„Przebudzona z mroków braku świadomości, wola odnajduje siebie jako jednostkę w świecie bez końca i bez granic, pośród niezliczonych jednostek, które wszystkie dążą, cierpią, błądzą – i jak po przykrym śnie spieszy z powrotem, do dawnego braku świadomości. – Póki jednak tego nie osiągnie, pragnienia jej są bezkresne, roszczenia niewyczerpalne, a każde zaspokojenie życzenie rodzi nowe. Nie ma na świecie niczego, co mogłoby zaspokoić jej pragnienia, wyznaczyć cel ostateczny jej żądzy i wypełnić niezgłębiona otchłań jej serca.”
(A. Schopenhauer-Świat jako wola i przedstawienie)
Co z tymi fraktalami ?
Sen:
Mam wydać pacjentowi dziesięć złotych. Pacjent ma mi zapłacić
również dziesięć złotych, ale ma dwadzieścia złotych drobnymi. Z jakiegoś powodu nie biorę pod uwagę odliczenia dziesięciu złotych z garści drobnych, jakie ma pacjent. Ja też mam sporo drobnych. Nie mam ochoty pozbywać się papierowej dziesiątki, którą mam w szufladzie, więc wysypuję swoją garść monet na stół. Wybieram spośród nich monety (okrągłe i kwadratowe) okolicznościowe (są widać wyjątki!). Z całej garści pozostają dwie małe monety. Chyba po dziesięć groszy. (Próbuję przeskalowania dziesiątek złotych na dziesiątki groszy, czyli o jedno zero). Nie ma jednak rady, trzeba wydać dziesięć złotych papierowe, w zamian otrzymam dwadzieścia złotych drobnym bilonem. Pacjent przyszedł z rodzicami! (Widać z tego, że fraktalność dotyczy poziomu poniżej dziesiętnego, czyli Przejawienia. Nie dotyczy Nieprzejawienia i minusowości).
Obraz: Mam kilka cienkich, ułożonych jeden na drugim, herbatników. Są jakieś dziwne, bo mimo że cienkie, to są jeszcze nadziane w środku sprasowanym mięsem.
Głos: Soda i tryfiny (!) bardzo smaczne!
Budzę się.
(Soda daje pulchność, prężność, rozszerzenie. Sodalis/sodalicja to tyle co braterstwo . Tryfiny mają związek pewnie z greckim trichos – włos. albo trychina zool. włosień. Nadzienie cienkie jak włos. Jakaś sprzeczność – cienki i pęczniejący, może to symbol potencjału, życia. Fraktal w jakimś sensie jest pęcznieniem swoich identyczności. Fraktalność jak podpowiada sen dotyczy warstw związanych z życiem(mięso), a może ze sposobem rozumienia struktury Przejawienia przez istoty biologiczne.)
„Czy więc nic nigdy nie może zostać naprawdę wyrażone, oddane w swoim stawaniu się anonimowym, nikt nigdy nie zdoła oddać bełkotu rodzącej się chwili, jak to jest,że, urodzeni z chaosu, nie możemy nigdy z nim się zetknąć, zaledwie spojrzymy, a już pod naszym spojrzeniem rodzi się porządek…i kształt…” (W.Gombrowicz, Kosmos)
Fraktalność to współczesne słowo wytrych, w rozmowach o strukturze rzeczywistości, kiedy już w końcu pada, rozmowa przybiera formę dialogu Glusia z Brombą ; „Tak , tak powiedział Gluś. Tak, tak odpowiedziała Bromba”.
Kiedyś takie przeskalowanie określano hipostazą. Hipostazowanie jednak łączyło się z utratą pewnych wyższych właściwości na poziomie niższym. Fraktalność zakłada zawieranie się w sobie wszystkiego w sposób identyczny, różnicą jest jedynie skala a a zależy od obserwatora, w sensie poza przestrzennym i poza czasowym takie „coś” w ogóle nie ma prawa istnieć. I tu należy właśnie szukać odpowiedzi na temat fraktalności, ale o tym za chwilę.
Zwróćmy uwagę, że fraktalność dotyczy tak naprawdę wzoru organizacji struktur materialnych i ich obserwatora. Nie da się jednak myśleć w sposób fraktalny , ulegać fraktalnie emocjom. Chyba, że uznamy iż w myśleniu, uczuciach, poruszeniach wyobraźni , wzniosłych ekstatycznych wglądach nie potrafimy przekroczyć koła samopowtarzalnych modeli logicznych dowodzących niemożności przekroczenia samego siebie w żadnym momencie, zwanego kołem hermeneutycznym. Jednym słowem musielibyśmy pozostawać swoją świadomością w czymś co przypominało by sceny z „Dnia świstaka”. Nasza pierwsza świadoma myśl jaka pojawiła by się po urodzeniu, na przykład o Jaśku wchodzącym na drzewo nigdy by nas już nie opuściła , do śmierci. Jedynym postępem była by nieskończona liczba Jaśków wchodzących na drzewo wyłaniająca się na krawędziach PIERWSZEGO JAŚKA. Czymś takim jest właśnie koncept fraktalności.
Coś nam to, śniącym, przypomina. Czyż nie odpowiada to zapętleniu świadomości podróżującego poprzez granicę 5/6 , na wprost , przez Czerwoną bramę. Właśnie tu ma swoje źródło koncept fraktalności , widzialny/fizyczny świat w którym rozgrywa się mała karma jest właśnie tak zbudowany. Na wyższym poziomie kiedy zajrzymy na poziom Nicości 8/2 okaże się, że wszystkie formy i wszelka wielość jest pozorna. Realnie istnieje bowiem jedynie jeden pozawymiarowy, pozaczasowy punkt który „drgając”/„wirując” tworzy czas i przestrzeń a także pozór istnienia wielorakiej materii. Tak naprawdę u podstaw każdej fizycznej cząstki subatomowej stoi jeden i ten sam punkt źródłowy, wielość jest iluzją obserwujących -cząstkowych pozornie świadomości ,tę tkaninę przesunięć Jedynego Pozawymiarowego i Pozaczasowego Punktu Źródłowego, w pozornej przestrzeni i pozornym czasie.
Właśnie dlatego obserwator ma wpływ na zdarzenia zachodzące w świecie fizyki kwantowej , ponieważ są jego interpretacją na miarę możliwości twórcy pewnego wycinka iluzji w której sam uczestniczy. Podobnie fraktalność nie jest obiektywną Realną strukturą, jest jedynie sposobem postrzegania przez umysł procesu tkania- wciąż ulegającej entropii Zasłony Bytu której -w innej narracji- są fałdami wszyscy przejawieni bogowie, hierarchie jak i ich niższe twory – poprzez jeden, ten sam pozawymiarowy, pozaczasowy Punkt, pogrążony w tańcu ze swoim odbiciem – Pierwszym Oddzielającym się od Źródła. Czymże innym jak nie ów Punkt jest każdy fraktal kiedy pozbawimy go możliwości ekspansji w czasie i przestrzeni ?
Jak to zwykle w moim życiu bywa, w potrzebnym momencie wpada mi w ręce niegłupia książka. Oto kilka cytatów:
„Ci, którzy chcą być wierni prawdzie, nie mogą tworzyć systemów […] Bardzo łatwo można stworzyć system, bo wyobraźnia zapełnia te dziury. Wszystko staje się wtedy bardzo czyste i uporządkowane, logiczne. Ale gdy staje się logiczne, coraz bardziej oddala się od egzystencjalnego źródła. […]
Zawsze gdy człowiek tworzył systemy dla wyjaśnienia egzystencji, w Indiach, w Grecji, w Chinach, tworzył gry. Jeżeli zaakceptujesz pierwszy krok jako prawdziwy, cały system świetnie działa. Ale gdy nie zaakceptujesz pierwszego kroku, wali się cała budowla. Cała budowla jest ledwie
ćwiczeniem dla wyobraźni. Jest to dobre. Poetyckie, piękne. Ale kiedy jakiś system nalega, że jego wersja egzystencji jest prawdą absolutną, staje się pełny przemocy i destruktywny. Te systemy prawdy są poezjami. Są piękne, ale są tylko poezjami. Wiele dziur musiało zostać zapełnionych wyobraźnią. […]
Prawda musi być fragmentaryczna. Jest tak nieskończona, że ze skończonym umysłem nie możesz dotrzeć do całości. Ale gdy będziesz upierał się przy dotarciu do całości, stracisz umysł, wyjdziesz ponad umysł. A tworząc system, nie tracisz umysłu, bo to umysł zapełnia dziury. System staje się uporządkowany i czysty […]
Umysł ciągle myśli, że gdzieś w Tybecie, gdzieś na Meru Pravat, gdzieś „to prawdziwe” musi nastąpić.
[…]
Umysł zawsze szuka gdzieś indziej, nigdy nie szuka tego tutaj i teraz. Umysł nigdy nie jest tutaj. […]
Nie stań się ofiarą czegoś takiego. Nawet gdy ci ludzie mają podstawy, nie idź za nimi. […] Po prostu pracuj nad sobą. […]
Im bardziej racjonalny jest system, tym bardziej się rozpada; trzeba wprowadzić coś irracjonalnego. A gdy tylko wprowadzisz coś irracjonalnego, umysł zaczyna się rozsypywać.
Nie przejmuj się więc systemami. Po prostu dokonaj tego skoku tu i teraz”.
„Ta część, która stała się przejawiona, zawsze będzie w konflikcie z tą częścią, która jeszcze nie stała się przejawiona. To, co rzeczywiste, zawsze będzie w konflikcie z tym, co potencjalne. To, co potencjalne, będzie dążyć do przejawienia, zaś to, co rzeczywiste, będzie je tłumić. […] Energia potrzebuje ruchu, a ruch zawsze odbywa się od nieprzejawionego do przejawionego, od ziarna do drzewa, od ciemności do światła. Ten ruch jest możliwy, tylko gdy nie ma tłumienia. W innym razie ten ruch, ta harmonia, zostają zniszczone, a twoja energia staje się dla ciebie wrogiem. Stajesz się domem podzielonym wbrew sobie samemu, stajesz się tłumem. Nie jesteś jednością – jesteś wielością.
Póki energia życiowa nie stanie się jednością, harmonijna, i przepływ skieruje się do wewnątrz, jesteś samobójczy. Gdy wyrzucisz energię na zewnątrz, odczujesz ulgę – ta ulga musi być
jednak chwilowa, bo ty stale jesteś źródłem energii. Energia znów się gromadzi i znów będziesz musiał się jej pozbyć . To, co zwykle znamy jako przyjemność, to jedynie wyrzucenie energii będącej w konflikcie. Przyjemność oznacza, że zostajesz pozbawiony ciężaru. Zawsze jest negatywna, nigdy pozytywna. A błogość jest pozytywna. Przychodzi tylko wtedy, gdy twoje energie są dopełnione. […] Ten ruch nie ma końca. Staje się coraz głębszy i głębszy, a im głębiej wchodzi, tym bardziej staje się pełny błogości, tym bardziej ekstatyczny. […]
Ten ruch do wewnątrz, ruch ku środkowi, jest pełen błogości, a ruch na zewnątrz daje szczęście i cierpienie. Będzie chwilowe szczęście i trwałe cierpienie. […] Nie ma szczęścia jako takiego, jest jedynie chwilowa nieobecność cierpienia. […]
To paradoks: stale tworzysz energię, a nie wiesz, co z nią zrobić. Gdy jest już stworzona, wyrzucasz ją, ale gdy nie zostanie stworzona, odczuwasz cierpienie, nieszczęście. […]
Czy jesteś tylko narzędziem do tworzenia i wyrzucania energii?
Kundalini oznacza przemianę tej absurdalnej sytuacji w sytuacje pełną sensu”.
(Osho, Psychologia)
Osho, jak wszyscy ziemscy nauczyciele, sądzi, że rozwijanie stanu przebudzenia Kundalini jest podyktowane naszą ludzką decyzją. Sytuacja staje się absurdalna, ponieważ zakłada, że nasza Najwyższa Świadomość czeka na to, co my uczynimy ze sobą. Niezrozumienie powoduje, że nauka, każda, nawet duchowa, utożsamiająca się z ludzkim punktem widzenia, nie jest w stanie wygenerować w swoim łonie zrozumienia, że właśnie ten samoświadomościowy akcelerator przyczynowo-skutkowy jest tym, co daje energię całej boskiej maszynerii, tym, co utrzymuje oddzielność Przejawienia od Źródła, tworząc energię na jego istnienie w stanie Przejawienia i Nieprzejawienia. Poziom Pierwszego Oddzielającego się zdecyduje, czy oddzielność chce do niego powrócić.
Właściwie na tym poziome należałoby nazwać ten stan oscylacją stanu zstępującopowrotnego. To bardziej czasoprzestrzenie widziana potencjalność Nieprzejawienia.
Ludzie interpretują parcie na zstępowanie w Przejawienia jako bunt przeciw Źródłu, a uduchawiający ciąg ku górze jako powołanie, łaskę wiary. Za zstępowanie w materię oddalające nas od Boga obarcza się Archontów, demiurgów, demony, Szatana, Anunnaków, gadzich najeźdźców, zbieraczy luszu i innych „eksploatujących”, którzy rzekomo na nas dybią. Jesteśmy jedną z samoświadomych przestrzeni, w naszym przypadku biologiczną, z której składa się cały ten wyrafinowany mechanizm. Możemy się samouszkodzić jako konglomerat wewnątrzprzyczynowy, wtedy albo jesteśmy naprawiani na poziomie szóstym, ósmym czy prawie dziesiątym, albo ukrywamy się przed naprawą na poziomach minusowych, zalegając na nich jak odwieczna bylina. Jednak nawet i ten stan jest w całym bilansie pożądany, bo pogłębia różnice potencjałów Całości.
Gwoli uczciwości zapytam jeszcze: Czy to my, ludzkie jaźnie, jesteśmy przyczyną rozpoczęcia powrotu Atmana do Źródła, czy to on jest naszym rozkazodawcą?
Gdyby okazało się, że nasz, ludzki, udział w inicjowaniu własnego rozwoju duchowego jest nieistotny, wszyscy nauczyciele duchowi okazaliby się naciągaczami. Godnymi następcami molierowskich nauczycieli pewnego mieszczanina chcącego stać się szlachcicem! Z tą własną złotą myślą kładę się do łóżka.
Sen jak z wynicowanej (!) studni. Odnoszę wrażenie, że muszę nadać ludzkie znaczenie słupowi Świadomości (cewka!).
Budzę się i znowu zasypiam, aby wrócić do przekazu i zrozumieć jego sens, tym razem próbuję dostać się do niego „od dołu”.
Przekaz: Idea co prawda zostaje przetworzona przeze mnie, ale to idea zstępuje!
Budzę się. Jeżeli to prawda, to wszyscy nauczyciele są oszustami.
Następują objaśnienia do symboli i zagadnień z poprzednich podróży. Nigdy czegoś takiego, takiej summy we śnie nie doświadczyłem. To taka aktualizacja mojego wewnętrznego oprogramowania! Brama to Oblicze! Najpierw trzeba uruchomić umysł! Sprawdzę to jeszcze raz kolejnej nocy, bo wiadomość jest powalająca! Zapytam o Źródło zarządzające ideą powrotu Świadomości, która wstępuje w człowieka.
Sny są trudne do opowiedzenia. Są z bardzo wysoka. Moje omówienie jest moim ich rozumieniem, a nie opowiedzeniem dosłownej treści. Sny są dwa i mimo, że są odległe od siebie o kilka godzin, mówią dosłownie (!) to samo (!).
Prowadzący (!) nabór na wykonawców projektu (idei) jest bardzo wrażliwy na przejawy determinacji u wykonawcy. Jeżeli przyszły realizator całego projektowanego ciągu (!) choć w najdrobniejszej kwestii się zawaha, to zlecenie na realizację ciągu przejmie kto inny (!). Nawet jeżeli jest mniej kompetentny! Dlatego nawet lepiej jest udawać, że się jest wszystkiego pewnym, niż podejmować dyskusję ze Zleceniodawcą.
Pytam: Tym jest źródło? Zleceniodawcą zatrudniającym wykonawców, realizatorów idei powrotu? Jeżeli wyczuje najdrobniejsze wahanie cofa łaskę wiary!?
Dalszy ciąg snu. Realizacja projektu wymaga utworzenia modelu porównawczego (raport defektów z wykorzystaniem poziomu minusowego!), nawet jeżeli realizujący ten projekt miałby zmienićgo w czasie jego wykonania. Nawet jeżeli później zmieni projekt, a nawet sam model, to bez tego początkowego (!) modelu nie dostanie zgody na wykonawstwo!
Budzę się. Zaskakująca zbieżność obydwu snów sugeruje, że trzeba pytaćdalej, skoro odpowiadają!
Nauczyciele duchowi pozwalają zatem stworzyć taki początkowy model, który w czasie jego realizacji, przez zdecydowanego na ideę powrotu, zostaje odpowiednio przez niego samego zmieniony lub nie.
Kim jest Zleceniodawca projektu powrotu?
Przyjechałem z rodzicami (!) swoim ciemnozielonym samochodem. Dalej nie ma drogi, więc pod tą zarośniętą chaszczami górę idziemy polną drogą. Idę przodem, dźwigając torby (realizuję projekt). Rodzice idą za mną i kiedy ja mijam po lewej stronie wiejską chałupę, oni zamiast iść za mną, skręcają w jej stronę. (Kąt dziewięćdziesięciu stopni świadczy o tym, że weszli na orbitę stacjonarną tworzącąc jakiś byt duchowy!).
Teraz zmienia się kąt mojego patrzenia. Obserwuję rodziców wchodzących na podwórko tego gospodarstwa. Właściwie nie na samo podwórko, a na wjazd obok chałupy, która jest po lewej stronie wjazdu. Na wjeździe rośnie bardzo duży krzak pełen dojrzałych pomidorów (karmy aspektów i rodzina Duszy!). Wiem, że więcej takich krzaków rośnie w głębi podwórka . Ten jest jakby krzakiem reprezentacyjnym gospodarza tej posiadłości(Naddusza 7+). W każdym razie jedynym wystawionym na widok publiczny . Patrzę z dezaprobatą, jak moi Rodzice obrywają kilka najdojrzalszych, miękkich już pomidorów bez pytania właściciela o zgodę. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to zrobili, ponieważ ja w torbach, które dźwigam, niosę… pomidory!
Rodzice, bardzo z siebie zadowoleni, doganiają mnie i dokładają zerwane pomidory do siatki, w której jest już ich spory zapas. Wcale nie gorszych. Zdaje się, że moja rola polegała tylko na zaniesieniu tych siatek na zarośnięte chwastami(nieużytek) wzgórze, bo po chwili wracam z pustymi rękami, z prawej na lewą stronę ekranu śnienia. (Pomidory to coś pomiędzy rotami a karmicznymi kulami kauzalnymi, wielu żyć , wielu aspektów zamieszkujących na poziomie szóstym Dom Dusz naszego Atmana (7), taka filozoficzna waluta duchowa).
Kiedy idąc na dół, przechodzę obok gospodarstwa gdzie uprawia się pomidory, na wjeździe, stoi staruszek (wcześniej krzak pomidorów). To samotnie mieszkający tu ogrodnik (7+!) On już wie o „kradzieży”. Wiem nawet od kogo, gdzieś tu jest ukrytych i niewidocznych do tej pory, dla nas, dwóch świadków, idących wcześniej pod górę. To oni poinformowali Ogrodnika o naszej samowoli. Ogrodnik, kiedy się do niego zbliżam, mówi, że wie o wszystkim i teraz to pójdziemy do sądu! (Rada Starszych/Sąd Cząstkowy na niższym (6) poziomie). Przytrzymuje mnie. Mówi, że wie o wszystkim od świadków, wie też, że to Nowy Jaruś (!) ukradł pomidory! Ja wypieram się z czystym sumieniem. Nie zdradzam Rodziców (Rodziców z dziesiątego piętra, będących również świadkami własnej kradzieży!), ale też mówię, że to nie ja. Ja niczemu (!) nie jestem winny! Tym bardziej ta awantura o pomidory wydaje się być nonsensowna, ponieważ skądś we śnie wiem o tym, że Ogrodnik i moi Rodzice to jedna, choć odległa rodzina!
Wydaje się absurdalne, aby ta wina mogła spaść z Rodziców na syna. Odrywam się od uścisku Ogrodnika, mówiąc, że skoro chce, aby nie kradziono pomidorów, to musi zrobi ogrodzenie. Nawet byle jakie, symboliczne, ot jakąś linkę przeciągnąć pomiędzy dwoma słupkami. Wtedy granica stanie się wyraźna i nikt nie oberwie owoców. Inaczej to sam Ogrodnik zaprasza do korzystania ze swoich pomidorów. Oddalam się na lewo, lekceważąc protestującego dziadka.
Budzę się. Ogrodnik! Tyle się o nim nasłuchałem już dawno temu. Tymczasem to Paramatman, Naddusza 7+. Mój obraz Nadduszy, jaki zapamiętałem dawno temu, to Maestroza. Ten jest kłótliwym dziadygą. To pewnie jakaś stacjonarna (potencja wznosząca się do góry) wersja aktywnej strony przejawiającej się Nadduszy w formie pięknej i hieratycznej Maestrozy. Znowu daje znać mój ciążący ku dołowi stosunek do uduchowiania się! Wciąż odzywa się moje czarne podniebienie! Zleceniodawcą w każdym razie nie jest Paramatman 7+, są nim Rodzice z Nieprzejawienia!
Kładąc się powtórnie spać, namierzam swoje wewnętrzne zmysły na tego starego dziada.
Szirin lecimy do Ogrodnika!
C.d.n 🙂