Pytam Szirin, mojego 'ibbura, czy JHWH jej nie wkurza ?

 

Idę ulicą Strzelecką. Jest zima (-6). Idę jakoś tak, że nogi mam szeroko rozstawione na boki. Idę w ten sposób aby koleinę z rozmokniętym śniegiem mieć pomiędzy nimi .
Naprzeciw mnie idą ludzie, pojedynczo i grupkami. Lawirujemy aby się wyminąć. Domyślam się, że idą w stronę kościoła.
Idąc rozważam w myślach, że w Makro jest tyle gatunków grzybów(grzyby to kwiaty/owoce śmierci), są nawet takie których nigdy jeszcze nie poznałem. Jestem z tego zadowolony bo lubię próbować nieznane mi grzyby. Nie mniej, oficjalnie narzekam, że pojawiły się takie dziwne grzyby i że pewnie są obrzydliwe.
Idę sam więc nie wiem do kogo kieruję ten swój obłudny kamuflaż.
Skręcam w lewo w ulice która prowadzi do mojego domu. Na samym rogu, po lewej stronie. Za ogrodzeniem pierwszej posesji znajdującej się na mojej ulicy, na gałązce krzewu siedzi dziwny ptak. Jest wielkości dużego wróbla ale jest cały biały !!! Wiem, że to ptak egzotyczny (Ciepłolubny 8/2), ale dziób ma prosty a nie zakrzywiony jak u papugi.

Pomyślałem, że pewnie już dobrze zmarzł i wystarczy, że wyciągnę rękę aby podleciał do mnie i usiadł na niej. Kiedy wyciągnąłem w jego stronę, swoje ramię, biały ptaszek podfrunął usiadł na nim na krótki moment i odleciał na inną gałązkę, nieco bardziej po lewej stronie.
Pewnie się boi ale postaram się go nie płoszyć, może zdecyduje się usiąść na moim ramieniu wtedy zabiorę go do domu, ogrzeję i nakarmię. Klimat mamy zbyt zimny, jak dla takiego ptaszka.
Budzę się.
No no wygląda na to że Szirin lubi takie zagubione, ptaszki z przestrzeń wypełnionej powietrzem (8-12), lubi też poznawać nowe smaki podziemnych (-) roślin które są owocami śmierci (8-12).
Nie wkurza jej to, chociaż przed ludźmi przyznaje się do tego niechętnie, szczególnie jeżeli chodzi o grzyby.

Zapytam więc co Szirin sądzi na temat JHWH?

Przejechaliśmy razem z żoną na ulice Nowy Świat (!). Wjeżdżam na posesje po lewej stronie ale stawiam samochód w świetle wjazdu.
Sam nie wiem dlaczego tak zrobiłem bo spory parking, przed budynkiem, jest prawie pusty?
Otworzyłem bagażnik i w nim grzebię, drzwi kierowcy pozostawiłem otwarte, trochę to komuś utrudniło wyjazd. Staram się ogarnąć jak najszybciej i pójść za żoną w głąb posesji, do budynku widocznego teraz w głębi ekranu śnienia.
Wszedłem do holu, skręciłem nieco na prawo aby zaczekać na żonę. Natknąłem się tam na jakiegoś faceta. Stoimy obok siebie on chyba też na kogoś czeka. Zaczęliśmy rozmawiać o samochodach, ja mówię, że mój to ma już ze dwanaście lat ale wcale nie jest jeszcze taki zły i wcale się tak nie psuł jak mówiono o tej marce.
Przechylam się nieco na prawo tak aby facet mógł zerknąć na mój samochód i docenić jego dobry jeszcze wygląd .
Kiedy zerkam przez szklane drzwi na parking przed budynkiem widzę, że jakiś samochód z lewej wyjeżdża z parkingu, drugi zaś robi to samo ale tyłem. Trochę się nawet zaniepokoiłem, że jadąc z lewej, tyłem, zahaczy o przód mojego wozu. Jakoś szczęśliwie się zmieścił. Myślę sobie co mi strzeliło do głowy aby go tak ryzykownie postawić na samym wjeździe ?

Decyduję, że wyjdę i wprowadzą go na właściwy parking.
Idę w stronę samochodu ale mam jakieś zwroty, obroty tego co widzę. Nie kręci mi się w głowie ale mam zaburzoną możliwość normalnego patrzenia.
Kiedy dochodzę do miejsca gdzie powinien stać samochód , tak jak go zostawiłem a jeszcze przed chwilą widziałem, patrząc w tę stronę z wnętrza budynku, widzę że samochód zniknął !!!

Jak to możliwe .Przecież szedłem w jego stronę , czyżby ukradziono mi samochód w momencie kiedy odczuwałem to zaburzenie widzenia ???

Może to zrobili ci dwaj którzy wyjeżdżali przed chwilą ? Jeden tyłem, drugi przodem.

Stoję tak kombinując. Tym bardziej jestem zdziwiony, że praktycznie działo się to na moich oczach a ja tego nie widziałem. Przecież gdybym teraz wybiegł na ulicę i pobiegł szybko w prawo to pewnie zobaczyłbym swój samochód ze złodziejami w środku. Trochę zbyt długo prowadzę te rozważanie aby rzeczywiście dogonić złodziei na piechotę ale mimo to podbiegam kawałek.
Swojego samochodu jednak już nie widzę. Jedynie daleko, nad jezdnią, widzę wiadukt po którym, z prawej na lewo, jedzie jakiś samochód, z otwartymi drzwiami !!! Podobny w kolorze do mojego ale jest tak daleko, że trudno mi być tego zupełnie pewnym.

Samochód stary, niezbyt cenny , nawet mi go za bardzo nie szkoda ale ucierpiała nieco moja ambicja, no i teraz będzie sporo papierkowej roboty związanej ze zgłoszeniem kradzieży.
Wracam na podjazd i widzę, że żona przykucnąwszy w miejscu gdzie stał samochód rozmawia przez telefon.

Powiadamia policję ! Stoję i słucham jej rozmowy. Mówi sensownie i rzeczowo. Proszę ją żeby się dowiedziała czy mam się zgłosić na komendę osobiście ? Pokazać dokumenty samochodu ?
Żona kiedy zwraca się do mnie mówi płynnie, pełnymi zdaniami. Wypowiadając zdania normalnie, od początku do końca ale mówi jednocześnie wypowiadając je od końca ku początkowi !!!
Nic nie mogę zrozumieć. Wkurzyło mnie to nawet !
Zwracam się do żony poirytowany :
-Co ty w ogóle do mnie gadasz ?!?! Nie możesz mówić normalnie ?!?!

Obudziłem się .
No jasne, ja już te kradzieże przerabiałem, choćby we śnie o wniebowstąpieniu Jezusa. Wtedy ukradli mi samochód dwukrotnie. Matce boskie też wtedy rąbnęli taki pojazd Świadomości !!!
Widać z tego JHWH jest ulokowany w rejonie gdzie dialektyczne dwuślady nie są długo tolerowane. Ciekawe czy to on kradnie te samochody osobiście?

Zadaję pytanie: Czy to Jahwe jest złodziejem samochodów ?

Znaleźliśmy się we dwóch, ja i inny śniący, u pewnego Twórcy (!). To malarz.
Oprowadził nas po swojej pracowni, było przyjemnie ale niczego z tego oprowadzania nie zapamiętałem. Powiedział nam, że On na dole ma takie Spa , jakąś łaźnię parową(!)czy coś takiego. Wytłumaczył nam jak mamy tam iść.
Zeszliśmy na pierwsze, bardzo wysokie piętro, i teraz mamy do pokonania odległość z tego poziomu na sam parter gdzie podobno jest ta sauna.
Twórca opowiadał dokładnie jak zejść ale ja, jak to ja, jednym uchem słucham, drugim wypuszczam. Dość, że stoję teraz nad tym parterem i nie wiem jak by tu zejść. Kolega stoi za mną i przygląda się co będę robił dalej.
To coś na czym stoję wygląda na mały podest z którego powinny prowadzić schody na dół ale schodów nie ma !
Twórca mówił jednak, że zejść się da więc muszę mu uwierzyć na słowo i iść w „ciemno”(!). Odwracam się tyłem(!!!) do kierunku zejścia i opuszczam nogi poniżej platformy na której stałem. Trzymając się jej jedynie rękoma. Namacałem nogą jakiś szczebel. A ! Rzeczywiście, twórca mówił coś o jakiejś drabinie (!!!).
Rzeczywiście to rodzaj drabiny ale takiej „z pieca na łeb”. Bez żadnego odchylenia od pionu, dlatego jej nie widziałem. Schodzę, kolega podąża moim tropem.
Rozglądamy się. Rzeczywiście w jednym z zakamarków, dolnych pomieszczeń, jest sauna(Nicość 8/2). Obsługujący ją mężczyzna właśnie pożegnał jakieś dwie czy Trzy Osoby(!), kobietę , dziecko i kogoś niewyraźnego.
Saunowy jest mniej więcej w wieku trzydziestu lat. Widać ,że jego robota jest nieskomplikowana i chłop się chyba w niej nudzi. Mówię do kolegi – też bym chciał mieć taką pracę.

Wchodzimy do sauny, która jest odkrytym pomieszczeniem, oddzielonym od reszty holu jedynie niskim murkiem na którym można przysiąść. Zdejmujemy jedynie buty ( to symbol pozbycia się więzi z małą karmą).
Sauna działa tak, że powinno się mieć na sobie swoje ubrane. Jedynie buty trzeba pozostawić ( buty i samochody to mniej więcej to samy tyle, że samochód to przestrzeń 6-8 a buty 1-5).

Siedzimy w tej zaparowanej saunie(mgła brahmaniczna) spoceni jak myszy kościelne, nie ukrywam, że w tym Spa daje się wyczuć smrodek przepoconych ubrań i skarpet. Jakieś to wszystko strasznie prymitywne(!) .
Saunowy gdzieś na chwilę odszedł od biurka przy którym siedział w holu a ja, jak to ja, zamiast się saunować zacząłem łazić bez butów, jedynie w skarpetach po całym tym saunowym biznesie.

Poszedłem na lewo ale tu już jest wyraźnie chłodniej(-) więc wracam bo cały jestem rozgrzany. Poszedłem na prawo, trafiłem na jakiś korytarz, prowadzący na ulice. Jasno oświetlony. Od razu poznałem to wyjście z czteropiętrowego budynku na którego czwartym piętrze mieszka solarny szef.
Wracam do śmierdzącej sauny w której kolega poci się zawzięcie przez cały ten czas.
Zanim jeszcze saunowy wrócił, naprzeciw sauny, za jakimś muślinowym parawanikiem (8/9) zauważyłem myśliwskie trofeum sporządzone z głowy lwa.
Kiedy się przechodzi obok, głowa lwa zaczyna się poruszać. To jakiś gadżet reagujący jak czujnik ruchu bo po kilku moich próbach przechodzenia, głowa dyndała podobnie.
Przeźroczystość kotary nie jest idealna i tego czy to lew czy jakaś inna „bestia” domyślam się tylko częściowo, bo tak naprawdę widzę tylko ciemniejszy kłąb czegoś co przywodzi na myśl lwią grzywę. Lwa domyślam się po wielkości trofeum. Po lewej wisi coś jeszcze(!) ale się nie rusza więc trudno mi się nawet domyślić jago charakteru. Głowa „Lwa” dynda raz po raz, jak na zawołanie, ale nie wydaje z siebie żadnego ryku.
Tymczasem wrócił mężczyzna obsługujący saunę i przygląda się, temu mojemu drażnieniu się z „Lwem”.
Chyba nawet jest zdziwiony, że tak można. Jemu, zdaje się, nie wpadło to do głowy !!!
W końcu zdecydowaliśmy się, z kolegą, wyjść z tego przybytku.

Jedziemy szeroką autostradą prowadzącą w stronę miasta. Trudno mi się zorientować gdzie jestem bo dużo tu się zmieniło, od ostatniej mojej bytności. Poznaję jednak w jakimś momencie, w głębi i nieco po prawej, charakterystyczną bryłę znanego mi kościoła i po tym orientuje się gdzie jesteśmy .
W radiu ktoś mówi, że zbudowano wiele tych autostrad, to prawda , ale są brzydkie !!!
Trochę mnie to rozśmieszyło, jak autostrada może być brzydka albo ładna ? Informację w radiu, o brzydocie tych autostrad, zbudowanych przez rząd, podano za szefem opozycyjnej, prawicowej , katolicyzującej partii.(Sen był śniony za czasów rządów nie PISu.)

Po chwili widzę, że po prawej stronie pasa ruchu, po którym jedziemy, widać już z daleka spory dół w asfalcie. Omijamy go łukiem zjeżdżając na lewy pas. Kurcze chyba rzeczywiście te autostrady są brzydkie !!! Taka pułapka ? No , no ?!
Jedziemy dalej ale już inną dwupasmówką, nieco w dół, łukiem w prawą stronę.(Na jawę)
Po prawej stronie widać skarpę ze ściętą świeżo trawą(właściwie poszarpaną a nie ścięta bo trawa jest zakończona „puszystymi” włóknami trawy, co powoduje, że jest mało zielona ).
Mówię ( ponieważ widzę okolicę również (!!!)z góry ), że ci co tną tę trawę to najchętniej najpierw wycięli by wszystkie drzewa jakie na tej skarpie rosną, wtedy by im się szybko ją strzygło i nie tracili by czasu na „obróbkę” trawnika, wokół drzew .

Obudziłem się niczego nie pamiętając. Dopiero po chwili zaczęły pojawiać się szczegóły snu.
Najbardziej rozbawił mnie ten automatyczny łeb. Reszta wiadomo co, poziomy Świadomości z góry na dół. Widać JHWH nie jest złodziejem, jest automatem spoczywającym w okolicy Granicy 8/9. (Jak się z czasem okazało to jedna z form Metatrona 8/3) . Co prawda jest jeszcze jeden element który nie reaguje automatycznie, w ogóle nie reaguje, ale ten znajduje się po lewej, mniej materialnej stronie!
Proszę Szirin aby przekazała, tym cudakom, że proszę o przedstawienie dowodu na to, że świadomość po śmierci zostaje zachowana i nie umiera. Jako formę zapłaty za tę informację proponuję odstąpienie od pobierania energii o JHWH, jeżeli ją oczywiście pobierałem do tej pory.

Po wykryciu przez pewną grupę (dziennikarzy?) jakiegoś szwindlu cała procedura zaczyna działać jak należy. Działa nawet zbyt dosłownie co zaczyna wyglądać na bezmyślność(!!!).

Jakieś fragmenty ciał, które zostały wcześniej przeznaczone do zamrożenia (-), nagle zdecydowano się zainstalować pacjentom w stanie „świeżym” (+). Nawet jakiemuś Facetowi, który leży po lewej i jest nieboszczykiem(8-12). Zdecydowano się włożyć Mu nowy środek !!! Ma teraz ożyć !!!

I tu widać już, że cała ta akcja świadczy o bezmyślności(!!!) tej procedury bo Nieboszczykowi mają zamiar włożyć środek od kogoś kto zmarł na nowotwór (!!!). Ale o tym znów się nie mówi oficjalnie, widać teraz zaczęli ukrywać inna stronę swojej działalności !!!

Obudziłem się. Rozumiem, że moja propozycja spowodowała pewne pobudzenie w otoczeniu Trupa, w sposób nowotworzący i to nie urojeniowo na sposób minusowy.

Czyli STWÓRCZY ! Czyli jeżeli ty nie chcesz pobierać to i tak coś stworzą na to miejsce !

Ciekawe co z tego wyniknie?

Zasnąłem ponownie.

Idę podmiejską uliczką, z lewej na prawo. Idę zdecydowanym krokiem. Przedmieścia mają swoje prawa i jeżeli ktoś wydaje się nie wiedzieć dokąd idzie może wzbudzić sobą zainteresowanie tubylców.
Skręciłem w lewo, na podwórko. Mam teraz po prawej jakieś daszki, piętrowo zachodzących na siebie komórek. Nie zmieniając tempa marszu wskoczyłem na pierwszy z nich, potem na drugi, nieco wyższy daszek. Próbuję się jakoś przegrzebać (!) dalej ale zatrzymuje mnie ściana.
Mojej akcji przygląda się przez cały czas dwóch kolesiów, stojących w głębi podwórka.
Kiedy widzę już, że ściany nie pokonam zwracam się zdecydowanym głosem do chłopaków „stąd” jakby pytając o kogoś im znajomego:
Darek Sugier ?
Odpowiadają, że to dalej, za tą ścianą.
Chłopaki odpowiadają zwięźle.

Zeskakuję na ziemię i wracam na ulicę. Idę omijając ścianę dołem, mam ją po lewej stronie.
Przede mną widzę mężczyznę. Wyprzedza mnie o kilkanaście metrów. Kiedy się odwracam widzę, że za mną idzie drugi. Trudno powiedzieć czy to ci sami których wcześniej spotkałem na podwórku .
Odwracam się z powrotem w kierunku mojego marszu i idę ku poprzedzającemu mnie mężczyźnie.
Tymczasem zrobiło mi jakoś ciasno(!).
Czuję się jakbym został ściśnięty, mam nawet problemy z przesuwaniem się do przodu a rąk nie mogę unieść. Po chwili orientuję się, że to ten mężczyzna który szedł za mną pochwycił mnie za ręce od tyłu i zaczął mnie blokować.
Przez chwile pozostajemy w klinczu. Udaje mi się jednak obrócić w tym jego uścisku i chwycić zębami za jego nadgarstek. Gryzę go coraz silniej ale napastnik nie puszcza.
Czuję pod zębami, że jago nadgarstek nie jest tak twardy jak ludzki. Odbieram to tak jakby jego ciało było z gęstej materii pozbawionej kości. Zacisnąłem zęby jeszcze silnie i już niewiele brakuje abym mu odgryzł dłoń, trochę mnie to zaskakuje.
Dociera do mnie, że to nie jest jawa i że biorę udział w akcji po tamtej stronie. Sen nieświadomy obniża swoje dostrojenie i staje się świadomym. Faceci są najwyraźniej strażnikami Granicy 5/6 (ściany).
Myślę sobie, nie będę przegryzał do końca jego ręki bo to może przecież być moja własna dłoń którą przez gryzę przez sen !!! Mogę sobie zrobić krzywdę.
Mogła mi zdrętwieć i dlatego nic nie czuję. Lepiej się obudzę i sprawdzę. I rzeczywiście budzę się ale „na szczęście” to nie była moje ręka.

Ciekawe.W ogóle nie wybierałem się do Dareczka.

No ale co to ma wspólnego z dowodem na nieumierającą po śmierci ciała Świadomość ?

Zasypiam.
Idę na samym końcu grupy stażystów. Idziemy przez most (!Granica).To rodzaj kładki. Po tamtej stronie, wracając z prawej strony idzie w naszą stronę profesor. Każdy ze stażystów/adiunktów taszczy dość ciężką karpę (korzenie) jakiejś rośliny. Próbuję odłamać wystający z prawej strony mojej karpy patyk. Włożyłem go pomiędzy szczeble mostowej balustrady, z prawej strony i próbuję go urwać przeginając karpę na bok . (Dalszy ciąg przegryzania nadgarstka jak się okazuje jakiegoś tworu astralnego 3 o na poły roślinnych charakterze).

Profesor prawa/ sędzia, idzie w naszym kierunku. Idzie na luzie, zna nas i wie czym się zajmujemy. Ktoś z grupy na której końcu tacham tę swoją karpę , dla żartu zaanonsował:
– Proszę wstać sąd idzie !
Profesor się uśmiecha do nas i mówi pojednawczo :
Nie trzeba wstawać.

My wracamy z jakiegoś wyjścia w teren i teraz idziemy na uczelnię a on z niej wraca, z prawej strony, z egzaminowanie studentów .
My to tacy jego młodsi koledzy.

Budzę się. Rozumiem pokazano mi, że biorę przez cały czas udział w zajęciach terenowych.

Zasypiam pytając ponownie o dowód o trwałość Świadomości po śmierci ciała?

Siedzę na krześle ustawionym oparciem ku prawej stronie. Nachyliłem się (jako Obserwator) aby odsłonić, sobie Jarkowi plecy. Ja Jarek jestem ubrany w rodzaj sukni, w duże czarno-białe nieregularne wzory. Na plecach mam w tej sukni ubraniu dziurę.

Ja obserwator wyciągam przed siebie rękę z próbnikiem rodzaju materiałów. Jestem zadowolony, że w moim zestawie naprawczym jest identyczny materiał jak ten z którego ja Jarek mam zrobione ubranie .
Ja Obserwator wiem, że będę mógł załatać „ranę” na swoich, Jarka, plecach.
Budzę się.
No niby tak. Skoro jest mnie dwóch to ten drugi- Obserwator zapewne jest tym który przetrwa uszkodzenia mojego ludzkiego ciała. Oczywiście dziura na plecach to miejsce gdzie byłem podłączony do małej karmy. Rzutowany przez nią w świat widzialny.