwiatów, czerwone róże i jeszcze jakieś inne, ten bukiet jakby składał się z dwóch bukietów ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to że mimo tego że to jest nasz bukiet, wiązanka, od samego początku kreci się koło niego para staruszków. Kiedy tylko odłożyłem go na chwilę wzięli go jak swój i wnieśli do świątyni. To trochę jakbym przyniósł ze swoim towarzyszącym mi bytem tę wiązankę na jakiś pogrzeb w kościele ale przez cały sen nie widać żadnej trumny za to walka ze staruszkami o naszą wiązankę jak najbardziej.

Kiedy staruszkowie weszli do świątyni odłożyli wiązankę na chwilę. Ja jak gdyby nic przechodząc obok niej zabrałem ją jak swoją. Przecież taka była. Po chwili sytuacja powtórzyła się tyle, że tym razem to staruszkowie buchnęli mi wiązankę, kiedy ja ją odłożyłem na moment . Ponieśli ją i położyli na stopniach ołtarza a ja idąc za nimi zabrałem ją im niemal sprzed nosa ale już rozdwajającą się na dwa bukiety, zapewne w wyniku tej szarpaniny. Zabrałem ją ze sobą. Odszedłem od ołtarza z kwiatami i wyszedłem z kościoła. Idę ulicą Gabriela Narutowicza (!) i na skrzyżowaniu z Bernardyńską (!) przyklęknąłem na jedno kolano aby zawiązać sznurowadło przy prawym bucie.

Kątem oka widzę jak z lewej strony nadchodzi siostra, już z daleka widać, że kipi z oburzenia. Podchodzi i wybucha potokiem słów;
-Co ty wyczyniasz ? Czy ty wiesz, że całe to zajście nagrano i opublikowano w sieci? Cała społeczność jest oburzona twoim zachowanie. Jak możesz jako osoba publiczna robić coś takiego?
Odpowiadam, że to były moje kwiaty (kiedy to mówię jestem już sam, bez tej obecności która towarzyszyła mi początkowo, porzuciła mnie za to co zrobiłem przed ołtarzem? Zapewne to ten moment kiedy wiązanka ofiarna uległa rozdwojeniu). Dla siostry(siostra to w moich snach to symbol reszt społeczeństwa) jak i społeczności/wiernych, moje tłumaczenie nie ma żadnej wartości. W ich oczach dopuściłem się przejęcia ofiary !!! (Warto tu sięgnąć do dawnej opowieści o Belzebubie/Baalu* którą zamieszczam pod tym snem). Nie ma znaczenia czy to ja ją rozpocząłem, wymyśliłem, zacząłem prowadzić a tylko to, że przechwyciłem ją dla siebie.

Jak z tego snu jasno widać, Świadomość noszenia rytualnego ubioru (również lekarskiego)zapada głęboko w nieświadomość noszącego. Ma ją nawet we śnie, czy jakichkolwiek sytuacjach życiowych. Jego rolą jest budowa wspólnego egregora a nie gromadzenie energii dla swojego osobistej korzyści. Widać tu metafizyczną rolę habitu, sutanny czy innych ubiorów osób zajmujących się instytucjonalnie religią czy czymkolwiek co wymaga noszenia munduru. Nie budowa swojej mocy indywidualnej a mocy grupy, kościoła, zbiorowości. Gdyby nie było takiego izolatora w postaci ubrania, kapłani kradli by tę ofiarowywaną przez wiernych energię emocjonalno-wyobrażeniową dla siebie, co na płaszczyźnie materialne często i tak robią , za to w przestrzeni duchowej okradanie wspólnotowego egregora, jego ciała mistycznego jest znacznie , przez to, utrudnione.

Bardzo ciekawe jest spostrzeżenie, że nie ma znaczenia czy ofiarę rozpoczął, wymyślił, konkretny kapłan, on ma ją złożyć w imieniu grupy osób a nie w swoim. Gdyby nie strój umożliwiałoby mu to budowanie własnego prywatnego ciała mistycznego , własnego niebka egregorialnego.
Istotna jest rola kolorów strojów rytualnych. Mają odpowiedniki w kolorach poziomów Świadomości, o których pisałem między innymi w „Kartach Świadomości”. Widać, czym wyżej , czym bliżej fioletu i purpury, izolacji wymaga również ego biskupów i arcybiskupów czy kardynałów, aby nie okradali egregora kościelnego 🙂

Dodatek:

* Opowieść o Baalu (Belzebubie)

Warto pamiętać że dzisiejsze demony to dawni bogowie!
Baal: „Bóg kananejski. Słowo semickie Baal znaczy »pan«, »właściciel«, »mąż«. Może być użyte jako nazwa pospolita lub własna. W tym drugim przypadku dotyczy boga Baala. W Biblii nie zawsze jest jasne, który sens jest zamierzony. Inna trudność związana jest z użyciem słowa »baal« jako imienia. Z jednej strony Baal jest szczególnym bóstwem o charakterystycznych atrybutach i funkcjach. Z drugiej – również inne bóstwa niż ten szczególny Baal mogą być nazywane Baalem. Bóg kartagiński Baal Hamon wydaje się mieć cechy bóstwa El. W Biblii El przymierza (Sdz 9, 46) i Baal przymierza (Sdz 8,33) oznaczają to samo bóstwo.
Tło kananejskie. Niezależnie od tych problemów, cechy Baala są jasne. Baal jest bogiem pogody, łączonym z burzą. Najlepiej znany jest z literatury z Ras Szamra (Ugarit, XV w. przed Chr.); grecki historyk Filon z Byblos (ok. 63-141 po Chr.) zebrał dodatkowe cenne informacje o Baalu, którego zwał zresztą Zeusem. W Ras Szamra Baal był nazywany synem Dagona, co trudno zharmonizować z ogólniejszym przekonaniem, że ojcem panteonu był El. Baala, znanego też jako Hadd (Hadad – w Syrii), nazywano »Księciem«, »Potężnym«, »Jeźdźcem na obłokach« (określenie raz zastosowane w Biblii do Jahwe, Ps 68,5). W Ras Szamra małżonką, a także siostrą Baala była Anat.
Zjawiska towarzyszące burzy były ściśle łączone z Baalem. Baal miał wyznaczać porę deszczową. Chmury należały do jego orszaku. Piorun był jego bronią, a nawet jego wynalazkiem. Okna pałacu Baala odpowiadały otworom w chmurach, z których spadał deszcz. Deszcz był ważny dla rolnictwa kananejskiego i w konsekwencji Baal był bogiem płodności – nadzwyczajnym kochankiem i dawcą obfitości.
Literatura ugarycka przechowała cykl mitów, których bohaterem był Baal. Wiążą one Baala z górą Safon. Opowiadają o jego walce z Lotanem (Lewiatanem) i jego zmaganiach z innym wrogiem, zwanym Jamm (Morze) i Mot (Śmierć). Walka Baala z Jammem pozostawiła ślad w piśmiennictwie izraelskim w postaci opowiadań o walce Jahwe z wrogami (potworami) morskimi i aluzji do niej (np. Iz 51, 9b-10; Ps 74,13). Dzięki tym walkom Baal zdobył pierwsze miejsce wśród bogów; wprawdzie Baal ginie, ale odżywa, dostarczając literaturze ugaryckiej intrygujących i dramatycznych momentów.
Relacja między El a Baalem w mitologii kananejskiej jest przedmiotem sporu. Istnieją pewne pośrednie świadectwa o antagonizmie między tymi ważnymi bogami, gdyż rywalizowali o pierwsze miejsce w panteonie. Istnieją jednak także świadectwa o panującej między nimi zgodzie. Filon z Byblos donosi o pewnym rozwiązaniu, według którego Baal rządził na ziemi za pozwoleniem El; wielu uznało takie rozwiązanie kwestii relacji między tymi dwoma najważniejszymi bogami kananejskimi za najlepsze.
Baal a starożytny Izrael. Kult Baala był szeroko rozpowszechniony w świecie syropalestyńskim i stał się celem wrogiej krytyki religijnej ze strony Izraela. Małżonką Baala w Palestynie nie była Anat, lecz Aszera (Sdz 3, 7) lub Asztarte (Sdz 2, 13; 10, 6). Synkretyzm zatarł różnice między Anat, Aszerą i Asztarte, które zresztą nie miały znaczenia dla autorów izraelskich. Kult Baala przybierał odmienną formę w różnych miejscach: Baal przymierza w Sychem (Sdz 9, 4), Baala z Peor w Szittim (Lb 25, 3); Baala »Zebub« (»much«?; ale może powinno być »Zebul«, »książę«) u Filistynów (2 Krl 1, 2-3); może jeszcze Baala z Hamon (Pnp 8, 11). Izebel wprowadziła do Samarii kult Baala tyryjskiego (1 Krl 18, 19). Nie jest całkiem jasne, czy lokalnych baalów uważano za manifestacje jednego wielkiego boga Baala, czy za odrębne bóstwa.
Sprzeciw wobec kultu Baala jest stałym tematem piśmiennictwa izraelskiego. Pisma deuteronomiczne wielokrotnie potępiają oddawanie czci Baalowi, mówiąc też czasem o Baalach. Historyk deuteronomiczny pochwala zniszczenie świątyni Baala w Jerozolimie podczas buntu przeciwko Atalii (2 Krl 11, 8) i przekazuje dawne opowiadania o konflikcie między czcicielami Jahwe i zwolennikami Baala (Sdz 6, 25-32; 1 Krl 18, 16-40). Walkę z kultem Baala z wielkim zaangażowaniem wiedli prorocy izraelscy, zwłaszcza w IX w. przed Chr. i później. Stawka była wielka. Kult Baala był bardzo popularny. Wiele imion izraelskich zawierało element »baal« (np. Beeliada). Choć słowo »baal« w tych imionach mogło się odnosić do Jahwe jako Pana, ich obecność świadczy o »erozji« czci należnej jedynie Jahwe. Niektórzy autorzy izraelscy zmieniają element »baal« w imionach na »boszet« (»wstyd«), jak np. w imieniu Iszboszet. Skoro Jahwe mógł być nazwany panem, baalem, istniało niebezpieczeństwo, że Bóg Izraela nabierze cech kananejskiego boga pogody. W jakiejś mierze nie musiało to naruszać charakteru Jahwe. Potęga burzy i dar płodności natury można było ujmować również jako przejawy działania Jahwe. Jednak Baal był bogiem współżycia płciowego, a jego kult obejmował akty erotyczne, co raziło Izraelitów; pełna identyfikacja Jahwe z Baalem nie była możliwa. Prorocy Izraela walczyli zatem o zachowanie obrazu transcendentnego Jahwe oraz z kananejską koncepcją Baala jako boga przyrody”[1].
To by się zgadzało. Ojciec Jezusa był ze względu na swój charakter i obce pochodzenie zapewne wyznawcą Baala. Konkurencja pomiędzy wiernymi tych dwóch bogów wydawała się dość ostra, zatem nie mogło być mowy o ujawnieniu ojca Jezusa.
Podobny zamęt światopoglądowy trwał w tym regionie świata jeszcze sto lat później, o czym dowiadujemy się z listu cesarza Hadriana (76-138 n.e.) do konsula Serwiana. Zapewne informacje czerpał od podobnych ojcu Jezusa „wędrowców”:
„Hadrian August pozdrawia konsula Serwiana. Stwierdziłem, że cały Egipt który mi zachwalasz, najdroższy Serwianie, jest lekkomyślny, niestety i w każdej chwili gotów wierzyć pogłoskom. Tam ci, którzy oddają cześć Serapisowi, są chrześcijanami, a ci, którzy nazywają się biskupami Chrystusa, są oddani Serapisowi. Każdy przełożony synagogi żydowskiej, każdy Samarytanin, każdy kapłan chrześcijański jest astrologiem, wróżbitą i zajmuje się namaszczaniem. Samego patriarchę, kiedy przybył do Egiptu, jedni zmuszali, by czcił Serapisa, inni Chrystusa. Jest to rodzaj ludzi bardzo buntowniczych, kłamliwych, niesprawiedliwych. Państwo ich jest zasobne, bogate, urodzajne i nikt nie żyje tam bez pracy. Jedni topią szkło, inni wyrabiają papier, można przyjąć, że każdy jest na pewno tkaczem lub zna jakieś rzemiosło. Pracują u nich chorzy na podagrę eunuchowie, ślepi, nawet chorzy na chiragrę nie żyją bez pracy. Jedynym ich bogiem jest pieniądz. Czczą go chrześcijanie, Żydzi i wszystkie narody (…)”[2].

[1] Źródło: http://biblia.wiara.pl/slownik/67ea4.Slownik-biblijny/slowo/Baal (dostęp na dzień 16.09.2013).
[2] Źródło: Historycy cesarstwa rzymskiego, Warszawa 1966.

Szirin, opowiedz mi coś o Belzebubie (Baalu)
Usiadłem sobie z lewej strony stołu i jem jakieś przyniesione przez siebie danie (wszędzie staram się chodzić ze swoim „jedzeniem”, aby nie dać się nikomu kontrolować). Po kilku chwilach do dość dużego stołu przysiedli się i inni, to jakaś grupa z jednej firmy czy też coś wspólnie świętujące osoby. Pozostawiwszy po sobie wiele nienaruszonych dań, wszyscy ci ludzie szybko odeszli. Ja, czując się jak jeden z nich, pomyślałem, że w jakimś sensie mam prawo do tego, czego nie zjedli. Wszak ucztowaliśmy wspólnie, przy jednym stole, chociaż nie odzywaliśmy się do siebie. Zbieram całe opakowania ciastek, jakieś nienapoczęte dania, prawie nienaruszone flaszki z żółtawym alkoholem, pełną butelkę piwa. Bardziej na prawo znalazłem biżuterię i niemal pełne buteleczki perfum. Kiedy tak buszuję przy tym stole, z prawej strony pojawia się kilku kelnerów albo ktoś z obsługi zjazdu, ale widząc, że jeszcze tu urzęduję, panowie powstrzymują się, aby nie rzucić się na to, co pozostawiła „moja” grupa. Po prawej, na krześle, leżą opakowania po prezentach, jednak tu nie ma już nic ciekawego do zabrania, bo prezenty chyba zniknęły, a może to były tylko takie symboliczne upominki, dla kawału? Pozostały jedynie kokardki i jakieś papierki. Czuję rosnącą presję obsługi. Niektórzy nie wytrzymują – zaczynają podchodzić i zaglądać do flaszek i talerzy!!!
Napakowałem już dwie pełne siaty i ustawiłem je po lewej stronie stołu. Kiedy decyduję się po nie sięgnąć i wynosić się stąd, okazuje się, że czeka tam na mnie grupka przełożonych tych facetów z obsługi stołu. Szefowie kelnerów mówią, że nie pozwolą mi zabrać moich „łupów”. Ja na to, że mogą mnie pocałować, nie boję się ich. Nie mają prawa do tego, co zdjąłem ze stołu. Trzymam torby i nie mam zamiaru ustąpić. Tymczasem podchodzi do mnie jeszcze bardziej rosły ober i syczy przez zęby, że mnie stąd nie wypuści. Ja na to, że się nie boję, nawet jego, tego ich szefa. Nie jestem pierwszym lepszym ćwokiem, tylko wykształconym człowiekiem, więc żądam szacunku. Wiem, co mi się należy. Ober zaczyna naciskać swoim masywnym ciałem (jest ze trzy razy większy ode mnie), a ja krzyczę: „Policja, policja!!!”. Może mnie usłyszą, a przynajmniej te głąby się wystraszą!
Budzę się. Też coś – Belzebub istnieje??? To Baal! Podwędziłem ofiary z ołtarza, jakie przynieśli mu wyznawcy, stąd wściekłość jego i podwładnych!
Szirin, jaki jest sposób na takiego typa? Co powinno się zrobić, aby w przyszłości wyjść z takiej opresji bezkolizyjnie?
Wchodzę, z prawej strony, do zakrystii. Towarzyszy mi ojciec Rydzyk wraz z kilkoma jego podwładnymi. Kiedy podchodzimy do już pustego (!) stołu, przy którym stoją dwa krzesła, zwracam uwagę księdza na to, że goście, których miał tu całkiem niedawno, ulotnili się! Zostawili po sobie zaskakujące pozostałości. Na krzesłach widzę ekskrementy, podobnie pod nimi! No i unosi się niezbyt przyjemny smrodek!
Mówię do ojca Rydzyka:
– Przecież wie ksiądz, kto to był, więc należałoby wyciągnąć wobec nich jakieś konsekwencje.
On odpowiada z dziwną uległością:
– A co im można zrobić? Lepiej zostawić całą tę sprawę w spokoju!
Skoro tak, to się budzę.
Przyjęli ofiary, zjedli i na…? Co za brak kultury! Inna sprawa, że wszystko chyba pozostało w rodzinie! Ciekaw jestem, czy współwyznawcy ojca Rydzyka wiedzą, że karmią nie tylko swojego boga, ale i jego antycznych krewniaków.
Pytam o Baala w kontekście Jahwe.
Przyjeżdżamy mikrobusem z prawej na lewo. Zatrzymujemy się na bazarze, znajduje się tu również dworzec autobusowy. Kierowca wydaje mi się znany. Oprócz mnie w mikrobusie są dwie osoby. To bliźniacy. Jednak nawet teraz, kiedy wysiadamy na końcowym przystanku, widoczna jest różnica ich temperamentów. Jeden żegna się przez podanie ręki, a drugi odchodzi bez słowa.
To by było nawet interesujące. Baal i Jahwe to bracia (!!!) z tego samego mikrobusu (lokalnego egregora religijnego), tyle że jeden z nich jest w miarę przyjacielski a drugi… trochę taki sobek. Ciekawe, który to który?