Leżę sobie w restauracji. Głową w głąb ekranu śnienia. Tam wokół stolika siedzi jakiś byt zbiorowy. Nieokreślonego kształtu ale o wyraźnie zbiorowej obecności.
Nogami jestem zwrócony w stronę bufetu. Byt zbiorowy zwraca się ponad moją głową do obsługi bufetu aby poczęstowano mnie zupą. Wstaję zatem i podchodzę do kelnera/kucharza a on podaje mi talerz z zupą. Podaje mi też coś czym mam tę zupę zjeść. To biały zaklejony starym ciastem plastikowy widelczyk. Gest wyraziłem uwagę, że widelec jest brudny, przez cały czas snu nie pada ani jedno słowo, wtedy kelner podaje mi drugi widelec, metalowy ale czy ten jest czysty nie mam wielkiej pewności.
Zresztą, jakoś jest mi to niemal obojętne. Wziąłem talerz z zupą i widelec, wróciłem na miejsce na którym leżałem wcześniej. Znowu się położyłem, talerz postawiłem przed sobą i zacząłem łowić zupę widelcem. Zupa ma smak dość wyrafinowany ale nie do końca wiadomo co to za zupa?
Restauracja jest, jak mi się wydaje we śnie, na poziomie dość wysokim więc leżę sobie i jem tę zupę widelcem. Kiedy przyzwyczaiłem się do wyrafinowanego smaku zupy zacząłem zwracać uwagę na otoczenie, zyskiwać pełniejszą samoświadomość. Poczułem się trochę niekomfortowo ponieważ od samego początku , to znaczy zanim jeszcze wstałem po to aby przynieść sobie darowaną zupę miałem opuszczone spodnie i cały zadek odkryty. Wtedy mi to nie przeszkadzało ale teraz pomyślałem, że kiedy je się taką zupę ,w takim towarzystwie, to spodnie wypadałoby trochę podciągnąć. Podciągnąłem ale nie za wysoko. Ot tyle, że teraz mam tylko pól tyłka na wierzchu. Ponadto poczułem potrzebę powstania i zajęcia pozycji wyprostowanej. Spodnie mam jednak wciąż częściowo opuszczone.
Widać wyraźny postęp.